Po co nam post?…

P
Szczęść Boże! Witam Wszystkich i pozdrawiam ze słonecznego Lublina! I od razu zapraszam do refleksji nad Bożym Słowem. 
    A jednocześnie – ciągle zachęcam do modlitwy w intencji naszej Ojczyzny oraz do wspierania Profesora Chazana i innych Lekarzy – ale też przedstawicieli różnych profesji – odważnie występujących po stronie życia i podstawowych wartości. Kochani, nie dajmy sobie wmówić absurdalnych stwierdzeń! Nie zapominajmy: trzeba bardziej słuchać Boga, niż ludzi!
                Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
13 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: Am 9,11–15; Mt 9,14–17
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA AMOSA:
To
mówi Pan: „W tym dniu podniosę szałas Dawidowy, co upada,
zamuruję jego szczeliny, ruiny jego podźwignę i jak za dawnych dni
go zbuduję, by posiedli resztę Edomu i wszystkie narody, nad
którymi wzywano mojego imienia, mówi Pan, który to uczyni.
Oto
nadejdą dni, mówi Pan, że będzie postępował żniwiarz tuż za
oraczem, a depczący winogrona za siejącym ziarno; z gór moszcz
spływać będzie kroplami, a wszystkie pagórki będą nim opływać.
Uwolnię z niewoli lud mój izraelski, odbudują miasta zburzone i
będą w nich mieszkać; zasadzą winnice i pić będą wino; założą
ogrody i będą jeść z nich owoce. Zasadzę ich na ich ziemi, a
nigdy nie będą wyrwani z ziemi, którą im dałem, mówi Pan, twój
Bóg”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA: z
Uczniowie
Jana podeszli do Jezusa i zapytali: „Dlaczego my i faryzeusze dużo
pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?” Jezus im rzekł: „Czy
goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi?
Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą
pościć.
Nikt
nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania, gdyż łata
obrywa ubranie i gorsze robi się przedarcie. Nie wlewa się też
młodego wina do starych bukłaków. W przeciwnym razie bukłaki
pękają, wino wycieka, a bukłaki się psują. Raczej młode wino
wlewa się do nowych bukłaków, a tak jedno i drugie się
zachowuje”.
Dlaczego
my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?

Można chyba powiedzieć, że to pytanie dzisiaj
straciło w dużej mierze na aktualności, bo dzisiaj ludzie chyba
już tak dużo nie poszczą…
Pomijając nawet motywację, dla
której mieliby to czynić, to wydaje się, że tegoż postu jest
coraz mniej…
Coraz trudniej nam zachowywać piątkową
wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych
– uważamy, że to
taki zwyczaj, który już się przedawnił, jakiś relikt z
przeszłości. Podobnie jest z postem eucharystycznym, czyli
powstrzymaniem się przed spożywaniem pokarmów i przyjmowaniem
napojów – poza czystą wodą i lekarstwami – na godzinę
przed przyjęciem Komunii Świętej.
Coraz trudniej też
przestrzegać ścisłego postu, jaki obowiązuje w Środę
Popielcową, Wielki Piątek, a w Polsce także w Wigilię Bożego
Narodzenia. To jeśli idzie o post na odcinku spożywania
pokarmów.
A
przecież jest jeszcze post, polegający na wyciszeniu muzyki,
zwolnieniu tempa życia, opanowaniu języka, rezygnacji ze swoich
niektórych zachowań…
To też post – ale jeszcze bardziej
zapomniany i zaniedbany.
Dlatego
kiedy dzisiaj Jezus stawia nam przed oczami problem motywacji, dla
jakiej podejmowane są wszelkie postne umartwienia, my musimy
postawić wcześniej pytanie o spełnianie praktyk postnych w
ogóle – czyśmy ich nie zapomnieli, czy nie straciły one na
znaczeniu…
Stawiamy sobie zatem to pytanie, przy czym
odpowiedzi każdy musi udzielić sam, w swoim sumieniu.
A
jest to bardzo ważne, bowiem post ma ogromne znaczenie dla
rozwoju życia duchowego człowieka.
Uczy go powiem
powstrzymywania się od swoich zachcianek, uczy go rezygnacji z
tego, co mniej ważne na rzecz tego, co ważniejsze,
a co za tym
idzie – uczy go odrywania wzroku od spraw przemijających i
doczesnych, a kierowania go ku sprawom wiecznym.
Dlatego
ważne jest, czy my w ogóle podejmujemy jakiekolwiek
praktyki postne
– a jeśli tak, to jakie i kiedy – ale też
ważne jest, dla jakiej motywacji je podejmujemy. Od tego
pytania, od tego problemu, zarysowanego przez Jezusa w dzisiejszej
Ewangelii, nie da się uciec. Nie powinniśmy nawet uciekać. Jezus
zwraca uwagę – jak słyszymy – na to, że post nie jest
potrzebny, kiedy pan młody jest z weselnikami, a więc: kiedy On
sam, Jezus Chrystus, jest ze swymi uczniami.
Wtedy nie muszą oni
pościć. Co to oznacza?
Oznacza
to tyle, iż post po to jest, aby nas zbliżał do Boga i kierował
nasz wzrok ku Niemu.
Jeżeli tego zadania nie spełnia, bo
zamiast na Boga, kieruje nasz wzrok na samych siebie i
prowadzi do jakiegoś samouwielbienia, podkreślania swojej rzekomej
pobożności i wielkości, wówczas możemy go sobie spokojnie
darować…
Dzisiejsze
pierwsze czytanie to zapowiedź powrotu Izraela z niewoli. Pan mówi:
Uwolnię z niewoli lud mój
izraelski, odbudują miasta zburzone i będą w nich mieszkać;
zasadzą winnice i pić będą wino; założą ogrody i będą jeść
z nich owoce. Zasadzę ich na ich ziemi, a nigdy nie będą wyrwani z
ziemi, którą im dałem…

Po
to także jest post – aby nas wyzwalał
z mocy grzechu, z mocy szatana.
Nie
na darmo przecież Jezus mówił, że złego
ducha wyrzuca się modlitwą i postem.

Jest to dla nas bardzo cenne wskazanie, że kiedy nie możemy
poradzić sobie z jakimś grzechem, z jakąś słabością, ale także
z jakimś problemem, jakimś zmartwieniem, dobrze
jest wtedy modlitwę, zanoszoną w tej intencji, połączyć z
postem!
A
tym postem nie musi być tylko rzeczone niejedzenie mięsa w piątek,
czy odmówienie sobie słodyczy – chociaż to też całkiem dobra
forma postnego wyrzeczenia. Takim postem mogą być ofiarowane
Bogu wszelkie nasze cierpienia, dolegliwości zarówno fizyczne, jak
i duchowe, a nawet najzwyklejsze zmęczenie codzienną pracą.
Moi
Drodzy, my możemy Bogu ofiarować dosłownie
wszystko to, co nas kosztuje, co jest dla nas jakimkolwiek
wyrzeczeniem – w intencji rozwiązania trudnego problemu.
I
tak na przykład, żona uskarżająca się na męża pijaka, może do
modlitwy, zanoszonej w jego intencji, dołączyć chociażby ten ból
i zmar
twienie,
jakie on swoim zachowaniem wywołuje.

Nawet to – a może: aż to! – jest wielkim postnym umartwieniem,
jakie Bogu możemy ofiarować. Ale także nasze
codzienne ranne wstawanie, nasze wystawanie na przystankach i dojazd
do pracy, nasze codzienne cierpliwe sprzątanie mieszkania i
gotowanie obiadów

– dosłownie wszystko, co jest jakimś naszym wyrzeczeniem, co jest
naszym
trudem,
naszym
poświęceniem,

co nas kosztuje jakiś wysiłek,

to wszystko możemy Bogu ofiarować w intencjach dla nas ważnych, w
połączeniu z modlitwą.
W
stopniu najwyższym oczywiście mogą to czynić osoby
chore, cierpiące na różne schorzenia i dolegliwości, na wózkach

inwalidzkich,
osoby
leżące,

przebywające
w
szpitalu
One mogą dosłownie każdy
swój dzień w całości ofiarować w jakiejś intencji.

Jak
dużo dobrego w te
n
sposób mogą
one
zdziałać,
jak bardzo innym pomóc
!
Czasami
może sobie nawet nie zdają z tego sprawy…
A
wszystko to dlatego właśnie, że post zawsze zbliża nas do Jezusa
i
otwiera Mu drzwi naszego serca, naszego życia…

5 komentarzy

  • Kochać – to nie tylko dawać, ale i przyjmować. (ks. Jan Twardowski)

    Przyznam, że dla mnie post polega raczej na przyjmowaniu niż dawaniu, takim przyjmowaniu o jakim pisze ks. Twardowski w swoim Elementarzu
    „Przyjmować oznacza zgadzać się na to, co nam dają, bez względu na to, czy nam się to podoba, czy nie. Nie myśleć o sobie, ale o tym, kto daje, by go nie urazić, choć wręcza nam niezręczny prezent.
    Kochać znaczy także przyjmować wady drugiego człowieka, by go cierpliwością zmienić. Przyjmować tak zwany trudny charakter, choroby, awantury.”
    całość: http://www.apostol.pl/milosc/problemy/dawa%C4%87-czy-przyjmowa%C4%87

    Dla mnie o wiele łatwiej jest dawać, bo wtedy jestem w roli bogacza, mam dobre samopoczucie, satysfakcję, że mogę komuś pomóc czy też coś podarować. Wtedy to ja jestem obdarowującą. Trudniej jest mi natomiast przyjmować, bo to oznacza, że musze przyznać się do roli potrzebującego, a to wymaga pokory, bo chcę nie tylko przyjąć, ale i szczerze podziękować, nie wybrzydzać, że to nie taki prezent o jakim marzyłam, czy też sobie wcześniej zamówiłam (np. na Imieniny).

    I choć od zamierzchłych czasów mówi się, że dawanie bardziej uszlachetnia od brania, to sądzę, że w przypadku obdarowującego nas Pana Boga jest odwrotnie, bowiem On niczego od nas nie potrzebuje, to On nam codziennie daje prezenty, ale są one różne. Dary Pana Boga są dla mnie najcenniejsze, bo są od Niego, ale przyznam, że nie zawsze są to „cukierki”. Bóg jako najlepszy Ojciec wie, co jest mi potrzebne, więc staram się akceptować Jego pomysły na różne prezenty. Mówiąc za św. Tereską od Dzieciątka Jezus WSZYSTKO JEST ŁASKĄ – dlaczego mam nie przyjąć…? bo niestety w przypadku trudnych łask – darów, raczej kojarzę je NIE Z PREZENTAMI A POSTEM, czymś co wymaga wysiłku, by najpierw przyjąć, potem w całości zaakceptować i dopiero na końcu w pełni podziękować. Inaczej nie potrafię, mam takie swoje 3 etapy nie tyle wymyślone, co praktycznie przerobione i tym chciałam się przede wszystkim podzielić „Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Ef 5,20).
    Pozdrawiam serdecznie
    z Bogiem
    Grażyna

    • Zgadzam się w stu procentach: mi także o wiele łatwiej jest pomoc okazać, niż ją przyjąć… Bo to się wiąże z wysiłkiem – pokory… Szczęść Boże! Ks. Jacek

    • Ślubne wideo, które wzruszyło cały świat
      wojciechowskikrzysztof 2014-06-27 01:10:11
      Na początku 2014 Rowden i Leizel postanowili że pobiorą się w lipcu. Krótko po podjęciu decyzji, u Rowdena zdiagnozowano 4 stadium raka wątroby. Nie był w stanie opuścić szpitala by pojawić się na własnym weselu.

      Wiedząc, że Rowden nie chce opuścić świata bez ślubu z ukochaną, jego rodzina i przyjaciele, przy współpracy z personelem szpitala zorganizowali mu niewielką ceremonię w murach budynku. Przygotowania trwały 12 godzin, jednak końcowy efekt był wart wysiłku.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.