Widziałam Pana i to mi powiedział…

W
Szczęść Boże! Pozdrawiam ze Szklarskiej Poręby. Trochę tu wczoraj popadało, szczególnie wieczorem i w nocy. W dzień jedynie postraszyło. Zobaczymy, jak będzie dzisiaj.
   A ja dzisiaj przesyłam najserdeczniejsze życzenia Państwu Ewie i Włodzimierzowi Olendrom z Celestynowa, z okazji rocznicy ich ślubu. Są to moi Przyjaciele, z którymi dane mi jest systematycznie się spotykać, a ostatnio razem byliśmy na Kanonizacji Jana Pawła II. Życzę Drogim Jubilatom mocy Bożej i wszelkich pomocy z Nieba, aby mogli swoje małżeńskie życie kształtować zgodnie z tym, co dziewiętnaście lat temu sobie przyrzekli.
   A na naszym polskim podwórku – no cóż… Właśnie wyrzucono Profesora, który nie zgodził się zamordować niewinnego dzieciątka, rozrywając je żywcem na kawałki w łonie matki. Co więcej, nie powiedział, kto i gdzie może to dziecko zamordować w łonie matki, rozrywając je żywcem na kawałki. Za to wyrzucono z pracy Profesora w katolickiej Polsce, w kraju Jana Pawła II. Wiecie co, może już lepiej nie mówmy o katolickiej Polsce?… Żeby się nie ośmieszać! I Boga nie obrażać!
     Jedynie w Bogu cała nasza nadzieja!
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Marii Magdaleny,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: 2 Kor 5,14–17; J 20,1.11–18
CZYTANIE
Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden
umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich
umarł Chrystus po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie,
lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał.
Tak
więc i my odtąd już nikogo nie znamy według ciała; a jeśli
nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa, to już więcej nie znamy
Go w ten sposób. Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest
nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się
nowe.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
JANA:
Pierwszego
dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria
Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień od niego
odsunięty.
Maria
stała przed grobem płacząc. A kiedy tak płakała, nachyliła się
do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie
leżało ciało Jezusa – jednego w miejscu głowy, drugiego w
miejscu nóg.
I
rzekli do niej: „Niewiasto, czemu płaczesz?” Odpowiedziała im:
„Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono”
Gdy
to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale
nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: „Niewiasto,
czemu płaczesz? Kogo szukasz?” Ona zaś sądząc, że to jest
ogrodnik, powiedziała do Niego: „Panie, jeśli ty Go przeniosłeś,
powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę”.
Jezus
rzekł do niej: „Mario!”
A
ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: „Rabbuni”,
to znaczy: Nauczycielu!
Rzekł
do niej Jezus: „Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem
do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: «Wstępuję
do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego»”.
Poszła
Maria Magdalena oznajmiając uczniom: „Widziałam Pana i to mi
powiedział””
Patronka dnia
dzisiejszego, Maria, pochodziła – według biblijnej relacji
z miejscowości Magdalia, znajdującej się nad Jeziorem
Galilejskim, niedaleko Tyberiady. Z Ewangelii wiemy, że w swoim
czasie w życiu Marii miało miejsce bardzo znaczące wydarzenie:
Jezus wyrzucił z niej siedem złych duchów.
Odtąd włącza się
ona do grona Jego słuchaczy i wraz z innymi niewiastami troszczy się
o wędrujących z Nim ludzi.
Po raz drugi
Ewangeliści wspominają o niej, gdy wyliczają ją wśród osób
obecnych przy ukrzyżowaniu i śmierci Jezusa,
a następnie –
przy zdjęciu Ciała Zbawiciela z krzyża i pogrzebaniu. Nasza Święta
była jedną z trzech niewiast, które potem udały się do grobu,
aby namaścić Ciało Ukrzyżowanego, ale grób znalazły pusty!
Kiedy zatem Maria Magdalena ujrzała, że kamień od grobu był
odsunięty, wówczas przerażona, że Żydzi zbezcześcili Ciało
Zbawiciela, przenosząc je w niewiadome miejsce – pobiegła do
Apostołów i powiadomiła ich o wszystkim.
Potem sama ponownie
wróciła do Grobu, a tam – niespodziewanie – Zmartwychwstały
ukazał jej, jednak ona nie rozpoznała swego Mistrza, biorąc Go za
ogrodnika.
O tym usłyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii. Po tym
spotkaniu Maria Magdalena – jako pierwsza – przekazała Apostołom
wieść o Zmartwychwstaniu Chrystusa.
Święty Papież
Grzegorz I Wielki utożsamiał Marię Magdalenę z
jawnogrzesznicą,
o której pisze Łukasz Ewangelista, jak też z
Marią, siostrą Łazarza, o której z kolei pisze Święty Jan, iż
– podobnie, jak jawnogrzesznica u Świętego Łukasza – obmyła
nogi Pana Jezusa wonnymi olejkami.
Współcześni bibliści
jednak, idąc za pierwotną tradycją i za Ojcami Kościoła na
Wschodzie, uważają, że imię Maria miały trzy niewiasty,
nie mające ze sobą bliższego związku. Dlatego to właśnie
najnowsza reforma kalendarza liturgicznego wyraźnie odróżnia
Marię Magdalenę od Marii, siostry Łazarza,
ustanawiając ku
ich czci osobne dni wspomnienia.
Kult Świętej Marii
Magdaleny jest obecnie powszechny w Kościele tak na Zachodzie,
jak i na Wschodzie.
Nasza dzisiejsza Patronka ma swoje
sanktuaria, do których od wieków licznie podążali i wciąż
podążają pielgrzymi.
A my, słuchając
Bożego Słowa, jesteśmy świadkami spotkania Marii Magdaleny z
Jezusem – już po Zmartwychwstaniu. Nie mogła Go ona rozpoznać w
pierwszej chwili, kiedy zwrócił się od niej ze słowami:
Niewiasto,
czemu płaczesz? Kogo szukasz?,
ale
rozpoznała Go, kiedy
zwrócił się od niej po imieniu.
Wtedy
niejako poruszył
ją wewnętrznie, dotknął jej istoty, jej serca,

jej indywidualności – zwrócił się bowiem bezpośrednio do niej.

Zwracając
się do drugiego po imieniu, wchodzimy z nim w jakąś szczególną
relację,
szczególną bliskość.
Imię
bowiem oznacza jedyność i niepowtarzalność człowieka, jego
wyjątkowość, indywidualność.

Imię oznacza – w jakimś sensie – godność
człowieka.

Dlatego
Maria, kiedy swoje imię usłyszała, zaczęła niejako odbierać na
innych falach, zaczęła więcej
widzieć i rozumieć,

a wtedy mogła rozpoznać Jezusa Zmartwychwstałego. I w ten sposób
spełniły się na niej słowa Apostoła Pawła, który w dzisiejszym
pierwszym czytaniu mówi: Tak
więc i my odtąd już nikogo nie znamy według ciała; a jeśli
nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa, to już więcej nie znamy
Go w ten sposób. Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest
nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się
nowe.

Szukając
„według ciała”, nie mogła Maria znaleźć Jezusa, ani Go
rozpoznać. Rozpoznała
Go dopiero na płaszczyźnie ducha.

Kiedy
weszła w głębię.
Moi
Drodzy, my też musimy wchodzić
w głębię,

jeżeli chcemy zbliżać się do Jezusa. Bo Jezusa nie da się poznać
na płaszczyźnie zewnętrznej. W ten sposób możemy dowiedzieć się
czegoś jedynie o
postaci historycznej i przywódcy religijnym, jakimś wędrownym
Nauczycielu,

względnie – o Filantropie, czyniącym dobro innym. Kiedy natomiast
wchodzimy w głębię serca, wówczas na
tej płaszczyźnie:

na modlitwie, w przeżywaniu Mszy Świętej, w Komunii Świętej i
poprzez inne Sakramenty, pochyleni nad Bożym Słowem – mamy
szansę rozpoznać Jezusa jako swego Zbawiciela.

Jako
Boga i Pana. Jako najwierniejszego Przyjaciela i Brata…
Dopiero
wtedy też możemy
zwrócić się do Niego
tak, jak On zwraca się do każdej i każdego z nas.

Po imieniu. Indywidualnie. Wyjątkowo. Z miłością… 

18 komentarzy

  • Maria Magdalena została wyróżniona przez Jezusa, tym iż odezwał się do niej wprzódy jak do swej Matki mianem "niewiasto" , nieco później po imieniu , czule " Mario" i z misją przekazania wiadomości Apostołom i dlatego zwana jest apostołką Apostołów. Trochę mi żal , że nie mogłam być dziś u Franciszkanów, gdzie w głównym ołtarzu jest Ona, trzymająca czule krzyż Chrystusa, czule, bo wiele umiłowała, gdyż wiele uczynił jej Jezus, wyrzucając z niej 7 złych duchów. Miłość wzajemna, miłość po krzyż.

    • Księże Jacku, obiecuję włączyć tego Pana w rzesze osób "poznanych" przez internet, za które modlę się codziennie za wstawiennictwem Matki Najświętszej i Świętego Józefa.
      Niedawno zaczęłam modlitwę Zanurzenie we Krwi Jezusa Chrystusa i myślę, że w słowa tej modlitwy również obejmują Pana-Sir Absurd.

      Jezu, zanurzam w Twojej Przenajdroższej Krwi cały ten rozpoczynający się dzień, który jest darem Twojej nieskończonej miłości.
      Zanurzam w Twojej Krwi siebie samego wszystkie osoby, które dziś spotkam, o których pomyślę czy w jakikolwiek sposób czegokolwiek o nich się dowiem. Zanurzam moich bliskich i osoby powierzające się mojej modlitwie.
      Zanurzam w Twojej Krwi, Panie, wszystkie sytuacje, które dziś zaistnieją, wszystkie sprawy, które będę załatwiać, rozmowy, które będę prowadzić, prace, które będę wykonywać i mój odpoczynek.
      Zapraszam Cię, Jezu, do tych sytuacji, spraw, rozmów, prac i odpoczynku.
      Proszę, aby Twoja Krew przenikała te osoby i sprawy, przynosząc według Twojej woli uwolnienie, oczyszczenie, uzdrowienie i uświęcenie. Niech dziś zajaśnieje chwała Twojej Krwi i objawi się jej moc.
      Przyjmuję wszystko, co mi dziś ześlesz, ku chwale Twojej Krwi, ku pożytkowi Kościoła św. i jako zadośćuczynienie za moje grzechy, składając to wszystko Bogu Ojcu przez wstawiennictwo Maryi.
      Oddaję samą siebie do pełnej dyspozycji Maryi, zawierzając Jej moją przeszłość, przyszłość i teraźniejszość, bez warunków i bez zastrzeżeń. Amen.

  • No to wyobraźmy sobie panie Jaśkowski, że ma pan uroczą żonę, z którą jest szczęśliwy duchowo i fizycznie [pan mnie rozumie, panie doktorze Jaśkowski?], tylko Bóg nie pobłogosławił was potomkiem. I nagle – JEST! Po raz pierwszy udało się panu zrobić coś, co ma ręce i nogi [ i mózg na zewnątrz czaszki, i pływające w wodach płodowych oko – jedno tylko i to wymarzone c o ś żyć nie będzie na pewno]. Nieopisany bezmiar ludzkiego cierpienia, tragedia nie do wyobrażenia… I czyta pan, panie Jaśkowski, tekst godzien [a może niegodny] taliba… Tekst autorstwa niejakiego księdza Jaśkowskiego… Tekst fanatyczny i nieludzki… Jakiś szczerze po polsku-katolicku nienawidzący innych robercikowaty neofita będzie miał na wszystko gotową odpowiedź. A pan, doktorze Jaśkowski? A ksiądz, księże doktorze Jaśkowski? KSIĘDZA pytam, nie nie umiejącego przebaczać chama, podejrzewającego innych o wszystko co najgorsze. Chciałbym widzieć w moim Bogu Istotę Rozumną, a nie pustynnego szejka o manierach Saddama Hussajna. Ksiądz Jaśkowski mi to uniemożliwia. Niech Ksiądz odpowie sam sobie – ja odpowiedzi Księdza ciekaw nie jestem. I niech Ksiądz nie broni utytułowanego złoczyńcy…Adres blogowy podaję na znak autentyczności

  • Widzę, że ma Pan jakiś kompleks na odcinku wykształcenia. To chyba dlatego tyle razy używa Pan tytułu "doktor". Niech Pan sam obroni doktorat, a wtedy wyzwoli się z tego kompleksu.
    Co do całej treści Pańskiego wpisu – nie będę się wypowiadał. Jedna wielka pogarda, żółć nienawiści, jakieś wewnętrzne poranienie, zapewne zbabrane sumienie – to wszystko aż kipi z każdego Pańskiego słowa.
    Napiszę tylko jedno: jeżeli dziecko poczęło się z tyloma wadami (bo się zabieg in vitro nie udał, prawda?), więc co pozostało: zamordować je poprzez porozrywanie żywcem na kawałki w łonie matki – tak! To jest dopiero, Drogi Panie – żeby użyć Pańskiego stwierdzenia – nieopisany bezmiar ludzkiego cierpienia.
    I na tym koniec – nie życzę sobie żadnej Pańskiej odpowiedzi. Ks. Jacek

    • Tak przewrotnie działa tylko szatan, gdy wmawia człowiekowi podatnemu na jego podszepty, że rozczłonkowanie dziecka w łonie matki, wyjęcie szczypcami-kleszczami, wprzódy zmiażdżonej główki, potem kolejnych części ciała, zdrowego czy chorego, którego matka, ojciec, lekarz nie chce widzieć żywym, jest lepsze niż czekanie co Bóg da, co Bóg przewidział dla tego dziecka, czy życie czy śmierć. Taka wizja osób mieniących się katolikami, czy ludźmi o innym światopoglądzie, przeraża mnie. Nie przeżyłam wojny, obozów zagłady ale to mi wystarcza, by poczuć atmosferę masowej zagłady. Chciałabym zawołać " Boże widzisz i nie grzmisz" ale przecież wiem, że Ty miłosierny i cierpliwy Boże widzisz, grzmisz i czekasz, aby czas się wypełnił…

  • Cóż, w sumie usłyszeć od bezczelnego chama, że jest się chamem to jak usłyszeć komplement. Co też tak traktuję i odwazajemniam się serdecznymi uściskami. Wakacje w toku, za dużo czasu ma smarkacz i najwyraźniej brak kontroli rodzicielskiej nad dostępem do Internetu. Zapewne nie wyjechał na kolonie i mści się na postronnych osobach. W tym przypadku rodzice nie spisali się w przekzywaniu zasad dobrego wychowania – niestety. Szkoła również.

    • Pawle, jesteś niezawodny w podtrzymywaniu pieśnią na duchu :). Co do naszego zmieniającego co i rusz swoje "nicki" komentatora: zgadzam się z Ks. Jackiem, że to człowiek dużej rany wewętrznej – ale niezależnie od tego, czy jej przyczyną jest przeszłość czy teraźniejszość, to jego sposób komunikowania się na blogu bliższy jest gówniarskim wybrykom, niż poważnym próbom nawiązania kontaktu – stąd moje zwroty o szkolnych "krótkich spodenkach" . Mogę reagować z humorem na wiele rzeczy, ale akceptowanie gbura i chama przy wspólnym stole kończy się najczęściej tym, że cham narzuca swoje standardy, bo ludzi dobrej woli i dobrze wychowani unikaja konfrontacji wycofując się w cień. To musi mieć swój kres, tak jak i kres musi mieć tolerowanie coraz śmielej pełzającego zła, ekstremalnej hucpy oraz różnych form perwersji i zboczeń. Moje patrzenie z humorem może mieć zupełnie inne znaczenie dla tych, którzy czytają bloga regularnie, a inne dla tych, którzy czytając wpisy i komentarze sporadycznie, odbiorą je w sposób niewłaściwy :). Powtarzam, że wiele rzeczy, które uchodzą na sucho internetowym łobuzom w ogóle nie zaistniałyby w świecie rzeczywistym ze względu na ich tchórzostwo :).

    • Tak, to prawda, internet jest wygodną przestrzenią dla takich "odważniaków"… I zgadzam się co do tego, że trzeba reagować na niewłaściwe postawy, wyrażane poprzez takie wpisy, natomiast bardziej chodziło mi o to, że gdzie się da, tam trzeba "wrzucić na luz" i nie denerwować się – nawet po to, żeby nie dawać im satysfakcji… Ks. Jacek

    • Oczywiście, dlatego zawsze naszemu "trefnisiowi" przesyłam uściski ;). Teraz będę również dołączał krótką, ale jakże wypełnioną treścią sentencję wypowiedzianą przez Archanioła Michała: "Quis ut Deus?" 🙂

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.