Mniej gadać – a więcej się modlić!

M
Szczęść Boże! Moi Drodzy, pozdrawiam z Domu Rodzinnego. Za chwilę wyruszamy w drogę – wraz z Rodzicami i Markiem jedziemy do Szklarskiej Poręby, gdzie zamierzamy przebywać do soboty. Taki rodzinny wypad – jak zawsze, kiedy Marek jest na urlopie… Zapewniamy, że stamtąd także będziemy się z Wami łączyć na tym forum, a przede wszystkim – w modlitwie.
   A dzisiaj – warto pomyśleć z życzliwością o swoim Proboszczu i o innych księżach, szczególnie tych znajomych i bliskich, polecając ich Bogu przez wstawiennictwo Jana Marii Vianneya, Patrona proboszczów i wszystkich kapłanów.
                Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Jana Marii Vianneya, Kapłana,
do
czytań: Jr 28,1–17; Mt 14,13–21
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
W
czwartym roku Sedecjasza, króla judzkiego, w piątym miesiącu rzekł
do mnie Chananiasz, syn Azzura, prorok w Gibeon, w domu Pana wobec
kapłanów i całego ludu: „To mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela:
«Złamię jarzmo króla babilońskiego. W ciągu dwóch lat
przywrócę na to miejsce wszystkie naczynia domu Pana, które zabrał
Nabuchodonozor, król babiloński, z tego miejsca, wywożąc do
Babilonu. Jechoniasza, syna Jojakima, króla judzkiego, i wszystkich
uprowadzonych z Judy do Babilonu sprowadzę na to miejsce, mówi Pan;
skruszę bowiem jarzmo króla babilońskiego»”.
Prorok
zaś Jeremiasz przemówił do proroka Chananiasza wobec kapłanów i
całego ludu stojącego w domu Pana. Prorok Jeremiasz powiedział:
„Niech się stanie! Niech tak Pan uczyni! Niech Pan wypełni twoje
słowa, które prorokowałeś, sprowadzając naczynia z domu Pana i
wszystkich uprowadzonych w niewolę z Babilonu na to miejsce.
Posłuchaj jednak tego słowa, które powiem do twoich uszu i do
całego ludu: Prorocy, którzy byli przede mną i przed tobą od
najdawniejszych czasów, prorokowali przeciw licznym krajom i przeciw
wielkim królestwom o wojnie, nieszczęściu i zarazie. Prorok, który
przepowiada pomyślność, będzie uznany za proroka prawdziwie
posłanego przez Pana, gdy się spełni przepowiednia prorocka”.
Wtedy
prorok Chananiasz wziął jarzmo z szyi Jeremiasza proroka i połamał
je. I powiedział Chananiasz wobec całego ludu: „To mówi Pan:
«Tak samo skruszę jarzmo Nabuchodonozora, króla babilońskiego,
znad szyi wszystkich narodów w ciągu dwóch lat»”.
Jeremiasz
zaś odszedł swoją drogą. Po złamaniu jarzma na szyi proroka
Jeremiasza przez proroka Chananiasza skierował Pan do Jeremiasza
następujące słowo: „Idź i powiedz Chananiaszowi: To mówi Pan:
«Połamałeś jarzmo drewniane, lecz przygotowałeś zamiast niego
jarzmo żelazne». To bowiem mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela:
«Wkładam jarzmo żelazne na szyję wszystkich tych narodów, aby
służyły Nabuchodonozorowi, królowi babilońskiemu, i były mu
poddane; także zwierzęta polne mu poddaję»”.
I
rzekł prorok Jeremiasz do proroka Chananiasza: „Słuchaj,
Chananiaszu! Pan cię nie posłał, ty zaś pozwoliłeś żywić temu
narodowi zwodniczą nadzieję. Dlatego to mówi Pan: «Oto usunę
ciebie z powierzchni ziemi. Umrzesz w tym roku, bo głosiłeś bunt
przeciw Panu»”. I zmarł Chananiasz prorok w tym roku, w siódmym
miesiącu.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Skoro
tłum został nakarmiony, Jezus zaraz przynaglił uczniów, żeby
wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi
tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się
modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była
już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był
przeciwny.
Lecz
o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze.
Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się
myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli.
Wtedy
Jezus odezwał się do nich: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się”.
Na
to odpowiedział Piotr: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi
przyjść do siebie po wodzie”.
A
On rzekł: „Przyjdź”.
Piotr
wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. Lecz na
widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął:
„Panie, ratuj mnie”.
Jezus
natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: „Czemu
zwątpiłeś, małej wiary?”
Gdy
wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w
łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: „Prawdziwie jesteś Synem
Bożym”.
Gdy
się przeprawili, przyszli do ziemi Genezaret. Ludzie miejscowi,
poznawszy Go, rozesłali posłańców po całej tamtejszej okolicy,
znieśli do Niego wszystkich chorych i prosili, żeby przynajmniej
frędzli Jego płaszcza mogli się dotknąć; a wszyscy, którzy się
Go dotknęli, zostali uzdrowieni.
Patroni
dnia dzisiejszego, Jan
Vianney, urodził się w Dardilly koło Lyonu, w 
dniu
8 maja 1786 roku.
Musiał
pokonać wiele trudności, zanim doszedł do kapłaństwa. Wkrótce
został proboszczem w Ars, w diecezji Belley. Zobojętniałą
parafię odrodził przez swoją miłość do parafian, modlitwę i
umartwione życie.
Tłumy
ludzi ściągały do Ars, by
się u niego wyspowiadać lub zasięgnąć rady.

Wyczerpany nadludzką pracą i umartwieniami, zmarł
w Ars,
w
dniu

4 sierpnia 1859 roku.
Ojciec
Święty Benedykt
XVI,

w swoim Liście na rozpoczęcie Roku Kapłańskiego, wydanym
w dniu 16 czerwca 2009
roku,
tak –
między innymi – pisał
o dzisiejszym naszym Patronie:
„Proboszcz
z Ars był
niezwykle pokorny.

Lecz jako kapłan był świadomy, że jest dla swych wiernych
ogromnym darem: „Dobry
pasterz, pasterz według Bożego serca, jest największym skarbem,
jaki dobry Bóg może dać parafii i jednym z najcenniejszych darów
Bożego miłosierdzia”.

Mówił o kapłaństwie, tak jakby nie mógł się przekonać o
wielkości daru i zadania powierzonego ludzkiemu stworzeniu: „O
jakże kapłan jest wielki! Gdyby pojął siebie, umarłby… Bóg
jest mu posłuszny: wypowiada dwa słowa, a na jego głos Nasz Pan
zstępuje z nieba i zawiera się w małej hostii…”.
Wyjaśniając
swym wiernym
znaczenie
Sakramentów
mówił: „Gdyby zniesiono Sakrament
święceń, nie mielibyśmy Pana. Któż Go złożył tam, w
tabernakulum? Kapłan.
Kto przyjął waszą duszę, gdy po raz pierwszy wkroczyła w życie?
Kapłan.
Kto ją karmi, by dać siłę na wypełnienie jej pielgrzymki?
Kapłan.
Któż ją przygotuje, by pojawiła się przed Bogiem, obmywając ją
po raz ostatni we Krwi Jezusa Chrystusa? Kapłan,
zawsze kapłan.
A
jeśli ta dusza umiera ze względu na grzech, kto ją wskrzesi, kto
da jej ciszę i pokój? Znów kapłan… Po
Bogu, kapłan jest wszystkim!… On sam pojmie się w pełni dopiero
w niebie”.
Stwierdzenia
te, zrodzone z kapłańskiego
serca
Świętego Proboszcza, mogą się wydawać przesadne. Mimo to ujawnia
się w nich niezwykły
szacunek, jakim darzył on
Sakrament
kapłaństwa.

Zdawał się przytłoczony nieograniczonym poczuciem
odpowiedzialności: „Gdybyśmy
dobrze zrozumieli, czym jest ksiądz na ziemi, umarlibyśmy: nie z
przerażenia, lecz z miłości…
Bez
księdza śmierć i męka Naszego Pana nie służyłaby do niczego.
To ksiądz kontynuuje na ziemi dzieło zbawienia… Na
co zdałby się dom pełen złota, gdyby w nim nie było nikogo, kto
otworzyłby nam doń drzwi?
Ksiądz
ma klucze do skarbów niebieskich: to on otwiera bramę: on jest
ekonomem dobrego Boga; zarządcą Jego dobór… Zostawcie
parafię na dwadzieścia lat bez księdza,
a
zagnieżdżą
się w niej bestie…

Ksiądz nie jest kapłanem dla siebie, jest
nim dla was”.
Dotarł
do Ars, małej wioski,
w
której mieszkało dwieście
trzydzieści
osób. Biskup
ostrzegł go, że zastanie tam niełatwą sytuację religijną:
„Nie
ma w tej parafii wielkiej miłości Boga; będzie z tym ksiądz miał
do czynienia”. Był więc w pełni świadom, że miał tam
ucieleśniać obecność Chrystusa, świadcząc o Jego zbawczej
delikatności: „[Boże
mój], daj mi nawrócenie mojej parafii; gotów jestem cierpieć
wszystko co zechcesz, Panie, przez całe me życie!”

– to z tą właśnie modlitwą rozpoczynał swą misję. Nawróceniu
swojej parafii Święty Proboszcz poświęcił się z całych sił,
myśląc nade wszystko o chrześcijańskiej formacji powierzonego mu
ludu. […]
Zaledwie
przybył, wybrał kościół na swe mieszkanie…

Wchodził do kościoła przed jutrzenką i nie wychodził aż do
wieczornej modlitwy „Anioł Pański”. Tam trzeba go było szukać,
jeśli się go potrzebowało” – czytamy w jego pierwszej
biografii.
Pobożna
przesada
nabożnego
hagiografa nie powinna nakłaniać nas do przeoczenia faktu, że
Święty
Proboszcz potrafił także aktywnie „zamieszkiwać” na całym
terytorium swojej parafii:

systematycznie odwiedzał chorych i rodziny: organizował misje
ludowe i święta patronalne; zbierał i rozporządzał pieniędzmi
na swe dzieła charytatywne i misyjne; upiększał
swój kościół i obdarzał go wyposażeniem sakralnym;
zajmował
się sierotami z założonego przez siebie instytutu „Providence”
oraz ich wychowawczyniami; interesował
się wykształceniem dzieci;

tworzył konfraternie i wzywał świeckich do współpracy. […]

Święty
Proboszcz
pouczał
swoich
parafian świadectwem swego życia.
Z
jego przykładu wierni uczyli się modlitwy, chętnie pozostając
przed tabernakulum, by odwiedzić Jezusa Eucharystycznego. „Nie
trzeba wiele mówić, by dobrze się modlić”

wyjaśniał im Proboszcz. „Wiadomo, że tam, w świętym
tabernakulum, jest Jezus: otwórzmy
Mu serce, radujmy się Jego świętą obecnością. To jest najlepsza
modlitwa”.

Zachęcał: „Bracia
moi, przyjdźcie do Komunii, przyjdźcie do Jezusa!
Przyjdźcie,
by Nim żyć, abyście z Nim mogli żyć.
„To prawda, że nie jesteście tego godni, ale Jego
potrzebujecie!”.
Takie
wychowanie wiernych do obecności eucharystycznej i do Komunii
zyskiwało szczególną skuteczność, kiedy
wierni widzieli, jak celebruje Najświętszą Ofiarę Mszy
Świętej.
Ten, kto w niej uczestniczył, mówił, że „nie można było
znaleźć osoby, która mogłaby lepiej wyrażać adorację. Jak
zakochany kontemplował Hostię”.
Mówił,
że „wszystkie
nagromadzone dobre dzieła nie mogą się równać ofierze Mszy
Świętej,
ponieważ
są one dziełami ludzi, podczas gdy Msza Święta
jest dziełem Boga”.
Był
przekonany, że od Mszy Świętej
zależy cała żarliwość życia kapłańskiego: „Przyczyną
rozprzężenia kapłana jest to, że nie zwraca uwagi na Mszę
Świętą!
O mój Boże, jakże trzeba żałować księdza, który odprawia tak,
jakby czynił coś zwyczajnego!”. Celebrując, zwykł był zawsze
ofiarowywać także ofiarę swego życia: „Jak
dobrze czyni ksiądz, dając siebie Bogu w ofierze każdego ranka!”.
To
osobiste utożsamienie z Ofiarą Krzyżową
prowadziło
go – jednym poruszeniem wewnętrznym – od
ołtarza do konfesjonału.

Kapłani nigdy nie powinni poddawać
się rezygnacji, gdy widzą, że nikt nie przychodzi do konfesjonału,

czy też ograniczać się do stwierdzenia, że wierni nie są
zainteresowani tym Sakramentem.
We
Francji w czasach Świętego Proboszcza Spowiedź
nie była ani łatwiejsza, ani też częstsza, niż dzisiaj,

biorąc pod uwagę, że rewolucyjna zawierucha na długo przytłumiła
praktykę religijną. On jednak starał się na wszelki sposób,
przez kaznodziejstwo i przekonującą radę, umożliwić
swym parafianom odkrycie znaczenia i piękna sakramentalnej
pokuty,
ukazując ją jako wewnętrzny wymóg obecności
eucharystycznej. Potrafił dać w ten sposób początek kompleksowej
poprawie stanu wiary.
Widząc,
jak długo p
rzebywał
w
kościele przed tabernakulum, wierni
zaczęli go naśladować, udając się tam, by nawiedzić Jezusa.
Byli
równocześnie pewni, że spotkają tam swego Proboszcza,
gotowego ich wysłuchać i udzielić rozgrzeszenia. Później
narastał
tłum penitentów, przybywających z całej Francji.

Przetrzymywali go w konfesjonale aż do szesnastu
godzin dziennie. Mówiono wówczas, że Ars
stało się „wielkim szpitalem dusz”.

[…]
Święty
Proboszcz mówił: „To
nie grzesznik powraca do Boga, by prosić Go o przebaczenie, lecz sam
Bóg, który biegnie za grzesznikiem i sprawia, że zwraca się on do
Niego”.
Tyle
z listu Papieża Benedykta XVI. A my, słuchając Bożego Słowa,
przeznaczonego na dzisiejszy dzień w Liturgii Kościoła, jesteśmy
świadkami sporu
Proroka Jeremiasza z fałszywym prorokiem Chananiaszem,

w
Ewangelii zaś – słyszymy opis uciszenia
przez Jezusa burzy na jeziorze.
W
dzisiejszym świecie, w naszej rzeczywistości, w której codziennie
doświadczamy burz i zamętów, wywoływanych przez fałszywych
proroków,
głoszących
fałszywe propozycje fałszywego zbawienia,

potrzeba
nam nauczyć się od Świętego Jana Marii Vianneya wiary
i pobożności.

Takiej
zwyczajnej, szczerej, dziecięcej… Potrzeba
nam więcej
czasu spędzać w kościele, przed Najświętszym Sakramentem,
bardziej docenić Spowiedź, głębiej przeżywać Mszę Świętą…
I
mniej gadać, a więcej się modlić!

7 komentarzy

  • …ich łódź była miotana falami, przyszedł do nich Jezus lecz oni Go nie poznali, wystraszyli się , a potem Piotr zwątpił. ..

    Czy to nie obrazuje naszego życia ? Pan Jezus przychodzi gdy mamy problem (tzn. jest przy nas cały czas, ale w trudnych chwilach tak szczególnie mówi nam „Ja jetem, pomogę Ci, zaufaj Mi…), a my nie dostrzegamy Jego obecności, często wątpimy, może nawet czujemy strach. I chociaż bardzo staramy się to zmienić, to nam nie wychodzi.

    ŚWIATU POTRZEBA KAPŁANÓW, BO ŚWIATU POTRZEBA CHRYSTUSA – św. JPII

    Życzę rodzinnego i spokojnego wypoczynku.
    Pozdrawiam serdecznie

    • Absurd drwi swoim nickiem z Holocaustu co raczej nie spodoba się środowiskom żydowskim, a i samemu Michnikowi pewnie też nie. KL to Konzentrationslager, świadomie czy nie nasz blogowy przyjaciel ks. Lemańskiego dotyka wrażliwej struny- może boleć (swoją droga ciekawe dlaczego Jerzy Owsiak nie zaprosi na swoje Woodstock np. Ks. Małkowskiego, czyżby obawiał się modlitwy do św. Michała Archanioła ;)?)

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.