Może już czas zwrócić się do Boga?…

M
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, dzisiaj znowu pozdrawiam bardzo rano, bo za chwilę wyjeżdżam do Miastkowa, gdzie w niedzielę pomagam duszpastersko. 
   Wczoraj, po godz. 21.00 naszego czasu otrzymałem wiadomość, że Marek dotarł już do Surgutu, po uroczystościach ślubnych w Tomsku. Zatem, jest już u siebie. Bogu dzięki za szczęśliwą podróż!
    A w rozważaniu dzisiejszym – zgodnie z zapowiedzią – dzielę się tym, co od dłuższego czasu noszę w sercu i co mnie naprawdę bardzo boli…
    Na głębokie i religijne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

22
Niedziela zwykła, A,
do
czytań:
Jr
20,7–9;
Rz
12,1–2;
Mt
16,21–27
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
Uwiodłeś
mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść; ujarzmiłeś mnie i
przemogłeś. Stałem się codziennym pośmiewiskiem, wszyscy mi
urągają. Albowiem ilekroć mam zabierać głos, muszę obwieszczać:
„Gwałt i ruina!” Tak, Słowo Pana stało się dla mnie każdego
dnia zniewagą i pośmiewiskiem.
I
powiedziałem sobie: „Nie będę Go już wspominał ani mówił w
Jego imię”. Ale wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień
nurtujący w moim ciele. Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz
nie potrafiłem.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Proszę
was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na
ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej
rozumnej służby Bożej. Nie bierzcie więc wzoru z tego świata,
lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli
rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i
co doskonałe.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
zaczął wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy
i wiele wycierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w
Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie.
A
Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: „Panie, niech
Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie”. Lecz On
odwrócił się i rzekł do Piotra: „Zejdź Mi z oczu, szatanie!
Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co
ludzkie”.
Wtedy
Jezus rzekł do swoich uczniów: „Jeśli kto chce pójść za Mną,
niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech
Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto
straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść
odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy
szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?
Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z
aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania”.
Dość
ciekawy dylemat zapisał w swoim wyznaniu, zawartym w pierwszym
czytaniu, Prorok Jeremiasz. Oto bowiem słyszymy takie słowa:
Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść;
ujarzmiłeś mnie i przemogłeś.
Na czym to miałoby
polegać?
Prorok
wyjaśnia: Stałem się codziennym pośmiewiskiem, wszyscy mi
urągają. Albowiem ilekroć mam zabierać głos, muszę obwieszczać:
„Gwałt i ruina!”. Tak, słowo Pana stało się dla mnie każdego
dnia zniewagą i pośmiewiskiem. I powiedziałem sobie: „Nie będę
Go już wspominał ani mówił w Jego imię”. Ale wtedy zaczął
trawić moje serce jakby ogień nurtujący w moim ciele. Czyniłem
wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem.
Właśnie:
głoszenie Bożego Słowa i świadczenie o nim jest trudne. Ale
zaniechanie tego – jest nie do zniesienia.
Prorok nie może nie
głosić Słowa Pana – bez względu na to, ile by go to nie
kosztowało.
A
z tym wyznaniem Proroka jakoś dziwnie współgrają pouczenia
Jezusa, wypowiedziane w dzisiejszej Ewangelii: Jeśli kto chce
pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, nie weźmie krzyż
swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie,
straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.

Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały
świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da
człowiek w zamian za swoją duszę? Albowiem Syn Człowieczy
przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi i wtedy odda
każdemu według jego postępowania
.
A
wcześniej jeszcze zapowiedź męki i śmierci i bardzo ostra
reprymenda, udzielona Piotrowi,
który z takiej zwyczajnej,
ludzkiej życzliwości chciał zaprzeczyć złowrogim przepowiedniom.
Jezus mocno odciął się od tego, nazywając Piotra szatanem, co
możemy jednak rozumieć nie tak złowieszczo, jak by
wskazywało samo brzmienie tego określenia, ale możemy to odbierać
w ten sposób, że Piotr myśli nie po Bożemu, myśli
bardzo, bardzo po ludzku, po ziemsku,
a nawet – na swój sposób
– zaprzecza Bożym zamiarom i Bożym słowom.
No
dobrze, ale jeśli tak, to na czym w takim razie ma polegać ta Boża
droga? Na czym ma polegać wiara? Na czym ma polegać
chrześcijaństwo? Bo to dzisiejsze Słowo Boże – tak prawdę
mówiąc – nie za bardzo do niego zachęca.
Jeżeli
świadectwo dawane Chrystusowi – jak o tym pisze Jeremiasz – ma
się wiązać z doświadczaniem tylu przeciwności zewnętrznych i
wewnętrznych; jeżeli kroczenie za Jezusem – jak o tym On sam
mówił – wiąże się z koniecznością zapierania się siebie,
tracenia swego życia, brania na barki ciężkiego krzyża, to kto na
to pójdzie?
I to jeszcze dzisiaj, właśnie w tych czasach,
których cechą charakterystyczną jest dążenie do wygody i
upraszczania, a nie komplikowania sobie życia…
Kto
pójdzie na takie układy, kogo pociągnie taka trudna propozycja?
Dobrowolnie mamy się godzić na przykrości i przeciwności? Czy
wiara jest aż tak wielką wartością, że trzeba tak wiele
jej poświęcać? Czy nie da się trochę tych przeciwności obejść,
oszukać, ułatwić sobie życia?
Myślę,
że takie i podobne pytania pojawiają się w naszych sercach,
zwłaszcza wówczas, kiedy trzeba z owymi trudnościami spotkać się
„oko w oko”. Wtedy chciałoby się poszukać rozwiązań
łatwiejszych, prostszych, bardziej przystępnych,
a nie narażać
się na jakieś kolejne trudności. Trzeba jednak takie pytania i
takie wątpliwości rozstrzygnąć w świetle dzisiejszego Słowa
Bożego, a także w świetle naszego życiowego doświadczenia.
Z
dzisiejszego Słowa wynika wprost, że Bóg ostatecznie wynagrodzi
wszelkie ofiary i wyrzeczenia,
poniesione dla Niego, a tak
naprawdę – to poniesione dla własnego dobra. Bóg to wszystko
wynagrodzi i to w Nim wszystkie te wyrzeczenia zyskają najgłębszy
sens.
Potwierdza
to między innymi Jeremiasz, który stwierdza w pierwszym czytaniu,
że kiedy próbuje omijać Boga i Jego nakazy, to zaczyna
przeżywać jeszcze trudniejszy stan wewnętrzny, niż ten, który
może przynieść ze sobą głoszenie Bożego Słowa.
Kiedy
jednak to Słowo głosi, ma poczucie, że robi dobrze, że
postępuje właściwie, chociaż nie jest mu z tym łatwo. Odnajduje
sens tego, co robi. To sam Bóg daje mu odczuć prawdziwy sens
dawanego świadectwa i przyjmowanej właściwej postawy. Chociaż –
podkreślmy to jeszcze raz – na pewno nie jest łatwo!
Potwierdza
to również nasze życiowe doświadczenie: wyznawanie wiary,
codzienna wierność zasadom ewangelicznym, codzienne przestrzeganie
przykazań Dekalogu, życie według zasady miłości Boga i bliźniego
jak siebie samego, codzienne dawanie z siebie więcej, codzienne
pokonywanie swoich słabości,
codzienna modlitwa i odnoszenie
wszystkiego do Boga, codzienne odkrywanie i realizowanie Jego woli –
tak, to wszystko do najłatwiejszych rzeczy nie należy! To
wszystko kosztuje niemało trudu, wyrzeczeń, zaparcia się siebie,
to wszystko jest rzeczywiście jakąś ofiarą złożoną ze swego
życia,
swojej wygody, swoich upodobań. To prawda! Wszystko to
kosztuje!
Ale
czy życie bez tego wszystkiego, życie bez Boga, bez
modlitwy, bez Mszy Świętej i Komunii Świętej, życie według
innych, swoich zasad, z pominięciem zasad ewangelicznych i Przykazań
Dekalogu – czy takie życie jest lepsze? Prostsze? Naprawdę?
Czy takie życie daje poczucie głębokiego sensu każdego dnia?

Czy z takiego życia jesteśmy faktycznie szczerze zadowoleni?
Odnoszę
wrażenie, że nie bardzo, jeśli
się widzi, jak
wiele osób odczuwa pustkę, wiodąc takie właśnie życie. Jak
wielu osobom czegoś w tym wszystkim brakuje!

Nawet
dobrze zarabiają, i pracę mają dobrą, i pozycję społeczną
wypracowaną, i markę sobie niezłą wyrobili, i na rynku utrzymują
się dość dobrze, i interesy idą nieźle – a
jednak to nie to! Czegoś tu brakuje! Nie bardzo wiedzą, po co to
wszystko i dokąd
biegną… Nie mają w tym swoim
codziennym zapracowaniu jakiegoś jasnego punktu odniesienia. Biegną
donikąd!
Stąd
rodzą się pytania: Po co to wszystko? Dla kogo pracuję? W imię
czego haruję dniami i nocami, czego się dorabiam, czego chcę się
dorobić?
I może w ogniu tych pytań warto dojść do
przekonania, iż życie po Bożemu – jakkolwiek nie jest łatwe –
ale jednak daje poczucie sensu, poczucie jakiegoś właściwego
spełnienia się, poczucie celu, do którego się dąży. Sądzę, że
potwierdzi to każdy, kto tak żyje.
A ci, którzy tak nie żyją
– może warto, aby spróbowali. Aby się odważyli!
Bo
może już doświadczyli biegu donikąd, już może swoje w życiu
osiągnęli i wypracowali – i doświadczyli w tym wszystkim owej
wspomnianej pustki. Może więc trzeba, żeby teraz
spróbowali inaczej.
Może trzeba, żeby teraz przynajmniej,
nawet po wielu latach, spróbowali tak bardziej, tak na sto
procent związać się z Bogiem.
Nie mają nic do stracenia, a
dużo mogą zyskać. Mogą zyskać poczucie sensu i opieki nad
sobą ze strony Boga.
Naturalnie,
nikt nikogo do tego nie zmusi, więc każdy może – bo czemuż by
nie?! – popróbować jeszcze innych rozwiązań, poszukać
jeszcze innych dróg wyjścia.
Ale czy to nie będzie tylko i
wyłącznie przedłużaniem owego poczucia zagubienia i frustracji?
Moi
Drodzy, może trzeba sobie dzisiaj, tak raz i na poważnie, postawić
mocno przed oczami tę prawdę, że tylko Bóg nadaje prawdziwy
sens życiu człowieka!
Tylko Bóg potrafi dobrze i mądrze
tym życiem pokierować!
Tylko odnosząc do Niego całe swoje
życie, można je przeżyć mądrze. Tylko On daje człowiekowi
mocną i prawdziwą nadzieję!
Tylko Jego zasady – chociaż
niełatwe, a czasami rzeczywiście trudne i wymagające – stoją
jednak na straży prawdziwego i trwałego dobra człowieka.
Kochani!
Może już wystarczy poszukiwań bezskutecznych i rozczarowań
bolesnych!
Może już wystarczy poszukiwania cudownych recept na
życie i cudownych rozwiązań naszych życiowych problemów. Może
już wystarczy! Może
już czas przestać się
oszukiwać i postawić wreszcie wszystko na Boga!
Na Nim – i
tylko na Nim – całkowicie się oprzeć, Jemu bez reszty zaufać, z
Nim przeżywać całe swoje życie.
Może
już czas nadszedł i sytuacja dojrzała do tego, aby skorzystać
z rady, którą do wiernych Rzymu, ale i do nas wszystkich Święty
Paweł skierował dzisiaj w drugim czytaniu: Proszę
was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na
ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej
rozumnej służby Bożej.
Nie
bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez
odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża:
co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe
.
Szczególnie
mocno brzmią te słowa, jeśli weźmie się pod uwagę sytuację
społeczną i polityczną na świecie – i w naszej Ojczyźnie.
Oto
władca Rosji napada na sąsiednie kraje, cynicznie przy tym śmiejąc
się w oczy całemu światu i mówiąc, że przecież nic złego się
nie dzieje. Chrześcijanie
w Iraku, w Nigerii i w tylu innych krajach są brutalnie
prześladowani, bezkarnie zabijani,

a w najlepszym razie – wypędzani ze swoich domów i ograbiani ze
swojej własności. A świat – co na to?
Nic.

Świat
milczy.

Wielka scena polityczna waży każde słowo, aby nie nazwać wprost
zła złem, morderstwa morderstwem, zbrodni zbrodnią – żeby
nie drażnić Rosji, żeby nie zadrzeć z Islamem.

Ale jak można nazwać rzeczy po imieniu, gdy
się z owymi mordercami i agresorami prowadzi interesy i broń się
im dostarcza?

Przecież trzeba by w takim razie wystąpić przeciwko samemu sobie!
Albo
całkowicie zmienić front działania.
A po co? A
dla kogo? Dla jakiejś garstki chrześcijan?

A kimże oni są, żeby się dla nich narażać?
Moi
Drodzy, gdyby
wielki świat chciał, to zarówno prześladowania chrześcijan, jak
i rosyjską agresję mógłby w jeden dzień opanować i uspokoić!
Ale
przecież można wypowiadać tysiące słów, organizować szczyty,
uzgadniać stanowiska, przeprowadzać konsultacje – tak jednak,
żeby nic nie powiedzieć, niczego nie ustalić, a już na pewno:
niczego
nie zmienić.
I
także w naszej Ojczyźnie – jak widzimy – postępuje
proces
świadomego
i celowego,
w
jakiś irracjonalny sposób
zaplanowanego
niszczenia
na wszystkich możliwych płaszczyznach:
uderza
się w Kościół, ośmiesza się wiarę i
tradycyjne wartości,
bezcześci
się Krzyż, lekceważy
się najbardziej podstawowe zasady prawa naturalnego
,
trwoni się narodowe dziedzictwo i ośmiesza polską kulturę,
przekłamuje
się historię, ogłupia
się młodzież w szkołach;
forsuje się demoralizujące,
bezrozumne
programy nauczania,
i
to

już od przedszkoli;

zamyka się szkoły, wyprzedaje się za bezcen majątek narodowy,
niszczy się dobrze prosperujące polskie przedsiębiorstwa, rozkrada
się lasy, rozwala się kolej, rozkłada
się służbę zdrowia, uderza się w polskie rolnictwo i rodzime
produkty; bezrobocie
jest coraz większe,

emigracja zarobkowa stała się już prawdziwą plagą wielu rodzin,
żyjących
zresztą coraz częściej w skrajnej biedzie;
zadłużenie
państwa sięga monstrualnych rozmiarów

– i tak dalej, i tak dalej… Długo
by można jeszcze wyliczać.
A
do tego wszystkiego – cynicznie
kłamie się w mediach,

także tych państwowych, finansowanych z podatków obywateli. Afera
goni aferę,

ale żadnej nie da się wyjaśnić, a winnych ukarać. Kiedy
zaś podejmuje się próby ich wyjaśniania, masowy
samobójca

eliminuje kolejnych świadków oskarżenia.
Katastrofa
Smoleńska
jest sztandarowym przykładem upadku i upodlenia państwa i jego
dobrowolnego uzależnienia od Rosji.

I co my, Polacy, na to wszystko?
Nic.
Co
jedne wybory, to głosujemy na tych samych ludzi. I potulnie
milczymy, kiedy oni potem robią z państwem, co chcą. Czasami,
jednostkowo, podnoszą się głosy protestu. Ale bardzo
wielu ludzi naprawdę nie widzi żadnego problemu,
nie
dostrzega, co się tak naprawdę dzieje.
I
to właśnie dlatego wszyscy ci, którzy jednak dostrzegają problem,
muszą
się zjednoczyć w modlitwie!
W
potężnej, serdecznej, ofiarnej, a co najważniejsze:
systematycznej, codziennej modlitwie –
o
ratunek dla świata, o ratunek dla naszej Ojczyzny!

Chociażby
poprzez
jeden
dziesiątek Różańca – ale codziennie!
A
może poprzez Litanię
Narodu Polskiego…

A może poprzez tak dobrze znaną modlitwę
Księdza Piotra Skargi…

A może w jakiś inny sposób… Kochani,
musimy się naprawdę bardzo gorąco modlić – o ratunek dla
świata, o ratunek dla naszej Ojczyzny!
Bo
jeżeli nam Bóg nie pomoże, to my na pewno sami sobie nie pomożemy.
Może już czas zdać sobie z tego sprawę… 

9 komentarzy

  • "Katastrofa Smoleńska jest sztandarowym przykładem upadku i upodlenia państwa i jego dobrowolnego uzależnienia od Rosji". Księże Jacku, proszę mi wybaczyć ostrość wypowiedzi, ale głupota tego sformułowania przeraża, szczególnie w dniu, gdy możemy mówić o wzmocnieniu z naszym udziałem tamy przeciwko rosyjskiemu nazizmowi i globalnym ciągotkom nowego wcielenia Hitlera. Wyrósł z Księdza groźny bo inteligentny kato-talib…A może pije Ksiądz do miejsca pracy swego Brata? Podobno obowiązuje dalej dyrektywa – Nie mów fałszywego świadectwa etc…
    Czekam na [nieuniknione zapewne] insynuacje i pouczenia… I – jak zwykle – bez odbijania piłeczki, bo moim zwyczajem nie jest wchodzenie dwukrotnie pod ten sam nienawistny ludziom dach.

  • Głupotę to Ty masz w sercu i głowie….nazwisko?

    Dziś drwisz z nauki KK…ale dobrze że tu zaglądasz kiedyś to Ci się przyda ..jak zostaną Ci minuty życia i zobaczysz swoją grzeszność.

    • Nawiązując do dzisiejszego rozważania…proponuję niektórym zakapiorom zapoznać się ze świadectwem Ani..potem M Magdaleny

      Sam też wiele błądziłem ,uparcie szukając szczęścia w tym co ulotne i grzeszne Wiara jest darem Nawróciłem się 8 lat temu i Chwała Panu że pokazał mi realny świat duchowy

  • "gdy możemy mówić o wzmocnieniu z naszym udziałem tamy przeciwko rosyjskiemu nazizmowi i globalnym ciągotkom nowego wcielenia Hitlera." – że niby o sprawę p. Tuska chodzi? Jeśli tak to : :D:D:D. Ten pan miał szansę pokazać czy potrafi nosić coś więcej niż krótkie piłkarskie spodenki 10.04.2010. Pokazał, że niestety strój z boiska to jego garnitur :). Sprtowców potrzeba w UE zatem życzę pwodzenia w posłuszenstwie wobec trenerów :). Rosyjska "Ochrana" Miała taki modelowy sposób działania, przejety i udoskonalony przez bolszewię: wbijała w środowiska niepodległosciowe podbitych krajów agentów, którzy "byli" najbardziej zaciekle atakującymi carat :D. Każdy się na to nabierał – to działa i dzisiaj :)! Hitelrowcy przejmując od Rosjan sposoby funkcjonowania obozów koncentracyjnych (tak, tak Walentyno) bardzo przejęli i sprofilowali na swoje potrzeby coś, co nazywa się "propagandą" na skalę masową (bo propaganda, jako taka, jako zjawisko, istaniała odkąd tylko jeden jskiniowiec rzucił kamieniem w drugiego twierdząc, że to dla jego dobra :D) – piszę to w przeddzień kolejnej rocznicy agresji niemieckiej na Polskę, a po kolejnych 17 dniach agresji rosyjskiej, będącej faktycznym, kolejnym IV rozbiorem naszego kraju. Pamiętajmy o tym jutro w naszych modlitwach. I nie dajmy się zwieść, jak zostali zwiedzeni nasi antenaci: "Silni, zwarci, gotowi!" – to też była propaganda!!!

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.