Ile Kościół będzie mi zawdzięczał?…

I
Szczęść Boże! Bardzo serdecznie dziękuję Księdzu Markowi za wczorajsze słówko… Przyznaję, że szkoda mi trochę, iż nie odnieśliście do niego, moi Drodzy, żadnym komentarzem. Mnie osobiście to rozważanie poruszyło szczególnie tymi kilkoma odniesieniami do konkretnej sytuacji i postaw ludzi, poszukujących głębi ducha i wyciszenia… 
   Szkoda, że nikt nie podzielił się swoim przeżywaniem wiary i swoim poszukiwaniem duchowej więzi z Bogiem… Albo choćby jakimiś przemyśleniami – obserwacjami – w tej materii… Domyślam się, że byłyby to równie ciekawe świadectwa. 
    Chciałoby się w tym momencie zacytować słowa znanej piosenki: „Dzielmy się wiarą jak chlebem”… Zapraszam do tego tu, na tym naszym forum…
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Grzegorza Wielkiego,
Papieża
i Doktora Kościoła,
do
czytań: 1 Kor 3,1–9; Łk 4,38–44
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Nie
mogłem, bracia, przemawiać do was jako do ludzi duchowych, lecz
jako do cielesnych, jak do niemowląt w Chrystusie.
Mleko
wam dawałem, a nie pokarm stały, boście byli niemocni; zresztą i
nadal nie jesteście mocni. Ciągle przecież jeszcze jesteście
cieleśni. Jeżeli bowiem jest między wami zawiść i niezgoda, to
czyż nie jesteście cieleśni i nie postępujecie tylko po ludzku?
Skoro
jeden mówi: „Ja jestem Pawła”, a drugi: „Ja jestem Apollosa”,
to czyż nie postępujecie tylko po ludzku? Kimże jest Apollos? Albo
kim jest Paweł? Sługami, przez których uwierzyliście według
tego, co każdemu dał Pan. Ja siałem, Apollos podlewał, lecz Bóg
dał wzrost. Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który
podlewa, tylko Ten, który daje wzrost – Bóg.
Ten,
który sieje, i ten, który podlewa, stanowią jedno; każdy według
własnego trudu otrzyma należną mu zapłatę. My bowiem jesteśmy
pomocnikami Boga, wy zaś jesteście uprawną rolą Bożą i Bożą
budowlą.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Po
opuszczeniu synagogi w Kafarnaum Jezus przyszedł do domu Szymona. A
wysoka gorączka trawiła teściową Szymona. I prosił Go za nią.
On,
stanąwszy nad nią, rozkazał gorączce, i opuściła ją. Zaraz też
wstała i usługiwała im. 
O
zachodzie słońca wszyscy, którzy mieli cierpiących na rozmaite
choroby, przynosili ich do Niego. On zaś na każdego z nich kładł
ręce i uzdrawiał ich.
Także
złe duchy wychodziły z wielu, wołając: „Ty jesteś Syn Boży”.
Lecz On je gromił i nie pozwalał im mówić, ponieważ wiedziały,
że On jest Mesjaszem.
Z
nastaniem dnia wyszedł i udał się na miejsce pustynne. A tłumy
szukały Go i przyszły aż do Niego; chciały Go zatrzymać, żeby
nie odchodził od nich.
Lecz
On rzekł do nich: „Także innym miastom muszę głosić Dobrą
Nowinę o królestwie Bożym, bo na to zostałem posłany”.
I
głosił słowo w synagogach Judei.
Na
temat dzisiejszego Patrona, Świętego Grzegorza Wielkiego,
Papieża,
tak mówił na Audiencji generalnej, w dniu 28
maja 2008
roku, Ojciec Święty Benedykt XVI: „Dziś
chciałbym przedstawić postać jednego z największych Ojców w
dziejach Kościoła, jednego z czterech Doktorów
Zachodu, Świętego
Papieża
Grzegorza, który był Biskupem
Rzymu od 590 do 604 roku

i któremu tradycja nadała tytuł Magnus

Wielki.

Grzegorz rzeczywiście był wielkim Papieżem
i wielkim Doktorem
Kościoła!
Urodził
się w Rzymie około roku 540

w zamożnej rodzinie patrycjuszów z rodu Anicjuszy. […]
Szczytne uczucia chrześcijańskie wpajali mu […]
swoim
przykładem
rodzice – Gordian i Sylwia, oboje czczeni jako
Święci,
oraz
dwie ciotki ze strony ojca, Emiliana i Tarsylia, mieszkające we
własnym domu jako dziewice konsekrowane i żyjące modlitwą i
ascezą.
Grzegorz
rozpoczął wcześnie karierę administracyjną, której poświęcił
się także jego ojciec i
w 572 r
oku
osiągnął jej szczyt, zostając prefektem miasta.

Urząd ten, skomplikowany z powodu ponurych czasów, pozwolił mu
zająć się w szerokim wymiarze wszelkiego rodzaju problemami
administracyjnymi i
zdobyć doświadczenie do zadań czekających go w przyszłości.

W szczególności pozostało mu głębokie
poczucie porządku i dyscypliny:

zostawszy Papieżem,
podpowie biskupom, by postawili sobie za wzór w zarządzaniu
sprawami Kościoła skrupulatność
i poszanowanie praw, właściwe funkcjonariuszom cywilnym.
Życie
to musiało go jednak nie zadowalać, skoro niedługo potem
postanowił zrezygnować
ze wszystkich urzędów świeckich,

by zamknąć się w domu i
podjąć życie mnicha,

przekształcając rodzinny dom w klasztor. […]

Klauzura
Grzegorza nie trwała jednak długo. Cenne doświadczenie zdobyte w
administracji cywilnej w okresie brzemiennym w poważne problemy;
stosunki, jakie nawiązał, pełniąc ten urząd, z Bizantyńczykami;
powszechny
szacunek, jaki sobie zaskarbił,
skłoniły
Papieża
Pelagiusza do mianowania go diakonem i wysłania do Konstantynopola w
charakterze swego […]

jak
dziś byśmy powiedzieli – nuncjusza
apostolskiego,
by
przyczynić się do przezwyciężenia ostatnich resztek sporu z
monofizytyzmem, a przede wszystkim, aby pozyskać
poparcie cesarza dla wysiłków powstrzymania naporu Longobardów.
Pobyt
w Konstantynopolu, gdzie wraz z grupą mnichów podjął na nowo
życie monastyczne, był dla Grzegorza niezwykle ważny, umożliwił
mu bowiem bezpośrednie
poznanie świata bizantyńskiego,

jak również zbliżenie
się do problemu Longobardów,

który na trudną próbę wystawił później jego biegłość i
energię w latach pontyfikatu. Po kilku latach Papież
wezwał go do Rzymu i mianował go swoim sekretarzem.
Były
to trudne lata: nieustanne deszcze, rzeki występujące z brzegów i
głód nękały wiele obszarów Italii i sam Rzym. W końcu wybuchła
też zaraza,
która pociągnęła liczne ofiary, wśród których był także
Papież
Pelagiusz II.

Duchowieństwo, lud i senat jednogłośnie
wybrały

na jego następcę na Stolicy Piotrowej właśnie Grzegorza. Starał
się temu opierać, próbując
nawet ucieczki,
ale
nic to nie dało i w końcu musiał ulec. Był
rok 590.
Widząc
w tym, co się stało, wolę Boga, nowy
Papież
przystąpił natychmiast z zapałem do pracy.
Od
samego początku wykazał się wyjątkowo przenikliwym osądem
rzeczywistości, z którą musiał się zmierzyć; niezwykłą
zdolnością pracy w podejmowaniu spraw zarówno kościelnych, jak i
cywilnych;

stałym zachowywaniem równowagi
w podejmowaniu decyzji, nawet śmiałych,

jakich wymagał od niego sprawowany urząd.
Zachowała
się bogata dokumentacja związana z jego rządami dzięki rejestrowi
jego listów


ponad
ośmiuset

w których znalazło odbicie codzienne
borykanie się ze złożonymi pytaniami, jakie trafiały na jego
biurko.

Były to problemy nadsyłane przez biskupów, opatów, duchownych a
nawet przez władze świeckie różnego szczebla i rangi.

Wśród problemów, które dręczyły wówczas Włochy i Rzym, jeden
był szczególnej wagi dla życia zarówno obywatelskiego, jak i
kościelnego: sprawa
Longobardów.
Poświęcił
jej Papież
całą swą energię, mając na względzie jej prawdziwie pokojowe
rozwiązanie. W odróżnieniu od cesarza Bizancjum, który wychodził
z założenia, że Longobardowie
to jedynie nieokrzesane jednostki i łupieżcy,

których należy pokonać lub wytępić, Święty
Grzegorz patrzył na tych ludzi oczyma dobrego pasterza,

troszcząc się o głoszenie im słowa zbawienia, nawiązując z nimi
braterskie stosunki. […]
Papież
zaangażował się w
osiągnięcie rzeczywistego pokoju w Rzymie i w Italii

był prawdziwym mediatorem – podejmując szybkie rokowania z królem
Longobardów Agilulfem. Rokowania doprowadziły do zawieszenia broni,
[…]
po czym można było zawrzeć
w 603
roku
trwalszy rozejm.
Ten
pozytywny rezultat osiągnięty został dzięki równoległym
kontaktom, jakie
Papież
utrzymywał z królową Teodolindą,

która była księżniczką bawarską i w odróżnieniu od wodzów
innych plemion germańskich –
katoliczką,
głęboką katoliczką.
Zachował
się szereg listów Papieża
Grzegorza do tej królowej z wyrazami szacunku i przyjaźni do niej.
[…]
Postawa
tej królowej stanowi piękne świadectwo znaczenia kobiet w historii
Kościoła.
W
gruncie rzeczy Grzegorz stale stawiał przed sobą trzy cele:
powstrzymać
ekspansję Longobardów w Italii; ochronić królową Teodolindę od
wpływu schizmatyków
i
umocnić jej katolicką wiarę oraz pośredniczyć
między Longobardami a Bizantyńczykami
w
perspektywie porozumienia, które zapewniłoby pokój na półwyspie,
a zarazem pozwoliłoby prowadzić działalność ewangelizacyjną
wśród samych Longobardów.
Dwojaka
była więc zawsze jego stała orientacja w tej złożonej historii:
dążyć
do porozumień na płaszczyźnie dyplomatyczno – politycznej
i
szerzyć orędzie prawdziwej wiary wśród ludności.

Obok
działalności czysto duchowej i duszpasterskiej, Papież
Grzegorz brał
czynny udział w wielorakiej działalności społecznej.

Za dochody z majątków, jakie Stolica Rzymska posiadała w Italii,
zwłaszcza na Sycylii, kupił
i rozdał zboże, pomagał potrzebującym, wspierał kapłanów,
mnichów i mniszki, którzy żyli w niedostatku, płacił okup za
obywateli,
którzy
dostali się do niewoli u Longobardów, kupował
zawieszenie broni i rozejmy.

Ponadto,
tak w Rzymie, jak i w innych częściach Włoch, podjął dzieło
starannego uporządkowania administracji,

wydając dokładne polecenia, aby dobra Kościoła, służące jego
utrzymaniu i działalności ewangelizacyjnej na świecie, zarządzane
były z całkowitą prawością i zgodnie z zasadami sprawiedliwości
i miłosierdzia.

Wymagał, by rolnicy
chronieni byli przed nadużyciami
dzierżawców
gruntów należących do Kościoła, a w razie oszustwa by
otrzymywali natychmiastowe odszkodowanie, aby
oblicza Oblubienicy Chrystusa nie zatruł nieuczciwy zysk.

intensywną działalność Grzegorz prowadził mimo
słabego zdrowia,

które zmuszało go do częstego leżenia w łóżku przez długie
dni. Posty
praktykowane w latach życia monastycznego spowodowały poważne
zaburzenia układu trawienia.
Ponadto,
miał bardzo
słaby głos,

tak iż często zmuszony był do powierzania diakonowi lektury swoich
kazań, aby obecni w rzymskich bazylikach wierni mogli go słyszeć
(dzięki
Bogu,
mamy dziś w rzymskich bazylikach mikrofony!).

Robił
jednak wszystko, aby odprawiać w dni świąteczne […]
uroczystą
Mszę
Świętą
i wówczas osobiście spotykał się z ludem Bożym,

który był do niego bardzo przywiązany, widział w nim bowiem
wiarygodny
punkt odniesienia,
z
którego czerpać można było pewność: nieprzypadkowo szybko
przylgnął do niego przydomek „consul
Dei”.

Mimo
niezwykle trudnych warunków, w jakich przyszło mu działać, zdołał

dzięki
świętości życia i bogatemu człowieczeństwu

zdobyć zaufanie wiernych,
osiągając
naprawdę ogromne rezultaty na swoje czasy i na przyszłość. Był
człowiekiem
zatopionym w Bogu: pragnienie Boga było stale żywe w jego duszy i
właśnie dlatego był zawsze bliski bliźniemu,

potrzebom ludzi swoich czasów. W czasach nieszczęść –
wręcz beznadziejnych –
potrafił
wnosić pokój i dawać nadzieję.
Ten
mąż Boży pokazuje nam, gdzie
znajdują się prawdziwe źródła pokoju, skąd płynie prawdziwa
nadzieja,

i w ten sposób staje się przewodnikiem także dla nas, dzisiaj.”
Tyle
z katechezy Papieża Benedykta XVI. Warto
jeszcze dodać, że Papieżowi Grzegorzowi zawdzięczamy reformę
liturgii i śpiewu liturgicznego,

zwanego od jego imienia śpiewem
gregoriańskim,
a
także – zwyczaj odprawiania trzydziestu
Mszy Świętych za zmarłych, zwanych Mszami gregoriańskimi.
O
tych aspektach działalności naszego Patrona Ojciec Święty
Benedykt XVI mówił w trakcie kolejnej katechezy, poświęconej jego
Osobie…
A
my, przyjmując dar Bożego Słowa, przeznaczonego na dzisiejszy
dzień w liturgii Kościoła, słyszymy Apostoła Pawła, mówiącego
z wielkim spokojem, ale też bardzo rzeczowo o trudnościach,
związanych z kształtowaniem się w sercach jego uczniów prawdziwie
chrześcijańskiej postawy. Apostoł stwierdza: Nie mogłem,
bracia, przemawiać do was jako do ludzi duchowych, lecz jako do
cielesnych, jak do niemowląt w Chrystusie. Mleko wam dawałem, a nie
pokarm stały, boście byli niemocni; zresztą i nadal nie jesteście
mocni. Ciągle przecież jeszcze jesteście cieleśni. Jeżeli bowiem
jest między wami zawiść i niezgoda, to czyż nie jesteście
cieleśni i nie postępujecie tylko po ludzku?
Z
kolei Jezus w Ewangelii jawi się nam jako Ten, który z leczy
ludzkie choroby, wyrzuca złe duchy, a także naucza o Królestwie
Bożym.
Przy czym – zauważmy i to! – nie ogranicza pola
swego działania do jednego miejsca. Kiedy mieszkańcy Kafarnaum chcą
Go zatrzymać, On im mówi: Także innym miastom muszę głosić
Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, bo na to zostałem posłany
.
Jak
zatem widzimy, rozwój Królestwa Bożego w sercach ludzkich dokonuje
się w sposób spokojny, powiedzielibyśmy: zaplanowany,
metodyczny…
Jezus, po dokonaniu wielu uzdrowień, idzie na
miejsce pustynne, aby – o ile tak można to ująć – zregenerować
duchowe siły na modlitwie.
A potem rusza dalej, bo do innych
miast musi dotrzeć z Dobrą Nowiną.
Możemy
zatem powiedzieć, że uczy nas w ten sposób pewnego porządku, w
jakim winno się dokonywać dzieło apostolskie. Paweł z kolei
uczy nas dziś cierpliwości, wytrwałości i konsekwencji w
działaniu.
Święty Grzegorz Wielki w swojej posłudze piotrowej
połączył wszystkie te wymiary: wprowadzając do niej styl
działania i metody, wyniesione z pracy w administracji państwowej,
ożywiał je duchem wiary i modlitwy, działając przy tym bardzo
cierpliwie i konsekwentnie.
Dlatego Kościół nazwał go Wielkim
i do dziś dnia bardzo wiele mu zawdzięcza.
A
jaki ślad ja pozostawię w Kościele? Ile mi Kościół będzie
zawdzięczał?… 

6 komentarzy

  • Obawiam się jednak, że definicje "zawdzięczania" wyartykułowane przez "pasterza" i przez eksploatowaną "owieczkę" [strzyżenie, dojenie, inne używanie, ciągłe straszenie wrażymi wilkami a w końcu rzeźnia] nieco się jakby będą różniły… No ale ja zawsze "bluźnię", a pasterze zawsze przez to "cierpią". Prawda, Pasterzu?

  • Na pytanie postawione w tytule;
    Wiem ile ja zawdzięczam Kościołowi; Bogu dziękuję za Sakramenty Święte; za Kapłaństwo, za Chrzest Święty, Bierzmowanie, Małżeństwo, codzienne Eucharystie, możliwość spotkania się z Bogiem w Sakramencie Pokuty i Pojednania, Namaszczenie chorych, za wspólnotę ludzi…
    a czy Kościół będzie mi coś zawdzięczał ?…pozostawiam to Panu Bogu.

    • Witam Annę po urlopie. I dziękuję wszystkim za wypowiedzi. Pytanie postawione w tytule ja osobiście rozumiałem w znaczeniu: ile jestem w stanie – ile chcę – dać z siebie dla dobra Wspólnoty Kościoła? Pozdrawiam! Ks. Jacek

    • Paweł, bardzo dobrze że opamiętanie przyszło, dziwne że o 2 w nocy… ja zaś znam osobę która ok 30lat nie była u spowiedzi. Wiara jest łaską, której zaczątek otrzymujemy na Chrzcie Świętym a potem pielęgnują ją w nas najbliżsi a gdy osiągniemy dojrzałość umysłową, duchową musimy sami współpracować z łaską Bożą, by ten dar wiary otrzymany, rozwijać, pielęgnować…
      Księże Jacku, " chcieć to móc " mówi powiedzenie, a my odwrotnie, możemy tyle ile chcemy dać Kościołowi. Ważne byśmy swoich talentów nie zasypywali w ziemi. Również pozdrawiam serdecznie. Niech Bóg błogosławi nam wszystkim.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.