Upominać – czy nie upominać?…

U
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Pozdrawiam z samego rana, bo zaraz wyruszam do Miastkowa. 
   Dzielę się z Wami, Kochani, radością z wczorajszych odwiedzin Tłuszcza. Najpierw krótkie spotkanie i rzeczowa rozmowa z nowym Proboszczem Parafii, Księdzem Dariuszem Skwarskim, potem Msza Święta ślubna Ewy i Łukasza, i krótki mój pobyt na sali weselnej, potem odwiedziny Pani Dyrektor – Solenizantki, a potem jeszcze krótkie spotkanie u Sióstr od Aniołów. A do tego jeszcze – rozmowy z ludźmi przed kościołem czy na cmentarzu, gdzie na chwilę wszedłem, aby pomodlić się przy grobie niedawno zmarłego Księdza Ireneusza Korporowicza. 
    Wszystkie te spotkania pełne były życzliwości ludzi i zapewnień o pamięci i modlitwie. Bogu niech będą dzięki! Ja także codziennie staram się modlić za Parafię, w której do niedawna pracowałem – jak i za wszystkie dotychczasowe Parafie. Dziękuję Bogu za tyle ludzkiej życzliwości!
    A dzisiaj ogarniam modlitwą kolejną Solenizantkę i kolejną Dyrektor Szkoły, tym razem – Dyrektor Liceum im. Lelewela w Żelechowie, Panią Reginę Gromoł, której także jestem wdzięczny za piękną współpracę w czasie mojego pobytu właśnie w tamtej Parafii i której życzę, aby zawsze trzymała się mocno Chrystusa i niosła ludziom jak najwięcej dobra – jak dotychczas!
    Na głębokie i radosne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                          Gaudium et spes!  Ks. Jacek

23
Niedziela zwykła, A,
do
czytań:
Ez
33,7–9; Rz 13,8–10; Mt 18,15–20
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:
To
mówi Pan: Ciebie, o synu człowieczy, wyznaczyłem na stróża domu
Izraela, abyś słysząc z mych ust napomnienia, przestrzegał ich w
moim imieniu. Jeśli do występnego powiem: „Występny musi
umrzeć”, a ty nic nie mówisz, by występnego sprowadzić z jego
drogi, to on umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością
za jego śmierć obarczę ciebie. Jeśli jednak ostrzegłeś
występnego, by odstąpił od swojej drogi i zawrócił, on jednak
nie odstępuje od swojej drogi, to on umrze z własnej winy, ty zaś
ocaliłeś swoją duszę.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia:
Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto
bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo. Albowiem przykazania:
„Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj” i
wszystkie inne streszczają się w tym nakazie: „Miłuj bliźniego
swego jak siebie samego”. Miłość nie wyrządza zła bliźniemu.
Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Gdy twój brat zgrzeszy przeciw
tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha,
pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą
jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech
świadków opierała się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha,
donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech
ci będzie jak poganin i celnik.
Zaprawdę
powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w
niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
Dalej
zaprawdę powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś
prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w
niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem
pośród nich”.
Niezwykle
ważną sprawę podejmuje dzisiaj Jezus w swoim pouczeniu, do nas
wszystkich skierowanym – sprawę niezwykle ważną,
ale także niezwykle trudną. Rzecz bowiem dotyczy
upomnienia braterskiego. A chyba nikt nie ma
wątpliwości, że upomnienie, do kogo nie byłoby ono skierowane,
nie należy do rzeczy zbyt przyjemnych, bo chyba nikt nie lubi być
upominany, i – na dobrą sprawę – niewielu jest też takich,
którzy lubią upominać
.
Naturalnie,
są i tacy, którym ciągłe zwracanie komuś uwagi sprawia niejaką
przyjemność, ale chyba jednak należą oni do mniejszości.
Zasadniczo bowiem panuje przekonanie, że lepiej się nie
wychylać
, lepiej się nie rzucać w oczy, nikomu nie
narażać, robić swoje. Od upominania jest przełożony, albo
ewentualnie ksiądz,
a ja chcę spokojnie robić to, co robię i
niepotrzebnie sobie życia nie komplikować.
Jednak
sytuacja może się naprawdę skomplikować, kiedy w ten sposób
pomyślą wszyscy
, bo raptem może się okazać, że wokół
nas dzieje się wiele złego, a nikt nie potrafi w żaden sposób na
to zareagować. Dlatego – pomimo nawet tego, że jest to trudne i
niewygodne – Jezus każe upominać, każe sobie nawzajem
zwracać uwagę.
Braterskie
upomnienie jawi się jako jeden z ważnych elementów
chrześcijańskiej formacji duchowej.
Okazuje się bowiem, że
człowiek może kształtować swoją postawę nie tylko poprzez życie
sakramentalne i poprzez osobisty kontakt ze Słowem Bożym, ale także
poprzez kontakt z drugim człowiekiem, z ust którego popłyną
słowa rzetelnego upomnienia.
Zasady
takiego postępowania Jezus wyłożył dość jasno w Ewangelii: Gdy
twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy.
Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha,
weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch
albo trzech świadków opierała się cała sprawa. Jeśli i tych nie
usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie
usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik.
To
wielka sztuka – upomnieć „w cztery oczy”.
Zapewne sami zauważamy, że łatwiej jest nam zacząć mówić o
kimś
niż do kogoś. Jakoś łatwiej przychodzi
zacząć krytykować za plecami, niż spojrzeć prosto w oczy
i powiedzieć, co mi leży na sercu. Często, niestety, bywa i tak,
że w oczy wszystko przedstawiamy bardzo pozytywnie, a „poza
oczami” dopiero wyciągamy jakieś wady i błędy. To jest
prawdziwą chorobą naszego chrześcijaństwa.
A tymczasem Jezus
bardzo wyraźnie wskazuje sposób postępowania.
Najpierw
– upomnienie „w cztery oczy”. Od tego powinno się wszystko
zacząć. Nie może być tak, że najpierw dowie się cała
okolica, a dopiero na końcu sam zainteresowany,
czasami szczerze zdziwiony, o co się go „czepiają”. Jeżeli już
coś mamy do drugiego człowieka, to zdobądźmy się na tyle odwagi,
aby mu to powiedzieć prosto w oczy. A jeżeli nie mamy
na tyle odwagi, to nie mówmy wcale! I jeżeli cała sprawa
nie wydaje nam się na tyle ważna, aby zaczynać o niej rozmawiać z
danym człowiekiem, to niech nie będzie ona także tematem rozmów
poza jego plecami.
Bo
celem każdego upomnienia – oczywiście, tego pojmowanego na sposób
Jezusowy – jest dobro człowieka. Po to upomina się
drugiego, aby mu pomóc wrócić na właściwą drogę, aby mu
pomóc
zerwać z grzechem, z nałogiem, aby mu wskazać drogi
proste, wiodące do zbawienia. Z pewnością roznoszenie czyichś wad
i błędów i rozpowiadanie o nich „poza oczami” niewiele ma
wspólnego z ową miłością
i nie bardzo wyraża o niego
szczerą troskę. Warto nawet zastanowić się w momencie, kiedy
zaczynam mówić o kimś, co mi przyświeca? Jaka intencja? Jaki
zamiar?
Naturalnie,
nie każde mówienie o kimś oznacza grzech
. Czasami jest
ono konieczne – na przykład wtedy, gdy osoby odpowiedzialne za
czyjeś wychowanie rozmawiają między sobą o tym, jak zaradzić
błędom wychowanka, czy ewentualnie rozmawiają o kimś po to, aby
znaleźć sposób rozwiązania trudnej sytuacji
– zastanawiają
się, jak dotrzeć do tego człowieka, w jaki sposób zwrócić mu
uwagę, jak go naprowadzić na dobrą drogę. Wtedy, naturalnie, mówi
się o kimś poza jego plecami, ale nie z zawiścią, tylko z troską
i po to, aby w jakiś sposób mu pomóc. I takie mówienie – z
miłością i troską
grzechem nie jest.
Grzechem
staje się mówienie o drugim wtedy, gdy nie czynimy tego z miłości,
a po to, aby tylko rozpowiadać czyjeś wady, aby je roznosić,
aby je nagłaśniać i wszystkich wokół źle nastawić do danej
osoby.
Wtedy jest to ewidentnym grzechem i takie mówienie, które
my często nazywamy obmawianiem, należy jak najszybciej zastąpić
upomnieniem „w cztery oczy” i modlitwą za danego człowieka.
Ale
niektórzy twierdzą, że nie ma tu grzechu, bo przecież mówią
oni tylko prawdę o drugim. Nie szkodzi!
Jeżeli nie ma takiej
potrzeby, nie powinniśmy nawet tej złej prawdy o drugim
rozpowiadać, bo przecież każdy ma szansę nawrócenia, poprawy, a
kiedy wszyscy już wokół wiedzą o jego błędach, takie
nawrócenie okazuje się bardzo utrudnione.
Jest bowiem generalną
zasadą, iż każdy ma prawo do dobrego imienia i wcale nie ma
potrzeby z każdego jego potknięcia robić sensacji. Upomnienie „w
cztery oczy”, z miłością i troską, jest zawsze o wiele bardziej
skuteczne.
Naturalnie,
osoba upominana może się na to wewnętrznie zamknąć, nie przyjąć
upomnienia. Trudno! Wtedy odpowiedzialność spoczywa na niej
samej. Jeżeli nie przyjmie upomnienia „w cztery oczy”, jeżeli
nie przyjmie upomnienia kilku osób, wspólnie zwracających
jej uwagę na coś, jeżeli nie przyjmie wreszcie skierowanego do
siebie upomnienia ze strony Kościoła, na przykład
przy okazji wizyty kolędowej czy w trakcie przyjmowania Sakramentu
Pokuty, wtedy – jak mówi Jezus – można ją uważać za poganina
i celnika.
A
t
również, bynajmniej, nie oznacza
odrzucenia.
Wręcz przeciwnie – takie określenie oznacza, że
za taką osobę trzeba się podwójnie modlić, bo jest
to osoba oporna, jest to osoba uparta i jej zbawienie „wisi na
włosku”,
nie docierają do niej bowiem żadne argumenty ani
upomnienia, jest ona do końca przekonana o swojej racji. A trwa w
grzechu!
Dlatego taką osobę trzeba otoczyć jeszcze większą
miłością. I także – bardziej się za nią modlić, niż
rozpowiadać jej wady i grzechy „poza oczami”
, bo to z
pewnością niczego nie rozwiąże.
Jednakże
ktoś mógłby wskazać na jeszcze jeden problem, który bardzo
często wiąże się z procesem upominania. Oto bowiem nieraz takie
upomnienie jest kojarzone z wtrącaniem się kogoś w czyjąś
prywatność
. Bardzo często osoba, która zwraca uwagę,
słyszy: To nie twoja sprawa!”, „Co
cię to obchodzi?!”, „
Pilnuj swoich spraw!”.
Często nauczyciel, który zwraca uwagę rodzicom, że ich
dziecko zachowuje się niewłaściwie, słyszy, że jego dzieci
też nie są lepsze
, a ksiądz, który wskazuje na błędy
swoich podopiecznych, swoich parafian, także słyszy, że powinien
najpierw wziąć się za siebie, a nie innych upominać.
Co
na to Słowo Boże? Myślę, że w tej kwestii żadnych wątpliwości
nie pozostawia pierwsze czytanie, z Księgi Proroka Ezechiela: To
mówi Pan: „Ciebie, o synu człowieczy, wyznaczyłem na stróża
domu Izraela, abyś słysząc z mych ust napomnienia, przestrzegał
ich w Moim imieniu”.
To ostatnie stwierdzenie jest
tutaj kluczem do zrozumienia całości sprawy: oto bowiem wolą
Bożą jest wzajemna odpowiedzialność ludzi za siebie
.
Każdy, choćby w najmniejszym stopniu, jest za kogoś
odpowiedzialny. Chociażby za jedną osobę!
Nie
ma chyba nikogo takiego na świecie, kto nie byłby odpowiedzialny
chociażby za jedną osobę! I tak, rodzice odpowiadają za swoje
dzieci, kapłan – za tych, wśród których duszpasterzuje;
nauczyciel – za swoich uczniów; lekarz – za pacjentów, sąsiad
– za swego sąsiada, kolega za kolegę. A jako wierzący w
Chrystusa, mamy być – zgodnie z Jego nauką – odpowiedzialni za
siebie nawzajem, za swoje zbawienie.
Jest to jednym ze
zobowiązań, jakie wynikają dla nas z Chrztu Świętego!
I
to właśnie w imię tej odpowiedzialności mamy się nawzajem
upominać, ponieważ – jak słyszeliśmy u Ezechiela – jest to
zawsze upomnieniem w imieniu Boga. Skoro więc w tego
Boga szczerze wierzymy – nie powinniśmy się niczego obawiać. A
jeżeli już, to chyba należałoby bardziej obawiać się Boga,
niż względów ludzkich.
Oto
bowiem Bóg, przez Proroka Ezechiela, wyjaśnia zasady tej
odpowiedzialności: Jeśli do występnego powiem:
„Występny musi umrzeć”, a ty nic nie mówisz, by występnego
sprowadzić z jego drogi, to on umrze z powodu swej przewiny, ale
odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie. Jeśli jednak
ostrzegłeś występnego, by odstąpił od swojej drogi i zawrócił,
on jednak nie odstępuje od swojej drogi, to on umrze z własnej
winy, ty zaś ocaliłeś swoją duszę.
To
właśnie w imię tych słów, Kochani, ksiądz będzie mówił
wprost
o wadach i błędach swoich parafian, nazywając je po
imieniu i bez względu na pretensje, kierowane pod jego adresem, i
bez względu na to, czy parafianom się to będzie podobało, czy
nie. To właśnie w imię tych słów żona upomni bardzo ostro
swego męża
, który nadużywa alkoholu i zachowuje się
nieodpowiedzialnie w stosunku do rodziny.
To
właśnie w imię tych słów matka zwróci uwagę swemu dziecku,
które w niewiadomym towarzystwie zbyt długo przebywa poza domem,
czy w jakiś inny sposób wykazuje lekkomyślność swego zachowania.
To właśnie w imię tych słów nauczyciel zareaguje bardzo
konkretnie
, kiedy tylko zauważy złe postępowanie
wychowanka i nie będzie się sugerował tak zwanym „bezstresowym”
wychowaniem,
a jasno i zdecydowanie zabierze głos i upomni,
także rodziców, jeżeli dobro sprawy będzie tego wymagało.
W
każdym z tych wymienionych przypadków – i nie tylko w tych –
odpowiedzialność przed Bogiem za drugiego człowieka jest
tak wielka, że nie można jej pominąć, ponieważ za błędy
podopiecznych – nawet, jeśli oni sami poniosą ich konsekwencje –
w dużej mierze odpowiada osoba, która nie upomniała, nie
zwróciła uwagi, a powinna.
I
dlatego też każdy, kto ma kogoś pod opieką, musi sobie rzetelnie
odpowiedzieć na pytanie: Kogo bardziej słuchać? Czyją uwagą
bardziej się przejmować?
Czy człowieka, który upomniany,
będzie mówił o wtrącaniu się i w ten sposób będzie się bronił
przed słusznym upomnieniem, czy Boga, który dzisiaj
bardzo jasno mówi o odpowiedzialności tego, kto powinien upomnieć,
a nie upomniał? Kogo bardziej słuchać?
I
czy mamy tę świadomość, że upomnienie nie oznacza zła, ale
właśnie prawdziwą miłość?
Święty Paweł do Rzymian mówi
dziś w drugim czytaniu: Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza
wzajemną miłością,
oraz:
Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Szczere
upomnienie, prosto z serca, oznacza miłość. Bo miłość to
nie tylko miłe słowa i serdeczne uśmiechy. To czasami bardzo
ostre słowa upomnienia i spojrzenie pełne grozy
po to, aby
obudzić w kimś sumienie, by zaczął on tego sumienia słuchać. Na
tym polega również chrześcijańska miłość: w pełni oddana,
ale również – wymagająca.
Niech
nas Bóg obdarzy odwagą, byśmy taką właśnie miłość potrafili
sobie nawzajem okazywać!

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.