Kto dostanie denara?

K

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, pozdrawiam z samego rana – już z Lublina, skąd za chwilę wyjeżdżam do Miastkowa. Dziękuję Bogu i Matce Najświętszej za piękny tydzień w Kodniu! Udało się więcej niż zwykle pomodlić, udało się też trochę zrobić. Jestem naprawdę zadowolony z tego czasu, chociaż akurat nie pamiętam takiego pobytu w Kodniu – czy to jednodniowego, czy kilkudniowego – z którego nie byłbym zadowolony.

     Moi Drodzy, wczoraj wynikła znowu dyskusja z człowiekiem, który – jak już nieraz podkreślałem – naprawdę nie zasługuje na naszą uwagę. I nie dlatego, żeby polemizować z zaczepkami tego poranionego człowieka, ale dla Waszej orientacji chcę podkreślić, że jakkolwiek cieszyłbym się z większej ilości komentarzy, to jednak wielką satysfakcją jest dla mnie ilość wejść na bloga w ciągu dnia. Sprawdzam to zwykle po zamieszczeniu rozważania na dany dzień. I tak wczoraj stwierdziłem, że wejść było ponad 600, a przedwczoraj – ponad 700! Jeszcze nigdy nie było takie ilości wejść! To w odniesieniu do tego wczorajszego zarzutu, że piszę nie wiadomo dla kogo.
                Zapewniam, że gdyby się faktycznie okazało, że nikt na bloga nie zagląda, to przestałbym go prowadzić. Póki co jednak, cieszę się z obecności tylu Osób. Naturalnie, cały czas zachęcam i zapraszam do wypowiadania się, ale póki co – wyrażam wdzięczność za dotychczasowe zainteresowanie. I za modlitwę – tym, którzy się modlą. Jeszcze raz podkreślam, że piszę to Osób życzliwych, które nawet jeśli poruszają sprawy trudne i czynią to w sposób dociekliwy, to jednak nie są aroganccy i nikim nie pogardzają. 
          Wracam natomiast do propozycji, abyśmy wszyscy zgodnym milczeniem i solidarnym pomijaniem traktowali tego typu bezczelne wypowiedzi, jawnie drwiące z modlitwy, Pana Boga i nas wszystkich. Nie ma sensu dyskusja z kimś tak poranionym. Naprawdę, lepiej się za niego pomodlić. A ponieważ teraz – w ramach osobistej lektury Pisma Świętego – jestem w Księdze Mądrości Syracha, a niedawno czytałem Księgę Przysłów, to mogę powiedzieć, że jest tam bardzo ciekawie pokazany bezsens dyskusji z takimi właśnie ludźmi.
     Dlatego lepiej nie dyskutować. Nie dajmy się prowokować zaczepkami – w ogóle nie zauważajmy takich wpisów! Po co się denerwować czyjąś impertynencją, a czasami wręcz podłością? Proponuję zbywać je całkowitym milczeniem.
      Na piękne i owocne przeżywanie Dnia Pańskiego – Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn, + i Duch Święty. Amen 
                           Gaudium et spes!  Ks. Jacek


25
Niedziela zwykła, A,

do
czytań: Iz 55,6–9; Flp
1,20–24.27a; Mt 20,1–16a

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Szukajcie
Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko.
Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje
knowania. Niech się nawróci do Pana, a ten się nad nim zmiłuje i
do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu. Bo myśli moje nie
są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami, mówi Pan. Bo jak
niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje nad waszymi drogami i
myśli moje nad myślami waszymi.

CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:

Bracia:
Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy
przez śmierć. Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć –
to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele – to dla mnie owocna praca. Co
mam wybrać? Nie umiem powiedzieć. Z dwóch stron doznaję
nalegania: pragnę odejść i być z Chrystusem, bo to o wiele
lepsze, a pozostawać w ciele, to bardziej dla was konieczne. Tylko
sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus
opowiedział swoim uczniom tę przypowieść: „Królestwo
niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym
rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z
robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy.

Gdy
wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na
rynku bezczynnie, i rzekł do nich: «Idźcie i wy do mojej winnicy,
a co będzie słuszne, dam wam». Oni poszli. Wyszedłszy ponownie
około godziny szóstej i dziewiątej tak samo uczynił.

Gdy
wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i
zapytał ich: «Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?»
Odpowiedzieli mu: «Bo nas nikt nie najął». Rzekł im: «Idźcie i
wy do winnicy».

A
gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy:
«Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od
ostatnich aż do pierwszych». Przyszli najęci około jedenastej
godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli,
że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze. Wziąwszy go,
szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: «Ci ostatni jedną godzinę
pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar
dnia i spiekoty».

Na
to odrzekł jednemu z nich: «Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy;
czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź.
Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie
wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że
ja jestem dobry?» Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi
ostatnimi”.

Patrząc
na dzisiejszą Ewangelię przez pryzmat ludzkiej sprawiedliwości,
trudno byłoby ją zrozumieć.
Oto bowiem sposób, w jaki
właściciel winnicy wynagrodził najętych przez siebie robotników,
musi budzić zastrzeżenia nie tylko obrońców praw
pracowniczych, ale każdego,
kto w sposób rozsądny patrzy na
życie. Co więcej – powiedzmy to jasno – nawet nauka
społeczna Kościoła
zgłaszałaby tu pewne zastrzeżenia. O
co zatem chodzi?
Czy Jezus przypadkiem nie chce nam namieszać w
głowach, dając pouczenie nie do końca zrozumiałe?
Nie!
Nie chce nam namieszać w głowach, chce jednak, abyśmy uświadomili
sobie prawdę, która tak jasno została wyrażona w pierwszym
czytaniu, z Księgi Proroka Izajasza: Myśli moje nie są
myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami.
Bo
jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje nad waszymi drogami
i myśli moje nad
myślami waszymi.
Rzeczywiście,
całkowicie inaczej patrzy człowiek, inaczej patrzy Bóg.
Człowiek widzi tylko to, co widoczne dla oczu, Bóg zawsze dostrzega
więcej i patrzy szerzej, patrzy dogłębnie i – co najważniejsze
patrzy z miłością. W żaden sposób ekonomii Bożej
nie da się porównać do ekonomii ludzkiej
, szczegółowo
wyliczającej każdą złotówkę i każdy grosik.
I to nam chce
powiedzieć dzisiaj Jezus w Ewangelii – nie chce On nam burzyć
prawidłowego i sprawiedliwego sposobu myślenia, ale chce w ten
nietypowy sposób pokazać, że inaczej patrzy On na człowieka,
niż człowiek sam na siebie.
Naturalnie,
obraz zawarty w Ewangelii jest tylko obrazem, nie jest żadnym
zaprzeczeniem sprawiedliwości. Jezus na innych miejscach wypowiadał
się za sprawiedliwością i za tym, aby każdemu wypłacić
według jego zasług. A dzisiaj po prostu chce nam
zwrócić uwagę na inny problem: na ten, iż nieraz nie
będziemy rozumieli Bożego sposobu patrzenia, Bożego sposobu
pojmowania spraw, a jednak to wcale nie oznacza, że jest on
wadliwy czy niesprawiedliwy
.
Bóg
chce zawsze dobra człowieka i zna jego serce
– i tymi dwoma
motywami kieruje się w swoim odniesieniu do człowieka. Dlatego jest
tak bardzo miłosierny wobec człowieka, chociaż ten na to
miłosierdzie nie zasługuje. I dlatego też tak często daje
człowiekowi szansę, chociaż – po ludzku patrząc – sam
człowiek by jej sobie nie dał.
Stąd właśnie Boże słowa,
wypowiedziane za pośrednictwem Izajasza: Szukajcie Pana, gdy
się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko
.
Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy
swoje knowania. Niech się nawróci do Pana, a ten się nad nim
zmiłuje i do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu.

Nieraz
trudno nam jest zrozumieć – tak po ludzku – dlaczego Bóg chciał
zabrać z tego świata matkę kilkorga dzieci
, czemu
zabrał w młodym wieku człowieka powszechnie lubianego i
szanowanego, a pozwala chodzić po świecie takiemu pijakowi,
który codziennie, z sinym nosem, chodzi
i denerwuje samym
swoim widokiem,
który całą szerokością jezdni zatacza się
pijany na rowerze,
a zawsze jakoś „wywinie się” spod kół
samochodu i nic mu się nie stanie w czasie, kiedy ktoś inny idzie
normalnie chodnikiem i zostanie potrącony przez samochód.
A
tymczasem – zapewne – Bóg widzi, że ci, których zabiera do
siebie, są dobrze przygotowani na to spotkanie, a On
sam zatroszczy się o ich rodziny. Natomiast ci biedni, nieszczęśliwi
ludzie, brnący „po uszy” w swoich nałogach, z
pewnością przygotowani nie są
i dla nich moment przejścia z
tego świata byłby momentem tragicznym, przeto Bóg daje im – po
raz kolejny, może ostatni – szansę, czeka na ich
opamiętanie i nawrócenie. Taka jest Jego ekonomia, taka jest
Jego sprawiedliwość – zawsze połączona z miłosierdziem.
Dlatego,
pomimo, że nieraz się dziwimy, nieraz obrażamy na Boga, nieraz
mamy do Niego pretensje,
dlaczego tak rozstrzygnął tę sprawę,
a dlaczego tak rozstrzygnął tamtą – to jednak musimy to sobie
jasno i konkretnie uświadomić, że Bóg naprawdę wie, co robi,
ma w tym swoje zamiary i nawet jeżeli jakiejś sytuacji wprost nie
chce – bo trudno mówić, aby Bóg chciał lub spowodował jakieś
zło – ale to zło dopuszcza; dopuszcza jakieś
cierpienie, doświadczenie,
to po to, aby ostatecznie
wyprowadzić z tego jeszcze większe dobro
.
Czyż
nie znamy takich sytuacji, w których to Bóg zabiera rodzinie ojca
lub matkę, w momencie najmniej – po ludzku – oczekiwanym
i powoduje to bardzo ostre pytania, skierowane do Boga: Dlaczego?
Dlaczego akurat nas to dotknęło? – a jednak w końcu doprowadza
do prawdziwego pogłębienia wiary w tejże rodzinie? Czy nie
znamy takich sytuacji? Ja znam przynajmniej kilka.
Przyznaję,
że nieraz zastanawiałem się nad tym, jakimi to dziwnymi drogami
Bóg prowadzi człowieka
. O ile dojrzalsze jest potem
spojrzenie na życie takiego człowieka, który coś w życiu
przecierpiał. O ile głębiej patrzą na świat i na ludzi, o ile
czyściej patrzą takie oczy, które wiele łez wylały.
To nie
znaczy, aby lubować się w cierpieniu i szukać go na siłę. Nie!
To nie o to chodzi. Nikt z nas cierpieć nie lubi i wszyscy czynimy
wszystko, aby się cierpienia pozbyć.
Ale
cierpienie – takie czy inne – może pojawić się niezależnie
od nas
. Może je spowodować sytuacja, która
niespodziewanie się wytworzyła, mogą je spowodować inni ludzie.
Autorami niejednego cierpienia jesteśmy my sami. I chodzi tu
o to, aby nie sądzić – w takim momencie – że wszystko się
zawaliło, że Bóg odwrócił swoje spojrzenie od nas, że
się na nas obraził, albo – jak sądzą niektórzy – że się
bawi człowiekiem i lubi patrzeć, jak ten cierpi.
Nie!
Tak nie jest!
Jak już było wspomniane – autorami większości
cierpień są sami ludzie, którzy je sobie nawzajem zadają. U
źródeł niejednego cierpienia leży złe pojmowanie wolności.
W
momencie, kiedy człowiekowi zacznie się wydawać, że mu wszystko
wolno, z pewnością zacznie czynić krzywdę innym. I cóż ma
wtedy czynić Pan Bóg?
Przecież nie po to dał wolność, żeby
ją zaraz potem zabrać. Niejednokrotnie cierpienie stąd się
bierze, że Bóg po prostu pozwala człowiekowi odczuć skutki
jego własnego działania
. Tylko skąd potem tyle pretensji do
Boga?
W
każdym razie, jeżeli człowiek zwróci się do Boga o pomoc i
światło, z pewnością pomoc tę otrzyma. Jeżeli zaufa Bogu,
nie zostanie zawiedziony.
Choćby nawet późno się
opamiętał, to jednak Bóg zawsze na niego czeka, pozwala się
znaleźć
– jak mówi pierwsze czytanie. A nawet nie tylko
pozwala się znaleźć, ale wręcz szuka człowieka – jak
nam to pokazuje Ewangelia.
W
obrazie gospodarza, który wychodzi o różnych porach, aby szukać
pracowników do swojej winnicy, widzimy Boga, który wychodzi na
ludzkie kręte drogi, aby szukać człowieka.
I właśnie wtedy,
kiedy człowiek na tych swoich krętych drogach jest najbardziej
zagubiony, kiedy najbardziej błądzi, kiedy jest najbardziej
zdezorientowany
i już zupełnie nie wie, w którym kierunku iść
– to właśnie wtedy, jeżeli z całą ufnością zwróci się do
Boga o pomoc, znajdzie przy sobie wyciągniętą rękę Boga.
Naprawdę, nigdy nie jest za późno!
Dopóki
człowiek żyje na tym świecie, dopóty ma szansę nawrócenia, bo
nic jeszcze nie jest ostatecznie rozstrzygnięte. Nie można
przeto o nikim powiedzieć
, że nie ma on już szans, że
z niego nic już nie będzie, że przegrał swoje życie, że piekło
już na niego czeka, bo taki człowiek nigdzie indziej znaleźć się
nie może.
Nie!
Nigdy tak powiedzieć nie można,
bo dopóki człowiek żyje, to
choćby błądził po najbardziej krętych i pogmatwanych drogach
swego życia, to wszędzie tam chodzi za nim Bóg i chce go
ratować
. Zadaniem człowieka jest tylko wyciągnąć swoją rękę
i mocno uchwycić się wyciągniętej ręki Boga, to znaczy:
nawiązać z Nim kontakt we Mszy Świętej, w Sakramentach –
zwłaszcza Spowiedzi – i na modlitwie.
I
znowu zapewne możemy odwołać się do swoich obserwacji, aby
przytoczyć przykłady takich sytuacji, w których to ludzie
powszechnie uznani za straconych i przegranych, z pomocą Bożą
wyszli „na prostą” i uratowali swoje życie. Dopóki bowiem
człowiek chodzi po drogach życia, jest zapraszany przez Boga do
współpracy
. I jeśli ją nawiąże, nawet w ostatnim
momencie, ma szansę otrzymać całą zapłatę, jaką
Bóg dla niego przeznaczył.
I
może właśnie dlatego Bóg tę szansę daje, może właśnie
dlatego przedłuża dni tych, którzy błądzą, aby im
umożliwić – po raz któryś z rzędu – nawiązanie tej
współpracy, podjęcie tej szansy i w końcu uratowanie się.
Naturalnie, jeżeli człowiek uporczywie tej współpracy odmawia i
nie da się nająć do Bożej winnicy nawet w tej ostatniej
godzinie
, Bóg tę decyzję uszanuje. Ale taki człowiek
traci bardzo dużo. Traci – wszystko!
Dlatego
to, Kochani, potrzeba z naszej strony modlitwy za tych biednych,
nieszczęśliwych, błądzących ludzi, aby się opamiętali –
póki mają taką szansę! Może to ostatnia szansa w ich życiu!

Módlmy się za dotkniętych szczególnie ciężkim cierpieniem, aby
nigdy nie dali sobie wmówić i nie dali się przekonać, że Bóg o
nich zapomniał, że się na nich obraził, ale aby tym mocniej
Bogu zaufali
i do Niego się zwrócili, aby On sam mógł z tego
cierpienia wyprowadzić dla nich określone wielkie dobra. Aby
zrozumieli, że według tajemniczej Bożej ekonomii, jeżeli
człowiek nawet coś z siebie utraci, to jeszcze więcej ze strony
Bożej zyska.
A
dla nas samych módlmy się o takie zjednoczenie z Chrystusem, które
pozwoli nam powtórzyć za Świętym Pawłem jego słowa skierowane
do Filipian: Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to
przez życie, czy przez śmierć.
Dla mnie bowiem żyć
to Chrystus, a umrzeć to zysk.
Zobaczmy,
w każdej sytuacji, w jakiej tylko mógł się znaleźć, Paweł
widzi korzyść dla siebie. Był tak mocno zjednoczony z
Chrystusem,
że wiedział, iż On sam – Jezus Chrystus,
wyprowadzi dobro z każdej sytuacji, nawet w przypadku tak
podstawowego wyboru, jak wybór między życiem a śmiercią. Czy
to życie, czy śmierć – dla Pawła wszystko to wiązało się z
Osobą Chrystusa.
I
o to samo módlmy się dla nas: nie o obojętność, nieczułość na
to, co się będzie z nami działo, ale o takie zaufanie do
Chrystusa, które pozwoli czuć się bezpiecznie w każdej
sytuacji
i pozwoli uwierzyć, że nic w naszym życiu nie dzieje
się niepotrzebnie, nic w naszym życiu nie jest bezsensowne – że
nie ma takiej trudności, takiego doświadczenia, które mogłoby
zachwiać naszą radością i nadzieją; że nie ma takiego
doświadczenia, takiej trudności, takiego cierpienia, z którego Bóg
nie wyprowadziłby dobra…

18 komentarzy

  • Pisze ksiądz "poraniony człowiek"… "Piękna" kalumnia – całkiem jak ongiś w PZPR – i nie wymaga żadnego dowodu… Przez takie traktowanie niepokornych tracicie ludzi…Łatwiej bowiem odliczać paciorki różańca niż zaliczać ludzi. A niepokornych coraz więcej… I nie zawsze odchodzą od Boga – częściej odchodzą od was, zarozumiałych lub bezmyślnych…

  • ..synu zawołaj księdza.. z takimi słowami odchodził z tego świata mój tata .a z jakimi słowami Wy będziecie odchodzić skoro tak przeszkadza tu Słowo Boże i posługa ks Jacka…aa:)?
    Często widzę na spotkaniach Odnowy w Duchu Świętym łzy osób co uwierzyły i otrzymały od Pana Jezusa
    łaskę miłosierdzia

  • Jak stwierdził kiedyś Ksiądz Doktor Józef Tischer – „Dialog w Kościele to dialog d**.y z kijem” [tylko On tego nie wykropkował]…

    Ilustrissimus et doctissimus Jaśkowski z uporem za zgłaszane wątpliwości – nie dotyczące ani Boga, anie religii czy wiary – nazywa mnie a to „biedakiem” , a to „poranionym” i ogłasza powszechny ostracyzm, a do głowy uczonej Mu zapewne nie przenika myśl, że tym samym stawia mnie bardzo niezasłużenie w gronie szczególnie ulubionych przez Jezusa [patrz – Ewangelie; głównie synoptyczne], który przecież mienił się przyjacielem biedaków, „doktoropodobnych” [vulgo faryzeuszy] zaś w kilku miejscach„grobami pobielanymi”…
    Insynuacja zawsze bywa „dobrą” bronią, gdy brak argumentów.
    Niech więc tak zostanie…

    Ojciec Salezjanin, który na Kalinowszczyźnie przygotowywał mnie do matury z religii [wtedy zdobywanej poza oficjalnym nauczaniem odbywanym przeze mnie na lubelskim Czwartku], zwykł był żartować, że ile razy przez Bramę Trynitarską wiodącą od zabytkowego Ratusza do Katedry przechodzi mądry ksiądz, tyle razy zloty kogut na jej szczycie pieje. Tam tak zawsze cicho… [Dlatego ja tamtędy nie chodzę – zwykł kończyć Zacny Staruszek].
    Niech Ksiądz podczas pobytu w Lublinie zdobędzie się na odwagę, przejdzie i wsłucha się przy okazji…
    Zapewne kogucik dostanie chrypki i potrzebna mu będzie pomoc duchowa…

    Jak dobrze, że w Amsterdamie, Hadze i „pobliskim” Rotterdamie przebywają mądrzy polscy księża.

    Przesłany mi przez Rodzinę na kolędowym „obrazku” adres likwiduję. To samo dotyczy bloga…
    Życzę licznych „kazań na puszczy” i niewątpliwie aprobującego pobekiwania śladowej trzódki.

    Żegnam.

  • Ale czy znikną również inne wcielenia tego dr. Solfernusa co ma swoje nazwisko? Z drugiej strony Solfernus, chciaz diabeł, to jednak kulturalny, nie tak chamski w obyciu jak Nazwisko :-). Co z Absurdem z KonzentrationsLager Echistanu i jeszcze jednym takim, co to na awatarze siedzi nago przed monitorem komputera? Czy i te wirtualne postacie znikną ze swoimi impertynenckimi kometarzami? Oby.

  • Dobrze wiemy, że tam, gdzie jest głoszenie Ewangelii, gdzie tworzy się dobro tam zawsze działają i siły przeciwne. Ale one czynią mocniejszym!!! Musimy pamiętać, że szatan jest jak pies na łańcuchu. Może głośno szczekać, ale nie ugryzie, jeśli będziemy trzymamy się od niego z daleka.

    Więc ta sytuacja ewidentnie wskazuje na to, że na tym blogu jest tworzone dobro, z czego korzysta duchowo wielu ludzi, a to Złemu się nie podoba i chce to zniszczyć. Więc krąży i czyni wszystko, żeby dokuczyć, żeby oderwać człowieka od dobrego, wyprowadzić z równowagi, zamącić mu w głowie i wzbudzić wątpliwości, ale jak się okazuje, często nie może wiele zdziałać.

    Także wspieram modlitwą całą Wspólnotę i Ks. Jacka, modlitwą św. Michała Archanioła.

  • Pytanie „Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?” rodzi we mnie refleksję, jak ja oceniam działanie Pana Boga we mnie, w ludziach mojego otoczenia, w osobach których spotykałam i spotykam w swoim życiu. Czy jestem zadowolona ?. Czy mam pretensje do Pana Boga, do świata, który mnie otacza?. Czy umiem zrozumieć ekonomię zbawienia, że nie ważny jest czas pracy we winnicy Pana, ale gorliwość, całkowita dyspozycyjność i zaufanie do Pana. Czy mam w sobie cechy zazdrości, czy nie próbuję porównywać się z innymi i oczekiwać lub wręcz żądać więcej "priorytetów" dla siebie. Czy targuję się z Panem Bogiem, wchodząc w Jego kompetencje. Czy jest we mnie pokora służebnicy pańskiej?…

  • "Jakże pójdziemy za Tobą, Chrystusie,
    gdy Ty nie chodzisz naszymi drogami,
    a Twoje myśli tak różne od naszych,
    miłość tak inna od naszej miłości."
    Sissi

  • „Kto dostanie denara?”. Denarem w tej przypowieści jest zbawienie. Czyli kto zostanie zbawiony? Takie pytanie stawia nam dzisiejsza Ewangelia i również na nie odpowiada.

    Zbawiony zostanie ten, kto jest posłuszny Panu Bogu, bez względu na czas i okoliczności odpowie na Chrystusowe zaproszenie do współpracy. On czeka na choćby jedno drgnienie skruszonego serca, aby je przygarnąć i uleczyć.

    Przypowieść poucza, że Bóg może powołać o każdej godzinie i że człowiek powinien być zawsze gotów odpowiedzieć na Jego wezwania. Kto został powołany już na początku swego życia, nie może sobie rościć większych praw od tego, kto został powołany w wieku dojrzałym lub też w ostatniej godzinie, a ci ostatni nie powinni zniechęcać się czy cofać, myśląc, że jest już za późno.

    Dla Boga nie jest najważniejsza sama praca, czas, jaki na nią poświęcamy. Istotne dla Boga jest to, że Go słuchamy, kiedy zaprasza do współpracy. Nie jest najważniejsze, kiedy przychodzimy i nie najważniejsze, ile pracujemy, ważne jest nasze posłuszeństwo Bogu.

    I wcale nie znaczy, że możemy sobie spokojnie grzeszyć, hulać i rozrabiać, byle tylko w czas się nawrócić i żałować. To tylko znaczy, że Bóg jest miłosierny i gotowy okazać miłosierdzie każdemu, bez względu na dotychczasowe zasługi i życie – jeśli tylko widzi szczerą i autentyczną postawę zaufania i całkowitego zdania się na Boga.

    Także Matka Teresa z Kalkuty swoim świadectwem nie wzywała do heroicznych czynów, lecz do wkładania całego serca w czynienie rzeczy najmniejszych, pozornie błahych. Mawiała: „Nieważne co robimy, ani ile robimy, lecz to ile miłości w to wkładamy”.

    Bóg inaczej ocenia człowieka niż czyni to człowiek. I nie wszystko jest takie, jakim się nam wydaje. Jeśli nadmiar Jego dobroci i cierpliwości nas gorszy, módlmy się, aby nauczył nas patrzeć na innych i siebie samych Jego oczami – miłosiernie.

    Pozdrawiam, Fanka

    • W pełni się zgadzam z wypowiedzią Fanki :). Pamietajmy rownież o tym, a może przede wszsytkim o tym, że przypowieści niosą w sobie ogromny potencjał alegoryczny: podobnie jak w innych miejscach (np. przypowieść o synu marnotrawnym czy o zaginionej owcy) Chrystus w sposób obrazowy, ciężki do zaakceptowania bez zrozumienia czym w rzeczy samej jest Miłość Boga i Jego Miłosierdzie. Mowi o tym, że u Boga kazdy ma szansę w kazdej chwili i na każdym etapie zycia. Bogu przecież mocno zalezy na zagubionych, na grzesznikach i ich nawróceniu……

  • I na zakończenie miłą wiadomość. Mamy złoty medal w Mistrzostwach Świata w siatkówce.
    Chyba (niestety) to nie jest wiadomość na pierwszą stronę, tabloidy wolą umieszczać na pierwszych stronach informacje negatywne, np. o matce, która zabiła dziecko, czy o tym jak się dana aktorka prowadzi, albo za ile buty kupiła…
    Sissi

    • Tak, to było super zdarzenie :). Ogladając w przerwach z relacji meczu film "Gladiator" naszła mnie refleksja: jak to dobrze, ze ludzka potrzeba igrzysk koncentruje się obecnie na sportowych rozgrywkach 😉

  • Raz jeszcze potwierdzam to, co – w kontekście powyższych wypowiedzi – napisałem w poniedziałkowym wpisie wstępnym: za życzliwe słowa dziękuję, a słowa aroganckie i atakujące, a dokładniej: ich Autorów polecam Bogu w modlitwie.
    Z sukcesu naszych Siatkarzy ja również bardzo się cieszę i jestem im wdzięczny za takie wywindowanie imienia Polski w świecie. Wszystkich serdecznie pozdrawiam! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.