Co zrobić, żeby się nie wypalić?…

C
Szczęść Boże! Drodzy moi, zakończyły się Rekolekcje w Uninie. Wyjechałem wczoraj wieczorem podniesiony na duchu postawą zasłuchania i rozmodlenia tych ludzi. Bogu niech będą dzięki za ten czas, Parafianom w Uninie za włączenie się we wspólne, dobre dzieło, a Wam, Kochani, za modlitewne wsparcie. Proszę, abyście dalej pamiętali w modlitwie o Rekolekcjonistach i Spowiednikach adwentowych, bo mają oni aktualnie bardzo dużo pracy. 
      A dzisiaj kolejna miesięcznica Zamachu Smoleńskiego i Msza Święta w Archikatedrze Warszawskiej, transmitowana w Telewizji TRWAM o godz. 19.00. Zachęcam do obejrzenia i włączenia się w modlitwę za naszą Ojczyznę…
                    Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
2 Tygodnia Adwentu,
do
czytań: Iz 40,25–31; Mt 11,28–30
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Z
kimże byście mogli Mnie porównać, tak, żeby Mi dorównał?”


mówi Święty. Podnieście oczy w górę i patrzcie: Kto stworzył
te gwiazdy? Ten, który w szykach prowadzi ich wojsko, wszystkie je
woła po imieniu. Spod takiej potęgi i olbrzymiej siły nikt się
nie uchyli.
Czemu
mówisz, Jakubie, i ty, Izraelu, powtarzasz: „Zakryta jest moja
droga przed Panem i prawo me przed Bogiem przeoczone?” Czy nie
wiesz tego? Czyś nie słyszał? Pan to Bóg wieczny, Stwórca
krańców ziemi. On się nie męczy ani nie nuży, Jego mądrość
jest niezgłębiona. On dodaje mocy zmęczonemu i pomnaża siły
omdlałego.
Chłopcy
się męczą i nużą, chwieją się słabnąc młodzieńcy; lecz ci,
co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły;
biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Jezus
przemówił tymi słowami: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy
utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźmijcie
moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i
pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem
jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”.
Zapewne
nieraz już spotkaliśmy się – w różnego rodzaju rozmowach, czy
przy okazji wypowiadania opinii o kimś – z pojęciem psychicznego,
albo intelektualnego, albo duchowego wypalenia się
człowieka.
Za każdym razem mamy na myśli taką sytuację, w
której ktoś bardzo aktywny, energiczny, zaangażowany w jakąś
działalność czy ideę – albo stopniowo, albo nagle rezygnuje
ze wszystkiego, zniechęca się, poddaje…
I
nagle okazuje się, że wartości, które były dla niego tak ważne,
a może nawet najważniejsze – przestają się dla niego liczyć,
a cele, które sobie stawiał i wyznaczał, przestają go już
obchodzić.
Człowiek taki staje się stopniowo coraz bardziej
zniechęcony, a potem także – zgorzkniały, cyniczny
i nieznośny dla innych.
Ktoś kiedyś sytuację i postawę
takiego człowieka opisał w dość znanym wierszyku: „Mistyk –
wystygł; wynikł – cynik”.
Dlaczego
tak jest? I czy tak musi być? Czy owo „wypalenie” musi
być naprawdę chorobą aż tylu księży? Czy musi dotykać
aż tylu wspaniałych ludzi świeckich, zaangażowanych w
rozmaite formy dobra? Czy wszyscy jesteśmy na to skazani i czy
jeżeli kogoś ma to dopaść, to i tak dopadnie, choćby „na
głowie” stawał, żeby się uchronić – czy tak musi być?
Jeżeli
uważnie wsłuchamy się w Boże Słowo dzisiejszej liturgii, to
stwierdzimy coś dokładnie przeciwnego: tak nie tylko nie musi, ale
wręcz nie może być! Oto bowiem w pierwszym czytaniu, w
Proroctwie Izajasza, czytamy: Ci,
co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły;
biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą.

A
zatem, ci, którzy Panu ufają i na Nim całe swoje życie opierają,
nie
tylko nie mogą się wypalić

– oni nawet nie
mogą
w
jakiś znaczący sposób
zmęczyć
się
tym,
co na co dzień robią!
Oczywiście,
jest to pewien obraz, celowo zapewne tak jaskrawo zarysowany, aby
podkreślić nie to, że owi ufający Panu nie mogą się w ogóle
zmęczyć, czy poczuć na sobie ciężaru
swoich obowiązków i swoich zadań, ale że to nigdy
nie spowoduje ich totalnego wyczerpania czy ostatecznej rezygnacji z
tego dobra,

jakie zaczęli czynić.
Oto
bowiem – niejako włączając się w naszą dyskusję – Jezus
mówi: Przyjdźcie
do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was
pokrzepię. Weźmijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie,
bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz
waszych
.
A
zatem, może być przemęczenie, może być obciążenie, może być
taka lub inna trudność – i to niejedna – a pomimo tego nigdy
nie będzie takiej sytuacji, w której to wszystko mogłoby
człowieka przerosnąć, czy go zmiażdżyć.
Oczywiście,
zdaję sobie sprawę, że z tymi słowami i z tymi stwierdzeniami nie
zgodzi się wiele osób

– takich, które uważają, iż niektóre sytuacje jednak mogą
człowieka przerosnąć i pokonać. I trudno właściwie na ten temat
prowadzić dyskusję, bo i tak zapewne każdy zostanie przy swoim
zdaniu, gdyż cała
sprawa dotyczy materii dość trudnej i 
drażliwej.

Kiedy
się bowiem spotka kapłana,
który porzucił kapłaństwo,

lub kiedy się spotka zakonnicę,
która odeszła z zakonu;

kiedy się spotka człowieka,
który dla wielu osób był autorytetem i przewodnikiem,
nauczycielem
i mistrzem, a oto nagle widzi
się go na dnie moralnej nędzy, pogrążonego w nałogu pijaństwa,
czy
w odmętach jakiejś innej degradacji,
to zastanawiamy się, dlaczego
do tego doszło

i – o wiele bardziej nurtujące pytanie – czy
do tego dojść musiało?…

A
dyskusja z takimi osobami, lub z ich najbliższymi, i udowadnianie,
że tak nie musiało się stać i że jednak czegoś z ich strony
zabrakło w relacji z Bogiem – może
być postrzegane jako oskarżanie tych i tak już pogrążonych osób,

a przecież nie o oskarżanie nam chodzi. Dlatego i my także dzisiaj
nie rozstrzygamy, czy te osoby powinny, czy nie powinny tak postąpić;
nie oceniamy ich, nie pouczamy, a
modlimy
się za nie,
aby
– na ile to tylko możliwe – powróciły
do swojej gorliwości, do swego zapału,
aby
na nowo rozpaliły w sobie
aktywność,
entuzjazm, radość i nadzieję.
Natomiast
sami dla siebie bierzemy
głęboko do serca – na wszystkie trudności i niepowodzenia, jakie
kiedykolwiek mogą nas spotkać – dzisiejsze Boże pouczenie: Ci,
co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły;
biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą,

oraz:
Przyjdźcie
do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was
pokrzepię. Weźmijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie,
bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz
waszych.
Wierzymy,
że trzymając się tych zapewnień – i w ogóle trzymając się
mocno Jezusa – nigdy
się nie zniechęcimy
i
nie zrezygnujemy
ze
swojej dobrej aktywności, nawet
jeżeli czasami będzie trudno… Bo trzymając się mocno Jezusa –
i tylko w ten sposób – możemy się z
całą pewnością
wybronić
przed wypaleniem… 

5 komentarzy

  • Dziękuję bardzo serdecznie Księdzu Jackowi za to słowo. Muszę przyznać, że zaufanie do Jezusa i oparcie na Nim wszystkich swoich działań nawet w przypadku niepowodzenia, jest znacznie łatwiejsze do zaakceptowania. Ja obecnie borykam się ze sprzedażą swojego mieszkania. Pomaga mi w tym starszy syn. Wierzę, że Pan Bóg, którego również zaprosiłam do "udziału" w tej transakcji, nie zostawi mnie bez pomocy i wsparcia. Jezu ufam Tobie w każdej chwili mego życia.

  • Na pytanie postawione w tytule, odpowiadam; dolewać oliwy! oczyścić knotek!
    Mnie się to wczoraj udało :-).
    Byłam u Salezjanów na Eucharystii i spotkaniu w domowej kaplicy z Jezusem w Najświętszym Sakramencie. Jezus był we mnie, przede mną, mogłam dotknąć Jego Mieszkania a On błogosławił mi, dzięki posłudze kapłana.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.