Abyśmy chwalili Ciebie i miłowali wszystkich ludzi…

A
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, pozwólcie, że już w tym miejscu złożę serdeczne życzenia urodzinowe Pani Teresie Mućce, Mamie mojego Przyjaciela, Księdza Leszka, a jednocześnie Osobie niezwykle pogodnej i pokornej. Z całego serca życzę Pani Teresie, aby tak, jak dotąd, wnosiła promyki Bożego światła i Bożej dobroci w życie swoich Synów, w życie całej Rodziny, w życie swych Bliskich i Przyjaciół (do których i ja pozwoliłem sobie się zaliczyć, dlatego te życzenia tak jakbym po części składał sobie…). Dla Pani Teresy jest wielką radością, kiedy może pomagać innym, życzę przeto, aby Jej nigdy tej prawdziwej i wielkiej radości nie zabrakło! A te i inne dobre życzenia codziennie wspieram modlitwą!
       Kochani, dziękuję za wczorajsze i wcześniejsze wypowiedzi. Bardzo się cieszę, że dzielicie się swoim głębokim przeżywaniem wiary. Dziękuję również za wszelkie słowa życzliwości, których na tym blogu nigdy nie brakuje. Na głębokie i religijne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                          Gaudium et spes!  Ks. Jacek

4
Niedziela zwykła, B,
do
czytań: Pwt 18,15–20; 1 Kor 7,32–35; Mk 1,21–28

CZYTANIE
Z KSIĘGI POWTÓRZONEGO PRAWA:
Mojżesz
tak przemówił do ludu: „Pan, Bóg twój, wzbudzi ci proroka
spośród braci twoich, podobnego do mnie. Jego będziesz słuchał.
Właśnie o to prosiłeś Pana, Boga swego, na Horebie, w dniu
zgromadzenia: «Niech więcej nie słucham głosu Pana, Boga mojego,
i niech już nie widzę tego wielkiego ognia, abym nie umarł.»
I
odrzekł mi Pan: «Dobrze powiedzieli. Wzbudzę im proroka spośród
ich braci, takiego jak ty, i włożę w jego usta moje słowa, będzie
im mówił wszystko, co rozkażę.
Jeśli
ktoś nie będzie słuchać moich słów, które on wypowie w moim
imieniu, Ja od niego zażądam zdania sprawy. Lecz jeśli który
prorok odważy się mówić w moim imieniu to, czego mu nie
rozkazałem, albo wystąpi w imieniu bogów obcych – taki prorok
musi ponieść śmierć.»”

CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Chciałbym,
żebyście byli wolni od utrapień.
Człowiek
bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać
Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o
sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. I doznaje
rozterki. Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o
sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem i duchem. Ta zaś,
która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się
przypodobać mężowi.
Mówię
to dla waszego pożytku, nie zaś, by zastawiać na was pułapkę; po
to, byście godnie i z upodobaniem trwali przy Panu.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
W
mieście Kafarnaum Jezus w szabat wszedł do synagogi i nauczał.
Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma
władzę, a nie jak uczeni w Piśmie.
Był
właśnie w synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego.
Zaczął on wołać: „Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku?
Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży.”
Lecz
Jezus rozkazał mu surowo: „Milcz i wyjdź z niego”. Wtedy duch
nieczysty zaczął go targać i z głośnym krzykiem wyszedł z
niego.
A
wszyscy się zdumieli, tak że jeden drugiego pytał: „Co to jest?
Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu
posłuszne.” I wnet rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej
okolicznej krainie galilejskiej.

Różnie
interpretuje się zapowiedź, wyrażoną przez Mojżesza w słowach:
Pan,
Bóg twój, wzbudzi ci proroka spośród braci twoich, podobnego do
mnie. Jego będziesz słuchał.

Jedni
odnoszą je do osoby
Mesjasza,

który w odpowiednim czasie przyjdzie na świat. Wielu jednak uważa,
iż chodzi tu o
kolejnych proroków,
którzy
przyjdą, aby w imię Boże mówić do narodu wybranego, a naród
winien ich – właśnie jako przedstawicieli Boga – uważnie
słuchać.
Dla
ludu wędrującego przez pustynię do ziemi obiecanej, rolę takiego
przedstawiciela Boga spełniał Mojżesz.

Jednak w przyszłości mieli pojawić się specjalnie do tego
powołani ludzie. Pełnienie przez nich tej specyficznej misji
nakładało na cały lud – ale także na nich samych – wyjątkową
odpowiedzialność.
Słyszymy
o tym w pierwszym dzisiejszym czytaniu, w słowach samego
Boga:
Jeśli
ktoś nie będzie słuchać moich słów, które on
[czyli
prorok] wypowie
w moim imieniu, Ja od niego zażądam zdania sprawy. Lecz jeśli
który prorok odważy się mówić w moim imieniu to, czego mu nie
rozkazałem, albo wystąpi w imieniu bogów obcych – taki prorok
musi ponieść śmierć.

Przesłanie
tych
słów
jest jasne: z
Bogiem nie ma żartów!

W pełnienie misji, zleconej przez Boga, trzeba się naprawdę
zaangażować
sercem.

Tak, jak w pełnienie swojej misji angażował się sam Jezus – o
czym mowa w dzisiejszej Ewangelii. Jak słyszeliśmy, już sam sposób
nauczania powodował iż słuchacze zdumiewali
się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a
nie jak uczeni w Piśmie.

A
cóż powiedzieć, kiedy w ślad za słowami poszły konkretne czyny
– i to jakie czyny?!
Oto
dziś
został nam przedstawiony
opis uwolnienia człowieka opętanego z mocy złego ducha. Nie możemy
się zatem dziwić, iż – jak słyszeliśmy – wszyscy
się zdumieli, tak że jeden drugiego pytał: „Co to jest? Nowa
jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu
posłuszne.” I wnet rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej
okolicznej krainie galilejskiej.

Słowami
i czynami Jezus potwierdził, że spełnia wobec ludzi wyjątkową
misję – i że w tę misję naprawdę wkłada całe swoje serce. I
dlatego
każdy z nas – Jego uczniów – także powinien w
pełnienie
swojej życiowej misji w
kładać
całe serce.

Paweł
Apostoł, zwracając się do wiernych Koryntu, ale i do nas
wszystkich, w drugim dzisiejszym czytaniu, czyni rozróżnienie
pomiędzy życiem małżeńskim, a życiem w celibacie.

Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że umniejsza on rolę
życia małżeńskiego, a podkreśla znaczenie życia bezżennego.
Kiedy
jednak przeczyta się inne
wypowiedzi Pawła,

pochwalające życie małżeńskie, a nawet – jeżeli sięgnie się
do Pierwszego Listu do Koryntian i odczyta się słowa bezpośrednio
poprzedzające dzisiejsze czytanie i bezpośrednio po nich
następujące, a więc:
jeżeli spojrzy się na dzisiejsze drugie czytanie w szerszym
kontekście,
to
łatwo będzie się przekonać, że Paweł nie umniejsza życia
małżeńskiego, ale z całą mocą podkreśla, że w
każdym powołaniu najważniejsze jest dążenie do zbawieni
a,
do pełnego zjednoczenia z Bogiem.

A stan dziewiczy, stan bezżenny, jest tu, na ziemi, wyraźnym
znakiem i symbolem owego pełnego zjednoczenia z Bogiem, jakie będzie
miało miejsce w Niebie.
Dlatego
dzisiaj możemy odnieść wrażenie, że Paweł bardziej ceni życie
w celibacie. Tymczasem
jednak,
mocno akcentuje on
potrzebę
wytrwałego dążenia do Boga, stawiania
Boga na pierwszym miejscu

i traktowania Go jako ostatecznego
celu życia

– i to życia w każdym stanie, w każdym powołaniu.
Żeby
zaś
to
osiągnąć, potrzeba naszego serdecznego
zaangażowania w 
realizację
naszych życiowych misji:
zarówno
tych, pełnionych w małżeństwie i w rodzinie, jak i tych
pełnionych w stanie bezżennym. Potrzeba,
abyśmy całe serce wkładali w to, by poprzez wypełnianie zadań,
wynikających ze swego powołania, zbliżać
się do Boga.

Dlatego
tak
ważne jest, by
słuchać
Boga,

mówiącego przez dzisiejszych proroków, czyli pasterzy Kościoła,
ale także mówiącego w różnych innych sytuacjach i na różne
inne sposoby. A mowa Boga zawsze będzie ową „nauką
z mocą”

– nauką przemieniającą nasze życie, o ile tylko my damy się
Bogu poprowadzić i
pozwolimy Mu, by nas przemieniał.
I o ile zaangażujemy
się sercem
w
wypełnianie woli Bożej w swoim życiu.
Kochani,
kiedy przed kilkoma dniami zacząłem przygotowywać to rozważanie,
jakoś zupełnie przypadkowo – o ile w ogóle można mówić o
jakichkolwiek przypadkach – szukając w internecie jakiejś jednej,
konkretnej informacji, natrafiłem na filmowy
zapis uroczystości pogrzebowych jednego z moich Profesorów z KUL.
Znałem
tego człowieka i bardzo ceniłem, ale ponieważ nie mogłem być na
jego pogrzebie, więc
zacząłem oglądać
fragmenty tej uroczystości, przysłuchując się zarówno homilii
pogrzebowej, jak i potem wystąpieniom kolejnych mówców.
I
muszę powiedzieć, że właściwie wszyscy oni wyrażali to, co i ja
myślałem o owym zmarłym Profesorze.
Ale
potem wszedłem jeszcze na inne tego typu relacje, z
pogrzebów innych znaczących ludzi z tej Uczelni,

także przysłuchując się wypowiedziom na ich temat. Tyle, że w
tych pozostałych przypadkach moje
odczucia były inne.

Kiedy bowiem pogrzebowi mówcy wychwalali „pod niebiosa” zasługi
owych zmarłych, mi – jakby na przekór wszystkiemu –
przypomniały się wypowiedzi moich kolegów z Uczelni, albo też
moje własne obserwacje, w świetle których owi wychwalani „wielcy”
ludzie w
codziennym kontakcie byli często ludźmi nie do zniesienia.

Albo przynajmniej – bardzo
trudnymi
do
zniesienia

Obejrzenie
tych kilku filmowych relacji – zupełnie wcześniej nie planowane –
zajęło mi w
sumie kilka
godzin. Nawet początkowo robiłem sobie wyrzuty, że niepotrzebnie
dałem się w to wciągnąć. Przyznaję jednak, że po ich
obejrzeniu przyszło
mi bardzo dużo refleksji,
które
chodzą za mną nawet do tej chwili. Uświadomiłem sobie bowiem, że
tego typu ludzie, uważani powszechnie za wielkich – bo,
faktycznie, ich zasługi dla nauki są nie do przecenienia – nie
zawsze radzą sobie ze swoją wielkością. Albo za bardzo w nią
sami uwierzyli.
Dlatego
tak trudno im uznać racje inne, od ich własnych, a nawet nieraz
trudno im przyjąć, że ktoś
może mieć jakieś wątpliwości lub stawiać jakiekolwiek pytania

w kwestiach, które dla nich są oczywiste. Nie mówiąc już o wielu
codziennych, zwyczajnych sytuacjach, kiedy tacy wielcy ludzie dają
innym odczuć
swoją
wielkość…
Oczywiście,
są okoliczności, w których ktoś postawiony wysoko musi
podejmować decyzje trudne i niepopularne,

w celu rozwiązania jakiegoś nabrzmiałego problemu, albo dla obrony
prawdy, a wówczas również może
być odebrany jako człowiek trudny i nieżyczliwy.

Ale to są zupełnie inne sytuacje i nimi się dzisiaj nie zajmujemy.
Dzisiaj mówimy o takich postawach, których – patrząc obiektywnie
nie
da się wytłumaczyć żadnym większym dobrem,
a
jedynie wygórowanym mniemaniem o sobie.
I
właśnie
te refleksje wracają do mnie dzisiaj, kiedy rozważamy owo
zaangażowanie serca w wypełnianie swoich życiowych zadań. A
wraz z tymiż
refleksjami
przychodzi
mi
taka oto
myśl
– i jednocześnie
prośba, skierowana do Boga – aby On
sam pomógł
nam ukształtować
w sobie taką postawę, by o naszej wielkości świadczyła nasza
codzienność:

te najbardziej zwyczajne, wręcz prozaiczne działania, spotkania,
wypowiedzi, relacje z ludźmi… Właśnie te, o
których się powszechnie nie wie, nie pisze, nie rozpowiada,

które nie dokonują się obiektywach kamer, lub w blaskach naukowych
konferencji.
Mówiąc
jeszcze inaczej: chodzi o takie życie, które – kiedy przyjdzie
już do jego zakończenia i do chwili pogrzebu – nie
będzie potrzebowało żadnych słów,

żadnych pochwał ani świadectw, bo
samo będzie świadczyło o sobie!
A
słowa nawet będą w tym wszystkim przeszkadzały, bo niewiele tak
naprawdę wyrażą… O takim życiu mówimy.
Bardzo
trafnie – a
jednocześnie
bardzo krótko – wyraża to kolekta, a więc modlitwa, wypowiadana
przez celebransa przed czytaniami; modlitwa zbierająca i
przedstawiająca Bogu wszystkie nasze osobiste intencje. Właśnie w
kolekcie czwartej Niedzieli zwykłej, czyli dzisiaj, zostały
wypowiedziane następujące
słowa: Panie,
nasz Boże, spraw, abyśmy chwalili Ciebie z całej duszy i szczerze
miłowali wszystkich ludzi”.
Niektórzy
mówią, że w tym jednym zdaniu została wyrażona cała istota
chrześcijaństwa: szczere
oddanie Bogu, wyrażające się poprzez miłość do wszystkich bez
wyjątku ludzi, a więc – do każdego, konkretnego człowieka.

Bez względu na to, jakie
powołanie się realizuje i jakie funkcje społeczne czy rodzinne się
spełnia – życzliwość
okazywana konkretnemu człowiekowi w najzwyklejszych sytuacjach.

O to dokładnie chodzi w
chrześcijaństwie. I o tym my dzisiaj mówimy.
Bo
właśnie takie życie jest potwierdzeniem pełnego i szczerego
zaangażowania serca. I tylko takie życie – pełne zwykłej,
ludzkiej życzliwości i dobroci na co dzień – jest
prawdziwie wielkie…
W
świetle
tych refleksji pomyślmy:

Na
czym ja buduję swoją osobistą wielkość i znaczenie?

Czy
nie mam zbyt wysokiego mniemania o sobie?

Czy
nie daję innym na
każdym kroku odczuć,
że jestem od nich starszy, a może nawet w czymś lepszy?

Mówię
to dla waszego pożytku,

[…]
po
to, byście godnie i z upodobaniem trwali przy Panu…

11 komentarzy

    • Dziękuję za ten namiar, ale uważam, że powinniśmy się zjednoczyć w poparciu dla kandydata, który – gdybyśmy się wszyscy zjednoczyli – miałby szansę wygrać z obecnym Prezydentem. Pozdrawiam+! Ks. Jacek

    • Lewica pączkuje na wszelkie sposoby żeby narzucić społeczeństwu swój sposób myślenia. Do drugiej tury wyborów im więcej kandydatów prawicowych i narodowych tym lepiej gdyż istnieje większe prawdopodobieństwo przebicia się innego niż obecny sposób myślenia o przyszłości naszego kraju. Trzeba się modlić jednak by potrafili wyłonić z pośród siebie jednego.
      Jest wielka potrzeba zmiany całego systemu. Jeśli system nie zostanie zmieniony to ktokolwiek by przejął władzę nie sprosta.

      Dasiek

    • Największa partia opozycyjna działa tak, jakby celowo nie chciała wygrywać wyborów… przykre, ale prawdziwe, co oddaje rzeczywistość. Poza tym Polsce potrzebne jest przewietrzenie, straszny zaduch polityczny tu panuje.

    • W poprzednim wpisie miało być dokładnie: "modlitwy i trzeźwego spojrzenia, wyrażanego w rozmowach z ludźmi". Bo tak – wyszło "masło maślane"… Pozdrawiam+! Ks. Jacek

  • Odniosę się krótko do słów św. Pawła. Rzeczywiście można odnieść wrażenie, że św. Paweł pisze o małżeństwie jako o formie życia w społeczności chrześcijańskiej mającej "niższą rangę" niż celibat. Ale zwróćmy uwagę na to, że stwierdza oczywistą oczywistość, której nie potępia, nie deprecjonuje (wręcz przeciwnie) : w małżeństwie TRZEBA zajmować się sprawami tego świata (ale i w życiu zakonnym, kapłańskim również powinien być na to czas – wszak nauka, kultura, rolnictwo rozwinęły się w Europie w dużej mierze dzięki klasztorom). Paweł samemu utrzymując się przez lata z pracy rąk, wie dobrze, że troska i aktywność w walce o utrzymanie to sprawa istotna pomimo tego, że człowiek do pracy stworzony nie został 😉

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.