POZNALI PRZY ŁAMANIU CHLEBA – dzień 3

P
Szczęść Boże! Moi Drodzy, dzisiaj zakończenie nabożeństwa czterdziestogodzinnego w Parafii Miastków Kościelny. Sposób podejścia Wiernych do tego wydarzenia dał mi sporo do myślenia. Muszę to sobie jeszcze wszystko jakoś wewnętrznie uporządkować, ale nie wykluczone, że w najbliższym czasie jeszcze do tego wrócę i dokonam pewnych podsumowań… 
        A zmieniając nieco temat, to przypominam – jak zawsze – o Wielkiej Księdze Intencji, do której dzisiaj dopisuję kolejną sprawę. 
                            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

NABOŻEŃSTWO
CZTERDZIESTOGODZINNE
Wtorek
3 Tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 7,51–59;8,1; J 6,30–35
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Szczepan
mówił do ludu i starszych, i uczonych: „Twardego karku i opornych
serc i uszu! Wy zawsze sprzeciwiacie się Duchowi Świętemu. Jak
ojcowie wasi, tak i wy! Któregoż z proroków nie prześladowali
wasi ojcowie? Pozabijali nawet tych, którzy przepowiadali przyjście
Sprawiedliwego. A wyście zdradzili Go teraz i zamordowali. Wy,
którzy otrzymaliście Prawo za pośrednictwem aniołów, lecz nie
przestrzegaliście go”.
Gdy
to usłyszeli, zawrzały gniewem ich serca i zgrzytali zębami na
niego.
A
on pełen Ducha Świętego patrzył w niebo i ujrzał chwałę Bożą
i Jezusa, stojącego po prawicy. I rzekł: „Widzę niebo otwarte i
Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga”.
A
oni podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy i rzucili się na
niego wszyscy razem. Wyrzucili go poza miasto i kamienowali, a
świadkowie złożyli swe szaty u stóp młodzieńca, zwanego
Szawłem. Tak kamienowali Szczepana, który modlił się: „Panie
Jezu, przyjmij ducha mego!”
Szaweł
zaś zgadzał się na zabicie Szczepana.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
W
Kafarnaum lud powiedział do Jezusa: „Jakiego dokonasz znaku,
abyśmy go widzieli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz? Ojcowie nasi
jedli mannę na pustyni, jak napisano: «Dał im do jedzenia chleb z
nieba»”.
Rzekł
do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Nie Mojżesz dał
wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z
nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i
życie daje światu”.
Rzekli
więc do Niego: „Panie, dawaj nam zawsze tego chleba”.
Odpowiedział
im Jezus: „Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie
będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”.
I
tak oto, moi Drodzy, doszliśmy do trzeciego i ostatniego dnia
naszego parafialnego nabożeństwa czterdziestogodzinnego. Bardzo,
ale to bardzo serdecznie dziękuję Wam, którzy włączyliście
się
w to wspólne, duchowe dzieło – zarówno tym, którzy
znaleźli czas na udział we Mszy Świętej, jak
i tym, którzy znaleźli czas na adorację Najświętszego
Sakramentu,
a chyba najbardziej tym, którzy włączyli się i
w jedno, i 
drugie.
Dziękuję
Wam, Kochani, bo to na Was ta Parafia duchowo stoi! Proszę
Was zatem, abyście dalej zechcieli powierzać Bogu w swoich
modlitwach – oprócz wszystkich własnych intencji – także
właśnie intencje tej naszej Parafii i tych, którzy w
zabieganiu nie znaleźli czasu, aby przed Jezusem uklęknąć i
własne sprawy Mu zawierzyć.
A
oto kontynuujemy naszą duchową refleksję nad tajemnicą
Eucharystii i nad różnymi aspektami kultu eucharystycznego, a
wszystko to w świetle hasła, będącego cytatem z niedzielnej
Ewangelii: POZNALI PRZY ŁAMANIU CHLEBA. Właśnie w taki
sposób my w tych dniach – i nie tylko w tych dniach, ale przez
całe swoje życie – rozpoznajemy Chrystusa.
A
w niedzielę mówiliśmy sobie, że dobrą okazję i jednocześnie
atmosferę do tego rozpoznawania oraz zbliżania się
do Chrystusa daje adoracja Najświętszego Sakramentu – w
ciszy własnego serca, przy różnych okazjach i bez okazji, przed
Najświętszym Sakramentem wystawionym w monstrancji, czy ukrytym
w tabernakulum…
Wspomnieliśmy sobie także o specyficznej
formie adoracji, jaką jest ta, przy której możemy posłużyć się
transmisją internetową.
Z
kolei wczoraj mocno akcentowaliśmy sobie, że ważnym aspektem kultu
tajemnicy eucharystycznej jest potwierdzanie codziennym życiem
swojej miłości do Jezusa,
przyjmowanego systematycznie w Komunii Świętej.
Mówiliśmy sobie w tym kontekście, że nie jest właściwym
usprawiedliwianiem niedbalstwa czy lenistwa w przyjmowaniu Komunii
Świętej – czyli usprawiedliwieniem nieprzyjmowania
Komunii Świętej
– tłumaczenie, że ci, którzy ją
przyjmują, często niewłaściwie postępują. Jednocześnie
jednak wskazaliśmy sobie, że taki problem faktycznie istnieje,
ale to każdy sam w swoim sercu musi rozstrzygnąć, czy częste
przyjmowanie Komunii Świętej prowadzi go rzeczywiście do zmiany
nastawienia i poprawy życia.
A
oto dzisiaj podejmujemy kolejną refleksję, wsłuchując się
najpierw w Boże słowo,
przeznaczone na ten dzień w liturgii
Kościoła. Cóż słyszymy?
Słyszymy
bardzo jasne stwierdzenia Jezusa, jakby specjalnie przeznaczone na
czas przeżywanego przez nas nabożeństwa: Jam
jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a
kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie.

Słyszymy
też prośbę zgromadzonego tam ludu: Panie,
dawaj nam zawsze tego chleba!
Oczywiście,
my wiemy, że ta prośba nie była w pełni uświadomiona, ówcześni
bowiem rozmówcy Jezusa
nie
do końca wiedzieli, o co proszą,

bo nie rozumieli jeszcze, o jakim to „chlebie
z
Nieba”
Jezus do nich mówi. My też tego zapewne nie rozumiemy, bo jest to
niezwykle głęboka i wielka tajemnica, ale jednak my już wiemy, że
Jezus zwyczajny
chleb uczynił swoim Ciałem, a kilka kropel wina – swoją Krwią.
My
już o tym wiemy – oni jeszcze tego nie mogli wiedzieć.
Dlatego
bez pełnej świadomości, ale chyba jednak dość szczerze prosili:
Panie,
dawaj nam zawsze tego chleba!

Czy
my, którzy mamy doświadczenie tylu lat uczestniczenia we Mszy
Świętej i przyjmowania Komunii Świętej, jesteśmy w stanie
wypowiedzieć
tę prośbę z większą świadomością i przekonaniem?

I czy jest to przekonanie na tyle głębokie i świadomość na tyle
wielka, że da nam taką odwagę
w wyznawaniu wiary,
jakiej
przykład dał dzisiaj Święty Szczepan?
Owszem,
pewnie nie za bardzo zachwyca nas perspektywa oddania życia za
wiarę. I – póki co – w realiach, w jakich żyjemy, nie
jest to konieczne,

co jednak nie oznacza, że dzisiejszy świat jest od tego wolny!
Niestety, dowiadujemy się bardzo często z przekazów medialnych –
oczywiście, nie wszystkich – że chrześcijanie
w
tylu
miejscach świata są brutalnie mordowani!

I że dzieje się to przy absolutnej obojętności
i milczeniu wielkich tego świata!
Podziwiamy
bohaterstwo tych prostych ludzi – prawdziwych przyjaciół i
uczniów Chrystusa – którzy nie
wahają się oddać życia

za swoją wiarę. My takiego świadectwa nie musimy dawać…
Natomiast
bardzo ważnym jest świadectwo naszej
pobożności i wierności
wyznawanym
zasadom. Ono także wymaga odwagi – wielkiej
odwagi!

Szczególnie w naszych czasach i kontekście społecznym i
politycznym, w jakim żyjemy. Skąd
jednak mamy czerpać

odwagę?
I
skąd mamy czerpać siłę
do takiego właśnie świadectwa? Na pewno – w pierwszym rzędzie –
z należycie i pobożnie przeżywanej Mszy Świętej.
Z
konkretną poradą w tej kwestii spieszy do nas Papież
Franciszek,

który w katechezie, wygłoszonej na Audiencji
generalnej w Watykanie, w dniu
5 lutego
2014
roku, tak nauczał:
„Eucharystia
wraz z Chrztem
i Bierzmowaniem
znajduje się w
centrum „wtajemniczenia chrześcijańskiego”

i stanowi źródło życia Kościoła. Z tego Sakramentu
miłości wypływa w istocie wszelka autentyczna droga wiary, komunii
i świadectwa. To, co widzimy, kiedy gromadzimy się na sprawowanie
Eucharystii, pozwala nam już przeczuć, co będziemy przeżywać.
W
centrum przestrzeni przeznaczonej na celebrację znajduje się
ołtarz,
który
jest stołem nakrytym obrusem, a to nas składnia do
myślenia o uczcie.

Na stole znajduje się krzyż,
by
wskazywać, że na tym ołtarzu sprawowana jest ofiara Chrystusa: On
jest pokarmem duchowym, który tam się przyjmuje, pod postacią
chleba i wina. Obok ołtarza znajduje się ambona,
to znaczy miejsce, z którego głosi się słowo
Boże: wskazuje to, iż tutaj gromadzimy się, by
słuchać Pana,
który
przemawia przez Pismo Święte, a więc otrzymywanym przez nas
pokarmem jest także Jego słowo.

Słowo
i Chleb we Mszy Świętej
stają
się jednością,
tak jak podczas Ostatniej Wieczerzy, kiedy wszystkie słowa Jezusa,
wszystkie znaki, jakie uczynił, skondensowały
się
w
akcie łamania chleba i ofiarowania kielicha,

antycypując ofiarę krzyża, w owych słowach: „Bierzcie i
jedzcie, to jest Ciało moje”…, „Bierzcie i pijcie, to jest
krew moja”.
Gest
Jezusa dokonany podczas Ostatniej Wieczerzy jest najwyższym
dziękczynieniem Ojcu

za Jego miłość, za Jego miłosierdzie. „Dziękczynienie”
nazywa się po grecku „eucharystia” – najwznioślejsze
dziękczynienie Ojcu,

który tak bardzo nas umiłował, że z miłości dał nam swojego
Syna. Dlatego termin „eucharystia” podsumowuje cały ten gest,
który jest zarówno
gestem Boga i człowieka;

gestem Jezusa Chrystusa, prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka.
Tak
więc celebracja eucharystyczna jest czymś znacznie więcej niż
tylko ucztą: jest pamiątką
Paschy Jezusa,
centralnej
tajemnicy zbawienia. „Pamiątka” nie oznacza jedynie jakiegoś
wspomnienia, ale pragnie powiedzieć, że za każdym razem, kiedy
sprawujemy ten sakrament, uczestniczymy
w tajemnicy
Męki,
Śmierci
i Zmartwychwstania
Chrystusa. Eucharystia stanowi szczyt
Bożego dzieła

zbawienia:
Pan Jezus stając się chlebem łamanym dla nas, w istocie obdarza
nas całą swoją
łaską i miłosierdziem,
aby
odnowić nasze serca, nasze życie i nasz sposób relacji z Nim i z
braćmi.
Z
tego względu zwykle, gdy przyjmujemy ten Sakrament,
mówimy, że „przyjmujemy
Komunię Świętą”, „przystępujemy do Komunii”
:
to znaczy, że w mocy Ducha Świętego uczestnictwo w stole
eucharystycznym upodabnia nas w sposób wyjątkowy i głęboki do
Chrystusa, dając nam już teraz przedsmak
pełnej komunii z Ojcem,

która będzie cechowała ucztę niebieską, gdzie wraz ze wszystkimi
Świętymi
będziemy mieć niewyobrażalną radość kontemplowania Boga twarzą
w twarz.
Drodzy
Przyjaciele,
nigdy nie będziemy w stanie dostatecznie
podziękować Bogu

za dar jaki nam dał w Eucharystii! Jest to bardzo wielki dar.
Dlatego tak ważne jest uczestniczenie
w niedzielnej Mszy
Świętej
nie
tylko, żeby się modlić, ale także aby otrzymać Komunię: ten
chleb,
który jest Ciałem Jezusa Chrystusa,
które
nas zbawia, przebacza, jednoczy z Ojcem.
Piękne
jest uczestniczenie w niedzielnej Mszy Świętej.
Co niedziela chodzimy na Eucharystię, bo jest to dzień
Zmartwychwstania Pana.
Właśnie
dlatego niedziela jest dla nas tak ważna. Uczestnicząc w
Eucharystii odczuwamy przynależność
do Kościoła,

do Ludu Bożego, do Ciała Pańskiego, do Jezusa Chrystusa. I nigdy
nie pojmiemy w pełni jego wartości i bogactwa.
Prośmy
Go więc, aby ten Sakrament
mógł nadal utrzymywać w Kościele żywą Jego obecność i
kształtować nasze
wspólnoty w miłości i jedności, według serca Ojca.
”Tyle
z katechezy Papieża Franciszka.
A
Święty Justyn
Męczennik,
w
II wieku po Chrystusie, czyli – o ile można to tak ująć – w
drugim wieku istnienia Kościoła,

a więc osiemnaście wieków temu, daje piękne
świadectwo,
jak za
jego czasów przeżywane było

wydarzenie, które my dzisiaj nazywamy Mszą Świętą. Warto zwrócić
uwagę, że choć dzisiejsza
liturgia nieco
inny
ma przebieg,
to jednak pewne
elementy pozostały niezm
ienne
i stanowią trwały fundament tego, co we Mszy Świętej się
dokonuje.
Święty
Justyn w swoim przekazie zwraca też
uwagę
na dzień, w którym odbywają się owe zgromadzenia – jest to
dzień, zwany w kalendarzu rzymskim Dniem
Słońca,
a
więc nasza niedziela. Pisze on zatem
tak:
„W
dniu, zwanym Dniem Słońca, zbieramy się wszyscy razem w
jednym miejscu,
czy to z miast, czy też ze wsi, i czyta się
wtedy pamiętniki apostolskie albo Pisma prorockie tak długo,
jak na to czas pozwala. Gdy zaś lektor skończy czytać, ten, który
przewodniczy, upomina nas i zachęca do wprowadzenia w życie
tych przepięknych pouczeń.
Następnie
powstajemy z naszych miejsc i modlimy się; po czym, jak to
już powiedziano, gdy przestajemy się modlić, przynoszą chleb
oraz wino i wodę,
a ten, który przewodniczy, zanosi modlitwy
dziękczynne,
ile tylko może, a lud odpowiada „Amen”.
Wreszcie wszystkim obecnym rozdaje się i rozdziela to, co się
stało Eucharystią,
nieobecnym zaś rozsyła się ją przez
diakonów.
Ci,
którym się dobrze powodzi, dają dobrowolnie ze swego, co
tylko chcą, a wszystko, co się zbierze, składa się na ręce
przewodniczącego. On zaś przychodzi z pomocą sierotom, wdowom i
chorym,
i tym wszystkim, którzy dla jakiejkolwiek przyczyny
cierpią niedostatek, a także więźniom i przybyszom z dalekich
stron; jednym słowem, śpieszy on z pomocą wszystkim
potrzebującym.
Dlatego
zaś zbieramy się w Dniu Słońca, bo w tym pierwszym dniu
Bóg przemienił ciemności i materię i stworzył świat.
W tym
też dniu zmartwychwstał nasz Zbawiciel, Jezus Chrystus. W
przeddzień bowiem dnia Saturna, został On ukrzyżowany, a nazajutrz
po owym dniu, czyli właśnie w Dniu Słońca, objawił się
Apostołom i uczniom
oraz pouczył ich o tym wszystkim, co
właśnie przedstawiliśmy Wam tutaj do rozważenia.” Tyle z
relacji Świętego Justyna.
I
teraz, Kochani, trzeba dodać jeszcze trzecie świadectwo przeżywania
Mszy Świętej. Czyje to będzie świadectwo? Oczywiście –
każdej i każdego z nas. Twoje – i moje. Jak Ty, Droga
Siostra, a jak Ty, Drogi Bracie, a jak ja – jako kapłan,
celebrujący te misteria – przeżywamy Mszę Świętą?
Odpowiedzmy
sobie dzisiaj, Kochani, czy nam ta Msza Święta nie
spowszedniała,
czy nas już trochę nie nudzi?… I czy nie
zwracam większej uwagi na to, który ksiądz i jak odprawia,
i kto z ludzi przyszedł, i kto był jak ubrany – od tego, co się
tak naprawdę dokonuje na ołtarzu?… Czy każdą Mszę Świętą
staram się – przynajmniej: szczerze staram się
przeżywać w skupieniu, pobożnie, z pełnym zaangażowaniem?
Czy uważnie słucham Bożego słowa, czy na każdej Mszy
Świętej przyjmują Komunię Świętą?
Czy
też włączam się aktywnie we wspólne modlitwy, odpowiedzi, śpiewy
– czy głośno i wyraźnie je wypowiadam, czy śpiewam z
zapałem?
Czy może przez całą Mszę Świętą przysypiam i
ziewam, a kiedy już wybrzmi ostatnie „Amen”, wybiegam bardzo
szybko?… Czy mam czas na spokojne przeżycie Mszy Świętej,
czy się na nią nie spóźniam, czy potrafię przyjść przed
czasem, a w jej trakcie – nie spoglądam ciągle na zegarek?
I
– o czym już wspominaliśmy – czy nie wybiegam, niczym rażony
prądem, kiedy po Mszy Świętej jest krótkie wystawienie
Najświętszego Sakramentu? A czy po Mszy Świętej zawsze
pamiętam o dziękczynieniu?…
Kochani,
z odpowiedzi na te pytania składać się będzie Twoje i moje
świadectwo przeżywania Mszy Świętej.
I od odpowiedzi na te
pytania będzie zależało, jak ta Msza Święta będzie wpływała
na moje codzienne życie,
na moją codzienną, konkretną
postawę. Jeżeli bowiem mamy mówić – i oczekiwać – że ten
wpływ będzie widoczny i wyraźny, to tylko pod warunkiem, że
najpierw samą Mszę Świętą będziemy przeżywali jako wielkie,
największe wydarzenie naszego życia.
Tak,
Kochani, o tym musimy pamiętać: w naszym życiu nie może się
nigdy dokonać nic większego i bardziej znaczącego, i
wspanialszego, i bardziej niezwykłego – niż Msza Święta!

Może więc trzeba tak na spokojnie przemyśleć, jak ją przeżywamy?
Może coś trzeba zmienić, ulepszyć w tym przeżywaniu?…
Drodzy
moi, jeżeli w tych dniach koncentrujemy nasze refleksje wokół
hasła: POZNALI PRZY ŁAMANIU CHLEBA, to dzisiaj, na
zakończenie tego świętego czasu, zechciejmy uczynić jakieś
drobne postanowienie,
prowadzące właśnie do tego, by nasz
osobisty kult Eucharystii sprawiał, iż będziemy naprawdę
rozpoznawać i zbliżać się do Jezusa.
Może
zatem trzeba sobie postanowić częstszą adorację Najświętszego
Sakramentu?
A może trzeba coś konkretnie i wyraźnie zmienić
w swoim codziennym postępowaniu,
aby bardziej potwierdzało ono
nasze częste przyjmowanie Komunii Świętej? A może trzeba w jakiś
sposób ulepszyć przeżywanie Mszy Świętej – przynajmniej
jakiś jeden jego element? A może jeszcze jakieś inne pomysły
przychodzą nam go głowy, w jaki sposób bardziej pobożnie odnosić
się do tajemnicy Eucharystii? Uczyńmy teraz jakieś drobne
postanowienie w tej kwestii…

        POZNALI
PRZY ŁAMANIU CHLEBA!
Twoi uczniowie, Panie Jezu, tak właśnie
Ciebie poznali. Daj także każdej i każdemu z nas – poznawać
Ciebie w ten sposób.
I pomóż nam tak żyć, abyś Ty, patrząc
na naszą postawę, mógł rozpoznać w nas swoich uczniów i
przyjaciół!
                                                                                                            Amen

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.