Katolik musi się szanować!

K
Szczęść Boże! Moi Drodzy, mobilizujemy się dziś w modlitwie za naszych drogich Maturzystów, którym jednocześnie życzymy dobrych natchnień i świateł do spokojnego, ale bardzo udanego zdania egzaminu dojrzałości. Niech im tych natchnień i świateł udzieli sam Duch Święty! Niech im – odnosząc się trochę do dzisiejszej Ewangelii – przypomni wszystko, czego się nauczyli. A jeśli trzeba – niech też będzie dla nich Pocieszycielem… Ale może akurat to nie będzie potrzebne…
         W dniu dzisiejszym swoje święta przeżywają dwie bliskie mi świątobliwe Niewiasty, byłe KSM-owiczki z pierwszej mojej Parafii, w Radoryżu: Monika Ochnik, która przeżywa swoje imieniny, oraz Agnieszka Chmielewska, która przeżywa swoje urodziny. Życzę obu Paniom pogody ducha – której i tak im nie brakuje – oraz wszelkiego dobra, jakiego Pan zechce Im udzielić, a One będą w stanie przyjąć. Bo przecież zwykle jest tak, że Pan udziela nam dużo więcej, niż my jesteśmy w stanie przyjąć. Życzę więc dzisiaj Drogim Paniom, żeby pełnymi garściami czerpały ze zdrojów Bożych łask.
         Wszystkiego dobrego, odwagi, męstwa i pięknej chrześcijańskiej postawy życzę dziś wszystkim Strażakom! Niech Święty Patron wyprosi im jak najwięcej ze swojej świętości i bohaterstwa.
        A ja dzisiaj udaję się do Domu rodzinnego i do swojej Parafii, gdzie o 18.00 odprawię Mszę Świętą dziękczynną za 48 (słownie: czterdzieści osiem!) lat pracy zawodowej mojego Taty, który z końcem kwietnia przeszedł na emeryturę. Jak zapewnia, bezrobocie i bezczynność Mu nie grozi. Teraz Dostojny Dziadek zajmie się Wnuczkami!
                                         Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
5 Tygodnia wielkanocnego,
Wspomnienie
Św. Floriana, Męczennika,
do
czytań: Dz 14,5–18; J 14,21–26

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Gdy
Paweł i Barnaba dowiedzieli się w Ikonium, że poganie i Żydzi
wraz ze swymi władzami zamierzają ich znieważyć i ukamienować,
uciekli do miast Likaonii: do Listry i Derbe oraz w ich okolice, i
tam głosili Ewangelię.
W
Listrze mieszkał pewien człowiek o bezwładnych nogach, kaleka od
urodzenia, który nigdy nie chodził. Słuchał on przemówienia
Pawła; ten spojrzał na niego uważnie i widząc, że ma wiarę
potrzebną do uzdrowienia, zawołał głośno: „Stań prosto na
nogach!” A on zerwał się i zaczął chodzić.
Na
widok tego, co uczynił Paweł, tłumy zaczęły wołać po
likaońsku: „Bogowie przybrali postać ludzi i zstąpili do nas!”
Barnabę nazywali Zeusem, a Pawła Hermesem, gdyż głównie on
przemawiał. A kapłan Zeusa, który miał świątynię przed
miastem, przywiódł przed bramę woły i przyniósł wieńce i
chciał razem z tłumem złożyć ofiarę.
Na
wieść o tym apostołowie Barnaba i Paweł rozdarli swe szaty i
rzucili się w tłum, krzycząc: „Ludzie, dlaczego to robicie! My
także jesteśmy ludźmi, podobnie jak wy podlegamy cierpieniom.
Nauczamy was, abyście odwrócili się od tych marności do Boga
żywego, który stworzył niebo i ziemię, i morze, i wszystko, co w
nich się znajduje. Pozwolił On w dawnych czasach, że każdy naród
chodził własnymi drogami, ale nie przestawał dawać o sobie
świadectwa czyniąc dobrze. Zsyłał wam deszcz z nieba i urodzajne
lata, karmił was i radością napełniał wasze serca”.
Tymi
słowami ledwie powstrzymali tłumy od złożenia im ofiary.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Kto ma przykazania moje i
zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie
umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i
objawię mu siebie”. Rzekł do Niego Juda, ale nie Iskariota:
„Panie, cóż się stało, że nam się masz objawić, a nie
światu?”
W
odpowiedzi rzekł do niego Jezus: „Jeśli mnie kto miłuje, będzie
zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do
niego, i będziemy w nim przebywać. Kto Mnie nie miłuje, ten nie
zachowuje słów moich. A nauka, którą słyszycie, nie jest moja,
ale Tego, który Mnie posłał, Ojca.
To
wam powiedziałem przebywając wśród was. A Pocieszyciel, Duch
Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego
nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem”.

Może
mało dostrzegalnym, ale chyba jednak dość ważnym stwierdzeniem,
pojawiającym się w pierwszym czytaniu, jest to właśnie, iż gdy
Paweł i Barnaba dowiedzieli się w Ikonium, że poganie i Żydzi
wraz ze swymi władzami zamierzają ich znieważyć i ukamienować,
uciekli do miast Likaonii: do Listry i Derbe oraz w ich okolice, i
tam głosili Ewangelię.

Zobaczmy,
Apostołowie, którzy tyle już wycierpieli dla imienia Jezusa, a
jeszcze tyle mieli wycierpieć – aż
do
złożenia
w ofierze swego
życia

w tym momencie unikają
prześladowań.

Uciekają od nich. Nie godzą się na nie. Podejmują
obronę.
I
podobnych
wydarzeń,
podobnych
epizodów – zarówno w Ewangeliach, jak i w Dziejach Apostolskich –
jednak
trochę znajdziemy.
W
tym wydarzeniu, o którym mówi dzisiejsze pierwsze czytanie, mocno
zwraca uwagę fakt, że w tym nowym miejscu, do którego się udali,
Apostołowie osiągnęli
naprawdę bardzo wiele

i bardzo wiele owocnych
rzeczy uczynili. Siła
ich przekazu była tam tak wielka,
że tłumy chciały
im składać ofiary,

biorąc ich za wcielone bóstwa! Oczywiście, Apostołowie nie mogli
na to się zgodzić – ich niezwykle
ostra reakcja

nie budzi żadnych wątpliwości w tej kwestii.
Natomiast
była to dla nich kolejna okazja, aby – nawet podniesionym głosem
i w atmosferze totalnego wzburzenia – ale jednak dać czytelne
świadectwo, komu służą i jak wielkim jest Ten,

któremu poświęcają swoje życie. Oni zaś
sami,
Apostołowie, są ludźmi podobnymi
to tych,
którzy chcieli na ich cześć składać ofiary. Ostatecznie więc
do złożenia tych ofiar nie doszło, ale to pokazuje, jak
roztropnie musi postępować świadek Jezusa,

Jego apostoł i wyznawca.
Musi
on być jednoznaczny
w swoim nauczaniu i przekazie, natomiast nie
może koncentrować uwagi innych na sobie

i musi
naprawdę
uważać, aby nie
do niego
zaczęto
kierować oznaki czci,
należnej Bogu.

Z
drugiej jednak strony – jak wynika z dzisiejszego czytania – nie
musi on (i
chyba nawet nie powinien)
lekkomyślnie
narażać
siebie
i swojej misji na ośmieszenie, zlekceważenie czy wprost zniweczenie
dobrych intencji i działań. Jeżeli bowiem nie
musi oddawać swego życia

i nie znajduje się w takiej sytuacji, z której niejako nie
ma odwrotu i 
trzeba
jednoznacznie się wypowiedzieć

w obronie wiary i czci Bożej, to nie musi też okazji ku temu na
siłę szukać i niejako wystawiać się na ciosy

ze strony przeciwników. Jeżeli
nie ma takiej konieczności i
można w inny sposób, czy w innym miejscu rozwinąć pozytywną
działalność, to trzeba tak zrobić. Mówiąc
krótko: katolik
musi się też szanować!
Naturalnie,
to nie może być nigdy ucieczką
od koniecznej obrony wiary

czy dania czytelnego świadectwa o niej. Natomiast katolicy –
chociażby w naszym kraju, gdzie od wieków stanowią wyraźną
większość i siłę – wcale nie muszą znosić
ordynarnego poniżania ich
w
mediach czy w innych przestrzeniach życia publicznego.
Powinni
bronić
zarówno swojej
wiary, jak i swojego honoru i swojej czci.

Powinni wypowiadać się bardzo
odważnie
na
tematy religijne, powinni promować bardzo
zdecydowanie

chrześcijańskie zasady życia rodzinnego, społecznego,
politycznego. I w chwili, gdy ten,
z kim podejmują dialog,
nie
jest otwarty

już
nawet nie tyle
na przyjęcie tej prawdy, co
nawet
na rzeczową dyskusję

na jej temat, to powinni
go zostawić,
a
rozpocząć dyskusję z kimś, kto jest na nią przygotowany.
W
tym sensie – żeby dotknąć konkretów – należy uznać za
niekoniecznie potrzebne występowanie katolików, szczególnie
duchownych,
przed kamerami
niektórych telewizji lub na łamach niektórych gazet.

Chodzi o te media, których w naszym kraju niestety nie brakuje, a
które są wręcz zaprogramowane
na kłamstwo i na bezceremonialne uderzanie w Kościół – dla
samej zasady.

Właśnie dla takich szkoda
energii,
bo
oni i tak albo nie dopuszczą do głosu i nie pozwolą swobodnie się
wypowiedzieć, albo później przekłamią to, co zostało
powiedziane.
A
oprócz tego, obecność na ich łamach czy przed ich kamerami
katolików, szczególnie duchownych, może być przez nich nadawców,
jak i odbiorców, potraktowane
jako akceptacja przez wierzących ich linii programowej

i ich
fałszywego przekazu.
A takiej akceptacji być nie może! Stąd też nieobecnością
nieraz więcej można powiedzieć, niż obecnością.
Potrzeba
tu jednak wielkiej roztropności, aby to wszystko, o czym tu sobie
rozważamy, nie stało się ucieczką
od obrony wiary

w tej sytuacji, w jakiej jest ona konieczna. W
Ewangelii dzisiejszej Jezus mówi: Jeśli
mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój
umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy w nim przebywać.
Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich. A nauka, którą
słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca. To
wam powiedziałem przebywając wśród was. A Pocieszyciel, Duch
Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego
nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem.
I
o to właśnie, moi Drodzy, chodzi, aby w tym co robimy, albo czego
celowo unikamy, kierować
się nauką Bożą

i koniecznością dania jasnego świadectwa wierze. A to – jako
rzekliśmy – będzie wymagało zastosowania różnych
środków,
natomiast
niekoniecznie ma to być
wystawianie się na uderzenia

przeciwników.
Paweł
i Barnaba dają nam dziś przykład takiego roztropnego działania.
Zdecydowali się ucieczkę
z jednego miejsca,

aby w innym zyskać dużo więcej. Wiemy jednak, że przyszedł taki
czas, kiedy musieli stanąć w obronie swojej wiary i misji w sposób
ostateczny, kładąc
na szali swoje życie.

I wtedy też się nie zawahali – oddali życie za Chrystusa.
Podobnie
zresztą, jak dzisiejszy Patron, Święty
Florian.
Był
on
żołnierzem
za czasów cesarza Dioklecjana. Umęczony
za wiarę w
sposób niezwykle brutalny,
został ostatecznie
utopiony
w rzece Aneso w roku 304.
Pod
koniec XII wieku sprowadzono jego relikwie do Krakowa. Strażacy i
hutnicy czczą go jako swojego Patrona.

Niech
Święty Florian, oraz Święci Paweł i Barnaba wypraszają nam
mądrość
i roztropność,
dzięki
którym
w konkretnej sytuacji stosować będziemy najbardziej
odpowiednie środki,

potrzebne do czytelnego i odważnego świadczenia o swojej wierze.
Niech nas w tym wspomoże i oświeci Pocieszyciel,
Duch Święty,

którego Jezus obiecał dziś posłać po to, aby nas wszystkiego
nauczył i przypomniał to,
co Jezus nam powiedział i czego od nas oczekuje…
W
świetle tegoż rozważania, pomyślmy:

Czy
staram się nigdy nie uciekać od jasnego
wyrażenia swoich religijnych
przekonań?

Czy
jednak nie narażam bez potrzeby swojej wiary na ośmieszenie?

Czy
codziennie modlę się do Ducha Świętego o światło do
podejmowania właściwych działań w konkretnych sytuacjach?

Kto
ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje.

6 komentarzy

  • W mediach, które programowo lub ideologicznie wojują z Kościołem pojawiają się tylko ci kapłani, którzy wiadomo co powiedzą – innych przedstawia się tylko w kontekście ośmieszającym, z drwiącym komentarzem lub takim, który ma wzbudzić strach przed stosami i rządami "czarnych". "Ciemny lud to kupi" cytując jednego z polityków……i kupuje.

    • Niestety, w Polsce ostatnich lat wydaje się, że są dwie Ojczyzny, dwie Polski, a do tego – dwa Kościoły. Ja wiem, jak strasznie to brzmi, ale to tak wygląda. Ostatnio pogrzeb Bartoszewskiego po raz kolejny pokazał to z całą mocą: jest ta Polska oficjalna, pokazywana w mediach prorządowych – i tam również pojawia się część Episkopatu i duchowieństwa. I jest ta Polska zwyczajna, dla krytyków: zbyt ludowa i siermiężna, ale jednak… chyba naprawdę polska, nasza – oscylująca wokół Radia Maryja i Telewizji TRWAM… I jedna z drugą – to jakby dwie oddzielne rzeczywistości… Czy uda się je kiedyś zjednoczyć?… Ks. Jacek

    • Parę lat temu teorię o Tutsi i Hutu podjął RAZ w kontekście dualizmu politycznego. Ja jednak uważam, że jest jedna Polska, ale jest rozdarta niczym w XVII w. jeśli byłyby tylko te dwie Polski, to w takim wypadku gdzie ja mam się odnaleźć :)? Nie oscyluję wokół TV Trwam i RM (chociaż w imię wolności mediów zawsze będę bronił, gdy zajdzie potrzeba i słuchał lub oglądał niektóre programy – chociaż bliższe jest mi radio Wnet 🙂 ) i daleko mi do towarzystwa michnikowszczyzny :)….. myślę, że Polska jest o wiele bardziej barwna 🙂 ….

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.