Już nie ja żyję – lecz żyje we mnie Chrystus!

J
Szczęść Boże! Wczoraj Komorowski podpisał zbrodniczą ustawę o in vitro. W ten sposób dopełnił miary swoich nieprawości, których tak wiele popełnił w czasie swej fatalnej prezydentury. Tym wczorajszym aktem tylko potwierdził definitywnie, jakim był prezydentem i jakim jest katolikiem. Nie dało się spokojnie słuchać wczoraj jego pożałowania godnej argumentacji, wyrażonej chociażby w liście do Arcybiskupa Gądeckiego. Trudno było też spokojnie słuchać peanów zwolenników całego tego barbarzyństwa, wyrażających swą radość z tak dobrego i nowoczesnego rozwiązania prawnego.
       Czy Pan Bóg wreszcie nie ukarze ludzi za ich nieprawości? Ile jeszcze ma Bóg znosić takiego pomiatania Jego Prawa?
        Święta Brygido Szwedzka, Patronko pogubionej i znieprawionej Europy – i Polski w tej Europie – módl się za nami!
                                  Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Święto
Św. Brygidy, Zakonnicy, Patronki Europy,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: Ga 2,19–20; J 15,1–8
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO GALATÓW:
Bracia:
Ja dla Prawa umarłem przez Prawo, aby żyć dla Boga: razem z
Chrystusem zostałem przybity do krzyża.
Teraz
zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus.
Choć
nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem
wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał
za mnie.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Ja jestem prawdziwym krzewem
winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl,
która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi
owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście
czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was.
Trwajcie
we Mnie, a Ja w was trwać będę. Podobnie jak latorośl nie może
przynosić owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie, tak
samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.
Ja
jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w
nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie
uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna
latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie.
Jeżeli
we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poprosicie, o
cokolwiek chcecie, a to wam się spełni.
Ojciec
mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i
staniecie się moimi uczniami”.
Patronka
dnia dzisiejszego, Brygida urodziła się w 1303 roku w
Szwecji. Była spokrewniona ze szwedzką dynastią królewską.
Rodzina Brygidy była bardzo religijna. Ojciec co tydzień
przystępował do Sakramentu Pokuty i do Komunii Świętej. Odbył
także podróż do Hiszpanii na grób Świętego Jakuba w
Compostelli.
Sama
zaś Brygida – jak czytamy w jej życiorysach – miała od dziecka
cieszyć się oznakami szczególnej przyjaźni Pana Jezusa. Kiedy
miała siedem lat, ukazała się jej Najświętsza Maryja Panna i
złożyła na jej głowie tajemniczą koronę.
Kiedy miała lat
dziesięć, zjawił się jej Chrystus na Krzyżu.
Na widok Męki Pana Jezusa Brygida miała zareagować wielkim
przejęciem.
Kiedy
miała dwanaście lat, zmarła jej matka. Wtedy to ojciec oddał
ją na wychowanie do swojej krewnej,
na zamek w Aspanas. Surowy
tryb życia, jaki na zamku wprowadziła owa krewna, odpowiadał
Brygidzie, która chciała cała należeć do Chrystusa. Tam też,
wbrew swojej woli, została wydana w czternastym roku życia za
mąż
– za dziewiętnastoletniego Ulfa Gotmarssona. Po ślubie
przeniosła się na zamek męża. Chociaż przeżyła to bardzo
boleśnie, bo zamierzała żyć w dziewictwie, to jednak starała się
w całym tym wydarzeniu dostrzec wolę Bożą, dlatego też stała
się dla męża najlepszą i oddaną żoną – co on z kolei
potrafił odwzajemnić.
Zapewne dlatego żyli szczęśliwie
razem dwadzieścia osiem lat.
Pałac
Brygidy należał do najświetniejszych w kraju. Było w nim
zawsze bardzo wielu gości. Brygida dbała o to, by wszyscy
wchodzący w jej progi czuli się dobrze.
Kierowała domem i
gospodarstwem wzorowo, dbała o służbę, z którą codziennie
odmawiała pacierze. Nie pozwalała wszakże na żadne niestosowne i
zbyt swobodne zachowania. Szczególnie jednak była oddana mężowi,
okazując mu przywiązanie i opiekę. Małżeństwo doczekało się
czterech synów i czterech córek.
Na
wychowawców dla swoich dzieci dobierała Brygida pedagogów o
odpowiednim wykształceniu i głębokiej wierze.
Każde dziecko
miało inny charakter i temperament. Trzeba było ze strony matki
wiele subtelności,
by uszanować ich osobowość, a nie dopuścić
do wypaczenia charakterów. Obowiązek ten spoczywał głównie na
niej, bowiem mąż był często poza domem, zajęty sprawami
publicznymi
.
Wśród
tak licznych zajęć rodzinnych, nasza Patronka nie zaniedbała
troski
także o własną duszę. Miała swego
kierownika duchowego. Na jej prośbę jeden z kanoników katedry,
Maciej, przetłumaczył Pismo Święte na język szwedzki, by
mogła się ona w nim rozczytywać. Na jej życzenie kanonik ten
ułożył również komentarze do Pisma Świętego.
W
1332 roku Brygida została powołana na dwór króla Magnusa II w
charakterze ochmistrzyni. Korzystając z osobistego majątku, jak
też z majątku króla,
nad którym otrzymała zaszczytny zarząd,
hojnie wspierała kościoły, klasztory i ubogich. W intencji
uproszenia błogosławieństwa Bożego dla całej rodziny, udała się
wraz z mężem na grób Świętego Jakuba Apostoła do
Compostelli.
Pielgrzymka trwała rok. Towarzyszył im spowiednik,
który później opisał całą podróż. Niedługo po powrocie z
pielgrzymki, małżonek Brygidy zmarł. Było to w lutym 1344
roku.
Wtedy
Brygida postanowiła oddać się wyłącznie służbie Bożej i
pełnieniu dobrych uczynków.
Długie godziny poświęcała
modlitwie. Mnożyła akty umartwienia i pokuty. Naglona objawieniami,
pisała listy do możnych tego świata, napominając ich w imię
Pana Boga.
Królowi szwedzkiemu i zakonowi krzyżackiemu
przepowiedziała kary Boże, które też niebawem na nich spadły. W
1352 roku wezwała Papieża Innocentego VI, aby powrócił do
Rzymu.
To samo wezwanie skierowała w imieniu Chrystusa do jego
następcy, Papieża Urbana V, a następnie – do Grzegorza XI.
Była
hojną dla fundacji kościelnych i charytatywnych. Dom jej stał
zawsze otworem dla potrzebujących. Za poparciem króla, który na
ten cel ofiarował znaczną posiadłość, i za zezwoleniem Stolicy
Apostolskiej, Brygida założyła nową rodzinę zakonną pod
nazwą Najświętszego Zbawiciela, zwaną często „brygidkami”.

Jej córka, Święta Katarzyna, w roku 1374 została jego pierwszą
opatką.
W
roku 1349 udała się nasza Patronka do Rzymu, by uzyskać odpust
z okazji roku jubileuszowego 1350. Chodziło jej również o
zatwierdzenie reguł swojego zakonu.
Tam też założyła jeden z
klasztorów nowego zgromadzenia. A korzystając ze swojej obecności
w Italii, przewędrowała wraz z córką cały kraj, nawiedzając
pieszo ważniejsze ówczesne sanktuaria. Do Rzymu powróciła
dopiero w 1363 roku.
W 1372 roku udała się z pielgrzymką do
Ziemi Świętej.
Miała już wówczas siedemdziesiąt lat. Po
powrocie do Rzymu, wyczerpana pracą, zmarła 23 lipca 1373 roku –
w dniu, który przepowiedziała.
W
jej pogrzebie wzięły udział tłumy wiernych. Była to prawdziwa
manifestacja i prawdziwy hołd, jaki jej Rzym złożył.
Kroniki
głoszą, że w czasie pogrzebu Brygidy wielu chorych zostało
uzdrowionych. Jej ciało sprowadzono do Szwecji, gdzie złożono w
klasztorze przez nią założonym. Dzięki staraniom córki, Świętej
Katarzyny, Brygida została kanonizowana już w 1391 roku.
Kiedy jednak Szwecja przeszła na protestantyzm w 1595 roku, relikwie
Świętej zaginęły bezpowrotnie.
1
października 1999 roku Papież Jan Paweł II ogłosił Świętą
Brygidę współpatronką Europy
– razem ze Świętą Katarzyną
ze Sieny i Świętą Teresą Benedyktą od Krzyża.
Trzeba
przyznać, że życie naszej dzisiejszej Patronki było pod każdym
względem niezwykłe. Było ono przede wszystkim stosunkowo długie,
ale możemy powiedzieć, że także do końca wykorzystane.
Zmieniało
ono wiele razy swój kształt i kierunek, oto bowiem widzimy Świętą
Brygidę jako córkę znakomitego rodu i żonę człowieka
wysokiego stanu, a nawet ochmistrzynię dworu królewskiego,
by za jakiś czas już widzieć skromną i prostą zakonnicę,
odbywającą długie modlitwy i podejmującą długie pokuty. Raz
widzimy ją jako matkę, krzątającą się koło ósemki
dzieci i koło utrzymania domu, innym znowu razem – jako wizjonerkę
i osobę piszącą listy z napomnieniami do możnych tego świata,
a nawet Papieży! A dopełnieniem tego intensywnego życia było
pielgrzymowanie po Italii i do Ziemi Świętej.
Bardzo
pracowite, bardzo oryginalne i bardzo owocne życie! Owocne
dla Europy, owocne dla Kościoła, dla Szwecji… Brygida pozostawiła
po sobie ów niezatarty ślad w postaci świadectwa swego
życia, w postaci założonego przez siebie zakonu, w postaci swoich
pism i ogromnego wpływu, jaki wywarła na historię swego
kraju i całej Europy. Takie znaki jej życia pozostały, a ona sama
jak za życia nie chciała niczego dla siebie, tak i po śmierci
nie ma miejsca,
gdzie mogłaby odbierać cześć ludu wiernego,
bo jej ciało zaginęło…
Żeby
to jeszcze raz powtórzyć: bardzo oryginalne życie i bardzo
oryginalna historia!
Ale taki właśnie ślad pozostawiają po
sobie ludzie, którzy – jak uczy dziś słyszymy w Ewangelii – są
wszczepieni w Jezusa, jak gałązka oliwna w krzew winny. I
którzy są w stanie powtórzyć za Świętym Pawłem słowa z
dzisiejszego pierwszego czytania: Teraz
zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus.

Im
bardziej człowiek pozwoli w swoim życiu działać Chrystusowi, tym
większych i bardziej znaczących dzieł w swoim otoczeniu będzie
dokonywał. Nie
on sam – ale Chrystus przez Niego.
Jak
bardzo dzisiejsza Europa potrzebuje
następców i naśladowców Świętej Brygidy Szwedzkiej!

12 komentarzy

  • Czytając fragment o owocnym życiu św. Brygidy i owocach dla Europy i Szwecji nasuwa się refleksja: jakże niewiele z tych owoców pozostało…

  • Z księdza Jacka to człowiek taki bardziej "wesołowski". Usiłuje zastąpić i Boga, i sąd, i prokuratora. Co z funkcją kata, drogi Księże? I co z autorytetem takiego Jednego, kto nauczał sądźcie, byście nie byli sądzeni? I co z wolną wolą daną przez Stwórcę, która nikogo do niczego nie zmusza!

    Miniminimax
    http://miniminimax.blogspot.com

    P.S. 1. Psy szczekają, karawana idzie dalej….
    2. Ogryzek został Robercie… Smacznego…

  • Tęgi łeb :). Nudy na pudy z tą karawaną – bez przerwy się powtarzasz wandaliuszowy mniminimaxie. Koncepcje plucia na wiarę się kończą? Zupełnie nie kapujesz o co chodzi z wolną wolą, tak jak i tego o czym mówił ten Jeden – z tym też się powtarzasz aż do nudności…..lipa!

    • Podpisuję się pod zdaniem Gosi – nie warto! Ponawiam prośbę: nie komentujmy wypowiedzi tego poranionego Człowieka. Proszę o solidarną modlitwę w Jego intencji. Bo w tym momencie – jak się trafnie wyraził Paweł – Człowiek ten naprawdę jest obdarzony wyjątkowym "charyzmatem nienawiści". Dlatego ja też uważam, że nie warto dolewać oliwy do ognia. On wyraźnie chce prowokować i denerwować. Nie ma co wchodzić w styl Jego "dyskusji"… Pozdrawiam! Ks. Jacek

    • Ale z "ogryzkiem" ma racje. Niestety, przez takie postawy jaką sam reprezentuje i przez takie "korzystanie" z wolnej woli, które prowadzi do zatracenia. Oprócz "charyzmatu nienawiści" jest w nim jeszcze koktail z prymitywnego chamstwa w połączeniu z szatańskim rechotem ze wszystkiego co jest związane z KK. Dlatego podchodzę do tego bardziej po "ułańsku" niż po kapłańsku – od tego mamy tu dwóch Księży :). Po prostu tak już mam, że nie schodzę z ringu przed gongiem ;). Ale może macie rację, może nie warto, podobnie jak nie warto wielu, wielu innych rzeczy….

    • Warto zabierać głos i bardzo się cieszę z każdego głosu i z każdej dyskusji. Natomiast w tym jednym przypadku – kiedy ktoś nie szanuje nas i naszych poglądów, i nie podejmuje rzeczowej dyskusji, tylko wszystko neguje dla zasady i jeszcze w sposób bezsensowny i chamski, to po prostu z kimś takim dyskutować nie warto. Ks. Jacek

    • Może nie warto dyskutować, ale warto zaznaczać dezaprobatę takiego zachowania. Dlatego chyba wrócę do "Quis ut Deus?" lub "Apage, Satanas!" 🙂

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.