Odnawiać się duchem w swoim myśleniu…

O
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, dzisiaj w katedrze siedleckiej oficjalne rozpoczęcie 35 Pieszej Pielgrzymki Podlaskiej – Mszą Świętą, sprawowaną pod przewodnictwem Biskupa Kazimierza Gurdy. Właśnie ta Msza Święta jest uważana za oficjalne rozpoczęcie pielgrzymowania z naszej Diecezji, chociaż wszystkie Grupy wyruszają od siebie i zejście się na jedną trasę następuje dopiero w Diecezji radomskiej. A pierwsza Grupa, z Włodawy, wyruszyła już 31 lipca. Niemniej jednak, właśnie dzisiaj ma miejsce oficjalne rozpoczęcie. Niech Pan błogosławi Pielgrzymom, a ich trud niech przyniesie błogosławione owoce im samym i ich bliskim. 
      Na głębokie i religijne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                      Gaudium et spes!  Ks. Jacek

18
Niedziela zwykła, B,
do
czytań: Wj 16,2–4.12–15; Ef 4,17.20–24; J 6,24–35
CZYTANIE
Z KSIĘGI WYJŚCIA:
Na
pustyni całe zgromadzenie synów Izraela zaczęło szemrać przeciw
Mojżeszowi i przeciw Aaronowi. Synowie Izraela mówili im: „Obyśmy
pomarli z ręki Pana w ziemi egipskiej, gdzieśmy zasiadali przed
garnkami mięsa i chleb jadali do sytości. Wyprowadziliście nas na
tę pustynię, aby głodem umorzyć całą tę rzeszę”. Pan
powiedział wówczas do Mojżesza: „Oto ześlę wam chleb z nieba
na kształt deszczu. I będzie wychodził lud, i każdego dnia będzie
zbierał według potrzeby dziennej. Chcę ich także doświadczyć,
czy pójdą za moimi rozkazami, czy też nie”.
Słyszałem
szemranie synów Izraela. Powiedz im tak: O zmierzchu będziecie jeść
mięso, a rano nasycicie się chlebem. Poznacie wtedy, że Ja, Pan,
jestem waszym Bogiem”. Rzeczywiście, wieczorem przyleciały
przepiórki i pokryty obóz, a kiedy nazajutrz rano warstwa rosy
uniosła się ku górze, ujrzano, że na pustyni leżało coś
drobnego, ziarnistego, niby szron na ziemi. Na widok tego synowie
Izraela pytali się wzajemnie: „Manhu?”, to znaczy: „Co to
jest”, gdyż nie wiedzieli, co to było. Wtedy Mojżesz powiedział
do nich: „To jest chleb, który Pan wam daje na pokarm”.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:
Bracia:
To mówię i zaklinam was w Panu, abyście już nie postępowali tak,
jak postępują poganie z ich próżnym myśleniem. Wy zaś nie tak
nauczyliście się Chrystusa. Słyszeliście przecież o Nim i
zostaliście nauczeni w Nim, zgodnie z prawdą, jaka jest w Jezusie,
że co się tyczy poprzedniego sposobu życia, trzeba porzucić
dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek kłamliwych żądz,
a odnawiać się duchem w waszym myśleniu i przyoblec człowieka
nowego, stworzonego na obraz Boga w sprawiedliwości i prawdziwej
świętości.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Kiedy
ludzie z tłumu zauważyli, że na brzegu jeziora nie ma Jezusa, a
także Jego uczniów, wsiedli do łodzi, przybyli do Kafarnaum i tam
Go szukali. Gdy zaś Go odnaleźli na przeciwległym brzegu, rzekli
do Niego: „Rabbi, kiedy tu przybyłeś?” Odpowiedział im Jezus:
„Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, że
widzieliście znaki; ale dlatego, że jedliście chleb do sytości.
Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który
trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem
pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec”.
Oni
zaś rzekli do Niego: „Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali
dzieła Boże?” Jezus odpowiadając rzekł do nich: „Na tym
polega dzieło zamierzone przez Boga, abyście uwierzyli w Tego,
którego On posłał”. Rzekli do Niego: „Jakiego więc dokonasz
znaku, abyśmy go widzieli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz?
Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, jak napisano: Dał im do
jedzenia chleb z nieba”.
Rzekł
do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Nie Mojżesz dał
wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z
nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i
życie daje światu”. Rzekli więc do Niego: „Panie, dawaj nam
zawsze tego chleba”. Odpowiedział im Jezus: „Jam jest chleb
życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie
wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”.
Dzisiejsze
drugie czytanie, z listu Świętego Pawła Apostoła do Efezjan,
zawiera w sobie wezwania w takim samym stopniu piękne,
czy wręcz
rewelacyjne
– co bardzo trudne w
realizacji.
Można by
nawet powiedzieć, że każde zdanie tego tekstu może stanowić
kanwę oddzielnego
rozważania.
I każde
można uważać za odrębne
zadanie
do wykonania.
Słyszymy
bowiem wezwanie do „odnawiania
się duchem w swoim myśleniu”,

co niewątpliwie uznać należy za zadanie najtrudniejsze, bo
człowiek wiele rzeczy jest w stanie uczynić i wiele znieść, i
zmienić wiele, ale
zmienić własne myślenie

– to najczęściej okazuje się zadaniem niezwykle trudnym. A
dzisiaj słyszymy, że owa zmiana myślenia ma być podstawą
duchowej odnowy człowieka

i ma prowadzić do przyobleczenia człowieka
nowego, stworzonego na obraz Boga w sprawiedliwości i prawdziwej
świętości.
Co
to w praktyce oznacza? Czy jest to tylko piękna metafora, jakaś
ozdobna figura stylistyczna? Można to i tak potraktować, ale na
pewno lepiej byłoby, żebyśmy
potraktowali to jako bardzo
konkretne wskazanie.
A
pomocą w jego odczytaniu i zrozumieniu mogą posłużyć
wcześniejsze zdania z tego samego tekstu. Słyszymy w nich zachętę
Apostoła, skierowaną do swych uczniów: Zaklinam
was w Panu, abyście już nie postępowali tak, jak postępują
poganie z ich próżnym myśleniem. Wy zaś nie tak nauczyliście się
Chrystusa. Słyszeliście przecież o Nim i zostaliście nauczeni w
Nim, zgodnie z prawdą, jaka jest w Jezusie, że co się tyczy
poprzedniego sposobu życia, trzeba porzucić dawnego człowieka,
który ulega zepsuciu na skutek kłamliwych żądz.
A
zatem, owa zmiana myślenia – to przede wszystkim pokonywanie
w sobie żądz,
które tak bardzo niszczą wewnętrznie człowieka. To jest pozbycie
się myślenia próżnego,
a dopasowanie go do stylu, jaki promuje Jezus. W tym kontekście
bardzo ciekawie brzmią słowa: Wy
zaś nie tak nauczyliście się Chrystusa.

Czyli jak? Jak można
nauczyć się Chrystusa?… A jak się nie należy Go uczyć?…
Domyślamy
się, że w tym krótkim zdaniu zawiera się zachęta do tego,
by nie tylko dowiedzieć
się czegoś
o Jezusie i
coś na Jego temat przeczytać, ale żeby przejąć
styl Jezusa,
rozkochać
się w Nim, przyjąć Jego zasady, wypełniać Jego wolę. Na
tym polega tak naprawdę
nauczenie się Chrystusa.
Ale to właśnie wymaga zmiany
myślenia,
bo nie da się żyć Chrystusem, żyjąc
tylko sobą,
swoimi
sprawami i myśląc po staremu.
Przykład
takiego ciasnego i „starego” myślenia odnajdujemy dziś zarówno
w pierwszym czytaniu, jak i w Ewangelii. We fragmencie Księgi
Wyjścia słyszymy, że lud izraelski, tak bardzo obdarowany przez
Pana, ciągle narzeka i
zgłasza nowe pretensje.

Niektóre z tych zarzutów, jakie stawiał Mojżeszowi i Aaronowi, a
pośrednio także Bogu, brzmią szczególnie niesprawiedliwie,
a wręcz obelżywie.
Słyszeliśmy
dzisiaj takie słowa Izraelitów: Obyśmy
pomarli z ręki Pana w ziemi egipskiej, gdzieśmy zasiadali przed
garnkami mięsa i chleb jadali do sytości. Wyprowadziliście nas na
tę pustynię, aby głodem umorzyć całą tę rzeszę.

Wiemy, że Bóg dał im
mannę – chleb, który dosłownie
spadł z nieba
– a i to
z czasem okazało się dla Izraelitów
mało atrakcyjne, tak że nazwali mannę „pokarmem
mizernym”.
Zobaczmy,
jak bardzo ciasne było
ich myślenie,
jak bardzo
ograniczone było ich spojrzenie, że nie dostrzegali wielkiej
dobroci i łaskawości Boga, a w swoich opiniach kierowali się
jedynie doraźnym
odczuciem i chwilowym zadowoleniem

– lub jego brakiem. Ludzie totalnie skoncentrowani
na sobie,
egoistycznie
zapatrzeni jedynie w swoje zachcianki, niepomni
i nieczuli na tak wielką troskę i dobroć Boga.
Nieco
lepiej w tym kontekście wypadają bohaterowie dzisiejszej Ewangelii.
Jakkolwiek bowiem Jezus zdemaskował ich ukryte zamiary i intencje,
mówiąc: Szukacie Mnie
nie dlatego, że widzieliście znaki; ale dlatego, że jedliście
chleb do sytości,

to kiedy jednak
powiedział do nich: Troszczcie
się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki,
a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą
naznaczył Bóg Ojciec,
z
ich ust padło pytanie: Cóż
mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?

Trzeba
to zauważyć i bohaterom Ewangelii sprawiedliwie oddać, że dali
znak, jakoby ich myślenie zaczęło iść
w dobrym kierunku.

Zauważył to Jezus, bo na postawione pytanie, odpowiedział: Na
tym polega dzieło zamierzone przez Boga, abyście uwierzyli w Tego,
którego On posłał.
Ale
w tym momencie w sercach i umysłach zgromadzonych odezwał się znów
„stary człowiek” ze swoim ciasnym myśleniem, bo postawili oni
pytanie: Jakiego więc
dokonasz znaku, abyśmy go widzieli i Tobie uwierzyli? Cóż
zdziałasz? Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, jak napisano: Dał
im do jedzenia chleb z nieba.

Jezus jednak nie dał za
wygraną i dalej pociągnął ów dialog, zmuszając rozmówców do
poszerzenia spojrzenia. Powiedział do nich: Nie
Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam
prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z
nieba zstępuje i życie daje światu.

Na
to z kolei zebrani zareagowali prośbą, która mogła spowodować
zadowolenie Jezusa, była to bowiem prośba wyrażająca dobre i
właściwe pragnienia: Panie,
dawaj nam zawsze tego chleba.
Możemy
chyba domyślać się, że nie
bardzo wiedzieli, o co prosili,

bo mowa Jezusa była dla nich w tym momencie dość tajemnicza i z
pewnością nie bardzo zrozumiała – zwłaszcza, kiedy padły
jeszcze i te słowa Jezusa: Jam
jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a
kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie.
My
– chociaż tego nie ogarniamy sercem, ani umysłem, bo jest to
wielka tajemnica, to jednak wiemy przynajmniej, co
Jezus miał na myśli.
Znamy
bowiem historię Ostatniej Wieczerzy i
wiemy o eucharystycznej
przemianie,
która
przecież dokonuje się w
każdej Mszy Świętej. My już o tym wiemy, ówcześni rozmówcy
Jezusa jednak o tym nie wiedzieli i mogli
być zdziwieni
poszczególnymi
stwierdzeniami, jakie słyszeli.
Pomimo
tego jednak, Jezus – jeśli tak można powiedzieć – nie
obniżał poziomu dyskusji,

nie mówił w jakiś łatwy, czy „popularny” sposób, a stawiał
swoim rozmówcom wysoką
poprzeczkę

intelektualnych
wymagań.
Prowadził całą
dyskusję w taki sposób, aby
wręcz zmusić ich
do wysiłku umysłowego, do poszerzenia spojrzenia, do
zmiany myślenia.

Prowadził ich – to trzeba przyznać – dość trudną drogą, ale
jednocześnie widać było, że taka
„strategia” przynosi efekty:

ludzie zaczęli wchodzić na wyższy poziom dyskusji. I
jeżeli nawet nie wszystko od razu rozumieli, to z całą pewnością
zrozumienie to z czasem przyszło.
Natomiast
godnym zauważenia i pochwały było to, że mieli odwagę
przynajmniej spróbować pomyśleć
nieco inaczej,
niż
dotychczas i spojrzeć
nieco szerzej,
niż
dotychczas. I że mieli odwagę postawić Jezusowi pytanie: Cóż
mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?

Właśnie
takie pytanie i my, moi Drodzy, często powinniśmy stawiać
Jezusowi.
Bo to na tym
będzie polegała zmiana
myślenia.
Nie na tym, że
będziemy mieli codziennie
inne zdanie
na jakiś
temat, albo że w ogóle tego zdania nie będziemy mieli i – niczym
chorągiewka na wietrze – będziemy zmieniali całą swoją opcję
i kierunek myślenia. To nie o to chodzi.
Trzeba
mieć swoje zdanie, swoje
poglądy,
trzeba
korzystać ze swych życiowych doświadczeń. W końcu, po coś się
je gromadzi. Co więcej, swoimi doświadczeniami warto
się z innymi dzielić,
o
swoich przeżyciach mówić, informować o wnioskach, do jakich
doprowadziła refleksja na różne tematy. To wszystko jest bardzo
potrzebne, a nawet cenne.
Natomiast
proces poszerzania spojrzenia i zmiany myślenia będzie polegał na
tym, że zachowamy pełną świadomość i jasne przekonanie o tym,
nie zawsze mamy rację,
że inni też mają nam
coś do zaoferowania, do poradzenia, do powiedzenia; i że nasze
zdanie
na jakiś temat lub opinia o kimś nie
stanowi całego obrazu danej sprawy lub osoby.

I
dlatego będziemy
gotowi przemyśleć zdanie
lub opinie,
wypowiadane przez innych, a jeżeli uznamy je za sensowne i logiczne,
będziemy w stanie je przyjąć
– nawet za cenę zmiany
własnego zdania,

skorygowania swoich poglądów, czy wręcz przyznania się do błędu
lub pomyłki! To się może
wydawać
niemożliwym, w przekonaniu wielu osób będzie
to wręcz bohaterstwo:
zmienić własne zdanie, przyznać komuś rację.
Kiedy
bowiem słuchamy
naszych polityków w różnych telewizyjnych wywiadach, to mamy
próbkę postawy dokładnie
odwrotnej.
Mamy tam
bowiem do czynienia z procesem swoistego brnięcia
w absurd!
Polega
to na tym, że dany polityk, czy gość programu, chociaż widzi, że
to, co mówi, zupełnie się nie
klei i całości logicznej nie tworzy,

to jednak nie przyzna, że nie ma racji, że się po prostu pomylił,
albo dał się oszukać, tylko
dalej – jako rzekliśmy – brnie
w absurd,
usilnie
przekonując,
że ma rację, że on od zawsze tak uważał i
że wszystko, co mówi, jest logiczne i spójne.
Oczywiście,
wszyscy dookoła widzą i słyszą, że człowiek ów
już dawno zaplątał się
we własnych dywagacjach,

pogrąża się coraz
bardziej, zaprzecza sam sobie i robi z siebie pośmiewisko – a
najciekawsze jest to, że i on sam o tym dobrze wie i
widzi – ale przecież nie
przyzna komuś innemu racji

i nie powie, że zbłądził. Gdzież
by tam!
Tego
typu nastawienie wykazują nie tylko bohaterowie telewizyjnych
wywiadów i goście różnych politycznych audycji. Gdyby
tylko tam
mieli się oni
wykazywać swoją ciasnotą i głupotą, to jeszcze byłoby
„pół biedy”,
bo
telewizor, radio i komputer można
wyłączyć
i nie słuchać
dyrdymałów.
Gorzej,
jeżeli tego typu nastawienie wykazują członkowie
rodziny,
domownicy,
współpracownicy w jednym zakładzie pracy, członkowie
jakiegoś zespołu,
który
powinien być – z definicji – zgraną ekipą, a nie jest, bo jest
w nim ktoś,
kto tę
jedność rozbija…
A
rozbija tym właśnie, że
wychodzi z założenia, iż
wszystko jest dobrze i właściwie tylko wówczas, gdy jest po
jego myśli.
A jeżeli
ktoś ma inne zdanie, to już na pewno nie
ma racji i jest ogólnie głupszy od niego.

Biada,
jeżeli ktoś taki znajdzie
się w rodzinie,
czy w
jakimkolwiek zespole. I biada, jeżeli ktoś taki znajdzie
się gdziekolwiek,
bo
będzie siał jedynie zamęt i niezgodę. Biada, jeżeli tego typu
nastawienie człowiek prezentuje
wobec Boga
– bo to jest
najprostsza droga do nieszczęścia i upadku.
Żeby
zatem tego uniknąć, najlepiej będzie wziąć bardzo dosłownie do
serca dzisiejsze pouczenie Pawła Apostoła i zacząć je realizować.
A Apostoł – przypomnijmy to – zachęca nas: Zaklinam
was w Panu, abyście już nie postępowali tak, jak postępują
poganie z ich próżnym myśleniem. Wy zaś nie tak nauczyliście się
Chrystusa. Słyszeliście przecież o Nim i zostaliście nauczeni w
Nim, zgodnie z prawdą, jaka jest w Jezusie, że co się tyczy
poprzedniego sposobu życia, trzeba porzucić dawnego człowieka,
który ulega zepsuciu na skutek kłamliwych żądz, a odnawiać się
duchem w waszym myśleniu i przyoblec człowieka nowego, stworzonego
na obraz Boga w sprawiedliwości i prawdziwej świętości.
W
tym kontekście zapytajmy
samych siebie w chwili ciszy:
– Jak
często swoje zdanie w jakiejkolwiek sprawie konsultuję ze zdaniem
Jezusa, zawartym w Piśmie Świętym i nauczaniu Kościoła?
– Czy
słucham zdania innych i czy traktuję je poważnie?
– Czy
stać mnie na to, by przyznać się do błędu i – w razie potrzeby
– zmienić zdanie?

Na
tym polega dzieło zamierzone przez Boga, abyście uwierzyli w Tego,
którego On posłał… 

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.