A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną…

A
Szczęść Boże! Moi Drodzy, pozdrawiam bardzo rano z Miastkowa, skąd zaraz wyruszam na trasę Pieszej Pielgrzymki Podlaskiej, by zawieźć tam Księdza Proboszcza, pełniącego na Pielgrzymce rolę Ojca Duchownego. Pełni ją niezmordowanie właściwie od początku istnienia Pielgrzymki Podlaskiej. Na wczoraj wrócił do Parafii, aby wziąć udział w uroczystym pożegnaniu Siostry Wiesławy, a dzisiaj już będzie znowu na trasie. 
         A dla mnie ten wyjazd będzie okazją, aby po sześciu latach przerwy znowu z bliska zobaczyć Pielgrzymkę, która przez ponad dwadzieścia lat była niezwykle ważnym wydarzeniem w moim życiu. Zresztą, nadal jest, tylko teraz głównie przez łączność modlitewną… 
       A przy okazji, proszę wciąż o modlitwę za Pielgrzymów, bo warunki ich wędrowania są naprawdę trudne. Niech Pan przyjmie ofiarę ich poświęcenia i wejrzy na intencje, z jakimi pielgrzymują…
                               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Święto
Św. Wawrzyńca, Diakona i Męczennika,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: Mdr 3,1–9; J 12,24–26
CZYTANIE
Z KSIĘGI MĄDROŚCI:
Dusze
sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało
się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za
nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w
pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich
pełna jest nieśmiertelności.
Po
nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem
doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył ich jak
złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę.
W
dzień nawiedzenia swego zajaśnieją i rozbiegną się jak iskry po
ściernisku. Będą sądzić ludzi, zapanują nad narodami, a Pan
królować będzie nad nimi na wieki.
Ci,
którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę, wierni w miłości będą
przy Nim trwali: łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam
wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze,
zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten,
kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na
tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi
służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój
sługa. A jeśli kto Mi służy, uczci go mój Ojciec”.
Patron
dnia dzisiejszego, Wawrzyniec,
był jednym z siedmiu diakonów Kościoła rzymskiego za czasów
Papieża
Sykstusa II. Pomimo, że wiele osób sławiło jego bohaterską
śmierć – jak chociażby Święty Ambroży czy Święty Augustyn –
to jednak wiadomości
historyczne o nim posiadamy bardzo skromne.

Właściwie źródłem jedynym jest „Liber
Pontificalis”
– „Księga Papieży”, który śmierć
Wawrzyńca wiąże bezpośrednio z męczeństwem Świętego Papieża
Sykstusa II,
zamęczonego
dnia 6 sierpnia 258 roku, wraz ze swoimi czterema diakonami.
Niektórzy
pisarze współcześni w
tym samym dniu i w tych samych okolicznościach sytuują męczeństwo
Wawrzyńca.
Temu jednak
stanowczo sprzeciwia się powszechna i najdawniejsza tradycja
rzymska. Jej wyrazem jest Passio”,
czyli opis męki wielkiego Diakona.
Według
niej, Wawrzyniec miał być wyłączony z grupy skazanych na śmierć
wraz z Sykstusem II.
Grupa ta stanowiła swoisty orszak
Papieża.
Wawrzyńca
początkowo z niej wyłączono, bowiem był
on administratorem majątku Kościoła w Rzymie.

Miał równocześnie zleconą opiekę nad ubogimi. Namiestnik rzymski
liczył, że namową i kuszącymi obietnicami, a w razie potrzeby
katuszami, wymusi na nim
oddanie całego majątku kościelnego w jego ręce.
Wawrzyniec
miał wówczas poprosić o kilka dni, aby mógł zebrać
„skarby Kościoła”
i
pokazać je namiestnikowi. Kiedy nadszedł oznaczony dzień, Diakon
zgromadził całą biedotę
Rzymu,
którą wspierała
gmina chrześcijańska. Miał przy tym powiedzieć: „Oto
są skarby Kościoła!”
Zawiedziony
i rozwścieczony tyran kazał zastosować wobec niego wyjątkową
katuszę. Walerian nakazał rozciągnąć
Wawrzyńca na żelaznych rusztach i wolno podgrzewać i piec żywcem
w ogniu.
Według
przekazu, Wawrzyniec miał się zdobyć jeszcze na słowa: „Widzisz,
że ciało moje jest już dosyć przypieczone. Obróć je teraz na
drugą stronę!”
Święty
Papież Leon Wielki daje do tych słów piękny komentarz: „Jak
silny musiał być ogień miłości Chrystusowej, skoro gasił on żar
ognia naturalnego!”.

Według wspomnianego opisu męki, Wawrzyniec miał być przedtem
biczowany knutami z drutu, potem wieszano go wyrywając członki ze
stawów.
W
tymże opisie
jest podany jeszcze jeden szczegół. Otóż, kiedy prowadzono
Świętego Papieża Sykstusa – wraz z jego diakonami – na śmierć,
chciał iść z nim także
Wawrzyniec.
Pytał nawet
Papieża: „Dokąd
idziesz, Ojcze, bez syna? Jakże obejdziesz się bez swojego diakona?

Nigdy nie odprawiałeś Eucharystii bez niego, czymże więc mogłem
ściągnąć na siebie twoją niełaskę?” Na to miał odpowiedzieć
Sykstus: „Dla mnie,
steranego wiekiem, jest przygotowana mniejsza próba. Ciebie czekają
wiele większe cierpienia, ale też i piękniejsza czeka cię
korona”.
Niektórzy z
krytyków są skłonni ten dialog uznać za późniejszy, dodany do
opisu męczeństwa, ku zbudowaniu wiernych.
Niezwykłe
okoliczności męczeńskiej
śmierci Wawrzyńca, poniesionej 10 sierpnia 258 roku,

rozbudziły w Kościele rzymskim niezwykły jego kult. Święty
Augustyn pisze, że jak Jerozolima szczyci się Świętym Szczepanem,
tak Rzym jest dumny ze Świętego Wawrzyńca. Największy zaś poeta
starożytnego chrześcijaństwa, Prudencjusz, zapisał, że
bohaterska śmierć Wawrzyńca zadała
cios bałwochwalstwu, które od tego czasu zaczęło chylić się ku
upadkowi –
aż do
ostatecznego zwycięstwa Chrystusowego Kościoła. Ciało Męczennika
pogrzebał Święty Justyn. Co roku wierni tłumnie gromadzili się
wokół grobu Męczennika.
Imię
Świętego Wawrzyńca włączono do kanonu Mszy Świętej i do
Litanii do Wszystkich Świętych. Z Rzymu jego kult przeniósł się
na cały Kościół. Był
on w starożytności i średniowieczu jednym z najbardziej
popularnych
Świętych.
Już w pierwszej połowie IV stulecia na cmentarzu przy Via Tiburtina
obchodzono święto ku jego czci. Kult Wawrzyńca dość wcześnie
rozprzestrzenił się także na ziemiach
polskich.
Wszystko
to, co zostało tu powiedziane o życiu i męczeńskiej śmierci
dzisiejszego Patrona, jest pięknym komentarzem do usłyszanych przed
chwilą czytań mszalnych. Oto w pierwszym z nich, z Księgi
Mądrości, przeczytaliśmy: Dusze
sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało
się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za
nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w
pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich
pełna jest nieśmiertelności.
Po
nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem
doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył ich jak
złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę.
A
Jezus w Ewangelii mówi: Jeżeli
ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo,
ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje
życie, traci je, a kto

nienawidzi
swego
życia
na
tym świecie, zachowa je na życie wieczne.

Z
jednej strony – mowa o odejściu, o śmierci, o jakiejś
przegranej. Z drugiej jednak strony – zwycięstwo,
ostateczna wygrana, wieczna nagroda.
A
to wszystko potwierdza tylko wiarygodność
słów Jezusa, mówiącego dziś do nas: A
kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem,
tam będzie i mój sługa. A jeśli kto Mi służy, uczci go mój
Ojciec.
Słuchając
tych zapewnień, a jednocześnie wpatrując się w męczeńską
ofiarę życia Świętego Wawrzyńca, zastanawiamy się w głębi
serca, ile
dzisiejszy człowiek jest w stanie z siebie dać,

by uczcił go Ojciec Niebieski?… Na ile w ogóle dzisiejszemu
człowiekowi na tym zależy? Na ile zależy
mu na nagrodzie od Boga

– tak przecież trudnej do wyliczenia i wymierzenia, tak trudnej do
ogarnięcia ludzkim umysłem i wzrokiem, przez co po
ludzku
mało
konkretnej i mało atrakcyjnej?
Czy
jednak bardziej nie zależy mu na nagrodzie ziemskiej, ludzkiej,
budującej prestiż i pozycję w społeczności?
A
może
nawet nie mówmy
tu
o jakimś tam abstrakcyjnym
„współczesnym człowieku”,

ale pomyślmy konkretnie o sobie. I niech każdy z nas zapyta samego
siebie: Jak
często, podejmując różne działania i decyzje życiowe, myślę
o tym, żeby Bogu się to podobało
i
żeby w Jego oczach dobrze to wypadło? A może jednak bardziej
oglądam
się na ludzi i na ich reakcje?
A
po drugie: Ile
jestem w stanie dać z siebie, ile
poświęcić dla spraw Bożych?

Oto także w naszych czasach, w wielu miejscach
świata, wyznawcy Chrystusa narażają
życie i tracą życie,

by móc swoją wiarę wyznawać. A nam trudno zrezygnować
nawet z doraźnej korzyści czy wygody.
Zobaczmy,
Kochani, jak różne może być podejście do tych samych spraw.
Dlatego
my, ponieważ nie musimy składać najwyższej ofiary, by móc być
chrześcijanami, możemy skoncentrować całą naszą uwagę na tym,
by w
codziennych, drobnych sytuacjach

wykorzystywać każdą okazję, by
wygrać z samymi sobą i chociaż o kroczek zbliżyć się do Jezusa.
Chodzi
tu konkretnie o to, aby
rezygnować ze swojego egoizmu,
swoich zachcianek i doraźnych wygód,

jeżeli
tego będzie wymagała ode mnie wiara. Chodzi tu zatem o to, aby
nie zakląć,

chociaż ma się na to ochotę w chwili zdenerwowania; i aby w
niedzielę nie robić zakupów,

chociaż nieraz się robiło, bo jakoś tak zawsze pasowało; i żeby
w niedzielę nie
wykonywać prac niekoniecznych,

chociaż ma się na to ochotę; i żeby nie
na każdą zaczepkę drugiego odpowiadać,

chociaż język aż świerzbi; i żeby pożyczyć
znajomemu parę złotych,
chociaż
samemu ma się nie za wiele; i żeby mu pomóc
w jakiejś pracy,

chociaż naprawdę się nie chce; a wreszcie – żeby posłuchać
swojego księdza czy biskupa,

kiedy naucza o kwestiach moralnych, chociaż samemu myśli się co
innego i co innego w telewizji mówią…
Moi
Drodzy, wszystkie te sytuacje – i jeszcze wiele, wiele innych –
to
dla nas dzisiaj
okazja
do prawdziwego męczeństwa!

Naprawdę, nie chodzi tu o przesadnie wielkie słowa, trzeba
jednak uczciwie przyznać, że
wszystkie tego typu sytuacje naprawdę bardzo
wiele mogą kosztować.
Ale
to właśnie nasz sposób na zrealizowanie
w życiu tego ideału,

który swoim przykładem wyznaczył sam Jezus Chrystus, a potwierdził
swoim życiem nasz dzisiejszy Patron, Święty Diakon Wawrzyniec.
To
jest nasz sposób na wprowadzenie w życie i zrealizowanie tych oto
słów Jezusa: Jeżeli
ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo,
ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje
życie, traci je, a kto

nienawidzi
swego
życia
na
tym świecie, zachowa je na życie wieczne

12 komentarzy

  • Dzisiaj pierwszy dzień po urlopie poszłam do pracy. Rano odmówiłam jedną część Różańca. W pracy temperatura przekraczała 30 stopni. Sytuacja trudna, dużo narzekających osób. Wentylator nie przynosił zbytniej ulgi. Wczoraj zapakowałam do torebki mały spryskiwacz do kwiatów. Warunków pracy nie mogłam zmienić, narzekanie nic też by nie zmieniło, a właściwie tylko pogorszyło atmosferę. Co jakiś czas spryskiwałam pomieszczenie kwiaty, swoje ciało. Wodę chłodziłam w lodówce. Koleżanka przychodziła, żeby ją też tak ochłodzić. Szefowej spryskałam wszystkie kwiaty, a ma ich dużo. Szybko minął czas pracy i spokojna wracałam do domu. Pracę swoją wykonałam.:)
    Nasze zachowanie w stosunku do drugiego człowieka – wystarczy czasem uśmiech, miłe słowo. Szefową zdenerwowaną słuchałam dziś ze spokojem, ale w trakcie jak ona mówiła ja prosiłam "Jezu pomóż" i szybko się wyciszyła. Niewiele moich słów, zrobiłam kawę zaraz przyszli umówienie goście i już wszystko było dobrze. Ciągle sobie powtarzam, że ja nie zmienię drugiego człowieka. To ja najpierw sama muszę się zmienić, uczyć się obcowania z drugim człowiekiem, tak by jemu było ze mną dobrze. Wszyscy szli do Jezusa, bo było w Nim coś, co ja też chciałabym otrzymać od Ciebie Jezu. Uśmiech już mam.:)
    Pozdrawiam wszystkich serdecznie 🙂
    Maria

    • Ja też pozdrawiam Szanowne Panie! A świadectwo Marii pokazuje, jak wielkie znaczenie ma nawet krótka modlitwa – akt strzelisty, skierowany do Boga w chwili trudnej… Modlitwa, zanoszona z wiarą – nawet bardzo krótka modlitwa – naprawdę góry przenosi. I uspokaja wzburzone serca… Ks. Jacek

  • Gosiu! Życzę Tobie oraz całej rodzinie radosnego odpoczynku dla ciała i ducha. Niech Matka Boża opiekuje się Wami i uprosi potrzebne łaski.
    Maria

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.