Czy jestem dobrym człowiekiem?…

C
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, pozdrawiam już z Lublina, ale za chwilę wyjeżdżam do Miastkowa, gdzie dzisiaj będzie miała miejsce uroczystość pożegnania Siostry Wiesławy Rypiny, posługującej w tej Parafii przez dwadzieścia jeden lat! Siostra Wiesława będzie od teraz przełożoną domu w Wojcieszkowie, natomiast dobro, którego z Bożą pomocą dokonała w Parafii w Miastkowie, trudne będzie do przecenienia. Dlatego z pewnością dzisiaj nie zabraknie pięknych słów i wielu wzruszeń. Ale – co najważniejsze – otoczymy dziś Siostrę Wiesławę naszą modlitwą.
      O tę modlitwę proszę także dla naszych Pielgrzymów, którzy oprócz zwykłego, pątniczego trudu, muszą zmagać się z morderczymi upałami. Podobnie rzecz się ma z tymi, którzy muszą pracować na otwartym słońcu. Niech im Pan da siły! Módlmy się także o tak bardzo potrzebny deszcz…
      Na głębokie i religijne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                         Gaudium et spes!  Ks. Jacek

19
Niedziela zwykła, B,
do
czytań: 1 Krl 19,4–8; Ef 4,30–5,2; J 6,41–51

CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Eliasz
poszedł na pustynię na odległość jednego dnia drogi.
Przyszedłszy, usiadł pod jednym z janowców i pragnąc umrzeć,
rzekł: „Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie
jestem lepszy od moich przodków!” Po czym położył się tam i
zasnął.
A
oto anioł, trącając go, powiedział mu: „Wstań i jedz!”
Eliasz spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk i dzban z wodą.
Podniósł się więc, zjadł i wypił, i znowu się położył.
Powtórnie
anioł Pana wrócił i trącając go, powiedział: „Wstań, jedz,
bo przed tobą długa droga!” Powstawszy zatem, zjadł i wypił.
Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i
czterdzieści nocy, aż do Bożej góry Horeb.

CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:
Bracia:
Nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście
opieczętowani na dzień odkupienia.
Niech
zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew,
wrzaskliwość, znieważanie – wraz ze wszelką złością. Bądźcie
dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni. Przebaczajcie sobie
nawzajem, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie.
Bądźcie
więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane i postępujcie drogą
miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas
w ofierze i dani na wdzięczną wonność Bogu.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Żydzi
szemrali przeciwko Jezusowi, dlatego że powiedział: „Jam jest
chleb, który z nieba zstąpił”. I mówili: „Czyż to nie jest
Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę znamy? Jakżeż może On
teraz mówić: «Z nieba zstąpiłem»?”
Jezus
im odpowiedział: „Nie szemrajcie między sobą. Nikt nie może
przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie
posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Napisane jest u
Proroków: Oni wszyscy będą uczniami Boga. Każdy, kto od Ojca
usłyszał i nauczył się, przyjdzie do Mnie. Nie znaczy to, aby
ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział
Ojca. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, ma
życie wieczne.
Jam
jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To
jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze.
Ja
jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa
ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje
ciało za życie świata”.

I
tak oto Bóg nie pozwolił Eliaszowi umrzeć! Wypowiadamy to zdanie z
lekkim uśmiechem, bo cała sytuacja tak trochę wygląda: biedny
Eliasz
usiadł pod jakimś drzewem i już tak miał
wszystkiego dość,
że zaczął prosić Boga o śmierć. Z tego
wszystkiego w końcu zasnął. A wtedy anioł Boży – jakby w ogóle
niepomny na to, co Eliasz przed chwilą mówił – po prostu
bezceremonialnie trącił go w bok, kazał mu wstawać i jeść.
I
tutaj dochodzi do bardzo ciekawej sytuacji swoistego wzajemnego
przekomarzania się – chociaż nie wiem, czy jest to
właściwe słowo dla określenia wzajemnych działań Boga i
Eliasza. Bo Eliasz, jakkolwiek rzeczywiście bez słowa wstał i
zjadł to, co znalazł w pobliżu, a co ewidentnie było specjalnym
darem od Boga
– to jednak zaraz znowu się położył. Tak,
jakby owo polecenie Boże i ów otrzymany pokarm to było coś tak
zwyczajnego i powszedniego,
że już właściwie nie było się
czym przejmować… Eliasz więc ponownie się położył. Można by
powiedzieć, że nie dał za wygraną, pozostał przy swoim
nastawieniu.
Ale
okazało się, że i Bóg nie dał za wygraną, bo oto anioł
Boży wrócił i ponownie trącił Eliasza, polecając mu
znowu jeść. I znowu Eliasz zebrał się jakoś, żeby wstać i
zjeść, a kiedy to uczynił, to potem aż czterdzieści dni
szedł,
wzmocniony tym pokarmem. Co nam pokazuje cała ta scena?
Oto
Bóg spotyka się ze słabością człowieka, z ludzkim
zniechęceniem, zmęczeniem… Z całą pewnością – chociaż
trochę uśmiechamy się na widok biadolącego Eliasza – jego
zmęczenie i zniechęcenie miało konkretne powody. Niemniej
jednak, Bóg nie pozwala mu zbyt długo trwać w stanie owego
swoistego odrętwienia, a każe mu się wziąć konkretnie do
kolejnej roboty.
I Eliasz się do niej zabrał – podobnie, jak
czynił to za każdym razem, kiedy Bóg czegoś od niego żądał.
To
jest właśnie bardzo ciekawe w postawie Eliasza: on naprawdę był
bardzo – jeśli tak to można ująć – ludzki w swoim
postępowaniu i działaniu. Bo chociaż ufał Bogu i
dokładnie wolę Jego wypełniał, to jednak nieobce mu było ludzkie
zmęczenie, zniechęcenie, a nawet strach przed wrogami. Na
szczęście, łaska Boża, której się poddawał, za każdym razem
przełamywała w nim owe ludzkie opory i pomagała kształtować
postawę człowieka Bożego.
Do
kształtowania takiej właśnie postawy zachęca nas dzisiaj Święty
Paweł Apostoł w drugim czytaniu, gdy pisze: Niech zniknie
spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość,
znieważanie – wraz ze wszelką złością. Bądźcie dla siebie
nawzajem dobrzy i miłosierni. Przebaczajcie sobie nawzajem, tak jak
i Bóg nam przebaczył w Chrystusie.
Bądźcie więc
naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane i postępujcie drogą
miłości…
W
tym samym tekście Apostoł daje motywację dla takiego właśnie
postępowania chrześcijan, tłumacząc, dlaczego mają oni
postępować drogą miłości. Dlaczego zatem?
Bo i Chrystus [ich]
umiłował i samego siebie wydał za [nich]
w ofierze i dani na wdzięczną wonność Bogu.
I to właśnie tenże Chrystus
daje swoje Ciało na
pożywienie i Krew jako napój,
aby ci, którzy będą się
nimi pożywiać, mogli osiągnąć życie wieczne. A to życie
wieczne zyskuje się, jeżeli
na ziemi postępuje się w
sposób godny miana chrześcijanina.

Tak
zatem – jak widzimy – Jezus nie tylko daje nam motywację
do pięknego i mądrego życia, nie tylko daje nam przykład
takiego życia, ale też daje siły, daje
bardzo konkretne duchowe wsparcie,
mocą którego będziemy mogli zrealizować zachętę, jaką do
wiernych Efezu – ale i do nas wszystkich – skierował dzisiaj
Święty Paweł. Bo właśnie
taka postawa jest jedynym, prawdziwym potwierdzeniem naszej
wiary.
I o taką postawę
winniśmy się starać, taką postawę kształtować.
Tymczasem
widzimy wielu katolików – także polskich katolików – którzy
swoją wiarę szczelnie przykrywają parawanem
marazmu, pesymizmu, wiecznego narzekania, nieustannego biadolenia…
Widzimy wielu wierzących, którzy tak naprawdę nie wierzą
ani w moc Boga,
ani w swoje
własne, ludzkie siły,
wsparte Bożą mocą. I dlatego ich postawa zwykle niczym
nie różni się
od postawy
ludzi niewierzących.
To
jest, Kochani, naprawdę ważny temat do refleksji i do niejednej
rozmowy, że gdyby chcieć poznać katolika tylko i
wyłącznie po jego postawie,
a
nie dopytywać go, czy jest wierzącym, czy nie, to w wielu
przypadkach byłby z tym spory problem. Bo by się okazało, że
niejednokrotnie człowiek niewierzący jest o wiele
bardzie
j uprzejmy,
przystępny dla innych, życzliwy – po prostu: bardziej ludzki –
niż niejeden wierzący.
Niestety,
wśród wierzących wciąż jeszcze bardzo często nie nikną:
wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość,
znieważanie – wraz ze wszelką złością.
Ludzie
wierzący wciąż jeszcze nie są dla siebie nawzajem
dobrzy i miłosierni.
I nie
przebaczają sobie nawzajem, tak jak i Bóg
[im] przebaczył w Chrystusie.
A na domiar wszystkiego
– jak ten biedny Eliasz pod janowcem – ciągle biadolą,
narzekają,
a do tego jeszcze
krytykują, obmawiają, zamykają się na siebie nawzajem… Kochani,
czyż nie widzimy takich postaw wśród wierzących?… Czy sami się
na takich zachowaniach nie „łapiemy”?
Oczywiście,
ja tu nie chcę powiedzieć, że to wierzący mają przyjmować ową
właściwą postawę,
natomiast niewierzący albo jej nie
przyjmują, albo co najmniej nie muszą

– nie! Mam ogromy, osobisty szacunek dla ludzi, którzy z różnych
powodów nie wierzą w Boga – albo przynajmniej uważają, że nie
wierzą, albo tylko tak mówią – natomiast
postępują w sposób przyzwoity i uczciwy.
Takich ludzi nie brakuje i na pewno nikt im nie odbiera prawa do
tego, by byli dobrzy i
stanowili dla innych wzór
postępowania. Niewierzący także winni być ludźmi
uczciwymi,
prawymi, uprzejmymi
i otwartymi na innych.
Natomiast
wierzący powinni być
takimi w znacznie większym stopniu.
Wierzący powinni być takimi – jeśli tak można powiedzieć –
niejako „z definicji”!
I
znowu – uczyńmy tu jedno ważne zastrzeżenie. Owa życzliwość i
otwartość
nie może być pojmowana jako potulne przyjmowanie z uśmiechem
każdego zła. Nie może też
stać się fałszywą uprzejmością,
polegającą na tym, że uśmiechamy się do wszystkich wokół i nie
reagujemy na żadne zło, żeby przypadkiem kogoś nie
urazić.
Nie, tak nie może
być. Człowiek wierzący powinien – a w niejednej sytuacji wręcz
musi – zabrać głos bardzo konkretnie
i odważnie, i niezwykle
jasno stanąć w obronie wartości, czy ludzi, którzy je wyznają. I
na pewno – o ile oczywiście nie będą tu przekroczone jakieś
granice – nie będzie to z jego strony żadnym grzechem.
Natomiast
– powiedzmy sobie szczerze – tego typu sytuacje
i okoliczności nie są zwykle czymś codziennym
i nie wysuwają się na
pierwszy plan. O wiele częściej bowiem, niż do zajmowania takiego
radykalnego i ostrego stanowiska, człowiek wierzący ma okazję do
okazania swojej dobroci, życzliwości,
uprzejmoś
ci i otwartości
Taka postawa winna być
wręcz jego wizytówką,
znakiem rozpoznawczym. Zwłaszcza, jeżeli często przyjmuje Komunię
Świętą.
Bo
chociaż powinno się unikać takich uproszczonych ocen,
że ten oto przyjmuje Komunię Świętą, a postępuje tak lub owak –
gdyż najlepiej, gdyby każdy oceniał sam siebie
– to jednak trudno przejść nad taką sytuacją do porządku
dziennego. I trudno nie zauważyć, że faktycznie wielu wierzących
nie przekłada na swoją codzienną postawę
tego, że często przyjmują Pana Jezusa w Komunii Świętej. A
przecież takie przyjęcie jest wielkim zobowiązaniem.
Dlatego
dzisiaj, po przeżyciu kolejnej w naszym życiu Mszy Świętej – i
być może także – przyjęciu Komunii Świętej, może warto, aby
każdy z nas zadał sobie takie proste pytania:
Czy
ja jestem dobrym,
uprzejmym, życzliwym człowiekiem?

– Czy
ludziom ze mną jest dobrze na co dzień?
– I
czy muszę innych po wielekroć zapewniać i przekonywać, iż jestem
wierzącym – czy może wystarczy, jeśli popatrzą na moje
zachowanie i to ich przekona?

Bądźcie
więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane i postępujcie drogą
miłości… 

9 komentarzy

  • Eliasz mocą pożywienia otrzymanego od Pana szedł 40 dni i nocy. Przyjmując Pana Jezusa w Komunii Świętej otrzymujemy moc do pójścia, do życia zgodnego z przykazaniami Bożymi. Ja mam nie tak żyć by się innym przypodobać, ale by moje życie Bogu się podobało. Nie jest to łatwe. Żywa ryba płynie pod prąd. Z prądem płyną tylko rybki śnięte. A ja chcę się kiedyś dostać do Nieba. To papież Jan Paweł II często powtarzał, że każdy człowiek może byś święty. Tylko trzeba tego pragnąć.
    "Nigdy nie narzekam". Karteczkę z takim napisem zawiesiłam u mnie w kuchni, po tym jak usłyszałam kapłana, który opowiadał, że podczas pielgrzymki do Lourdes wszyscy przestrzegali zasadę trzech NNN. Nigdy Nie Narzekam. Atmosfera była wspaniała.
    Teraz u mnie w rodzinie też pracujemy nad tym by taka atmosfera była. Częste spoglądanie na tę kartkę pomaga 🙂
    Życzę wszystkim pięknej i radosnej niedzieli 🙂
    Maria

  • "Ja mam nie tak żyć by się innym przypodobać, ale by moje życie Bogu się podobało".
    – Rozumiem teraz mężów mordujących niekiedy swoje "drogie" żony…

  • Prosmy wytrwale Pana Boga o laske wiary, dzieki ktorej zdolamy przekroczyc nasze ludzkie ograniczenia i watpliwosci, pozwalajac dzialac w nas samemu Bogu. Jego laska stanie sie w nas zrodlem prawdziwego zycia, ktore nie ma konca.
    Dobrego przezywania Dnia Panskiego.
    Wiesia.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.