Znakomity Syn narodu polskiego!

Z
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym Ksiądz Andrzej Kuflikowski, Proboszcz Parafii Świętego Ojca Pio w Warszawie – i mój były Proboszcz – przeżywa pięćdziesiąte urodziny. Z tej okazji życzę – i modlę się o to – aby każdy dzień jego życia był nowym i pięknym świadectwem głębokiej wiary i kapłańskiej gorliwości.
       Z serdecznymi życzeniami, także urodzinowymi, spieszę również do Bartka Przybysza z Parafii w Trąbkach, Członka jednej z moich Wspólnot Młodzieżowych. Modlę się dla Niego o to, by wszystko w Jego życiu zawsze układało się po myśli Bożej.
     Wzywam nad Drogimi Jubilatami wstawiennictwa Patrona dnia dzisiejszego, Świętego Jana Pawła II. 
       A jednocześnie powierzam Jego wstawiennictwu Synod Biskupów w jego fazie finalnej. Proszę o Jego wstawiennictwo także dla Księdza Marka i Kapłanów, przeżywających w Nowosybirsku dni rekolekcyjnej pracy nad sobą. 
       A w taki sposób bardzo szczególny powierzam Księdza Krzysztofa Charamsę, który wczoraj został suspendowany, aby ratował swoją duszę i naprawił zgorszenie, które spowodował.
           Wszystkim życzę pięknego dnia – w blaskach świętości Jana Pawła II.
                                     Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek
29 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Jana Pawła II, Papieża,
do
czytań: Rz 6,19–23; Łk 12,49–53
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia:
Ze względu na przyrodzoną waszą słabość posługuję się
porównaniem wziętym z ludzkich stosunków: jak oddawaliście
członki wasze na służbę nieczystości i nieprawości, pogrążając
się w nieprawość, tak teraz wydajcie członki wasze na służbę
sprawiedliwości, dla uświęcenia.
Kiedy
bowiem byliście niewolnikami grzechu, byliście wolni od służby
sprawiedliwości. Jakiż jednak pożytek mieliście wówczas z tych
czynów, których się teraz wstydzicie? Przecież końcem ich jest
śmierć.
Teraz
zaś, po wyzwoleniu z grzechu i oddaniu się na służbę Bogu jako
owoc zbieracie uświęcenie. A końcem tego jest życie wieczne.
Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, a łaska przez Boga dana
to życie wieczne w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Przyszedłem ogień rzucić na
ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest
mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie.
Czy
myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam,
lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym
domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec
przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka
przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw
teściowej”.
Gdyby
tak zrobić co jakiś czas całościowy bilans życia i prześwietlić
swoje kolejne dokonania, słowa i czyny, a może nawet myśli,
wówczas pewnie znalazłyby się i takie nasze działania, których
teraz szczerze się wstydzimy. O takiej właśnie sytuacji
pisze dzisiaj Paweł do Rzymian w słowach: Kiedy
bowiem byliście niewolnikami grzechu, byliście wolni od służby
sprawiedliwości. Jakiż jednak pożytek mieliście wówczas z tych
czynów, których się teraz wstydzicie? Przecież końcem ich jest
śmierć.

Tak
swoją drogą, to ciekawym sformułowaniem Paweł się tu posłużył,
pisząc: byliście
wolni od służby sprawiedliwości

na
określenie tego stanu, kiedy to jego
uczniowie trwali
w grzechach. Wtedy właśnie byli oni
wolni
od służby sprawiedliwości…

Cóż
to za wolność!
Wolność
od
służby sprawiedliwości

– to przecież jednocześnie „wolność” od mądrości,
„wolność” od szczerości, „wolność” od prawdy, „wolność”
od dobra i uczciwości, to ostatecznie „wolność”
od… wolności właśnie! Czyli totalne zniewolenie!

A owocem tak rozumianej „wolności” są te dokładnie
uczynki,
których po jakimś czasie – kiedy człowiek już uwolni się od
takiej wolności – musi
się wstydzić!
I
dobrze jeszcze, jeśli są to jakieś drobiazgi, które jakkolwiek
powodują wstyd, to jednak nie stanowią
całkowitej
kompromitacj
i
człowieka

i całkowitej
jego przegranej.
Jednak dzisiaj Apostoł mówi chyba o czymś gorszym – o takich
czynach,
których końcem jest śmierć!

Oczywiście – śmierć duchowa, śmierć na wieki, a więc wieczne
potępienie. Doprawdy, wielki
to wstyd za takie czyny!

I
żadnego z nich pożytku…
O
takich czynach najlepiej w ogóle nie wspominać, bo każda wzmianka
o nich powoduje, że człowiek wstydzi
się sam sobie spojrzeć w oczy,

obawia się spojrzeć w lusterko… Czy mamy na swoim „duchowym
koncie” takie czyny? Czy często zdarza nam się wstydzić
przed samymi sobą,

ale także przed innymi ludźmi – za wypowiedziane
słowa, za
podjęte decyzje, dokonane wybory?…
Nie
chodzi tu oczywiście o
jakiś wstyd miażdżący,
a
więc taki, który człowieka całkowicie „dołuje” i odbiera mu
chęć dalszego działania i
pracy nad sobą.
Chodzi
o taki – jeśli można go tak nazwać – dobry wstyd, który jest
czynnikiem
mobilizującym do dobrego i rozsądnego działania,

a powstrzymującym przed działaniami złymi i głupimi.
Taki
właśnie
stan rzeczy Paweł opisuje w słowach: Teraz
zaś, po wyzwoleniu z grzechu i oddaniu się na służbę Bogu jako
owoc zbieracie uświęcenie. A końcem tego jest życie wieczne.
Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, a łaska przez Boga dana
to życie wieczne w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.

Taka
piękna
rzeczywistość
będzie miała
miejsce wówczas, kiedy człowiek – nawet jeśli dozna owego
dobrego wstydu i w taki sposób oceni swoje niektóre działania –
wyciągnie
z nich wnioski

i już więcej
nie będzie ich popełniał.
A
co wówczas, kiedy człowiek zatraci
jakąkolwiek zdolność krytycznej oceny własnego postępowania?
Co
wówczas, kiedy człowiek widzi w sobie samo tylko dobro, a swoje
działania ocenia
jako pasmo sukcesów

– i dziwi się jeszcze,
że
ludzie tego nie widzą i tak tego nie oceniają?… To jest dopiero
nieszczęście! Bo to znaczy,
że człowiek jest totalnym
niewolnikiem samego siebie!

I
dlatego potrzebny jest taki
błogosławiony
i dobry wstyd,

aby człowieka wybudzić z marazmu, ze
zgubnego zapatrzenia w siebie. Z
pewnością, taki dobry i błogosławiony wstyd zrodzi się w sercu
człowieka wówczas, kiedy spojrzy
w oczy Jezusowi.

Dzisiaj
w Ewangelii słyszymy dwa niesamowite stwierdzenia Jezusa. Pierwsze
to te, które wyraża Jego ogromne
pragnienie zbawienia człowieka

przez ofiarę swego życia. Jezus doskonale wie, jak się to dokona i
co Go czeka, ale bardzo
pragnie, aby to się już dokonało,

bo bardzo pragnie, aby już
dokonało się zbawienie świata.

A
drugie stwierdzenie to zapowiedź
rozłamów,

jakie pomiędzy ludźmi wprowadzi Jego nauka. Oczywiście, my dobrze
wiemy, że to nie
Jezus – sam z siebie – będzie przyczyną tych rozłamów

i poróżnienia pomiędzy członkami najbliższej nawet rodziny.
Rozłamy te spowodują sami
ludzie,

którzy będą
się musieli opowiedzieć za
Jezusem, lub przeciw Niemu

– i tak się właśnie stanie: jedni opowiedzą się za Jezusem, a
inni przeciw Niemu.
Bo
wobec Jezusa nie
da się zająć stanowiska pośredniego,

takiego na zasadzie: „jestem za, a nawet przeciw”. Albo: „jestem
trochę za, a trochę przeciw”… Nie! Można być albo
tylko „za”, albo tylko „przeciw”.
Jeżeli
ktoś natomiast próbuje być trochę za, a trochę przeciw, to
znaczy, że jednak
jest przeciw.

A tak w ogóle to znaczy, że żyje
w zakłamaniu

i postępuje w sposób, którego powinien się wstydzić.
Bo
Jezus, który dzisiaj wypowiada to swoje wielkie pragnienie złożenia
życia w ofierze za zbawienie człowieka, wyraża w ten sposób swoje
nastawienie na dobro człowieka.

Jezus jest jak najbardziej „za”
człowiekiem.

Natomiast człowiek ma możliwość wyboru. I może być „za”,
ale może być i „przeciw”. Oby się potem tylko nie
musiał swego wyboru wstydzić

i to na wieki…
Niech
w dokonaniu najlepszego i najbardziej właściwego wyboru pomoże nam
wstawiennictwo i przykład Patrona dnia dzisiejszego, Papieża
Polaka, naszego Rodaka i – jak zwykliśmy mówić z dumą –
naszego
Papieża, Świętego Jana Pawła II.
Zapewne
przypominanie jego życiorysu – jak to czynimy w przypadku innych
Świętych i Błogosławionych – nie będzie tu konieczne. Niech
zamiast tego, wybrzmi bardzo krótki fragment homilii Ojca
Świętego Benedykta XVI,
wygłoszonej na Mszy Świętej w dniu
Beatyfikacji Papieża Polaka. Co ciekawe, słowa te – i tylko te –
wypowiedział wówczas po polsku. Oto one:
„Swoim
świadectwem wiary, miłości i odwagi apostolskiej, pełnym ludzkiej
wrażliwości, ten znakomity
Syn narodu polskiego, pomógł chrześcijanom na całym świecie, by
nie lękali się być chrześcijanami, należeć do Kościoła,
głosić Ewangelię.

Jednym słowem: pomógł nam nie lękać się prawdy, gdyż prawda
jest gwarancją wolności.”
Te
dwa zdanie, jakże krótkie, ale jednocześnie tak bardzo zasobne
w treść, oddają właściwie całe
bogactwo życia i świętości Jana Pawła II.
Bo
w całym jego pięknym
i pełnym poświęcenia życiu o to głównie chodziło, by
chrześcijanie
nie lękali się być chrześcijanami,

by nie lękali się należeć
do Kościoła,

by nie lękali się głosić
Ewangelię.

Jednym słowem: by nie
lękali się prawdy…
Nie
ma zatem lepszego sposobu, abyśmy my – także synowie i córki
narodu polskiego – lepiej uczcili dzisiaj pamięć i świętość
naszego Wielkiego Rodaka, jak poprzez to właśnie, że zapragniemy
życia w pełnej prawdzie.
I to właśnie tej, dotyczącej –
przede wszystkim – nas samych.
I
właśnie w tym kontekście zastanówmy się:
– Których
swoich czynów najbardziej się dzisiaj wstydzę?
– Czy
przed samym sobą nie kamufluję trudnej prawdy o sobie?

Co
konkretnie robię, aby zawsze poznawać pełną prawdę o sobie?

Przyszedłem
ogień rzucić na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już
zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się
to stanie… 

6 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.