Cóż mamy czynić?…

C
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, dzisiejszą niedzielę zwykło się w liturgii nazywać Niedzielą „Gaudete” („Radujcie się”), a to od pierwszych słów antyfony na wejście z dzisiejszej Mszy Świętej. Kościół wyraża tymi słowami radość z tego, że Pan jest blisko. Tę radość, wiążącą się z pewnym – należycie oczywiście rozumianym – „złagodzeniem” owej adwentowej atmosfery oczekiwania, liturgia wyraża poprzez kolor różowy ornatu, którego dzisiaj można użyć. Taka możliwość istnieje w liturgii jedynie dwa razy w roku: dzisiaj i w czwartą Niedzielę Wielkiego Postu. 
            Moi Drodzy, dzisiejsza niedziela – to również 13 grudnia. A ta akurat data ma dla nas, Polaków, znaczenie szczególne. Wtedy to bowiem komunistyczna władza wyruszyła na wojnę z Narodem. Trudności, jakie wciąż mamy z wprowadzaniem wolności w naszym Kraju pokazują, że jest jeszcze wiele do zrobienia i do wymodlenia. Obecnie widzimy, jak była władza, broniąc wściekle swoich uprzywilejowanych pozycji i korzyści finansowych, posuwa się do wszystkich możliwych niegodziwości, aby blokować reformowanie Kraju. Prawdziwy to seans nienawiści i podłości. Trzeba nam się modlić o ostateczne zwycięstwo prawdy i wolności, sprawiedliwości, miłości i pokoju. Ja w każdym razie modlę się o to codziennie.
        Na głębokie i religijne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                   Gaudium et spes!  Ks. Jacek

3
Niedziela Adwentu, C,
do
czytań: So 3,14–18a; Flp 4,4–7; Łk 3,10–18
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA SOFONIASZA:
Wyśpiewuj,
Córo Syjońska,
podnieś
radosny okrzyk, Izraelu!
Ciesz
się i wesel z całego serca,
Córo
Jeruzalem!
Pan
oddalił wyroki na ciebie,
usunął
twego nieprzyjaciela:
król
Izraela, Pan, jest pośród ciebie,
już
nie będziesz bała się złego.
Owego
dnia powiedzą Jerozolimie:
«Nie
bój się, Syjonie!
Niech
nie słabną twe ręce!»
Pan,
twój Bóg, jest pośród ciebie,
Mocarz,
który daje zbawienie.
On
uniesie się weselem nad tobą,
odnowi
swą miłość,
wzniesie
okrzyk radości,
jak
w dniu uroczystego święta.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:
Bracia:
Radujcie
się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech wasza
łagodność będzie znana wszystkim ludziom: Pan jest blisko! O nic
się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby
przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem.
A
pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł
waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy
Jan nauczał nad Jordanem, pytały go tłumy: „Cóż mamy czynić?”
On
im odpowiadał: „Kto ma dwie suknie, niech jedną da temu, który
nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni”.
Przychodzili
także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i pytali go: „Nauczycielu,
co mamy czynić?”
On
im odpowiadał: „Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam
wyznaczono”.
Pytali
go też i żołnierze: „A my, co mamy czynić?”
On
im odpowiedział: „Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie
uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie”.
Gdy
więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w swych
sercach co do Jana, czy nie jest on Mesjaszem, on tak przemówił do
wszystkich: „Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie,
któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On
chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w
ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichrza,
a plewy spali w ogniu nieugaszonym”.
Wiele
też innych napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę.
Bardzo
różni ludzie, o których słyszymy w dzisiejszej Ewangelii – choć
są przedstawicielami rozlicznych stanów, zawodów, kultur i grup
społecznych – to jednak wszyscy oni przyszli do Jana Chrzciciela
właściwie z tym samym pytaniem: Cóż mamy czynić?
Cóż
ma czynić cały ten tłum ludzi, który otaczał Jana nad Jordanem?
Dzielić się tym, co kto ma. Cóż mają czynić
celnicy, owi poborcy podatkowi, tak często wręcz znienawidzeni w
swoim otoczeniu i w środowisku, w którym żyją? Cóż mają
czynić? Przestać pobierać podatki? Nie! Ale pobierać tyle, ile
im wyznaczono.
A cóż mają czynić żołnierze? Nie znęcać
się nad nikim i nikogo nie uciskać, ale pozostać na swym żołdzie
.
I dalej można by to pytanie stawiać Janowi, można je także
stawiać Jezusowi, i wielu ludzi to pytanie stawia przez wieki,
prosząc o wskazania na drogi życia.
Szczególnie
mocno i wyraziście to pytanie rozbrzmiewa teraz, w Adwencie: Cóż
mamy czynić? Cóż mam czynić ja, kapłan, w tym świętym czasie?

Mam z największą gorliwością głosić Ci, Siostro i Bracie, Boże
słowo; z największą cierpliwością spowiadać Cię w
konfesjonale, a także – z największą pieczołowitością swoim
życiem i swoim
własnym nawracaniem się
dawać Ci dobry przykład. A cóż masz czynić Ty, Droga Siostro;
Ty, Drogi Bracie, w tym niezwykłym i świętym czasie?
Cóż
masz czynić?…
Niech
Ci podpowie Twoje sumienie… Cóż masz czynić? Co już uczyniłeś
– i co jeszcze możesz uczynić? Co uczyniłeś w czasie
Rekolekcji, jak je przeżyłeś, a co uczynisz po Rekolekcjach? Co
postanowiłeś?
Cóż masz czynić, Siostro i Bracie? I czego
nie uczyniłeś, a powinieneś uczynić?
To
bardzo konkretne pytania, domagające się bardzo konkretnej
odpowiedzi. Bo od tego, na ile konkretnie odpowiesz na te pytania
zależy, na ile konkretnie i rzetelnie będzie się udawało
odpowiadać na podobne pytania wówczas, gdy będą się one
pojawiały na co dzień. A przecież dobrze wiemy, że praktycznie
codziennie, a nawet kilka razy dziennie takie pytania stawiamy –
sobie i innym…
Cóż
mamy czynić teraz, w tym czasie, ale także – cóż mamy czynić
w czasie Świąt
, jak je przeżyć głęboko, dobrze i
mądrze? A cóż mamy czynić po Świętach, kiedy wróci – jak ją
nazywamy – „szarzyzna” codzienności i kiedy także pojawią
się w naszym życiu problemy, albo usłyszymy o sprawach, które „z
nóg nas zetną”?… I cóż wtedy czynić?
Kiedy
dzisiaj słyszymy odpowiedzi Jana, musimy przyznać, że nie stawia
on swoim rozmówcom wymagań ponad siły. Nie domaga się od nich
rzeczy niemożliwych.
Po prostu – od tych, którzy pełnili
jakieś funkcje w społeczeństwie domaga się, aby sumiennie
wykonywali swoje obowiązki. A od wszystkich domaga się, aby byli
dla siebie nawzajem pomocni i miłosierni, dzieląc się tym,
czym mogą. Czyż są to wymagania ponad siły?
Okazuje
się – nawet z naszej praktyki życia – że nieraz nie jest to
łatwe. Czasami nawet to, co takie oczywiste i bardzo podstawowe,
okazuje się wcale niełatwe. A dzisiejsza liturgia słowa właśnie
na to zwraca naszą uwagę, aby drogę do zbawienia odnaleźć w
wiernym wypełnieniu swoich zadań i w takich najprostszych znakach
dobroci
.
Święty
Paweł, w drugim dzisiejszym czytaniu, kieruje do Filipian, ale i do
nas wszystkich, niezwykłą zachętę: Radujcie się zawsze w
Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech wasza łagodność
będzie znana wszystkim ludziom: Pan jest blisko! O nic się już
zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby
przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. A
pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł
waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie.
Pawłowa
zachęta może się nawet wydawać dość dziwną: Radujcie
się! Z czego tu
się radować? Z biedy? Z bezrobocia? Z problemów w
rodzinie? Z alkoholizmu męża czy syna, z tej nieustannej
„gderliwości” żony? Z tego się radować?
Z
tego raczej trudno by było, ale z tego, że Pan jest blisko
– jak to mówi Paweł – to już można i nawet należy się
cieszyć. Ale żeby z tego się cieszyć, trzeba to dostrzec.
Trzeba dostrzec bliskość Jezusa, Jego przyjście. Na to ma nas
właśnie uwrażliwić Adwent.
A
dzisiejsza liturgia słowa podpowie nam, że z naszej strony naprawdę
niczego wielkiego nie potrzeba, jak tylko rzetelnego i uczciwego
wypełnienia swoich najbardziej zwyczajnych – powiedzielibyśmy –
prozaicznych obowiązków. I jeżeli ten Adwent pomoże nam w
odnowieniu naszego spojrzenia na codzienność, jeżeli
pomoże nam w odkryciu na nowo sensu tego wszystkiego, co przeżywamy
na co dzień; jeżeli ten Adwent pomoże nam w odkryciu jakichś
jaśniejszych barw tej naszej szarej” – jak
ją nazywamy – codzienności, to już ten czas nie będzie
zmarnowany, a wręcz bardzo owocny.
Będzie
bardzo owocny, jeżeli pomoże nam w odkryciu tego, że codzienność
może być też radosna
, że zawiera w sobie bardzo dużo
promyków uśmiechu i nadziei; że ta nasza codzienna praca,
najzwyklejsze pokonywanie najzwyklejszych problemów może być
źródłem satysfakcji.
Ale żeby to się mogło dokonać, to
naprawdę trzeba uwierzyć, że Pan jest blisko i –
jak dalej mówi Paweł – w każdej, ale naprawdę: w
każdej
sprawie swoje prośby przedstawiać Bogu w
modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem.
Krótko
mówiąc – trzeba się odważyć na stałą bliskość Boga. Tak!
Właśnie – odważyć się!
Okazuje się, że do tego potrzeba
odwagi. Chociaż bowiem bliskość Boga jest wielką łaską dla
człowieka, to dla wielu jest ona również barierą nie do
pokonania. Boją się tego, co dla nich dobre, boją się podjąć
trudu walki i zdobywania duchowej radości.
Boją się
spojrzeć szerzej i odetchnąć głębiej.
Stan, w jakim tkwią,
wcale nie jest taki dobry, ale już się do niego przyzwyczaili, więc
lepiej niech ich nikt nie rusza, nie burzy ich dotychczasowego
„ciepełka”. A wystarczy, że zapytaliby Jezusa: Cóż mamy
czynić?
I Jezus na pewno nie powiedziałby nic innego, jak tylko
to, aby czynili, co do tej pory czynili, ale aby w tym wszystkim
poznawali, że On jest blisko, że Pan naprawdę jest blisko!
Radość
z faktu tej bliskości opiewał już Prorok Sofoniasz w pierwszym
dzisiejszym czytaniu: Wyśpiewuj, Córo Syjońska,
podnieś radosny okrzyk, Izraelu! Ciesz się i wesel z całego serca,
Córo Jeruzalem!
[…] Król Izraela, Pan, jest
pośród Ciebie, już nie będziesz bała się złego
. […]
Nie bój się Syjonie! Niech nie słabną twe ręce! Pan,
twój Bóg, jest pośród ciebie, Mocarz, który daje zbawienie.

Tak!
Pan jest pośród swego ludu!
Tak było w Starym Przymierzu, tak
jest i w Nowym. Bóg opiekował się i opiekuje swym ludem. Jest
blisko niego, na wyciągnięcie ręki. Tak jest i dzisiaj –
Bóg jest blisko każdego z nas, zarówno wtedy, gdy dokonujemy
rzeczy wielkich i niezwykłych, jak i wtedy, gdy wykonujemy to, co
zwyczajne, codzienne, powszednie. Adwent ma nam pomóc w odkryciu
tej bliskości
.
I
dlatego, chociaż w świetle przepisów prawa Kościoła nie jest to
czas pokutny o tak surowym i jednoznacznym zabarwieniu, jak Wielki
Post, chociaż jest to czas radosnego oczekiwania na przyjście
Zbawiciela, to jednak pozostał on czasem refleksji i wyciszenia,
czasem głębokiego wejrzenia w siebie. Na taki charakter Adwentu
wskazuje bardzo jasno i zdecydowanie liturgia Kościoła. I
dobrze, gdybyśmy tak ten czas zechcieli potraktować i przeżyć –
w większym, niż zwykle, wyciszeniu, skupieniu…
Radosne
oczekiwanie wcale nie musi się dokonywać w hałasie i wśród
zabaw, w Adwencie bowiem chodzi o
zaakcentowanie tej radości wewnętrznej, tej radości
głębszej, bardziej trwałej –
a
nie tylko tej hałaśliwej, zewnętrznej, tymczasowej…
Dlatego
właśnie w Adwencie odbywają się Rekolekcje, jest czas Spowiedzi,
podejmujemy intensywną pracę nad sobą, wyznaczamy kierunki tej
pracy na cały rok, pytając: Cóż mamy czynić, Panie? Co
czynić, aby się Tobie podobać i aby sensownie wykorzystać ten
czas, który nam dałeś?
A
może trzeba się będzie odważyć na całościowe odnowienie
swojego kontaktu z Bogiem – na totalną zmianę
nastawienia
do spraw Bożych?
Cóż
mamy czynić?
Wobec naszej bezradności, wobec naszego
zagubienia, w obliczu różnych sytuacji, które niesie życie –
tylko Jezus Chrystus może dać odpowiedź pewną i bezbłędną.
Stąd też warto to pytanie Jezusowi jak najczęściej stawiać. I
tylko Jezusowi!
Bo na co dzień wielu mądrych”
tego świata
bardzo hojnie obdarza nas swoimi radami i
wskazaniami, dotyczącymi różnych sfer życia. Odnosi się nieraz
wrażenie, że wiedzą oni wszystko i na wszystkie pytania mają
odpowiedzi…
Niestety,
doświadczenie pokazuje, że te odpowiedzi nie wystarczają,
a bardzo często wskazują drogę na manowce. Jeżeli dzisiaj
codzienność dla wielu z nas jest krzyżem, który wydaje się
ciężarem niemal ponad siły, to jest to chyba także znakiem tego,
że nie pytamy, albo niezbyt często pytamy Jezusa: Cóż
mamy czynić?
Jak postępować? Jakie podjąć czyny? Jakie
wypowiedzieć słowa? Co myśleć o tym wszystkim?
Przed
nami jeszcze jedenaście dni Adwentu, a więc
można jeszcze dużo w tym czasie zrobić. I można dużo dobrego
postanowić, zaplanować, ukierunkować. Nie zmarnujmy tych dni!
Nie prześpijmy Adwentu! Przeżyjmy go do końca – mądrze i
aktywnie!
Wspomnijmy treści, które zostały do nas skierowane w
czasie Rekolekcji. Wróćmy do niedawnych, rekolekcyjnych przeżyć.
Wróćmy do postanowień, które uczyniliśmy. A może dopiero teraz
je uczynimy?
Warto,
naprawdę warto! Warto podjąć odwagę pracy nad sobą! Ale
żeby ta praca była mądrze ukierunkowana, a przez to owocna, warto
często stawiać Jezusowi pytanie, które Janowi Chrzcicielowi
postawili bohaterowie dzisiejszej Ewangelii. My chcemy pytanie to
skierować bezpośrednio do Jezusa.
Kierujemy
je zatem:
Panie
Jezu,

w
obliczu tylu trudnych wyborów, których mamy dokonać;

w
obliczu tylu zadań, które nam trzeba podjąć;

w
obliczu tylu spraw, które nas niepokoją;

w
obliczu tylu wiadomości, które zewsząd do nas docierają i
nieraz nas nawet szokują;

w
obliczu trudnej codzienności, z którą musimy się zmagać;

w
obliczu rozgoryczenia i braku nadziei;

w
obliczu tylu rozczarowań, które na nas spadły;

w
obliczu tego czasu, który już za nami; tego czasu, który
obecnie przeżywamy i obliczu tego wszystkiego, co jeszcze przed
nami,
co nas jeszcze czeka –

Panie
Jezu, w obliczu tego wszystkiego:

CÓŻ
MAMY CZYNIĆ?… 

24 komentarze

  • Przyłączam się do modlitw w intencji ojczyzny. Sprawcy i oprawcy komunistyczni nie doczekali ziemskiej sprawiedliwości – Boża ich nie ominęła.

  • A niektórzy członkowie PZPR nawet w rządzie PiS znaleźli sobie miejsce i to jeszcze, jako obrońcy konstytucji i Trybunału.
    To o czym Ksiądz pisze, jest po części prawdą. Zawsze będzie układ, broniący status quo. Szkoda tylko, że nowa ekipa robi to samo, co poprzednia. Jestem w stanie zrozumieć konieczność zmian, nawet w formie radykalnej, ale to, co się dzieje, zaczyna niepokoić zwykłych obywateli. Przykład: czwartkowy obchody miesięcznicy smoleńskiej. Pewnie niejeden/-na z nas widział/a jak uczestnicy postąpili z reporterem TVP. Jedynie z ust pani Joanny Lichockiej padły słowa oburzenia i potępienia takiego zachowania. Ale tam, w tle był krzyż, różańce, itd. Dziwi mnie, że po tym wydarzeniu, nikt z duchownych nie potępił używania krzyża w celach politycznych! Bo to ma charakter polityczny! I w niczym nie różni się od tego, co zwykło określać się profanacją!!! Szkoda, że nie znalazł się duchowny "z jajami" (przepraszam za sformułowanie), który przypomniałby czym dla chrześcijanina jest krzyż. Co się stało na krzyżu? Co się dokonało, o czym mówią liczne kazania, Pismo św., utwory muzyczne i literackie. A może nic? Może w całym zapędzie wprowadzania zmian i zachłyśnięcia PiS-em kościół w Polsce, dla dobra (jakiejś) sprawy, odsuwa obronę krzyża? Szkoda. Bo o to znów, niczym po smoleńskiej katastrofie, jak nigdy znów potrzeba przekazania wiedzy o krzyżu. Inaczej na nic zdadzą się kolejne kazania, adoracje, itd. Pozdrawiam. Dawid

    • Robercie, trafne sformułowanie. Nieumiejętnie, w dodatku mam wrażenie, że czołowym politykom PiS trudno zrozumieć o co chodzi Prezesowi w tym wszystkim, bo nie ma wątpliwości, że o coś chodzi. Najgorsze, że opozycja znów nie musi robić nic, tylko czekać. Jeszcze kilka takich numerów i radykalna prawica skończy jak SLD. Zbyt duży kredyt zaufania zaciągnęło PiS wśród wyborców, co więcej już "majstruje" przy obietnicach.

    • Przyznaję, że ja też zastanawiam się nad tym, co się u nas dzieje. Codziennie modlę się za Ojczyznę, ale też stawiam sobie pytania, jak mają przebiegać u nas konieczne zmiany, aby były skuteczne. Przyznaję, że myślałem w którymś momencie, że rzeczywiście – działanie nowej władzy jest zbyt ostre. Kiedy jednak dowiedziałem się, że sąd nie zastosował żadnego środka zapobiegawczego wobec byłego Posła PSL, oskarżonego o oszustwa finansowe na skalę milionową, a znowu surowo karze się niepełnosprawnego umysłowo chłopca za "kradzież" batonika o wartości 1,50 zł, to – przepraszam – uważam, że trzeba tę wielką niesprawiedliwość wypalić wreszcie gorącym żelazem!
      Owszem, trzeba poszukiwać sposobów jak najlepszego przeprowadzania tych zmian, ale ja naprawdę nie wiem – zastanawiam się nad tym – jak je wprowadzać, jeżeli obecna opozycja w sposób bezwzględny i skandaliczny nie tyle dyskutuje z władzą, co ją tępi, niszczy, wręcz gryzie. To jest wściekły atak. Ja nie mówię, żeby odpowiadać tym samym, ale nie wyobrażam sobie, że ci, którzy wygrali wybory, oddadzą pole byłej władzy – tylko dlatego, że nie chce ona zrezygnować z nienależnych jej korzyści. Dlatego pytam, jak to robić, aby działać skutecznie?
      Jeszcze jedno: proszę, abyśmy dyskutując na naszym forum o tym, co dzieje się w Polsce, nie budowali naszych poglądów na informacjach, płynących z oficjalnych mediów. Bo będziemy się rozmijali, albo nie będziemy się rozumieli, bo każdy będzie bazował na innych informacjach.
      Media oficjalne w tej chwili już tylko i wyłącznie atakują. Nawet nie silą się na pozory obiektywizmu. Dziennikarze – rzekomo obiektywni – formułując pytania, albo prowadząc lub podsumowując różne dyskusje, wyraźnie opowiadają się po jednej, wiadomo której stronie sporu. Przedstawiciele nowej władzy, albo eksperci, którzy mogliby przemawiać na jej korzyść, nie są w ogóle zapraszani, a jeżeli nawet – to są zagłuszani, lub zagadywani pytaniami, dopowiedzeniami, itd.
      Dzisiaj chociażby tak wyglądał "wywiad" w TVP Info z Posłem Zjednoczonej Prawicy. Prowadzący go "redaktor" był napastliwy, wręcz agresywny: zasypywał pytaniami, nie dał dokończyć odpowiedzi, przerywał, łapał za słówka – coś okropnego!
      Napisałem – jak często to czynię – maila do tejże redakcji. Dwa razy – kiedyś tam – była jakaś reakcja. Ale nie dzisiaj. I chyba już nawet na to nie czekam. Czekam na całkowitą przebudowę mediów publicznych, chociaż nie mam żadnych wątpliwości, że znowu będzie dziki wrzask!
      I w tym kontekście: słyszałem o "poturbowaniu" dziennikarza TVP na Miesięcznicy Smoleńskiej. Kiedy zacząłem nieco bardziej interesować się tematem, to okazało się, że nie było to żadne poturbowanie, a więc pobicie, rozlew krwi, czy coś takiego, ale jakieś pchnięcie, czy coś w tym stylu. Owszem, tego też nie pochwalam, ale – do licha ciężkiego – niech słowa wreszcie znaczą to, co zawierają w swej treści.
      I w tym kontekście nie zgadzam się z wypowiedzią Dawida, sugerującą, jakoby Kościół w Polsce zaniechał obrony Krzyża. Uważam tę wypowiedź za swoiste "samonakręcanie się" – co jedno zdanie, to twierdzenie bardziej radykalne i dalej idące. Nie zgadzam się z tym.
      Dziękuję za wypowiedzi w tej tak istotnej sprawie. Pozdrawiam! Ks. Jacek

    • Zgadzam się z Księdzem i znam tło spraw, o których Ksiądz pisze. Jednak uważam, a chciałbym aby tak było, że zmiany potrzebne są u podstaw – a to praca na lata. Nie można zatem, przy tak delikatnym kredycie zaufania, nie brać w swojej strategii politycznej i komunikacyjnej pod uwagę faktu, że jednak duża część społeczeństwa jest podatna na manipulacje. Pisałem już kiedyś o tym: wśród Papuasów trzeba dobierać narzędzia komunikacji takie, które będą zrozumiałe dla Papuasów, wśród Eskimosów – Eskimosom, wśród Francuzów – Francuzom itd. itd. Polecam obejrzeć video z prof. Wolniewiczem (nagrane jeszcze przed wyborami) ws. Macierewicza: zrobiono dokładnie to, czego obawiał się profesor 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=QjkFNHq2kgs

  • Kolejny raz spotykam się , że Ksiądz pisze o „szarej codzienności” i tak to opisuje jakbyśmy my codziennie narzekali . Takie odnoszę wrażenie. Wydaję mi się, że jednak sporo osób stara się widzieć dobre strony życia codziennego. Zwłaszcza jak widać w naszym życiu działanie Pana Boga nawet w tych najdrobniejszych sprawach 

    Myślę, że często, bardzo często stawiamy pytania Jezusowi . Rzadziej dostrzegamy odpowiedzi, albo nie dostrzegamy w ogóle.

    Gosia

    • Szara codzienność to koloryt życia ;), to barwy tęczy (tej nie zawłaszczonej 😉 ), to wszystko najwspanialsze i wszystko najgorsze: to wachlarz bycia 🙂

    • gdy w sercu żyje Miłość, wtedy serce bije się razem z Panem.
      A ON Jest Słowem Życia – Najpiękniejszym Słowem – Które koloryje nasze życie w codzienności, w każdym momencie życia.

      Józefa

    • Odpowiadam na wątpliwość Gosi: nie myślę, że wszyscy narzekają na codzienność. Ujmuję zawsze w cudzysłów słowo "szara" w odniesieniu do codzienności właśnie dlatego, że uważam, że nie jest ona szara, ale taka, jak ją opisał Robert. Postuluję w ten sposób docenianie walorów codzienności, nie narzekam natomiast – przynajmniej nie mam takiej intencji – na ludzi, że tego nie dostrzegają. Chociaż niektórzy jednak nie dostrzegają, prawda? Pozdrawiam! Ks. Jacek

    • Są i tacy co nie dostrzegają kolorów życia i nam zdarza się narzekać i skarżyć czasem.
      Dziękuję za wyjaśnienie i rozwianie wątpliwości 🙂
      Pozdrawiam
      Gosia

    • Gosiu!
      Ty nie masz problem, by wyrazić w słowach, to o czym myślisz!
      Pozdrawiam serdecznie 🙂
      Dzięki za życzliwość, za dobre serce!
      Józefa

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.