Wschodzi Gwiazda z Jakuba!

W
Szczęść Boże! Pozdrawiam u progu nowego tygodnia pracy i nauki, ale także – nowego tygodnia adwentowej pracy nad sobą. Niech Pan wspiera nasze wysiłki!
      A  z okazji urodzin przesyłam szczere i serdeczne życzenia Mariuszowi Kłuskowi, z którym znam się jeszcze z pierwszej mojej Parafii w Radoryżu Kościelnym, gdzie Mariusz był Szefem Służby Liturgicznej. Dzisiaj jest ważnym dyrektorem w Warszawie. Życzę Mu, aby dla swojej Rodziny, swoich Bliskich i Współpracowników był znakiem działającego i zbawiającego Chrystusa!
         Błogosławionego i owocnego dnia życzę!
                                       Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
3 Tygodnia Adwentu,
Wspomnienie
Św. Jana od Krzyża, Kapłana i Doktora Kościoła,
do
czytań: Lb 24,2–7.15–17a; Mt 21,23–27
CZYTANIE
Z KSIĘGI LICZB:
Gdy
Balaam podniósł oczy i zobaczył Izraela rozłożonego obozem
według swoich pokoleń, ogarnął go Duch Boży i zaczął głosić
proroctwo swoje, mówiąc:
Wyrocznia
Balaama, syna Beora;
wyrocznia
męża, który wzrok ma przenikliwy;
wyrocznia
tego, który słyszy słowa Boże,
który
ogląda widzenie Wszechmocnego,
który
pada, a oczy mu się otwierają.
Jakubie,
jakże piękne są twoje namioty,
mieszkania
twoje, Izraelu!
Jak
szerokie doliny potoków,
jak
ogrody nad brzegiem strumieni
lub
jak aloes, który Pan sadził,
i
jak cedry nad wodami.
Płynie
woda z jego wiader,
a
zasiew jego ma wilgoć obfitą;
król
jego wiele mocniejszy niż Agag,
królestwo
jego w górę wyniesione”.
I
wygłosił swoje proroctwo, mówiąc:
Wyrocznia
Balaama, syna Beora;
wyrocznia
męża, który wzrok ma przenikliwy;
wyrocznia
tego, który słyszy słowa Boże,
który
ogląda widzenie Wszechmocnego,
a
w wiedzy Najwyższego ma udział,
który
pada, a oczy mu się otwierają.
Widzę
go, lecz jeszcze nie teraz,
dostrzegam
go, ale nie z bliska:
wschodzi
Gwiazda z Jakuba,
a
z Izraela podnosi się berło”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Gdy
Jezus przyszedł do świątyni i nauczał, przystąpili do Niego
arcykapłani i starsi ludu z pytaniem: „Jakim prawem to czynisz? I
kto Ci dał tę władzę?”
Jezus
im odpowiedział: „Ja też zadam wam jedno pytanie; jeśli
odpowiecie Mi na nie, i Ja powiem wam, jakim prawem to czynię. Skąd
pochodzi chrzest Janowy: z nieba czy od ludzi?”
Oni
zastanawiali się między sobą: „Jeśli powiemy: «z nieba», to
nam zarzuci: «Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?» A jeśli
powiemy: «od ludzi», boimy się tłumu, bo wszyscy uważają Jana
za proroka”.
Odpowiedzieli
więc Jezusowi: „Nie wiemy”. On również im odpowiedział: „Więc
i Ja wam nie powiem, jakim prawem to czynię”.
Balaam,
pogański prorok – czy może lepiej powiedzieć: wizjoner, wróżbita
różnie jest w Piśmie Świętym oceniany. Raz ukazany
jest jako zwodziciel, innym razem – jak choćby w tekście,
którego przed chwilą wysłuchaliśmy – jawi się jako postać
bardzo pozytywna.
Zderzenie owych zupełnie różnych ocen
widzimy w Starym Testamencie, natomiast w Nowym Testamencie jest to postać jednoznacznie negatywna.
Tak,
czy owak, w dzisiejszym pierwszym czytaniu występuje on niemalże
jako prawdziwy prorok: mówi bowiem w imieniu Boga Jahwe.
On, poganin, wezwany przez króla Moabu, aby przeklinał Izraela,
w rzeczywistości wysławia jego wielkość. A kiedy spotkało się
to ze zrozumiałym sprzeciwem „zleceniodawcy”, Balaam miał tylko
jedną odpowiedź: może mówić tylko to, co zlecił mu Bóg!
Trzeba
przyznać, że jak na pogańskiego wróżbitę, to miał on dość
intensywne kontakty z Bogiem i w całym wydarzeniu, które dzisiejsze
czytanie przedstawia jedynie we fragmentach, a które warto w całości
poznać, odczytując obszerniejsze fragmenty Księgi Liczb – Balaam
jawi się jako rzetelny i naprawdę uczciwy przekaziciel Bożych
słów.
Co więcej – jako rzekliśmy – musiał tych słów
wręcz bronić wobec ostrych napomnień króla, który
chciał usłyszeć coś dokładnie przeciwnego.
Widzimy
zatem, że Bóg pokazał tutaj swoją potęgę w stopniu naprawdę
wysokim,
posyłając ze swoim słowem człowieka, który nie był
z Nim jakkolwiek związany i który Go jako swego Boga nie uznawał.
Boża potęga jednak jest tak wielka, że na nic zdadzą się takie
czy inne ludzkie knowania – nie przeszkodzą one Bogu w
zrealizowaniu Jego planów i wypowiedzeniu słów prawdy.
Zresztą,
historia Balaama jest na tyle barwna, że obejmuje nawet takie
wydarzenie, jak słowa, wypowiedziane doń przez oślicę, na
której jechał!
A miało to miejsce właśnie w drodze na to
spotkanie, które dziś zostało opisane w pierwszym czytaniu.
Oślica, zobaczywszy przed sobą anioła z mieczem, nie chciała
dalej iść. Balaam zaczął więc ją okładać kijem. Zrobił to
trzykrotnie, aż oślica przemówiła i zaprotestowała przeciwko
takiemu traktowaniu.
A
wówczas anioła ujrzał sam Balaam. Chciał nawet zawracać,
jednak anioł kazał mu iść, ale mówić to, co sam Bóg mu objawi.
Tak całą historię opisuje Księga Liczb i choć na pewno trzeba
uwzględnić tu pewien wymiar metaforyczny i legendarny, to
jednak wprost opis ten ukazuje potęgę Boga, który naprawdę rządzi
światem i kieruje losami człowieka.
Człowiek
nie jest w stanie tego zrozumieć, czasami znowu – nie chce się
na to zgodzić…
Dobitnie ilustruje to dzisiejsza Ewangelia.
Arcykapłani i starsi ludu raczej wiedzieli, jakim prawem Jezus czyni
to, co czyni, i kto Mu dał tę władzę. Cóż jednak zaszkodziło
zapytać, zwłaszcza, że może udałoby się przy tej okazji
„złapać” Jezusa na jakimś słowie,
na jakiejś
nieścisłości – żeby móc Mu to potem wypominać.
Okazało
się jednak, że Jezus zastosował tę samą metodę, co oni, a więc
tak samo dociekliwie docierał do istoty rzeczy – a wtedy to oni
się pogubili.
A przecież wystarczyłaby odrobina życzliwości
z ich strony i wszystko ułożyłoby się inaczej.
Zauważmy
przy tym, że ich pozycja jest dokładnym przeciwieństwem tej
pozycji, z jakiej dzisiaj przemawiał Balaam. On był poganinem,
oni – przynajmniej oficjalnie – sługami Bożymi. On – pomimo
że był poganinem – mówił w imieniu Boga. Oni – pomimo
że byli przedstawicielami Boga – Bogu się sprzeciwiali. Da się w
tym wszystkim „połapać”?… Bóg jednak jakoś się w tym
wszystkim orientuje i we wszystkich tych okolicznościach realizuje
bez przeszkód swoje zbawcze dzieło.
Jest
to dla nas, moi Drodzy, wielkie pocieszenie i źródło niesamowitej
nadziei. Bo my też żyjemy w świecie pełnym najrozmaitszych
sprzeczności,
a od mnóstwa informacji, które do nas docierają
i które rzekomo wszystkie są najprawdziwsze z prawdziwych –
chociaż często nawzajem się wykluczają – boli nas już często
głowa. Nieraz pytamy samych siebie i innych wokół: o co w tym
wszystkim chodzi? Kto ma rację?
Kto mówi prawdę, a kto kłamie?
Kto chce dobrze, a kto tylko mówi, że chce dobrze? Jak to wszystko
rozpoznać?
Dzisiejsze
słowo Boże sugeruje nam – chociaż może nie wprost – że
zamiast dociekać w takich sytuacjach, kto ma rację i doszukiwać
się głębszych sensów poszczególnych stanowisk, po prostu lepiej
jest zaufać Bogu, tylko Jego słuchać, za Nim konsekwentnie
postępować, pełnić Jego wolę,
trzymać się Go „oburącz”,
czyli – całym sercem. A wówczas ów harmider, który codziennie
wokół nas się rozlega, nie spowoduje żadnej naszej szkody. Bo Bóg
sobie z nim poradzi. A my – też, o ile będziemy się Boga bardzo
mocno trzymać.
Dobrze
to rozumiał Patron dnia dzisiejszego, Święty Jan od Krzyża,
który musiał mierzyć się nie tylko z zamieszaniem, jakie
wytwarzał świat, ale nawet z tym, jaki powodowali jego
współbracia – członkowie jego zakonu.
Jednakże jego
świętość przewyższyła i przetrwała te wszystkie ludzkie
machinacje, a czasami wręcz – wrogie działania. Co zaś wiemy
więcej o tym Świętym?
Urodził
się w
1542 roku, w Fontiveros,

w pobliżu miasta Avila, w Hiszpanii. Warunki w jego
domu były bardzo ciężkie,
gdyż rodzina
wyrzekła się jego
rodziców za
to, że ojciec,
jako szlachcic, śmiał wziąć za żonę dziewczynę z ludu.

Jeszcze cięższe warunki nastały, kiedy ojciec umarł. Jan, mając
dwa i pół roku, został oddany do przytułku. Potem pracował w
szpitalu, by następnie próbować różnych zawodów u różnych
majstrów: w tkactwie, krawiectwie, snycerstwie, jako malarz, jako
zakrystian, wreszcie jako pielęgniarz w Medinie.
Za
„uciułane” pieniądze wstąpił do kolegium jezuickiego w
Medinie, a w roku 1563 wstąpił do karmelitów w Medinie i
wtedy obrał sobie imię Jan od 
Świętego
Macieja.
W zakonie
napotkał na znaczne rozluźnienie. Dlatego gdy składał śluby,
czynił to z myślą o
profesji według pierwotnej reguły.
Miał
wtedy dwadzieścia jeden lat.
Po ukończeniu studiów filozoficznych i teologicznych w Salamance, w
1567 roku, w 
dwudziestym
piątym
roku życia
otrzymał święcenia kapłańskie.
W
tym samym roku spotkał
się ze Świętą Teresą z Avila,

która już podjęła się dzieła reformy zakonu karmelitanek. Te
dwie dusze bratnie zrozumiały się i postanowiły wytężyć
wszystkie siły dla reformy obu rodzin karmelitańskich. Już w
następnym roku, wraz ze Świętą Teresą, założył
Jan pierwszy
dom reformy w Duruelo.

Tam też przeniósł się z dwoma przyjaciółmi, których pozyskał
dla reformy.
28
listopada 1568 roku złożyli ślub
zachowania pierwotnej reguły. Jan przybrał sobie wówczas imię
Jana od Krzyża.

Postanowił pozostać wierny reformie. Wprowadzał ją cierpliwie,
pełniąc różne zakonne funkcje. Jednak przełożeni dopatrzyli się
w jego postępowaniu niesubordynacji. Obawiali się rozkładu zakonu.
Posypały się więc napomnienia i nakazy. Gdy Święty nie reagował
na nie, został
aresztowany w Avila w nocy z dnia 2 na 3 grudnia 1577 roku i siłą
zabrany do Toledo.

Wtrącony do więzienia klasztornego był nie tylko przez dziewięć
miesięcy pozbawiony wolności, ale skazywany na głód i częstą
chłostę. Nie załamał się jednak.
Pan
Bóg w tych miesiącach udręki zalewał go potokami pociech
mistycznych. „Noce
ciemne” – jak je Jan nazywał – długiego więzienia
były
dla niego

doświadczeni
em
nie mniej bolesnego stanu,

kiedy Pan Bóg pozornie opuszcza swoich wybranych, by ich zupełnie
oczyścić i ogołocić z niepożądanych pragnień, uczuć i
przywiązań.
15
sierpnia 1578 roku udało mu się uciec z zakonnego więzienia w
Toledo – po długich i żmudnych do tego przygotowaniach.
Współbracia przyjęli go z wielką radością. Stopniowo
zaczęto przekonywać się do jego zamysłu reformy.
Utworzono
nawet oddzielną prowincję zakonną dla klasztorów zreformowanych.
Jego cierpienia, podjęte
dla reformy, zaczęły owocować.
Gorliwi
zakonnicy widzieli w nim męczennika sprawy i zaczęli rozumieć jego
ideę. Mnożyły się także nowe fundacje dzięki hojności panów
duchownych i świeckich. Janowi
powierzono nawet funkcję wikariusza generalnego dla prowincji
zreformowanych.
W roku
1588 odbyła się ich pierwsza kapituła generalna.
Jednak
na tejże kapitule znowu pojawiła się tendencja złagodzenia już
zreformowanej reguły, która to tendencja – niestety –
przeważyła. Skutkiem tego, Święty
Jan został usunięty ze wszystkich urzędów
i
jako zwykły zakonnik zakończył niebawem życie w klasztorze
w Ubedzie, 14 grudnia 1591 roku,

w wieku zaledwie czterdziestu dziewięciu lat. Umierał zupełnie
osamotniony, bowiem Święta Teresa z Avila dawno już nie żyła –
zmarła 4 października 1582 roku.
Pozostał
jednak nasz Święty w sercach ludzi poprzez
swoje pisma.
Było ich
bardzo dużo, jednak wiele z nich spalono zaraz po śmierci Autora w
obawie, by się nie dostały do rąk wrogów zakonu jako materiał
przeciwko złagodzonej regule. Pozostały dwadzieścia dwa dzieła,
które dla mistyki
chrześcijańskiej mają wprost bezcenną wartość.
Dwa
wśród nich są najważniejsze: „Noc ciemna” i „Pieśń
duchowa”. Są one perłą w światowej literaturze mistycznej.
Oba początek swój wywodzą z więzienia w Toledo. One
też zyskały Świętemu tytuł doktora Kościoła mistycznego.

Dzisiaj są przełożone na wszystkie znane języki świata i należą
do klasyki dzieł tego
gatunku.
Nie
mniejszym powodzeniem cieszą się dotąd: „Droga na Karmel” i
„Żywy płomień”. Nikt przed nim nie poddał stanów mistycznych
tak subtelnej analizie, jak Święty Jan od Krzyża. Wiemy, że jego
duchowością zafascynowany był również Karol
Wojtyła,
czego wyrazem
było to, że w oparciu o dzieła Świętego Jana przygotował
swoją rozprawę doktorską.

Nasz
Patron zaś mógł się ponadto poszczycić wybitnymi zdolnościami
plastycznymi. Umiał rysunkiem, poglądowo, wizualnie przedstawić
nawet bardzo skomplikowane drogi mistyki.
Chyba to jedyny taki
wypadek w dziejach. Święty Jan od Krzyża został beatyfikowany w
1675 roku, kanonizowany zaś w 1726. Pius XI ogłosił go w roku
1926 doktorem Kościoła.
Niech
swoistą próbką duchowego wyrobienia naszego
Świętego będą
jego własne słowa. W jednym
ze swoich dzieł, w
„Pieśni duchowej”,

tak pisał:
„Święci doktorzy wiele odsłonili z ukrytych prawd i tajemnic, a
dusze święte zrozumiały je w tym życiu. Jednakże większa ich
część pozostaje jeszcze do wyjaśnienia i zrozumienia. Ileż
to rzeczy można odkrywać w Chrystusie, który jest jakby ogromną
kopalnią z mnogimi pokładami skarbów,

gdzie choćby nie wiem jak się wgłębiało, nie znajdzie się kresu
i końca. W każdym zaś zakątku tych Jego tajemnic można tu i tam
napotkać nowe złoża nowych bogactw. […]
Ach,
gdyby raz zrozumiano, że nie można dojść do gęstwiny
różnorodnych mądrości i bogactw Bożych inną drogą, jak
tylko przez gęstwinę wszelkiego rodzaju cierpień!
W
tym więc powinno być pragnienie i pociecha duszy. Im bowiem
większej pragnie mądrości od Boga, tym bardziej powinna wpierw
pragnąć cierpień, by przez nie wejść w gęstwinę Krzyża.
[…]
By
wejść do tych bogactw mądrości, trzeba iść przez ciemną
bramę, to jest przez 
Krzyż. Niewielu zaś pragnie
przez nią wchodzić, natomiast wielu pragnie rozkoszy, do których
się przez nią wchodzi.” Tyle z wypowiedzi dzisiejszego Patrona.
Mając
na uwadze jego niełatwą drogę do świętości, ale też – jego
odwagę i upór w dążeniu do słusznego celu; mając też na uwadze
dzisiejsze Boże słowo, zapytajmy samych siebie:

Co
robię, aby nie pogubić się w szumie informacyjnym, który zewsząd
do mnie dociera?

Czy
dokonując rozróżnienia między dobrymi, a złymi postawami oraz
między wypowiedziami prawdziwymi, a kłamliwymi – stosuję Boże
kryteria?

Czy
staram się – z pomocą Bożą – rozpoznawać jednak, kto w
konkretnej sytuacji ma rację i mówi prawdę, czy poddaję się
totalnej rezygnacji, wyrażającej się w stanowisku, że wszyscy
kłamią, wszyscy kradną, wszyscy źle robią?…

Widzę
go, lecz jeszcze nie teraz, dostrzegam go, ale nie z bliska: wschodzi
Gwiazda z Jakuba, a z Izraela podnosi się berło… 

9 komentarzy

    • Oczywiście, tak było. W miejsce daty Beatyfikacji, wpisałem datę śmierci. Tak się czasami zdarza, że człowiek myśli o jednym, a mówi albo pisze drugie. Dziękuję za to spostrzeżenie i – co by nie mówić – podziwiam wnikliwość i spostrzegawczość! Naprawdę! Wielkie dzięki raz jeszcze. Szczęść Boże! Ks. Jacek

    • Hura! Pocieszam się że w moim umyśle jeszcze nie jest zupełnie ciemno jak mi się często wydaje 🙂 ale wciąż nie rozumiem słów O. Pio " Strach jest większym złem niż samo zło"

    • Oczywiście, najlepiej byłoby zapytać o to samego Ojca Pio. Ja mogę tylko napisać, jak te słowa ja osobiście próbuję zrozumieć. Może w ten sposób, że konkretne zło już jest i trzeba mu jakoś zaradzić, ale – jeśli tak można powiedzieć – przeciwnik jest już rozpoznany, diagnoza postawiona i można zacząć walkę. Albo leczenie – jak kto woli to ująć.
      Natomiast strach przed złem to rzeczywistość, która złu otwiera drzwi naszego serca i tutaj doprawdy nie wiadomo, co się może stać, ile tego zła może tam wpłynąć i do czego zdolny będzie człowiek, ulegający złu pod wpływem strachu. Tak mi się właśnie wydaje, że strach przed złem – w ujęciu Ojca Pio – jest źródłem zła wielokrotnie większego, a do tego jeszcze: nieokreślonego, co – jak wiemy – jest zawsze orężem w ręku szatana; owa tajemniczość, nieokreśloność…
      Wszak Papież Paweł VI zwykł mawiać, że największym zwycięstwem szatana w naszych czasach jest to, że się o nim nie mówi… Tak, to prawda: albo się o nim nie mówi, albo traktuje się go jak bajkę, lub "straszak" na niegrzeczne dzieci. A on wówczas może swobodnie działać.
      Nierozpoznane działanie zła, nierozpoznane działanie szatana – to jest jak nierozpoznana choroba. Wiemy, do czego taka sytuacja prowadzi. Leczyć właściwie i skutecznie można tylko chorobę należycie zdiagnozowaną. Wydaje mi się, że strach przed złem powoduje w człowieku osłabienie zmysłu obronnego, poddanie się złu i – w rezultacie – przyczynienie się do jego pomnożenia.
      Tak to rozumiem. Nie twierdzę, że jest to jedyne i najwłaściwsze rozumienie. Pozdrawiam! Ks. Jacek

    • Ma Ksiądz rację, że skuteczną walkę można podjąć ze zdiagnozowanym złem i jego przyczyną, podobnie jak z dobrze rozpoznaną chorobą ( choć też nie zawsze ). Kontekst wypowiedzi O. Pio dotyczył jednak strachu Piotra przed wichrem a więc mocami natury a nie przed złem… więc zapytam jednak Autora :). Dziękuję Księdzu i Wszystkim którzy starali się mi pomóc zrozumieć " co Autor miał na myśli"

    • Z tym, że strach Piotra przed "mocami natury" ma w Ewangelii wyraz symboliczny – stąd, wydaje mi się, u św. Ojca Pio odniesienie uogólniające.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.