Ile dobra jest w nas!

I
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, zamieszczam to dzisiejsze słowo już w nocy – w czasie, kiedy wygłaszam je na Pasterce w Miastkowie. Chciałbym je – tą drogą – skierować także do Was wszystkich, którzy jednoczycie się ze mną na tym forum, aby w ten sposób piękna atmosfera tej niezwykłej Nocy zagościła także w Waszych sercach i w Waszych domach. 
       I w tym właśnie duchu życzę tego, o czym więcej piszę w rozważaniu – i co zaznaczyłem już w tytule – aby Narodzenie Jezusa pokazało nam i przekonało, ile tak naprawdę dobra jest w nas!
    Na piękne, głębokie, pobożne i radosne przeżywanie tej wspaniałej Uroczystości – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                   Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Uroczystość
Narodzenia Pańskiego – Msza w nocy
25
grudnia 2015.,
do
czytań: Iz 9,1–3.5–6; Tt 2,11–14; Łk 2,1–14
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Naród
kroczący w ciemnościach
ujrzał
światłość wielką;
nad
mieszkańcami kraju mroków
zabłysło
światło.
Pomnożyłeś
radość,
zwiększyłeś
wesele.
Rozradowali
się przed Tobą,
jak
się radują we żniwa,
jak
się weselą
przy
podziale łupu.
Bo
złamałeś jego ciężkie jarzmo
i
drążek na jego ramieniu,
pręt
jego ciemięzcy
jak
w dniu porażki Madianitów.
Albowiem
Dziecię nam się narodziło,
Syn
został nam dany,
na
Jego barkach spoczęła władza.
Nazwano
Go imieniem:
Przedziwny
Doradca, Bóg Mocny,
Odwieczny
Ojciec, Książę Pokoju.
Wielkie
będzie Jego panowanie
w
pokoju bez granic
na
tronie Dawida
i
nad Jego królestwem,
które
On utwierdzi i umocni
prawem
i sprawiedliwością,
odtąd
i na wieki.
Zazdrosna
miłość Pana Zastępów tego dokona.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO TYTUSA:
Ukazała
się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza
nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych
rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie,
oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały
wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa, który wydał
samego siebie za nas, aby odkupić nas od wszelkiej nieprawości i
oczyścić sobie lud wybrany na własność, gorliwy w spełnianiu
dobrych uczynków.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
W
owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby
przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis
odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz.
Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego
miasta.
Udał
się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta
Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu
Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która
była brzemienna.
Kiedy
tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła
swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w
żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.
W
tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną
nad swoim stadem. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała
Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli.
Lecz anioł rzekł do nich: „Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam
radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w
mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz
Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w
pieluszki i leżące w żłobie”.
I
nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich,
które wielbiły Boga słowami:
Chwała
Bogu na wysokościach,
a
na ziemi pokój ludziom,
w
których ma upodobanie”.
DWUDZIESTEGO
PIĄTEGO

GRUDNIA, W 
CZWARTYM
DNIU KSIĘŻYCOWYM, GDY MINĘŁO WIELE LAT OD STWORZENIA ŚWIATA, GDY
BÓG STWORZYŁ NIEBO I ZIEMIĘ, I UCZYNIŁ CZŁOWIEKA NA SWÓJ OBRAZ,
I WIELE WIEKÓW OD CZASU, GDY PO POTOPIE NAJWYŻSZY POZWOLIŁ
ZABŁYSNĄĆ TĘCZY, BĘDĄCEJ ZNAKIEM PRZYMIERZA POKOJU; GDY
UPŁYNĘŁY WIEKI OD WYJŚCIA NASZEGO OJCA W WIERZE, ABRAHAMA, Z UR
CHALDEJSKIEGO,
TRZYNAŚCIE
WIEKÓW OD WYJŚCIA IZRAELITÓW Z EGIPTU POD PRZEWODEM MOJŻESZA,
OKOŁO
TYSIĄC
LAT OD NAMASZCZENIA DAWIDA NA KRÓLA IZRAELA, W 
SZEŚĆDZIESIĄTYM
PIĄTYM

TYGODNIU W
EDŁUG
PROROCTWA DANIELA, W EPOCE
STO
DZIEWIĘĆDZIESIĄTEJ CZWARTEJ

OLIMPIADY, W 
SIEDEMSET
PIĘĆDZIESIĄTYM DRUGIM

ROKU OD ZAŁOŻENIA RZYMU, W 
CZTERDZIESTYM
DRUGIM

ROKU RZĄDÓW CESARZA OKTAWIANA AUGUSTA, GDY W CAŁYM ŚWIECIE
KRÓLOWAŁ POKÓJ, JEZUS CHRYSTUS, KRÓL ODWIECZNY, SYN
PRZEDWIECZNEGO OJCA, PRAGNĄC UŚWIĘCIĆ ŚWIAT SWOIM PRZYJŚCIEM,
BĘDĄC POCZĘTYM ZA SPRAWĄ DUCHA ŚWIĘTEGO,
SPĘDZIWSZY
W ŁONIE MATKI
DZIEWIĘĆ
MIESIĘCY, RODZI SIĘ W BETLEJEM JUD
ZKIM
Z MARYI DZIEWICY, STAJĄC SIĘ CZŁOWIEKIEM. TAKIE JEST NARODZENIE
NASZEGO PANA JEZUSA CHRYSTUSA WEDŁUG LUDZKIEJ NATURY.”
Tymi
oto słowami
wielkiej Kalendy o Narodzeniu Jezusa rozpoczyna się zawsze Pasterkę,
sprawowaną przez Ojca Świętego, na Watykanie. Słowa tej
niezwykłej nowiny napełniają dzisiaj radością także nasze
serca!
Najczcigodniejszy
Księże Proboszczu!
Księże
Prefekcie! Czcigodne Siostry!
Drodzy
Członkowie wszystkich Wspólnot Parafialnych!
Szanowny
Panie Wójcie i
Dostojne
Władze Samorządowe!
Kochani
Członkowie naszej Parafialnej Rodziny!
Wielce
Szanowni Goście!
Bracia
i Siostry!
Te
wielkie słowa, które Kościół wyśpiewuje w sposób niezwykle
uroczysty, brzmią tak samo podniośle, jak równie wielkie słowa
Izajaszowego Proroctwa, odczytane przed chwilą: Naród
kroczący w ciemnościach
ujrzał
światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło
światło. Pomnożyłeś radość,
zwiększyłeś
wesele
.
[…]
Albowiem
Dziecię nam się narodziło,
Syn
został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go
imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę
Pokoju. Wielkie będzie Jego panowanie w pokoju bez granic na tronie
Dawida i nad Jego królestwem, które On utwierdzi i umocni prawem i
sprawiedliwością, odtąd i na wieki.

Czytamy
te słowa, słuchamy ich – i
dreszcze przechodzą po całym ciele. Bo wyczuwamy, że coś
wielkiego się
stało
coś
naprawdę wielkiego!
Tak
bardzo dostojnie brzmią kolejne wersy Proroctwa Izajasza. I tylko
możemy się zadziwić, że owo wydarzenie wielkie i niezwykłe
dokonało się tak naprawdę bardzo, bardzo zwyczajnie
i po cichu.

Tak je
przynajmniej
opisuje w swej Ewangelii Łukasz…
Ot,
po prostu, cesarskie rozporządzenie – trzeba więc
udać
się w drogę… Maryja jest w stanie błogosławionym, i to już
zaawansowanym, ale to rzymskiego okupanta nie obchodzi – cesarskie
polecenie trzeba wykonać.

Wybrali się więc w drogę i dotarli do Betlejem. I to właśnie
kiedy
tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła
swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w
żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.
Dwa
zdania w Łukaszowym przekazie oddają jedną z największych prawd i
jednocześnie jedną
z największych tajemnic świata: Boży Syn zstąpił na ziemię,

stał się Człowiekiem,
przyjął ludzką postać, wszedł w bieg historii ludzkości,
rozpoczął nową erę tejże historii – i czego by tu jeszcze nie
wyliczać i nie dopowiadać – a wszystko to zostało „skwitowane”
takim oto krótkim stwierdzeniem: nadszedł
dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna,
owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było
dla nich miejsca w gospodzie.

Tak
w historię świata wszedł Boży Syn.
Owszem,
nie wszystko odbyło się tak zupełnie po cichu i bez rozgłosu, bo
kiedy ludzie wyrzucili
swego Boga na margines swoich spraw,

każąc
Mu zadowolić się jakimś odludziem, jakąś grotą czy stajnią, to
Niebo
upomniało się

o Tego, który tam miał najwyższy z Tronów, a tutaj nagle znalazł
się w żłobie. Niebo
o Niego się upomniało,
dlatego
– jak słyszeliśmy – pojawił się Anioł, który obwieścił
pasterzom niezwykłą nowinę, po czym do tego jednego Anioła
dołączyło mnóstwo
zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami:
„Chwała
Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom,
w
których ma upodobanie”.

Przynajmniej
tych kilka „niebiańskich sygnałów” uświadomiło ludziom, że
naprawdę
coś wielkiego się
stało
– o czym oni nawet nie wiedzą i się nie domyślają. A
cóż to
takiego?
Paweł Apostoł pisze o tym – jak słyszeliśmy w drugim czytaniu –
w swym Liście do biskupa Tytusa, obwieszczając: Ukazała
się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza
nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych
rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie,
oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały
wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa.

Tak,
Kochani, wielki
Bóg i Zbawiciel, Jezus Chrystus, objawił się światu! Przyszedł
do ludzi! Przyszedł do każdego człowieka!

Przyszedł do Ciebie – i do mnie… Przyszedł tak zwyczajnie i tak
po prostu – tak, jak codziennie przychodzi – we Mszy Świętej, w
swoim Słowie, w Sakramentach Kościoła, na modlitwie, w codziennych
sytuacjach, w życiowych doświadczeniach, w drugim człowieku…
Przychodzi,
przychodzi, ciągle przychodzi…

Codziennie, zwyczajnie, po cichu…
Ale
są takie dni – i takie noce – kiedy człowiek chce się tym
Jezusowym przychodzeniem tak
bardzo ucieszyć, tak bardzo Mu za nie podziękować!

Bo może na co dzień nie ma czasu, bo może wśród tylu codziennych
spraw nawet o tym nie pomyśli, a i tych problemów tyle, że nie
wiadomo, za co najpierw się zabrać
i w co najpierw „ręce włożyć”…
I
dlatego jest takie Święto,

jak to dzisiejsze; i
dlatego jest taka Noc,

aby z radością zabiły dzwony, aby z mocą zagrały organy, aby
Izajasz wypowiedział swoje wielkie słowa, a diakon na Watykanie
wyśpiewał wielką Kalendę
– i aby mocniej,
niż zwykle, zabiły nasze serca,

i ucieszyły się tym, że Jezus jest naszym Bogiem
i Panem,

ale jest też naszym Bratem
i Przyjacielem!

I że to właśnie w takiego Jezusa my, chrześcijanie, wierzymy –
właśnie w takiego, który nie szczędząc siebie, całego
siebie
nam
ofiarował.
Kochani,
chociaż na co dzień może nie myślimy o tym w ten sposób, chociaż
nieraz w tym naszym praktykowaniu
wiary zdarzają się zakręty, potknięcia i wahania;
chociaż
z modlitwą różnie bywa, i ta Spowiedź nie za często, i ta
Komunia Święta tylko przy okazji – to jednak dzisiaj nasze serca
biją jakoś tak mocniej
i radośniej,

i tacy dumni jesteśmy właśnie z tego, że jednak wierzymy w
Jezusa!
I
dumni jesteśmy, że to właśnie On – wielki i niezmierzony, a
jednocześnie taki
cichy, pokorny i bezbronny, jak tylko dziecko może być bezbronne –
że
to właśnie On, Jezus Chrystus, jest naszym Bogiem i Panem! Właśnie
On! Nikt inny!
Dzisiaj
się z tego cieszymy, dzisiaj jesteśmy z tego niezwykle dumni,
dzisiaj jesteśmy za to bardzo wdzięczni – bo jakoś szczególnie
właśnie dzisiaj to doceniamy! Właśnie dzisiaj – w
tę nadzwyczajną Noc, w to niezwykłe Święto!
A
jest coś niezwykłego w tym wielkim Święcie, jest coś niezwykłego
w samej
Tajemnicy Bożego Narodzenia, jest coś tak bardzo wyjątkowego i tak
bardzo jasnego w tej jedynej w całym roku Nocy,

że z naszych serc wyzwala się tyle radości i miłości, tyle
ciepłych i życzliwych słów, tyle przyjaznych gestów… I nagle
widzimy, ile
jest w nas dobra!

Może
sami jesteśmy tym zaskoczeni, ale
to jednak prawda:

podchodząc
do drugiego człowieka z białym opłatkiem w ręku, w czasie
wigilijnej Wieczerzy – czy na różnych spotkaniach opłatkowych,
które były i które jeszcze będą – przekonujemy się, że i w
nas samych, i w tych, z którymi się spotykamy, jest
tyle dobra! I stać nas na dobre słowa! I stać nas na szczere i
serdeczne życzenia!

I stać nas na mocny uścisk dłoni – a może nie tylko dłoni… I
na uśmiech nas stać, i na łzę wzruszenia! Kochani, tyle
jest w nas dobra! Tyle dobra!
Jak
Ci nie
dziękować,
Panie Jezu, że
się dla nas narodziłeś

i jak Ci nie
dziękować
za ten wieczór wigilijny,
i za tę niezwykłą Noc, i za te Święta, bo dzięki temu możemy
zobaczyć, możemy przekonać się – i zadziwić niezmiernie – że
tyle
jest w nas dobra i miłości!
Gdzież
ono jest na co dzień? Dlaczego jest go wówczas tak mało? Dlaczego
je tak głęboko skrywamy i
jakby tylko w ten jeden wieczór wydobywamy

ze skarbca swego serca to, co cały rok zbieramy?… Czyżbyśmy
mieli być tymi, którzy
jedynie w Wigilię mówią do siebie ludzkim głosem?…

Panie
Jezu, jak byśmy chcieli bardzo uwierzyć, że właśnie to
dzisiejsze
nasze oblicze jest prawdziwe,

i to z wczorajszego wieczoru: to
oblicze pogodne, te
oczy
uśmiechnięte, te
dłonie
otwarte, nie zaciśnięte; i te ręce wyciągnięte do drugiego z
opłatkiem… Panie, daj nam uwierzyć, że to jest prawdziwy
nasz obraz – i oblicze prawdziwe…
Daj
nam usłyszeć raz jeszcze z całą mocą to, co powiedziałeś
dzisiaj przez Apostoła Pawła: Ukazała
się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza
nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych
rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie,
oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały
wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa, który wydał
samego siebie za nas, aby odkupić nas od wszelkiej nieprawości i
oczyścić sobie lud wybrany na własność, gorliwy w spełnianiu
dobrych uczynków.
O
te właśnie dobre
uczynki

chodzi, i o to rozumne,
sprawiedliwe i pobożne życie…
O
to właśnie chodzi! Jak by się chciało, aby tak właśnie było –
na
co dzień,

nie tylko od Święta… Czy
jest to możliwe, Panie Jezu?
Czy
jest to w ogóle osiągalne, czy może
jest
to zupełna utopia, bzdurne mrzonki, naiwne bajanie, niemądre
„bajdurzenie”?… Czy jednak
rzeczywiście
tak musimy
to postrzegać?…

Ale
jeżeli tak jest i naprawdę na co dzień nie możemy być dla siebie
chociaż trochę lepsi, chociaż trochę bardziej wyrozumiali i
cierpliwi, chociaż trochę bardziej życzliwi – to
dlaczego dzisiaj potrafimy? I dlaczego potrafiliśmy w wigilijny
wieczór?…
To
które
w końcu
nasze oblicze jest tym prawdziwym?… Jakże by się chciało, Panie
Jezu, aby tym prawdziwym było właśnie
to dzisiejsze –
i
to z wigilijnego wieczoru…
I
tak jakoś wyczuwamy, Panie Jezu, że Ty
wierzysz,
iż
jest to możliwe…

A co ciekawe – tak głęboko i wewnętrznie szczerze – to my też
w
to
wierzymy…
My to nawet wiemy

doskonale
wiemy!

Wiemy,
ile
w nas jest dobra

i że stać nas na to, aby je sobie nawzajem okazywać. Tak, również
na co dzień, nie tylko od Święta.

Stać nas na to! I chyba byśmy tego bardzo chcieli…
Tylko
trzeba może do
drugiego zagadać,
a może rękę
do
niego
wyciągnąć,
a może się uśmiechnąć
jako
pierwszemu,
nie
czekając, aż on
to zrobi…
A
wtedy może się okaże, że ta atmosfera wigilijnego wieczoru, i ta
radość Pasterki – to nie tylko jednorazowy „przypadek”, ale
że tak
może wyglądać nasza codzienność.
Ta
nasza – jak ją zwykliśmy nazywać – „szara” codzienność,
która dzięki owej
uzewnętrznionej, wzajemnej
dobroci i życzliwości przestanie
być taką szarą, a stanie się piękną!

Kochani,
to naprawdę nie utopia, to nie naiwność, to nie pobożne bajanie…
Bo
jeżeli
B
óg
stał się
Człowiekiem
– chociaż to mogłoby się wydawać możliwym tylko w baśniach –
i jeżeli stać było Boga, aby przyjść
na ziemie,
dotknąć ziemi
w
całym
jej
realizmie
i
wyjść do człowieka, to
i nas ludzi
musi
być
na
to stać!

Właśnie
na to, aby być bardziej
człowiekiem,

aby w całym realizmie, twardo stąpając po ziemi i nie odpływając
w jakieś mgliste marzenia – jednak wychodzić
do drugiego człowieka.

Wychodzić z odrobiną życzliwości, z dobrym słowem, ze szczerym
uśmiechem. Czy
to naprawdę tak dużo kosztuje?…

I czy naprawdę w tym drugim musimy
widzieć tylko – jeżeli nie wroga, to przynajmniej konkurenta?

A
przecież dzisiaj przekonaliśmy się, że można
inaczej!
Zobaczyliśmy,
ile
dobra jest w nas! Ile dobra!
A
z tego dobra – płynie jakaś wielka
nadzieja!
Tak,
wielka nadzieja, że choćby się cały świat wokół
dosłownie
„walił i palił”, to jeżeli człowiek ma dla drugiego człowieka
chociaż jedno dobre
słowo

i chociaż jeden szczery
uśmiech
– to jeszcze
nie wszystko stracone!
Dlatego
chciałoby się prosić Ciebie, Panie Jezu, aby trwał
i nie kończył się wigilijny wieczór…

I chciałoby się prosić Cię, aby trwała ciągle atmosfera tej
niezwykłej Nocy… Wiemy jednak, że to niemożliwe… I chyba
niekoniecznie potrzebne… Mówiliśmy sobie, że nie chcemy naiwnie
bajać, a to byłoby takim właśnie bajaniem…
Natomiast
na pewno nie będzie nim ta
szczera prośba, z jaką się do Ciebie zwracamy,

aby nawet wtedy, kiedy już zapomnimy o uroku wigilijnego wieczoru, i
kiedy przeminie ta „Cicha Noc,
Święta Noc”; i kiedy Święta miną, i wróci codzienność –
to żeby jednak ciągle
trwało Twoje Narodzenie! Twoje Narodzenie w nas!

O
to Cię Panie, prosimy – wiedząc, że to jest możliwe, i że taka
prośba nie
jest niczym naiwnym, ani niemądrym.

Wręcz przeciwnie, to jedyny sposób, aby tą
dobrocią, której tyle jest w nas, móc się cieszyć na co dzień,
nie tylko od Święta.
A
te nasze pragnienia wyrażamy za pomocą słów z dzisiejszego
pierwszego czytania. Niech się na
nas nie obrazi Izajasz, że trochę „pomajstrujemy” przy jego
Proroctwie,

ale te jego wielkie słowa naprawdę wyrażają dzisiaj radość
naszych serc.
Bo
oto człowiek kroczący
w ciemnościach –
w
ciemnościach swoich
codziennych zmartwień i kłopotów – ujrzał
światłość wielką! Nad mieszkańcami

naszego
kraju
tej
wielkiej, i tej małej Ojczyzny, i naszego rodzinnego domu –
zabłysło
światło. Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele.
Tak,
Panie, pomnożyłeś w ten sposób naszą radość! Albowiem
Dziecię nam się narodziło,
Syn
został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go

wówczas
– i my chcemy Go także nazwać – imieniem:
Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju
.
Niech
wielkie
będzie Jego panowanie w pokoju bez granic

nad
każdym z nas, nas naszymi domami, nad naszymi miejscowościami, nad
naszą Parafią, nad naszą Gminą, nad naszą Ojczyzną; nad tym, co
w nas wielkie, i co w nas codzienne;
i
nad
tym, co
w nas piękne,
i co w nas szare; i nad tym wszystkim, co nosimy
w naszych sercach,

a co nas nieraz bardzo cieszy, a kiedy indziej znowu
bardzo
martwi; i nad tym, co stanowi treść naszego codziennego trudu i
zmagania, a co niechaj On
sam
pobłogosławi, i utwierdzi,
i umocni – prawem i sprawiedliwością, odtąd i na wieki.
Tak,
właśnie o to Cię dzisiaj Panie, gorąco
prosimy:
Pobłogosław
nam!
I
przynieś
nam radość!
I
daj nam nadzieję!

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.