Mamy w sercu wielki skarb!

M
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, z dzisiejszymi czytaniami mszalnymi to jest mały kłopot. Jak bowiem zapewne wiecie, wraz z Adwentem, w Kościele w Polsce wprowadzany został nowy Lekcjonarz mszalny. Jednak jego wprowadzanie nie jest nakazane, a zalecane – i zresztą słusznie, bo w naszych kościołach jest po kilka kompletów Lekcjonarza, a każdy komplet, to siedem tomów. Dlatego teraz pewnie byłoby trudno dokonać takiej całkowitej wymiany – tym bardziej, że nowość tego aktualnego Lekcjonarza polega przede wszystkim na użyciu tekstów z nowszego tłumaczenia Pisma Świętego. Przeto czytania, jakie znajdują się w nowym Lekcjonarzu, są w większości te same, natomiast język jest bardziej uwspółcześniony, bardziej dopasowany do współczesnych wymogów. Ponadto, ma być więcej tomów tego nowego Lekcjonarza, niż było dotychczas. 
       Dobór czytań pozostaje raczej dotychczasowy, z małymi jednak wyjątkami. Z taką sytuacją mamy miejsce dzisiaj. Jak zapewne wiecie, w dni powszednie Okresu zwykłego, Ewangelia jest co roku stała, natomiast czytania zmieniają się w cyklu dwuletnim – jest rok I i rok II. W niedziele natomiast cykl jest trzyletni: rok A, rok B i rok C. Dlatego co roku, w daną niedzielę, nie słyszymy tych samych czytań, a powtarzają się one co trzy lata. Podobnie jest zresztą z niedzielami poszczególnych okresów liturgicznych. Natomiast niektóre Święta mają czytania stałe. 
        W dotychczasowym Lekcjonarzu takim Świętem była chociażby dzisiejsza niedziela, gdzie czytania były co roku te same, a w cyklu trzyletnim była tylko Ewangelia. Na końcu zaś dotychczasowego Lekcjonarza zamieszczono jeszcze dwa komplety czytań – na rok A i rok B – ale tylko jako możliwość wyboru. W nowym Lekcjonarzu, te czytania są już przeniesione na stałe do wykorzystania w liturgii. Jednak w większości naszych kościołów, gdzie duszpasterze posłużą się jeszcze dotychczasowymi Lekcjonarzami, będzie tak, jak było. 
        Ja poniżej zamieściłem już nowe czytania – nie zdziwcie się zatem, że możecie na Mszy Świętej usłyszeć inne. Postarałem się natomiast, aby rozważanie było zgodne i jednymi, i z drugimi czytaniami. 
         A przy okazji, miejcie to na uwadze, że teksty biblijne, które będziemy słyszeli na Mszy Świętej i które nieraz może nawet byliśmy w stanie cytować z pamięci, mogą zabrzmieć teraz nieco inaczej. Wszystko to z powodu owego uwspółcześnionego języka, jaki zastosowano w nowym wydaniu Lekcjonarza.
      Kochani, kończymy dzisiaj w liturgii Okres Bożego Narodzenia. Na głębokie przeżywanie tego dnia – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Niedziela
Chrztu Pańskiego, C,
do
czytań: Iz 40,1–5.9–11; Tt 2,11–14;3,4–7; Łk
3,15–16.21–22
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Pocieszcie,
pocieszcie mój lud!» –
mówi
wasz Bóg.
«Przemawiajcie
do serca Jeruzalem
i
wołajcie do niego,
że
czas jego służby się skończył,
że
nieprawość jego odpokutowana,
bo
odebrało z ręki Pana karę w dwójnasób
za
wszystkie grzechy”.
Głos
się rozlega:
Przygotujcie
na pustyni drogę dla Pana,
wyrównajcie
na pustkowiu
gościniec
naszemu Bogu!
Niech
się podniosą wszystkie doliny,
a
wszystkie góry i wzgórza obniżą;
równiną
niechaj się staną urwiska,
a
strome zbocza niziną gładką.
Wtedy
się chwała Pana objawi,
zobaczy
ją wszelkie ciało,
bo
powiedziały to usta Pana”.
Wstąpże
na wysoką górę,
zwiastunko
dobrej nowiny na Syjonie!
Podnieś
mocno twój głos,
zwiastunko
dobrej nowiny w Jeruzalem!
Podnieś
głos, nie bój się!
Powiedz
miastom judzkim:
Oto
wasz Bóg!”
Oto
Pan, Bóg, przychodzi z mocą
i
ramię Jego dzierży władzę.
Oto
Jego nagroda z Nim idzie
i
przed Nim Jego zapłata.
Podobnie
pasterz pasie swą trzodę,
gromadzi
ją swoim ramieniem,
jagnięta
nosi na swej piersi,
owce
karmiące prowadzi łagodnie».
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TYTUSA:
Ukazała
się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza
nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych,
rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie,
oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały
wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa, który wydał
samego siebie za nas, aby odkupić nas od wszelkiej nieprawości i
oczyścić sobie lud wybrany na własność, gorliwy w spełnianiu
dobrych uczynków.
Gdy
ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga, do ludzi,
nie dla uczynków sprawiedliwych, jakie zdziałaliśmy, lecz z
miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i
odnawiające w Duchu Świętym.
Wylał
Go na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego, abyśmy
usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia
wiecznego.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Gdy
lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do
Jana, czy nie jest on Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich:
„Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu
nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was
będzie Duchem Świętym i ogniem”.
Kiedy
cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A
gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na
Niego w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się
głos: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.
Przepiękna,
rozbudowana, poetycka wizja Proroka Izajasza, zapowiadająca
niezwykłe znaki i wydarzenia, związane z objawieniem się chwały
Bożej w osobie przychodzącego Sługi Bożego,
o czym słyszeliśmy w pierwszym czytaniu; bardzo logiczne i
konkretne pouczenie apostolskie, jakie usłyszeliśmy w drugim
czytaniu – to wszystko wprowadza nas w przeżywanie wydarzenia,
które Łukasz Ewangelista opisał w dwóch lapidarnych zdaniach:
Kiedy
cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A
gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na
Niego w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się
głos: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.

Owszem,
wcześniej była jeszcze informacja, że Jan tegoż chrztu
wszystkim udzielał
i że
ludzie snuli różne przypuszczenia
odnośnie do niego, czy aby to nie on jest tym zapowiadanym Mesjaszem
– taka informacja rzeczywiście dzisiaj się pojawia. Natomiast co
do samego chrztu Jezusa,
który
dziś umieszczamy w centrum naszej refleksji, a który
także
w życiu Jezusa miał ogromne
znaczenie – słyszymy
raptem dwa, wspomniane przed chwilą zdania. Można by się
zastanawiać, dlaczego Łukasz Ewangelista tak tę sprawę
potraktował
– dlaczego tak
ubogo?…
Czy
jednak rzeczywiście ubogo?… Czy mała ilość słów
oznacza ubóstwo treści?
Wydaje
się, że chyba jednak nie – jeżeli tylko wczytamy się dokładnie
w to, co zostało dzisiaj powiedziane. Bo przekonamy się, że w tych
dwóch, rzeczywiście dość lapidarnych zdaniach, zostało tak
naprawdę powiedziane bardzo wiele.
Dowiadujemy
się bowiem,
że cały lud
przyjmował chrzest od Jana. Naturalnie, jest to pewna
przesada, zastosowana przez Ewangelistę, nie ma jednak wątpliwości
– co wynika z pozostałych opisów działalności Jana – że jego
nawoływanie do nawrócenia
naprawdę wywołało w sercach ludzkich dość
spore poruszenie.
Dlatego
jeżeli nawet nie wszyscy ludzie, do których wołanie to
dotarło, do chrztu
przyszli, to jednak zrobiło to bardzo wielu.
I
oto wśród nich znalazł się Jezus. W innych opisach znajdziemy
informację, że Jan bronił się przed ochrzczeniem
Jezusa,
że tłumaczył, iż
powinno być dokładnie
odwrotnie – i tak dalej –
natomiast Łukasz informuje nas krótko, że kiedy
cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest.

I
potem następuje stwierdzenie, które może nam umknąć, bo bardziej
zwraca naszą uwagę ów tajemniczy głos, jaki rozlega się z nieba
i słowa, które wypowiada. Natomiast Łukasz informuje nas, że
stało się to wówczas, gdy Jezus już został ochrzczony – i gdy
się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na
Niego w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się
głos: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.

Moi
Drodzy, to naprawdę bardzo ważne. Jezus się modlił,
rozmawiał z Ojcem – zapewne o tym, co się właśnie dokonało,
ale i o tym, co miało dopiero nastąpić, bo przecież dzisiejsze
wydarzenie to początek publicznej działalności Jezusa,
zakończonej – jak wiemy –
Wydarzeniami Paschalnymi. Dlatego Jezus się modli – i w
tym kontekście dokonuje się chrzest,

i dokonuje się owo publiczne potwierdzenie, że Ten, który wraz
innymi wszedł akurat w wody Jordanu, jest rzeczywiście
umiłowanym Synem Ojca.
Widzimy
zatem, że dwa krótkie i dość oszczędne w słowa –
powiedzielibyśmy: suche – zdania zawierają w sobie treść
zaiste przeogromną!
Bo
i całe wydarzenie, bardzo proste w swym przebiegu, miało ogromne
znaczenie: Jezus w ten sposób wyraził pełną solidarność
z ludźmi,
których następnie
miał odkupić; przyjmując
na siebie wodę Jordanu – tę samą, w której ludzie symbolicznie
pozostawili swoje grzechy – niejako
wziął na siebie owe grzechy, całe
zło świata, aby je zanieść na krzyż i odpokutować za
nie.
Tak
można wyrazić znaczenie tego, co się dziś dokonało, chociaż w
różnych komentarzach i głębokich teologicznie rozważaniach z
pewnością znaleźlibyśmy jeszcze inne porównania i odniesienia.
Czego by jednak nie
powiedziano, to Jezus
wszedł w pełną jedność z ludźmi, zawiązał z nimi pełną
wspólnotę,
a nam dał
Sakrament, który na podobieństwo tego chrztu, który On sam przyjął
i przez który zawiązał z nami wspólnotę – wprowadza nas we
wspólnotę z Nim.
Bo
Sakrament Chrztu Świętego jednoczy nas z Bogiem,
czyni nas dziećmi Bożymi, otwiera przed nami bramy do wszystkich
duchowych dóbr Kościoła, a tym samym – bramy zbawienia. I znowu,
mówimy o czynności niezwykle prostej i tak często wykonywanej w
codzienności, jak obmycie, a jednak to wyjątkowe obmycie
dokonuje w sercu i duszy konkretnego człowieka prawdziwej
rewolucji! To jest prawdziwe trzęsienie ziemi!

A właściwie – to trzęsienie ziemi i Nieba,
bo jak inaczej opisać sytuację, w której przed człowiekiem
wszystkie bramy Nieba na oścież się otwierają?…
Tak,
moi Drodzy, to wszystko dokonało się w czasie naszego Chrztu. I to
wszystko dokonuje się w trakcie każdego Chrztu
– w sercu tego, kto go przyjmuje. Nad każdym człowiekiem, którego
głowę kapłan polewa trzykrotnie wodą, wypowiadając
słowa: „Ja Ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna, i Ducha
Świętego”
– nad każdym
takim człowiekiem Bóg wypowiada w tym momencie te same słowa,
które wypowiedział nad Jezusem: Tyś jest moim
umiłowanym synem”, „Ty jesteś moją umiłowaną córką”, „Ty
jesteś moim umiłowanym dzieckiem – dzieckiem Bożym!”

Owszem,
my tego nie słyszymy w sposób zewnętrzny,
podobnie jak nie odczuwamy w sposób fizyczny tego wspomnianego
trzęsienia ziemi i Nieba – zresztą, może i dobrze, że tego nie
odczuwamy – ale rzeczy wielkie naprawdę się owym
momencie
dokonują!
Jesteśmy przez Boga zaszczyceni niezwykłym wybraniem!
Ucieszmy
się tym tak szczerze! Doceńmy to w głębi serca!
Podziękujmy za to Bogu!
Na
co dzień nie myślimy o tym za często – może nawet w
ogóle o tym nie myślimy.
A
może wydaje się nam, że to wszystko, o czym tu sobie dziś
rozważamy, nie jest prawdą,
bo cóż to za wybranie i cóż to szczególny Boży zaszczyt, jeżeli
nasze życie niesie w sobie tyle
problemów, zmartwień i napięć,
a i choroby nie omijają, i inne nieszczęścia…
Tak,
Kochani, to wszystko prawda. Ale my tu dzisiaj nie
mówimy o baśniowym dotknięciu czarodziejskiej różdżki, ale o
darze duchowym, który
jest jednocześnie zadaniem i zaproszeniem do współpracy
z Bogiem.
Bóg, szanując
wielką godność człowieka – godność, którą mu zresztą sam
dał w akcie stwórczym – chce, aby człowiek w sposób
wolny zagospodarowywał swoje życie,

rozwijał swoje talenty, aby sobie organizował świat
według własnej inwencji, ale w zgodzie z wolą Bożą,
czyli z
tym najmądrzejszym Bożym zamysłem, który niczego innego dla nas
nie chce, jak tylko prawdziwego i trwałego dobra.
Stąd
też, Chrzest Święty –
to dar i zadanie!
Jego przyjęcie nie czyni z
naszego życia sielanki i nie likwiduje naszych zmartwień i
problemów. Ale z całą odpowiedzialnością można powiedzieć –
i ja to dzisiaj mówię, a jestem przekonany, że poprze mnie w tym
wiele osób, żyjących na co dzień łaską Chrztu Świętego – że
kto codziennie rozwija w sobie łaskę tego Sakramentu,
nigdy się nie załamie, nigdy nie straci nadziei, nigdy nie znajdzie
się na rozdrożu!
Takiego
człowieka spotykają problemy i musi się on zmagać ze zwykłymi,
codziennymi kłopotami; musi codziennie wstawać rano do pracy i
podejmować swoje obowiązki.
Ale taki człowiek nigdy nie traci sensu życia – sensu
tego podejmowanego codziennie trudu – i zawsze ma
pomysł na rozwiązywanie trudności.
Co
więcej, człowiek żyjący na poważnie łaską Chrztu Świętego
jest na tyle wewnętrznie mocny, że nie tylko jego
samego nikt i nic nie złamie,

ani
nie naruszy jego duchowej równowagi, jego
duchowego kręgosłupa, ale
jeszcze on sam innym pomoże „w pionie” się
utrzymać.
Dlatego
żonie lub matce, załamującej ręce nad mężem alkoholikiem, czy
synem próżniakiem, można doradzić, aby zanim podejmie
jakiekolwiek inne działania, najpierw
sama zadbała o swoją duchową moc. A
ta duchowa moc – to stały stan łaski uświęcającej, Msza Święta
w każdą niedzielę, a może i w dni powszednie; Komunię Świętą
na każdej Mszy Świętej, i codzienna
modlitwa
– w różnej formie.
I
to właściwie można poradzić każdemu, kto chce żyć łaską
Chrztu Świętego – bo na tym to w praktyce polega. I oczywiście,
na zachowywaniu
– z głębokiej, wewnętrznej
motywacji, a nie ze strachu czy dla tradycji – Bożych
przykazań.
Kochani,
ja wiem, że my to wszyscy – jak tu jesteśmy – dobrze
wiemy. Na tylu
kazaniach już o tym słyszeliśmy, wiemy to zresztą z naszego
życiowego doświadczenia. A jednak, kiedy przychodzą problemy lub
sytuacje trudne, to my znowu – po omacku i po swojemu…
Zamiast większej modlitwy,
częstszego udziału we Mszy Świętej, bardziej systematycznej
Spowiedzi i stałej Komunii Świętej, zamiast bardziej intensywnej
modlitwy i lektury Pisma
Świętego – to my, jak
zawsze: tylko
własnymi siłami i tylko własną zaradnością…
A tej zaradności jakby coraz
mniej
– i sił także…

A
problemów jakby więcej,
a tu życie
religijne nijakie… Zmartwień przybywa i
dylematów różnych, ale
na adorację po Mszy Świętej czasu nie ma…

I czas na modlitwę w domu też coraz oszczędniej wyliczany…
I w sumie chodzi się
do tego
„kościółka”, i na rekolekcje się chodzi, i do Spowiedzi się
pójdzie przed Świętami,
i do Komunii – od czasu do
czasu…
Ale
prosto z kościółka – do sklepu na zakupy,

a po powrocie do domu – kłótnia… A
jak się okazja trafi, to się i „trochę wypije”…
A w znowu
pracy – plotki i
napięcia, i atmosfera „zawiesista”…
A czasami to się coś z tej
pracy wyniesie… I tak się
to wszystko kręci: „kółko
graniaste – czterokanciaste”…
Dlatego
właśnie dzisiaj
Jezus, nasz Pan i Zbawiciel, przypomina nam, że dał nam
wszystkim wielki skarb, wlał w nasze serca wielką moc i otworzył
przed nami niezmierzone możliwości!

To wszystko dokonało się w Sakramencie Chrztu Świętego. I dzisiaj
Jezus zachęca nas, abyśmy
z tego wielkiego skarbca zaczęli czerpać pełnymi
garściami! Abyśmy
nawiązali z Nim
więź totalną, stuprocentową, serdeczną, radosną i
najgłębszą
!
Ci,
którzy już tak
żyją, na pewno potwierdzą,
że ma to sens i że życie staje się w ten sposób
mądrzejsze i piękniejsze.
A ci, którzy tak jeszcze nie żyją, niech
nikomu
nie wierzą na słowo, ale niech sami tak
spróbują,
niech się odważą:
żyć wiarą tak
na sto procent, z zapałem, z zaangażowaniem, z radością! Niech
się odważą, niech spróbują

– przecież nic nie mają do stracenia. A
przekonają się, że było warto. I
że to ma sens!
Naprawdę!

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.