Proś o to, co mam Ci dać!

P
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny obchodzi Dorota Rogulska z d. Szarek, należąca w swoim czasie do jednej ze Wspólnot młodzieżowych, z którymi miałem przyjemność współpracować. Życzę Solenizantce, żeby tak, jak Salomon, stawiała w swoim życiu Boga i Jego zasady na pierwszym miejscu. I o to będę się modlił.
          Pozdrawiam Wszystkich z Miastkowa, gdzie aktualnie przebywam, i życzę błogosławionego dnia. A tym, którzy mają ferie – życzę dobrego odpoczynku. Jednocześnie przypominam, że dzisiaj jest pierwsza sobota miesiąca.
                          Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
4 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Św. Pawła Miki i Towarzyszy, Męczenników,
do
czytań: 1 Krl 3,4–13; Mk 6,30–34
CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Król
Salomon udał się do Gibeonu, aby tam złożyć ofiarę, bo tam była
wielka wyżyna. Salomon złożył na owym ołtarzu tysiąc ofiar
całopalnych. W Gibeonie Pan ukazał się Salomonowi w nocy, we śnie.
Wtedy rzekł Bóg: „Proś o to, co mam ci dać”.
A
Salomon odrzekł: „Tyś okazywał Twemu słudze Dawidowi, memu
ojcu, wielką łaskę, bo postępował wobec Ciebie szczerze,
sprawiedliwie i w prostocie serca. Ponadto zachowałeś dla niego tę
wielką łaskę, że dałeś mu syna, zasiadającego na jego tronie
po dziś dzień. Teraz więc, o Panie Boże mój, Tyś ustanowił
królem Twego sługę w miejsce Dawida, mego ojca, a ja jestem bardzo
młody. Brak mi doświadczenia. Ponadto Twój sługa jest pośród
Twego ludu, któryś wybrał, ludu mnogiego, który nie da się
zliczyć ani też spisać z powodu jego mnóstwa. Racz więc dać
Twemu słudze serce pełne rozsądku do sądzenia Twego ludu i
rozróżniania dobra i zła, bo któż zdoła sądzić ten lud Twój
tak znaczny?”
Spodobało
się Panu, że właśnie o to Salomon poprosił. Bóg więc mu
powiedział: „Ponieważ poprosiłeś o to, a nie poprosiłeś dla
siebie o długie życie ani też o bogactwa i nie poprosiłeś o
zgubę twoich nieprzyjaciół, ale prosiłeś dla siebie o
umiejętność rozstrzygania spraw sądowych, więc spełniam twoje
pragnienie i daję ci serce mądre i rozsądne, takie, że podobnego
tobie przed tobą nie było i po tobie nie będzie. I choć nie
prosiłeś, daję ci ponadto bogactwo i sławę, tak iż za twoich
dni podobnego tobie nie będzie wśród królów”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Po
swojej pracy apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu
wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich:
„Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie
nieco”. Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na
posiłek nie mieli czasu.
Odpłynęli
więc łodzią na miejsce pustynne osobno. Lecz widziano ich
odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze
wszystkich miast, a nawet ich uprzedzili.
Gdy
Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum i zdjęła Go litość nad nimi;
byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać.
Zanim
jeszcze Salomon poprosił Boga o serce
pełne rozsądku do sądzenia […] ludu i rozróżniania dobra i
zła,

czyli
o dar mądrości, już taką mądrością się wykazał, bo przecież
ta
właśnie prośba była tego potwierdzeniem.

Można
zatem powiedzieć, że otrzymał od Boga to, o co prosił – zanim
jeszcze poprosił!
Sposób
bowiem, w jaki do Boga się zwracał, ale też świadomość
otrzymanego ze strony Boga dobra, a także świadomość dobra, jakie
Bóg okazał Dawidowi, jego ojcu – wszystko to pokazuje Salomona
jako człowieka naprawdę mądrego i rozsądnego.
Prośba
zaś, którą do Boga skierował, oraz pozytywna odpowiedź Boga,
spowodowały, że ów
dar jeszcze się tylko pomnożył i wzmocnił.

Salomon bowiem, jako
syn tak mądrego i wielkiego króla, od dziecka wzrastał w
atmosferze mądrości
i
wielkości;
w
atmosferze
troski o królestwo, a do tego jeszcze – w atmosferze wiary
i głębokiego zjednoczenia z Bogiem.

Bóg
dla Dawida nie był kimś obcym i odległym, ani
też urzędnikiem, z którym trzeba załatwić jakieś formalne
sprawy. Dla Dawida Bóg był Ojcem
i Przyjacielem.

Trudno się zatem dziwić, że i dla Salomona – i to od dziecka –
był kimś takim. Stąd też jasnym
jest,
że Salomon był od
dziecka „obyty” z mądrością i wielkością,
jakie
prezentował jego ojciec,
może natomiast bardzo cieszyć, że zapragnął te wartości
rozwinąć.
Mógł
bowiem przecież powiedzieć, że skoro mądrości generalnie mu nie
brakuje, gdyż dużo nauczył się od swego ojca i zaobserwował, jak
ten rozwiązuje różne nabrzmiałe problemy, to teraz może
poprosić o 
coś
inne
go.
Przecież Bóg dał mu możliwość poproszenia o cokolwiek, więc
dlaczegóż by nie mógł chcieć dla siebie – na przykład –
długiego życia, albo bogactwa, albo uwolnienia od nieprzyjaciół…
Tymczasem Salomon
prosi o mądrość

– i okazuje się, że otrzymuje ten dar, a razem z nim wszystko
inne.
Jakie
to ważne, moi Drodzy, aby zawsze
pragnąć w życiu tego, co naprawdę
najistotniejsze i co naprawdę ma wartość.

Jakie to ważne, aby o takie właśnie wartości prosić Boga – nie
o świecidełka, nie o chwilowe „zachcianki”, ale o to, co ma
wartość
największą i najprawdziwszą.

Dla nas na pewno takim dobrem będzie również mądrość, ale i
wiara, i
bliskość
Boga, i
czyste serce, i
spokojne
sumienie… To są największe i najtrwalsze wartości w życiu
człowieka.
A
my tymczasem tak często
pragniemy rzeczy
przyziemnych, tymczasowych, doraźnych…

Owszem, one też są ważne! One są wręcz konieczne do życia tu,
na ziemi: cała sfera spraw materialnych, dóbr doczesnych, ziemskich
wartości. Tyle, że to nie
na nich powinniśmy koncentrować całą swoją uwagę.

Najpierw powinniśmy pragnąć tego, co najważniejsze, a o
resztę – zatroszczy się Bóg!
Zauważmy,
kiedy
Salomon poprosił Boga o mądrość, otrzymał
wraz z nią wszystko inne – także te wartości, o które nie
prosił. I kiedy Apostołowie
zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i
czego nauczali,
a
więc kiedy pokazali
swoje staranie o sprawy królestwa Bożego, to Jezus zatroszczył się
o ich odpoczynek – zatroszczył
się o nich samych.

Z
całego tego przesłania, jakie niesie dziś liturgia Słowa, płyną
dla nas przynajmniej dwa pouczenia. Po pierwsze, my także –
podobnie, jak Salomon – mamy
dbać
w
pierwszym rzędzie o sprawy duchowe i najwyższe wartości,

nade wszystko zaś o pierwsze miejsce dla Boga w naszym życiu, a
wówczas o inne dobra będzie mógł zadbać dla
nas Pan.

Zresztą,
ten, kto na pierwszym miejscu w swoim życiu stawia sprawy
najważniejsze, zwykle mniejszą
uwagę zwraca na te mniej ważne,

gdyż mając właściwie ustawioną hierarchię wartości, nie
przywiązuje do nich zbyt dużej wagi.
To pierwszy wniosek z dzisiejszych czytań.
Drugi
zaś jest taki,
że gdyby wszyscy, odpowiedzialni za kształt jakiejkolwiek
społeczności, starali
się budować
jej dobro tak, jak to czynił Salomon,

a więc zabiegając najpierw
o sprawy Boże

i
wartości
najwyższe,
wówczas
nie mielibyśmy tylu kryzysów
i konfliktów,

jakie dzisiaj tak bardzo niszczą nasz kraj, nasz kontynent i cały
świat. Ale niszczą też niejedną lokalną społeczność, czy
nawet rodzinę. Dzieje się tak bowiem dlatego, że ludzie o
wszystkim pamiętają i o wszystko zabiegają, tylko nie o to, co
jest najważniejsze.

A najważniejsze jest to, o co dzisiaj poprosił Boga Salomon, czyli
serce
mądre i roztropne.

Serce, w którym pierwsze miejsce zajmuje Bóg.
Dobrze
zdawali sobie z tego sprawę – i czytelnie zaświadczyli swoim
życiem i swoim męczeństwem – Patronowie dnia dzisiejszego,
Męczennicy
japońscy.
Mówiąc
zaś o nich, warto pamiętać, że chrześcijaństwo
w Japonii, w połowie XVI
wieku, rozwijało się bardzo dynamicznie – a to dzięki
misjonarskiej działalności Świętego Franciszka
Ksawerego
i jego
współpracowników oraz następców.
Niestety, rozwój pięknie zapowiadającego się dzieła został
gwałtownie zatrzymany przez fanatyzm
władców. Wybuchło nagłe, bardzo krwawe prześladowanie.
I to
właśnie na te czasy przypada bohaterska śmierć Świętego Pawła
Miki i jego dwudziestu pięciu Towarzyszy.
Sam
Paweł Miki urodził się koło Kioto, w zamożnej rodzinie, w
roku 1565.
Miał zaledwie pięć lat, kiedy otrzymał Chrzest. A
w ówczesnej Japonii niezwykle rzadko zdarzało się przyjęcie
Chrztu w tak młodym wieku. Kształcił się u jezuitów, do
których wstąpił w wieku dwudziestu dwóch lat.
Będąc
klerykiem, pomagał misjonarzom jako katechista.
Po
nowicjacie i studiach przemierzył niemal całą Japonię, głosząc
naukę Chrystusa.
Kiedy miał już otrzymać święcenia
kapłańskie, w 1597 roku wybuchło wspomniane
prześladowanie. Aresztowano go i poddano torturom, aby
wyrzekł się wiary. W więzieniu spotkał się z dwudziestu
trzema Towarzyszami.
Po dotkliwych torturach obwożono ich po
mieście z wypisanym wyrokiem śmierci. Paweł wykorzystał tę
okazję, by zebranym tłumom głosić Chrystusa.
Więźniów
umieszczono w więzieniu w pobliżu miasta Nagasaki. Dołączono do
nich jeszcze dwóch chrześcijan, których aresztowano za to, że
usiłowali nieść pomoc więźniom. Na naleganie prowincjała władze
zgodziły się dopuścić do skazanych kapłana z 
Sakramentami.
Tę okazję wykorzystali dwaj nowicjusze, by na jego ręce złożyć
śluby zakonne.
Poza
miastem ustawiono dwadzieścia sześć krzyży, na których
zawieszono aresztowanych chrześcijan.
Paweł Miki jeszcze z
krzyża głosił zebranym poganom Chrystusa, dając wyraz swojej
radości z tego, że ginie tak zaszczytną dla siebie śmiercią.

Zachęcał do wytrwania także swoich Towarzyszy. Męczennicy
przeszyci lancami żołnierzy dopełnili ofiary z życia dnia 5
lutego 1597 roku.

to pierwsi męczennicy Dalekiego Wschodu. W
1862 roku kanonizował ich Papież Pius IX,

który później jeszcze beatyfikował dwustu pięciu innych
Męczenników japońskich, zabitych w wieku XVII.
Mając
na uwadze bohaterstwo dzisiejszych Męczenników, ale też mądrość
króla Salomona, pomyślmy:

Czy
Bóg i Jego sprawy zajmują pierwsze miejsce także w mojej osobistej
hierarchii wartości?

Jak
ja rozumiem mądrość?

Co
robię, aby pozyskać mądrość?

Gdy
Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum i zdjęła Go litość nad nimi;
byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać…

20 komentarzy

  • … Wszystkiego tak i tak się nie zrobi. Niemożliwością jest uprawiać wszystkie pola lub też na skrawku ziemi wszystkie rośliny. Oto tajemnica ograniczenia pragnień. Chcielibyśmy tak wiele, najlepiej wszystko dla Jezusa, a okazuje się, że możemy tylko kawałek. To nie powinno nas tłamsić, wszak takie „ograniczenie” jest jak wały przeciwpowodziowe chroniące ziemie okoliczne, ale i samą rzekę, by nie zmieniała swego nurtu kiedy chce.

    Mamy być mistrzami świata na działce, która została złożona w nasze dłonie. Bez perfekcjonizmu i bez wydajności, która jest wyzyskiem i wycieńczeniem. Owo mistrzostwo ma zapisane w sobie z całego serca, z całej duszy, całym umysłem, ze wszystkich sił swoich. Tutaj dotykamy wymiaru ograniczenia, bo tak naprawdę codziennie mamy inną dyspozycję, inne zasoby, inną ochotę. Przywołam słowa św. Pawła: choćbyś ciało wystawił na spalenie, a miłości byś nie miał, niczego byś nie zyskał (1Kor 13).

    Zróbmy ile jest możliwe, a resztę – lwią część – zostawmy w rękach Pana Boga! Zróbmy to, co Pan chce i tyle, ile Pan chce (i uzdolnił do wykonania). Bóg nie każe rzucać się z motyką na słońce. On dobrze wie, że nie jesteśmy niezniszczalni. Wierzymy, że Dobry Pasterz zatroszczy się o swoje owce, że nie zostawi żadnej. Zgoda na własne ograniczenia to wyraz zawierzenia Panu. To także zgoda na stworzoność, kruchość, niemożność, którą jesteśmy naznaczeni. To wyznanie wiary w Bożą Opatrzność, która widzi każdego i da mu pokarm w odpowiednim czasie. Cały czas mówimy o uważnym słuchaniu natchnień Ducha Pańskiego. Przemęczony nie wypełni swej misji w najpełniejszym stopniu. Skłaniający się z głodu nie obejmie powierzonych mu zadań. Trzeba roztropności. …

  • Przepraszam, ale dla mnie jesteś Dominika, a nie '' Porcelanowy Motylek '' . Zaglądam na Twój blog, ale nie komentuję Twoich wpisów.
    Nie ranisz mnie swoim postępowaniem, swoimi wpisami, komentarzami. Ranisz przede wszystkim samą siebie. Zasmucasz mnie , ale nie ranisz.

  • Ja również podpisuję się pod opinią "Domownika" i księdza Jacka, bo lepiej nie można było tego ująć. A Tobie życzę salomonowej mądrości.
    Pozdrowienia serdeczne.
    J.B.

  • Dominiko, zapraszałaś już do siebie na blog.
    Zaglądamy tam, czytamy .
    Daj proszę nam samym podjąć decyzję o zaglądaniu tam do Ciebie, pisaniu komentarzy. Wszystko co dobre niech się dzieje w pełnej wolności.
    Jest takie piękne powiedzenie, że cisza nie jest oznaką zapomnienia.
    Tak samo brak komentarzy, nie jest oznaką nie odwiedzania Twojego bloga.

  • '' Bóg pewnie sam nie wiem juz co ma zrobic, i pewnie siedzi obok mnie i płacze, i czeka, ciągle czeka i pewnie prosi swych aniołow aby chociaz oni mi podpowiadali różne mysli, bo myśli moje nie są moimi myslami, słowa moje nie są moimi słowami itd…. I pewnie to Bóg postanowił wpasc na genialny pomysł i postawic na mojej drodze człowieka ktory sam miał problemy z narkotyki alkoholem itd człowieka anioła ktory pewnie bedzie chciał mi pomóc, ale najlepszy bajer tego wszystkiego jest ze Bartek napisał mi ze wierzy że mu pomogę wrocic do Boga swoją osobą i zmieni sie jego życie, twierdzi ze jestem jego cudem,
    Nie wiadomo jakby człowiek upadł w jakie wpadł bagno szamba zła nie wiadomo co by robił, on dalej jest i czeka na tego człowieka, a nawet wyciąga dłon do niego, a nawet jak ta osoba nie podaje dłoni to dalej jest trwa obok i czeka, nie poddaje się ''

    Myślę, że Bóg zawsze wie co robi i co zrobić. Inaczej nie byłby Bogiem. Podsuwa nam zawsze jakieś rozwiązania , tylko pytanie czy my potrafimy, chcemy je przyjąć. Obdarzył nas wolnością, rozumem, i od nas zależy czy przyjmiemy Jego sposób na rozwiązanie danego problemu. Bóg może i płacze gdy widzi nasze wybory życiowe, ale nie płacze z bezradności tylko ze smutku, żalu a to wielka różnica.

    Piszesz że podobno pomożesz powrócić Bartkowi do Boga.
    Pamiętaj proszę, że '' kulawy nie może prowadzić ślepego '' Sama masz duży problem ze sobą, swoim życiem. Wpierw powinnaś zawalczyć o siebie by stanąć mocno na nogi, by móc pomagać drugiemu człowiekowi. Piszesz, często, że nienawidzisz siebie. Największe przykazanie, to właśnie przykazanie miłości. '' Miłuj bliźniego swego jak siebie samego '' Zawalcz o samą siebie, by pokochać siebie, własne życie ,, docenić ten ogromny dar, łaskę życia. Piszesz, ze masz świadomość tego, ze się zabijasz. Piąte przykazanie '' nie zabijaj ''. To nie dotyczy tylko bliźniego, ale również i samej siebie.
    Piszesz, że chcesz się zmienić a po chwili, że coś co Cię zabija daje Ci tyle '' dobra '' . Pięknie, że chcesz się zmienić. To już połowa sukcesu, ale samo '' chcę '' to jeszcze zbyt mało by się coś zmieniło. Zamień Twoje słowa w czyn. Zawalcz nie w myślach, nie we wpisach na blogu ale w rzeczywistym wymiarze. Spójrz ilu ludzi jest Ci tutaj przychylnych, podaje Ci swoją dłoń. Każda jedna osoba jest '' dłonią Boga '' Ale czy po nie sięgniesz to zależy tylko od Ciebie.
    Czytam jak '' zabijasz siebie powoli ''
    Czytam jak doznajesz bólu fizycznego po zażywaniu leków.
    Czytam i po kolejnej nieprzespanej nocy się zastanawiam …
    Dlaczego zabijasz się na własne życzenie , dlaczego skazujesz się na ból fizyczny.

    Dlaczego ….

    Walczę o każdy dzień życia.
    Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam dzień w którym '' nie bolało ''

    Znam cenę życia ….

    Nie zabijam się na własne życzenie .

  • " kiedy skończą się Twoje pomysły na wyjście z rozpaczy i gdy zwrócisz się z tym wszystkim do Niego" ?
    Ps. Zobacz, dodałam jeden malutki znak ( znak zapytania) i to zmieniło adresata tej wypowiedzi. Teraz jest pytanie do mnie, czy do Ciebie też?
    Ja daję zdecydowaną odpowiedź z dzisiejszego ( niedzielnego) Czytania „Oto ja, poślij mnie!” i wypowiadam te słowa, dodając swoje osobiste powierzenie jako żertwy ofiarnej za grzechy moje, moich bliskich i grzechy całego świata, codziennie rano, patrząc w Oblicze Jezusa cierpiącego.

  • Usprawiedliwianie swoich wyborów chorobą to tak jakby trochę pójść na łatwiznę . Spytam wprost przyjmujesz regularnie leki zalecone przez lekarza specjalistę ? chodzisz na kontrolne badania ? Robisz wszystko co tylko możliwe po ludzku by wyzdrowieć ?

    Nie musisz odpowiadać tutaj , stań przed lustrem i odpowiedz samej sobie.

  • '' nie chodze na zadna terapie olałam to jednym słowem. ''

    No właśnie, tak też myślałam, dlatego zadałam Tobie te pytania

    Może warto powrócić do terapii ?
    Terapeuta, lekarz, ksiądz nie jest po to byśmy się dobrze czuli podczas leczenia zarówno fizycznego jak i duchowego, ale by pomagać w uzdrowieniu ciała jak i duszy. Lek nie jest smaczną witaminką, często ma smak piołunu. A wszystko opiera się na pokorze i zaufaniu …. To nie pacjent leczy lekarza, tylko lekarz pacjenta.

  • Pierwsza część za Tobą. Zadałaś pytanie "kiedy skończą się TWOJE POMYSŁY na wyjście z rozpaczy?".
    Odpowiedź " gdy zwrócisz się z tym wszystkim do Niego"

  • Cały fragment jest piękny, dużo mówiący o zaufaniu do Pana. Właśnie wtedy gdy w środku cyklonu, cierpienia, opuszczenia. Zaufanie, to nasz dar dla Pana. Zaufanie otwiera Jego miłosierne Serce. Dziś Piotr w Ewangelii powiedział" Panie,"na Twoje słowo zarzucę sieci". Piotr wbrew logice, zaufał i nie zawiódł się. Zrób podobnie. Twoje pomysły na wyjście z rozpaczy zawiodły. "Ana" nie da Ci szczęścia, zrujnuje Ci zdrowie, całkowicie. Dziś Jezus mówi do Ciebie; zaufaj MI, zdaj się na mnie.Powiedz Jemu " Zajmij się moim życiem, a ja będę Ci posłuszna". Amen.

  • Rozwiązanie problemów Dominiki najbardziej zależy od samej Dominiki. My wszyscy – i Pan Bóg z nami – jesteśmy gotowi pomagać. Zresztą, cały czas staramy się to robić. Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.