Ewangelia moja!

E
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym imieniny obchodził Jakub Biernacki, należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach, dzisiaj zaś imieniny obchodzi Marcel Kryczka, przed laty – Lektor w Radoryżu Kościelnym. Życzę Drogim Solenizantom wszelkiego dobra! I o nie będę się dla Nich modlił.
     Ogarniam modlitwą także wszystkie Dzieci – z okazji wczorajszego święta: o szczęśliwe dzieciństwo w trwałych i mocnych moralnie rodzinach!
        Dziękuję Księdzu Markowi za wczorajsze słówko, liczę jednak na szerszy na nie odzew w twórczej naszej dyskusji! Zachęcam!
      Moi Drodzy, dzisiaj pierwszy czwartek miesiąca. Zechciejcie to uwzględnić w swoich modlitwach, o co proszę w imieniu własnym i wszystkich Kapłanów i Osób zakonnych. Pomódlcie się za nas – i o naszych następców!
                Dobrego i błogosławionego dnia!
                                        Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek
9 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: 2 Tm 2,8–15; Mk 12,28b–34

CZYTANIE
Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TYMOTEUSZA:
Najmilszy:
Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida! On według Ewangelii
mojej powstał z martwych. Dla niej znoszę niedolę aż do więzów
jak złoczyńca; ale słowo Boże nie uległo skrępowaniu. Dlatego
znoszę wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili
zbawienia w Chrystusie Jezusie razem z wieczną chwałą.
Nauka
to zasługująca na wiarę: Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli,
wespół z Nim i żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości,
wespół z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go
zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności,
On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego.
To
wszystko przypominaj, dając świadectwo w obliczu Boga, byś nie
walczył o same słowa, bo to się na nic nie przyda, wyjdzie tylko
na zgubę słuchaczy. Dołóż starania, byś sam stanął przed
Bogiem jako godny uznania pracownik, który nie przynosi wstydu,
trzymając się prostej linii prawdy.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jeden
z uczonych w Piśmie zbliżył się do Jezusa i zapytał Go:„Które
jest pierwsze ze wszystkich przykazań”?
Jezus
odpowiedział: „Pierwsze jest: «Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz,
Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim
sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją
mocą». Drugie jest to: «Będziesz miłował swego bliźniego jak
siebie samego». Nie ma innego przykazania większego od tych”.
Rzekł
Mu uczony w Piśmie: „Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś
powiedział, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go
całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego
jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i
ofiary”.
Jezus
widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: „Niedaleko
jesteś od królestwa Bożego”.
I
nikt już nie odważył się więcej Go pytać.

W
pierwszym czytaniu jakoś tak mocno poruszyły mnie dziś słowa
Świętego Pawła: On według Ewangelii mojej powstał z
martwych.
Mowa oczywiście o Jezusie, natomiast mi
dało do myślenia to określenie: „Ewangelia moja”.
Naturalnie,
możemy być w stu procentach pewni, że Apostołowi nie chodziło –
bynajmniej! – o jakiekolwiek zawłaszczanie Ewangelii,
albo jej relatywizowanie, albo jakiekolwiek przecenianie
swojej roli
w jej głoszeniu, czy też podkreślanie swego
miejsca
w apostolskim Gronie.
To
stwierdzenie – zwłaszcza, jeśli się przeczyta choćby dalszy
ciąg dzisiejszej wypowiedzi Pawła – oznacza najwyższy stopień
jego utożsamienia się
z głoszoną Ewangelią. A potwierdzają
to chociażby te jego słowa: Dla niej [czyli
dla Ewangelii właśnie] znoszę niedolę aż do więzów jak
złoczyńca; ale słowo Boże nie uległo skrępowaniu;

oraz: Nauka to zasługująca na wiarę: Jeżeliśmy bowiem
z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy.
Otóż
Ewangelia – będąca w rzeczy samej Ewangelią Jezusa Chrystusa –
stała się nie tylko przedmiotem pasterskiej i nauczycielskiej
posługi Pawła, ale wręcz najważniejszą treścią jego życia.
Wszak dla niej znosił więzy, niedole, cierpienia! To wszystko
dawało mu prawo do nazwania Ewangelii Jezusa – „Ewangelią
moją”.
Z
tego zapewne powodu także swego umiłowanego Ucznia, Biskupa
Tymoteusza, zachęca do tak intensywnego związania się z tąż
Ewangelią, pisząc do niego: To wszystko przypominaj, dając
świadectwo w obliczu Boga, byś nie walczył o same słowa, bo to
się na nic nie przyda, wyjdzie tylko na zgubę słuchaczy. Dołóż
starania, byś sam stanął przed Bogiem jako godny uznania
pracownik, który nie przynosi wstydu, trzymając się prostej linii
prawdy.
A
zatem, nie same tylko słowa, ale postawa – zaangażowanie,
praca –
realizowana w prostej linii prawdy, ma
być istotą posługiwania Tymoteusza. Tak, jak była nią w
posługiwaniu Pawła.
Tego
uczy dzisiaj również Jezus, odpowiadając na pytanie uczonego w
Piśmie: Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?
Które? To oczywiste: przykazanie miłości Boga i
bliźniego,
a więc Ewangelia zrealizowana w konkrecie, w
czynie, w postawie, w codziennym odniesieniu do Boga i do drugiego
człowieka. Tak – tylko konkret! Totalny konkret! Nie
same słowa, ale postawa, czyli to wszystko, co wiąże się z
pojęciem miłości w jej najpełniejszym rozumieniu
to jest właśnie Ewangelia Jezusa. Kto tak ją pojmuje, kto tak nią
żyje, może myśleć i mówić o niej: „Ewangelia moja”.
Kochani,
jakże to ważna dla nas nauka i zachęta: abyśmy Ewangelię Jezusa
codziennie czynili swoją Ewangelią; tak, aby każdy z nas
mógł – w pełnej szczerości serca – mówić o niej: „Ewangelia
moja”.
Wydaje się, że to właśnie dlatego życie
dzisiejszych chrześcijan jest takie miałkie i tak mało
apostolskie,
i tak mało ofensywne, a często defensywne, a
nawet wręcz
wycofane, że Ewangelia dla wielu z nas,
katolików, jest tylko odległą teorią, albo może nawet
piękną i wzruszającą, ale jedynie literaturą; albo jakąś
legendą, albo starożytnym przekazem, baśnią… A za legendy nie
oddaje się życia, za literackie przekazy nie ponosi się cierpień
i wyrzeczeń!
Jeżeli
już składać takie ofiary, to tylko za najwyższe ideały i
za najważniejsze zasady życia – za to, co o tym życiu
wprost stanowi i co jego kierunek wyznacza, i co je kształtuje.
Ewangelia Jezusa – owszem – taką zasadą sama w sobie jest,
natomiast w odniesieniu do każdej i każdego z nas stanie się
nią wówczas, jeżeli każda i każdy z nas nie tylko słowami,
ale konkretnymi czynami,
realizowanymi w prostej linii
prawdy,
z całym przekonaniem potwierdzi, iż tak się z tą
Ewangelią utożsamia, tak się z nią identyfikuje, że za Świętym
Pawłem może powiedzieć: „Ewangelia moja”!
A
tylko taka Ewangelia – w konkrecie życia realizowana, a nie
pozostająca na papierze – ma moc apostolską!
Pomyślmy:
– Czy
Ewangelia Jezusa jest naprawdę „Ewangelią moją”?
– Czy
z całą pewnością i świadomością podpisuję się pod każdym
jej słowem?
– Na
jakie poświęcenie jestem dla niej zdolny?

Niedaleko
jesteś od królestwa Bożego…

9 komentarzy

  • Dziś zakończenie Oktawy Bożego Ciała. Wybieram się do parafii w której jest tradycja procesyjnego niesienia Najświętszego Sakramentu i nawiedzenia czterech polowych ołtarzy ( jeden przygotowuje nasza Wspólnota ). Nie wszystkie wspólnoty parafialne jednakowo dzisiejszą procesję organizują. Moja parafia np. nie buduje nowych ołtarzy, ale wychodzi z Panem Jezusem procesyjnie na zewnątrz kościoła. Osobiście uważam, że takie zakończenie Oktawy wystarczy, aby uczcić Ciało i Krew Pana Jezusa.

  • Odnośnie dzisiejszej Ewangelii, to mnie słowa " Słuchaj, Izraelu" na nowo przypomniały abym nie zarzucała Jezusa lawiną słów; próśb, dziękczynienia podczas adoracji ale pozwoliła Jemu mówić a ja "zamieniła się " w słuch i uważnie posłuchała co On , mój Bóg chce mi powiedzieć w danym czasie.

    • Właśnie dlatego czas adoracji dobrze jest przeżywać w ciszy – w ciszy "nasłuchiwania" – zamiast "zagadywania" Jezusa mnogością słów… Pozdrawiam i dziękuję za stałą aktywność na blogu! Ks. Jacek

    • Rozszerzenie tego tematu które mnie zaintrygowało przedwczoraj( i nie tylko mnie :))znalazłam dziś na stronie http://www.opoka.org.pl/biblioteka/M/MR/staniek_konferencje-06.html

      " Więcej słuchać niż mówić

      Drugi warunek:

      Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie (Mt 6,7-8). Chodzi o oszczędność słów w modlitwie. Wielomówstwo w modlitwie jest niegodne zarówno Boga, jak i człowieka. Jest niegodne Boga, bo sugeruje, jakoby Bóg nie wiedział, czego nam potrzeba, że trzeba Mu dopiero tłumaczyć. Pan Jezus wyraźnie zaznacza: Ojciec wasz wie, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. Zanim przedstawimy Bogu prośbę, Bóg wie, czego nam potrzeba.

      Wielomówstwo jest również niegodne człowieka, świadczy bowiem o braku odpowiedzialności za słowa. O wielkości zaś człowieka w dużej mierze decyduje jego odpowiedzialność za każde słowo. Trzeba pamiętać, że Bogu nie chodzi o słowa naszych warg; Bogu chodzi o słowo, które rodzi się w sercu. Modlitwa jest mową serca. Serce zaś niezwykle precyzyjnie waży każde słowo i nigdy nie wypowiada słów na próżno. Serce potrafi w jednym zdaniu powiedzieć więcej, aniżeli wargi i intelekt w wielogodzinnych przemówieniach. Pan Jezus miał pretensje do Żydów: Ten lud czci Mnie tylko wargami, a serce ich daleko jest ode Mnie, ale czci Mnie na próżno. Jeżeli chodzi o wielomówstwo, to jeszcze jeden element trzeba wziąć pod uwagę. Zasypywanie Boga słowami stawia całą modlitwę na głowie. Wysuwa bowiem na pierwszy plan człowieka. Jeżeli modlitwa jest moim osobistym spotkaniem z Bogiem, to w tym spotkaniu o wiele więcej do powiedzenia ma Bóg mnie, aniżeli ja Bogu. Stąd też prawdziwa modlitwa rozpoczyna się od rezygnacji z mówienia do Boga, a nastawienia na słuchanie. Bóg ma mi bardzo wiele do powiedzenia. Przypomnę tu przepiękny zwrot Samuela: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha. Sądzę, że brak w dzisiejszym świecie umiejętności słuchania stanowi wielką przeszkodę w rozwoju życia modlitwy. My wszyscy chcemy mówić, a im mniej ma ktoś do powiedzenia, tym więcej mówi. Jeżeli nie potrafimy słuchać ludzi, to tym bardziej nie potrafimy słuchać Boga."
      Cały artykuł jest godny polecenia.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.