Jestem dla was znakiem!

J
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny Rafał Szewczak, mój dobry Znajomy z pierwszej Parafii, w Radoryżu Kościelnym, oraz Jakub Biernacki, z ówczesnej Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach. Życzę Dostojnym Jubilatom wszelkiego Bożego błogosławieństwa i takiej otwartości na Boże znaki, o jakiej mowa w dzisiejszym Słowie. I o to będę się dla Nich modlił.
      Moi Drodzy, bardzo serdecznie pozdrawiam ze Szklarskiej Poręby. Wczoraj, ponieważ nie bardzo dało się iść w góry, odbyliśmy małą wycieczkę po okolicy, począwszy od Świeradowa Zdroju, z „zahaczeniem” następnie o Czechy i Niemcy. Podróż nie była długa, bo jesteśmy w takim miejscu, gdzie na odcinku dwudziestu kilku kilometrów można odwiedzić kilka krajów! A dzisiaj prawdopodobnie ruszymy gdzieś „wyżej”.
          Serdecznie pozdrawiam i życzę błogosławionego dnia!
                                     Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek
19 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Św. Klary, Dziewicy,
do
czytań: Ez 12,1–12; Mt 18,21–19,1

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:
Pan
skierował do mnie te słowa: „Synu człowieczy, mieszkasz wśród
ludu opornego, który ma oczy na to, by widzieć, a nie widzi, i ma
uszy na to, by słyszeć, a nie słyszy, ponieważ jest ludem
opornym.
Synu
człowieczy, przygotuj sobie rzeczy na drogę zesłania, za dnia i na
ich oczach, i na ich oczach wyjdź z miejsca twego pobytu na inne
miejsce. Może to zrozumieją, chociaż to lud zbuntowany. Wynieś
swoje tobołki, jak tobołki zesłańca, za dnia, na ich oczach, i
wyjdź wieczorem, na ich oczach, tak jak wychodzą zesłańcy. Na ich
oczach zrób sobie wyłom w murze i wyjdź przez niego!
Na
ich oczach włóż tobołek na swoje barki i wyjdź, gdy zmierzch
zapadnie. Zasłoń twarz, abyś nie widział kraju, albowiem
ustanawiam cię znakiem dla pokoleń izraelskich”.
I
uczyniłem tak, jak mi rozkazano: tobołki wyniosłem za dnia, jak
tobołki zesłańca, wieczorem uczyniłem sobie rękami wyłom w
murze, wyszedłem w mroku i na ich oczach włożyłem tobołki na
barki.
Rano
skierował Pan do mnie te słowa: „Synu człowieczy, czy dom
Izraela, lud zbuntowany, zapytał się: «Co ty robisz?» Powiedz im:
«Tak mówi Pan Bóg: Ta przepowiednia odnosi się do władcy,
będącego w Jerozolimie, i do całego domu Izraela, który tam się
znajduje». Powiedz: «Jestem dla was znakiem. Podobnie jak ja
uczyniłem, tak się wam stanie: Pójdą na zesłanie, w niewolę.
Władca, który znajduje się wśród nich, włoży na ramiona
tobołki w mroku i wyjdzie; zrobią wyłom w murze, aby mógł przez
niego przejść, zasłoni on twarz, aby swymi oczami nie widział
kraju»”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Piotr
zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam
przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem
razy?”.
Jezus
mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż
siedemdziesiąt siedem razy.
Dlatego
podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał
rozliczyć się ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać,
przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy
talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał
sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak
dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie,
miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam». Pan ulitował
się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował.
Lecz
gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu
był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc:
«Oddaj, coś winien!». Jego współsługa upadł przed nim i prosił
go: «Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie». On jednak nie
chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda
długu.
Współsłudzy
jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i
opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał
go przed siebie i rzekł mu: «Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały
ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś
był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się
nad tobą?». I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom,
dopóki mu całego długu nie odda.
Podobnie
uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy
z serca swemu bratu”.
Gdy
Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileę i przeniósł się w
granice Judei za Jordan.

Słuchając
dzisiejszych czytań mszalnych, nie możemy nie zauważyć owego
wielkiego nacisku, z jakim Pan kieruje swoje słowo do
człowieka, oczekując, że ten weźmie je sobie do serca, że
się nim przejmie.
W
pierwszym czytaniu, jest to słowo skierowane do Proroka Ezechiela.
Już sam sposób, w jaki Bóg to słowo do niego kierował
nawet jeszcze nie koncentrując uwagi na treści – musi dawać
jasno do zrozumienia, że sprawa, którą należy przekazać ludowi,
jest bardzo poważna i wręcz nagła. Wielokrotnie
podkreślanie stwierdzenia: na ich oczach – nawet
kilka razy w jednym zdaniu – wyraźnie pokazuje, jak bardzo Bogu
zależy, aby Jego przekaz naprawdę trafił do serc i umysłów Jego
ludu.
Do
tego zaś należy dołączyć czynności, jakie z Bożego polecenia
Prorok miał wykonywać – właśnie: na ich oczach
a które to czynności miały stać się znakami czytelnymi, a
wręcz prowokującymi do myślenia,
do jakichś dobrych
postanowień, do zmiany postępowania. Czy lud to zrozumiał?
Z
dzisiejszego czytania tego się nie dowiadujemy i chyba nawet nie to
jest w tym momencie najważniejsze. Natomiast daje do myślenia
pytanie, jakie Bóg zadał Prorokowi. Zapytał go mianowicie: Synu
człowieczy, czy dom Izraela, lud zbuntowany, zapytał się: «Co ty
robisz?»
I zanim Prorok odpowiedział, Bóg sam
pospieszył z wyjaśnieniem znaków,
które kazał Prorokowi
wykonać, aby ten to wyjaśnienie mógł przekazać ludziom.
Po
wysłuchaniu całego dzisiejszego pierwszego czytania trudno nie
odnieść wrażenia, że Bóg sięga po najbardziej –
powiedzielibyśmy – mocne i oryginalne sposoby dotarcia do
człowieka;
poleca uczynienie niepowtarzalnych, a momentami wręcz
szokujących znaków; z wielkim naciskiem i przekonaniem
przekazuje swoją wolę, swoją naukę i swoje oczekiwania – a
potem niejako nasłuchuje, czy człowiek zrozumiał, czy
jednak nie zrozumiał całego przesłania.
Oznacza
to, że Bóg nie jest takim – przepraszam za to określenie –
rozkapryszonym „jaśnie panem”, który raz powiedział
(albo „przecedził” przez zęby) treść jakiegoś swego nakazu,
a potem tylko żąda jego wypełnienia, a jeśli nie jest on
wypełniany, wówczas albo unosi się honorem i odwraca się od
poddanych, albo unosi się gniewem i wymierza karę.
Bóg
postępuje zupełnie inaczej: On naprawdę staje na pozycji sługi,
który chce wszelkimi sposobami dotrzeć do serc i umysłów
ludzi, dlatego sam z siebie, jako pierwszy, poszukuje wciąż
nowych sposobów dotarcia;
przekonuje z wielkim naciskiem, jasno
i wyraźnie – a potem nasłuchuje, czy człowiek raczył przejąć
się tym, co usłyszał.
Z
takim właśnie nastawieniem dzisiaj Bóg Człowiek, Jezus Chrystus,
z wyraźnym naciskiem przekonuje Piotra i pozostałych Apostołów
do przebaczania swoim bliźnim. Zastosowany przez Jezusa przykład
stanowiącej nieprzekraczalną przepaść różnicy między
wysokością jednego a drugiego długu, jest także próbą wywarcia
na słuchaczach mocnego wrażenia.
Wszak
talent, jako jednostka płatnicza, stanowił w tamtych czasach
równowartość trzydziestu czterech kilogramów złota. A
denar – to dniówka pracy mało wykwalifikowanego
pracownika.
I oto mamy zestawienie długu w wysokości dziesięciu
tysięcy talentów
i długu w wysokości stu denarów. Różnica
między nimi jest ogromna i stanowi kontrast wprost szokujący.
A
czyż takim samym mocnym stwierdzeniem nie jest to, dotyczące
przebaczania nie aż siedem razy, ale aż siedemdziesiąt siedem
razy, czyli praktycznie zawsze?
Kochani,
tak właśnie Bóg mówi do człowieka. Tak właśnie Bóg przekonuje
człowieka. Tak właśnie Bogu zależy na człowieku. Czyli jak?
Czyli bardzo! Z pewnością świadczą o tym także różne
nasze osobiste doświadczenia i sytuacje, mające miejsce w
naszym życiu – czasami bardzo mocne i wyraziste – poprzez które
Bóg także na naszych oczach dokonuje rzeczy wielkich i pięknych,
poprzez które chce nas poruszyć, wybudzić z letargu i
powiedzieć nam coś bardzo, bardzo ważnego.
Czy
rozpoznajemy te Boże znaki i usilne sugestie, z jakimi do nas się
zwraca? I czy zawsze wtedy odpowiadamy Bogu pozytywnie na ten
Jego mocny, wyrazisty i przekonujący przekaz?
Przykładem,
jak to w praktyce robić, może być dla nas z pewnością Patronka
dnia dzisiejszego, Święta Klara, w której życiu także
dokonało się wiele mocnych i znaczących wydarzeń, będących
znakami, dawanymi jej przez Pana. Kim była owa Święta i co się w
jej życiu dokonało?
Urodziła
się w
Asyżu, w 1193 lub 1194 roku.
Była
najstarszą z trzech córek pana Favarone z rycerskiego rodu
Offreduccio i jego żony Ortolany. Jej matka, gdy była w stanie
błogosławionym, w trakcie modlitwy miała usłyszeć słowa: Nie
bój się, gdyż to dziecko zabłyśnie swym życiem jaśniej niż
słońce!”
Pod
wpływem tych słów nadała dziewczynce imię Klara, co w języku
łacińskim oznacza: „jasna”,
„czysta”, „sławna”.
Klara
wzrastała w atmosferze miłości i pobożności. Gdy miała
dwanaście lat, w Asyżu zaczął swą działalność Święty
Franciszek.
Z czasem zaczął zdobywać coraz więcej ludzi,
którzy poświęcali swe życie Bogu. Klara często spotykała się z
nim, by zrozumieć jego słowa. Rodzice, zamożni mieszczanie,
daremnie dwa razy usiłowali wydać córkę za mąż. Klara
poprosiła bowiem Franciszka, by zwrócił się z prośbą do biskupa
Asyżu, aby mogła stać się siostrą Braci Mniejszych.
W
Niedzielę Palmową, 28 marca 1212 roku, z całą rodziną poszła do
Porcjunkuli. Po poświęceniu palm, każdy odbierał palmę z rąk
biskupa. Biskup Gwidon podszedł jednak sam do Klary i wręczył
jej palmę – był to umówiony wcześniej znak zgody.
Tej samej
nocy dziewczyna wymknęła się z domu, by oddać życie Chrystusowi.
Z rąk Franciszka otrzymała zgrzebny habit i welon zakonny. Po
pewnym czasie przyłączyła się do niej jej siostra, Błogosławiona
Agnieszka.
Odmówiła powrotu do domu swoim krewnym, którzy
przyjechali, by ją do tego przekonać.
Franciszek
wystawił siostrom mały klasztor przy kościółku Świętego
Damiana. Klara została jego pierwszą ksienią. Franciszek bardzo
cieszył się z powstania tej rodziny żeńskiej.
Kiedy bowiem
bracia byli zajęci życiem apostolskim, klaryski miały dla nich
stanowić zaplecze pokuty i modlitwy.
Zakon nosił nazwę Pań
Ubogich, potem nazwano je II Zakonem, a popularnie – klaryskami.
W 1215 roku Papież Innocenty III nadał zakonowi Klary
przywilej ubóstwa”. Siostry nie mogły posiadać
żadnej własności, a powinny utrzymywać się jedynie z pracy
swoich rąk.
Odtąd
San Damiano stało się kolebką nowego Zakonu. Wstępowały do niego
głównie córki szlacheckie, pozostawiając wszystko i wybierając
skrajne ubóstwo.
Swoje żarliwe modlitwy Klara wspierała
surowym życiem, częstymi postami i nocnymi czuwaniami. Dokonywała
już za życia cudów:
cudownie rozmnożyła chleb dla głodnych
sióstr, uzdrawiała je, wyjednała im opiekę Jezusa.
Pod
koniec życia doznała cudownej łaski: oto kiedy nadeszła noc
Narodzenia Pańskiego, osłabiona i chora pozostała na swym
posłaniu. Otrzymała jednak łaskę widzenia i słyszenia
Pasterki, odprawianej w pobliskim kościele.
Z tego też powodu
po latach uznana została za Patronkę telewizji.
Po
śmierci Franciszka cały trud utrzymania zakonu spadł na jej barki.
Klara w klasztorze Świętego Damiana żyła przez czterdzieści dwa
lata. Wyczerpujące posty, umartwienia i czuwania spowodowały, że
11
sierpnia 1253 roku odeszła do Pana.
Następnego
dnia odbył się jej uroczysty pogrzeb, któremu przewodniczył
Papież Innocenty IV.
Jej
ciało złożono w grobie, w którym przedtem spoczywało ciało
Świętego Franciszka. Już dwa lata później, a więc w
1255 roku,
Papież
Aleksander IV, po zebraniu koniecznych materiałów kanonizacyjnych,
ogłosił
ją Świętą.
Wpatrzeni
w jej niezwykłe życie, ale też zasłuchani w dzisiejsze Boże
słowo, zastanówmy się:

Czy
w wydarzeniach, dokonujących się w moim życiu, staram się widzieć
znaki, dawane mi przez Pana?

Czy
przyjmuję do wiadomości i świadomości te znaki, które Pan daje
mi poprzez Sakramenty i swoje Słowo?

Czy
znaki te mają jakiś wpływ na moje wybory i życiowe decyzje?

Synu
człowieczy, mieszkasz wśród ludu opornego, który ma oczy na to,
by widzieć, a nie widzi, i ma uszy na to, by słyszeć, a nie
słyszy, ponieważ jest ludem opornym!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.