Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi…

U
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym wybieram się do mojego rodzinnego miasta, Białej Podlaskiej, aby odwiedzić Mamę, przebywającą na szpitalnej rehabilitacji, a potem – jak zawsze, kiedy jestem w Domu – pojadę do Kodnia, gdzie będę powierzał Matce Bożej także Was i Wasze sprawy. Również te, które mamy zapisane w Wielkiej Księdze Intencji.
         A jutro na naszym forum – co zawsze z radością zapowiadam – słówko z Syberii!
          Pozdrawiam!
                                     Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
30 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: Ef 6,1–9; Łk 13,22–30
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:
Dzieci,
bądźcie posłuszne w Panu waszym rodzicom, bo to jest sprawiedliwe.
„Czcij ojca twego i matkę (jest to pierwsze przykazanie z
obietnicą), aby ci było dobrze i abyś był długowieczny na
ziemi”. A wy, ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu waszych dzieci,
lecz wychowujcie je stosując karcenie i napominanie Pańskie.
Niewolnicy,
ze czcią i bojaźnią, w prostocie serca bądźcie posłuszni waszym
doczesnym panom, jak Chrystusowi, nie służąc tylko dla oka, by
ludziom się podobać, lecz jako niewolnicy Chrystusa, którzy z
duszy pełnią wolę Bożą. Z ochotą służcie, jak byście służyli
Panu, a nie ludziom, świadomi tego, że każdy, jeśli czyni co
dobrego, otrzyma to z powrotem od Pana, czy to niewolnik, czy wolny.
A
wy, panowie, tak samo wobec nich postępujcie: zaniechajcie groźby,
świadomi tego, że w niebie jest Pan zarówno ich, jak wasz, a u
Niego nie ma względu na osoby.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus,
nauczając, szedł przez miasta i wsie i odbywał swą podróż do
Jerozolimy.
Raz
ktoś Go zapytał: „Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?”
On
rzekł do nich: „Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż
wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli.
Skoro
Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze,
zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: «Panie, otwórz nam»; lecz
On wam odpowie: «Nie wiem, skąd jesteście».
Wtedy
zaczniecie mówić: «Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na
ulicach naszych nauczałeś». Lecz On rzecze: «Powiadam wam, nie
wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający
się niesprawiedliwości».
Tam
będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i
Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych
precz wyrzuconych. Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i
południa i siądą za stołem w królestwie Bożym. Tak oto są
ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą
ostatnimi”.
Trudno
nie zauważyć logicznego i treściowego związku dzisiejszego
pierwszego czytania z wczorajszym. Nie tylko dlatego, że jest to
kolejny fragment tego samego Listu Pawła Apostoła do Efezjan, ale
także dlatego, że oba fragmenty podejmują kolejne aspekty tego
samego problemu: układania relacji międzyludzkich w świetle
wiary.
Kiedy
jednak wczoraj zasadniczy akcent położony był na kształtowanie
relacji małżeńskich, a więc tych najbardziej intensywnych
więzi pomiędzy ludźmi, to dzisiaj poszerzamy nasze spojrzenie o
relacje zachodzące pomiędzy rodzicami, a dziećmi, a nawet –
choć to dla nas pewnie szokujące, a na pewno dające dużo do
myślenia – relacje pomiędzy niewolnikami, a ich panami.
Chcielibyśmy
bowiem, aby w apostolskim pouczeniu nie było w ogóle takiej
tematyki, a jeżeli już, to tylko w formie ostrego napiętnowania
niewolnictwa
i kategorycznego żądania jego zniesienia. A
tymczasem dzisiaj Paweł przekonuje, że także na tej linii
relacje międzyludzkie winny być kształtowane w duchu
chrześcijańskim,
albo też odwrotnie: także tych relacji nie
należy wy
łączać spod wpływu tegoż ducha.
To
bardzo ciekawe, ale chyba nie aż tak bardzo zaskakujące dla nas,
jeżeli pomyślimy, że przecież chrześcijaństwo rozwijało się
od samego początku w takim kontekście historycznym i kulturowym,
jaki zastało
i dopiero pod wpływem nauki Chrystusa ów kontekst
podlegał stopniowym przemianom… Na początku jednak Kościół
rozwijał się także w obliczu istniejącego jeszcze niewolnictwa i
z faktem tym musiał się jakoś zmierzyć.
Pewnie
dlatego Święty Paweł – skoro w tym momencie radykalna zmiana tej
sytuacji nie była możliwa – postanawia zachęcić swoich uczniów,
aby także w relacje, jakie zachodzą pomiędzy niewolnikami a ich
panami, wprowadzać jak najwięcej światła Chrystusowej
nauki. W tym celu stara się wskazać niewolnikom niejako
wyższą motywację dla ich codziennej pracy i służby.
Pisze
tak: Niewolnicy,
ze czcią i bojaźnią, w prostocie serca bądźcie posłuszni waszym
doczesnym panom, jak Chrystusowi, nie służąc tylko dla oka, by
ludziom się podobać, lecz jako niewolnicy Chrystusa, którzy z
duszy pełnią wolę Bożą. Z ochotą służcie, jak byście służyli
Panu, a nie ludziom, świadomi tego, że każdy, jeśli czyni co
dobrego, otrzyma to z powrotem od Pana, czy to niewolnik, czy wolny.

Z
jednej strony, to bardzo odważne postawienie sprawy. Mógł się
bowiem Apostoł spodziewać zarzutu, że żąda
zbyt wiele,

albo że w swoich propozycjach jest w ogóle oderwany
od rzeczywistości

czy
wręcz naiwny, albo wreszcie – że sankcjonuje
apostolskim
autorytetem taki chory międzyludzki układ.
A
jednak Paweł swoje pouczenie wypowiada z wielkim przekonaniem i
wcale nie obawia się takich czy innych opinii.
W
ten sposób daje do zrozumienia zarówno współczesnym sobie
słuchaczom, jak i nam, dzisiaj czytającym jego słowa, że nie
ma żadnej sfery w życiu chrześcijanina

– i to musimy jeszcze raz zdecydowanie podkreślić: nie
ma żadnej takiej sfery!

– która byłaby wyłączona
spod wpływu nauki i działania Chrystusa. I spod
Jego
oceny.
Jeżeli
ktoś próbuje cokolwiek spod tegoż wpływu wyłączać, wstydliwie
przed Jezusem ukrywać, zastrzegać tylko dla siebie, ten nigdy tak
naprawdę nie
zbliży się do Jezusa

i trudno wręcz
mówić o nim jako
o prawdziwym chrześcijaninie.

Bo
prawdziwy chrześcijanin całe swoje życie – we
wszystkich jego aspektach

– przeżywa w
pełnej jedności z Chrystusem.

Nie tylko o swoim chrześcijaństwie mówi, ale duchem
chrześcijańskim przepełnia wszystkie – jeszcze raz to
podkreślmy:
wszystkie!

sfery
swojego życia,

także te codzienne i także te najbardziej intymne. I także te,
które – jak owo nieszczęsne niewolnictwo – na pierwszy, lub
kolejny rzut oka nie
„nada

się” do tego, by je Chrystusowi pokazywać.

Jeżeli
jest to bowiem coś
grzesznego,
to trzeba się tego pozbyć i taką negatywną
sferę swego życia gruntownie
przebudować.

A wszystko inne należy Chrystusowi bezwzględnie
przedstawić,

prześwietlić światłem Jego łaski i mocy, aby w ten sposób mogło
się dokonywać nasze duchowe
przeobrażanie.

Na tym polega prawdziwe chrześcijaństwo, na tym polega prawdziwa –
stuprocentowa – więź z Chrystusem.
Kiedy
bowiem nastąpi
Sąd Boży,
wówczas
nie
wystarczy powiedzieć Jezusowi: Przecież
jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś.
Odpowiedź
będzie bowiem jednoznaczna i – niestety – bardzo bolesna:
Powiadam
wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy
dopuszczający się niesprawiedliwości!

Otóż,
właśnie! Nie wystarczy nazywać
się chrześcijaninem,

obnosić się z tym, czy nawet przynależeć
do jakichś wspólnot

lub mieć znajomego księdza, albo
też
zasponsorować
jakąś kościelną inicjatywę.

Przede
wszystkim – trzeba
naprawdę dobrze
żyć!

Tak, jak naucza Jezus! I
tylko tak – nie inaczej!

Bez własnych dopowiedzeń, udogodnień lub ułatwień.
Trzeba
wchodzić
bramą, którą Jezus wskazuje.

Ona jest otwarta – chociaż może
i
wąska.
Jeżeli
ją jednak zaczniemy według własnego upodobania i własnej
wygody
poszerzać, to okaże się, że może i łatwiejsza stanie
się owa
droga, i bardziej komfortowa, i mniej wymagająca – ale
to nie 
będzie
już

droga do zbawienia, a do zguby!
Bo
droga wiodąca do zbawienia – droga chrześcijańskiego życia,
droga naszego życia w Kościele – jest jedna,
prosta i precyzyjnie określona.

Wiedzie w jednym kierunku, a nie w kilku jednocześnie. I
albo się nią idzie, a
w ten sposób zmierza do zbawienia, albo się nią nie idzie, a w ten
sposób zmierza się do zguby. Nie da się natomiast chodzić
własnymi, prywatnymi drogami
i
po swojemu tłumaczyć niezmienne normy moralne, a jednocześnie
wmawiać
sobie i innym, że się jest katolikiem i się jest w Kościele,

i się jest na drodze do zbawienia. Nie!
Na
drodze do zbawienia jest się wtedy – i tylko wtedy! – kiedy
idzie się drogą
jasno wskazaną przez Chrystusa i precyzyjnie określaną przez
nauczanie Kościoła.

Tylko tą drogą można dojść do zbawienia!
Pomyślmy
teraz:

Czy
w pełni i
bez żadnych, nawet najmniejszych zastrzeżeń akceptuję
wszystkie normy chrześcijańskiej
moralności,
na przykład: pełną ochronę życia poczętego?

Czy
nie naginam tychże norm do własnych upodobań, oszukując się przy
tym, że to przecież nie grzech i że tak można?

Czy
nie próbuję kamuflować bałaganu, panującego w moim sercu i w
mojej duszy – jakimiś formami zewnętrznej aktywności, nawet
pożytecznej?

Przyjdą
ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w
królestwie Bożym. Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i
są pierwsi, którzy będą ostatnimi…

4 komentarze

  • Słyszałam kiedyś zdanie, że cześć należy oddawać tylko Bogu ( nawet nie Matce Najświętszej, którą należy kochać, szanować) a tu wczoraj i dziś Jezus w przykazaniu które obowiązuje nas przecież, nakazuje "Czcij ojca twego i matkę" a wczoraj "A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża!" i to zdanie dla jego rangi i ważności jest zaopatrzone we wykrzyknik. Co oznacza słowo "Cześć" i jakie są grupy znaczeniowe tego wyrazu poznałam na świeżo poprzez Google, ale ciekawi mnie oryginalne słowo w Biblii, które zostało przetłumaczone na "cześć" i "ze czcią".

    • Nie dysponuję interlinearnym wydaniem Starego Testamentu, natomiast w takim właśnie wydaniu Nowego Testamentu, ostatnie zdanie wczorajszego pierwszego czytania brzmi dosłownie: "Jednakże i wy, (ci) pojedynczo, każdy swoją kobietę tak niech miłuje, jak siebie samego, zaś kobieta aby bałaby się męża". A zatem, jeszcze coś nowego, nie ma nic o czci, a o tym, że kobieta ma się bać męża!
      Naturalnie, zdajemy sobie sprawę, że jak w tym dosłownym rozumieniu nie chodzi o "banie się" na sposób panicznego strachu, a o szacunek, tak i gdy idzie o "cześć", mamy na myśli inny rodzaj czci w odniesieniu do Boga, a inny w odniesieniu do człowieka.
      To jest tak, jak z wyrażeniem: "Ojciec Święty". Najczęściej tak określamy Papieża, ale liturgia niejednokrotnie tak odnosi się do samego Boga. I też nie mamy wątpliwości, że w jednym i w drugim przypadku mówimy o innym "Ojcu" i o innej "świętości".
      Tak samo w interesującej nas kwestii: Bogu należy się z naszej strony cześć Boska, której nie powinniśmy okazywać nikomu innemu. Dla odróżnienia tego rodzaju czci, postuluje się niekiedy używanie innych sformułowań, rezerwując słowo "cześć" jedynie dla Boga. Jednak – jak się wydaje – to nie w sformułowaniach jest całe sedno sprawy.
      Bo może ktoś zwracać się do Boga z wyrazami najwyższej czci (owo ewangeliczne: "Panie, Panie…"), a życiem żadnej czci nie okazywać! Kto inny nie będzie na zewnątrz okazywał żadnych znaków, a jego postawa będzie świadectwem najwyższej czci.
      Zatem, chodzi o wewnętrzne nastawienie człowieka i o to, aby on sam wiedział, do kogo się zwraca, a w związku z tym – jak powinien się zwracać. W tym kontekście, kwestię słów i sformułowań można uznać za drugorzędną.
      Pozdrawiam serdecznie! Ks. Jacek

  • Dziękuję za wyjaśnienie. Wieloznaczeniowość słowa "Cześć" zależy od Osoby, której dotyczy i jak Ksiądz zaznaczył nastawienie serca i umysłu decyduje o oddawanej czci Bogu a nie wypowiadane słowa, które mogą okazać się pustymi.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.