Idźcie i głoście!

I
Szczęść Boże! Moi Drodzy, dzisiaj jest pierwsza sobota miesiąca. Przypominam o tym wszystkim Czcicielom Matki Bożej.
         W dniu dzisiejszym także Radio Maryja świętuje dwudziestą piątą rocznicę swego istnienia. Jest to doskonałą okazją do podziękowania Bogu za to wspaniałe dzieło, którego znaczenia dla naszej Ojczyzny i dla Kościoła właściwie nie sposób przecenić. Niech Bóg będzie uwielbiony za wielkie dobro, a szczególnie za głoszenie słowa Bożego, nauki Kościoła i promocję prawdy, dokonujące się na falach tej Rozgłośni. Zjednoczmy się wszyscy w modlitwie o Boże błogosławieństwo dla jej Twórców i Odbiorców – dla całej Rodziny Radia Maryja!
             Błogosławionego dnia!
                                        Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
1 Tygodnia Adwentu,
Wspomnienie
Św. Franciszka Ksawerego, Kapłana,
do
czytań: Iz 30,19–21.23–26; Mt 9,35–10.1.5.6–8

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
To
mówi Pan Bóg, Święty Izraela: Zaiste,
o ludu, który zamieszkujesz Syjon w Jerozolimie, nie będziesz
gorzko płakał. Rychło Bóg
okaże
ci łaskę na głos twojej prośby. Ledwie usłyszy, odpowie ci.
Choćby
ci dał Pan chleb ucisku i wodę utrapienia, twój Nauczyciel już
nie odstąpi, ale oczy twoje patrzeć będą na twego Mistrza. Twoje
uszy usłyszą słowa rozlegające się za tobą: „To jest droga,
idźcie nią!”, gdybyś zboczył na prawo lub na lewo.
On
użyczy deszczu na twoje zboże, którym obsiejesz rolę, a chleb z
urodzajów gleby będzie soczysty i pożywny. Twoja trzoda będzie
się pasła w owym czasie na rozległych łąkach. Woły i osły
obrabiające rolę żreć będą paszę dobrze przyprawioną, która
została przewiana opałką i siedlaczką.
Przyjdzie
do tego, iż po wszystkich wysokich górach i po wszystkich
wzniesionych pagórkach znajdą się strumienie płynących wód na
czas wielkiej rzezi, gdy upadną warownie. Wówczas światło
księżyca będzie jak światło słoneczne, a światło słońca
stanie się siedmiokrotne, jakby światło siedmiu dni, w dniu, gdy
Pan opatrzy rany swego ludu i uleczy jego sińce po razach.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych
synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie
choroby i wszystkie słabości.
A
widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i
porzuceni, jak owce nie mające pasterza. Wtedy rzekł do swych
uczniów: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście
więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”.
Wtedy
przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy
nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie
choroby i wszelkie słabości.
Tych
to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania:
„Idźcie do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i
głoście: Bliskie już jest Królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie
chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych,
wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie”.

Dzisiejsze
pierwsze czytanie to jedna z wielu zapowiedzi wielkiej
szczęśliwości,
jaką Bóg sprawi i podaruje tym, którzy w Nim
pokładają ufność. Prorok Izajasz, opisując tę szczęśliwość,
posługuje się obrazem dobrobytu materialnego, jakiejś
wielkiej obfitości dóbr, którymi ludzie będą mogli się sycić,
chwaląc za to Boga.
A
początkiem tego wszystkiego będzie dar Bożego przebaczenia, o
którym Prorok tak pisze: Zaiste, o ludu, który zamieszkujesz
Syjon w Jerozolimie, nie będziesz gorzko płakał. Rychło
Bóg
okaże ci łaskę na głos twojej prośby. Ledwie
usłyszy, odpowie ci.
Możemy wręcz odnieść
wrażenie, że Bóg będzie jakby nasłuchiwał i oczekiwał,
kiedy to człowiek zwróci się do Niego z prośbą o przebaczenie,
aby gdy tylko rzeczywiście się zwróci, natychmiast okazać mu
swą łaskę!
To
tak, jakby – paradoksalnie – człowiek „robił łaskę” Bogu,
gdy tymczasem to Bóg, jako jedyny, może tę łaskę
okazywać. Co więcej, Bóg nie tylko chce przebaczać, ale
chce też pouczać, wskazywać właściwą drogę przez życie.
Prorok mówi tak: Twój Nauczyciel już nie odstąpi, ale
oczy twoje patrzeć będą na twego Mistrza. Twoje uszy usłyszą
słowa rozlegające się za tobą: „To jest droga, idźcie nią!”,
gdybyś zboczył na prawo lub na lewo.
I
w tym momencie już rozpoczyna się opis wspomnianej na początku
rozważania obfitości i dostatku, o czym Prorok Izajasz tak mówi:
On użyczy deszczu
na
twoje zboże, którym obsiejesz rolę,
a
chleburodzajów gleby
będzie soczysty i pożywny. Twoj
a trzoda
będ
zie się pasła
w owym
czasie na rozległych łąkach.
Woły i osły obrabiające rolę żreć będą paszę dobrze
przyprawioną, która została przewiana
opałką i
siedlaczką. Przy
jdzie do tego, iż
po wszystkich wysokich górach i po wszystkich
wzniesionych pagórkach znajdą się
strumienie
płynących wód na czas wielkiej rzezi, gdy
upadną
warownie.
Ostatnie
zacytowane tu słowa to oczywiście aluzja do Sądu Bożego,
który nastąpi w Dniu Pana. Wszystkie zaś dobrodziejstwa,
zapowiedziane przez Boga, będą się dokonywały w aureoli
nadzwyczajnej jasności,
jakiegoś potężnego światła, którego
pojawienie się Prorok tak zapowiada: Wówczas światło
księżyca będzie jak światło słoneczne, a światło słońca
stanie się siedmiokrotne, jakby światło
siedmiu dni, w dniu, gdy Pan opatrzy rany swego ludu i uleczy jego
sińce po razach.
W blasku tego nadzwyczajnego światła
dokona się także uleczenie ludzkich ran…
Widzimy
zatem, moi Drodzy, że zapowiedź Boża obejmuje zarówno
dobrodziejstwa duchowe, jak i materialne. Bóg chce hojnie
obdarzać swój lud. Gdyby jeszcze ten lud zechciał dary z Bożej
ręki przyjmować, a nie odwracał się od swego Boga, nie
buntował się przeciw Niemu…
Jezus
– jak słyszymy w dzisiejszej Ewangelii – wpisuje się ze
swoją misją
właśnie w to odwieczne Boże pragnienie, aby
obdarzać ludzi wciąż nowymi, obfitymi dobrodziejstwami.
Dzisiaj widzimy Go, jak naucza o królestwie Bożym – i
uzdrawia z ludzkich słabości i chorób.
A
żeby ta Jego misja mogła być kontynuowana i realizowana w jak
najszerszym zakresie, powołuje swoich współpracowników,
Apostołów, którym poleca: Idźcie i głoście: Bliskie już
jest
Królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie
chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych,
wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie.

Mają
zatem Apostołowie – a potem ich następcy – udzielać darów
nie swoich, ale Bożych.
Ponieważ zaś są to dary Boże, przeto
wielorakie – i obfite. Są to dary zarówno duchowe,
obejmujące nauczanie i uświęcanie człowieka, jak i te dary, które
dotyczą życia człowieka na ziemi i obejmują wsparcie,
udzielone mu we wszystkich potrzebach doczesnych.
Oczywiście,
sposób tego wsparcia jest taki, jaki zaplanował sam Bóg,
ale to jedno nie budzi wątpliwości, że Bóg naprawdę jest
hojnym Dawcą
i nigdy swych darów nie wylicza człowiekowi,
nigdy mu ich nie skąpi. Udziela człowiekowi tego wszystkiego, czego
tylko może on potrzebować do osiągnięcia zbawienia.
Zadaniem człowieka jest jedynie – a może to jest właśnie
szczególnie trudne – dary te dostrzec, następnie:
świadomie przyjąć, następnie: pracowicie rozwinąć
i w pełni wykorzystać, a wreszcie: podziękować za nie
Bogu.
Ale tak szczerze, tak hojnie i z potrzeby serca, a nie tak
minimalnie i na zasadzie konieczności, jak to my, ludzie, zwykliśmy
się do Boga odnosić…
Jeżeli
Bóg jest tak bardzo hojnym Dawcą łaski, to my winniśmy być
hojnymi dawcami wdzięczności. I to wdzięczności wyrażonej
nie tylko słowami i wzruszeniami, ale nade wszystko – konkretnymi
czynami! Konkretną chrześcijańską postawą!
Taką
chociażby, jakiej wzór daje nam dzisiejszy Patron, Święty
Franciszek Ksawery, Kapłan.
Urodził się
on 7 kwietnia 1506 roku, na zamku Xavier w kraju Basków, w
Hiszpanii.
W 1525 roku podjął studia teologiczne w Paryżu.
Uzyskawszy stopień magistra, wykładał w kolegium. W
1529 roku
zapoznał się ze Świętym Ignacym Loyolą,
z którym razem założyli
zakon jezuitów,
zatwierdzony przez Papieża Pawła III, w dniu 27 września 1540
roku. Wcześniej, bo w 1534 roku, Franciszek złożył śluby
zakonne, a 24 czerwca 1537 roku, w wieku trzydziestu jeden lat,
przyjął w Rzymie święcenia kapłańskie.
Po ich przyjęciu,
przez rok apostołował w Bolonii, po czym powrócił do Rzymu, gdzie
wraz z towarzyszami oddał się pracy duszpasterskiej i
charytatywnej.
I
to właśnie w tym czasie zaczęły napływać do Świętego Ignacego
naglące petycje od króla Portugalii, żeby wysłał do niedawno
odkrytych Indii swoich kapłanów.
Ignacy wybrał grupę
zakonników, do której także zgłosił się Franciszek Ksawery.
Jednak w oczekiwaniu na podróż, cały czas poświęcał się
posłudze więźniom i chorym, oraz głoszeniu słowa Bożego.
7
kwietnia 1541 roku, wyruszył na misje do Indii. Po długiej i bardzo
uciążliwej podróży, w warunkach nader prymitywnych, wśród
niebezpieczeństw, przybył do Mozambiku w Afryce, gdzie trzeba
było czekać na pomyślny wiatr,
bowiem żaglowiec nie mógł
dalej ruszyć. Franciszek wykorzystał czas, by oddać się posłudze
chorym. Natomiast w trakcie całej długiej podróży pełnił
obowiązki kapelana statku. Trudy podróży i zabójczy klimat
spowodowały, że zapadł na śmiertelną chorobę, z której jednak
cudem został uleczony.
Wreszcie,
po trzynastu miesiącach podróży, 6 maja 1542 roku, przybył do
Indii.
I od razu zabrał się energicznie do wygłaszania kazań,
katechizacji dzieci i dorosłych, spowiadania, odwiedzin ubogich i
chorych… Po pięciu latach, zdecydował się na podróż do
Japonii.
Udał się tam jednak dopiero po kolejnych dwóch latach
i pozyskał dla wiary około tysiąca osób. Po czym zostawił z nimi
dwóch kapłanów dla rozwijania dalszej pracy, a sam – w 1551 roku
powrócił do Indii.
Tu
uporządkował sprawy diecezji i parafii. Utworzył nową prowincję
zakonną, założył nowicjat zakonu i dom studiów. I postanowił
udać się do Chin.
Było to okupione wieloma przeciwnościami i
trudami, bowiem Chińczycy byli wówczas wrogo nastawieni do
Europejczyków.
Być
może cały ten wysiłek spowodował, iż Franciszek, utrudzony
podróżą i zabójczym klimatem, rozchorował się na wyspie Sancian
i w nocy z 2 na 3 grudnia 1552 roku zmarł, mając zaledwie
czterdzieści sześć lat.
Błogosławionym ogłosił go Papież
Paweł V w 1619 roku, a już w trzy lata później, w roku 1622,
Papież Grzegorz XV kanonizował Franciszka Ksawerego.
Spośród
wielu pism Świętego, pozostały jego listy. Są one
najpiękniejszym poematem życia wewnętrznego, żaru apostolskiego
oraz bezwzględnego oddania sprawie Bożej i zbawienia dusz.
W
jednym z nich, adresowanym do Świętego Ignacego Loyoli, czytamy:
„Odwiedziliśmy wsie zamieszkałe przez chrześcijan, którzy parę
lat temu przyjęli wiarę. Nie ma tu Portugalczyków, ponieważ
ziemia jest jałowa i nieurodzajna. Miejscowi chrześcijanie, z
powodu braku kapłanów, wiedzą tylko to, że zostali ochrzczeni.

Nie ma tu kapłana, który by odprawiał dla nich Mszę Świętą,
ani też nikogo, kto by ich uczył pacierza oraz przykazań Bożych.
Odkąd
więc tu jestem, nie przestaję chrzcić dzieci. Tak więc obmyłem
świętą wodą
ogromną liczbę dzieci, o których można
powiedzieć, że nie rozróżniają między swoją prawą ręką, a
lewą… Te dzieci nie dają mi spokoju ani czasu na odmówienie
Brewiarza, jedzenie czy spanie, zanim nie nauczę ich jakiejś
modlitwy.
Tu zaczynam rozumieć, że do takich należy
królestwo Boże
.
Byłoby
to z mej strony brakiem wiary, gdybym nie zadośćuczynił tak
pobożnym pragnieniom. Dlatego nauczywszy ich wyznawać Boga w Trójcy
Jedynego, wyjaśniłem im Skład Apostolski oraz „Ojcze
nasz” i „Zdrowaś
Maryjo”.
Zauważyłem, że te dzieci są bardzo pojętne i niewątpliwie
stałyby się dobrymi chrześcijanami,
gdyby je tylko zaznajomić
dokładniej z nauką naszej wiary.
W
tych krajach bardzo wielu nie jest chrześcijanami tylko dlatego, że
nie ma nikogo, kto by wśród nich apostołował. Często
wspominam, jak to dawniej, na uczelniach europejskich, a szczególnie
na Sorbonie, wyszedłszy z siebie krzyczałem do tych, którzy mają
więcej wiedzy niż miłości, i nawoływałem ich tymi słowami: „O
jak wiele dusz z waszej winy traci niebo i pogrąża się w otchłań
piekła!”
Obyż
to oni tak się przykładali do apostolstwa, jak pilni są do
nauki,
by mogli zdać Bogu rachunek z powierzonych im talentów
wiedzy. O gdybyż ta myśl mogła ich poruszyć! Oby odbyli ćwiczenia
duchowne i zechcieli posłuchać tego, co by im Pan powiedział w
głębi ich serca, i porzuciliby swoje pożądania i sprawy ziemskie.
Byliby wtedy gotowi na wezwanie Pańskie i wołali do Niego:
Oto jestem, co mam czynić, Panie? Poślij mnie,
dokąd zechcesz, nawet i do Indii.” Tyle z listu naszego
dzisiejszego Patrona.
Słuchając
tych jego słów, a wcześniej słuchając Bożego słowa,
przeznaczonego na dzisiejszy dzień w liturgii Kościoła, zastanówmy
się:
– Czy
dostrzegam wszystkie dary, jakich mi Bóg udziela – zarówno te
duchowe, jak i te materialne?
– Czy
dziękuję Bogu za Jego dobrodziejstwa, czy żądam wciąż więcej?
– Czy
wszystkie Boże dary rozwijam i pomnażam?

Żniwo
wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa,
żeby wyprawił robotników na swoje żniwo… 

12 komentarzy

  • – Ci ludzie chodzący do kościoła nieraz, przystępujący do komunii, tak są głupi, że przechodzi ludzkie pojęcie. [ks. o. Tadeusz Rydzyk].

    – Niech Bóg będzie uwielbiony za wielkie dobro, a szczególnie za głoszenie słowa Bożego, nauki Kościoła i p-r-o-m-o-c-j-ę p-r-a-w-d-y, dokonujące się na falach tej Rozgłośni [ks. J.Jackowski].

    • Anonimie powiem Ci tak zanim kogoś obrazisz i uznasz,że jest nawiedzany pomyśl kim ty jesteś i co sobą reprezentujesz stań przed lustrem i zastanów się czy aby sam nie jesteś nawiedzony chyba,że boisz się spojrzeć w lustro bo zobaczysz w nim odbicie całkowicie kogoś innego kto Cię przerazi.Chciałabym osobiście być nawiedzona jak Ks.Jacek,ale jeszcze dużo mi brakuje aby dorosnąć mu do pięt.A to,że nie kibicuje Ks.Rydzykowi nie oznacza,że każdy Ksiądz jest taki sam i,że muszę na każdym kroku ich obrażać.Pozdrawiam M

    • Anonimowa "A": Dorastaj do pięt komu chcesz. Wolno Ci. To zapewne takie swoiste marzenie o wielkości. Korzystaj z lustra. Może powinnaś. Obrażaj, tych, z którymi się nie zgadzasz, bez wdawania się w meritum sprawy, jedynie za sam fakt, że ośmielają się nie zgadzać z KSIĘDZEM!!!. To typowe na tym blogu [i jemu podobnych]… Czytaj jednak ze ze zrozumieniem… To podstawa. Konieczna.

      Księże J.J., Twoi "Anonimowi" są niewątpliwie w Twojej ocenie odważni. Tylko wtedy jednak, gdy się z Tobą bezrefleksyjnie zgadzają i pokornie potakują. Inaczej – sam wiesz, jak swoich "wrogów" określasz. Co jednak sądzisz o tej konkretnej wypowiedzi Ubogiego, Pokornego, Skromnego i Sprawiedliwego Ojca Dyrektora ??? Napisz. Odważnie… Jak księdzu wypada…

      Twoi zwolennicy marzą o "dorastaniu do pięt" [by nie patrzeć idolom w oczy?]. To najwyraźniej jakieś skrzywienie psychiczne…Ty jednak zamiast poradzić im dobrego psychiatrę – odeślesz raczej do egzorcysty swoich [a więc i ich] oponentów… To zła droga…

      Anonimowy

      P.S. Wróciłem ze spotkania z b-pem pomocniczym Twojej poprzedniej, Księże, diecezji, z której tak szczęśliwie i w pośpiechu się przeniosłeś… Inny format człowieka i kapłana. Do takiego "ciągnie " i przy takim chce się pozostawać blisko, bo jest – po ludzku – interesujący. Ty, Księże, używając popularnego tu schematu schematu "myśleśnia" i wysławiania się, nie dorastasz Mu do pięt, choć jest co najmniej o jakieś 10 cm od Ciebie niższy. Umiesz tylko straszyć i nakazywać. Czy to swoisty podlaski "genius loci" tak Cię, Księże, determinuje? I czy nie widzisz, że "Kościół Rydzyka", to tworzone celowo,z dużym nakładem sił i środków zrzeszenie ciemnych "kmiotów", niczego poza bezrozumnym klepaniem mantr nie potrafiących, lecz za to podatnych na każdą mętną demagogię [terminu "kmiot" pod żadnym pozorem nie próbuj łączyć z zamieszkiwaniem na wsi; wiem,że stać, Cię, Księże, na to, byleby Twoje było na wierzchu]? I przestań, na Boga, tkwić w złudnym przekonaniu, że przyobleczenie kogokolwiek w czarną sutannę daje przyobleczonemu patent na nieomylność. Kominiarz też nosi czarny strój służbowy… Kominiarz z racji wykonywanego zawodu patrzy na ludzi "z góry". Dlaczego jednak Ty, Księże??? Może czas zmienić zawód?
      Pozdrawiam.

    • Wiesz co w przeciwieństwie do Ciebie bardzo często korzystam z lustra i wiem jedno iż nawet jeśli mam coś sobie do zarzucenia to próbuje wyciągnąć wnioski i zmienić to nie dla Księdza Jacka ciebie czy kogoś innego a dla siebie.I masz rację nie jestem odważna,ale jak widzę typ wypowiedzi jak twoja otwiera mi się scyzoryk w kieszeni.Dla twojej wiadomości może i według Ciebie powinnam iść do psychiatry ale myślę sobie,że tobie bardziej by się on przydał.M

    • Droga M, nasz Janek – bo to jest ta sama osoba – zarówno pod względem odwagi jak i innych atrybutów ludzkich jest płytki i płaski jak placek na naleśnika, co noestety już wielokrotnie udowodnił swoimi wpisami na blogu 🙂

    • BTW . Biskup Marek Solarczyk jest bardzo dobrym pasterzem, spotkania z nim zawsze dają sporo pozytywnej energii, dziwię się, że po spotkaniu z nim zamiast dobrem tryskasz jadem. Cóż, być może kto diabła ma za skórą….. 😀

    • Robert wiem jednak ma wielką moc w sobie sprawia iż nie umiem się powstrzymać przed skomentowaniem tego co pisze.Cieszę się,że jeszcze tak bardzo nie zniżyłam się do jego poziomu chociaż czasem bardzo trudno jest zatrzymać się w miarę dobrym momencie aby nie osiągnąć tego co on.Pozdrawiam M :-).

    • W sumie to bardzo dobra myśl, mój odważny i mądry Anonimie! Że też sam na to nie wpadłem! Będę kominiarzem! Super! Zmieniam zawód – bardzo dobra myśl! Przynajmniej będę mógł legalnie patrzeć na innych z góry.
      Jeszcze raz dziękuję za propozycję. Tylko napisz, Chłopcze, co teraz robić? Do kogo się zgłosić? A skąd wziąć strój kominiarza?
      Widzisz, Chłopcze, ileż to problemów? Jak im zaradzić?
      Poradź, Chłopcze, poradź…

      Ks. Jacek

    • A nie byłoby prościej usuwać obraźliwe wpisy, zamiast z nimi polemizować??? Szkoda czasu, zdrowia i energii na dyskusję z Anonimem…

    • Pewnie tak. I kiedy są szczególnie chamskie – a często takie są – wtedy je usuwam. A tak – pocieszmy się Nim… On też jest dla nas jakimś darem… Jaki to dar – każdy widzi. Ale cóż: jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma – jak mawia mój Kolega… Więc cieszmy się tym, co mamy…
      Niech się Chłopczyna nie czuje odtrącony… Widać, że i tak ma w życiu "pod górkę"…
      Pozdrawiam serdecznie! Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.