Przygotujcie drogę Panu!

P
Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, dzisiaj przeżywamy
Drugą Niedzielę Adwentu, ale nie możemy zapominać, że w
kalendarzu liturgicznym dzisiaj wypada wspomnienie Świętej Barbary,
Męczennicy z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Jest ona
Patronką kilku bliskich mi Osób.
A
są to:
Barbara
Sosik – bardzo życzliwa Osoba z Celestynowa;
Barbara
Bronisz – z mojej pierwszej Parafii w Radoryżu Kościelnym,
emerytowana Nauczycielka i Osoba bardzo zaangażowana w życie
Parafii;
Barbara
Szostak – z którą współpracowałem w Liceum im. Lelewela w
Żelechowie;
Barbara
Soszyńska – Gospodyni na plebanii w Żelechowie;
Barbara
Szyc – moja Znajoma, posługująca w Instytucie Prymasowskim w
Częstochowie;
Barbara
Wilczyńska – moja Znajoma z Parafii w Radoryżu Kościelnym;
Barbara
Kryczka – należąca w swoim czasie do jednej ze Wspólnot
młodzieżowych.
Życzę
Drogim Solenizantkom, aby były tak mężne, odważne i jednoznaczne
w świadczeniu o Chrystusie, jak Jan Chrzciciel, którego postawę
dziś podziwiamy i z postawy którego wszyscy chcemy się jak
najwięcej nauczyć. Zapewniam Drogie Panie o mojej życzliwości i
modlitwie!
Moi
Drodzy, w dniu dzisiejszym jest pierwsza niedziela miesiąca.
Podziękujmy Jezusowi za dar Eucharystii i za wszelkie duchowe dary,
jakich nam udziela na naszej drodze do zbawienia!
Dzisiaj
również w Miastkowie rozpoczynają się Rekolekcje parafialne.
Prowadzić je będzie Ksiądz Tomasz Małkiński, Duszpasterz
akademicki z Siedlec. Rekolekcje potrwają do wtorku.
Także
w Parafii w Surgucie rozpoczynają się Rekolekcje adwentowe. Jak
pisał w ostatnim słówku z Syberii Ksiądz Marek, Rekolekcje te
poprowadzi dominikanin, Ojciec Mateusz. Potrwają one przez cały
tydzień, przy czym najpierw odbywać się będą w Nojabrsku, a
potem w samym Surgucie.
Polecam
Waszym modlitwom, moi Drodzy, wspomniane tu duchowe „manewry”. I
w ogóle, módlmy się za wszystkich Rekolekcjonistów i Spowiedników
adwentowych, oraz za wszystkich, którzy kiedykolwiek i gdziekolwiek
uczestniczą w rekolekcjach, ale także za tych, którzy w nich nie
uczestniczą, chociaż powinni.
Niech
Pan sam będzie zawsze głównym i pierwszym Rekolekcjonistą! Niech
On sam prowadzi swoje dzieło i dokonuje prawdziwej przemiany
ludzkich serc!
Na
głębokie i radosne przeżywanie dzisiejszego dnia Pańskiego i
wszystkiego, co ze sobą niesie – niech Was błogosławi Bóg
Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
2
Niedziela Adwentu, A,
do
czytań: Iz 11,1–10; Rz 15,4–9; Mt 3,1–12
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Wyrośnie
różdżka z pnia Jessego,
wypuści
się Odrośl z jego korzenia.
I
spocznie na niej Duch Pana,
duch
mądrości i rozumu,
duch
rady i męstwa,
duch
wiedzy i bojaźni Pana.
Upodoba
sobie w bojaźni Pana.
Nie
będzie sądził z pozorów
ni
wyrokował według pogłosek;
raczej
rozsądzi biednych sprawiedliwie
i
pokornym w kraju wyda słuszny wyrok.
Rózgą
swoich ust uderzy gwałtownika,
tchnieniem
swoich warg uśmierci bezbożnego.
Sprawiedliwość
będzie mu pasem na biodrach,
a
wierność przepasaniem lędźwi.
Wtedy
wilk zamieszka wraz z barankiem,
pantera
z koźlęciem razem leżeć będą,
cielę
i lew paść się będą społem
i
mały chłopiec będzie je poganiał.
Krowa
i niedźwiedzica przestawać będą przyjaźnie,
młode
ich razem będą legały.
Lew
też jak wół będzie jadał słomę.
Niemowlę
igrać będzie na norze kobry,
dziecko
włoży swą rękę do kryjówki żmii.
Zła
czynić nie będą ani zgubnie działać
po
całej świętej mej górze,
bo
kraj się napełni znajomością Pana
na
kształt wód, które przepełniają morze.
Owego
dnia to się stanie:
Korzeń
Jessego stać będzie.
na
znak dla narodów.
Do
niego ludy przyjdą z modlitwą,
i
sławne będzie miejsce jego spoczynku.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia:
To, co niegdyś zostało napisane, napisane zostało dla naszego
pouczenia, abyśmy dzięki cierpliwości i pociesze, jaką niosą
Pisma, podtrzymywali nadzieję. A Bóg, który daje cierpliwość i
pociechę, niech sprawi, abyście wzorem Chrystusa te same uczucia
żywili do siebie i zgodnie jednymi ustami wielbili Boga i Ojca Pana
naszego Jezusa Chrystusa.
Dlatego
przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was ku
chwale Boga. Mówię bowiem: Chrystus stał się sługą obrzezanych
dla okazania wierności Boga i potwierdzenia przez to obietnic danych
ojcom oraz po to, żeby poganie za okazane sobie miłosierdzie
uwielbili Boga, jak napisano:
Dlatego
oddawać Ci będę cześć między poganami i śpiewać imieniu
Twojemu”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
W
owym czasie wystąpił Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judzkiej
te słowa: „Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo
niebieskie”. Do niego to odnosi się słowo proroka Izajasza, gdy
mówi:
Głos
wołającego na pustyni:
Przygotujcie
drogę Panu,
prostujcie
ścieżki dla Niego”.
Sam
zaś Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany
około bioder, a jego pokarmem była szarańcza i miód leśny.
Wówczas
ciągnęły do niego Jerozolima oraz cała Judea i cała okolica nad
Jordanem. Przyjmowano od niego chrzest w rzece Jordanie, wyznając
przy tym swe grzechy.
A
gdy widział, że przychodzi do chrztu wielu spośród faryzeuszów i
saduceuszów, mówił im:
Plemię
żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem?
Wydajcie więc godny owoc nawrócenia, a nie myślcie, że możecie
sobie mówić:
«Abrahama
mamy za ojca»,
bo powiadam wam, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci
Abrahamowi. Już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona. Każde
więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w
ogień wrzucone.
Ja
was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną,
mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów.
On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w
ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do spichrza, a plewy
spali w ogniu nieugaszonym”.
A
gdy
[Jan
Chrzciciel] widział, że przychodzi do chrztu
wielu spośród faryzeuszów i saduceuszów, mówił im: «Plemię
żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem?
Wydajcie więc godny owoc nawrócenia, a nie myślcie, że możecie
sobie mówić: „Abrahama mamy za ojca”, bo powiadam wam, że z
tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi. Już siekiera do
korzenia drzew jest przyłożona. Każde więc drzewo, które nie
wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone.
Przyznaję,
że słuchając tych słów – słów bardzo zdecydowanych,
jednoznacznych i radykalnych –
a także widząc Jana,
wołającego z całą mocą: Nawróćcie się, bo bliskie jest
Królestwo niebieskie; a ponadto
wreszcie – widząc, jak chodzi ubrany, jaki styl życia prowadzi,
wyobrażam go
sobie jako kogoś, kto
nawet jedno wypowiedziane przez siebie słowo
traktuje bardzo poważnie,
bo żadnego słowa na wiatr nie rzuca,
przeto jeżeli o czymś mówi i na coś uwagę zwraca, to znaczy, że
jest to już tak ważne, iż nie można koło tego
przejść obojętnie.
Jawi
mi się przed oczami człowiek surowy, człowiek
– jak powiedzielibyśmy dzisiejszym potocznym językiem –
„do bólu”
jednoznaczny i konkretny, człowiek
bardzo odważny,
a jednocześnie
bardzo przejrzysty, bardzo wyrazisty w tym,
co
robi i co mówi; człowiek, który nie ma względu na osoby
i naprawdę nie przejmuje się tym, że mówi do dumnych i
wyniosłych faryzeuszów i saduceuszów, ale bezceremonialnie
nazywa ich „plemieniem żmijowym”. I ostrzega: Już
siekiera do korzenia drzew jest przyłożona.
Właśnie
– Jan bardzo jednoznacznie i radykalnie domaga się nawrócenia,
domaga się porzucenia dotychczasowego stylu życia. To jego
wyraziste i nieustępliwe stanowisko doprowadza go – o czym dobrze
wiemy – do męczeńskiej śmierci, ale pomimo, że wie, co się
może stać i co mu za to wszystko grozi, nie lęka
się, nie rezygn
uje, nie dezerteruje
jak powiedziałby Jan
Paweł II ale na
swoim „posterunku” trwa do końca. Ani na moment
nie zmienia swoich przekonań w zasadniczych kwestiach.
A
przy tym – zauważmy i to – Jan nie
jest jakimś
człowiekiem
nieuprzejmy
m, aroganckim, czy
wyniosły
m; nie jest kimś, kto chciałby drugiego
poniżyć, wyśmiać, albo potraktować z góry. Nic z tych postaw i
zachowań nie znajdziemy w postawie Jana. Widzimy natomiast człowieka
niezwykle prostolinijnego,
który
prawdę stawia na pierwszym miejscu i tę prawdę mówi „w oczy”
wszystkim,
bez względu na stanowisko, czy pozycję społeczną.
Przyznaję,
że taka postawa Jana zawsze była i jest dla mnie niesamowitym,
a
cz niedościgłym wzorem. Osobiście
chciałbym się od niego
takiej postawy nauczyć. Tyle,
że nie jest to wcale takie proste…
Chciałoby
się bowiem nauczyć takiej umiejętności, aby patrząc
drugiemu prosto w oczy, bardzo spokojnie i taktownie, ale
jednak szczerze powiedzieć:
„To mi się nie podoba, z tym się
nie zgadzam; uważam, że w tym momencie postąpiłeś źle”. Ale
wszystko – raz jeszcze to podkreślmy – w atmosferze
kulturalnej, spokojnej, taktownej…
Oczywiście,
zazwyczaj okoliczności zewnętrzne nie nastrajają do takiej
rozmowy, bo w momencie, kiedy trzeba zwrócić drugiemu uwagę,
zwykle sytuacja ogólna nie należy do przyjemnych… A jednak
– warto podjąć ten wysiłek…
Bo
my, niestety, jesteśmy wprawieni w sztuce „dyplomacji” –
oczywiście, tej
specyficznie pojmowanej
– i dobieramy słowa w zależności od
kontekstu i potrzeby; w zależności od tego, czego spodziewamy się
ze strony człowieka, do którego mówimy. A wówczas okazuje się,
że to, co ów człowiek słyszy od nas na swój temat, to są
jedynie rzeczy miłe i pozytywne,
a
jeżeli nawet sprawy krytyczne, to tak „okrojone”, aby
go
chociaż przypadkiem nie urazić…
A
zatem to, co człowiek ten słyszy w bezpośredniej rozmowie z nami,
to tylko jakieś dwadzieścia albo trzydzieści procent tego, co
chcielibyśmy naprawdę o nim powiedzieć. Cała reszta bowiem
będzie powiedziana za jego plecami,
w rozmowach z innymi, a
wtedy to dopiero pokażemy wszystkim, ile to w nas jest odwagi i jacy
to jesteśmy prawdomówni!
Bardzo
często w takich rozmowach o kimś pada stwierdzenie: Ja
zawsze mówię prawdę, ja się niczego nie boję, ja mu to mogę w
oczy powiedzieć!”
Tylko że – jak raz – mówi się to
właśnie „poza oczami”, a deklarowana odwaga w mówieniu prawdy
o drugim wzrasta wprost proporcjonalnie do odległości od
niego
.
I
stąd nieraz rodzi się w naszym sercu pytanie, czy to, co
usłyszeliśmy w osobistej rozmowie na swój temat – to już
jest wszystko, co ten drugi ma o 
nas do powiedzenia,
czy też mamy wysłuchać uważnie tego, co mówi, ale po resztę
pójść do ludzi
i ich
dopytać?…
Takie, niestety, wątpliwości rodzą się nieraz w sercu, a Święty
Jan uczy nas tego, aby wszystko, co się ma do drugiego – zwłaszcza
w kwestiach najwyższej wagi – powiedzieć bezpośrednio.
Prosto w oczy!
Taka
sytuacja daje ten psychiczny komfort, że chociaż rozmowa z drugim
będziepowiedzmy
– rzeczywiście
trudna i będzie dotyczyła
rzecz
y przykrych, to jednak możemy
być pewni, iż to, co powiemy sobie nawzajem, co on powie o nas, to
już
będzie naprawdę wszystko i teraz można zacząć
budować jakieś dobro.
O wiele gorszą jest ta sytuacja, w
której okazuje się, że w osobistej rozmowie wszystko niby zostało
wyjaśnione, a za plecami toczy się dalszy ciąg
debat
y…
Naturalnie,
w tym miejscu trzeba koniecznie zaznaczyć, że całego – jeśli
tak można powiedzieć – ciężaru sprawy nie można składać
tylko na barki tego „mówiącego”.
Problem bardzo często
spoczywa w dużej mierze po stronie tego drugiego, który
pomimo, że zostało mu to i owo spokojnie i kulturalnie powiedziane,
jednak nie potrafi tego równie spokojnie przyjąć i od razu
obraża się na cały świat,
a
swego rozmówcę zaczyna traktować jak śmiertelnego
wroga.
Jest to oczywista przeszkoda na drodze do dialogu i na to
nic się nie poradzi. Jednak nawet pomimo tego powinno
się mówić prawdę prosto w oczy i zajmować
uczciwe stanowisko
– także wobec takich „obrażalskich”
ludzi.
Jak
bowiem dobrze wiemy, przyjaźń i życzliwość nie polega na tym,
żeby mówić drugiemu tylko dobre rzeczy,
albo
tylko takie, jakie chciałby
usłyszeć.
Prawdziwa przyjaźń polega właśnie na tym, że kiedy inni
obchodzą
nas „dużym łukiem” i boją się
cokolwiek do nas powiedzieć, albo nie wiedzą, jak na to czy owo
zwrócić nam uwagę, to prawdziwy przyjaciel podejdzie i
życzliwie, ale konkretnie powie,
o co chodzi.
Właśnie
o umiejętność takiego dialogu musimy się, Kochani, bardzo starać,
bo to pomoże nam ułożyć lepsze relacje z ludźmi.
Dużo różnego rodzaju nieporozumień, dużo napiętych sytuacji czy
wręcz konfliktów, a nawet otwartej wrogości – powstaje z
rozmów „niedopowiedzianych”, z takiego pokątnego
szemrania,
kiedy to widzimy w postawie drugiego coś, co nam się
nie podoba, ale nie powiemy o tym konkretnie w oczy, tylko
najpierw daną sytuację wnikliwie przeanalizujemy
z całym otoczeniem,
a zainteresowany „coś tam” przypadkiem
„gdzieś tam” usłyszy…
Moi
Drodzy, nasze chrześcijaństwo bardzo potrzebuje większej
przejrzystości, większego konkretu, większej szczerości.
My
się musimy więcej uczyć od Jana Chrzciciela. Musimy się tego
uczyć, aby mówić prawdę –
nawet trudną prawdę – z miłością! Na to mocno
zwracał uwagę w swoim nauczaniu Papież Benedykt XVI. Bo można
także tę prawdę drugiemu w oczy „rzucić” z całą
ostrością,
a do tego
jeszcze z satysfakcją,
że się mu – kolokwialnie mówiąc – „dokopało”.
To też jest mówienie prawdy. Ale
nie o takie nam chodzi…
Benedykt
XVI akcentował zwykle potrzebę mówienia
„prawdy w miłości”,
a więc wypowiedzenia nawet trudnych
rzeczy, ale nie po to, aby człowieka poniżyć, zbesztać czy
odegrać się na nim,
albo jego
kosztem leczyć swoje kompleksy, ale po to, aby mu pomóc,
aby mu wskazać drogi wyjścia z impasu, aby mu podpowiedzieć jakieś
dobre rozwiązanie.
Kochani,
to właśnie o takie mówienie prawdy chodzi. I taką prawdę ten
drugi winien przyjąć.
Jednak
w tym wszystkim, o czym tu dzisiaj rozważamy, chodziłoby również
i o taką przejrzystość, która polegać będzie na tym, że w
odniesieniu do danej sytuacji mamy jedno i to samo zdanie, bez
względu na to, wobec kogo je wyrażamy.
Zdarza
się bowiem nieraz, że kiedy z kimś „w cztery oczy” rozmawiamy
na jakiś istotny temat i pytamy go o opinię, to z radością
stwierdzamy, że jest to opinia, na której nam szczególnie zależy:
jednoznaczna, odważna, wręcz twarda. Kiedy jednak ta sama
rozmowa odbywa się w większym gronie osób, okazuje się, że to
odważne stanowisko już nie jest tak odważne, a i ta
wcześniejsza „twardość” już nie jest taka twarda…
Kiedy
indziej znowu mamy do czynienia z sytuacją, w której zwracając się
do kogoś o jakąś pomoc – i to niekoniecznie materialną, ale
choćby o wsparcie moralne, czy o poparcie w
jakiejś kwestii –
wówczas w
osobistej rozmowie
słyszymy
wiele zapewnień i deklaracji.
Kiedy jednak przychodzi co do
czego, to okazuje się, że na polu walki zostajemy sami, bo
nasz rozmówca nie będzie sobie „rąk brudził” naszą sprawą,
nie będzie wchodził zbyt daleko w nasze sprawy, żeby sobie nie
zaszkodzić,
żeby sobie u innych nie wyrobić złego zdania…
Kochani,
wszystkie takie postawy pokazują, jak bardzo wiele jeszcze musimy
w sobie zmienić,
aby nasze chrześcijaństwo przybrało właściwą
i pełną formę, aby nie było tylko sztuką fałszywej
„dyplomacji”, sztuką mówienia „okrągłych”, „gładkich”
słów,
dobranych do okazji i
okoliczności, ale aby z naszych jasnych i jednoznacznych
słów, wypowiadanych w sposób konkretny – i zawsze z miłością!
przebijała cała przejrzystość naszego serca.
Abyśmy
nie byli takimi ludźmi, którzy coś ukrywają, którzy jedno
mówią, drugie myślą, a jeszcze coś innego robią,
ale aby
inni wiedzieli, że jeżeli coś od nas usłyszeli,
to znaczy, że 
my tak dokładnie myślimy.
I jeżeli zajęliśmy w jakiejś kwestii określone stanowisko, to
jest to stanowisko mądre i nastawione na dobro. Jeżeli
powiedzieliśmy, że coś zrobimy, czy pomożemy, czy za kimś się
wstawimy, to tak będzie choćby się
„waliło i paliło”!
Jeżeli w rozmowie z kimś deklarujemy,
że jesteśmy po jego stronie, że chcemy mu pomóc i jesteśmy wobec
niego życzliwi, to znaczy, że może on na nas
zawsze liczyć
i może być
pewny, że ma w nas
pomoc i wsparcie. Zawsze – i bez względu na cokolwiek!
Kochani,
jeżeli takie jasne i przejrzyste relacje zapanują pomiędzy nami,
jeżeli nie będziemy przed sobą podstępnie niczego ukrywać,
jeżeli stać nas będzie na mówienie sobie „w oczy” całej
prawdy z miłością;
jeżeli stać nas będzie na to, aby danego
słowa zawsze dotrzymywać i swoje
stanowisko konkretne w danej sprawie konsekwentnie
podtrzymywać bez względu na okoliczności,
wtedy będziemy
mogli spodziewać się, że ta prawdziwa harmonia i pokój, o
których mowa w dzisiejszym pierwszym czytaniu i w refrenie
dzisiejszego Psalmu – naprawdę pomiędzy nami zapanują. Bo
nikt nikogo i niczego nie będzie się obawiał, nikt nie
będzie d
oszukiwał się w rozmowie z drugim żadnych
podtekstów,
nikt nikogo nie
będzie podejrzewał o złe intencje…
Czy
taki stan rzeczy jest w ogóle możliwy we współczesnym świecie?
Czy nie jest to jakaś wizja rodem z baśni? Na to pytanie już każdy
sam musi sobie odpowiedzieć i sam musi stwierdzić, jak wiele
potrafi nauczyć się
od Jana Chrzciciela.
On,
żyjąc w czasach wcale nie łatwiejszych od naszych, pokazał, że
tak można…

10 komentarzy

    • Cóż, to jest ten problem z obecnym papieżem, że jest złotusty i trzeba potem wyjaśniać co miał na myśli lub że nie o to chodziło o co wszyscy myśleli itp. Tak było np. z porównaniem ISIS do uczniów Chrystusa 😀

  • To kto ma te słowa nam wyjaśniać? Jeżeli Papież mówi do nas w ten sposób to jak mamy je rozumieć? W ten sposób powstają różne interpretacje bardzo istotnych tematów, które porusza.Wtedy powstaje zamęt i brak jednego stanowiska Kościoła.Takie mam wrażenie.
    Pozdrawiam
    Robson

    • Niestety ten artykuł w niczym nie pomaga.
      Franciszek naucza "… trzeba się poznawać, słuchać nawzajem i szerzyć znajomość otaczającego świata", natomiast Jezus w Poemacie Boga-Człowieka "Dobrze! Grzesznik to ten, kto pozwala się posiąść przez zwodniczą ziemię, której powierzchnię pokrywają kwiaty, zaś od spodu jest ruchomym bagnem." Czy nie uważasz, że to kłuci się ze sobą.
      Dasiek

    • Anno, nie doszukuję się złych intencji w wypowiedziach papieża, wręcz przeciwnie – najprawdopodobniej z jego poczciwości (o czym wspominałem) wynikają rzucane w eter różne skróty myślowe, które co jakiś czas powodują zakłopotanie w samym Kościele. Przypomina mi to bajkę o młynarzu, synu i ośle – morał był taki, że chcąc się każdemu przypodobać młynarz nie dogodził nikomu i do tego stracił osła :). Modlę się o to, aby Duch Święty obdarzał naszego papieża właściwymi darami, niezbędnymi do pełnienia funkcji następcy Św. Piotra. Aby mówił w imieniu Jezusa i Jego Kościoła i jasno widział gdzie, dlaczego i po co idą sprawy tego świata w takim lub innym kierunku. Co do porównania Daśka, to z całym szacunkiem, ale dla mnie poemat nie jest odniesieniem do prawd wiary.

    • Napisałam " Nie doszukujmy się wciąż złych intencji…" myśląc o tym, że internecie aż huczy o agresji słownej wobec papieża, pojawiają się opinie, że jest "antychrystem", nielegalnie wybranym papieżem i temu podobne ataki. Pragnęłabym, aby katolicy oszczędzili Papieżowi krytyki, która nic nie zmieni a więcej się w Jego intencji modlili.

    • Wiem Anno, ale "jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził" ;). Św. Jan Paweł II przez jednych był krytykowany za liberalizm, przez drugich za zbyt daleko idący konserwatyzm :D. Sam Chrystus dla jednych był i jest wrogiem, dla innych Bogiem i celem :).

    • Ja ze swej strony staram się codziennie modlić za Papieża, chociaż wolałbym – z mojego osobistego punktu widzenia – żeby papieskie wypowiedzi były bardzo konkretne i jednoznaczne, może nawet ostre. Tymczasem, pozostawiają one nieraz duże pole do różnych interpretacji… Jednak nawet to nie uprawnia nas, ludzi wiary, abyśmy reagowali na Jego osobę lub posługę w sposób agresywny. To jest NASZ PAPIEŻ! Módlmy się za Niego codziennie! Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.