Dobro z Bożej ręki…

D
Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, dziękuję Księdzu
Markowi za wczorajsze i przedwczorajsze słówko z Syberii! Jest to
dla mnie obecnie bardzo cenna pomoc, jako że każdego dnia jestem
gdzieś na Spowiedzi, a wszędzie trzeba dojechać, co też zajmuje
sporo czasu. Te dni są naprawdę napięte, chociaż oczywiście dla
kapłana jest to zawsze radość, że może służyć ludziom
Sakramentem Pojednania. W każdym razie, z powodu tego tempa, w jakim
w tych dniach funkcjonuję, także jutro i we wtorek będziemy mieli
na naszym forum słówko z Syberii. Raz jeszcze Księdzu Markowi za
to dziękuję!
Moi
Drodzy, w ostatnich dniach dokonało się wiele ważnych wydarzeń w
życiu Osób mi bliskich. Otóż, 1 grudnia przyszedł na świat
Filip, syn Agnieszki i Mariusza Chmielewskich, mieszkających obecnie
w Warszawie, przed laty zaś Agnieszka należała do KSM w Radoryżu
Kościelnym. Z kolei, 5 grudnia przyszedł na świat Cyprian Józef,
syn Żanny i Łukasza Sulowskich, moich Przyjaciół z Lublina. Niech
obu małym Bohaterom tych dni Pan obficie błogosławi! I Ich
Rodzicom też!
Niestety,
jak to w życiu, wydarzenia radosne łączyły się ze smutnymi. W
piątek zmarł Jan Aleksandrowicz, Ojciec Pani Ewy Olender z
Celestynowa, a Dziadek Szymona, Lektora z tamtejszej Parafii. W tym
samym dniu zmarł Bernard Jaśkowski, Brat mojego Dziadka. Niech obu
Zmarłym Pan da Niebo!
Imieniny
natomiast w piątek przeżywała Pani Leokadia Wasiak, Mama Księdza
Proboszcza z Celestynowa. Wczoraj zaś urodziny przeżywała Pani
Doktor Joanna Borowicz, nasza Droga J.B., pisująca na blogu. Dzisiaj
zaś imieniny przeżywa Ksiądz Waldemar Grzeszczuk, za moich czasów
pomagający w posłudze duszpasterskiej w Celestynowie, a obecnie
posługujący we Włoszech. Urodziny zaś dzisiaj przeżywa Ksiądz
Kanonik Adam Turemka, Proboszcz w Miastkowie! Wszystkich Świętujących
ogarniam serdeczną modlitwą!
Ja
dzisiaj wyjątkowo nie będę w Miastkowie, ale na cały dzień udaję
się do sąsiedniej Parafii, do Zwoli Poduchownej, gdzie będę
zastępował Proboszcza.
Na
głębokie przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was
błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch
Święty. Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
3
Niedziela Adwentu, A,
do
czytań: Iz 35,1–6a.10; Jk 5,7–10; Mt 11,2–11
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Niech
się rozweseli pustynia i spieczona ziemia,
niech
się raduje step i niech rozkwitnie!
Niech
wyda kwiaty jak lilie polne,
niech
się rozraduje także skacząc
i
wykrzykując z uciechy.
Chwałą
Libanu ją obdarzono,
ozdobą
Karmelu i Saronu.
Oni
zobaczą chwałę Pana,
wspaniałość
naszego Boga.
Pokrzepcie
ręce osłabłe,
wzmocnijcie
kolana omdlałe!
Powiedzcie
małodusznym:
Odwagi!
Nie bójcie się!
Oto
wasz Bóg, oto pomsta;
przychodzi
Boża odpłata;
On
sam przychodzi, aby was zbawić”.
Wtedy
przejrzą oczy niewidomych
i
uszy głuchych się otworzą.
Wtedy
chromy wyskoczy jak jeleń
i
język niemych wesoło krzyknie.
I
odkupieni przez Pana powrócą.
Przybędą
na Syjon z radosnym śpiewem,
ze
szczęściem wiecznym na twarzach.
Osiągną
radość i szczęście,
ustąpi
smutek i wzdychanie.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO
JAKUBA APOSTOŁA:
Trwajcie
cierpliwie, bracia, aż do przyjścia Pana. Oto rolnik czeka wytrwale
na cenny plon ziemi, dopóki nie spadnie deszcz wczesny i późny.
Tak i wy bądźcie cierpliwi i umacniajcie serca wasze, bo przyjście
Pana jest już bliskie.
Nie
uskarżajcie się, bracia, jeden na drugiego, byście nie popadli pod
sąd. Oto sędzia stoi przed drzwiami. Za przykład wytrwałości i
cierpliwości weźcie, bracia, proroków, którzy przemawiali w imię
Pańskie.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Gdy
Jan usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich
uczniów z zapytaniem: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść,
czy też innego mamy oczekiwać?” Jezus im odpowiedział: „Idźcie
i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi
wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia,
głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się
Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi”.
Gdy
oni odchodzili, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: „Coście
wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze?
Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego?
Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. Po
coście więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet
więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: «Oto Ja
posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę».
Zaprawdę powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał
większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w Królestwie
niebieskim większy jest niż on”.
Gdybyśmy
chcieli jakoś krótko scharakteryzować przesłanie dzisiejszej
liturgii Słowa, to stwierdzilibyśmy, iż mówi ona o wielkim
pragnieniu dobra i dążeniu do niego.
Oto
bowiem w pierwszym czytaniu wyrażone jest już na samym początku
pragnienie i życzenie jakiejś ogólnej pomyślności, szczęścia
i dobrobytu.
Tak bowiem zapewne powinniśmy rozumieć słowa:
Niech się rozweseli pustynia i spieczona ziemia, niech
się raduje step i niech rozkwitnie! Niech wyda kwiaty jak lilie
polne, niech się rozraduje także skacząc
i
wykrzykując z uciechy.
W
dalszej części tegoż czytania mamy już konkretną zapowiedź, iż
to dobro w przyszłości rzeczywiście się dokona. Wyrażone to
zostało w słowach: Wtedy przejrzą oczy niewidomych i
uszy głuchych się otworzą. Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń i
język niemych wesoło krzyknie.
I odkupieni przez Pana
powrócą.
Owo biblijne „wtedy” nie jest
jakąś dokładnie określoną datą, ale tym czasem, który Bóg
wybierze
dla spełnienia swoich zapowiedzi.
Natomiast
ostatnie słowa pierwszego dzisiejszego czytania raz jeszcze
uświadamiają nam, czego tak naprawdę Bóg pragnie dla człowieka.
Słyszymy bowiem: Przybędą na Syjon z radosnym śpiewem, ze
szczęściem wiecznym na twarzach. Osiągną radość i szczęście,
ustąpi smutek i wzdychanie.
Także
i drugie czytanie, z Listu Świętego Jakuba Apostoła, zawiera w
sobie zapowiedź dobra, jakie stanie się udziałem człowieka,
przy czym akurat nad tym dobrem będzie się on musiał trochę
napracować, będzie się musiał nieco o nie postarać.
W tej kwestii Apostoł zachęca: Trwajcie cierpliwie, bracia,
aż do przyjścia Pana. Oto rolnik czeka wytrwale na cenny plon
ziemi, dopóki nie spadnie deszcz wczesny i późny. Tak i wy bądźcie
cierpliwi i umacniajcie serca wasze, bo przyjście Pana jest już
bliskie.
Z
kontekstu całego czytania – i w ogóle: całego Listu Świętego
Jakuba – wynika, że nie chodzi tu bynajmniej o bierne czekanie,
ale właśnie o pewną aktywność. Stwierdzenie: umacniajcie
serca
wasze zakłada podjęcie
jakichś działań w kierunku tegoż umacniania serc…
I
wreszcie Ewangelia, w której Jezus wskazuje na konkretne i wręcz
namacalne przykłady dobra,
jakiego sam dokonał już wśród
ludzi, a jednocześnie zapowiada, że Jego misja na świecie,
podobnie jak i Jego Poprzednika, Jana Chrzciciela, jest zorientowana
na jakieś większe dobro,
niż tylko to doczesne. Wszak mówi:
Błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie
zwątpi.
Użyte tu słowo: „błogosławiony”
kojarzy się nam raczej z tym większym błogosławieństwem, a więc
tym, które swoim zasięgiem obejmuje całą
wieczność,
a nie jest tylko momentem chwilowego, ziemskiego
powodzenia…
Możemy
zatem powiedzieć, że Jezusowi zależy w takim samym stopniu na
dobru duchowym, jak i na tym doczesnym
dobru człowieka. I
chociaż zwykliśmy powtarzać, że Jezus nie obiecywał nam
szczęścia na tym świecie – co jest zresztą prawdą – to
jednak nie możemy pominąć milczeniem chociażby tych cudów,
których dokonał właśnie w wymiarze doczesnym,
a o których
sam tak dzisiaj mówi do wysłanników Jana Chrzciciela: Idźcie
i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi
wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia,
głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się
Ewangelię.
To
wszystko naprawdę się działo, Jezus tego wszystkiego naprawdę
dokonywał!
Po cóż miałby tego dokonywać, gdyby to życie
doczesne uważał za zupełnie nieważne? To prawda, że Jezus nam na
tym świecie nie obiec
ywał pełnego szczęścia
to prawda. Ale nie jest prawdą, że w ogóle go w tym życiu
nie obiecywał, ani go nie dawał. Ani go nadal nie daje. To też nie
jest prawdą. Bo tego dobra – większego, lub mniejszego,
czynionego publicznie, lub bardzo prywatnie – jest naprawdę
dużo!
Ja
sobie oczywiście zdaję sprawę, że może teraz ktoś się ze mną
nie zgodzi, bo jeżeli mówimy tu z takim przekonaniem, a wręcz z
entuzjazmem,
że tyle tego dobra jest w naszym życiu, to skąd
w takim razie tak wiele cierpienia,
skąd tak wiele
niespełnionych nadziei i oczekiwań, skąd tyle niepokojów, wojen,
niesprawiedliwości?… Gdzież jest to całe dobro, o którym
tu dziś mowa?
I
rzeczywiście, trudno nie zgodzić się z tymi zastrzeżeniami,
zważywszy, że także Jan Chrzciciel, który dziś wysłał
poselstwo do Jezusa z konkretnymi zapytaniami, wysłał je nie
skądinąd, jak właśnie z więzienia, do którego wtrącił
go Herod i gdzie ostatecznie poniósł męczeńską śmierć… Można
zatem powiedzieć, że i jemu – samemu Janowi – też
się nie poszczęściło…
Ale
chyba też trudno nam zgodzić się z tym, że Jan był człowiekiem
przegranym! I jakoś tak wewnętrznie coś nam nie będzie pasowało,
jeżeli powiemy, że jego życie okazało się klęską,
tragedią, czy katastrofą! Nie!
Przecież Święty Jan
Chrzciciel jest dla nas dzisiaj jednym z największych Świętych,
jest głosem Boga i świadkiem niezłomnym, bezkompromisowym
głosicielem jedynej Prawdy.
Można
zatem powiedzieć, że i w życiu Jana, i w życiu innych ludzi –
przez jego posługę – Bóg jakiegoś wielkiego dobra dokonał i
wciąż dokonuje.
Jak to zatem jest z tym dobrem? W jaki sposób
go Bóg udziela – o ile go naprawdę udziela?
Myślę,
że wszyscy chyba zgodzimy się z tym, że Bóg daje nam dużo dobra,
ale takiego, które On sam uważa za dobro – i w taki sposób,
jaki On sam uważa za właściwy.
I tutaj zapewne często
dochodzi do różnicy spojrzeń, bo my nierzadko czegoś
innego oczekujemy,
niż to, co Bóg chce nam dać.
Albo w inny sposób byśmy chcieli być obdarowanymi, niż Bóg
chce nas obdarować.
Nie
mówiąc już o tym, że pewnego rodzaju dobra – tego trudnego,
prowadzącego przez cierpienie i doświadczenie
– w ogóle nie
jesteśmy w stanie uważać za dobro! Nawet, jeżeli z perspektywy
czasu okazuje się, że prowadząc nas taką drogą, Bóg miał
rację, a Jego działanie przyniosło błogosławione owoce.
My
patrzymy na całą sprawę z naszej, ludzkiej perspektywy. A z
tej perspektywy, o dobru można mówić tylko wtedy, gdy wszystko
układa się po naszej myśli,
gdy wszystkie nasze zamierzenia
się udają, wszystkie nasze pragnienia – żeby nie powiedzieć:
zachcianki – bez przeszkód się spełniają, a do tego mamy
dużo pieniędzy…
Wtedy wielu z nas poczułoby się
obdarowanymi i szczęśliwymi.
Tylko
czy to jest naprawdę dobro? I czy taki stan, o jakim tu teraz
mówimy, jest stanem autentycznego szczęścia? I czy to jest
dobro trwałe? Jeżeli tak, to dlaczego wielu
takim, którzy mają wszystkiego pod dostatkiem i którym się dobrze
w życiu układa, po jakimś czasie tak zwana „woda sodowa”
uderza do głowy – czy, jak mówią inni, „palma odbija” – i
zaczynają wariować?
Dlaczego wielu takich właśnie
„szczęśliwców losu” popada w alkoholizm i narkomanię? Czy
aby na pewno z nadmiaru szczęścia?
Czy nie jest tak, że mając
wszystkiego pod dostatkiem, nie są tak naprawdę szczęśliwi?
Może
zatem warto zaufać Jezusowi i przyjąć z Jego ręki to
dobro, które On chce nam dać
– jako dobro prawdziwe i trwałe?
Myślę, Kochani, że to jest naszym zadaniem i tematem naszej
wewnętrznej pracy na czas Adwentu – i na całe życie
– bo
jeżeli nauczymy się z ręki Bożej przyjmować te dary, które są
nam ofiarowane, wtedy będziemy naprawdę i trwale szczęśliwi.
A jeżeli będziemy grymasić i sobie – według własnego
„widzimisię” – te dary „dobierać”,
niektóre z nich
nawet odrzucając, wtedy z pewnością przekonamy się, że samych
siebie oszukujemy i sami sobie na dłuższą metę szkodzimy.
Warto
zatem zaufać Jezusowi i uwierzyć, że to, co On sam chce dać i
to, co On sam faktycznie daje,
to jest właśnie dobro, które
teraz jest nam naprawdę potrzebne. Wielokrotnie będzie to
właśnie to, o co Go w modlitwie prosimy. Zauważmy to, moi Drodzy,
że my naprawdę często otrzymujemy to, czego sami chcemy! Obyśmy
tylko pamiętali, żeby zawsze za to podziękować Bogu, bo z tym
akurat u nas nie jest najlepiej – przyznajmy to szczerze… W
każdym razie, w takiej sytuacji zwykle łatwo nam zaufać Bogu
i takie dobro łatwo nam przyjąć.
Chodzi
natomiast o to, abyśmy kształtowali w sobie takie zaufanie do
Niego, by przyjmować także takie dary – i także za nie
dziękować!
– które akurat nie odpowiadają naszym
pragnieniom, czy zachciankom, ale Pan nam je akurat dał, bo to
właśnie takie dary są dla nas w danym momencie czymś
najlepszym…
O takie zaufanie do Boga trzeba nam się naprawdę
starać i takiego zaufania wciąż się uczyć!
I
trzeba nam w ogóle tak kształtować spojrzenie na życie, aby
widzieć dobro w każdym działaniu Boga i w każdym Jego
postanowieniu.
Chodzi tu konkretnie o to, aby na Mszę Świętą
w niedzielę przychodzić nie dlatego, że taki jest obowiązek, ale
dlatego, że jest to dla nas naprawdę dobre i jest nam
potrzebne! I aby do Spowiedzi przystępować nie dla zachowania
świątecznego zwyczaju, ale dlatego, że jest to dla nas dobre!
I aby słuchać Bożego słowa nie dlatego, że tak „ostatecznie
wypada”, ale dlatego, że jest to dla nas naprawdę dobre. I
aby przestrzegać norm moralnych we wszystkich obszarach życia –
także tego małżeńskiego i przedmałżeńskiego – dlatego i
tylko dlatego, że jest to dla nas naprawdę dobre!
Podkreślmy
jeszcze raz: to wszystko jest dobre dla nas! Bóg sam nic nie
zyskuje – w sposób wymierny – na naszym udziale we Mszy Świętej
czy na naszym przestrzeganiu Jego przykazań. Bóg na tym nic nie
zyskuje
– poza radością z tego, że jest przez swoje dzieci
kochany i poważany. Ale zasadniczo nic na tym nie zyskuje. To my
na tym zyskujemy! To nasze dobro w tym momencie tak naprawdę się
rozgrywa!
Czy
jesteśmy w stanie na tyle zaufać Bogu, aby przyjąć z Jego ręki
każde dobro, które On chce nam dać?…
Także to dobro – a
może szczególnie właśnie te – które niełatwo nam przyjąć,
które nie wydaje nam się dobrem?… Czy stać nas na to, aby to
dobro przyjąć? I czy stać nas na to, aby za to dobro – za
każde dobro – szczerze Jezusowi podziękować?… 

6 komentarzy

  • Czytając dzisiejszą Ewangelię, zrodziły mi się pytania;

    1. Dlaczego Jan wysłał poselstwo z zapytaniem do Jezusa "Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? Przecież powinien być pewny, kim jest Jezus. Był krewnym Jezusa, matka Elżbieta na pewno mówiła mu o o wydarzeniach zwiastowania i nawiedzenia i spotkaniu z Maryją. Na pewno od rodziców znał historię swojego narodzenia. Skąd więc ta niepewność, wątpliwość?
    Dlaczego Jezus powiedział; "Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela", przecież On Jezus, Człowiek i Bóg też się narodził z Niewiasty i jest większy od Jana Chrzciciela?

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.