Ruszajmy w drogę! Ruszajmy w górę!

R
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym imieniny przeżywał Ksiądz Prałat Doktor Konstanty Kusyk, za moich czasów – Rektor Seminarium siedleckiego, który nasz Kurs doprowadził do Święceń i prosił Księdza Biskupa o ich udzielenie. Urodziny natomiast wczoraj przeżywał Michał Sętorek, należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach. 
       Dzisiaj natomiast imieniny przeżywa Grzegorz Zakrzewski, Organista w Trąbkach, a także Grzegorz Święciński, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot. Urodziny zaś przeżywa Ksiądz Michał Mościcki, który wspierał działalność naszych Wspólnot, uczestnicząc w kilku wyjazdach.
        Wszystkim Świętującym życzę promieniowania Bożej łaski w Ich życiu. O to będę się dla Nich modlił.
        Moi Drodzy, bardzo dziękujemy Księdzu Markowi za wczorajsze słówko i za podjęcie jakże ważnego tematu przebaczenia. Wydaje się, że im więcej o nim mówimy i piszemy, im bardziej staramy się go zgłębić, tym lepiej. Zapraszam do dzielenia się refleksjami.
      A na dzisiejszą niedzielę – niech Was błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                 Gaudium et spes!  Ks. Jacek

2
Niedziela Wielkiego Postu, A,
do
czytań: Rdz 12,1–4a; 2 Tm 1,8b–10; Mt 17,1–9

CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Pan
Bóg rzekł do Abrama: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu
twego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie
wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię:
staniesz się błogosławieństwem. Będę błogosławił tym, którzy
ciebie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą
złorzeczyli, i Ja będę złorzeczył. Przez ciebie będą
otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi”.
Abram
udał się w drogę, jak mu Pan rozkazał, a z nim poszedł i Lot.

CZYTANIE
Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TYMOTEUSZA:
Najdroższy:
Weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii
według danej mocy Boga, który nas wybawił i wezwał świętym
wezwaniem, nie dzięki naszym czynom, lecz stosownie do własnego
postanowienia i łaski, która nam dana została w Chrystusie Jezusie
przed wiecznymi czasami, ukazana natomiast została teraz przez
pojawienie się naszego Zbawiciela, Chrystusa Jezusa, który
przezwyciężył śmierć, a rzucił światło na życie i
nieśmiertelność przez Ewangelię.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich
na górę wysoką osobno. Tam przemienił się wobec nich: Twarz Jego
zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak
światło. A
oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim.
Wtedy
Piotr rzekł do Jezusa: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli
chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla
Mojżesza i jeden dla Eliasza”.
Gdy
on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku
odezwał się głos: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam
upodobanie, Jego słuchajcie”. Uczniowie, słysząc to, upadli na
twarz i bardzo się zlękli.
A
Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: „Wstańcie,
nie lękajcie się”. Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli,
tylko samego Jezusa.
A
gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im, mówiąc: „Nie
opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy
zmartwychwstanie”.

Razem
z Piotrem, Jakubem i Janem wchodzimy za Jezusem na górę
Przemienienia.
Z Ewangelii wiemy, że była to góra wysoka. Na
tej właśnie wysokiej górze Jezus dokonuje czegoś, co jest samo w
sobie wydarzeniem bardzo tajemniczym i niepowtarzalnym – ukazuje
Apostołom, obecnym z Nim, blask swojej chwały. Jego twarz
jaśnieje jak słońce, odzienie zaś staje się białe jak światło.

Wszystko
to wzbudza zrozumiałe zdziwienie, przechodzące zaraz w
przerażenie Apostołów,
tym bardziej, że obok Jezusa pojawiają
się wielkie postacie Starego Testamentu – Mojżesz i Eliasz,
którzy z Nim rozmawiają. Cóż mieli powiedzieć ci biedni, prości
ludzie, jakimi przecież byli Apostołowie, widząc takie dziwy?…
Piotr,
z zasady pełen werwy i pewności, w tym momencie wypowiada słowa
zupełnie pozbawione sensu: Panie, dobrze, że tu
jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla
Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza.
Po co jakieś
namioty Jezusowi i dwóm Mężom, zamieszkującym sfery niebieskie?
Ale Piotr był tak przerażony w tym momencie, że na nic więcej
nie było go stać!
A
swoją drogą – świadczy to w jakiś sposób o autentyczności
Ewangelii,
która nie ukazuje Apostołów czy i innych, nawet
świątobliwych ludzi, jako chodzące ideały… Są oni tylko
ludźmi,
toteż zdarza się im powiedzieć coś niezręcznego,
czasem nawet coś niemądrego, za co zresztą nieraz Jezus surowo ich
upomina. Tak też jest i w tym momencie: Piotr staje w całkowitej
bezradności,
podobnie, jak i pozostali…
Czy
mogli się spodziewać, wchodząc na tę górę, co ich tam
spotka?
Zapewne oczekiwali jakiegoś pouczenia, może jakichś
upomnień lub przypowieści, ale wydarzenie, w którym przyszło im
uczestniczyć, przeszło ich najśmielsze oczekiwania. A na domiar
wszystkiego, tajemniczy głos obwieścił z Nieba: To jest mój
Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie.

Jak
wiele tajemniczych wydarzeń z życia Jezusa, również i to –
wzbudziło kontrowersje i pytania: Dlaczego Jezus dokonał
takiego znaku?
Co miało to oznaczać? Co chciał przez to
powiedzieć? Dzisiaj przyjmuje się, że wydarzenie to stanowiło
przygotowanie Apostołów do wydarzeń, które już niedługo miały
nastąpić – wydarzeń Wielkiego Piątku…
Jezus
wiedział, że Jego uczniowie zobaczą Go wówczas poniżonego,
wzgardzonego, sponiewieranego i obliczu tego mogą
w Niego zwątpić
– bo czyż możliwym jest, aby Boży Syn mógł
być aż tak poniżony i wzgardzony? Mogli również zwątpić we
wszystko,
czego do tej pory nauczał, bo Jego ostateczna
przegrana byłaby argumentem w rękach Jego przeciwników.
Oczywiście, Zmartwychwstanie te wszystkie wątpliwości rozwiało,
ale wydarzenia Wielkiego Piątku bardzo wszystkimi wstrząsnęły…
Dlatego
Jezusowi zależało na tym, aby przygotować ich na te wydarzenia;
aby wtedy, gdy będą widzieć Go w poniżeniu,
przypomnieli sobie, jak na górze Przemienienia – na górze
Tabor – widzieli Go w blasku wielkiej chwały. I aby wtedy
przypomnieli sobie ów głos z Nieba – głos Ojca – że to
jednak jest Jego umiłowany Syn, w którym ma On upodobanie. Jeśli
więc można tak powiedzieć: góra
Przemienienia, góra
Tabor, miała przygotować
Apostołów, uczniów
Jezusa i cały świat – na
wydarzenia
góry
Kalwarii.
A
przy okazji, warto zauważyć, iż wielkie wydarzenia w życiu i
działalności Jezusa, ale także – wielkie wydarzenia w życiu
narodu wybranego, o czym czytamy na kartach Starego Testamentu,
działy się zasadniczo na górze. Może więc warto w tym
kontekście zapytać, czego symbolem w Biblii jest góra?
Oczywiście,
pomijając tu względy geograficzne i topograficzne, możemy
powiedzieć, iż góra jest symbolem wielkości, wierności i
potęgi Boga;
przypomina o Jego wszechmocy, jest znakiem Jego
zamieszkiwania wśród ludzi, jest szczególnym miejscem Bożych
objawień. Jeżeli Jezus naucza na górze, jeżeli na górze dokonuje
wielkich znaków, to po to, aby podkreślić swoją Boskość i
potęgę,
oraz wskazać, jak ważne są wydarzenia, które tam
się dokonują.
Dodatkowym
elementem, podkreślającym Boskość, jest obłok świetlany,
o którym i dzisiaj mowa, a który jest symbolem niezwykłej potęgi
Boga, swoistej Jego niedostępności… Jeżeli zaś –
pomimo tego – Bóg zbliża się do człowieka, to jest to wyłącznie
znakiem Jego nadzwyczajnej
miłości i łaski!
Kiedy
więc dzisiaj, razem z Apostołami, wchodzimy na górę Tabor i
przyglądamy się chwale Jezusa, zastanawiamy się, jakie ten fakt
ma znaczenie dla nas?…
Co nas może obchodzić biblijna
symbolika góry? Czy dla nas także jest ona jakimś znakiem?…
Z
pewnością. Góra bowiem jest nie tylko symbolem pewnego
wyniesienia, ale również – symbolem
trudu, jaki trzeba podjąć, aby się na nią dostać!

Wejść na górę nie jest łatwo: trzeba pokonać zmęczenie,
trzeba przede wszystkim chcieć tam się dostać, trzeba mieć
sporo samozaparcia i cierpliwości, aby nie zawrócić w połowie
drogi… Trzeba zabezpieczyć się przed trudnościami i
przeciwnościami, które na tej drodze jakże łatwo napotkać…
A
jednak, czymże jest cały ten trud w obliczu wspaniałych
przeżyć,
jakich stajemy się uczestnikami, kiedy tylko tam się
dostaniemy?! Nie da się ich doświadczyć, jeśli się nie owego
trudu nie podejmie, jeśli się pozostanie na dole i będzie się
tylko narzekało, że za wysoko, za ciężko i w
ogóle – wszystko nie tak…
Przenosząc
zaś te refleksje na naszą sferę duchową, stwierdzimy, iż nie
może mówić o poważnym przeżywaniu wiary człowiek, który chce
ją przeżywać bez żadnego wysiłku. Niby
chciałby mocno wierzyć, ale nic nie robi, aby
to osiągnąć.
Chciałby
być bliżej Boga, ale jak tu się zmobilizować do systematycznej
Mszy
Świętej i modlitwy, do coniedzielnej Komunii
Świętej?… Chciałby usłyszeć, co Bóg mówi, ale jak tu się
zmusić do lektury Pisma Świętego, czy do
uważnego słuchania Bożego słowa w czasie Mszy Świętej?…
Chciałby zerwać z takimi czy innymi wadami i nałogami, ale jak tu
się zabrać do twardej i konkretnej pracy nad tym?… I w
ogóle, dużo chciałby, tylko żeby to się jakoś samo zrobiło…
Tymczasem,
nie można ujrzeć blasku Bożej chwały, nie można doświadczyć
wielkiego Bożego miłosierdzia, jeśli się nie podejmie
konkretnego trudu, aby się do Boga zbliżyć. Pan
Bóg wychodzi nam na spotkanie, ale oczekuje, że i my chociaż
tych kilka kroków
do Niego zrobimy. Nie
może zrobić wszystkiego za nas. On wspomoże każdy nasz wysiłek,
ale my go naprawdę musimy podjąć!
Tak
już bowiem jest w życiu, że to, co ma wartość, kosztuje
przynajmniej trochę wysiłku, aby to zdobyć. I jest też odwrotna
zależność: to, nad czym się rzeczywiście
napracowaliśmy, stanowi dla nas prawdziwą wartość, ma
dla nas wielkie znaczenie! Wiara i bliskość Boga są właśnie
takimi wartościami, nad którymi trzeba się napracować, które
trzeba ciągle zdobywać.
Wiara nie jest wartością, którą zdobywa się raz i ostatecznie
trzeba ją zdobywać ciągle, a jednocześnie uważać, aby
jej nie utracić!
W
zakresie wiary ciągle się coś w
naszym życiu dzieje,
ciągle się coś zmienia…
Nie ma stanu stałego, jakiejś
stagnacji, bo albo ciągle się zbliżamy do Boga, ciągle wznosimy
się na szczyt, wspinamy się na ową wysoką górę – albo się z
niej zsuwamy, czy wręcz spadamy! I to z hukiem!
Dlatego
chrześcijanin to człowiek odważny, którego stać na to, aby się
wspiąć na górę, aby ją ciągle zdobywać… Chrześcijanin to
człowiek, który stawia sobie wysokie wymagania, który jest
konsekwentny w zbliżaniu się do Boga, który swego Boga traktuje
poważnie
na co dzień,
a nie tylko przypomina sobie o Nim przy wizycie kolędowej czy
rezurekcji, albo pogrzebu w rodzinie!
Trzeba
choćby minimalnej
odwagi, aby – jak
Abram, o czym słyszeliśmy w pierwszym czytaniu – wyjść z ziemi
rodzinnej do kraju, który sam Bóg ukaże! Zobaczmy, co Bóg
proponuje w zamian: Uczynię bowiem z ciebie wielki naród,
będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się
błogosławień
stwem. Jakie wielkie i cudowne
obietnice!
Ale
to nie wszystko. Pan Bóg idzie dalej! Mówi: Będę
błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą, a tym,
którzy tobie będą złorzeczyli, i Ja będę złorzeczył. Przez
ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi.
Jak
bardzo Bóg zbliża się do Abrama, jak bardzo szeroko otwiera przed
nim serce, jak bardzo się z nim identyfikuje, skoro zapewnia, że
będzie go bronił, że upomni się o niego wobec wszystkich,
którzy będą na niego nastawać… Od Abrama oczekuje tylko –
a może: aż! – tego jednego, by wyruszył
z domu rodzinnego,
w którym na pewno czuł się pewnie i
bezpiecznie. Bóg jednak wychodzi z inną propozycją.
I
nam to dzisiaj Bóg proponuje: Wyjdź ze swego zakątka, ze
swego „ciepełka”, ze swego światka, w którym czujesz się
chwilowo tak pewnie i bezpiecznie; wyjdź ze swoich przyzwyczajeń i
schematów; wyjdź ze swoich wad i nałogów, do których się
przyzwyczaiłeś i bez których nie wyobrażasz sobie życia! Wyjdź
z tego wszystkiego, zrezygnuj śmiało i odważnie – a
Ja ci ukażę nowy świat, nowe perspektywy;
zaczniesz pełniej oddychać, nie będziesz się już dusił w tym
„ciasnym ubranku” swojego egoizmu i przyzwyczajeń. Wejdź na
górę wysoką, tam na pewno Mnie spotkasz! Tak mówi Bóg do nas –
dzisiejszych Abrahamów, dzisiejszych Piotrów, Jakubów i Janów –
do Ciebie i do mnie…
Moi
Drodzy, my nieraz dziwimy się, dlaczego tak słabo przeżywamy
wiarę,
albo narzekamy, że nie daje nam ona satysfakcji,
a do tego jeszcze Bóg nie wysłuchuje naszych modlitw, kiedy Go
prosimy w obliczu chorób czy nieszczęść… To są z pewnością
bardzo trudne sprawy i nie da się ich wyjaśnić jednym zdaniem, ale
może właśnie dlatego warto mocniej – i już tak na stałe –
zaprzyjaźnić się z 
Jezusem, aby spojrzeć na
świat Jego oczami i spróbować myśleć Jego kategoriami.
A
wtedy na pewno na wiele spraw spojrzymy zupełnie inaczej: na
wiele doświadczeń i krzyży spojrzymy pełniej i
dojrzal
ej, zupełnie inaczej potraktujemy Bożą
wolę w swoim życiu. I wszystko nabierze dla nas zupełnie innego,
nowego sensu.
Kochani,
to naprawdę od nas zależy! My możemy być świadkami, a wręcz
uczestnikami wielkich wydarzeń, jak te, z góry Tabor. I w naszym
życiu mogą się dokonywać wielkie duchowe sprawy, które
wpłyną na nasze codzienne życie, na codzienne nasze decyzje i
wybory – jeśli tylko zrobimy tych kilka kroków w górę.
Nie
możemy oczekiwać wielkich znaków Bożych, jeżeli ciągle
stoimy u podnóża tej góry
i
nie chcemy się ruszyć
– tak, jak nie ma co
liczyć na piękne widoki lub wspaniałe przeżycia ze szczytu góry,
jeżeli się patrzy
na nią z dołu, ze schroniska,
siedząc
przy kubku gorącej herbaty i jedynie biadoląc na swój
ciężki los…
Dlatego
teraz jest czas, by wyruszyć w drogę – i
wyruszyć w
górę! Wielki
Post jest właśnie po to!
Po raz kolejny mamy okazję
na nowo
docenić i pokochać to nasze trudne i wymagające, chociaż
piękne chrześcijaństwo…
Święty
Paweł mówi dziś do młodego swego ucznia, Biskupa
Tymoteusza – co
usłyszeliśmy
w drugim czytaniu: Weź udział w trudach i
przeciwnościach
znoszonych dla Ewangelii
według danej mocy Boga.

Tak, wprost i bez ogródek:
weź udział w trudach i przeciwnościach!

Taka jest droga do zbawienia, a moc zawsze płynie od Jezusa.
Z
Jego Sakramentów – i z Jego
słowa. Wszak Święty Paweł powiedział dzisiaj, iż [Jezus]
przezwyciężył
śmierć, a rzucił światło na życie i nieśmiertelność przez
Ewangelię.

Dlatego
spójrzmy
raz jeszcze na dzisiejsze czytania liturgiczne i wybierzmy z nich
kilka cytatów, które niech będą dla nas wskazaniami, a wręcz
wezwaniami
na ten Wielki Post, który przeżywamy:

Wyjdź
z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci
ukażę!
Weź
udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według
danej mocy Boga!
Jezus
[…]
zaprowadził ich na górę wysoką…
Panie,
dobrze, że tu jesteśmy…
Nie
lękajcie się!
To
jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!

Kochani,
nie zmarnujmy Wielkiego Postu – tego Wielkiego Postu! Nie
prześpijmy go… Nie przegapmy…

Ruszajmy
w drogę! Ruszajmy w górę!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.