Pan jest przy mnie jako potężny mocarz!

P
Szczęść Boże! Moi Drodzy, dzisiaj przeżywamy – jeśli tak można powiedzieć – potrójnie intensywny piątek. Po pierwsze dlatego, że to właśnie piątek, a więc dzień szczególny w skali całego roku. Po drugie – kolejny piątek Wielkiego Postu. I wreszcie, po trzecie – pierwszy piątek miesiąca. Te wszystkie wymiary niech nas zmobilizują do szczególnego skupienia, wyciszenia i modlitwy.
     A tą modlitwą ogarnijmy rekolekcje w Surgucie, ale też rekolekcje w Pilawie, w trakcie których dziś i jutro będę spowiadał, oraz wszystkie inne rekolekcje, gdziekolwiek się odbywające.
       Jutro zaś na naszym forum – niespodzianka: drugie w tym tygodniu słówko z Syberii!
                                              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek
5 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Jr 20,10–13; J 10,31–42

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
Tak,
słyszałem oszczerstwo wielu: „Trwoga dokoła! Donieście,
donieśmy na niego!” Wszyscy zaprzyjaźnieni ze mną wypatrują
mojego upadku: „Może da się zwieść, tak że go zwyciężymy i
wywrzemy swą pomstę na nim!”
Ale
Pan jest przy mnie jako potężny mocarz; dlatego moi prześladowcy
ustaną i nie zwyciężą. Będą bardzo zawstydzeni swoją porażką,
okryci wieczną i niezapomnianą hańbą. Panie Zastępów, Ty, który
doświadczasz sprawiedliwego, patrzysz na sumienie i serce, dozwól,
bym zobaczył Twoją pomstę nad nimi! Tobie bowiem powierzyłem swą
sprawę.
Śpiewajcie
Panu, wysławiajcie Pana. Uratował bowiem życie ubogiego z ręki
złoczyńców.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Żydzi
porwali kamienie, aby Jezusa ukamienować. Odpowiedział im Jezus:
„Ukazałem wam wiele dobrych czynów pochodzących od Ojca. Za
który z tych czynów chcecie Mnie ukamienować?”
Odpowiedzieli
Mu Żydzi: „Nie chcemy Cię kamienować za dobry czyn, ale za
bluźnierstwo, za to, że Ty będąc człowiekiem uważasz siebie za
Boga”.
Odpowiedział
im Jezus: „Czyż nie napisano w waszym Prawie: «Ja rzekłem:
Bogami jesteście?» Jeżeli Pismo nazywa bogami tych, do których
skierowano słowo Boże – a Pisma nie można odrzucić – to
jakżeż wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat,
mówicie: «Bluźnisz», dlatego że powiedziałem: Jestem Synem
Bożym? Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie.
Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie
moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie,
a Ja w Ojcu”.
I
znowu starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk. I powtórnie
udał się za Jordan, na miejsce, gdzie Jan poprzednio udzielał
chrztu, i tam przebywał.
Wielu
przybyło do Niego, mówiąc, iż Jan wprawdzie nie uczynił żadnego
znaku, ale że wszystko, co Jan o Nim powiedział, było prawdą. I
wielu tam w Niego uwierzyło.

Nieco
dziwnie brzmi te oto zdanie z dzisiejszego pierwszego czytania:
Wszyscy zaprzyjaźnieni ze mną wypatrują mojego upadku…
Można tu chyba mówić o jakiejś sprzeczności, bo skoro
zaprzyjaźnieni, to nie mogą wypatrywać upadku, a skoro wypatrują
upadku – to czy aby na pewno zaprzyjaźnieni?… A może ta
ludzka przyjaźń taka jest, że kiedy tylko może, zaraz
wypatruje upadku,
a jak się człowiek potknie, to jeszcze pomoże
w tym, żeby na pewno upadł?…
Nie,
to chyba jednak zbyt pesymistyczna wizja… Przecież ludzkie
doświadczenie podpowiada nam, że można znaleźć w życiu
prawdziwych przyjaciół, którzy nie zawiodą. A może
precyzyjniej: którzy raczej nie zawiodą… Bo jednak ludzie
są tylko ludźmi i akurat w tych dniach wspominamy w liturgii te
wydarzenia z życia Jezusa, które naznaczone były wzrastającą
coraz bardziej nienawiścią Jego przeciwników i równomiernie
wzrastającym zastraszeniem Jego przyjaciół…
Apogeum
całego tego procesu miało miejsce na Kalwarii – co przeżywać
będziemy już za tydzień – gdzie to Jezus, oddający życie na
Krzyżu, otoczony był całą wrzeszczącą, nienawistną zgrają
przeciwników i maleńką grupką osób najwierniejszych… Bo
inni uciekli, przestraszyli się, gdzieś się schowali… Nie
sprostali wymogom chwili…
Dlatego
dzisiejsza liturgia Słowa nie tyle ma nas jakoś negatywnie
nastawić do ludzi
i rozbudzić w nas pesymistyczne spojrzenie na
świat, co wyraźnie pokazać, że nasze największe nadzieje mamy
pokładać w Bogu,
bo tylko On – jako jedyny – na
pewno
nas nie zawiedzie! Człowiekowi natomiast należy ufać,
ale zawsze trzeba mieć gdzieś głęboko w sercu tę świadomość,
że może zawieść, że może się wycofać, niekiedy po
prostu – zwyczajnie się przestraszyć…
A
znowu innym razem – może się coś w jego umyśle i sercu na tyle
„poprzestawiać”, że okaże się właśnie tym „zaprzyjaźnionym”
z dzisiejszego pierwszego czytania – tym, który wypatruje
upadku
swoich bliskich!
Stąd
też Prorok Jeremiasz swojej nadziei i ratunku poszukuje tylko w
Bogu. Pisze: Ale Pan jest przy mnie jako
potężny mocarz; dlatego moi prześladowcy ustaną i nie zwyciężą.
Będą bardzo zawstydzeni swoją porażką, okryci wieczną i
niezapomnianą hańbą.
Po czym zwraca się już
bezpośrednio do Boga: Panie Zastępów, Ty, który
doświadczasz sprawiedliwego, patrzysz na sumienie i serce, dozwól,
bym zobaczył Twoją pomstę nad nimi! Tobie bowiem powierzyłem swą
sprawę.
Jezus
– usłyszanej przed chwilą Ewangelii – także powołuje się na
swoją więź z Bogiem Ojcem, a ponadto przypomina ludziom o znakach,
których dokonał swoją Boską mocą. I mówi wręcz dramatycznie:
Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie.
Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie
moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie,
a Ja w Ojcu.
Jaka była na to odpowiedź słuchaczy?
Dobrze wiemy…
A
przecież wśród nich na pewno byli tacy, którzy bądź to sami
na sobie doświadczyli tegoż niezwykłego
działania Jezusa, bądź je na własne oczy widzieli. I wtedy
może nawet byli pełni podziwu… Zresztą, nawet dzisiaj słyszymy,
że wielu tam w Niego uwierzyło. Ale inni
jeszcze bardziej zawzięli się w swojej nienawiści…
I
cóż na to powiedzieć, moi Drodzy? Najkrócej, można by to
skwitować stwierdzeniem, że ludzie już tacy są… A czyż
i my czasami tacy nie jesteśmy?… Dlatego chyba nie ma co
obrażać się
na taką rzeczywistość, i na ludzi nie ma się
co obrażać, tylko w relacjach z nimi zawsze zachowywać zdrowy
dystans i wyrozumiałość,
a bezgranicznie i bez żadnych obaw o
oszukanie i zawód – ufać tylko Jezusowi!
Bo
On – chociaż sam na sobie doświadczył kruchości ludzkiej
przyjaźni i ułomności ludzkiego wsparcia – nigdy w swojej
przyjaźni do człowieka i w swoim wsparciu nikogo nie
zawiódł. I 
nas nie zawiedzie!
W
tym kontekście zastanówmy się:
– Jak
reaguję na ludzi – także tych mi najbliższych – którzy
zawodzą w swojej przyjaźni i w swoim wsparciu?
– Czy
sam innych nie zawodzę?
– Czy
naprawdę Jezusowi ufam najbardziej i bez żadnych zastrzeżeń –
czy jednak komuś z ludzi?…

Śpiewajcie
Panu, wysławiajcie Pana. Uratował bowiem życie ubogiego z ręki
złoczyńców.

3 komentarze

  • Dla mnie to szczególny piątek, w którym Drogę Krzyżową przeżywamy już idąc tradycyjnie ulicami miasta z kościoła pw. M.M.Kolbego i kończąc pod pomnikiem kardynała Wyszyńskiego już na terenie parafii św. Wojciecha. Jest to ok.2km odcinek. Czy uda nam się ocalić Jezusa?…czy tak jak 2000 lat temu ukrzyżujemy Jego?…

    • Nie ma obawy, Anno. Idę o zakład, że ukrzyżujecie. Biorąc daty za dobrą monetę – mamy 1984 lata wprawy…Dlaczego w tym roku miałoby się to nie udać?

      Zapraszam do postu o roli wina w St. i N. Testamencie

      Twoje zdrowie…

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.