ŻYCIE MOJE ODDAM…

Ż
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Weronika Kowalska, imieniny natomiast przeżywa Michał Pieńkowski – oboje zaangażowani w swoim czasie w działalność Wspólnot młodzieżowych. Dziękując im za to zaangażowanie i za stałą życzliwość, modlę się dla Nich o to, by swoje życie stale czynili darem dla Boga i ludzi.
       Serdecznie pozdrawiam Wszystkich z rekolekcji w Wargocinie. Naprawdę, świetna atmosfera im towarzyszy! Polecam to dzieło Waszym modlitwom – podobnie, jak dzieło rekolekcji w Nojabrsku. I już teraz dziękuję za wszelkie wsparcie.
      A oto dzisiaj przeżywamy siódmą rocznicę Zamachu Smoleńskiego, pamiętamy także o siedemdziesiątej siódmej rocznicy Zbrodni Katyńskiej. Ja przy tej okazji będę się modlił o prawdziwą, rzetelną i trwałą zmianę myślenia Polaków. Bo tu widzę przyczynę wielu problemów, jakie dotykają naszą Ojczyznę.
         Wszystkim życzę błogosławionego dnia!
                                 Gaudium et spes!  Ks. Jacek

REKOLEKCJE
WIELKOPOSTNE – DZIEŃ 2
Wielki
Poniedziałek,
do
czytań: Iz 42,1–7; J 12,1–11

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
To
mówi Pan: „Oto mój sługa, którego podtrzymuję, wybrany mój, w
którym mam upodobanie. Sprawiłem, że Duch mój na nim spoczął;
on przyniesie narodom Prawo. Nie będzie wołał ni podnosił głosu,
nie da słyszeć krzyku swego na dworze. Nie złamie trzciny
nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku. On z mocą ogłosi
Prawo, nie zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali Prawo na
ziemi, a Jego pouczenia wyczekują wyspy”.
Tak
mówi Pan Bóg, który stworzył i rozpiął niebo, rozpostarł
ziemię wraz z jej plonami, dał ludziom na niej dech ożywczy i
tchnienie tym, co po niej chodzą:
Ja,
Pan, powołałem cię słusznie, ująłem cię za rękę i
ukształtowałem, ustanowiłem cię przymierzem dla ludzi,
światłością dla narodów, abyś otworzył oczy niewidomym, ażebyś
z zamknięcia wypuścił jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w
ciemności”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Na
sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał
Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. Urządzono tam dla
Niego ucztę. Marta posługiwała, a Łazarz był jednym z
zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt
szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi
nogi, a włosami je otarła. A dom napełnił się wonią olejku.
Na
to rzekł Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który Go
miał wydać: „Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta
denarów i nie rozdano ich ubogim?” Powiedział zaś to nie
dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i
mając trzos wykradał to, co składano.
Na
to Jezus powiedział: „Zostaw ją! Przechowała to, aby Mnie
namaścić na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u
siebie, ale Mnie nie zawsze macie”.
Wielki
tłum Żydów dowiedział się, że tam jest; a przybyli nie tylko ze
względu na Jezusa, ale także by ujrzeć Łazarza, którego
wskrzesił z martwych. Arcykapłani zatem postanowili stracić
również Łazarza, gdyż wielu z jego powodu odłączyło się od
Żydów i uwierzyło w Jezusa.

Wielki
Poniedziałek, który dziś przeżywamy, to drugi dzień
naszych wielkopostnych rekolekcji. Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią,
także dzisiaj stwierdzam z całą mocą, że jest to drugi dzień
naszej wspólnej duchowej pracy nad sobą – bo tym właśnie
są rekolekcje. Wczoraj tę kwestię nieco bardziej rozszerzyłem,
teraz więc tylko krótko przypomnę, iż chodzi właśnie o to, że
rekolekcje to nie są jedynie przemowy księdza oraz nasza
szybka Spowiedź, zaliczona przed Świętami,
ale to właśnie czas wspólnej, intensywnej, duchowej pracy,
wspieranej równie intensywną modlitwą.
Jak
zaznaczyłem wczoraj, bez modlitwy nie ma nawet co wspominać o
udanych, czyli owocnych rekolekcjach. Dlatego ponawiam moją
serdeczną prośbę o tę modlitwę. Jak już było mówione, modlimy
się w taki sposób, jaki każdy najbardziej lubi i najczęściej
praktykuje,
natomiast dla zaznaczenia jedności całej naszej
Wspólnoty parafialnej i Wspólnoty rekolekcyjnej odmawiamy
codziennie jedną, taką samą modlitwę, specjalnie wskazaną
na dany dzień.
Odmawiamy
zaś ją nie w kościele, a w domu, albo w jakimś innym
miejscu, a to w tym celu, aby rekolekcje wielkopostne nie tylko w
kościele się odbywały, ale abyśmy także poza kościołem
mogli o nich pamiętać i je przeżywać.
Dlatego właśnie w
tychże innych miejscach ową wskazaną modlitwę odmawiamy.
I
w tym momencie przypomnę, że wczoraj prosiłem o odmówienie w ten
właśnie sposób Koronki do Bożego miłosierdzia. Jak się
nam to udało?…
Serdecznie
dziękuję wszystkim, którzy włączyli się we wspólne dzieło
modlitwy, jeżeli jednak ktoś nie odmówił Koronki, bo zapomniał,
albo jakoś się tak złożyło, że nie był w stanie odmówić, to
nic naprawdę nie stoi na przeszkodzie, aby to uczynił dzisiaj.
Razem z modlitwą wyznaczoną na dzień dzisiejszy, a tą
modlitwą niech będzie Litania do Serca Pana Jezusa.
I
znowu, bardzo serdecznie proponuję, aby ją odmówić wspólnie,
w gronie rodzinnym,
albo sąsiedzkim, by w ten sposób być może
ułatwić jej odmówienie osobom, którym nieco trudniej jest czytać
ze względu na słaby wzrok.
Zatem,
odmawiamy dzisiaj Litanię do Serca Pana Jezusa. Ja również.
A
ofiarować będziemy tę modlitwę – jak i wszystkie inne nasze
modlitwy, zanoszone do Boga w tym czasie – za siebie nawzajem, o
dobre postanowienia z rekolekcji i ich dokładną realizację.
Przypomnę, że ostatnie pytanie, na zakończenie jutrzejszego
rozważania, będzie dotyczyło konkretnego postanowienia na
przyszłość. Jutro je podejmiemy, natomiast dzisiaj możemy już o
nim myśleć, a na pewno powinniśmy się o nie modlić. To pierwsza
intencja.
Drugą
intencją jest modlitwa za naszych drogich Księży Spowiedników,
którzy służą nam dzisiaj i służyć nam będą jutro – o siły,
zapał, jasność umysłu i odwagę we wskazywaniu nam prostych i
jasnych dróg powrotu do Boga. Stale bowiem pamiętamy o tym, że
Wielki Post jest wymagającym czasem dla wszystkich
rekolekcjonistów i spowiedników, dlatego szczególnie naszych
Księży Spowiedników polecamy opiece Bożej. I ja także, z moją
posługą rekolekcjonisty, powierzam się Waszym modlitwom.
Ponadto,
pamiętamy w naszych modlitwach o tych wszystkich, którzy chociaż
bardzo chcą
uczestniczyć razem z nami w rekolekcjach
wielkopostnych, to jednak nie mogą z powodu różnych
okoliczności i zajęć, które muszą podjąć i których nie mogą
odłożyć. Szczególnie zaś ogarniamy w tej grupie naszą modlitwą
wszystkie Osoby chore, starsze, osłabione, dźwigające krzyż
cierpienia… Jak wspomniałem wczoraj, Osoby te – jeżeli łączą
się z nami swoją modlitwą – są pełnoprawnymi uczestnikami
tych rekolekcji!
My
wszystkie te Osoby serdecznie pozdrawiamy i zapewniamy o modlitwie,
prosząc jednocześnie, aby chociaż cząstkę swoich cierpień
i swego codziennie dźwiganego krzyża zechciały ofiarować w
intencji dobrych owoców tego czasu łaski. Już teraz dziękujemy Im
za to ofiarowanie. Jednocześnie zapraszamy Je na
jutro,
na Mszę Świętą poranną, w trakcie której otrzymają
święte Namaszczenie.
Tych zaś, którzy nie będą w stanie
dotrzeć, Ksiądz Proboszcz odwiedzi w środę. Wszystkich Ich jednak
ogarniamy modlitwą.
I
wreszcie – modlimy się za tych, którzy mogą tu z nami być,
ale nie chcą.
Z różnych powodów. Moi Drodzy, nigdy nie
przestajemy się za nich modlić! Może już czasami mamy dosyć,
może nam się wydaje, że sytuacja jest beznadziejna, bo ktoś
tak się zaciął w swoim uporze, że nie da się go w żaden sposób
przekonać i tego jego uporu przełamać, a jednak moc Boża jest
wielka i nieograniczona,
dlatego nie tracimy nadziei i modlimy
się bardzo intensywnie, aby wszyscy ci ludzie, którym dzisiaj
wydaje się, że Bóg nie jest im potrzeby i bez Niego się obejdą,
zrozumieli, że pozbawiają się w ten sposób wielkiej łaski i
wielkiego szczęścia,
jakie tylko Bóg może dać. Dlatego
prosimy Boga, aby znalazł jakąś drogę dotarcia do ich
opornych serc i jakoś ich przekonał, że ich kocha i na nich czeka…

Te
wszystkie intencje, moi Drodzy, towarzyszą naszej codziennej
modlitwie. I w takiej atmosferze podejmujemy refleksję nad Bożym
słowem. Jak wspomniałem wczoraj, kierunek naszej refleksji wyznacza
dokładnie to Słowo,
jakie liturgia Kościoła przeznacza na
dni, w których odbywają się rekolekcje. Czyli, nie dobieramy sobie
jakiegoś Słowa, które by nam może bardziej pasowało, czy
było w jakiś sposób łatwiejsze, ale wczytujemy się w to, co
Kościół odczytuje w liturgii w tych właśnie dniach, bo wierzymy,
że te słowa sam Bóg do nas osobiście kieruje.

I
z tychże właśnie czytań biblijnych wybraliśmy sobie hasło
naszych wielkopostnych rekolekcji. Przypomnę, że hasłem, a
więc główną myślą, wokół której koncentrują się
wszystkie refleksje, jakie tu sobie podejmujemy, są słowa Świętego
Piotra, skierowane do Jezusa: ŻYCIE MOJE ODDAM ZA CIEBIE.
Usłyszymy je dopiero w jutrzejszej Ewangelii, ale wiemy dobrze, iż
tymi słowami Apostoł zapewniał swego Mistrza, że nie opuści Go w
godzinie próby.
Jezus
wówczas zapowiedział, że będzie dokładnie odwrotnie, czyli że
Piotr nie tylko nie odda życia za Niego, ale jeszcze trzy razy
się Go wyprze.
I tak się niestety stało. Wiemy to dobrze. Ale
wiemy też, że później jednak Piotr faktycznie całe swoje
życie Jezusowi poświęcił i w końcu je za Niego
oddał.
Nie w tym momencie, jaki zapowiadał, tylko później,
ale jednak się to dokonało.
Dlatego
właśnie te słowa: ŻYCIE MOJE ODDAM ZA CIEBIE, jako
wypowiedziane bardzo szczerze i prosto z serca, my bierzemy za hasło
naszych rekolekcji.
I
oto wczoraj zatrzymaliśmy się nad pierwszą częścią tegoż
hasła, czyli nad słowami: ŻYCIE MOJE, mówiąc sobie, że
to wszystko, co Jezus mógłby określić tym mianem, a więc
wszystkie elementy Jego ziemskiej egzystencji – zarówno te
radosne, piękne i pełne szczęścia, jak i te trudne, naznaczone
bólem, zmęczeniem, cierpieniem i łzami – Jezus oddał bez
reszty nam.
Wszystko, co Jezus przeżywał tu na ziemi – aż do
najdrobniejszego słowa czy gestu – wszystko to dokonało się dla
nas i dla naszego zbawienia.
W życiu Jezusa nie było niczego
niepotrzebnego czy przypadkowego, wszystko miało swój cel i
sens,
wszystko było potrzebne, a dla nas wręcz konieczne.
W
tym kontekście pytaliśmy, czy wszystko, co składa się na tę
rzeczywistość, którą my określamy jako ŻYCIE MOJE, też
jest mądre, celowe, potrzebne i sensowne?… Pytaliśmy o to, jak
my przeżywamy naszą codzienność,
na ile wykorzystujemy dany
przez Boga czas i czy nasze wybory, decyzje, słowa i działania
zawsze służą dobru?…
Stąd
drugą częścią wczorajszej pracy domowej była właśnie rozmowa
w gronie rodziny
o sprawach dobrych i radosnych, ale też o tych
trudnych i niepokojących, jakie dzieją się w naszej rodzinie.
Osoby mieszkające samotnie były proszone o to, aby zadzwoniły
do kogoś z bliskich
i też porozmawiały o sprawach rodzinnych.
Taka była wczorajsza praca domowa. Jak udało się nam ją wykonać?…

Dziękuję
serdecznie wszystkim, którym się udało. A dzisiaj idziemy dalej w
naszych rozważaniach, zatrzymując się nad drugą częścią hasła,
a więc nad słowem: ODDAM. Oczywiście, chodzi o oddanie
życia.
W
pierwszym dzisiejszym czytaniu słyszymy dalszy ciąg pięknego
traktatu Proroka Izajasza o cierpiącym Słudze Jahwe. Jak
wspominaliśmy sobie wczoraj, Sługa ten bardzo przypomina
cierpiącego Jezusa,
a więc tego najdoskonalszego i
najpiękniejszego Sługę Boga, chociaż Izajasz swoje słowa pisał
na osiem wieków przed pojawieniem się Jezusa na świecie.
Jednakże w prorockiej wizji odnajdujemy zapowiedź właśnie tego,
że ów Sługa całe swoje życie odda Bogu, poświęci je bez
reszty.
Dzisiaj
słyszymy o tym w jakże znamiennych słowach: To mówi Pan:
„Oto mój sługa, którego podtrzymuję, wybrany mój, w którym
mam upodobanie. Sprawiłem, że Duch mój na nim spoczął; on
przyniesie narodom Prawo;
a także w tych oto słowach:
Ja, Pan, powołałem cię słusznie, ująłem cię za rękę i
ukształtowałem, ustanowiłem cię przymierzem dla ludzi,
światłością dla narodów, abyś otworzył oczy niewidomym, ażebyś
z zamknięcia wypuścił jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w
ciemności.
Mamy
zatem zapowiedź jakichś wspaniałych owoców tegoż całkowitego
poświęcenia się Sługi Bożego – poświęcenia jego życia.
A
w Ewangelii według Świętego Jana odnajdujemy opis bardzo
wyjątkowego wydarzenia. Zauważmy, że Święty Jan zaznacza, iż
dokonało się ono na sześć dni przed Paschą,
a my te słowa odczytujemy także na sześć dni przed tą
chwilą, w której Jezus dokona zwycięstwa nad śmiercią i
szatanem, czyli możemy powiedzieć, że słowo Boże tak bardzo
dokładnie i precyzyjnie prowadzi nas przez te dni, a my,
poprzez słuchanie i rozważanie tegoż Słowa, naprawdę
towarzyszymy Jezusowi, przeżywającemu swoje ostatnie dni przed
wypełnieniem zbawczego dzieła.
I
właśnie na owych sześć dni przed Paschą – jak słyszeliśmy w
Ewangelii – Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał
Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. Urządzono tam dla
Niego ucztę. Marta posługiwała, a Łazarz był jednym z
zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt
szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi
nogi, a włosami je otarła. A dom napełnił się wonią olejku.

Co
ciekawe, jeden z uczniów Jezusa – niestety, wiemy, który –
wyraził zdziwienie dla takiej rzekomej rozrzutności i
rzekomego marnotrawstwa pieniędzy, które przecież można było
rozdać ubogim… Ewangelista jednak zdemaskował jego prawdziwe
intencje, informując nas, iż Judasz powiedział
[…]
to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ
był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano.

W kontekście tego, czego później Judasz dokonał, chyba nas
już ta informacja nawet specjalnie nie dziwi…
Natomiast
może nas nieco dziwi, a może zastanawia, odpowiedź udzielona przez
Jezusa. Oto bowiem Jezus stwierdził: Zostaw ją!
Przechowała to, aby Mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu. Bo
ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie.
Tak
na marginesie, można by te słowa zadedykować tym wszystkim, którzy
całą posługę Kościoła chcieliby sprowadzić jedynie do
pomocy ubogim.
Naturalnie, ta pomoc jest konieczna i powinna być
znakiem rozpoznawczym uczniów Chrystusa, powinna towarzyszyć misji
Kościoła, ale nie jest ona – jak słyszymy – pierwszym
i najważniejszym jej elementem.
A na pewno nie jedynym.
Czyli
– mówiąc krótko – Kościół to nie ośrodek pomocy
społecznej.
Kościół to wspólnota, prowadząca swych członków
do zbawienia, a pomoc ubogim jest tylko jednym z elementów jego
misji.
Jeżeli zatem ktoś tylko do tej funkcji charytatywnej
chciałby ograniczyć działanie Kościoła, a nie chce słuchać
nauczania Kościoła w innych kwestiach, to znaczy, że zupełnie
niewłaściwie pojmuje
całą istotę sprawy.
Zauważmy,
że Jezus – chociaż nie odciął się od ubogich i od
konieczności okazania im pomocy – to jednak przyjął ów piękny
gest, jaki uczyniła wobec Niego Maria. Przyjął go! Chociaż
olejek nardowy był tak drogi, to jednak Jezus pozwolił, aby tym
drogim olejkiem Maria otarła Jego nogi. Dlaczego się na to zgodził?
Powiedział to wprost: Przechowała to, aby Mnie
namaścić na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u
siebie, ale Mnie nie zawsze macie.
Tak,
Jezus ofiarował o wiele więcej, niż ludzie Jemu ofiarowali
poprzez to namaszczenie. Jezus złożył – a właściwie, jak
zaznaczyliśmy wczoraj, nieustająco składał w ofierze
całe swoje życie. Całego siebie. Całe życie Jezusa, począwszy
od narodzenia w tak skrajnie nędznych warunkach, poprzez to
wszystko, co przeżywał i czego dokonywał – było nieustannym
oddawaniem siebie.
Jezus cały czas składał siebie w ofierze
dla zbawienia człowieka.
A
w Wielki Piątek uczynił to w sposób definitywny, jednak to
wielkopiątkowe ofiarowanie było prostą i logiczną konsekwencją
tego wszystkiego, co Jezus czynił wcześniej, czyli oddawania życia
dla zbawienia człowieka. W tym kontekście parę kropel nawet
drogiego olejku nie stanowiło naprawdę żadnego wydatku…
A
to Jezusowe oddawanie życia stało się wzorem dla naszego
oddawania życia.
Bo właśnie nad tym chcemy się dziś
zastanowić, analizując drugą część hasła tych wielkopostnych
rekolekcji: ŻYCIE MOJE ODDAM ZA CIEBIE, czyli słowo: ODDAM.
Na czym polega owo oddawanie?
Wiemy
dobrze, że wyznawcy Chrystusa przez wszystkie wieki istnienia
Kościoła, nieustannie oddają swe życie w sposób
męczeński. Można nawet powiedzieć, że to, czego tamtej,
pamiętnej nocy nie dopełnił Piotr – z powodu przestrachu
miliony chrześcijan dopełniło i nadal dopełnia w
różnych częściach świata. Jak bowiem dobrze wiemy, chociaż my
nie musimy (i obyśmy nigdy nie musieli!) składać swego życia w
sposób męczeński w ofierze, to jednak tak wielu wyznawców
Chrystusa – właśnie dlatego, że są wyznawcami Chrystusa
swoje życie składa w sposób męczeński.
Tak,
właśnie dzisiaj, w tym naszym świecie, który prawa człowieka i
słowa: „wolność”, „tolerancja” i „równouprawnienie”
odmienia przez wszystkie przypadki i buzie sobie tymi słowami
wyciera. Okazuje się, że wolność, tolerancja i równouprawnienie
może dotyczyć wszystkich, nawet największych dewiantów i
ludzi żyjących wbrew naturze, tylko nie może jakoś dotyczyć
chrześcijan!
Dlatego tak obficie przelewana jest krew wyznawców
Chrystusa w tylu miejscach na świecie – chociażby wczoraj, w
dwóch krwawych zamachach w Egipcie…
W
naszej części świata do tego na szczęście nie dochodzi, ale
widzimy inne formy dyskryminacji, chociażby poprzez
ograniczanie prawa do swobodnego wypowiadania się w sposób zgodny z
Ewangelią w publicznych mediach. I ta akurat forma prześladowania
chrześcijan ma miejsce w naszej części świata, w tej rzekomo
nowoczesnej i cywilizowanej Europie.
Tak, w tej właśnie
Europie, a coraz bardziej także w naszej Ojczyźnie, świadectwo
dawanej Chrystusowi i Ewangelii coraz więcej kosztuje!
I
dlatego tak bardzo potrzeba tego ODDAM, o którym dzisiaj
mówimy, a więc umiejętności ofiarowania swego życia, oddania –
a właściwie: ciągłego oddawania – swego życia Bogu i
drugiemu człowiekowi. Zastanawiamy się zatem, Kochani, w dniu
dzisiejszym, na ile ŻYCIE MOJE ma być tylko i wyłącznie
MOJE,
a na ile także inni mają do niego prawo?… Ba, na ile ma
do niego prawo sam Jezus?! Czy ja mogę mieć to ŻYCIE MOJE
tylko dla siebie? Kto w ogóle miałby to określać i na podstawie
czego? Kto może mi zabronić mieć ŻYCIE MOJE tylko dla
mnie? Albo – z drugiej strony – kto może mi nakazać to życie
dla innych poświęcać? W imię czego ewentualnie może to
nakazać?
Myślę,
że nieraz takie pytania sobie zadajemy, zwłaszcza wtedy, kiedy
wydaje się nam, że i Jezus, i ludzie – zbyt dużo od nas
oczekują, za wiele od nas wymagają. Tylko jeżeli tak, to okaże
się, że matka już nie będzie wstawała w nocy do
płaczącego dziecka, bo przecież ona też musi kiedyś odpocząć.
Żona nie będzie trwała przy łóżku chorego męża, bo jej
się w końcu też coś od życia należy. I dzieci nie będą się
opiekowały
starymi rodzicami, bo muszą się w końcu kiedyś
zabawić i rozerwać. I sąsiad nie pomoże w potrzebie
sąsiadowi, bo kto mu za to zapłaci?… I ksiądz nie będzie
godzinami siedział w konfesjonale,
bo co w końcu będzie z tego
miał? I nauczyciel nie poświęci uczniowi ani odrobiny swego
czasu,
bo będzie miał wiele ciekawszych zajęć, niż użerać
się ze smarkaczami…
I
wiele, bardzo wiele innych, podobnych sytuacji moglibyśmy sobie
wyobrazić i tu wymienić – sytuacji, w których człowiek nie
widzi potrzeby ani sensu
nie tylko oddawania całego swego życia
drugiemu człowiekowi, ale nawet żadnej jego części, bo będzie
wychodził z założenia, że nic na tym nie zyska, nic z tego nie
będzie miał,
a i ludzie tego nie docenią, nawet nie
podziękują…
Możemy
sobie takie nastawienie człowieka wyobrazić. I możemy sobie
wyobrazić, że człowiek taki również i Bogu nie będzie
miał ochoty niczego oddawać ze swego życia, ze swego czasu, ze
swojego zaangażowania, bo uzna, że Bóg bez tego doskonale się
obejdzie, a poza tym – Bóg generalnie za dużo od ludzi wymaga.
Można sobie wyobrazić takie nastawienie człowieka.
Zresztą,
w wielu konkretnych przypadkach wcale nie trzeba go sobie specjalnie
wyobrażać, wystarczy się tylko rozejrzeć i zaraz potem chyba –
nie wiem – kompletnie się załamać… Bo jak inaczej zareagować
na taką postawę?… I jak w ogóle żyć w takim świecie, w
którym każdy chciałby mieć wszystko tylko dla siebie?
Dlatego
musimy sobie dzisiaj, moi Drodzy, naprawdę postawić pytanie, czy
stać nas na to, aby swoje życie codziennie ODDAWAĆ Bogu i
drugiemu człowiekowi,
czy jednak chcemy je kurczowo trzymać
tylko dla siebie – jak rozkapryszone dzieci w piaskownicy nie
pozwalają dotknąć innym dzieciom swoich zabawek, mówiąc:
„Zostaw, to moje! Tylko moje!”. Czy my się, moi Drodzy, niekiedy
nie okazujemy takimi dużymi dziećmi, które w odniesieniu do swego
życia twierdzą, że to ŻYCIE MOJE jest tylko i wyłącznie
MOJE?…
Na
szczęście, możemy powiedzieć, że w naszych sercach jest dużo
zwykłej, ludzkiej, szczerej dobroci, a te skrajne przypadki
totalnego egoizmu, o których sobie wspomnieliśmy, nie dotyczą na
szczęście ludzi, żyjących na co dzień wiarą. Bo przecież
nasi kochani Rodzice, od których uczyliśmy się wiary i codziennej
dobroci, nigdy nie zastanawiali się nad tym, czy mają się nami
opiekować, czy nie;
czy mają się dla nas poświęcać, czy
nie… I tylu ludzi dobrych ani przez moment nie zastanawia się, co
mają zrobić, gdy widzą kogoś w potrzebie, tylko po prostu
pomagają.
Bez
szumu i zgiełku, bez zwracania na siebie uwagi. Oddają swój czas,
oddają swoją pracę, oddają swoje zainteresowanie i współczucie,
oddają swoje talenty, także – oddają swoje pieniądze,
chociaż to akurat należy czynić bardzo rozważnie i mądrze, bo
rozdawanie pieniędzy nie zawsze jest właściwą pomocą, może
bowiem niektórych rozleniwić i zniechęcić do pracy. A
czasami też może w jakiś sposób umniejszać drugiego
człowieka,
ranić jego godność – zwłaszcza, jeżeli te
pieniądze daje się mu z wyższością i takim poczuciem, że ma się
nad nim finansową i moralną przewagę.
Prawdziwa
pomoc polega właśnie na tym, że się daje – w jakiejś
konkretnej formie – cząstkę własnego serca. A jeżeli coś
– jak chociażby pieniądze, czy inne rzeczy materialne – daje
się z poczuciem wyższości, a nawet pogardy, uważając przy
tym tego drugiego za żebraka czy życiowego nieudacznika, to nie o
to chodzi. Jezus tak nie czynił.
On
swoje życie oddawał i wreszcie totalnie oddał w imię wielkiej i
bezinteresownej miłości. Przeto jeżeli – w ramach naszych
rekolekcyjnych rozważań – mówimy MOJE ŻYCIE ODDAM, to
nade wszystko musimy mieć na myśli bezinteresowny dar miłości.
Jeżeli natomiast mamy na myśli cokolwiek innego, albo też
spodziewamy się za to jakiejś doraźnej korzyści, głównie
materialnej, to w ogóle nie mamy o czym mówić. Bo to wówczas nie
jest dar, tylko wyrachowana transakcja handlowa.
A
przecież nie tego uczył nas Jezus, nie tego uczyli nas
wielcy Święci, którzy bez zastrzeżeń oddawali swoje życie z
ogromnej miłości do Boga i do bliźnich; nie tego wreszcie uczyli
nas nasi Rodzice
i ci wszyscy, którzy byli i są dla nas do dziś
prawdziwymi wzorami i autorytetami. Nie możemy zmarnować tej
lekcji, jaką nam pozostawili.
W
tym duchu dzisiaj wykonamy kolejną pracę domową. Pierwszą jej
częścią jest – jak pamiętamy – Litania do Serca Pana
Jezusa,
odmówiona w domu, lub gdziekolwiek indziej, ale poza
kościołem. Drugą zaś częścią pracy domowej niech będzie
wykonanie jakiegoś dobrego uczynku, który nie należy do
naszych stałych obowiązków i którego nie planowaliśmy dzisiaj
wykonywać.
Niech
to będzie jakieś „danie się z siebie więcej”, a więc
zrobienie czegoś dodatkowego, albo może czegoś takiego, co już
dawno trzeba było zrobić, jednak ciągle jest odkładane na
później. Przychodzą mi na myśl takie różne sytuacje, w których
żona miesiącami przypomina mężowi, żeby zawiesił jakąś
szafkę, albo nasmarował drzwi, skrzypiące przy każdym otwieraniu.

Ale
może to być jakikolwiek inny, dobry uczynek, choćby
odwiedziny u kogoś samotnego, albo telefon do kogoś, z kim się
dawno nie rozmawiało. Jestem przekonany, że pomysłów nie
zabraknie, trzeba tylko rozejrzeć się dookoła i uruchomić
wyobraźnię. I pomodlić się o światło Ducha Świętego.
A
oto teraz, w chwili ciszy, zastanówmy się:
– Czy
mam czas dla swojej rodziny, czy innych, z którymi się spotykam –
aby ich wysłuchać, spokojnie z nimi porozmawiać, czy też robię
to w pośpiechu, patrząc ciągle na zegarek?
– Czy
stać mnie na bezinteresowne dobre słowo, skierowane do drugiego
człowieka, czy też wypowiadam je dopiero i tylko wtedy, kiedy
czegoś od niego potrzebuję?
– Czy
okazując innym dobro, nie oczekuję, albo wręcz nie domagam się
jakichś wyrazów wdzięczności lub odpłaty?

ŻYCIE
MOJE ODDAM ZA CIEBIE!
Panie
Jezu, pomóż mi dobrze rozpoznać i należycie ocenić to wszystko,
co składa się na rzeczywistość, którą określam jako ŻYCIE
MOJE…
I nie pozwól mi, aby
to ŻYCIE MOJE było
tylko MOJE, ale by
było także Twoje
i innych ludzi, szczególnie tych, wśród których na co dzień
żyję…Abym umiał to ŻYCIE MOJE
każdego dnia ODDAWAĆ…

2 komentarze

  • Zamach. Ważkie słowo. Co z dowodami?
    – Nie mów fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu swemu. Tak uczyła mnie Matka i ksiądz na lekcjach religii.
    – Czy ta "dyrektywa" już nie obowiązuje?

    "Były teorie o sztucznej mgle, rozpyleniu helu nad lotniskiem, obezwładnieniu samolotu na wysokości 15 metrów, a ostatecznie stanęło na wybuchu – w ciągu ponad pięciu lat pracy sejmowego zespołu PiS Antoni Macierewicz i jego współpracownicy ogłosili kilkanaście hipotez przyczyn katastrofy smoleńskiej, czasem wzajemnie ze sobą sprzecznych. W siódmą rocznicę katastrofy eksperci Macierewicza przedstawią najnowszą hipotezę. Czy już ostatnią?".[Onet-2017.04.10]

    • Jeżeli ktoś opiera swe poglądy na wiadomościach z Onetu, to gratuluję. Tymczasem wystarczyło posłuchać prezentacji wyników prac specjalnej Podkomisji, prezentowanych przez cały dzień 10 kwietnia i właściwie także wczoraj. Co ciekawe, naukowcy z tejże komisji zapraszają do debaty "specjalistów" z Onetu i z PO. A ci jakoś nie chcą… Ciekawe, dlaczego?…
      Pozdrawiam! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.