ŻYCIE MOJE ODDAM ZA CIEBIE!

Ż
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Ksiądz
Mariusz Szyszko, mój serdeczny Przyjaciel – jak to nieraz mówimy
– od tak zwanej piaskownicy. Dziękując Jubilatowi za tak wiele
bezinteresownej pomocy i życzliwości, za wieloletnią wierną
przyjaźń, zapewniam o mojej modlitwie nie tylko w dniach
odświętnych, ale na co dzień. Życzę Bożej opieki we wszystkich
działaniach, jakie podejmuje
na polu kapłańskiej posługi!
Moi
Drodzy, dzisiaj ostatni dzień rekolekcji wielkopostnych w
Wargocinie, ale też ostatni dzień rekolekcji w Nojabrsku. Te
rekolekcje, które ja przeżywam, przebiegają w naprawdę pięknej
atmosferze: wielka życzliwość i gościnność Księdza Proboszcza,
ale też ogromna życzliwość i pozytywny odbiór ze strony
Wiernych… Niech Bóg będzie uwielbiony za to dobro, a owoce
rekolekcji w życiu Uczestników – niech będą obfite. A o
atmosferze rekolekcji w Nojabrsku na pewno w swoim czasie się
dowiemy z samego źródła.
Wam,
moi Drodzy, dziękuję za modlitewne wsparcie rekolekcyjnego dzieła
– jednego i drugiego – i liczę, że jeszcze zechcecie
towarzyszyć modlitwą ich zakończeniu.
Serdecznie
pozdrawiam z Wargocina!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
REKOLEKCJE
WIELKOPOSTNE – DZIEŃ 3
Wielki
Wtorek,
do
czytań: Iz 49,1–6; J 13,21–33.36–38
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Posłuchajcie
mnie, wyspy; ludy najdalsze, uważajcie: Pan mnie powołał już z
łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię. Ostrym
mieczem uczynił me usta, w cieniu swej ręki mnie ukrył. Uczynił
ze mnie strzałę zaostrzoną, utaił mnie w swoim kołczanie.
I
rzekł mi: „Tyś sługą moim, Izraelu, w tobie się rozsławię”.
Ja zaś mówiłem: „Próżno się trudziłem, na darmo i na nic
zużyłem me siły. Lecz moje prawo jest u Pana i moja nagroda u Boga
mego”. Wsławiłem się w oczach Pana, Bóg mój stał się moją
siłą.
A
teraz przemówił Pan, który mnie ukształtował od urodzenia na
swego sługę, bym nawrócił do Niego Jakuba i zgromadził Mu
Izraela. A mówił: „To zbyt mało, iż jesteś mi sługą dla
podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela!
Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło
aż do krańców ziemi”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
w czasie wieczerzy z uczniami swoimi doznał głębokiego wzruszenia
i tak oświadczył: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeden z was
Mnie zdradzi”. Spoglądali uczniowie jeden na drugiego niepewni, o
kim mówi.
Jeden
z uczniów Jego, ten, którego Jezus miłował, spoczywał na Jego
piersi. Jemu to dał znak Szymon Piotr i rzekł do niego: „Kto to
jest? O kim mówi?” Ten oparł się zaraz na piersi Jezusa i rzekł
do Niego: „Panie, kto to jest?”
Jezus
odpowiedział: „To ten, dla którego umaczam kawałek chleba i
podam mu”. Umoczywszy więc kawałek chleba, wziął i podał
Judaszowi, synowi Szymona Iskarioty. A po spożyciu kawałka chleba
wszedł w niego szatan.
Jezus
zaś rzekł do niego: „Co chcesz czynić, czyń prędzej”. Nikt
jednak z biesiadników nie rozumiał, dlaczego mu to powiedział.
Ponieważ Judasz miał pieczę nad trzosem, niektórzy sądzili, że
Jezus powiedział do niego: „Zakup, czego nam potrzeba na święta”,
albo żeby dał coś ubogim. On zaś po spożyciu kawałka chleba
zaraz wyszedł. A była noc.
Po
jego wyjściu rzekł Jezus: „Syn Człowieczy został teraz otoczony
chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony. Jeżeli Bóg został
w Nim chwałą otoczony, to i Bóg Go otoczy chwałą w sobie samym,
i to zaraz Go chwałą otoczy.
Dzieci,
jeszcze krótko jestem z wami. Będziecie Mnie szukać, ale jak to
Żydom powiedziałem, tak i wam teraz mówię, dokąd Ja idę, wy
pójść nie możecie”.
Rzekł
do Niego Szymon Piotr: „Panie, dokąd idziesz?”
Odpowiedział
mu Jezus: „Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz,
ale później pójdziesz”.
Powiedział
Mu Piotr: „Panie, dlaczego teraz nie mogę pójść za Tobą? Życie
moje oddam za Ciebie”.
Odpowiedział
Jezus: „Życie swoje oddasz za Mnie? Zaprawdę, zaprawdę powiadam
ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz”.
Nasz
najważniejszy i główny Rekolekcjonista, Jezus Chrystus,
doprowadził nas do ostatniego dnia tegorocznych rekolekcji
wielkopostnych. Jemu samemu dziękujemy za to, że mogliśmy w ciągu
tych trzech dni zasłuchać się w Jego słowo i przyjąć
tyle Jego duchowych darów, których nam zechciał udzielić!
Dzisiaj ten święty czas kończymy, ale – powiedzmy to bardzo
mocno – nie kończymy naszej pracy nad sobą.
To
prawda, że nie będziemy przychodzić do kościoła, aby słuchać
nauk, i prac domowych nie będzie (a szkoda, prawda!…), ale to
wszystko, co przeżyliśmy tutaj w tych dniach, będziemy
realizować w życiu.
W tym sensie, zakończenie rekolekcji to
nie koniec wszystkiego, ale właśnie nowy początek! Tak,
nowy początek – z nową siłą, z nowym zapałem, z nowym
entuzjazmem!
Żeby
jednak mogło się to dokonać, potrzeba naszej modlitwy.
modlitwę od niedzieli zanosimy w taki sposób, jaki każdy z nas
najbardziej lubi i najczęściej praktykuje, a czynimy to zarówno
tutaj, w kościele, jak i w naszych domach. I to właśnie
tam, w naszych domach, albo w innych miejscach poza kościołem,
codziennie odmawiamy jedną, taką samą modlitwę, którą
sobie każdego dnia wyznaczamy.
Odmawiamy
ją poza kościołem, aby sprawy rekolekcji nie ograniczyć jedynie
do samego kościoła, ale aby także w naszej codzienności
rekolekcje były jakoś odczuwalne. Przypomnę, że
wczoraj tą modlitwą, na którą się umówiliśmy – to znaczy, ja
zaproponowałem, a Wy, Kochani, nie protestowaliście – była
Litania do Serca Pana Jezusa. Czy udało nam się ją
odmówić?…
Bardzo
serdecznie dziękuję za jej odmówienie, a jeżeli ktoś z jakiegoś
powodu tego nie zrobił, a chce to zrobić – niech dzisiaj odmówi
Litanię do Serca Pana Jezusa. To opóźnienie o jeden dzień Panu
Bogu większej różnicy nie sprawi, a dla nas będzie niezwykłym
wsparciem
i bezcennym darem. Dzisiaj natomiast tą modlitwą,
która nas zjednoczy, niech będzie Litania Loretańska do
Najświętszej Maryi Panny. Wiem, że wielu z nas bardzo ją lubi
i codziennie odmawia
– ja zresztą też – dlatego dzisiaj
niech ona właśnie będzie tą naszą wspólną modlitwą. Ci,
którzy ją codziennie odmawiają, niech ją dziś odmówią po
prostu po raz drugi.
Jak
zaś sobie od początku tutaj przypominamy, modlitwą tą ogarniamy
siebie nawzajem, prosząc o odwagę w podjęciu mocnych i
konkretnych postanowień
w dniu dzisiejszym oraz o ich dokładną
i rzetelną realizację w dniach następnych.
Ponadto,
modlimy się za naszych Księży Spowiedników, aby ich
posługa wśród nas przyniosła błogosławione owoce, ale też aby
siły, zapału i duszpasterskiego entuzjazmu nie zabrakło im
również w przyszłości,
szczególnie w ciągu następnych
Wielkich Postów i następnych Adwentów.
Oprócz
tego, modlitwą otaczamy wszystkich, którzy chociaż bardzo
chcieliby
w naszych rekolekcjach uczestniczyć, to jednak nie
mogą
z powodu rozlicznych zajęć i różnych spraw, które
muszą podjąć. Modlimy się również w tej grupie za wszystkie
Osoby chore, cierpiące, osłabione… Dzisiaj – jeśli tak
można powiedzieć – jest Ich dzień w trakcie naszych rekolekcji,
bo oto na Mszy Świętej porannej udzieliliśmy Im Sakramentu
Namaszczenia
i polecaliśmy Ich szczególnej opiece Bożej. Tym
mocniej dzisiaj podkreślamy, jak bardzo są nam potrzebni i jak są
dla nas ważni.
Drodzy
Chorzy! Łączymy się z Wami w modlitwie!
Prosimy, abyście
chociaż cząstkę swoich cierpień ofiarowali w intencji
naszych rekolekcji i jednocześnie także dziękujemy za to duchowe
wsparcie, jakie nam już okazaliście. I dziękujemy za to, że nie
tylko rekolekcje, ale że ciągle wspieracie duchowo swoje
rodziny, swoich bliskich, swoją parafię, naszą Ojczyznę i cały
Kościół. Drodzy Chorzy, zechciejcie to czynić nadal!
Wasze
cierpienie bowiem, jakkolwiek jest trudne i ciężkie, i
zapewne nikt z nas, zdrowych (albo przynajmniej: zdrowszych…),
jakoś szczególnie go nie pragnie, to jednak musimy to powiedzieć,
że jest ono naprawdę wielkim Waszym skarbem w oczach Bożych.
Bo cierpienie, ofiarowane w jakiejś konkretnej intencji i połączone
z modlitwą, ma w oczach Bożych przeogromną wartość! Tak,
wręcz przeogromną!
Dlatego
prosimy, abyście każde swoje cierpienie, albo inaczej: każdy
dzień dźwigania krzyża Waszego cierpienia
ofiarowali Bogu w
jakiejś konkretnej intencji. Sami nie wiecie, jak bardzo dużo
możecie dokonać w ten sposób,
jak bardzo możecie pomóc tym,
za których to cierpienie będziecie ofiarowali!
I
w niczym nie zmniejszy wielkości tego Waszego ofiarowania to, że
nieraz może ponarzekacie na swój los, albo poskarżycie
się Bogu,
że jest ciężko… Bo jest ciężko – i Bóg to
dobrze wie. Ale jeżeli przeżywacie razem z Nim to swoje cierpienie,
związane z chorobą, albo zaawansowanym wiekiem, wówczas to
cierpienie staje się Waszym i naszym uświęceniem!
Niech
Was Bóg błogosławi, niech ma Was w swojej opiece! My zaś
dziękujemy Wam za to wielkie duchowe dobro i otaczamy Was
modlitwą!
I to jest trzecia, jakże ważna intencja naszych
modlitw w czasie tegorocznych rekolekcji wielkopostnych.
A
czwartą intencją jest modlitwa za tych, którzy chociaż mogą
w naszych rekolekcjach uczestniczyć, to jednak nie chcą, bo
mają jakąś wewnętrzną blokadę, albo po prostu uważają, że
mają jeszcze czas, albo że te sprawy ich nie interesują, albo że
bez Boga zupełnie dobrze sobie poradzą… Módlmy się za nich, aby
nie musieli się na sobie samych boleśnie przekonać, że
jednak sobie nie poradzą,
bo kiedy się już o tym przekonają,
to może być za późno na nawrócenie. Niech skorzystają z
zaproszenia, jakie kieruje do nich Jezus, niech dadzą się Jezusowi
obdarować i uszczęśliwić!
Kochani,
te wszystkie ważne intencje przyświecają naszej modlitwie, a
modlitwa z kolei przyświeca i towarzyszy naszej refleksji, jaką
podejmujemy każdego dnia, wsłuchując się uważnie w Boże
słowo.
Wszystkie nasze refleksje koncentrujemy wokół hasła –
głównego przesłania tych rekolekcji – jakie zaczerpnęliśmy
właśnie z dzisiejszej Ewangelii. Jest to – jak wiemy – zdanie,
wypowiedziane przez Apostoła Piotra, a skierowane do Jezusa: ŻYCIE
MOJE ODDAM ZA CIEBIE!
I
tak oto w pierwszym dniu naszych rekolekcji, czyli w niedzielę,
zastanawialiśmy się nad pierwszymi słowami tegoż hasła, czyli
ŻYCIE MOJE, i pytaliśmy, czy to wszystko, co każdy z nas
określa tym mianem, jest mądre, dobre i potrzebne, czyli:
czy to wszystko, co każdego dnia podejmujemy, co myślimy, mówimy i
robimy – zmierza do dobra i służy dobru?… Czy mówiąc:
ŻYCIE MOJE, mamy na myśli dobrze wykorzystany czas,
rozwijane talenty i okazywaną sobie nawzajem miłość, czy też
niestety próżność, głupotę, rozsiewanie wzajemnych intryg i
powodowanie konfliktów?…
Z
kolei wczoraj zatrzymaliśmy się nad słowem ODDAM
oczywiście w odniesieniu do życia – i mówiliśmy sobie, że
określenie: ŻYCIE MOJE nie może oznaczać, iż jest to
ŻYCIE tylko MOJE, bo ten, kto kocha Jezusa i
jest Jego uczniem, powinien uczyć się od Niego umiejętności
oddawania swego życia,
ofiarowania go Bogu i drugiemu
człowiekowi. Przy czym, ofiarowanie to musi oznaczać dar serca,
a więc dar miłości, a nie wyrachowaną transakcję handlową,
obliczoną na jakiś zysk, czy utarg.
Dzisiaj
natomiast na warsztat naszej duchowej pracy bierzemy ostatnią część
rekolekcyjnego hasła, czyli ZA CIEBIE. W całości natomiast:
ŻYCIE MOJE ODDAM ZA CIEBIE!
Piotr,
wypowiadając to swoje stwierdzenie, kierował je oczywiście do
Jezusa. Słyszeliśmy też, co Jezus na nie odpowiedział. Musimy
natomiast zauważyć, że cały ten dialog odbył się zaraz po tym,
jak Jezus zdemaskował plany Judasza. Mamy zatem do czynienia z
podwójnym ludzkim dramatem Jezusa,
doznającego w niezwykle
trudnym i decydującym momencie swego ziemskiego życia tak
strasznego zawodu ze strony dwóch najbliższych przyjaciół
i uczniów.
Przy
czym Piotr – jeśli tak można powiedzieć – nie „planował”
sprawienia tegoż zawodu, a Judasz owszem. Nie zmienia to jednak
faktu, iż była to dla Jezusa sytuacja wyjątkowo ciężka i chyba
nawet nie ma sensu dochodzić, czy porównywać, która zdrada
sprawiła Mu większy ból.
A
czy równie wielkiego bólu nie sprawiała Mu w tym momencie
świadomość – bo przecież wiedział o tym dobrze – że pod
Krzyżem zostanie tylko sam Jan, bo wszyscy pozostali w popłochu
uciekną?…
Czy to nie było jakąś zdradą, chociaż może nie
wprost tak nazwaną?
Można
by z pewnym sarkazmem powiedzieć, że Apostołowie, których dzisiaj
widzimy z Jezusem przy jednym stole i którzy przy tym stole w
Wieczerniku zostali pierwszymi kapłanami Kościoła, kilka godzin
później w taki oto sposób odwdzięczyli się swemu Mistrzowi.
Tak oto oddawali swoje życia za Niego, kiedy On naprawdę składał
swoje życie za nich i za wszystkich ludzi.
Czyż
w takiej sytuacji Jezus nie mógłby powtórzyć słów cierpiącego
Sługi Jahwe, z Proroctwa Izajasza, z dzisiejszego pierwszego
czytania: Próżno się trudziłem, na darmo i na nic zużyłem
me siły?
A jednak, Jezus dobrze wiedział – i chyba
jednak my też to wiemy – że była potrzebna także ta ofiara z
Jego strony: ofiara z wierności najbliższych; z wierności,
której zabrakło… Stąd też mógł Jezus powtórzyć również i
te słowa z dzisiejszego pierwszego czytania, z Proroctwa Izajasza:
Lecz moje prawo jest u Pana i moja nagroda u Boga mego.
Wsławiłem się w oczach Pana, Bóg mój stał się moją siłą.

Jeżeli ludzie zawiodą, to Bóg zawsze pozostanie siłą i mocą.

I
dlatego tak bardzo potrzeba, aby nigdy nie zabrakło tych, którzy
jednak nie zawiodą, którzy nadrobią niejako i zrekompensują
Jezusowi tamto opuszczenie, tamtą zdradę najbliższych… Potrzeba
ludzi, którzy zrealizują ową Piotrową obietnicę: ŻYCIE MOJE
ODDAM ZA CIEBIE!
Właśnie: ZA CIEBIE! Jak to rozumieć?
Oczywiście,
nie w tym sensie, w jakim na przykład Święty Maksymilian Maria
Kolbe oddał życie za Franciszka Gajowniczka, czyli na zasadzie:
życie za życie. Oddać życie ZA CIEBIE, czyli za
Jezusa, oznacza tu: oddać je na świadectwo o Jezusie, na
potwierdzenie swojej wiary i bezgranicznej miłości do Jezusa! A
jeśli tak, to należy wyraźnie stwierdzić, że Jezus niczego w
sensie wymiernym, w sensie fizycznym na takim naszym ofiarowaniu
nie zyskuje.
Bo przecież On żyje na wieki i nasze oddanie życia
niczego Mu nie dodaje.
Jednak
takie ofiarowanie naszego życia dodaje Mu blasku w naszych
własnych oczach i w oczach ludzi!
Jeżeli zatem myślimy o
oddaniu – o stałym oddawaniu – swego życia ZA CIEBIE,
czyli za Jezusa, to właśnie po to, aby Jego chwała wzrastała w
świecie;
aby Jego chwała wzrastała w oczach i w sercach ludzi!
Uwaga: dla ich własnego dobra – nie dla dobra Jezusa!
Oczywiście, ku wielkiej radości Jezusa, ale konkretną korzyść to
tylko my na tym odnosimy, a nie Jezus.
Stąd
też trzeba, moi Drodzy, abyśmy wszystko, co tylko myślimy, mówimy
i czynimy, czynili – trzymając się naszego hasła – ZA
CIEBIE,
czyli za Jezusa, czyli dokładniej: dla Jezusa.
Oznacza to w praktyce, że każda nasza myśl, każde nasze słowo,
każdy nasz czyn, każdy nasz wybór, każda nasza decyzja, każde
nasze postanowienie – będą miały bezpośrednie odniesienie do
Jezusa!
I że nie będzie w naszym życiu, w naszej codzienności,
w naszej postawie, w naszych relacjach z ludźmi niczego, co by
takiego odniesienia do Jezusa nie miało; niczego, czego
mielibyśmy się przed Jezusem wstydzić, czy z czym
musielibyśmy się przed Jezusem ukrywać…
A
zatem, nie może być tak, że część naszego życia będzie darem
dla Jezusa, a część – dla kogoś innego. Naturalnie, mówiąc
tutaj „dla kogoś innego” nie mamy na myśli ludzi, bo
okazywanie miłości ludziom i oddawanie swego życia dla dobra
innych ludzi jest jedną z form oddawania go Jezusowi. Bo to
przecież On jest ostatecznym adresatem – i jednocześnie źródłem
– wszelkiego dobra, jakie dzieje się w życiu człowieka.
Stąd
też nie o innego człowieka tu chodzi, ale o złego ducha,
który zawsze, kiedy tylko zobaczy, że człowiek nie wszystko w
swoim życiu oddaje Jezusowi, nie wszystko czyni dla Jezusa,
natychmiast pojawia się, aby po swojemu zagospodarować
tę część naszego życia, która nie została Jezusowi oddana. Moi
Drodzy, nie możemy sprawiać szatanowi takiej przyjemności, nie
możemy mu sprawiać takich prezentów!
Dlatego
nasza postawa ma się składać z takich czynów i zachowań, po
dokonaniu których będziemy mogli Jezusowi śmiało spojrzeć w
oczy
i swoich oczu ze wstydem nie chować… Powiedzmy sobie
szczerze, Kochani, że z taką właśnie oceną naszego postępowania
nie będziemy mieli żadnych problemów. Bo my tak naprawdę
wiemy, co w naszym życiu podoba się Jezusowi, a co nie.
To
jest owocem wychowania nas w wierze przez naszych Rodziców, to jest
owocem naszego przychodzenia do kościoła, przeżywania Mszy
Świętej, słuchania kazań; to jest owocem naszej modlitwy… I
nawet, jeśli te nasze praktyki nie są zbyt regularne i za bardzo
sumienne, to jednak coś tam w tych naszych sercach pozostaje i
sumienia nasze wyczulają się na dobro i na zło. Przeto
nawet jeśli nie mamy jakiejś wielkiej orientacji w nauczaniu
Kościoła i nie mamy doktoratu z teologii, to jednak gdzieś tam w
głębi serca dobrze wiemy,
jakie postępowanie w danej sprawie
jest właściwe, a jakie nie… Chociaż nieraz sami siebie
przekonujemy, że jest inaczej.
Stąd
też spowiadamy się z tego, że z pracy wynosimy do domu różne
rzeczy.
Nawet, jeśli są to drobiazgi – jednak się z tego
spowiadamy. I chociaż tłumaczymy sobie sami i księdzu na
Spowiedzi, że to tylko drobiazgi, to jednak się spowiadamy.
I dobrze, że się spowiadamy, bo to pokazuje, że wiemy, iż takie
postępowanie nie jest właściwe.
A
czyż młodzi ludzie, mieszkający razem bez ślubu, nie wiedzą, że
grzeszą? Oczywiście, że wiedzą! I chociaż sami to na
tysiąc sposobów tłumaczą, a w tym tłumaczeniu nierzadko
wspierają ich „pobożne” mamusie, które razem z nimi
przekonują, że teraz wysokie ceny stancji, że tak lepiej z
dojazdem i tym podobne prawią dyrdymały, to jednak i same mamusie,
i same dzieci dobrze wiedzą, że to jest nie w porządku, że to
jest grzech!
I to ciężki! Oni wszyscy dobrze to wiedzą,
przeto na nic się zda zaklinanie rzeczywistości, wmawianie sobie
różnych głupot i odwracanie „kota ogonem”.
Kiedy
bowiem tak szczerze spojrzymy Jezusowi w oczy, dobrze będziemy
wiedzieli, jak Jezus zareaguje na takie, czy inne, nasze
postępowanie: kiedy nas pochwali, a kiedy spojrzy na nas z bólem i
poczuje się tak zdradzony, jak dzisiaj poczuł się zdradzony
przez Judasza, Piotra; i jak wkrótce miał zostać zdradzony przez
pozostałych Apostołów. Bo każdy grzech, moi Drodzy, to jest
właśnie taka zdrada Jezusa – i nie ma co udawać, że jest
inaczej.
Przeto
jeżeli chcemy naprawdę życie swoje oddawać Jezusowi, mamy je po
prostu tak układać, aby w każdej chwili móc Jezusowi spojrzeć
prosto w oczy
i nie wstydzić się żadnej swojej myśli, żadnego
swego słowa, żadnego swego czynu, żadnej swoje decyzji, ani
żadnego zachowania. Czy to jest łatwe?
Nie,
to nie jest łatwe.
Niektórzy nawet uważają, że łatwiej jest
jednorazowo oddać życie w sposób męczeński i zasłużyć się w
oczach Bożych, nic trwać na co dzień w porządnej,
chrześcijańskiej postawie, narażając się tym na drwiny i
krytykę ze strony otoczenia,
albo na różne doraźne szkody i
straty materialne lub prestiżowe, tym właśnie spowodowane.
Oczywiście, nie chcemy tu teraz wyceniać, która postawa jest
większym bohaterstwem, chcemy natomiast dobrze wypełnić przesłanie
naszego rekolekcyjnego hasła: ŻYCIE MOJE ODDAM ZA CIEBIE! Tak,
ZA CIEBIE, Jezu – dla Ciebie!
Konkretną
zaś formą wypełnienia tego przesłania, tego hasła, będzie
realizacja naszego rekolekcyjnego postanowienia. Oto za chwilę
je podejmiemy. Ja tylko podpowiem krótko, że chodzi tu o
postanowienie jedno i bardzo konkretne, a więc nie w tym
rzecz, żeby teraz wymienić Jezusowi całą litanię naszych
pobożnych życzeń i zamiarów, tylko zaplanować jedną,
konkretną rzecz, którą będziemy realizowali.
Tak,
konkretną, bo nie może to być stwierdzenie, w stylu: „Będę
lepszy…”, „Poprawię się…”, „Zmienię swoje
zachowanie…”. Trzeba konkretnie postanowić, jak zmienię
to zachowanie, co konkretnie będę robił, albo czego konkretnie
będę unikał w swoim zachowaniu.
Ponadto,
dobrze byłoby, abyśmy wzięli się za tę sprawę, którą tak
szczerze uważamy za najtrudniejszą, za najgorszą w naszym
postępowaniu. Nie można zatem jakiejś trudnej sprawy zostawić
na „kiedyś tam”,
a dzisiaj „zamydlić” oczy Panu
Jezusowi byle jakim postanowieniem, że – na przykład – nie
będziemy jedli cukierków, albo coś w tym stylu. Nie! Dotknijmy
naszym postanowienie tej sfery naszego życia, która już od
dawna oczekuje na to, by się za nią zabrać.
I
wreszcie, pamiętajmy, że jest to postanowienie nie na jeden dzień,
tylko na dłuższy czas po rekolekcjach. A w ciągu tego czasu
nieraz będzie nam trudno nasze postanowienie realizować, będziemy
upadali,
będziemy wracali do tej złej przywary, której
będziemy się starali oduczyć. Jednak nie przejmujmy się tym,
tylko ciągle zaczynajmy od nowa, módlmy się w tej intencji i
też byłoby dobrze wspominać o tym postanowieniu na Spowiedzi,
informując Spowiednika o postępach w pracy i prosząc o ewentualne
wskazówki na przyszłość.
Zatem:
postanowienie jedno, konkretne i dotyczące takiego naszego
zachowania, które koniecznie trzeba zmienić.
I
tego właśnie będzie dotyczyła dzisiejsza praca domowa. Zanim
jednak ją sobie zadamy, to przypomnijmy, że wczoraj drugą częścią
pracy domowej było wykonanie jakiegoś dobrego uczynku
takiego, który wykraczał poza nasze codzienne obowiązki i który
był „daniem z siebie więcej”… Mówiliśmy, że może to być
jakaś zaległa praca,
wykonana w domu, ale może to być telefon
do kogoś i chwila rozmowy – cokolwiek… Jak udało się nam tę
pracę wykonać?…
Dziękuję
serdecznie wszystkim odważnym, którzy zmierzyli się z tym
niełatwym zadaniem. Jeżeli komuś się nie udało, a chce to
uczynić, niech dzisiaj wykona jakiś dobry uczynek.
Natomiast
dzisiaj pierwszą częścią pracy domowej będzie – jak już wiemy
– odmówienie Litanii Loretańskiej do Najświętszej Maryi
Panny.
Drugą zaś częścią będzie rozpoczęcie już
dzisiaj realizacji rekolekcyjnego postanowienia.
Już od dzisiaj.
Ja oczywiście tego nie sprawdzę, ale to już każdy sam będzie
sprawdzał, ewentualnie z pomocą Spowiednika. Tak wygląda praca
domowa na dzisiaj, a dokładniej: od dzisiaj.
Teraz
natomiast zastanówmy się w chwili ciszy:
– Czy
z każdym swoim czynem i zachowaniem mogę stanąć przed Jezusem i
bez obawy spojrzeć Mu w oczy, czy jednak niektórych musiałbym się
wstydzić?
– Czy
nie ma takich grzechów, do których się już przyzwyczaiłem i nie
zamierzam nawet z nimi walczyć?
I
wreszcie, moi Drodzy, to zapowiadane ostatnie, najważniejsze ze
wszystkich pytań:
– Jakie
będzie moje konkretne postanowienie z tych rekolekcji?
ŻYCIE
MOJE ODDAM ZA CIEBIE!
Panie
Jezu, pomóż mi dobrze rozpoznać i należycie ocenić to wszystko,
co składa się na rzeczywistość, którą określam jako ŻYCIE
MOJE…
I nie pozwól mi, aby
to ŻYCIE MOJE było
tylko MOJE, ale by
było także Twoje
i innych ludzi, szczególnie tych, wśród których na co dzień
żyję…Abym umiał to ŻYCIE MOJE
każdego dnia ODDAWAĆ…
ODDAWAĆ
– ZA CIEBIE!
Dla Ciebie i dla
drugiego człowieka. Pomóż mi, Panie, aby to, co tamtej pamiętnej
nocy nie udało się Świętemu Piotrowi, mi stopniowo udawało się
coraz bardziej. Właśnie z takim pragnieniem wypowiadam moją
najszczerszą obietnicę: Panie Jezu, ŻYCIE MOJE ODDAM ZA
CIEBIE!
Amen

4 komentarze

  • To juz moje drugie rekolekcje z ks.Jackiem, a tak to juz trzecie w Wielkim Poscie. Dziekuje za te wszystkie slowa. Staram sie przezywac je tak jak uczestnicy z parafii. Nie wszystko mi sie udalo w czasie, ale nadrobilam nastepnego dnia. Jeszcze tylko zadanie do odrobienia z dnia dzisiejszego.
    Wczoraj wracajac z wnuczkami z przedszkola zatrzymalam sie jak zwykle przy kosciele. Obok zatrzymal sie pan i czytal ogloszenia na Triduum. Nastepnie zwrocil sie do mnie z pytaniem : kiedy jest droga krzyzowa bo on tu nie widzi, przebywal 20 lat za granica i do kosciola chodzi w soboty wieczorem bo juz jest to msza niedzielna zeby miec msze niedzielna juz z glowy. Na pewno jak przyjdzie w ta sobote to bedzie mial niedzielna z glowy bo u nas rozpoczyna sie o godz. 21.00 i konczy po polnocy procesja rezurekcyjna.
    Dziekuje ksieze Jacku za te i poprzednie rekolekcje i zycze duzo lask Bozych i Jego blogoslawienstwa oraz owocow tych kazan i zapewniam o modlitwie dla obu braci.
    Z Panem Bogiem.Wiesia.
    .

    • Dziękuję za tak życzliwe i dobre słowa. Naprawdę, podnoszą na duchu… I dziękuję za uczestnictwo w naszych rekolekcjach!
      Serdecznie pozdrawiam! Niech dobry Bóg błogosławi! Ks. Jacek

  • "Życie moje oddam dla Ciebie"… – Piękne słowa – i jakie głupie wręcz transcendentalnie czyli nieskończenie. Najczęściej oddają życie bezrefleksyjni głupcy, rzadziej – i w sytuacjach ekstremalnych – ludzie myślący. Co, Księże, jest trudniejsze – umrzeć dla kogoś [Chrystusa, Ojczyzny, Rodzinę] czy żyć, pracować i cierpieć dla kogoś[Chrystusa, Ojczyzny, Rodziny]? Odpowiedzi raczej nie oczekuję – wymagałaby ona bowiem pokory i racjonalizmu a nie fanatyzmu.

    • Ależ ja właśnie odnoszę się do tego problemu w rozważaniu. Tylko żeby to dostrzec, potrzeba nie fanatyzmu, i nawet racjonalizmu nie za bardzo oczekuję. Tylko umiejętności czytania! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.