Codzienność przeżywana z Jezusem

C
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa mój Chrześniak i jednocześnie Brat cioteczny, Piotr Oleszczuk, zaś imieniny przeżywają: Maciej Przybysz, mój „Chrześniak” z Bierzmowania i były Lektor w Parafii w Trąbkach; Ksiądz Maciej Miętek, z którym współpracowałem w Parafii Ojca Pio w Warszawie; oraz Maciej Mucha, mój były Uczeń. Życzę Wszystkim świętującym tego, by zawsze umieli i chcieli stawiać Jezusa na pierwszym miejscu w swoim życiu! I o to będę się dla Nich modlił.
      A u nas dzisiaj, w Miastkowie, wizytacja Księdza Biskupa Piotra Sawczuka. Ja zaś częściowo będę w Miastkowie, a częściowo nie, bowiem – jak wspomniałem wczoraj – w południe odprawię uroczystość odpustową w Parafii w Trąbkach.
      Na piękne przeżywanie dzisiejszego dnia – niech Was błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

5
Niedziela Wielkanocna, A,
do
czytań: Dz 6,1–7; 1 P 2,4–9; J 14,1–12
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Gdy
liczba uczniów wzrastała, zaczęli helleniści szemrać przeciwko
Hebrajczykom, że przy codziennym rozdawaniu jałmużny zaniedbywano
ich wdowy.
Dwunastu,
zwoławszy wszystkich uczniów, powiedziało: „Nie jest rzeczą
słuszną, abyśmy zaniedbali Słowo Boże, a obsługiwali stoły.
Upatrzcież zatem, bracia, siedmiu mężów spośród siebie,
cieszących się dobrą sławą, pełnych Ducha i mądrości. Im
zlecimy to zadanie. My zaś oddamy się wyłącznie modlitwie i
posłudze słowa”.
Spodobały
się te słowa wszystkim zebranym i wybrali Szczepana, męża pełnego
wiary i Ducha Świętego, Filipa, Prochora, Nikanora, Tymona,
Parmenasa i Mikołaja, prozelitę z Antiochii. Przedstawili ich
Apostołom, którzy modląc się włożyli na nich ręce.
A
słowo Boże rozszerzało się, wzrastała też bardzo liczba uczniów
w Jerozolimie, a nawet bardzo wielu kapłanów przyjmowało wiarę.
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PIOTRA APOSTOŁA:
Najmilsi:
Zbliżając się do Pana, który jest żywym kamieniem, odrzuconym
wprawdzie przez ludzi, ale u Boga wybranym i drogocennym, wy również
niby żywe kamienie jesteście budowani jako duchowa świątynia, by
stanowić święte kapłaństwo, dla składania duchowych ofiar,
przyjemnych Bogu przez Jezusa Chrystusa. To bowiem zawiera się w
Piśmie: „Oto kładę na Syjonie kamień węgielny, wybrany,
drogocenny, a kto wierzy w niego, na pewno nie zostanie zawiedziony”.
Wam
zatem, którzy wierzycie, cześć. Dla tych zaś, co nie wierzą,
właśnie ten kamień, który odrzucili budowniczy, stał się
głowicą węgła – i kamieniem upadku, i skałą zgorszenia. Ci,
nieposłuszni słowu, upadają, do czego zresztą są przeznaczeni.
Wy
zaś jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem,
świętym narodem, ludem Bogu na własność przeznaczonym, abyście
ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do
przedziwnego swojego światła.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Niech się nie trwoży serce
wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest
mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę
przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam
miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy
byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę”.
Odezwał
się do Niego Tomasz: „Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc
możemy znać drogę?”
Odpowiedział
mu Jezus: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie
przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie
poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i
zobaczyliście”.
Rzekł
do Niego Filip: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”.
Odpowiedział
mu Jezus: „Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie
poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego
więc mówisz: Pokaż nam Ojca? Czy nie wierzysz, że Ja jestem w
Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie
wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje
tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie.
Jeżeli zaś nie, wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła.
Zaprawdę,
zaprawdę powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał
tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych
uczyni, bo Ja idę do Ojca”.
Musimy
przyznać, że słowa, wypowiedziane przez Dwunastu: Nie
jest rzeczą słuszną, abyśmy zaniedbali
słowo
Boże, a obsługiwali stoły

brzmią
dosyć mocno. I mogą wywoływać różne, nie zawsze dobre
skojarzenia. Bo mogą wskazywać na to, że Apostołowie gardzą
posługą dobroczynną,

czy też uważają za coś gorszego, a może nawet uwłaczającego
ich godności, ich urzędowi – pomoc najuboższym.
Wydaje
się jednak, że przy uważniejszym wczytaniu się w treść tego
fragmentu Dziejów Apostolskich – i przy odrobinie dobrej woli –
łatwo dostrzeżemy, że nie
o to tu chodzi.

Przecież Apostołowie nie
zrezygnowali z tej posługi,

nie zaprzestali „obsługiwania stołów” – jak się sami
wyrazili i jak by
to mocno
nie brzmiało… Oni to powierzyli specjalnie do tego powołanym
diakonom,
których także wybrali spośród mężczyzn
cieszących
się dobrą sławą, pełnych Ducha i mądrości.

I
takich właśnie – jak słyszeliśmy – powołano, po czym
Apostołowie oddali się wyłącznie
głoszeniu słowa Bożego,

a nowi diakoni zadbali o sprawiedliwe rozdzielenie jałmużny.
Mamy
zatem do czynienia nie z zaniedbaniem czy zlekceważeniem tej
istotnej sprawy, ale z jej lepszym
zorganizowaniem,

a jednocześnie: z zaznaczeniem pewnej hierarchii
ważności i pewnego porządku,

który także
dzisiaj
zdaje się być pomijany.
Oto
bowiem posługa Kościoła coraz
częściej jest znacząco
redukowana
do posługi charytatywnej.

I pojmowana tylko w kategoriach takiej doczesnej – powiedzielibyśmy
użyteczności.
Niektórzy
uważają,
że Kościół ma
jedynie
wspierać biednych, ma
jedynie
organizować
im pomoc, dbać o dostarczenie im
przynajmniej
minimalnych dóbr materialnych. I rzeczywiście – powinien
to robić,

powinien
o to dbać. Możemy to z całą mocą powiedzieć: powinien,
a wręcz
musi
o to zadbać.

Ale
we
właściwym porządku!
To
nam właśnie mówi dzisiejsze przesłanie biblijne: pomoc ubogim,
działalność charytatywna, wsparcie materialne – ma wynikać
z posługi
Słowa
i
z posługi
sakramentalnej,
jaką sprawuje Kościół. I jaką musi sprawować, nie uchylając
się od niej trwożliwie i nie chowając się za parawanem
działalności charytatywnej.
Nie
może być bowiem
na
przykład takiej sytuacji,
że
jakaś kościelna instytucja
czyni z posługi charytatywnej główny
sens i cel swego istnienia,

a nie dopomina się o pełną ochronę życia od poczęcia do
naturalnej śmierci, albo nie broni moralności w życiu małżeńskim
i pozamałżeńskim. Nie można chwalić i popierać
Kościoła
wtedy, gdy organizuje pomoc potrzebującym, a zwalczać go,
kiedy dopomina
się o prawdę i uczciwość

w życiu społecznym.
Bo
misją Kościoła jest przede wszystkim głoszenie
królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia,

a z tego ma wynikać wszelka inna działalność, także charytatywna
– właśnie jako owoc głęboko przeżywanej więzi duchowej z
Bogiem.
O
tym właśnie Piotr Apostoł mówi dzisiaj w swoim Liście, którego
fragmentu wysłuchaliśmy w drugim czytaniu, gdy do swoich uczniów
zwraca się ze słowami pięknymi, a jednocześnie wielkimi i
zobowiązującymi:
Wy
zaś jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem,
świętym narodem, ludem Bogu na własność przeznaczonym, abyście
ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do
przedziwnego swojego światła.

Otóż,
właśnie! Obyście ogłaszali dzieła potęgi Bożej! Obyście
głosili dobrą
nowinę o królestwie Bożym!

Obyście swoim życiem świadczyli o wierze – a nie tylko
„obsługiwali stoły”, w znaczeniu: obyście na tym,
co na stole, nie skoncentrowali całego swego życia,

całej swojej uwagi.
Obyśmy
razem z Filipem ciągle uczyli się dostrzegać
Boga,
dostrzegać Jego obecność i działanie w świecie – także w
życiu i działalności Kościoła. I w
wielkich wydarzeniach,
dokonujących
się w Kościele i świecie, ale również w tych wydarzeniach
codziennych, zwyczajnych, powiedzielibyśmy: prozaicznych…
To
właśnie te codzienne wydarzenia – szczególnie te trudne –
powodują poczucie zagubienia,
lęku, nieraz nawet frustracji…

Ciągle przecież zadajemy tak wiele pytań i wyrażamy tak wiele
wątpliwości w
sprawach, dotyczących naszej przyszłości, naszego utrzymania,
atmosfery w naszym
domu, także:
naszych
wzajemnych relacji w sąsiedztwie i w pracy… Nie mniej zajmuje nas
również
sytuacja
w świecie:

cały ten niepokój, wlewający się do naszych domów – przez
ekran telewizora lub komputera – z tak wielu miejsc, dotkniętych
konfliktami
zbrojnymi

i wszelkimi przejawami ludzkiej
krzywdy i ludzkiego nieszczęścia.

Widząc
i słysząc to wszystko, pytamy: Co
nas czeka?

Co będzie dalej? Co będzie ze światem? Co będzie z naszą
Ojczyzną? Co
będzie z naszą rodziną

– jak ukształtuje się jej przyszłość? Czy uda się ocalić to,
co dobre, a uniknąć tego wszystkiego, co mogłoby jej zagrażać? I
wreszcie – jaka
jest nasza osobista przyszłość?

Jak mamy poradzić sobie z tyloma własnymi problemami?
Z
tymi wszystkimi pytaniami i niepokojami przychodzimy dzisiaj do
Jezusa, a On odpowiada nam słowami dzisiejszej Ewangelii: Niech
się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie.

Po
czym dodaje: W
domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam
powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i
przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do
siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd
Ja idę.

A
kiedy Tomasz zapytał w tym momencie: Panie,
nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?,
usłyszał
w odpowiedzi: Ja
jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca
inaczej, jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście
i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście.
Można
by odnieść wrażenie, moi Drodzy, że to pocieszenie, jakie Jezus
do nas dzisiaj kieruje, związane jest tylko
i wyłącznie z życiem wiecznym.
A
zatem – można by tak pomyśleć – mamy się nie trwożyć, bo
Jezus jest z nami. Jednak Jego pomoc – by tak rzec – zacznie
działać dopiero po śmierci,

kiedy Jezus zabierze nas do siebie, do Domu Ojca, gdzie obecnie
tak pieczołowicie przygotowuje nam miejsce. Natomiast tu na ziemi –
póki co – musimy sobie jakoś
po
radzić
sami i jakoś przetrwać

te wszystkie niedogodności, jakie życie ze sobą niesie. Czy jednak
rzeczywiście tylko tak mamy rozumieć dzisiejsze Jezusowe
pouczenie?
Wydaje
się, że byłoby to jednak pewnym jego
zubożeniem.
Gdybyśmy jakieś
jedno zdanie Jezusa wyrwali z kontekstu, to moglibyśmy rzeczywiście
tak
myśleć. Jednak jeżeli bierzemy pod uwagę całą dzisiejszą
liturgię Słowa – i całe przesłanie Pisma Świętego – to
przekonamy się, że
nie o to chodzi.

A o co chodzi?
A
właśnie o to, co dzisiaj swoim gestem chcieli nam pokazać
Apostołowie: ważna jest posługa biednym i potrzebującym, czyli:
ważne
są ziemskie sprawy i ludzkie potrzeby,
ale
one wszystkie muszą zająć drugie miejsce – za sprawami
duchowymi. A może lepiej powiedzieć: one wszystkie mają pozostawać
w
ścisłym związku ze sprawami duchowymi.
Te
sprawy ziemskie mamy przeżywać – a problemy doczesne rozwiązywać
– nie tylko swoimi własnymi siłami i na sposób czysto ludzki,
ale w
ścisłej łączności z Jezusem i z Jego pomocą!
Jeżeli
Jezus mówi, że przyjdzie po nas, aby zabrać nas do miejsca, które
nam przygotowuje,
to wcale nie znaczy, że ten czas, który nas od tego momentu dzieli,
mamy „jakoś
tam” przetrwać w letargu i bezczynności,
albo
poddać się rezygnacji, apatii i pesymizmowi. Wprost przeciwnie:
mamy
iść tą
Drogą,
którą
jest Jezus! A także głosić i świadczyć
o tej Prawdzie,

którą jest Jezus! I żyć
tym
Życiem,
którym jest Jezus!
Czyli
– mówiąc krótko i jasno – mamy
żyć z Jezusem,

wierzyć w Niego całym sercem, ufać Mu bezgranicznie, o
wszystkim Mu mówić
w
szczerej modlitwie, także tej zanoszonej swoimi słowami, w trakcie
codziennych prostych czynności, albo na przykład podróży… A
przede wszystkim: systematycznie, najlepiej co miesiąc się
spowiadać,
zawsze uczestniczyć
we Mszy Świętej

i stale przyjmować
Komunię Świętą.
I
wcale nie musimy robić ze swego życia klasztoru i funkcjonować
na sposób
życia mnichów kontemplacyjnych. Chociaż akurat trochę
kontemplacji i wyciszenia nikomu jeszcze nie zaszkodziło… Ale
oczywiście, nasz styl życia jest inny. I niech
pozostanie taki, jaki jest. Tylko niech się w nim znajdzie miejsce
dla Jezusa! I
niech to będzie miejsce pierwsze i najważniejsze!

9 komentarzy

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.