Odwagi! Trzeba, byś świadczył o Mnie!

O
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Jakub Biernacki, należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach. Życzę Solenizantowi zapału i wytrwałości w świadczeniu o Jezusie całym swoim życiem! Zapewniam o modlitwie!
         Dzisiaj także serdeczną modlitwą ogarniamy wszystkie Dzieci – z okazji Ich święta. Niech Pan sam czuwa nad ich dzieciństwem – by było ono naprawdę szczęśliwe!
        Z okazji pierwszego czwartku miesiąca proszę o modlitwę w intencji kapłanów i osób zakonnych – oraz o ich następców. Zachęcam także do codziennego udziału w nabożeństwie czerwcowym!
             A jutro na naszym forum – powiew świeżości: słówko z Syberii!
                                      Gaudium et spes!   Ks. Jacek

Czwartek
7 Tygodnia Wielkanocy,
Wspomnienie
Św. Justyna, Męczennika,
do
czytań: Dz 22,30;23,6–11; J 17,20–26
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
W
Jerozolimie trybun rzymski, chcąc się dowiedzieć dokładnie, o co
Żydzi oskarżali Pawła, zdjął z niego więzy, rozkazał zebrać
się arcykapłanom i całemu Sanhedrynowi i wyprowadziwszy Pawła
stawił go przed nimi.
Wiedząc
zaś, że jedna część składa się z saduceuszów, a druga z
faryzeuszów, wołał Paweł przed Sanhedrynem: „Jestem
faryzeuszem, bracia, i synem faryzeuszów, a stoję przed sądem za
to, że spodziewam się zmartwychwstania umarłych”.
Gdy
to powiedział, powstał spór między faryzeuszami i saduceuszami i
doszło do rozdwojenia wśród zebranych. Saduceusze bowiem mówią,
że nie ma zmartwychwstania ani anioła, ani ducha, a faryzeusze
uznają jedno i drugie. Zrobiła się wielka wrzawa, zerwali się
niektórzy z uczonych w Piśmie spośród faryzeuszów, wykrzykiwali
wojowniczo: „Nie znajdujemy nic złego w tym człowieku. A jeśli
naprawdę mówił do niego duch albo anioł?”
Kiedy
doszło do wielkiego wzburzenia, trybun obawiając się, żeby nie
rozszarpali Pawła, rozkazał żołnierzom zejść, zabrać go
spośród nich i zaprowadzić do twierdzy. Następnej nocy ukazał mu
się Pan i powiedział: „Odwagi! Trzeba bowiem, żebyś i w Rzymie
świadczył o Mnie tak, jak dawałeś o Mnie świadectwo w
Jerozolimie”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
JANA:
W
czasie ostatniej wieczerzy Jezus podniósłszy oczy ku niebu, modlił
się tymi słowami:
Ojcze
Święty, nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki
ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak
Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas,
aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał.
I
także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili
jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się
tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i
żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś.
Ojcze,
chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja
jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo
umiłowałeś Mnie przed założeniem świata.
Ojcze
sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i
oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i
nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś,
w nich była i Ja w nich”.
Trzeba
przyznać, że dość sprytnie Paweł wybrnął z sytuacji, w
jakiej postawili go Żydzi. To znaczy, może jeszcze nie całkiem
wybrnął, bo pozostał w więzieniu, ale akurat w tym starciu
wyraźnie zwyciężył z oskarżycielami, a osiągnął to w
ten sposób, że wykorzystał istniejącą pomiędzy nimi różnicę
przekonań
w tak fundamentalnej kwestii, jak wiara w
zmartwychwstanie umarłych. Wystarczyło, że wypowiedział tylko
jedno zdanie, a wywołał pomiędzy swoimi adwersarzami na tyle
potężną burzę,
że w ferworze ich wzajemnego pomstowania na
siebie, znaleźli się nawet tacy, którzy zaczęli go bronić!
A
kiedy ostatecznie – jak słyszeliśmy – doszło do
wielkiego wzburzenia, trybun obawiając się, żeby nie rozszarpali
Pawła, rozkazał żołnierzom zejść, zabrać go spośród nich i
zaprowadzić do twierdzy.
I to właśnie tam ukazał
mu się Pan i powiedział: „Odwagi! Trzeba bowiem, żebyś i w
Rzymie świadczył o Mnie tak, jak dawałeś o Mnie świadectwo w
Jerozolimie”.
Można
zatem chyba powiedzieć, że Jezus pośrednio zaakceptował taki
sposób
rozwiązania sprawy, jaki zastosował Paweł. Spryt
Apostoła, połączony z jego rozległą orientacją w całym
kontekście kulturowym i społecznym, w jakim przyszło mu żyć i
działać, okazały się tutaj bardzo przydatne. Owszem, mógł on
skorzystać ze swojej znajomości Pism i całej szerokiej wiedzy
– jak powiedzielibyśmy dzisiejszym językiem – teologicznej, ale
w tym momencie nie było to chyba potrzebne. Bo i tak zapewne nikt by
go nie słuchał. Skorzystał zatem z innej wiedzy – tej
dotyczącej różnic w poglądach poszczególnych grup – i to
wystarczyło.
Myślę,
że może nawet nieco uśmiechamy się, widząc oczami wyobraźni,
jak najpierw wszyscy nastają na Pawła, a kiedy ten
wypowiedział swoje jedno zdanie, nagle cały ten zawistny tłum
dzieli się na dwa stronnictwa, które nawzajem na siebie
wrzeszczą.
Czy wyobrażamy sobie chociażby minę trybuna
rzymskiego, totalnie zdezorientowanego, o co w końcu chodzi Żydom?
Wydarzenie
to – jak się wydaje – niesie nam bardzo ważne wskazanie, że i
my także winniśmy korzystać z całej posiadanej wiedzy, a
także ze wszystkich swoich umiejętności życiowych i
doświadczeń,
aby świadczyć o wierze w Jezusa. I także ze
swego życiowego sprytu, i także ze swego poczucia humoru,
i także ze swoich naturalnych predyspozycji i talentów.
Wszystko może i powinno służyć nam do tego, byśmy świadczyli
o Jezusie i o naszej wierze w Niego, o naszym chrześcijaństwie, o
naszym dążeniu do Nieba.
Oto
w czasie Ostatniej Wieczerzy, Jezus modlił się za swoich uczniów:
Ojcze Święty, nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi,
którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy
stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni
stanowili jedno w Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał.

To
my jesteśmy tymi, którzy wierzą dzięki ich słowu,
bo to nam właśnie wiarę przekazali nasi rodzice i duszpasterze,
którym z kolei wiarę przekazali ich rodzice i duszpasterze – i
tak cofając się, dojdziemy aż do samego Jezusa i Jego Apostołów.
Wielu jest zatem tych, którzy uwierzyli dzięki ich słowu.
My też się do nich zaliczamy.
Ale
to my także jesteśmy tymi, którzy wiarę winni przekazywać
następnym,
aby także dzięki naszemu słowu inni mogli
uwierzyć. I dlatego tak ważnym jest, abyśmy w to przekazywanie
wiary zaangażowali wszystko, o czym tu sobie mówiliśmy: wszystkie
swoje predyspozycje i talenty, całą swoją wiedzę i
życiowe doświadczenie;
i – żeby to jeszcze raz powtórzyć,
bo czemuż by nie? – swój spryt i humor.
Nie
wystarczy zatem raz na jakiś czas wspomnieć coś na temat wiary i
Pana Boga – może przy okazji jakiegoś święta, lub pogrzebu w
rodzinie – ale zawsze, każdego dnia i w każdej minucie,
wszystkimi dostępnymi sobie środkami, z wykorzystaniem
okoliczności korzystnych i niekorzystnych: świadczyć o swojej
wierze w Jezusa!
Aby dzięki temu naszemu świadectwu także inni
mogli uwierzyć…
Tak,
jak my wierzymy – między innymi – dzięki świadectwu Patrona
dnia dzisiejszego, Świętego
Justyna, Męczennika.

Urodził
się on na
początku II wieku w Samarii, w rodzinie pogańskiej. Od młodości
pasjonował się filozofią
i problemami ogólnoludzkimi.

Przebadał systemy Platona, Arystotelesa, i innych myślicieli.
Bardziej jeszcze nurtowały go problemy religijne. W ten sposób
zainteresował się – między innymi – chrześcijaństwem. Czytał
Pismo Święte i przyglądał się życiu chrześcijan.

Badał ich naukę, obserwował ich obyczaje.
W
trzydziestym trzecim roku życia przyjął Chrzest.

Stał się gorliwym wyznawcą i najważniejszym apologetą
chrześcijańskim w II wieku. Wykorzystując autorytet, jaki sobie
zdobył prawością charakteru i wiedzą, zgromadził
koło siebie uczniów
i
chętnie z nimi prowadził dyskusje na tematy filozoficzne, etyczne i
religijne. Sam przekonany
o tym, że tylko w chrześcijaństwie jest pełna prawda,

dążył do tego, by i jego uczniowie byli o tym przekonani. Spotykał
się z filozofami pogańskimi i żydowskimi,

i żarliwie z nimi dyskutował na wspomniane tematy.
W
roku 135 spotkał się na przykład w Efezie z pewnym rabinem
żydowskim, Tryfonem, i odbył z nim wielogodzinną dyskusję.
Pamiątką
tego jest dzieło Świętego Justyna pod tytułem
„Dialog z Żydem Tryfonem”.

W tym czasie wydał też dwie apologie. Pierwszą z nich skierował
do Rzymian, drugą zaś formalnie do senatu rzymskiego. Wykazywał w
nich odważnie, jak mylne
poglądy mieli poganie o chrześcijanach

i obalał zarzuty, stawiane wyznawcom Chrystusa przez pogan.
A
było to znakiem niemałej odwagi. Od stu bowiem lat wiara w
Chrystusa była na państwowym indeksie. Od
czasów Nerona
chrześcijanie byli uważani za głównego wroga cesarstwa

– wroga, którego należało tępić wszelkimi dostępnymi
środkami. Nie odwołano
krwawych edyktów,

wydanych przez Nerona i przez Domicjana. Za czasów Świętego
Justyna panował wprawdzie raczej łagodny cesarz Antoninus Pius,
wszakże za panowania następnego cesarza, Marka Aureliusza,
prześladowanie wybuchło
ponownie
. I właśnie
ofiarą tych prześladowań padł nasz Patron. Został
aresztowany i z wyroku sądu
ścięty mieczem w 165 roku.

W
swoich pismach Święty Justyn podjął pierwsze próby zbliżenia
nauki chrześcijańskiej i filozofii greckiej. Justyn żył zaledwie
około stu lat po śmierci Apostołów Piotra i Pawła, dlatego
też stworzone przezeń dzieła
mają znaczenie fundamentalne dla zapoznania się z ówczesną
sytuacją Kościoła,

jego organizacją i wewnętrzną strukturą, z obrzędami i liturgią.
Warto podkreślić, że Justyn był człowiekiem
świeckim,
który
wykorzystał swoją wiedzę dla obrony wiary chrześcijańskiej.
           A
oto jak – według „Akt Świętych
Męczenników
Justyna i Towarzyszy” – dokonało się męczeństwo dzisiejszego
Patrona: „Święci mężowie zostali pojmani i przyprowadzeni do
prefekta Rzymu, Rustyka. Gdy ich postawiono przed sądem, Rustyk
rzekł do Justyna: „Pokłoń się bogom i bądź posłuszny
rozkazom cesarzy”. Justyn odrzekł: „Nie
możemy być oskarżeni ani pojmani za to, że słuchamy przykazań
naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa”.

Rustyk rzekł: „Powiedz, jaką naukę wyznajesz?” Justyn
odpowiedział: „Usiłowałem poznać wszystkie, ale
przyjąłem prawdziwą naukę chrześcijan,

chociaż ona nie podoba się tym, którzy pozostają w błędzie”.
Rustyk
rzekł: „A te nauki ci odpowiadają, nędzniku?” Na to Justyn:
„Tak jest, ponieważ
stosuję się do nich zgodnie z prawowitą doktryną”.

Rustyk zapytał: „Jakaż to doktryna?” Justyn odparł: „Czcimy
Boga chrześcijan! Wierzymy, że na początku On sam stworzył i
uczynił wszystko, co istnieje, rzeczy widzialne i niewidzialne. I
czcimy Pana, Jezusa Chrystusa, Syna Bożego.

O Nim prorocy zapowiadali, że przyjdzie do ludzi głosić zbawienie
i nauczać wybranych uczniów. Jestem tylko człowiekiem i niewiele
mogę powiedzieć o jego nieskończonym Bóstwie, jednak moc
proroctwa uznaję – w
proroczym natchnieniu był On zapowiedziany jako Syn Boga.

A wiem, że prorocy natchnieni z nieba zapowiadali Jego przyjście do
ludzi”.
Na
to Rustyk zapytał: „A
więc jesteś chrześcijaninem?”

Odpowiedział mu Justyn: „Tak
jest, jestem chrześcijaninem”.

Na to prefekt rzekł do Justyna: „Posłuchaj ty, który mówisz, że
jesteś uczony, i utrzymujesz, żeś poznał prawdziwą naukę:
jeżeli zostaniesz ubiczowany, a potem ścięty, to myślisz, że
pójdziesz do nieba?” Justyn odrzekł: „Mam żywą nadzieję, że
jeżeli mnie to spotka, to pójdę do Niego!
Wiem bowiem, że aż do
czasu, gdy świat przeminie, nie odmawia On swojej łaski tym, którzy
żyją według Jego nauki”.

Prefekt Rustyk zapytał: „Tak więc przypuszczasz, że pójdziesz
do nieba, aby tam odebrać odpowiednią nagrodę?” Justyn
odpowiedział: „Nie
przypuszczam, lecz wiem, że tak jest i jestem tego pewien”.
Prefekt
Rustyk powiedział: „Wróćmy do sprawy, o którą chodzi, bo
sprawa jest pilna i nie da się jej uniknąć. Przystańcie
na to, czego się od was żąda i razem złóżcie ofiarę bogom”.

Justyn odparł: „Nikt o
zdrowych zmysłach nie przejdzie od wiary do bezbożności”!

Rustyk na to: „Jeżeli nie posłuchacie, zostaniecie ukarani bez
żadnej litości”. Justyn odparł: „Pragniemy ponieść karę dla
naszego Pana, Jezusa Chrystusa, i
dostąpić zbawienia!

Będzie to dla nas rękojmią i ocaleniem w dniu straszliwego i
powszechnego Sądu naszego Pana i Zbawcy”! Podobnie mówili i
pozostali męczennicy:
„Uczyń z nami, co
chcesz! Jesteśmy chrześcijanami i nie składamy ofiar bożkom”.
Wtedy
prefekt Rustyk ogłosił wyrok: „Zgodnie z prawem ci, którzy nie
posłuchali rozkazu cesarza i nie chcieli złożyć ofiary bogom,
mają być biczowani, a następnie ścięci”. Święci Męczennicy,
wielbiąc Boga, zostali odprowadzeni na miejsce kaźni i tam ścięci.
Tak wyznali Zbawiciela i to wyznanie przypieczętowali
męczeństwem.”
Tyle opisu męczeństwa Świętego Justyna.
Wpatrując
się w świetlany przykład jego świętości, ale też z uwagą
wsłuchując się w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zastanówmy
się:
– Czy
moje zwykłe spełnianie codziennych obowiązków – to jednocześnie
świadectwo, dawane wierze?
– Czy
to moje świadectwo jest – we właściwym rozumieniu tego słowa –
sprytne i radosne?
– Czy
stale zachowuję w swym sercu świadomość, że dzięki mojemu słowu
i świadectwu także inni mają uwierzyć w Jezusa?

Objawiłem
im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty
Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich…

8 komentarzy

  • "Z Akt świętych męczenników Justyna i Towarzyszy
    (rozdz. 1-5)

    Przyjąłem prawdziwą naukę chrześcijan

    Święci mężowie zostali pojmani i przyprowadzeni do prefekta Rzymu, Rustyka. Gdy ich postawiono przed sądem, Rustyk rzekł do Justyna: "Pokłoń się bogom i bądź posłuszny rozkazom cesarzy". Justyn odrzekł: "Nie możemy być oskarżeni ani pojmani za to, że słuchamy przykazań naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa".
    Rustyk rzekł: "Powiedz, jaką naukę wyznajesz?" Justyn odpowiedział: "Usiłowałem poznać wszystkie, ale przyjąłem prawdziwą naukę chrześcijan, chociaż ona nie podoba się tym, którzy pozostają w błędzie".
    Rustyk rzekł: "A te nauki ci odpowiadają, nędzniku?" Na to Justyn: "Tak jest, ponieważ stosuję się do nich zgodnie z prawowitą doktryną".
    Rustyk zapytał: "Jakaż to doktryna?" Justyn odparł: "Czcimy Boga chrześcijan; wierzymy, że na początku On sam stworzył i uczynił wszystko, co istnieje, rzeczy widzialne i niewidzialne. I czcimy Pana, Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. O Nim prorocy zapowiadali, że przyjdzie do ludzi głosić zbawienie i nauczać wybranych uczniów. Jestem tylko człowiekiem i niewiele mogę powiedzieć o Jego nieskończonym Bóstwie, jednak moc proroctwa uznaję; w proroczym natchnieniu był On zapowiedziany jako Syn Boga. A wiem, że prorocy natchnieni z nieba zapowiadali Jego przyjście do ludzi".
    Na to Rustyk zapytał: "A więc jesteś chrześcijaninem?" Odpowiedział mu Justyn: "Tak jest, jestem chrześcijaninem".
    Na to prefekt rzekł do Justyna: "Posłuchaj ty, który mówisz, że jesteś uczony, i utrzymujesz, żeś poznał prawdziwą naukę: jeżeli zostaniesz ubiczowany, a potem ścięty, to myślisz, że pójdziesz do nieba?" Justyn odrzekł: "Mam żywą nadzieję, że jeżeli mnie to spotka, to pójdę do Niego; wiem bowiem, że aż do czasu, gdy świat przeminie, nie odmawia On swojej łaski tym, którzy żyją według Jego nauki".
    Prefekt Rustyk zapytał: "Tak więc przypuszczasz, że pójdziesz do nieba, aby tam odebrać odpowiednią nagrodę?" Justyn odpowiedział: "Nie przypuszczam, lecz wiem, że tak jest, i jestem tego pewien".
    Prefekt Rustyk powiedział: "Wróćmy do sprawy, o którą chodzi, bo sprawa jest pilna i nie da się jej uniknąć. Przystańcie na to, czego się od was żąda i razem złóżcie ofiarę bogom". Justyn odparł: "Nikt o zdrowych zmysłach nie przejdzie od wiary do bezbożności".
    Rustyk na to: "Jeżeli nie posłuchacie, zostaniecie ukarani bez żadnej litości". Justyn odparł: "Pragniemy ponieść karę dla naszego Pana, Jezusa Chrystusa, i dostąpić zbawienia; będzie to dla nas rękojmią i ocaleniem w dniu straszliwego i powszechnego Sądu naszego Pana i Zbawcy".
    Podobnie mówili i pozostali męczennicy: "Uczyń z nami, co chcesz; jesteśmy chrześcijanami i nie składamy ofiar bożkom".
    Wtedy prefekt Rustyk ogłosił wyrok: "Zgodnie z prawem ci, którzy nie posłuchali rozkazu cesarza i nie chcieli złożyć ofiary bogom, mają być biczowani, a następnie ścięci". Święci męczennicy, wielbiąc Boga, zostali odprowadzeni na miejsce kaźni i tam ścięci. Tak wyznali Zbawiciela i to wyznanie przypieczętowali męczeństwem".

    Krótko. Ściągnięte!

  • https://www.facebook.com/ParafiaWojciech/photos/a.1453353101354453.1073742032.379470935409347/1453354361354327/?type=3&theater
    Kolejna figura Matki Bożej Fatimskiej zdąża na Syberię.
    Od poniedziałku do wtorku, konińska parafia gościła figurę Matki Bożej Fatimskiej wędrującą z Fatimy przez Watykan( gdzie została ukoronowana przez Prefekta Kongregacji ds Wiary Gerarda Mullera), Kołobrzeg , Szczecin, Konin, dalej przez Łuków, aby dotrzeć aż do Tiumeni w Syberii, diecezji Nowosybirsk, gdzie zostanie podarowana Zesłańcom Polakom.

    • Tak, to jest podobna inicjatywa, dzięki której Figura Matki Bożej Fatimskiej – wierna kopia tej oryginalnej – rok temu znalazła się w Surgucie, pielgrzymując wcześniej po różnych parafiach. Wtedy również korona została poświęcona przez Księdza Kardynała – w czym miałem zaszczyt uczestniczyć. Pisałem o tym na blogu. Obie akcje zainicjował i koordynuje P. Sebastian Karczewski, Redaktor "Naszego Dziennika".
      Ks. Jacek

    • Pamiętam o tamtym wydarzeniu opisywanym tu na blogu a ja od czasu jak wiem że ks. Marek tam posługuje, przy każdym publiczne wypowiedzianym słowie Syberia, myślami jestem z Księdzem Markiem, jako "znajomym". Dziwne to uczucie, bo jestem dumna że znam Kogoś z dalekiej Syberii :). Pozdrawiam Księży serdecznie. Dodam jeszcze, że przy tej parafii św. Wojciecha jest moja Wspólnota.

    • Przyznaję, że coraz bardziej irytuje mnie taka "wolność" i "oryginalność" wypowiedzi ludzi wysoko postawionych w Kościele. Może zbyt wysoko. Odpowiedzą za to na Bożym Sądzie! Szkoda tylko zgorszenia i zamieszania, które powodują.
      Wierzę, że przyjdzie taki czas w Kościele, kiedy to tacy głosiciele fałszywych nauk, wilki w stadzie owiec, będą surowo upominani, a w razie konieczności – karani kanonicznie!
      Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.