Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić!

N
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rocznicę Święceń kapłańskich przeżywa Ksiądz Adam Potapczuk, Wikariusz w Miastkowie. 
       Urodziny natomiast przeżywa Filip Gębala, należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.
       Obu Świętującym dzisiaj życzę takie wierności Bożemu Prawu, jakiej przykład daje sam Jezus, a o jakiej słyszymy w dzisiejszym Bożym słowie. Zapewniam o mojej modlitwie w tej intencji.
       Niech nam Pan da dobry dzień, owocujący wzajemną życzliwością i pogodą ducha!
                                           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
10 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Bł. Michała Kozala, Biskupa i Męczennika,
do
czytań: 2 Kor 3,4–11; Mt 5,17–19
CZYTANIE
Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Dzięki Chrystusowi taką ufność w Bogu pokładamy. Nie żebyśmy
uważali, że jesteśmy w stanie pomyśleć coś sami z siebie, lecz
wiemy, że ta możność nasza jest z Boga. On też sprawił, żeśmy
mogli stać się sługami Nowego Przymierza, przymierza nie litery,
lecz Ducha; litera bowiem zabija, Duch zaś ożywia.
Lecz
jeśli posługiwanie śmierci, utrwalone literami w kamieniu,
dokonywało się w chwale, tak iż synowie Izraela nie mogli
spoglądać na oblicze Mojżesza z powodu jasności jego oblicza,
która miała przeminąć, to o ileż bardziej pełne chwały będzie
posługiwanie Ducha? Jeżeli bowiem posługiwanie potępieniu jest
chwałą, to o ileż bardziej będzie obfitować w chwałę
posługiwanie sprawiedliwości. Wobec przeogromnej chwały okazało
się w ogóle bez chwały to, co miało chwałę tylko częściową.
Jeżeli zaś to, co przemijające, było w chwale, daleko bardziej
cieszy się chwałą to, co trwa.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Nie sądźcie, że przyszedłem
znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale
wypełnić.
Zaprawdę
bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna
jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko
spełni.
Ktokolwiek
więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i
uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w 
Królestwie
niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki
w
Królestwie
niebieskim”.
Ten
dość trudny i skomplikowany tekst, jaki odnajdujemy w pierwszym
czytaniu, dotyka problemu relacji Starego Testamentu do Nowego, a
dokładniej: relacji Prawa i nauczania starotestamentalnego do
nowotestamentalnego. Paweł Apostoł pokazuje owe relacje w
obrazach dość
ostrych, dla nas może nawet nie za
bardzo zrozumiałych i aż dziwnych.
I
tak oto pisząc, iż staliśmy się sługami Nowego Przymierza,
przymierza nie litery, lecz Ducha; litera bowiem zabija, Duch zaś
ożywia,
nie stwierdził bynajmniej, że Prawo Starego
Testamentu miało kogoś skazywać na śmierć, czy wręcz zabijać.
Ono było przecież Prawem Bożym, a więc
Prawem dobrym, mądrym i świętym. Ale to ludzie uczynili z niego
jedynie formalny zapis, który nawet dokładnie, literalnie
wypełniany, pozbawiony był w ich przypadku ducha i miłości.
Stąd
też Święty Paweł używa następnych, mocnych – i znowu, z
naszej perspektywy: może nawet zbyt mocnych, zbyt przerysowanych –
stwierdzeń w stylu: posługiwanie śmierci,
lub też: posługiwanie potępieniu, na określenie
tego życia doczesnego i regulującego go prawa, pojmowanego właśnie
jako takie sformalizowane, sztywne, bezduszne normy.
Jezus
zaś, Boży Syn, przychodząc na świat, mówi: Nie sądźcie,
że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem
znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki
niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie
zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni.

Słyszeliśmy te słowa w dzisiejszej Ewangelii.
Jezus
przyszedł to odwieczne Prawo wypełnić – miłością!
Przyszedł, aby pokazać jego prawdziwy sens i najgłębsze
przesłanie.
Przyszedł, aby pokazać, że – rzeczywiście –
litera […] zabija,
Duch zaś ożywia. Tak, jeżeli Prawo – nawet to
Boże – pojmowane jest w sposób suchy, sztywny, literalny,
bezduszny, wówczas rzeczywiście może duchowo zabijać! Może
wewnętrznie człowieka niszczyć, odbierać mu jakikolwiek zapał
do dawania z siebie „więcej”, do przekraczania swoich schematów
i minimalizmów!
W
przypadku bowiem tak pojmowanego prawa należało jedynie zachować
wierność literze,
spełniając – bez cienia refleksji –
formalne zapisy. A Jezus mówi o czymś więcej: właśnie o takim
rozpierającym serce zapale, o takim duchowym żarze,
który będzie pełną miłości odpowiedzią człowieka na miłość
Boga. On sam tak właśnie wypełniał Boże Prawo – prawo
miłości – czego najpełniejszym wyrazem była ofiara Krzyża.
Przy
czym, moi Drodzy, koniecznie musimy uczynić tu jedno zastrzeżenie,
bardzo ważne szczególnie w naszych czasach. To wszystko, co tu
sobie mówimy o suchym, sztywnym, sformalizowanym traktowaniu Prawa
oraz o jego wypełnieniu miłością przez Jezusa, nie może nas
prowadzić do wniosku, że już żadnych praw i przepisów nie
musi być,
a nawet na przykazania można patrzeć z lekkim
przymrużeniem oka, bo wystarczy, jeśli się będziemy „wszyscy
nawzajem kochali”, to już żadne prawo i żadne przepisy nie
będą nam potrzebne.
Oczywiście,
to zapewne zbyt mocne przejaskrawienie, chociaż może niekoniecznie,
bo zdarza się spotykać takich, którzy jednoznaczne normy
moralne, czy przepisy prawa liturgicznego lub kościelnego, za nic
sobie mają,
o ile tylko – jak uważają – mają dobre ogólne
nastawienie do innych ludzi i chcą im pomóc. W ten sposób, na
przykład, niektórzy „luzują” jednoznaczny zakaz moralny
wspólnego pomieszkiwania, czy współżycia dwojga ludzi, którzy
nie zawarli małżeństwa.
Nie
o takie pojmowanie całej sprawy nam chodzi. Chodzi o wypełnienie
miłością
– a więc owym jak najlepszym wewnętrznym
nastawieniem i jak najlepszą motywacją – dokładnie tego
Prawa, które Bóg ustanowił.
Bez jego zmieniania i
„ulepszania”! Tak właśnie – wiernie i dokładnie –
wypełniał je Jezus. I my też tak mamy postępować. W absolutnej
szczerości i uczciwości.
A
konkretny przykład dokładnego wypełnienia Bożego Prawa miłością
wprost heroiczną daje nam Patron dnia dzisiejszego, Błogosławiony
Biskup Michał Kozal, Męczennik.
Urodził
się 25 września 1893
roku,
w rodzinie
chłopskiej, w Nowym Folwarku pod Krotoszynem. Po ukończeniu szkoły
podstawowej, a później gimnazjum w Krotoszynie, wstąpił
w 1914 roku do Seminarium Duchownego w Poznaniu.

Ostatni rok studiów odbył w Gnieźnie. Tam też otrzymał
święcenia kapłańskie
,
w dniu 23 lutego 1918 roku.

Planował
podjąć dalsze studia specjalistyczne, ale po
nagłej śmierci
ojca musiał
zapewnić utrzymanie matce i siostrze.
Był
wikariuszem w różnych parafiach. Odznaczał się gorliwością w
prowadzeniu katechizacji, wiele
godzin spędzał w konfesjonale,

z radością głosił słowo
Boże, dużo modlił się. Był wyrozumiały, uczynny i miłosierny
wobec wiernych.
W
uznaniu dla jego gorliwej posługi kapłańskiej i wiedzy, zdobytej
dzięki samokształceniu, Kardynał
August Hlond mianował go w
1927 ojcem duchownym Seminarium w Gnieźnie.

A wówczas okazał
się doskonałym przewodnikiem sumień przyszłych kapłanów. Alumni
powszechnie uważali go za człowieka świętego. Dwa lata później
został powołany na stanowisko rektora
seminarium.
Obowiązki
pełnił do roku 1939,
kiedy
to
Pius XI mianował go biskupem pomocniczym diecezji włocławskiej.

Konsekrację
biskupią otrzymał 13
sierpnia 1939 roku,
w
katedrze włocławskiej. We wrześniu 1939 roku, po wybuchu II Wojny
Światowej, nie opuścił
swojej diecezji.
Jego
nieustraszona, pełna poświęcenia postawa stała się wzorem
zarówno dla duchowieństwa, jak i dla ludzi świeckich.
Niemcy
aresztowali go 7 listopada 1939 roku. Najpierw – wraz z alumnami
seminarium i kapłanami – osadzony był w więzieniu we Włocławku,
następnie internowany w klasztorze księży salezjanów w Lądzie
nad Wartą, potem więziono go – między innymi – w obozach w
Inowrocławiu, Poznaniu, Berlinie, Norymberdze…
Wszędzie
ze względu na swoją niezłomną postawę, rozmodlenie i gorliwość
kapłańską doznawał szczególnych
upokorzeń i prześladowań.

Od lipca 1941 roku był więźniem obozu w Dachau, gdzie – tak jak
inni kapłani – pracował
ponad siły.
Doświadczał
tu wyrafinowanych szykan, jednak nie narzekał, a cieszył się w
duchu, że stał się
godnym cierpieć dla imienia Jezusowego.

Chociaż sam był głodny i nieraz opuszczały go siły, dzielił
się swoimi racjami żywnościowymi ze słabszymi od siebie,

potrafił oddać ostatni kęs chleba klerykom. Odważnie niósł
posługę duchowną chorym i umierającym, a zwłaszcza kapłanom.
W
styczniu 1943 roku ciężko
zachorował na tyfus.
Gdy
był już zupełnie wycieńczony, przeniesiono go na osobny rewir. 26
stycznia 1943 roku został uśmiercony zastrzykiem.
Umarł
w zjednoczeniu z
Chrystusem ukrzyżowanym. Mimo
prób ocalenia jego ciała przez więźniów, zostało ono spalone w
krematorium. Po bohaterskiej śmierci sława
świętości
Biskupa
Kozala utrwaliła się wśród duchowieństwa i wiernych, którzy
prosili Boga o łaski za jego wstawiennictwem.
Zaraz
po wojnie zaczęto zabiegać o Beatyfikację. Dokonał
jej jednak
dopiero Papież
Jan
Paweł II, podczas uroczystej Mszy Świętej, zamykającej II Krajowy
Kongres Eucharystyczny, w dniu 14
czerwca 1987 roku, w Warszawie.
Być
może, łatwiej nam będzie zrozumieć motywy tak heroicznego
wypełnienia przez Błogosławionego Michała Kozala kapłańskiej
misji, jeżeli uważnie wsłuchamy się w treść homilii,
wygłoszonej
przez
niego w
Poznaniu, w roku 1938,
z
okazji jubileuszu Biskupa Antoniego Laubitza. Mówił
wówczas:
„Prawdziwą
wielkość człowieka mierzy się miarą
jego zjednoczenia z Bogiem,
mierzy
się jego umiejętnością i gorliwością wykonywania planów
Bożych. Obiektywnie najwięcej znaczy ten, który nosi w sobie życie
Boże i potrafi to życie budzić w innych i doprowadzać do pełnego
rozwoju.
Wobec
tej prawdy nie może ulegać wątpliwości, że kapłan
Chrystusowy mocą swego powołania i swej godności kapłańskiej

wyrasta
ponad zwykłych ludzi,

bo Bóg powierza mu najważniejsze zadanie i w tym celu dopuszcza go
do
najściślejszego zjednoczenia ze sobą.

Święty Paweł genialnym swym umysłem, oświeconym łaską Bożą,
naprowadza nas w listach swoich na zrozumienie tej rzeczywistości
nadprzyrodzonej. Od niego dowiadujemy się, jak
Chrystus Pan, za pomocą
Sakramentów
Świętych,
dokonuje niewidzialnych wprawdzie, a przecież niezaprzeczalnych
zmian w
duszach ludzkich.
Te
zmiany przyrównać
można do kształtowania się i rozwoju organizmu ludzkiego.

Wiadomo, że żywe ciało wchłania w siebie surową, nieorganiczną
materię, a drogą wewnętrznej przemiany przekształca ją i
upodabnia do siebie. Z tej przekształconej i do siebie upodobnionej
materii korzysta potem albo w ten sposób, że wzmacnia
nią ogólnie cały organizm,
albo
też używa jej do
odpowiedniego wyposażenia członków,
lub
wreszcie przeznacza ją na tworzenie narządów, czyli tych części
ciała, które nie tylko same żyją, ale zarazem rozprowadzają siły
i soki życiowe po całym ciele.
Otóż
rzecz podobna dzieje się w dziedzinie łaski. Pan
Jezus przerabia, przekształca dusze nieśmiertelne.

Z życia przyrodzonego podnosi je do życia nadprzyrodzonego. Celem
przeprowadzenia tych zmian cudownych stworzył organizm
nadprzyrodzony,

który życiem i działaniem swoim przyrównany być może do ciała
ludzkiego, mianowicie ustanowił
Kościół
Święty,
czyli swoje Ciało Mistyczne.

Sam jest Głową tego Ciała, Duch Święty duszą jego, a członkami
wierni.
Gdy
teraz zrozumieć chcemy, co Chrystus Pan z duszą czyni, gdy do
kapłaństwa ją wynosi, to pamiętajmy, że pierwszego, zasadniczego
przekształcenia dokonuje Pan Jezus za
pomocą
Chrztu Świętego. W
chwili Chrztu Świętego wlewa nowe życie do duszy, żyjącej dotąd tylko
przyrodzonym życiem. Przemienia
tę duszę do głębi, upodabnia
do siebie, łączy ją ze sobą,

wciela do swego cudownego Ciała Mistycznego, czyli włącza ją do
Kościoła Świętego.
Gdy
zaś na wybranej duszy wyciska
znamię kapłaństwa,

wtedy nadprzyrodzone zjednoczenie osiąga swój punkt kulminacyjny.
Dusza wówczas nie tylko jest w Kościele, nie tylko czynną rolę
odgrywa w Kościele, ale należy do duchowego ośrodka Kościoła
Świętego.
Dusza
kapłańska wchodzi w skład samego serca w Mistycznym Ciele
Chrystusa Pana.”
Słuchając
tych słów dzisiejszego naszego Patrona, wpatrując się w jego
heroiczną postawę, oraz rozważając głęboko w sercu Boże słowo
dzisiejszej liturgii, zastanówmy się:
– Czy
Bożych przykazań przestrzegam w ich formie „oryginalnej”, czy w
tej „poprawionej” przez własne „widzimisię”?
– Czy
w sprawach Bożych, ale i tych codziennych relacjach z ludźmi,
jestem nastawiony na dawanie z siebie „więcej”?
– Czy
swojego chrześcijaństwa nie ograniczam tylko do najbardziej
podstawowych i koniecznych religijnych praktyk?

A
kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w 
Królestwie
niebieskim!

4 komentarze

  • Wczoraj minęło równo 30 lat( tak wyliczyłam z podanych danych) od beatyfikacji bł. Michała Kozala,(nr. obozowy: 24 544), którego obraz znajduje się w dolnej świątyni mojego parafialnego kościoła a która ma za swojego patrona, drugiego męczennika ostatniej wojny, świętego Maksymiliana M. Kolbego.

    Z litanii do bł. bp. Michała Kozala
    Módlmy się: Boże, Ty obdarzyłeś błogosławionego Michała, biskupa i męczennika, łaską szczególnego nabożeństwa do Najświętszego Sakramentu oraz heroicznym męstwem w obronie wolności Kościoła. Spraw, abyśmy za jego przykładem i wstawiennictwem, umocnieni łaską Tajemnicy Eucharystycznej, mogli wytrwać do końca w wyznawaniu prawdziwej wiary. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

    • Modlitwa nigdy nie jest spóźniona :), przyjmij ode mnie więc najlepsze życzenia i modlitwę. Błogosławię Tobie i Twoim bliskim w Imię Jezusa Chrystusa.

    • Kacper to obecny Prezes Służby Liturgicznej w Celestynowie. Nie wiedziałem o urodzinach, już zapisuję w moim kalendarzu. A pochwalisz się, Kacperku, które to Twoje urodziny?
      A o modlitwie nie muszę zapewniać, bo codziennie staram się pamiętać o moich byłych Współpracownikach liturgicznych z Celestynowa. Ale z okazji urodzin – oczywiście – będzie modlitwa szczególna!
      Pozdrawiam! Plurimos annos! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.