Kimże jest Jan Chrzciciel?

K
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym urodziny przeżywał Piotr
Strzeżysz, Współautor naszego bloga. Dziękując Piotrowi za to,
że odważył się spróbować i wejść we współpracę przy
tworzeniu tego naszego forum, życzę, aby każdego dnia odkrywał –
tak dla siebie samego, ale także w jakimś sensie
dla
nas – sens każdego Bożego słowa. I aby tym Słowem żył!
A
tak przy okazji, to tylko dopowiem Mu, że musi się wziąć w garść,
bo – co by nie mówić – latka lecą… Już nie będę tu
wspominał, które to urodziny, ale… „naście” się skończyło…
Latka lecą…
Wczoraj
także imieniny obchodziła Pani Doktor Wanda Półtawska, wielka
Obrończyni życia człowieka, niezmordowana Apostołka ludzkiej
godności. Niech Jej Pan błogosławi i obdarza wieloma jeszcze
siłami!
I
teraz już płynne przejście z wczoraj do dzisiaj. Wczoraj bowiem
przeżywaliśmy Dzień Ojca, dzisiaj zaś nasz Tato, Jan Jaśkowski,
przeżywa imieniny. Z obu tych okazji – podpisuję się pod tymi
słowami i życzeniami, które wczoraj, w swoim słówku, zawarł
Marek. Naprawdę, nic mądrzejszego nie napiszę, każde z zawartych
tam słów potwierdzam i 
każde czynię dzisiaj moim
serdecznym życzeniem dla naszego Taty!
Ponadto,
imieniny przeżywają dzisiaj:
Ksiądz
Jan Miedzianowski, mój Kolega z roku Święceń, posługujący na
misjach w Peru;
Ksiądz
Jan Babik, Kanclerz Kurii diecezjalnej siedleckiej;
Ksiądz
Jan Spólny, Proboszcz w Parafii w Gończycach;
Jan
Grajda, pełniący posługę Kościelnego w Celestynowie.
Wszystkich
Świętujących ogarniam modlitwą, aby byli odważni i jednoznaczni,
jak Święty Jan Chrzciciel!
Moi
Drodzy, dziękuję Księdzu Markowi za wczorajsze słówko. Jak
zawsze –
kopalnia cennych refleksji i doświadczeń misyjnych! A skoro Marek
odsłonił w nim nieco kulis
naszej „redakcyjnej kuchni”, wspominając
o tym, że prosił mnie, abym nie pisał na blogu o Jego wyjeździe do Petersburga – bo rzeczywiście prosił i ja rzeczywiście nie
pisałem – to teraz zdradzę, dlaczego o to prosił. Wiecie,
dlaczego?
Bo
uważał, że będziecie się śmiać, iż zamiast siedzieć w
Parafii, to jeździ i jeździ po świecie. A właściwie – lata i
lata. Ja oczywiście zdecydowanie zaoponowałem, stwierdzając, że
dla prawdziwego Misjonarza – a z takim tu przecież mamy do
czynienia – żaden tego typu wyjazd nie jest jakąś prywatą czy
oznaką próżności. Zresztą, owoce tego wyjazdu chyba mówią same
za siebie.
A
Wy, moi Drodzy, co o tym myślicie?
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Uroczystość
Narodzenia Św. Jana Chrzciciela – Msza w dzień,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: Iz 49,1–6; Dz 13,22–26; Łk
1,57–66.80
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Wyspy,
posłuchajcie mnie! Ludy najdalsze, uważajcie! Powołał mnie Pan
już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię.
Ostrym mieczem uczynił me usta, w cieniu swej ręki mnie ukrył.
Uczynił ze mnie strzałę zaostrzoną, utaił mnie w swoim
kołczanie. I rzekł mi: „Tyś sługą moim, w tobie się
rozsławię”.
Ja
zaś mówiłem: „Próżno się trudziłem, na darmo i na nic
zużyłem me siły. Lecz moje prawo jest u Pana i moja nagroda u Boga
mego. Wsławiłem się w oczach Pana. Bóg mój stał się moją
siłą”.
A
teraz przemówił Pan, który mnie ukształtował od urodzenia na
swego sługę, bym nawrócił do Niego Jakuba i zgromadził Mu
Izraela.
I
rzekł mi: „To zbyt mało, iż jesteś mi sługą dla podźwignięcia
pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela. Ustanowię cię
światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców
ziemi”.
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
W
synagodze w Antiochii Pizydyjskiej Paweł powiedział: „Bóg dał
ojcom naszym Dawida na króla, o którym też dał świadectwo w
słowach: «Znalazłem Dawida, syna Jessego, człowieka po mojej
myśli, który we wszystkim wypełni moją wolę». Z jego to
potomstwa, stosownie do obietnicy, wyprowadził Bóg Izraelowi
Zbawiciela Jezusa. Przed Jego przyjściem Jan głosił chrzest
nawrócenia całemu ludowi izraelskiemu.
A
pod koniec swojej działalności Jan mówił: «Ja nie jestem tym, za
kogo mnie uważacie. Po mnie przyjdzie Ten, któremu nie jestem godny
rozwiązać sandałów na nogach».
Bracia,
synowie rodu Abrahama i ci spośród was, którzy się boją Boga!
Nam została przekazana nauka o tym zbawieniu”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Dla
Elżbiety nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna. Gdy jej
sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał tak wielkie
miłosierdzie nad nią, cieszyli się z nią razem. Ósmego dnia
przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego,
Zachariasza.
Jednakże
matka jego odpowiedziała: „Nie, lecz ma otrzymać imię Jan”.
Odrzekli
jej: „Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię”.
Pytali więc znakami jego ojca, jak by go chciał nazwać.
On
zażądał tabliczki i napisał: „Jan będzie mu na imię”. I
wszyscy się dziwili. A natychmiast otworzyły się jego usta, język
się rozwiązał i mówił, wielbiąc Boga. I padł strach na
wszystkich ich sąsiadów. W całej górskiej krainie Judei
rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło. A wszyscy, którzy o
tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: „Kimże będzie to
dziecię?” Bo istotnie ręka Pańska była z nim.
Chłopiec
zaś rósł i wzmacniał się duchem; a żył na pustkowiu aż do
dnia ukazania się przed Izraelem.
W
niezwykły sposób zapowiedziany, w bardzo późnym okresie życia
swoich rodziców poczęty, w oryginalnych okolicznościach narodzony,
w osobliwy sposób żyjący, bezkompromisowo nauczający;
Temu, którego zapowiadał, bezgranicznie uległy i oddany; aż do
męczeńskiej śmierci wierny swojej misji – kim tak naprawdę
był Jan Chrzciciel?
Rzeczywiście,
trudno nie postawić tego pytania, które stawiali ludzie w chwili
jego narodzenia: Kimże będzie to dziecię? Jako
uzasadnienie tego swoistego zadziwienia, Ewangelista podaje
następujące spostrzeżenie: Bo istotnie ręka Pańska była z
nim.
Tyle, że my, wiedząc już nie tylko o jego
narodzeniu, ale i o całej jego działalności i okolicznościach
męczeńskiej śmierci, zapytalibyśmy nie: kimże
będzie?,
a bardziej: kimże był – jest – tak naprawdę
ten człowiek?
Czy my możemy powiedzieć o nim więcej, niż
tamci, zadziwieni ludzie, towarzyszący jego narodzeniu?
Z
całą pewnością, jesteśmy w stanie przytoczyć pewne fakty
z jego życiorysu, spośród których chyba najbardziej znaczącym
był fakt ochrzczenia Jezusa. Wtedy to bowiem Poprzednik
stanął przed Tym, którego zapowiadał.
Co więcej, udzielił
Mu chrztu, którego udzielał wszystkim grzesznikom z okolicy,
przychodzącym w tym celu nad Jordan. Jezus także przyszedł,
chociaż do grzeszników się nie zaliczał, a wówczas Jan, który
wtedy prawdopodobnie widział Go po raz pierwszy, od razu
bezbłędnie rozpoznał, z kim ma do czynienia.
I
chociaż z niejakimi wewnętrznymi oporami, to jednak ochrzcił
Jezusa, który co prawda do grzeszników się nie zaliczał, ale
poprzez ten fakt dobrowolnie wziął
na siebie
wszystkie ludzkie słabości i grzechy, ciężary i
cierpienia, aby je potem wszystkie zanieść na krzyż i tam
ostatecznie pokonać. Jan stał się zatem uczestnikiem naprawdę
niezwykłych wydarzeń,
stał się powiernikiem niezwykłych
tajemnic – tajemnic zbawczych – przeto nie możemy się dziwić,
że od samego początku towarzyszyły jego życiu tak niezwykłe
okoliczności.
Zapewne
bowiem, Bóg chciał w ten sposób zasygnalizować całemu światu,
że powołał Jana do bardzo specyficznej misji. Bo była to
misja specyficzna – miejmy to na uwadze. Przecież takiego zadania,
jakie stanęło przed Janem, nie otrzymał żaden z ludzi: ani przed
nim, ani po nim. To była jedyna w swoim rodzaju misja:
przygotować drogę Panu!
Żaden z Proroków – chociaż wielu
przyjście Mesjasza zapowiadało – nie miał do odegrania tej i
takiej roli, jaka przypadła Janowi: roli bezpośredniego
przygotowania
ludzkości na przyjście Zbawiciela, a potem także
spotkania się z Nim i udzielenie Mu chrztu w wodach Jordanu.
Także
i po tym wydarzeniu Jan nie poczuł się zwolniony z pełnienia
swojej misji, dlatego nadal nauczał, nadal chrzcił, nadal
domagał się od wszystkich – także wielkich tego świata –
przestrzegania Prawa Bożego. Można zatem także z perspektywy
całego jego życia powtórzyć to zdanie, które Ewangelista napisał
w kontekście okoliczności jego narodzin: Istotnie,
ręka Pańska była z nim
. Tak, ręka Pańska była z
nim, prowadziła go i bezpiecznie przeprowadziła.
Oczywiście,
słowo „bezpiecznie” nie oznacza tu, że nie spotykały Jana
żadne trudności, bo wiemy, że spotykały, łącznie z męczeńską
śmiercią, ale „bezpiecznie” oznacza tu, iż przez całe swoje
życie nigdy nie zbłądził on, nigdy nie zmienił linii swego
postępowania i nauczania,
pozostając dla ludzi niezachwianym
punktem odniesienia; pozostając wzorem wierności Bogu. A to
z kolei jest tak wielką wartością, że dla niej nawet życie można
– niekiedy także trzeba – poświęcić.
Kimże
zatem był Jan Chrzciciel? Na pewno tym, który może – za
Prorokiem Izajaszem – powtórzyć jego słowa z dzisiejszego
pierwszego czytania: Powołał mnie Pan już z łona mej matki,
od jej wnętrzności wspomniał moje imię. Ostrym mieczem uczynił
me usta, w cieniu swej ręki mnie ukrył. Uczynił ze mnie strzałę
zaostrzoną, utaił mnie w swoim kołczanie. I rzekł mi: „Tyś
sługą moim, w tobie się rozsławię”.
I
był także – według słów Świętego Pawła, wypowiedzianych w
synagodze w Antiochii Pizydyjskiej – „człowiekiem po myśli
Bożej, który we wszystkim wypełni Bożą wolę”.
I pewnie
wiele jeszcze innych zdań moglibyśmy o nim powiedzieć, ale czy to
wszystko da nam pełną odpowiedź na pytanie, kim tak naprawdę
był – jest – Jan Chrzciciel?…
Niech
więc pozostanie dla nas pewną tajemnicą… A razem z nim i jego
niezwykłą historią życia, i z jego niezwykłą misją – niech
pozostanie tajemnicą sposób działania Boga,
który tak
oryginalnymi drogami może prowadzić człowieka. Pewnie nieraz się
nad tym zastanawialiśmy, nieraz Boga o to pytaliśmy, nieraz może
nawet mieliśmy niejakie pretensje o to, że tak mało rozumiemy
z tego, co się w naszym życiu dzieje.
Jedyne
w swoim rodzaju narodzenie Jana Chrzciciela i jedyny w swoim rodzaju
styl jego życia niech więc będzie dla nas lekcją, a jednocześnie
zachętą, abyśmy po prostu dali się Bogu poprowadzić. Tak,
abyśmy dali się Mu poprowadzić i po prostu Mu zaufali…
Tak po prostu…
Zatem,
na pytanie: kimże tak naprawdę był Jan Chrzciciel? – możemy
dzisiaj odpowiedzieć: tym, który zaufał Bogu. Bezgranicznie. I
dał się Mu poprowadzić…

9 komentarzy

  • Dziękuję bardzo za życzenia. Ma ksiądz rację, że wiek wskazuje na to, iż wypadałoby zmądrzeć i dorosnąć… 😉 Mam nadzieję, że z pomocą słowa Bożego proces ten będzie postępował.
    Jan Chrzciciel daje nam perfekcyjną wskazówkę: grunt to bezgranicznie zaufać Bogu i dać mu się poprowadzić. Prostemu Janowi się udało, to czemu nam miałoby się nie udać!

    • Piotrek, a ja wyczuwam że Księdzu Jackowi chodziło raczej o mądrość życiową :), że mężczyźnie samemu źle na świecie, co stwierdził już Adam "Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta". Piotruś, jeśli ja dobrze intuicyjnie odczytałam wypowiedź Księdza, to możemy wprowadzić stałą prośbę do Wielkiej Księgi Intencji w tej sprawie, a jeśli źle, to bardzo przepraszam za insynuacje.

    • Dziękuję Robercie 🙂
      A odnosząc się do Twojej wypowiedzi Anno, to wiedziałem, że chodzi o mądrość życiową, ale czyżby życzenia księdza tak daleko szły jak sugerujesz…
      Będę musiał się głębiej zastanowić "co autor miał na myśli" 😀

  • Zgadzam się. Wzmianki księdza Marka o tym, co dzieje się u Niego i Jego rosyjskich podopiecznych są bardzo ciekawe, a zdjęcia ubogacają tę relację. Ania2.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.