Jak się rozmawia z przyjacielem…

J
Szczęść Boże! Moi Drodzy, bardzo dziękujemy Księdzu Markowi za wczorajsze słówko z Syberii. Jak zawsze – jest co poczytać, jest się nad czym zamyślić… I jest na co popatrzeć – a mam tu na myśli zdjęcia, które pojawiły się wczoraj dopiero w nocy! Dlatego zachęcam do ponownego wczytania się i wpatrzenia we wczorajsze słówko Księdza Marka. I – o czym chyba nie muszę przypominać, a może właśnie muszę – proszę o wypowiedzi, komentarze, własne refleksje!
       Moi Drodzy, rozpoczynamy miesiąc sierpień. Rozpoczynamy go dniem 73 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Jest to w ogóle miesiąc wielkich świąt narodowych, a do tego miesiąc trzeźwości w naszej Ojczyźnie. I miesiąc pielgrzymek! 
        Wczoraj, wyjściem grupy 17 z Włodawy, rozpoczęło się pielgrzymowanie z Diecezji siedleckiej. Dzisiaj wyruszają Grupy 10a, 10b i 11 z mojego rodzinnego miasta. A w Miastkowie, od najbliższej soboty,  „ruszy” pielgrzymowanie duchowe.
      Dużo się więc będzie działo w tym wyjątkowym miesiącu. Jego rozpoczęciu – póki co – towarzyszą wyjątkowe upały! O, zgrozo…
          Dobrego i błogosławionego dnia!
                                         Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek
17 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Alfonsa Marii Liguoriego,
Biskupa
i Doktora Kościoła,
do
czytań: Wj 33,7–11;34,5–9.28; Mt 13,36–43
CZYTANIE
Z KSIĘGI WYJŚCIA:
Mojżesz
wziął namiot i rozbił go za obozem, i nazwał go Namiotem
Spotkania. A ktokolwiek chciał się zwrócić do Pana, szedł do
Namiotu Spotkania, który był poza obozem.
Ile
zaś razy Mojżesz szedł do namiotu, cały lud stawał przy wejściu
do swych namiotów i patrzył na Mojżesza, aż wszedł do namiotu.
Ile zaś razy Mojżesz wszedł do namiotu, zstępował słup obłoku
i stawał u wejścia do namiotu, i wtedy Pan rozmawiał z Mojżeszem.
Cały lud widział, że słup obłoku stawał u wejścia do namiotu.
Cały lud stawał i każdy oddawał pokłon u wejścia do swego
namiotu. A Pan rozmawiał z Mojżeszem twarzą w twarz, jak się
rozmawia z przyjacielem. Potem wracał Mojżesz do obozu, sługa zaś
jego, młodzieniec Jozue, syn Nuna, nie oddalał się z wnętrza
namiotu.
A
Pan zstąpił w obłoku i Mojżesz zatrzymał się koło Niego, i
wypowiedział imię Pana. Przyszedł Pan przed jego oczyma, i wołał:
„Pan, Pan, Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę
i wierność, zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia,
przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech, lecz nie
pozostawiający bez ukarania go, ale zsyłający kary za niegodziwość
ojców na synów i wnuków aż do trzeciego i czwartego pokolenia”.
I natychmiast skłonił się Mojżesz aż do ziemi i oddał pokłon,
mówiąc: „Jeśli łaskaw jesteś dla mnie, Panie, niech pójdzie
Pan w pośrodku nas. Jest to wprawdzie lud o twardym karku, ale
przebaczysz winy nasze i grzechy nasze i uczynisz nas swoim
dziedzictwem”.
I
był tam Mojżesz u Pana czterdzieści dni i czterdzieści nocy, nie
jadł chleba i nie pił wody. I napisał na tablicach słowa
przymierza – Dziesięć Słów.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Jezus
odprawił tłumy i wrócił do domu. Tam przystąpili do Niego
uczniowie i prosili Go: „Wyjaśnij nam przypowieść o chwaście”.
On odpowiedział:
Tym,
który sieje dobre nasienie, jest Syn Człowieczy. Rolą jest świat,
dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem zaś synowie Złego.
Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest
koniec świata, a żeńcami są aniołowie.
Jak
więc zbiera się chwast i spala ogniem, tak będzie przy końcu
świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego
królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się
nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i
zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce
w królestwie Ojca swego.
Kto
ma uszy, niechaj słucha”.
W
całym dzisiejszym pierwszym czytaniu – ale chyba też w całej
dzisiejszej liturgii Słowa – mocno zwraca uwagę informacja, iż
Pan rozmawiał z Mojżeszem twarzą w twarz, jak się rozmawia
z przyjacielem.
Zdanie to, umieszczone pomiędzy
innymi, przekazującymi także wiele ważnych informacji, może nawet
nie zwraca na siebie zbyt wielkiej uwagi, a przecież jest ono na
swój sposób kluczowe. Bo pokazuje bardzo wyjątkową relację,
zachodzącą między Bogiem a Mojżeszem, ale chyba też
możemy ująć to nieco szerzej i powiedzieć o szczególnej relacji,
jaka w ogóle może łączyć człowieka z Bogiem. Jest to
relacja przyjaźni.
Zauważmy,
że z całego dzisiejszego pierwszego czytania wynika, że ów
dialog, jaki Mojżesz prowadził z Bogiem i sposób, w jaki go
prowadził, rzeczywiście sytuował go na bardzo wyjątkowej
pozycji wobec całego ludu.
Kiedy bowiem rozmawiał on z Bogiem w
Namiocie Spotkania, cały lud stał i z szacunkiem wyczekiwał,
wpatrując się w zewnętrzny znak Bożej obecności, jakim
był słup obłoku, osłaniający namiot.
Mojżesz
zaś, będąc tam, przed obliczem Boga, prosił o opiekę nad
swoim ludem, wstawiał się za nim,
chociaż dobrze wiedział, że
jest to lud o twardym karku. Ale ani dzisiaj, ani
kiedykolwiek indziej – a takich sytuacji mamy opisanych
przynajmniej kilka – nie zawahał się „wykorzystać
swej bliskiej relacji z Bogiem dla dobra swego narodu. Mówiąc
kolokwialnie, nieraz musiał nadstawiać za swój lud karku, nieraz
musiał mocno „przekonywać” Boga,
żeby jeszcze tym razem
podarował, żeby jeszcze tym razem nie karał, żeby dał jeszcze
jedną szansę…
I
Bóg dawał tę szansę, po raz kolejny i kolejny przebaczał swemu
opornemu ludowi, niejednokrotnie przy tym zaznaczając, że czyni
to właśnie ze względu na prośbę Mojżesza.
Bo Mojżesz, ów
naprawdę niezwykły i wyjątkowy człowiek, nie tylko dzisiaj, ale
chyba za każdym razem, rozmawiał ze swym Bogiem tak, jak
się rozmawia z przyjacielem.
I nigdy tej przyjaźni
nie zawiódł, nigdy się jej nie sprzeniewierzył.
Owszem,
miał chwilę zawahania przy wodach Meriba, za co zresztą
został surowo ukarany tym, że to nie on wprowadził naród do Ziemi
Obiecanej, niemniej jednak w wypowiedziach samego Boga i w
wypowiedziach Autora biblijnego cały czas przewija się wielkie
uznanie dla stałej wierności Mojżesza wobec Boga. I nawet w
tej wspomnianej sytuacji przyszło od razu opamiętanie i Mojżesz
szybko zrozumiał swoją niefrasobliwość.
Możemy
zatem mówić dzisiaj o wiernej i mocnej przyjaźni, jaka łączyła
Mojżesza z Bogiem
– o przyjaźni, jaka zawsze może połączyć
człowieka z Bogiem, jeżeli tylko człowiek odpowie pozytywnie na
propozycję Boga.
Jeżeli
tak właśnie odpowie, to stanie się owym dobrym ziarnem, o
którym Jezus mówi dzisiaj w Ewangelii, wyjaśniając przypowieść
o chwaście. Jeżeli zaś nie odpowie pozytywnie na propozycję Boga
i sam sobie zacznie szukać przyjaciół poza Bogiem i wbrew Bogu,
to będzie właśnie owym chwastem, o którym także dzisiaj w
Ewangelii jest mowa. I nie dlatego, że Bóg jest mściwy i
„obrażalski”, więc karze człowieka za to, iż ten nie chce się
z Nim zaprzyjaźnić. Nie!
Dzieje
się tak dlatego, że nikt inny, poza Bogiem, nie ma tak naprawdę
niczego dobrego do zaoferowania i przyjaźń – lepiej
powiedzieć: tak zwana przyjaźń, pozorna przyjaźń – jaką
buduje się poza Bogiem i wbrew Bogu, siłą rzeczy musi prowadzić
do nieszczęścia!
Po prostu – nie ma innego wyjścia! To
wynika z samej natury rzeczy.
Tylko
Bóg jest Przyjacielem pewnym, wiernym i wypróbowanym!
Człowiek
zaś, jeżeli swą przyjaźń buduje poza Bogiem lub wbrew Bogu,
wcześniej czy później sprawi zawód. To pewne.
Zatem,
i my dzisiaj szczerze zaufajmy Jezusowi i budujmy codziennie naszą
przyjaźń z Nim. Rozmawiajmy z Nim codziennie – tak, jak Mojżesz
rozmawiał z Bogiem, czyli tak, jak się rozmawia z
przyjacielem.
I starajmy się zachowywać na co dzień
taką postawę, która będzie potwierdzeniem owej przyjaźni
i która ją będzie wszystkim wokół pokazywała – bez
całej masy zbędnych słów i zapewnień.
Dobrym
przykładem takiej właśnie przyjacielskiej relacji z Bogiem jest
postawa Patrona dnia dzisiejszego, Świętego Alfonsa Marii
Liguoriego, Biskupa i Doktora Kościoła.
Urodził
się 27 września
1696 roku,
w Marinelli
pod Neapolem, w zamożnej rodzinie szlacheckiej. Już w dwa dni
później
otrzymał Chrzest. Jego ojciec marzył dla niego o
karierze urzędniczej.

Dlatego też, gdy Alfons ukończył szkołę podstawową, został
wysłany na studia
prawnicze na uniwersytet w Neapolu.

Miał wtedy zaledwie dwanaście lat.
W
rodzinnym pałacu miał doskonałych nauczycieli. Wykazywał także
od dziecka niezwykłą
pilność do nauki i duże zdolności.

Kiedy miał zaledwie siedemnaście lat, był już doktorem
obojga praw: prawa świeckiego i kanonicznego.

Ojciec zaplanował mu też odpowiednie małżeństwo. Wybrał mu
nawet kandydatkę na żonę, która jednak niebawem zmarła. Alfons
po kilku latach praktyki adwokackiej, zniechęcony przekupstwem w
sądownictwie (jakoś to nam
znajomo brzmi, prawda?…),
ku niezadowoleniu ojca,
postanowił spełnić swoje marzenia.

Przed obrazem Matki Bożej w Porta Alba złożył swoją szpadę i
rozpoczął studia teologiczne. Po czterech latach, w
roku 1727, mając lat trzydzieści jeden, przyjął święcenia
kapłańskie.
Pragnąc
jednak życia
doskonalszego, marzył o zakonie.

Zamierzał najpierw wstąpić do teatynów, potem do filipinów albo
do jakiejś kongregacji misyjnej. Nie
mógł się jednak zdecydować.

Z zapałem oddał się więc pracy
apostolskiej nad młodzieżą rzemieślniczą i robotniczą.

Gromadził ją w dni wolne od pracy, grał z nimi na gitarze i
śpiewał ułożone przez siebie pieśni, uczył prawd wiary.
Zasłynął też jako
doskonały kaznodzieja.

Po trzech latach nadludzkiej pracy musiał udać się na wypoczynek.
Nie
oznacza to bynajmniej, że przestał wówczas pracować. W miejscu
swego przebywania zetknął się ze Zgromadzeniem Sióstr
Nawiedzenia. Zajął się nimi i przekształcił
je na Kongregację Zbawiciela.

Był to młody zakon kontemplacyjny. W
przyszłości miał on stanowić żeńską gałąź redemptorystów.

Alfons zauważył też, że górale, wśród których wówczas
mieszkał, nie mają dostatecznej opieki duszpasterskiej. Dojrzała
więc w nim myśl
utworzenia
zgromadzenia
męskiego,
które
oddałoby się pracy wśród najbardziej opuszczonych oraz
zaniedbanych. Tak
powstało Zgromadzenie
Najświętszego Odkupiciela,

znane dziś pod nazwą redemptorystów.
Był to rok 1732. Na zatwierdzenie reguł nowej rodziny zakonnej
Alfons nie czekał długo. Zatwierdził
ją niebawem Papież
Benedykt XIV, w roku 1749.

Tymczasem,
w 1762 roku Papież Klemens XIII mianował Alfonsa biskupem
w miasteczku Santa Agata dei Goti.

Alfons miał wtedy już
sześćdziesiąt sześć lat!

Pomimo tego jednak, z
młodzieńczym zapałem zabrał się do pracy:

wizytował, przemawiał, spowiadał, odwiedzał kapłanów i
zagrzewał ich do gorliwości, reformował klasztory, budził nowe
powołania kapłańskie i zakonne. Wszystkie dochody, jakie mu
pozostawały – prowadził bowiem nader skromne życie – oddawał
ubogim i na tworzenie nowych placówek swojego Zgromadzenia.

Kiedy nastał głód, sprzedał
sprzęty i naczynia domu biskupiego, aby za to kupić chleb dla
głodujących.
Jako
biskup nie tylko nie zmienił surowego trybu życia, ale go nawet
obostrzył, twierdząc, że teraz
musi pokutować za swoich wiernych.
Sypiał
mało, jadł tylko zupę, chleb i jarzyny, nosił włosiennicę i
kolczasty łańcuch, biczował się często do krwi. Nadmierne trudy,
wiek i surowy tryb życia wyniszczyły jego organizm tak, że poczuł
się zmuszony prosić
Papieża o zwolnienie z obowiązków pasterza diecezji.

Po trzynastu latach pasterzowania powrócił więc, w roku 1775, do
swoich duchowych synów.
Ci
jednak właśnie wtedy, wskutek jakichś niejasnych zatargów
politycznych, rozdzieleni
zostali na dwie odrębne grupy:

nad redemptorystami, zamieszkałymi na terenie państwa kościelnego,
Papież ustanowił osobnego przełożonego, zaś redemptorystów
neapolitańskich pozbawił wszelkich przywilejów. Sędziwy
Założyciel bardzo to przeżywał, jednak wszystko
znosił z poddaniem się woli Bożej.

Do tych cierpień duchowych dołączyły się cierpienia
fizyczne:
reumatyzm,
skrzywienie kręgosłupa i inne. Pochylony do ziemi, nie mógł już
chodzić i został przykuty do fotela. Wreszcie także Bóg
doświadczył go falą
udręk moralnych: pokus, oschłości i skrupułów…
Nasz
dzisiejszy Patron był ekspertem w tym, co dzisiaj nazywane jest
teologią pastoralną. W swojej kapłańskiej pracy wygłosił
ponad pięćset misji i rekolekcji!

Najwięcej jednak zasłużył się Kościołowi jako
pisarz – jeden z najpłodniejszych,

jakich znają dzieje chrześcijaństwa. Łącznie wymienia się sto
sześćdziesiąt tytułów napisanych przezeń prac,

których liczba wydań sięgnęła ponad siedemnaście
tysięcy w ponad sześćdziesięciu językach!

Alfons Liguori pisał dla
wszystkich:
dla kapłanów,
kleryków, zakonników, spowiedników, wiernych…
Jego
dzieła wchodzą swą tematyką w zakres teologii dogmatycznej,
moralnej i ascetycznej. Zapewne dlatego, w dniu 26 kwietnia 1950
roku, Papież Pius XII ogłosił Świętego Alfonsa Patronem
spowiedników i profesorów teologii moralnej.

Jego nauczanie duchowe zdominowało życie chrześcijańskie Italii
XVIII wieku.
Alfons
Liguori zmarł w wieku dziewięćdziesięciu jeden lat, w
dniu 1 sierpnia 1787 roku.

Jego uroczystej Beatyfikacji
dokonał w roku 1816 Papież Pius VII, zaś Papież Grzegorz XVI
dokonał jego Kanonizacji
w roku 1839.

Papież Pius IX ogłosił go w roku 1871 Doktorem
Kościoła.
Wpatrując
się w postawę Świętego Alfonsa Marii, umacniającego coraz
bardziej swą przyjaźń z Bogiem, a jednocześnie wsłuchując się
w liturgię Słowa dnia dzisiejszego, zastanówmy się:
– Czy
moja modlitwa to szczera rozmowa z Bogiem, prowadzona tak, jak
się rozmawia z przyjacielem,
czy bezwiedne i
pospieszne „klepanie” słów?
– Czy
inni, patrząc na moją codzienną postawę, są w stanie rozpoznać
we mnie przyjaciela Jezusa?
– Czy
jestem przyjacielem wiernym, czy zmiennym i kapryśnym?

Wtedy
sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego!

21 komentarzy

  • …św Alfons. Mam wejść w jego buty?…Każdy niesie swoje życie z pomocą Boga i ja bym miała biczując siebie dokładać trudu Bogu by mnie podtrzymywał ? Może więc lepiej darować sobie takie opisy a przytoczyć coś co napisał bym sama oceniła .Może coś znajdę ,przeczytam. Spróbuję.Niedawno zarzucono mi złośliwość . Takie to już moje buty. Ksiądz wybaczy…potulnej parafianki ze mnie zrobić niepodobna."Wpatrując się w postawę Świętego Alfonsa Marii"…za dużo biczowników za mało szczęśliwych i radosnych przykładów. Tak po prawdzie to nie znam żadnego świętego kuglarza, czy barda, czy cyrkowca…pomoże ksiądz ?

    • Tak po prawdzie – żeby zacytować powyższą wypowiedź – to doskonale wiesz, że nie chodzi o mechaniczne przenoszenie zachowań i postaw, które charakteryzowały tamtą epokę i co do których nie mamy wątpliwości, że nie są dziś konieczne do praktykowania ascezy. Natomiast wydaje mi się, że Alfonsa Marię można naśladować w wielu innych aspektach jego postawy. Naprawdę, jest w czym.
      Jeżeli chodzi zaś o jego dzieła pisane, to bardzo polecam słuchanie Radia Maryja. Ojcowie Redemptoryści, których dzisiejszy Patron jest duchowym Ojcem, odczytują – przynajmniej, do niedawna to robili – fragmenty dzieł swego Założyciela.
      A co do świętych kuglarzy i cyrkowców, to akurat w ich buty chciałabyś wejść? Przyznaję, że nie znam żadnego kanonizowanego cyrkowca, natomiast polecam Twojej uwadze życiorys Świętego Jana Bosco. Zanim został księdzem, zjednywał sobie młodzież właśnie także tym, że wykonywał dla nich, a czasami i z nimi razem – sztuczki cyrkowe. I grał z nimi w piłkę.
      Natomiast nie widzę tu jakiejś nadzwyczajnej korzyści z faktu bycia kuglarzem, czy bardem – a przynajmniej w takim sensie, że tego typu postawa miałaby w jakikolwiek sposób być lepszą od postawy chociażby dzisiejszego Patrona… Bycie kuglarzem czy cyrkowcem nie jest do zbawienia koniecznie potrzebne.
      Zresztą, kto powiedział, że Święty Alfons nie był – przynajmniej w młodości –
      radosnym Świętym. Natomiast życie niesie ze sobą wiele takich sytuacji, w których trudno się śmiać i podskakiwać z radości. I co wtedy? Zmuszać się do tego?…
      Wiele jeszcze innych spraw można by tu poruszyć. Tak, czy owak, dziękuję za intrygującą wypowiedź.
      Ks. Jacek

    • A kto powiedział, że święci nie byli (boi teraz z pewnością już są 🙂 ) radosnymi ludźmi? Niektórzy byli, niektórzy pewnie mniej – jak to wśród ludzi: każdy ma szansę zostać świętym :). Co stoi na przeszkodzie, aby Kloszard został wesołym, radosnym – bez biczowania się i ascezy, która obecnie może być traktowana jako wystąpienie przeciw 5 przykazaniu – świętym??? Moim zdaniem nic….

    • Dziękuję za respons.Chętnie bym spróbowała porozmawiać z księdzem jednak na stronie z której tu weszłam, okazałam się być :'persona non grata". Konsekwencją pewnie wszystkie pochodne blogi, ich autorzy mnie wykasują więc…czas się zwijać.
      Ja świętą…hm…jakim ja wzorem dla innych …jakim…
      Szczęść Boże.

    • A czemu nie :)? Jeśli dzisiaj nie jesteś przykładem, to jutro już możesz zacząć być…. a wiesz, że wielu dzisiejszych świętych było niezłymi grzesznikami zanim na serio poszli za Chrystusem 🙂

    • Może kiedyś tu jeszcze wrócę. Tymczasem odpocznę trochę od ludzi i może uda mi się chociaż jedno :"Zdrowaś" odmówić z taka wiarą by gdzieś komuś coś dobrego to przyniosło. Może dziś posłucham po łacinie śpiewanego różańca. Nie rozumiem nic poza jednym słowem…owoc…wszystkiego dobrego i proszę pamiętać co powiedział Pawlukiewicz…o ile dobrze pamiętam, na początku seminarium był niczym ideał,który wszystkich nawracać by potrafił a potem co dnia mnie pewien już mniej swej nieomylności…

    • Czy czujesz się tu " Kloszard" urażona przez kogokolwiek,czymkolwiek, że chcesz opuścić ten blog? Zapewniam Cię, że oprócz cichej modlitwy, której głośno nie usłyszysz, bo to modlitwa sercem do Najwyższego, nie dosięgnie Cię obraźliwe słowo, bo wszyscy jesteśmy grzeszni i wszyscy oczekujemy na miłosierdzie Boże. Proszę, wróć i czerp pełnymi garściami z mądrości Autorów natchnionych Duchem Świętym. Pozdrawiam Cię serdecznie.

    • Osobiście, bardzo się cieszę z obecności każdego Czytelnika i Rozmówcy, jednocześnie jednak chciałbym, aby każdy kierował się w pojawianiu się tu lub znikaniu – pełną wolnością. Dlatego nie nalegam na nikogo, aby był lub nie był. Powtarzam: ogromnie cieszę się z obecności każdej i każdego, zapraszam i zachęcam, ale to musi być wybór w pełni wolny. Także – w przypadku Kloszarda… Ks. Jacek

  • 73 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego – cześć i chwała bohaterom! Modlitwa w intencji Polaków i Polski jak najbardziej wskazana i bardzo potrzebna…..

  • Moja modlitwa.to zazwyczaj pisanie listów do boga w kalendarzu np taka jak dziś po przeczytaniu słowa bożego.
    " A Pan rozmawiał z.Mojzeszem twarzą w twarz jak się rozmawia z przyjacielem "

    Boże wybacz ze często zamiast z tobą rozmawiać o różnych sytuacjach rozmawiam z Aniolem. Swoim przyjacielem a ciebie zaniedbuje , ale ty jesteś jednak do mnie cierpliwy. I wiesz ze traktuje cię jako przyjaciela, a nawet bliżej niż przyjaciela bo ojca swego, bo ty nawet mimo moich upadków nie opuszczasz mnie , kochasz swe dziecko. Ale chcesz pewnie bym się wsluchiwala w twój głos , zamiast ciągle mówić do ciebie Boze.
    Dziękuję ci Boże za każda szansę która mi dajesz

  • Podziwiam… Ksiądz odważny odwagą i zdobny manierami strusia, a może nawet praktyką Józefa Stalina, który zamiast dyskutować z opozycją – likwidował ją [czyżby dawało o sobie w obu przypadkach znać seminaryjne kształcenie?].

    Pozdrawiam

    • Świat i tak już jest pełen absurdów. Wystarczy ich bez twoich dodatkowych chamskich, zaczepnych personalnie absurdalnych wpisów internetowy "bohatyrku", chociaż w tym wypadku bardziej pasuje "gierojku"!

    • Aleś sobie Pan znalazł chłopca do bicia.Sir Absurd. On nie odda więc można. Proszę mnie uderzyć zamiast niego, będzie ciekawiej. Kobieta, słabsza. Można zgwałcić itp.Zerknęłam na Pana bloga . Ciekawe zamkniecie w balonie bez dostępu powietrza ale każdy balon kiedyś pęka oby nie za późno. Do zobaczenia.

    • Wyjaśniam: usunąłem poprzedni wpis Absurda nie dlatego, że boję się dyskusji, tylko dlatego, że zawierał chamski atak personalny. Ten powyżej też usunąłbym, bo jest wredny i podły – ale już został skomentowany.
      Absurdzie, skąd w Tobie tyle nienawiści i pogardy dla wszystkich?
      Rzeczywiście, totalny absurd…
      xJ

    • I może właśnie z powodu absurdalności tych wypowiedzi nie warto w ogóle na nie reagować i ich komentować? Nie wiem, może się mylę, ale od jakiegoś czasu odnoszę takie wrażenie, że nasz "różnoimienny" znajomy zwyczajnie testuje nasze nerwy (tak trochę jak dziecko w szkole, które na początku roku szkolnego próbuje na ile można sobie pozwolić) i dobrze się bawi za każdym razem kiedy ktoś da się wkręcić…
      Pozdrawiam serdecznie.
      J.B.

  • Spotkać się z Bogiem i nie mówiąc nic, rozumieć się bez słów…pragnę takiego spotkania.
    Z dzisiejszego kazania, to co zapamiętałam ( już w mojej wersji):
    Mały chłopiec wyruszył w poszukiwaniu Boga o którym opowiadała mu Babcia. Na drogę zabrał trochę ciasteczek i 6 buteleczek napoju. Około południa poczuł się zmęczony, a że szedł koło parku, przysiadł na ławce obok staruszki. Staruszka się mile uśmiechnęła do chłopca. Chłopiec pomyślał, cóż za piękny serdeczny uśmiech i poczęstował Staruszkę ciasteczkiem, za które otrzymał drugi serdeczny uśmiech. Po chwili podał jej buteleczkę z napojem. Pani przyjęła i znów się uśmiechnęła. Chłopczyk był szczęśliwy i zmęczony, bo okazało się że ze spotkaną staruszką przesiedział na ławce do wieczora więc postanowił wrócić do domu. Na pożegnanie bez słów, Pani obdarzyła go znów uśmiechem, który sprawił że chłopczyk radośnie powrócił do domu i zaraz na powitanie Babci powiedział jej, że widział Pana Boga i że Bóg ma piękny uśmiech.
    Spotkana zaś Staruszka też powróciła do swojego domu i Ona z kolei powiedziała swojemu Synowi, gdy pytał się gdzie tak długo była, odpowiedziała, że była w parku i spotkała Pana Boga i że jest dużo młodszy niż Go przedstawiają i że nawet poczęstował ją ciasteczkiem i piciem….
    Kochani, czy i my nie powinniśmy patrzeć na innych oczami chłopca,bądź staruszki. Pan Bóg czeka na spotkanie tuż za rogiem, jest cierpliwy…czeka uśmiechając się, by nas do siebie nie zrazić…

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.