Chcemy iść z wami – bo z wami jest Bóg!

C
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny
obchodz
ą:

Teresa
Mućka – Osoba niezwykle
dobra
i
życzliwa,
zaprzyjaźniona z naszą Rodziną, Mama Księdza Leszka;

Teresa
Nowicka – moja Ciocia,
także
Mama Księdza, a konkretnie: Księdza Marcina, mojego ciotecznego
Brata
;

Teresa
Woźniak – moja Wychowawczyni ze szkoły podstawowej; – Teresa
Derlicka – Siostra Księdza Proboszcza z Miastkowa, pomagająca co
i raz w organizacji różnych spotkań na plebanii;

Teresa
Stobińska – w której domu zaczynałem wraz z Młodzieżą swoją
przygodę ze Szklarską Porębą.
Urodziny
natomiast obchodzi Iza Izdebska, należąca w swoim czasie do jednej
ze Wspólnot młodzieżowych.
Wszystkim
świętującym dziś Paniom życzę nieustannego zapału do
poszukiwania Boga i radosnego odnajdywania Jego bliskości. Zapewniam
o modlitwie!
Niech
ten dzień zaowocuje dobrem w życiu nas wszystkich!
                                   Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Wtorek
26 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Za 8,20–23; Łk 9,51–56

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA ZACHARIASZA:
To
mówi Pan Zastępów: „W
przyszłości przyjdą ludy i mieszkańcy wielu miast. Mieszkańcy
jednego miasta idąc do drugiego będą mówili: «Pójdźmy zjednać
przychylność Pana i szukać Pana Zastępów; i ja idę także». I
tak liczne ludy i mnogie narody przychodzić będą, aby szukać Pana
Zastępów w Jeruzalem i zjednać sobie przychylność Pana”.
To
mówi Pan Zastępów: „W
owych dniach dziesięciu mężów ze wszystkich narodów i języków
uchwyci się skraju płaszcza człowieka z Judy, mówiąc: «Chcemy
iść z wami, albowiem zrozumieliśmy, że z wami jest Bóg»”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy
dopełniał się czas wzięcia Jezusa z tego świata, postanowił
udać się do Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców. Ci
wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka
samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak,
ponieważ zmierzał do Jerozolimy.
Widząc
to uczniowie Jakub i Jan rzekli: „Panie, czy chcesz, a powiemy,
żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?”
Lecz
On odwróciwszy się zabronił im. I udali się do innego miasteczka.

Szukać
Pana,
oraz: zjednać sobie przychylność Pana
– to główne hasła pierwszego dzisiejszego czytania. Zwłaszcza,
jeśli się zważy, że w krótkim w sumie fragmencie Księgi Proroka
Zachariasza, jaki mamy dziś do odczytania, oba te sformułowania
pojawiają się aż dwukrotnie, nie możemy nie zwrócić na
nie uwagi.
Owego
szukania Pana i zjednywania sobie Jego przychylności podejmują się
liczne
ludy i mnogie narody,

w
ich zaś imieniu dziesięciu
mężów ze wszystkich narodów i języków uchwyci się skraju
płaszcza człowieka z Judy,

wierząc,
że dzięki Niemu znajdą Pana,
którego szukają. Określenie: „człowiek
z Judy”,

oraz sformułowanie: z
wami
jest Bóg,

nawiązujące
bardzo wyraźnie do imienia Emmanuel,
czyli
„Bóg z nami”

– może nas prowadzić tylko do jednego skojarzenia: oto Prorok
zapowiada, w jaki to sposób ludzie będą szukali Pana i Go
odnajdywali, w jaki też sposób będą zjednywali sobie Jego
przychylność – przez
kogo będą to mogli czynić najskuteczniej.

Tak,
przez tego „Człowieka
z Judy”,

którego Prorocy nazwali Emmanuelem,
a którego płaszcza wszyscy
uchwycą
się na znak oddania
się pod Jego opiekę. Zresztą, czytając Ewangelię, natkniemy się
na takie epizody, w których to pragnienie dotknięcia płaszcza
Bożego Syna rozumiano
dosłownie.

I
nie bez racji!
Oto
bowiem dotknięcie tegoż płaszcza powodowało uzdrowienie z
najcięższej nawet choroby.
Ale
nie tylko w sensie dosłownym możemy to
rozumieć.
Przecież pod tym opiekuńczym płaszczem przez trzy lata przebywało
może nie dziesięciu, ale dokładnie dwunastu
Mężów,

którzy w jakiś sposób byli przedstawicielami wszystkich
narodów i języków,

bo do tych wszystkich narodów udali
się
i we wszystkich językach głosili
to, co usłyszeli i czego nauczyli się w szkole swego Mistrza.
A
ile
się nauczyli, to pokazało świadectwo
ich życia i działalności apostolskiej

już po Wniebowstąpieniu Jezusa. Wtedy
naprawdę wytrwale głosili Boże słowo i świadczyli o nim całym
swoim życiem, nierzadko cierpieniem, a wreszcie także – męczeńską
śmiercią.

Kiedy
jednak
byli
jeszcze z Jezusem,
zdarzały im się takie „wpadki” i „poślizgi”, jak ten
dzisiejszy, kiedy to Jakub i Jan – prawdziwi
boanerges”,
czyli „synowie gromu”,

jak ich nazywał Jezus – chcieli od razu spalić miasto, którego
mieszkańcy nie zgodzili się ich
przyjąć, gdy wędrowali do Jerozolimy. Ot, takie najprostsze
rozwiązanie sprawy: spalić miasto!

I
problem z głowy…
Widać,
że byli wówczas jeszcze na etapie nauki, na etapie poszukiwania
Boga… Czy
w końcu Go
jednak
znaleźli?…

Dobre pytanie: Czy człowiek może w którymś momencie stwierdzić,
że już
zakończył poszukiwanie Boga, gdyż Go ostatecznie
odnalazł?…
Czy nie jest raczej tak, że to poszukiwanie i zjednywanie sobie
przychylności Boga – to tak naprawdę zadanie
na całe życie?…

Przy
czym, cała historia zbawienia, historia relacji Boga z człowiekiem,
a
także
cała misja Jezusa –
zdają
się nas przekonywać, że tak naprawdę to nie
tyle człowiek szuka Boga, ile to Bóg szuka człowieka…

I to nie człowiek musi sobie zjednywać przychylność Boga, bo Bóg
nie jest jakimś rozkapryszonym hrabią, którego trzeba do siebie
przekonywać darami lub pochlebstwami. Bożej
miłości i przychylności możemy być pewni!

Jeżeli jednak mówimy dzisiaj o poszukiwaniu Boga i o zdobywaniu
sobie Jego przychylności, to raczej mamy na myśli poszukiwaniu
miejsca dla Boga w swoim sercu,

zdobywaniu swojej
własnej przychylności dla Boga,

oddawaniu Bogu pierwszego miejsca w swoim życiu.
Tak,
moi Drodzy, w Jezusie Chrystusie – Człowieku z Judy, Emmanuelu,
czyli „Bogu z nami” – Bóg
naprawdę wyszedł na spotkanie człowieka.

Tylko nie zawsze go zastawał.
Bo kiedy pukał do jego drzwi, to jego akurat… nie było w domu.
Albo tak zaryglował te drzwi, że nie było możliwości, aby Bóg
mógł wejść.
Podkreślmy
zatem jeszcze raz: poszukiwanie Boga przez człowieka i zdobywanie
przez człowieka przychylności Boga – tak naprawdę oznacza
poszukiwanie
przez człowieka siebie samego przy Bogu.

I poszukiwanie dla Boga miejsca w swoim życiu i w swoim sercu. I
zdobywanie – jakby to niesamowicie i niewiarygodnie, a wręcz
pysznie nie zabrzmiało – swojej
własnej przychylności dla Boga.

Niestety,
Bóg nie zawsze może być jej pewny z naszej strony. My natomiast
możemy
być pewni Bożej przychylności

– mamy ją „jak w banku”! I możemy być pewni, że ilekroć
szukamy Boga, to tak naprawdę już
Go odnajdujemy,

bo kiedy wykażemy choćby minimum osobistego zainteresowania Bogiem
i choćby minimum osobistego zaangażowania w zbliżenie się do
Niego – On
sam już nas znajduje!

Bo
bardzo docenia każdy,
choćby najmniejszy wysiłek

z naszej strony, aby do Niego się zbliżyć… I dotknąć Jego
płaszcza – by nas prowadził, by się nami opiekować. Naprawdę,
z
Jego strony możemy być tego pewni.
Oby
tylko nam zależało…
W
tym kontekście zastanówmy się:

Co
w konkrecie mojego chrześcijańskiego życia oznacza: „poszukiwać
Boga” i „zjednywać sobie Jego przychylność”?

Czy
tak naprawdę zależy mi na ciągłym zbliżaniu się do Jezusa, czy
uważam, że już jestem wystarczająco blisko?

Czy
nie robię Bogu tak zwanej łaski, że Go słucham i wypełniam Jego
przykazania?

Chcemy
iść z wami, albowiem zrozumieliśmy, że z wami jest Bóg!

8 komentarzy

    • Jedni podziwiają papieża Franciszka, inni obrzucają Jego błotem, jeszcze inni nie uznają Jego osoby za Namiestnika Chrystusa. W tym objawia się wolność osobista człowieka i cierpliwość Boga.

    • Nie mam problemów z uznawaniem Franciszka za naszego papieża, zwłaszcza, że w historii KK różni ludzie zasiadali na Tronie Piotrowym :). Ważne jest, aby każdą rzecz rozważyć, niezależnie od tego z jakiego źródła pochodzi. Modlę się za papieża prawie codziennie, bo rzeczywiście w tak trudnych czasach człowiek z jego charakterem i na tak eksponowanej pozycji potrzebuje potężnych porcji Darów Ducha Świętego – i to wszystkich 7 🙂

    • Natomiast kolejne doniesienia z "frontu walki o lepszy wspaniały świat" i lektura, którą każdemu polecam: ks. Prof. Walfemar Cisło "Imigranci u bram" mocno gruntują mnie w przekonaniu, że coraz bardziej rozumiem papieża jako głeboko wierzącego i – być może – trochę zniecierpliwionego oczekiwaniem ponownego przyjścia Chrystusa…

  • -Szukam Boga, w Kościele Chrystusowym. Odnajduję Go w Eucharystii, we wszystkich Sakramentach Świętych, na modlitwie dziękczynienia, uwielbienia i błagalnej, odnajduję w nie każdym człowieku, i nie każdym stworzeniu. Panie ulecz moje oczy i serce…, abym widziała w każdym.
    -Ciągle jestem w drodze… do Boga.
    – Nie ja, lecz Pan daje mi łaskę swoją, miłość i wykazuje niewyczerpaną cierpliwość nad moim postępowaniem, ciągłymi upadkami, grzechami.

    • Wszyscy jesteśmy w drodze… Jednak musimy pamiętać, że wszystko, co mówimy lub czynimy w kierunku Boga – to jest już odpowiedź na jego wyjście do nas!
      Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.