Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia!

W
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, sporo mam do napisania we wstępie – o wczorajszym dniu i nie tylko – ale niestety od samego wczesnego rana jest dość ostre tempo, dlatego pozwólcie, że zrobię to jutro, na spokojnie. 
       Teraz natomiast, na przeżywanie dzisiejszego dnia – niech Was błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

28
Niedziela zwykła, A,
do
czytań: Iz 25,6–10a; Flp 4,12–14.19–20; Mt 22,1–14
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Pan
Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z
tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa,
z najwyborniejszych win. Zedrze On na tej górze zasłonę,
zapuszczoną na twarzy wszystkich ludów, i całun, który okrywał
wszystkie narody.
Raz
na zawsze zniszczy śmierć. Wtedy Pan otrze łzy z każdego oblicza,
odejmie hańbę swego ludu po całej ziemi, bo Pan przyrzekł.
I
powiedzą w owym dniu: „Oto nasz Bóg, Ten, któremuśmy zaufali,
że nas wybawi; oto Pan, w którym złożyliśmy naszą ufność:
cieszmy się i radujmy z Jego zbawienia! Albowiem ręka Pana spocznie
na tej górze”.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:
Bracia:
Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle
warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć,
obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie
umacnia. W każdym razie dobrze uczyniliście, biorąc udział w moim
ucisku.
A
Bóg mój według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie
Jezusie każdą waszą potrzebę. Bogu zaś i Ojcu naszemu chwała na
wieki wieków. Amen.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Jezus
w przypowieściach mówił do arcykapłanów i starszych ludu:
„Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił
ucztę weselną swemu synowi.
Posłał
więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci
nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem:
«Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę: woły i
tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na
ucztę». Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole,
drugi do swego kupiectwa; a inni pochwycili jego sługi i
znieważywszy ich pozabijali.
Na
to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić
owych zabójców, a miasto ich spalić.
Wtedy
rzekł swoim sługom: «Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni
nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na
ucztę wszystkich, których spotkacie». Słudzy
ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali:
złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami.
Wszedł
król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam
człowieka nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego:
«Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?»
Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: «Zwiążcie mu ręce
i nogi, i wyrzućcie go na zewnątrz w ciemności. Tam będzie płacz
i zgrzytanie zębów».
Bo
wielu jest powołanych, lecz mało wybranych”.
Zapewne
zauważyliśmy, że od kilku już niedziel
Jezus naucza nas w przypowieściach.
Mówił najpierw o winnicy,
o pracownikach winnicy, a my, słuchając tych przypowieści,
odnajdywaliśmy w nich najpierw podobieństwo do sytuacji narodu
wybranego, ale potem również – odniesienie do nas samych, do
naszego zbawienia.
Winnica najczęściej oznaczała zbawienie,
bliskość Boga; pracownicy winnicy – to najczęściej ludzie
zaproszeni do zbawienia i do bliskości Boga. O tym, jak z tego
korzystali, mówiły poszczególne przypowieści.
A
dzisiaj znowu słyszymy opowieść Jezusa, dotyczącą tego
samego problemu, tyle że innym obrazem wyrażoną. Oto Jezus
posługuje się obrazem uczty, na którą król zaprosił wielu
dostojnych gości.
W tej przypowieści ma znaczenie nie tylko to,
co Jezus w niej zawarł, ale i to, do kogo ją skierował.
A
skierował ją do arcykapłanów i starszych ludu. Uczta, którą
król wyprawił swojemu synowi, oznacza czasy mesjańskie, a
więc ten czas, kiedy na ziemi żył i działał Mesjasz, posłany
przez Boga, Jezus Chrystus.
Ale te czasy trwają i dzisiaj,
kiedy Mesjasz działa w założonym przez siebie Kościele i dzisiaj
korzystamy z tej uczty, zasiadając do stołu Słowa i stołu
eucharystycznego.
Otóż
zaproszonymi na ucztę byli członkowie narodu wybranego, szczególnie
zaś – starsi ludu i uczeni w Piśmie;
właśnie ci, do których
skierowana była owa przypowieść. To ich Bóg zapraszał do
wspólnoty ze sobą;
do tego, aby czasy mesjańskie były dla
nich szczególną szansą zbawienia, zjednoczenia z Bogiem. Bóg
zapraszał ich wielokrotnie, przypowieść mówi o podwójnym
zaproszeniu.
Takie
podwójne zaproszenie było w
narodzie
wybranym
traktowane jako wyraz szczególnej grzeczności i
życzliwości.
Zwyczaj ten praktykowany był wśród zamożnych i
szlachetnych warstw ludności. Odmowa zaś na takie podwójne
zaproszenie zawsze oznaczała wielki nietakt,
nieuprzejmość,
lekceważenie tego, kto zapraszał.
Pierwsza
grupa sług, wysłanych w celu zaproszenia gości, oznacza Proroków
Starego Testamentu.
To oni wielokrotnie wzywali do nawrócenia,
do słuchania słowa Bożego, wzywali do życia zgodnego z Bożą
wolą. Jednak ich głos pozostał bez odzewu, a oni sami często
spotykali się z prześladowaniami,
z
odrzuceniem, nie szczędzono
im różnych przykrości
– czy wprost stawali w obliczu zagrożenia życia. Drugą grupą
posłanych, aby zapraszać do wspólnoty Kościoła, byli Apostołowie
i misjonarze,
posłani przez Jezusa. Ale i ci zwykle byli
znieważani, a nierzadko też zabijani…
Pan
Bóg nie pozostawił bez odzewu tego faktu. Nie mógł w
końcu
pozwolić na to, aby człowiek kpił sobie z Niego.
Dopuścił na zbuntowany naród ciężkie doświadczenie –
Jerozolima została w 70 roku najechana przez
Rzymian i spalona.
To właśnie owe miasto, które opisany w
przypowieści Jezusa król kazał spalić. Apostołowie natomiast to
ci, których wysłano na rozstajne drogi, a więc do tych, których
określano
mianem pogan, a którzy zupełnie
inaczej podeszli do faktu zaproszenia ich do zbawienia.
Oto
oni chętnie na to zaproszenie odpowiadają i przybywają na ucztę.
A Bóg niejako odwraca się od dawnego narodu wybranego i wybiera
sobie nowy – nowy Naród, który od tego czasu zwać się będzie
Kościołem.
Temu Narodowi Bóg proponuje wyborną ucztę, o
której mówił już Prorok Izajasz, a o której my słyszeliśmy w
pierwszym czytaniu.
Wielka
wystawność tej uczty, wielkie jej bogactwo, jest znakiem
nadzwyczajnej Bożej dobroci
i tego, że nie szczędzi On swojej
hojności i swego dobra tym, którzy go kochają, którzy pragną
skosztować tej uczty. Ale czy ludzie zechcą odpowiedzieć na
Boże zaproszenie? Jeśli tak, to czeka ich wielka
radość, bo Bóg, który przygotował swoją ucztę – jak
słyszeliśmy – zedrze zasłonę, zapuszczoną na twarzy
wszystkich ludów i całun, który okrywał wszystkie narody. Raz na
zawsze zniszczy śmierć
.
Zobaczmy,
jak wzniosłe są Boże obietnice! A Prorok mówi dalej: Wtedy
Pan otrze łzy z każdego oblicza,
odejmie hańbę
swego ludu po całej ziemi, bo Pan przyrzekł.
Skoro
Pan przyrzekł, to na pewno dotrzyma słowa. Czy jednak
znajdzie takich, którzy będą godni zasiąść z nim do tej uczty –
wiecznej uczty zbawionych?
Druga
część Jezusowej przypowieści mówi o tym, co dzieje się po
rozpoczęciu uczty. Kiedy pomimo dwukrotnego zapraszania
oczekiwani goście nie okazali się godni,
kiedy – w związku z
tym – zostali pominięci, a niektórzy nawet ukarani; kiedy z
rozstajnych dróg zaproszono przypadkowo spotkanych ludzi,
król
przychodzi do biesiadników, aby przyjrzeć się obecnym na sali.
Takie wyjście króla do gości także było ogólnie przyjętym
zwyczajem. Król zatem wychodzi – i cóż widzi?
Oto
jeden z gości nie ma szaty weselnej. I znowu rozpala
się gniew króla, a cała sprawa kończy się tym, że biesiadnik
ów zostaje wyrzucony z sali. Gdyby trzymać się
samej treści opowiadania Jezusa i pominąć całkiem symbolikę,
wówczas wydałoby się to nam nielogiczne, a wręcz
absurdalne:
to po to król zaprasza na ucztę, aby potem
przyjść i wyrzucać tych, którzy przybyli?
Albo
też: miał pretensje do jednych, że nie przyszli, a potem do
drugich, że przybyli? O co tu chodzi?
A poza tym – jaki sens
ma zapraszanie bezdomnych i biednych, a potem karanie ich za brak
stroju? A niby skąd go mają zdobyć?
Oczywiście,
takie pytania można by mnożyć i nie wyczerpać całego tematu,
bowiem nie chodzi tu wcale o dosłowne rozumienie tego przekazu,
ale o znalezienie głębszego sensu. Jaki jest zatem ów sens? Jaki
wniosek mamy z tej przypowieści wyprowadzić?
A
chociażby taki, że sama przynależność do Kościoła jeszcze nie
wystarczy. Nie wystarczy samo przybycie na ucztę.
Każdy z zaproszonych ma
w jakiś sposób zaznaczyć w niej swój wkład,
a zatem –
każdy z należących do Kościoła ma wnieść swoje
zaangażowanie, swój udział,
polegający chociażby na dobrych
uczynkach, na praktykowaniu modlitwy, systematycznym korzystaniu z
Sakramentów,
na wyrozumiałości wobec innych, pomocy innym –
i tak dalej.
Nie
wystarczy sama przynależność do Kościoła,
ona jeszcze
niczego nie przesądza. Szata weselna, której król wymagał od
biesiadników, to właśnie te dobre uczynki, to właśnie owo
zaangażowanie w dobro.
Pretensje
króla o brak szaty weselnej mogą zatem być – przy pobieżnej
refleksji – źle rozumiane, mogą bowiem sugerować, że uczestnik
uczty nie mógł się w nią zaopatrzyć,
gdyż go na nią
zwyczajnie nie było stać. Ale na dobre uczynki, na życzliwość
wobec ludzi, na systematyczną modlitwę i udział we Mszy Świętej
stać chyba każdego – i o takie właśnie
zaangażowanie tu chodzi. Chodzi tu o minimalną dobrą wolę –
o to, aby chociaż trochę tego pozytywnego wkładu wnieść. Aby nie
stać tylko z pustymi rękami.
Oczywiście,
przychodzimy na ucztę, którą przygotował nam Bóg i nie w
tym rzecz
, abyśmy przychodzili z przysłowiowymi swoimi
kanapkami,
ale do dobrego tonu – ze względu na szacunek do
gospodarza – należy przyzwoity ubiór. Chociażby
wspomniana szata weselna. Tak samo do dobrego pełnego naszego
udziału w uczcie Mesjańskiej potrzeba naszego konkretnego
zaangażowania.
I warto może dzisiaj zastanowić się nad tym
naszym zaangażowaniem, ponieważ zdajemy sobie sprawę, że między
naszą wiarą deklarowaną, a tą przeżywaną, bywa niekiedy
rozdźwięk, a czasami wręcz przepaść!
Trzeba
nam dzisiaj jasnego i konkretnego uzgodnienia wiary z życiem. Nie
można dłużej podtrzymywać sytuacji swoistego fałszu i
dwulicowości. Jeżeli ktoś uważa się za wierzącego, a żyje
wbrew temu, w co wierzy, to po prostu nie jest wierzącym, bo
wiary nie można sobie wmówić, wiarę trzeba przeżyć i
praktykować.
O
jakiej wierze można mówić w przypadku kogoś, kto nie
przychodzi na Mszę Świętą w niedzielę bez ważnego powodu?

Czy nie jest to wyraźny i bardzo rażący brak szaty weselnej? I co
z tego, że będzie zapewniał, iż jest wierzący? A
co powiedzieć o tych, którzy miesiącami nie przystępują
do Komunii Świętej?
Przedziwna sytuacja – przychodzą do
kościoła nawet co tydzień, a czasami nawet częściej, a do
Komunii Świętej przystępują tylko przez kilka dni przy okazji
Świąt.
Jak to rozumieć?…
Jak
zrozumieć postawę człowieka, który przychodzi na ucztę, a nawet
jej nie skosztuje? Wychodzi głodny z przeobfitej uczty!
Dzisiaj powiedziałoby się o takim – dziwak… Ale czy to
wyczerpuje cały problem? Czy nie jest to poważny problem, czy nie
jest to poważny sygnał do przemyślenia od podstaw swojej
postawy, swojej wiary?…
Naprawdę, wielu z nas przystępuje do
Komunii Świętej i do Spowiedzi tylko w czasie jednych i drugich
rekolekcji. Moi Drodzy, to zdecydowania za mało!
Zdecydowanie!
Dlatego
czasami można odnieść wrażenie, że chyba już samego Pana
Boga ta sytuacja denerwuje
i dlatego daje owo trudne
doświadczenie, jakim jest pogrzeb w rodzinie. Przy całym
dramatyzmie tej sytuacji, niewątpliwą jej korzyścią jest fakt,
że cała niemal rodzina przystępuje wówczas do Spowiedzi i do
Komunii Świętej.
Przynajmniej
wtedy! Bo już ślub
takiej okazji nie stanowi, na ślubie często tylko jednostki
poczuwają się do obowiązku modlitwy za nowożeńców i do
przyjęcia Komunii Świętej. Natomiast na pogrzebie znacznie więcej
osób to czyni. Ale czy trzeba aż pogrzebu?
Czy
nie ma w nas tej głębokiej świadomości wiary? Przecież bardzo
często – powiedzmy to jasno – żadna przeszkoda nie stoi na
drodze do przyjmowania Komunii Świętej.
Żadna! Jest to
zwyczajne lenistwo i jakaś dziwna beztroska, wyrażająca się w
przekonaniu, że przecież nic się takiego złego nie dzieje,
kiedy nie przystępuję do Komunii.
Żyję jako tako, w miarę
przestrzegam przykazań, czy inni są lepsi ode mnie?
Czy
inni są lepsi – to już niech Pan Bóg ocenia,
jedno jest
pewne: dusza, pozbawiona pokarmu duchowego
zamiera,
nie rozwija się wcale życie duchowe, trudno mówić o
jakimkolwiek wewnętrznym rozwoju. Po prostu, nie zbliżamy
się wówczas
do Boga, nie ma konkretnego rozwoju dobra,
konkretnej pracy nad sobą. Jeżeli liczymy tylko na własne siły,
wcześniej czy później musimy się zawieść,
chociaż początkowo wydawać mi się będzie, że przecież bardzo
dobrze sobie radzimy. Musimy w końcu odczuć duchowy głód. A
jeżeli go nie odczuwamy – to jeszcze gorzej. Może trzeba
się
nad tym głębiej zastanowić?…
Oczywiście,
mówimy tu cały czas o takich sytuacjach, w których przystępowanie
do Komunii Świętej jest możliwe i zależy tylko od tego,
czy zadbamy o systematyczną Spowiedź Świętą.

Natomiast dla pewnego porządku i pewnej kompletności naszych
rozważań musimy też dodać, że niekiedy trzeba
będzie dokonać
zmiany nieprawidłowej sytuacji moralnej. Mowa
tu przede wszystkim o takiej sytuacji, w której dwoje ludzi, nie
będących małżeństwem, mieszka ze sobą razem tak, jak
małżonkowie.
Niektórzy z
nich, tłumacząc to sobie w przeróżny sposób, przystępują
– jak gdyby nigdy nic – do Komunii Świętej.
Otóż,
podkreślmy to tutaj bardzo jasno i jednoznacznie: takie osoby,
dopóki tej sytuacji nie rozwiążą, nie mogą
przystępować do Komunii Świętej, bo żyją w stanie grzechu
ciężkiego!
I bez względu na
to, czy będzie to para narzeczonych, czy para studentów na stancji
lub w akademiku, czy para osób starszych. Nie wolno im
przystępować do Komunii Świętej,
jeżeli
mieszkają
ze sobą we dwoje,
lub systematycznie pomieszkują – tak, jak małżonkowie.
Rozwiązanie
tej sytuacji może nastąpić poprzez oddzielne
zamieszkanie, lub poprzez zawarcie małżeństwa,

lub – w przypadku osób od bardzo wielu lat mieszkających bez
ślubu i mających dzieci z tego związku, a nie mogących tej
sytuacji odwrócić – poprzez zadeklarowanie, że będą
żyli jak brat z siostrą.

Jednak taka deklaracja winna być skonsultowana z Proboszczem Parafii
i przez niego potwierdzona. Jeżeli natomiast sprawa nie jest
rozwiązana w jakikolwiek z powyższych sposobów, nie
wolno przystępować do Komunii Świętej,

bo wówczas takie osoby
po prostu nie mają odpowiedniej szaty, którą winni mieć na
uczcie, a o której mowa w
dzisiejszej Ewangelii.
Moi
Drodzy, niech nam wszystkim
głęboko w sercu pozostaną i wciąż mocno nas inspirują słowa
Apostoła Pawła z dzisiejszego drugiego czytania: Wszystko
mogę w Tym, który mnie umacnia!

Oby
każdy z nas mógł się pod tymi słowami podpisać. A będzie mógł
zawsze, jeżeli tylko da się Jezusowi zaprosić na ucztę…

13 komentarzy

  • Chyba, że jest się bratanicą kogoś naprawdę ważnego, wtedy nawet dwójka dzieci od dwóch ojców i trzech partnerów nie przeszkodzi, a biskup udzieli komunii w świetle telewizyjnych kamer. Ale być może owa dama ma akurat "odpowiednią szatę"…

  • Dziekuje za obszerne wyjasnienie dzisiejszej Ewangelii. Dzis bylismy z mezem na mszy sw.w Korytnicy Laskarzewskiej i wlasnie tam wysluchalam bardzo ladnego wyjasnienia. Jasno i prosto, wiec powinno trafic do wiernych. Ja bylam zachwycona. Teraz jeszcze dodatkowo wyczytalam na blogu.
    Osadzanie bliznich i zajmowanie sie ich postepowaniem nie nalezy do nas. Od tego jest Bog, ktory jest bardzo milosierny.
    Pozdrawiam.
    Wiesia.

  • Dziekuje Anno /mam corke o tym imieniu/ za Twoje cieple slowa. Zawsze chetnie czytam Twoje wypowiedzi. Nie przejmuje sie tym co pisze nasz "bystry" blogowicz bo czyta wszystko dokladnie, komentuje wszystko a mnie raczej bawia i rozsmieszaja jego wypowiedzi. Jesli jest taki bystry to powinien tez zauwazyc ze mam w tej chwili dostepny komputer gdzie nie mam polskich znakow, ktore on sprytnie wykorzystuje.
    Bardzo serdecznie pozdrawiam.
    Z Panem Bogiem. Wiesia.

    • Dobrze, że tak odbierasz Wiesiu ataki, zaczepki komentatorów, bo nie dla nich przychodzimy tu na blog, ale aby słuchać Słowa Bożego i komentarzy do Nich naszych Czcigodnych Księży. Oczywiście inne tematy Ksiądz dopuszcza, wymaga tylko nie obrażania innych i kultury w wypowiedziach.
      Ps. Pozdrawiam swoją imienniczkę Annę :)i niech będzie zawsze "łaską" Boga dla Ciebie. Ja z kolei mam najstarszą siostrzenicę o Twoim imieniu, po zmarłej zbyt wcześnie siostrze.Sama też już jest wdową.

    • Tak, jak wspomniała Anna – o czym wielokrotnie pisałem – możemy rozmawiać o wszystkim, ale w kulturalny sposób. Rzeczywiście, tyle – tylko tyle, dla niektórych: aż tyle – możemy wymagać od naszych Rozmówców…
      Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.