Łaska wam i pokój!

Ł
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, pozwólcie, że wrócę do poprzednich dni i
wspomnę, że w sobotę urodziny przeżywał Rafał Trzmiel, za
moich czasów – Lektor w Parafii w Trąbkach, zaangażowany także
w działalność młodzieżową.
Wczoraj
imieniny przeżywała Pani Jadwiga Deres, Osoba bardzo mi życzliwa,
mieszkająca w Trąbkach, której dziękuję przy tej okazji za
wieloletnią naszą znajomość i dużo dobra z Jej strony.
Dzisiaj
natomiast urodziny przeżywa Maciej Przybysz, za moich czasów –
także Lektor w Trąbkach i także zaangażowany w działalność
młodzieżową. Byłem wówczas także Jego świadkiem przy
Bierzmowaniu.
Wszystkim
Świętującym w tych dniach życzę ciągłego jasnego określania
swego miejsca w Kościele i wierności ciągle dokonywanemu wyborowi
Chrystusa.
Oczywiście,
w całej pełni podpisuję się pod wszystkimi słowami i życzeniami,
które Marek skierował do naszych Rodziców z okazji Ich
Jubileuszu.
Przy okazji,
dziękuję za słówko z Syberii, napisane w piątek i w sobotę, a
Wam, moi Drodzy, dziękuję za komentarze i za wszystkie dobre słowa,
jakie zechcieliście do
naszych Rodziców skierować.
Ja
te wszystkie serdeczne życzenia – Wasze i nasze, czyli ze strony
całego naszego Rodzeństwa – uczyniłem intencją Mszy Świętej,
jaką w rodzinnej Parafii – Sanktuarium Chrystusa Miłosiernego w
Białej Podlaskiej, odprawiłem w sobotę o godzinie 18:00. A potem,
w trakcie kolacji w Domu rodzinnym, miało miejsce łączenie „czerez
skajp” z Syberią. Naprawdę, bardzo to radosne święto dla nas
wszystkich – za co Bogu niech będą dzięki! I serdeczne życzenia
– raz jeszcze – naszym Rodzicom!
Wspominałem
w czwartek, kiedy zapowiadałem wydarzenia na
dwa kolejne dni, że w
sobotę będę w Tłuszczu.
Tak też się stało: o godzinie 10:00 miałem radość koncelebrować
Mszę Świętą w intencji społeczności Szkoły Podstawowej im.
Jana Pawła II, z racji 150 rocznicy jej powstania! Dziękując Pani
Dyrektor za zaproszenie i wielu Osobom za życzliwe rozmowy w trakcie
radosnych spotkań po Mszy Świętej, życzę dalszego owocnego
rozwoju.
Po
wyjściu ze szkoły, z
uroczystej akademii –
niestety, przed jej zakończeniem, ale to ze względu na napięty
program dnia – miałem jeszcze radość odwiedzić dom Sióstr od
Aniołów w Tłuszczu, a tam – spotkać się z Przełożoną,
Siostrą Anną Marat, oraz z Siostrami
Postulantkami, które od jakiegoś czasu właśnie w Tłuszczu mają
swoje miejsce formacji.
Bogu
dziękuję za piękny sobotni dzień – bardzo intensywny,
zakończony pomyślnym „lądowaniem” w Miastkowie w okolicach
północy.
I
jeszcze jedna sprawa. Moi Drodzy, dzisiejszy wpis zamieszczam dość
późno. Jak zauważyliście zapewne, nie tylko dzisiaj tak się
dzieje, ale ostatnio – coraz częściej. Wybaczcie,
ale nie będę za to przepraszał, bo nie ode mnie to zależy. Po
prostu, wikariat w Miastkowie okazał się dla mnie – póki co –
tak intensywny, że żyję na bardzo dużych obrotach i ledwo
„spinam” jedno z drugim. Staram się aktualnie o
przeorganizowanie swojej pracy, ale nie ode mnie wszystko zależy i
dopóki się to nie stanie, takie opóźnienia będą się zdarzały.
Niestety. Proszę o wyrozumiałość. I o modlitwę.
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Poniedziałek
28 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Jadwigi Śląskiej,
do
czytań:
Rz 1,1–7; Łk 11,29–32

POCZĄTEK
LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Paweł,
sługa Chrystusa Jezusa, z powołania apostoł, przeznaczony do
głoszenia Ewangelii Bożej, którą Bóg przedtem zapowiedział
przez swoich proroków w Pismach świętych.
Jest
to Ewangelia o Jego Synu pochodzącym według ciała z rodu Dawida, a
ustanowionym według Ducha Świętości przez powstanie z martwych
pełnym mocy Synem Bożym, o Jezusie Chrystusie, Panu naszym. Przez
Niego otrzymaliśmy łaskę i urząd apostolski, aby ku chwale Jego
imienia pozyskiwać wszystkich pogan dla posłuszeństwa wierze.
Wśród nich jesteście i wy powołani przez Jezusa Chrystusa.
Do
wszystkich przez Boga umiłowanych, powołanych świętych, którzy
mieszkają w Rzymie: łaska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i
Pana Jezusa Chrystusa.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy
tłumy się gromadziły, Jezus zaczął mówić: „To plemię jest
plemieniem przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu
dany, prócz znaku Jonasza. Jak bowiem Jonasz był znakiem dla
mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia.
Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw ludziom tego
plemienia i potępi ich; ponieważ ona przybyła z krańców ziemi
słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż
Salomon. Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu
i potępią je; ponieważ oni dzięki nawoływaniu Jonasza się
nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz”.

Gdyby
tak chcieć określić, o czym mowa w dzisiejszym pierwszym czytaniu,
będącym początkiem Listu do Rzymian, to powiedzielibyśmy, że
zawiera przesłanie mało istotne. Są to informacje, które
zwykle zamieszcza się na początku każdego listu, a więc kto i do
kogo pisze. Zwykle też zamieszcza się jakieś pozdrowienie.
Natomiast do zasadniczych treści i problemów,
które nadawca chce skierować do adresatów,
przechodzi się
nieco później, w głównej części listu.
I
tak jest właśnie w tym przypadku: z czytania, którego
wysłuchaliśmy przed chwilą, dowiedzieliśmy się, kto jest
Autorem Listu, do kogo się zwraca, z czym się zwraca, jakie i od
kogo ma upoważnienie
do podejmowania tak zasadniczych treści;
wreszcie zaś – kieruje do Adresatów życzenia łaski Bożej, a
więc słowa pozdrowienia, tyle że nie czysto ludzkiego
pozdrowienia, ale „wzmocnionego” Bożym błogosławieństwem.
Taką
to treść otrzymujemy dzisiaj w pierwszym czytaniu i może
zastanawiamy się, czymże odkrywczym jest to przesłanie i co
nowego wnosi do naszego pojmowania wiary i jej zgłębiania? Dlaczego
Kościół zdecydował się właśnie ten fragment podać nam
do odczytania i rozważenia? Czy nie mamy tu do czynienia z kwestiami
w sensie ścisłym jedynie technicznymi, względnie –
kurtuazyjnymi?
Otóż,
przy głębszej refleksji dojdziemy chyba jednak do wniosku, że tak
do końca nie jest. Zwłaszcza, jeśli zestawimy pierwsze czytanie z
fragmentem ewangelicznym, gdzie mamy do czynienia z tym samym
problemem, tylko ujętym jakby z drugiej strony:
to ludzie
domagają się od Jezusa, aby się określił, a może
dokładniej: aby potwierdził swoją moc i Boskość jakimś
znakiem z nieba. Okazało się bowiem – tak przynajmniej wynika ze
słów samego Jezusa – że Jego nauczanie nie było dla nich na
tyle przekonujące,
aby mogli Mu uwierzyć. I dlatego domagali
się specjalnych znaków.
A
może tylko chodziło im o to, by zaspokoić swoją próżność,
ciekawość jakiejś sensacji?… Nie wiemy dokładnie, natomiast
wiemy na pewno, że to żądanie mocno nie spodobało się
Jezusowi,
stąd Jego ostre słowa i powołanie się na największy
i najbardziej przekonujący znak, jakiego miał dokonać, a jakim
oczywiście miało być Jego Zmartwychwstanie.
I
w tym właśnie kontekście odczytujemy słowa Pawła, który
zamierzając zwrócić się do wiernych Rzymu z treściami bardzo
ważnymi, w tym także – z koniecznymi napomnieniami i uwagami
krytycznymi, od razu na samym początku wyraźnie
określa,
jako kto, z jakiego upoważnienia i do kogo się
zwraca, aby już na samym początku jasno i konkretnie ustawić
całą sprawę.
I aby jasno określić, że nie występuje
jedynie prywatnie,
w swoim własnym imieniu, chociaż w każdym z
jego listów znajdziemy różne akcenty osobiste, dotyczące kwestii
bardzo szczegółowych, odnoszących się do ówczesnej sytuacji, w
której prowadził swoją apostolską działalność.
Nas
te kwestie dzisiaj nie muszą interesować, natomiast kwestie
zasadnicze, dotyczące przeżywania wiary
i rozwijania w sobie
łaski Bożej, w tym również pokonywania pojawiających się na tej
drodze zagrożeń – jak najbardziej. One nas także dzisiaj dotyczą
i powinny nas interesować. Dlatego dobrze, że Paweł tak jasno
określił swoją pozycję
nauczyciela wiary, powołując się na
fakt powołania i posłania przez samego Jezusa. Dobrze też, że
precyzyjnie określił swoją pozycję, jaką zajmuje w stosunku
do swoich wiernych.
Takie jasne postawienie całej sprawy zawsze
bardzo pomaga.
A
dla nas jest wzorem i zachętą, abyśmy także jasno określili
miejsce Jezusa w naszym życiu, nasze miejsce przy Jezusie i w
ogóle – nasze miejsce w Kościele.
Po co jest to potrzebne? A
właśnie po to, aby budować właściwe relacje i z Jezusem, i z
innymi ludźmi – właściwe relacje w rozumieniu
chrześcijańskim.
Chodzi tu zatem o stałą relację z Jezusem –
szczerą, serdeczną i intensywną – a także o czytelne świadectwo
wiary, dawane innym: świadectwo odważne, jednoznaczne i bez
kompleksów.
A
takim to świadectwo będzie, jeżeli jasno określimy, że Jezus w
naszym życiu zajmuje pierwsze miejsce, że my jesteśmy zawsze z Nim
i z tej bliskości czerpiemy moc i upoważnienie do
jednoznacznego i odważnego mówienia o wierze i świadczenia o niej.
Właśnie po to potrzebne jest jasne określenie naszej pozycji w
Kościele,
a w tym kontekście – także naszej pozycji w
rodzinie
i w społeczności, w której żyjemy. Od
tego zależy moc i czytelność naszego świadectwa.
Bardzo
wyraziście i konkretnie swoją pozycję w Kościele i społeczności,
w której żyła, określiła Patronka dnia dzisiejszego, Święta
Jadwiga Śląska.
Chociaż pozycja ta w ciągu jej życia
radykalnie się zmieniła. Ale po kolei:
Patronka
dnia dzisiejszego, Jadwiga,
urodziła
się około roku
1180 roku w Bawarii
jako
córka hrabiego Bertolda IV i Agnieszki, hrabiów Andechs. Otrzymała
staranne wychowanie najpierw w rodzinnym domu, potem zaś w
klasztorze benedyktynek w Kitzingen nad Menem,

znanym wówczas ośrodku kulturalnym. Uczyła się – między innymi
– łaciny, haftów i malowania, muzyki i pielęgnowania chorych.
W
roku 1190 przeniosła się do Wrocławia

na dwór księcia Bolesława Wysokiego, gdyż została upatrzona
na żonę dla jego syna, Henryka.
Miała
wtedy zaledwie dwanaście lat. Data ślubu nie jest bliżej znana –
wiadomo jednak, że nastąpił on niebawem. Henryk
Brodaty, w dniu 8 listopada 1202 roku, został panem całego
księstwa.
Rychło też
udało mu się do dzielnicy śląskiej dołączyć dzielnicę
senioratu, czyli krakowską, a także znaczną część Wielkopolski.
Dlatego figuruje on w
spisie władców Polski.
Henryk
i Jadwiga stanowili wzorowe
małżeństwo.
Mieli
pięcioro dzieci, spośród których jednak troje zmarło. Ostatnich
dwadzieścia osiem lat wspólnego pożycia małżonkowie
zachowywali wstrzemięźliwość,

do czego zobowiązali się uroczystym ślubem czystości. Ponadto,
Jadwiga dostosowała się
do zwyczajów i języka polskiego na dworze swego męża.

Zresztą, dwór ten słynął z porządku i dobrych obyczajów, gdyż
Księżna dbała o dobór osób.
Wyposażyła
wiele kościołów w szaty liturgiczne, które nierzadko sama
haftowała. Macierzyńską
troską otaczała służbę dworu.

Oprócz tego, bardzo troszczyła się o to, aby urzędnicy w jej
dobrach nie uciskali poddanych. Tym ostatnim zresztą obniżyła
czynsze, przewodniczyła sądom, darowała grzywny karne,

a w razie klęsk nakazywała – mimo protestów zarządców –
rozdawać ziarno, mięso, sól…
Zorganizowała
także szpitalik dworski,
gdzie codziennie znajdowało utrzymanie kilkunastu chorych i kalek. W
czasie objazdów księstwa osobiście odwiedzała
chorych i wspierała hojnie ubogich.

Popierała również szkołę katedralną we Wrocławiu i wspierała
ubogich zdolnych chłopców, którzy chcieli się uczyć. Starała
się nawet łagodzić dolę
więźniów,
posyłając
im żywność, świece i odzież. Zdarzało się, że niektórym
zamieniała karę śmierci
czy długiego więzienia na prace przy budowie kościołów lub
klasztorów.
Jej mąż
chętnie na to przystawał, chociaż to jemu zostawiała ostateczną
decyzję.
W
swoim życiu Jadwiga dość mocno doświadczyła tajemnicy
Krzyża.
Przeżyła
śmierć męża i prawie wszystkich dzieci, po czym spadło na nią
jeszcze wiele innych
rodzinnych dramatów.

Wszystko to jednak znosiła bez szemrania, aby wreszcie po śmierci
męża zdać rządy żonie Henryka Pobożnego, Annie, i
zamknąć się w klasztorze w Trzebnicy,

która sama wcześniej ufundowała, a w którym przełożoną była
jej córka Gertruda.
To
właśnie na jej ręce Jadwiga
złożyła, w 1238 roku, śluby zakonne i stała się jej posłuszna,

podejmując tak surowe praktyki pokutne, jak posty, biczowania,
noszenie włosiennicy i czuwania nocne. Jednocześnie zasłynęła
z pobożności i czynów miłosierdzia.

Wyczerpana surowym życiem, zmarła
14 października 1243 roku,
w
wieku ponad sześćdziesięciu lat.
Zaraz
po jej śmierci do grobu w Trzebnicy zaczęły
napływać liczne pielgrzymki.

Z całą gorliwością kult swojej matki popierała Gertruda.
Kanonizacji księżnej
Jadwigi dokonał Papież Klemens IV, w dniu 26 marca 1267 roku.

Na prośbę króla Jana III Sobieskiego Błogosławiony Papież
Innocenty XI rozciągnął – w roku 1680 – Jej
kult na cały Kościół.
W
jednym z życiorysów
naszej dzisiejszej Patronki,
napisanym
przez współczesnego Jej autora, odnajdujemy taką oto relację,
dotyczącą Jej postawy i świętości:
„Wiedząc
o tym, że żywe kamienie, przeznaczone na budowanie niebieskiego
Jeruzalem, mają być wygładzone
na tym świecie uderzeniami przeciwności i ucisków,

oraz że przez wiele utrapień wchodzi się do chwały niebieskiej i
chwalebnej ojczyzny, służebnica Boża, Jadwiga, przyjmowała
chętnie nawałę nieszczęść

i nie szczędząc siebie, umartwiała swe ciało częstym
biczowaniem. Codziennie do tego stopnia wyniszczała się postami i
wstrzemięźliwością, iż wielu dziwiło się, w
jaki sposób słaba i delikatna niewiasta potrafi wytrzymać tego
rodzaju udręczenia.
Im
bardziej oddawała się umartwieniu ciała – zawsze jednak z
rozwagą! – tym bardziej wzrastała
w mocy ducha i bogactwie łaski,
a
równocześnie pomnażał się w niej żar pobożności oraz miłości
Bożej. Bardzo często wznosiła
się ku Bogu tak gorącą tęsknotą,

iż stawała się jakby nieczuła i nie zauważała, co się wokół
niej działo.
Podobnie
jak gorliwością swej duszy nieustannie dążyła ku Bogu, tak
dobroczynną
miłością pochylała się nad bliźnimi, rozdzielając hojne
jałmużny potrzebującym.

Świadczyła
dobroczynną pomoc wspólnotom i poszczególnym osobom zakonnym
przebywającym wewnątrz
lub poza klasztorem,

wdowom i sierotom, słabym i chorym, trędowatym i więźniom,
podróżnym, matkom wychowującym małe dzieci. Nikomu spośród
tych, którzy przychodzili szukać u niej pomocy, nie
pozwalała odejść bez wsparcia.
Ponieważ
zaś służebnica Boża nie zaniedbała żadnego dobrego czynu, który
mogła wypełnić, Bóg obdarzył ją szczególną
łaską:
gdy
brakowało jej ludzkich środków do działania i sama czuła się
wyczerpana fizycznie, przedziwną
mocą Chrystusowej męki potrafiła wykonać wszystko, czego
oczekiwali od niej bliźni przychodzący z prośbą w jakiejkolwiek
potrzebie.

Wszystkim, którzy się do niej uciekali w nadziei uwolnienia od
nieszczęść, tak duchowych, jak cielesnych, udzielała pomocy
zgodnie
z łaskawą wolą Bożą.”

Tyle z relacji dotyczącej życia Świętej Jadwigi Śląskiej.
Wpatrzeni
w przykład jej świętości, ale także zasłuchani w Boże słowo
dzisiejszej liturgii, zastanówmy się:

Jakie
miejsce w moim życiu zajmuje Jezus – czy na pewno pierwsze i
najważniejsze?

Czy
moja pozycja w Kościele i w społeczności, w której żyję, jest
jasno określona i
czy dzięki temu daję odważne świadectwo swojej wierze, bez
kompleksów i obaw?

Czy
inni, patrząc na moją postawę i słuchając moich słów,
przekonują się do Jezusa?

To
plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak
nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza!

9 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.