Świętość – trudna, ale piękna!

Ś
Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, bardzo serdecznie
dziękuję za wczorajsze życzenia urodzinowe. Obiecuję odwzajemnić
je moją serdeczną modlitwą w intencji Życzliwych. Księdzu
Markowi dziękuję za Mszę Świętą w mojej intencji.
Dzisiaj
natomiast mamy Uroczystość Wszystkich Świętych. Przypominam o
obowiązku uczestniczenia we Mszy Świętej. Nie wystarczy tylko
odwiedzenie cmentarza, czy choćby nawet kilku. Trzeba uczestniczyć
we Mszy Świętej. I jeśli jest ona sprawowana na cmentarzu, to też
trzeba w niej uczestniczyć, a nie tylko stać przy grobach swoich
bliskich i rozmawiać z rodziną. Moi Drodzy, to naprawdę bardzo
ważne!
Przypominam,
że od dzisiaj do 8 listopada można codziennie zyskać odpust
zupełny za pobożne nawiedzenie cmentarza i odmówienie modlitwy,
choćby myślnej, za Zmarłych. Odpust ten tylko za Zmarłych można ofiarować.
Na
pobożne i radosne świętowanie dzisiejszej Uroczystości – niech
Was błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Uroczystość
Wszystkich Świętych,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: Ap 7,2–4.9–14; 1 J 3,1–3; Mt
5,1–12a
CZYTANIE
Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Ja,
Jan, ujrzałem innego anioła, wstępującego od wschodu słońca,
mającego pieczęć Boga żywego. Zawołał on donośnym głosem do
czterech aniołów, którym dano moc wyrządzić szkodę ziemi i
morzu: „Nie wyrządzajcie szkody ziemi ani morzu, ani drzewom, aż
opieczętujemy na czołach sługi Boga naszego”. I usłyszałem
liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące
opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela.
Potem
ujrzałem wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego
narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed
tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich
palmy. I głosem donośnym tak wołają: „Zbawienie Bogu naszemu,
Zasiadającemu na tronie, i Barankowi”.
A
wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga
Zwierząt, i na oblicze swe padli przed tronem, i pokłon oddali
Bogu, mówiąc: „Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość,
i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki
wieków. Amen!”
A
jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami: „Ci
przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli?” I
powiedziałem do niego: „Panie, ty wiesz”. I rzekł do mnie: „To
ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku, i opłukali swe szaty, i
wybielili je we krwi Baranka”.
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Najmilsi:
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy
nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś
dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego.
Umiłowani,
obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło,
czym będziemy. Wiemy, że gdy się to objawi, będziemy do Niego
podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest.
Każdy
zaś, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On
jest święty.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus,
widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do
Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi
słowami:
Błogosławieni
ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.
.
Błogosławieni,
którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni
cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni,
którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą
nasyceni.
Błogosławieni
miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni
czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni,
którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami
Bożymi.
Błogosławieni,
którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do
nich należy Królestwo niebieskie.
Błogosławieni
jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią
kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i
radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w Niebie”.
Kim
są Święci?
Czyjeż to wspomnienie dzisiaj przeżywamy? O
jakich to ludziach dzisiaj mówimy, za kogóż to dzisiaj dziękujemy
Bogu? O jakich ludziach możemy powiedzieć, że są to właśnie
Święci?
Wsłuchujemy
się uważnie w Boże słowo i mamy od razu odpowiedź. Według
Jezusa, Święci

a więc owi ewangeliczni Błogosławieni,
czyli dosłownie szczęśliwi, pełni radości, zbawieni – to są
wszyscy
ubodzy w duchu;
ci,
którzy się smucą;
wszyscy
cisi;
a
także ci, którzy
łakną i pragną sprawiedliwości;

również
wszyscy miłosierni;
oraz
ludzie czystego
serca;
to
ci, którzy
wprowadzają pokój;

[…]
którzy cierpią
prześladowanie dla sprawiedliwości;

a
wreszcie także ci, którym ludzie
[…]
urągają
[których]
prześladują;
o
o których
mówią
kłamliwie wszystko złe

z
powodu Jezusa. To właśnie oni są szczęśliwi, błogosławieni,
zbawieni, święci! Jak mówi Jezus – wielka
jest ich nagroda w Niebie!
Ale
to także ci, o których Jan Apostoł mówi w dwóch swoich tekstach,
jakie
dziś usłyszeliśmy, a zatem: w drugim czytaniu, gdzie wypowiada się
o tych wszystkich, którzy odkryli w sobie pełne podobieństwo do
Boga w chwili, gdy
ujrzeli
Go
takim, jaki
jest.

Natomiast
w pierwszym czytaniu, z Księgi Apokalipsy, Apostoł przedstawia
nam rzeszę Świętych, jako – ujrzany w niezwykłej i tajemniczej
wizji – wielki
tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i
wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i
przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I
głosem donośnym tak wołają: „Zbawienie Bogu naszemu,
Zasiadającemu na tronie, i Barankowi”.

To jest owych sto
czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń
synów Izraela;

to
są wreszcie ci,
którzy
przychodzą z wielkiego ucisku, i opłukali swe szaty, i wybielili je
we krwi Baranka.
W
taki sposób słowo Boże dzisiejszej liturgii rysuje przed nami
obrazy Świętych, a więc ludzi stojących
przed Bogiem, wpatrujących się w Jego oblicze

i rozpoznających w sobie pełne podobieństwo do Niego;
ludzi śpiewających na Jego cześć nieustanną
pieśń chwały;

ludzi pochodzących ze wszystkich stron świata!
Ale
także ludzi, którzy na drodze do osiągnięcia pełni szczęścia,
na drodze do odkrycia pełni podobieństwa do Boga – naprawdę
wiele
przecierpieli, wiele przeszli, wiele poświęcili;

naprawdę bardzo wiele. Praktycznie – wszystko!
Całe swoje życie.

Poświęcili doczesne szczęście, aby osiągnąć szczęście
wieczne.
Poświęcili swoją ludzką, ziemską radość, aby posiąść radość
wieczną.
Poświęcili swoje ludzkie upodobania, ziemskie zaszczyty i sukcesy,
dobrą opinię u ludzi – aby osiągnąć
pełne podobieństwo do Boga!
Tak,
moi Drodzy, może trzeba to bardzo jasno i zdecydowanie dzisiaj
powiedzieć:
świętość, oprócz tego, że jest piękna, że jest zachwycająca,
że jest pociągająca, że jest uszczęśliwiająca – jest
także wymagająca!

Powiedzmy to bardzo konkretnie i wprost – nie chcąc oczywiście
psuć radosnego nastroju dzisiejszego dnia – że świętość jest
po prostu trudna!

Jest
trudna, bo wymaga osobistego
poświęcenia,
owej rezygnacji
z siebie,
rezygnacji
ze światowego blichtru i ludzkiego uznania, z doczesnych radości i
ulotnego
szczęścia. Jest trudna, bo wymaga konsekwencji,
samozaparcia, radykalizmu i odwagi,
by
przeciwstawić się modom i tendencjom, szumnym hasłom i chwytliwym
opiniom, popularnym poglądom i powszechnie przyjętym przekonaniom.
Jest trudna, bo wymaga nieraz przeciwstawieniu
się całemu światu!
Tak,
moi Drodzy, powiedzmy to dzisiaj wyraźnie: świętość
jest trudna i wymagająca!
Także
dlatego – a właściwie: przede wszystkim dlatego – że wymaga od
każdego z nas zmierzenia
się
z samym sobą!
Wymaga
przekonania samego siebie, że nie warto za wszelką cenę „zabijać
się” o ludzkie uznanie i ludzkie pochwały, gdyż
o wiele wartościowsze jest uznanie
w oczach Bożych.
Wymaga
przekonania samego siebie, że nie warto za wszelką cenę „zabijać
się” o
władzę i wysoką pozycję w społeczności,

bo ona jest naprawdę ulotna; bo – jak często mądrzy ludzie
powiadają – „łaska ziemskich panów na pstrym koniu jeździ”,
a tak zwane „stołki”
są bardzo śliskie!

I szybko się z nich spada – a
do tego tym
bardziej boleśnie, im są wyższe! Dlatego nie warto się o nie
„zabijać”…
I
wymaga też świętość, o której mówimy, przekonania samych
siebie, że nie warto za wszelką cenę zabiegać
o tanią popularność; o rozpoznawalność w mediach i wysoką
pozycję na „salonach”,

bo niekiedy wystarczy tylko
jedna zmiana
układu politycznego,
jedna
tak zwana
„zmiana na górze”, a wszystkie salony przed nosem się
pozamykają i telefony z mediów
zamilkną; i człowiek
zostanie z niczym.

Opuszczony. Zapomniany. Zlekceważony. Nieważny. Niepotrzebny…
Kiedy
tak tu sobie to wszystko mówimy, to raczej wydaje się to dość
logicznym
i oczywistym
– i wcale nie
aż taki
m
trudn
ym
do zrealizowania.

Jednak w codziennej praktyce życia okazuje się, że nie jest to
jednak takie proste. Bo chciałoby się jednak coś
znaczyć
wśród
ludzi
,
byś kimś ważnym; kimś, od kogo jednak coś zależy i do którego
ludzie jednak dzwonią i proszą o łaskawe
spojrzenie na ich sprawy… I chciałoby się mieć
powszechne poważanie,

tak by ludzie słuchali i liczyli się z naszym
zdaniem… Chciałoby się mieć
wpływ na bieg wydarzeń i mieć coś do powiedzenia

w sprawach, które się wokół dzieją… Tyle,
że
to akurat
zwykle
wymaga dopasowania się do owych mód i trendów, o których
mówiliśmy.
Tymczasem
trzeba
się im nieraz jasno przeciwstawić.
A
może
jednak nie trzeba aż tak wiele? Może wystarczy jedynie
zamilczeć o tym lub owym, nie
dopominać się

tak bardzo ostro

o
sprawy dla ludzi niewygodne, zbyt rażące ich przewrażliwione
uszy?… Może
wystarczy
tylko zamilczeć o tym lub owym – nic więcej?… Czy
to aż tak dużo?

Czy za cenę „świętego spokoju”, którego tak bardzo nam
dzisiaj
potrzeba, żeby
normalnie żyć i funkcjonować w społeczności, żeby się nikt nie
czepiał i palcami nie wytykał – naprawdę
warto
upierać się przy jakichś drobiazgach,

które może rzeczywiście zapisane są w Ewangelii, ale jednak
dzisiaj aż nie są aż
tak bezwzględnie
konieczne i od których istnienie świata aż
tak bardzo nie
zależy?…
Czy naprawdę warto?… Czyż dzisiejszemu człowiekowi nie należy
się chociaż
odrobina „świętego spokoju”?…
Otóż
Święci, to właśnie ci, którzy nie godzili się na tak zwany
„święty spokój”. Święci, to właśnie ci, którym zależało
na owych drobiazgach, zapisanych w Ewangelii

tej Ewangelii, którą oni rozumieli niemalże dosłownie i tak
właśnie ją w swoim życiu stosowali. Święci, to właśnie ci,
którzy nie
zamilczeli o niczym,

o czym Jezus nie milczał i o co się upominał. Oni
też się upominali i dzisiaj się upominają

– bez względu na to, co ludzie powiedzą i czy będą ich za to
lubić, czy nie będą. Bo
Święci
chcą podobać się przede
wszystkim Jezusowi,

a ludziom o tyle, o ile i oni zechcą się Jezusowi podobać.
Podkreślmy
jeszcze raz: to
naprawdę nie jest łatwe!

Bo żyjemy w doczesności, żyjemy wśród ludzi, z nimi na co dzień
się spotykamy, z nimi rozmawiamy, z nimi współpracujemy – jak
więc żyć i funkcjonować, mając ze wszystkimi ciągle „na
pieńku”? I będąc skonfliktowanym
ze wszystkimi?

Czy to nie przesadne wymagania?
Oczywiście,
nie chodzi o to, aby być w konflikcie ze wszystkimi i dla samej
zasady ze wszystkimi „zadzierać”. I nie chodzi o to, żeby cały
świat na siłę nawracać, narzucając się ze swoją wizją życia.
Nie!
Chodzi
natomiast
o
to, aby
po prostu być wiernym – wiernym niezmiennym zasadom,

które głosi Jezus.
Bo
ludzkie zasady szybko się zmieniają – w zależności od sytuacji.
Jezusowe
zasady –

nie

zmieniają
się
nigdy!

Kto
się ich trzyma, ten nie musi codziennie martwić się, co tu dzisiaj
powiedzieć, jakie dzisiaj stanowisko zająć, jak się zachować,
żeby dobrze wypaść w oczach ludzi. Żeby dobrze wypaść w oczach
Jezusa, trzeba
być po prostu wiernym
jednym
i tym samym zasadom – Jego niezmiennym zasadom. Trudne to?
Owszem.
Ale jednocześnie –
naprawdę
piękne!

Bo kto się na taki styl życia odważy, ten stanie się mądrym
człowiekiem. I wbrew temu, co się z pozoru może wydawać –
dzisiejszy
świat przede wszystkim takich właśnie ludzi potrzebuje,

żeby mieć się na kim oprzeć,
mieć się na kim wzorować, mieć się od kogo uczyć. Dzisiejszy
świat naprawdę potrzebuje ludzi świętych.
Tych,
którzy nie przestraszą się świętości – trudnej i wymagającej,
ale
jakże pięknej
i
wielkiej!

12 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.