Mądrość jest duchem miłującym ludzi!

M
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, całą Rodziną dziękujemy Bogu za wczorajszą
wspaniałą uroczystość Chrztu Świętego naszego Siostrzeńca,
Tomka Niedźwiedzkiego. Sakramentu udzielił Marek, co było dla
Niego niejakim wyzwaniem, bo to – jak sam wyznał – pierwszy
Chrzest, jakiego od ośmiu lat udzielał w języku polskim! Jednak
wszystko odbyło się w jak najlepszym porządku.
A
potem – pobłogosławił dom, w którym Rodzina Niedźwiedzkich od
jakiegoś czasu mieszka, po czym odbyło się bardzo sympatyczne
spotkanie w gronie Rodziny i Przyjaciół. Niech Bóg będzie
uwielbiony za całe to wielkie dobro!
Moi
Drodzy, dzisiaj siódme urodziny naszego bloga. Niech i za to dobro
Bóg będzie uwielbiony! Dziękuję Mu, że sam prowadzi to dzieło,
a Wam wszystkim dziękuję, że chcecie je współtworzyć. Moją
wdzięczność wyrażam w serdecznej modlitwie!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Poniedziałek
32 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Benedykta, Jana, Mateusza, Izaaka i Krystyna,
Pierwszych
Męczenników Polski,
do
czytań: Mdr 1,1–7; Łk 17,1–6

POCZĄTEK
KSIĘGI MĄDROŚCI:
Umiłujcie
sprawiedliwość, sędziowie ziemscy!
Myślcie
o Panu właściwie
i
szukajcie Go w prostocie serca.
Daje
się bowiem znaleźć tym, co Go nie wystawiają na próbę,
objawia
się takim, którym nie brak wiary w Niego.
Bo
przewrotne myśli oddzielają od Boga,
a
Moc, gdy ją wystawiają na próbę, karci niemądrych.
Mądrość
nie wejdzie w duszę przewrotną,
nie
zamieszka w ciele zaprzedanym grzechowi.
Święty
Duch karności ujdzie przed obłudą,
usunie
się od niemądrych myśli,
wypłoszy
Go nadejście nieprawości.
Mądrość
bowiem jest duchem miłującym ludzi,
ale
bluźniercy z powodu jego warg nie zostawi bez kary:
ponieważ
Bóg świadkiem jego sumienia,
prawdziwym
stróżem jego serca,
tym,
który słyszy mowę jego języka.
Albowiem
Duch Pański wypełnia ziemię,
Ten,
który ogarnia wszystko, ma znajomość mowy.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Niepodobna,
żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego
przychodzą. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński
zawieszono mu u szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być
powodem grzechu jednego z tych małych.
Uważajcie
na siebie. Jeśli brat twój zawini, upomnij go; i jeśli żałuje,
przebacz mu. I jeśliby siedem razy na dzień zawinił przeciw tobie
i siedem razy zwróciłby się do ciebie, mówiąc: «Żałuję
tego», przebacz mu”.
Apostołowie
prosili Pana: „Przymnóż nam wiary”.
Pan
rzekł: „Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy,
powiedzielibyście tej morwie: «Wyrwij się z korzeniem i przesadź
się w morze», a byłaby wam posłuszna”.

Pierwsze
słowa Księgi Mądrości, stanowiące treść dzisiejszego
pierwszego czytania, informują nas – z jednej strony – czym
jest
owa Boża Mądrość, z drugiej natomiast: co
ma zrobić człowiek, aby według niej żyć i z jej dobrodziejstw
korzystać.
Co ma zatem zrobić?
Ma
umiłować sprawiedliwość, ma szukać Boga i myśleć o Nim
właściwie, ma pozbyć się myśli przewrotnych, ma pokonywać w
sobie grzech, unikać obłudy. Oto bowiem – jak słyszymy dalej –
Mądrość
[…]
jest
duchem miłującym ludzi, ale bluźniercy z powodu jego warg nie
zostawi bez kary.

I
gdyby tak w całości spojrzeć na przesłanie tegoż czytania, to
powiedzielibyśmy, że jest to przesłanie bardzo
optymistyczne, ale i bardzo zobowiązujące.

Wynika
bowiem z niego, że Bóg wychodzi do człowieka ze swoją Mądrością,
daje się człowiekowi znaleźć, objawia się mu, okazuje mu swoją
miłość, ale za każdym razem domaga
się od niego właściwej reakcji

na swoje dary, domaga się właściwej odpowiedzi. Bóg
– jak słyszeliśmy – daje
się

[…]
znaleźć
tym, co Go nie wystawiają na próbę,
objawia
się takim, którym nie brak wiary w Niego.

I dalej: Mądrość
nie wejdzie w duszę przewrotną,
nie
zamieszka w ciele zaprzedanym grzechowi.

I wreszcie: Święty
Duch karności ujdzie przed obłudą, usunie się od niemądrych
myśli,
wypłoszy
Go nadejście nieprawości.

Możemy
zatem powiedzieć, że o ile Boża Mądrość jest czymś naprawdę
wielkim i przebogatym,
o tyle także – jest czymś bardzo
delikatnym, subtelnym, wrażliwym

na ludzką obłudę i grzech… Co nie oznacza, że jest czymś
słabszym od ludzkiego grzechu, czy w ogóle od zła, ale domaga się
od człowieka, aby w swoim życiu i w swoim sercu uczynił
dla niej odpowiednie miejsce,

usuwając grzech, obłudę, niemądre myśli, nieczystość… Bo
Boża Mądrość jest czymś
zbyt wielkim
i
dostojnym
,
by miała być traktowana na równi z różnymi przejawami ludzkiej
słabości i małości.
Mówimy
tu zatem o wielkiej, osobistej
odpowiedzialności człowieka

za zdobywanie Bożej Mądrości. A idąc
jeszcze
dalej,
to

mówimy o bardzo
poważnym traktowaniu człowieka przez Boga!

Oto bowiem Boże dary domagają się od człowieka przyjęcia
dojrzałej,
mądrej postawy.

I Bóg na taką postawę liczy. Nie traktuje człowieka jak małego,
niesfornego dzieciaczka, któremu trzeba to
czy tamto na
siłę
nakazać,
czy przymusić go

do należytych zachowań. Owszem, Bóg jasno mówi o tym, jakie
postawy są właściwe, a jakich należy unikać, jeżeli się chce
przyjąć dar Bożej Mądrości – ale to od
człowieka ostatecznie zależy,
czy
tak postąpi, czy nie. Bóg zaprasza człowieka, jako kogoś
myślącego
i dojrzałego

do współpracy.

Zresztą,
po tej samej linii idzie przesłanie dzisiejszej Ewangelii: uczeń
Chrystusa ma unikać zgorszenia, ma upominać swego brata, jeżeli
ten przeciw niemu zawini, ale jednocześnie okazywać mu
przebaczenie; nade wszystko jednak ma się ciągle modlić do Pana
słowami, którymi dzisiaj zwrócili się do Niego Apostołowie:
Przymnóż
nam wiary!

Otóż,
właśnie!
Panie,
przymnóż nam wiary
– i
udziel
nam darów swojej Mądrości.
Możemy powiedzieć, że są to
dary tożsame.

I Bóg ich hojnie udziela. Ale jednocześnie – liczy na współpracę
człowieka, liczy na jego właściwą postawę, na jego zaangażowanie
w pokonywanie wszystkiego, co mogłoby przyjęcie tychże darów
utrudnić, lub wprost zablokować.
Zatem
– żeby to jeszcze raz właściwie podkreślić – Bóg
traktuje człowieka naprawdę bardzo poważnie,

bardzo dojrzale, uczy go odpowiedzialności i konsekwencji. Dobrze
byłoby, aby człowiek tak samo poważnie
zawsze traktował Boga!

I podejmował z Nim
twórczą współpracę. Byłoby to znakiem tego, że Boża Mądrość
faktycznie w nim działa i przynosi błogosławione owoce.
Taką
właśnie owocną współpracę z Bożą łaską i Bożą Mądrością
podjęli Patronowie
dnia dzisiejszego, pierwsi Męczennicy Polski: Benedykt,
Jan, Mateusz, Izaak i Krystyn.
Ich
obecność i działalność na ziemiach polskich była wynikiem
propozycji, z jaką do Bolesława Chrobrego zwrócił się w roku
1001 cesarz niemiecki, Otto III.
Cesarz ten mianowicie
zaproponował założenie na naszych ziemiach wspólnoty
zakonników, którzy głosiliby Słowianom Boże
słowo.
Za tą propozycją poszły szybko konkretne działania, których
podjął się z polecenia cesarza jego krewny – Biskup Bruno z
Kwerfurtu, późniejszy Święty i Męczennik,
a jednocześnie
wierny towarzysz Świętego Wojciecha i człowiek znający dość
dobrze ziemie Słowian.
I
to właśnie Biskup Bruno wybrał do tej misji Benedykta – Włocha
urodzonego w 970 roku; a także starszego o trzydzieści lat Jana –
również Włocha, człowieka stanowczego, skutecznego w działaniu i
odznaczającego się wysoką kulturą. Kiedy przybyli oni do Polski
wraz z Barnabą,
trzecim swoim współbratem, założyli
w 1002 roku pustelnię w okolicach Międzyrzecza.

Wtedy dołączyli do nich Polacy: żarliwi religijnie nowicjusze
Mateusz
i
Izaak,
rodzeni
bracia, pochodzący z możnego, a może nawet książęcego rodu; a
także Krystyn
– klasztorny
sługa, pochodzący prawdopodobnie z pobliskiej wsi.
Wszyscy
oni zobowiązali się do pustelniczego trybu życia, a przede
wszystkim do prowadzenia pracy misyjnej. Benedykt i Jan
nauczyli się nawet języka polskiego. Cały czas jednak czekali
na biskupa Brunona z Kwerfurtu.
Miał on wraz z nimi przybyć do
Polski, ale wyruszył do Rzymu po papieskie zezwolenie na prowadzenie
misji. Benedykt wysłał po niego najmłodszego ze swego grona,
Barnabę,
który długo nie wracał do klasztoru, czym wzbudził
niepokój pozostałych mnichów. Okazało się jednak, że dzięki
temu on jeden z całej szóstki ocalał.
Oto
bowiem w nocy z 10 na 11 listopada 1003 roku Bracia zostali
napadnięci przez zbójców i wymordowani.

Pierwsze ciosy mieczem otrzymał Jan, po nim zginął Benedykt.
Izaaka zamordowano w celi obok. Mateusz zginął przeszyty
oszczepami, gdy wybiegł z celi w stronę kościoła. Mieszkający
oddzielnie Krystyn próbował jeszcze bronić klasztoru, ale i on
podzielił los towarzyszy. Prawdopodobnie napad spowodowany
był motywami rabunkowymi,

ponieważ zakonnicy otrzymali od Chrobrego środki w srebrze na
prowadzenie misji.
Benedykt,
Jan, Mateusz, Izaak i Krystyn są pierwszymi Męczennikami
Polski,
wyniesionymi na ołtarze.

W poczet Świętych wpisał ich Papież Jan XVIII.
Wpatrując
się w świetlany przykład ich świętości i przyzywając ich
wstawiennictwa, a jednocześnie wsłuchując się uważnie w Boże
słowo, przeznaczone na dzisiejszy dzień w liturgii Kościoła,
zastanówmy się:
– Jak
często proszę Boga o pomnożenie i wzmocnienie mojej wiary?
– Czy
staram się o pokonanie w sobie przywiązania do jakiegokolwiek
grzechu, choćby powszedniego?
– Jak
bronię się przed pychą i obłudą?

Albowiem
Duch Pański wypełnia ziemię!

3 komentarze

  • Warto dziś dziękować Panu Bogu z dobro jakie dokonuje się za pośrednictwem tego bloga, a księdzu Jackowi należą się gratulacje – przede wszystkim za wytrwałość. Wielu z nas trudno zmobilizować się do cyklicznej aktywności przez tydzień czy miesiąc, Księdzu udaje się to nieprzerwanie przez siedem lat… To naprawdę wielka sprawa i dzieło godne nie tylko podziwu ale i naśladowania.
    Pozdrawiam serdecznie.
    J.B.

  • Jest mi wstyd :(, że nie odniosłam się od razu do faktu "7 rocznicy" bloga ani do rozważań do Słowa kiedy rano pierwszy raz zaglądnęłam tutaj i po mino iż kilka razy otwierałam bloga w ciągu dnia, by zobaczyć m.i. komentarze ( których nie było), brakło mi mobilizacji aby być " pierwszą". Nie znaczy to że nie podziwiam wytrwałość Księży, systematyczności w prowadzeniu mimo niewielkiego zaangażowania z naszej strony. Szczęść Boże w dalszej ewangelizacji, bo taką rolę również spełnia ten blog. Dziękuję bardzo, że mogę czerpać z wiedzy teologicznej Księży.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.