Dniem i nocą…

D
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Ksiądz
Profesor Roman Krawczyk, przez cztery pierwsze lata mojej
seminaryjnej formacji – Rektor naszego siedleckiego Seminarium, a
do końca pobytu w Seminarium: Wykładowca Starego Testamentu.
Dziękując Księdzu Rektorowi za wiele dobra, jakie od Niego
otrzymałem, a szczególnie za dwa piękne gesty, które wobec mnie
uczynił, a które pokazały mi Go jako człowieka o naprawdę
wielkiej klasie i wielkim formacie ludzkim i kapłańskim, życzę
Bożego błogosławieństwa w posłudze kapłańskiej i pracy
naukowej!
Urodziny
natomiast przeżywa Magda Martyniuk, należąca w swoim czasie do
jednej z młodzieżowych Wspólnot. Oboje świętujących zapewniam o
modlitwie!
Moi
Drodzy, o godzinie 2:39 naszego czasu Ksiądz Marek wylądował w
Surgucie. Jak napisał, zastało Go tam atmosferyczne ciepło: tylko
minus siedem! Na zdjęciach z lotniska widać sporo śniegu.
Dziękujemy Bogu za ten dobry, choć krótki czas pobytu Księdza
Marka i zachęcamy, żeby przyjeżdżał częściej, a nie tylko raz
do roku!
Dobrego
i błogosławionego dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Sobota
32 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Bł. Karoliny Kózkówny, Dziewicy i Męczennicy,
do
czytań: Mdr 18,14–16;19,6–9; Łk 18,1–8

CZYTANIE
Z KSIĘGI MĄDROŚCI:
Gdy
głęboka cisza zalegała wszystko,
a
noc w swoim biegu dosięgała połowy,
wszechmocne
Twe Słowo z nieba, z królewskiej stolicy,
jak
miecz ostry niosąc Twój nieodwołalny rozkaz,
jak
srogi wojownik runęło w pośrodek zatraconej ziemi.
I
stanąwszy, napełniło wszystko śmiercią:
nieba
sięgało i rozchodziło się po ziemi.
Całe
stworzenie znów zostało przekształcone w swej naturze,
powolne
Twoim rozkazom,
by
dzieci Twe zachować bez szkody.
Obłok
ocieniający obóz i suchy ląd ujrzało,
jak
się wynurzał z wody poprzednio stojącej:
droga
otwarta z Morza Czerwonego
i
pole zielone – z burzliwej głębiny.
Przeszli
tędy wszyscy, których chroniła Twa ręka,
ujrzawszy
cuda godne podziwu.
Byli
jak konie na pastwisku
i
jak baranki brykali,
wielbiąc
Ciebie, Panie, któryś ich wybawił.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
opowiedział swoim uczniom przypowieść o tym, że zawsze powinni
się modlić i nie ustawać: „W pewnym mieście żył sędzia,
który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi.
W
tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z
prośbą: «Obroń mnie przed moim przeciwnikiem». Przez pewien czas
nie chciał.
Lecz
potem rzekł do siebie: «Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi
się nie liczę, to jednak ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa,
wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie
zadręczała mnie»”.
I
Pan dodał: „Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A
Bóg czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i
nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie?
Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn
Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”

Dzisiejsze
pierwsze czytanie zostało w komentarzach nazwane „Medytacją o
nocy paschalnej”. Rzeczywiście, jasno wynika to z całej jego
treści, szczególnie gdy mowa jest o takich zjawiskach, jak obłok
ocieniający obóz,
jak wynurzenie się z wody
poprzednio stojącej,
jak droga otwarta z Morza
Czerwonego i pole zielone – z burzliwej głębiny.
Wszystko
to – i wiele innych zjawisk – miało miejsce w czasie wędrówki
Izraelitów przez pustynię do Ziemi Obiecanej, która to wędrówka
zapoczątkowana została niezwykłymi wydarzeniami właśnie nocy
paschalnej.
Dlatego
Autor natchniony ukazuje nam dzisiaj tę noc jako czas i przestrzeń
niezwykłego działania Boga, ratującego swój naród z krzywdzącej
niewoli. Całe zaś rozważanie kończy się takim oto, jakże
optymistycznym obrazem: Byli jak konie na pastwisku i
jak baranki brykali,
wielbiąc Ciebie, Panie, któryś
ich wybawił.
Oczywiście,
my dobrze wiemy, że w rzeczywistości naród nie tylko nie zawsze
wielbił swego Boga, ale często się przeciw Niemu wprost
buntował
– właśnie w trakcie wędrówki przez pustynię –
jednak fakt ten w niczym nie zmienia naszej opinii o wielkości i
miłości Boga,
który owej nocy dokonał tak niezwykłych
rzeczy.
Co
ciekawe, ten tekst liturgia Kościoła odczytuje także – choć w
nieco skróconej wersji – także w Okresie Bożego Narodzenia. Bo
to wówczas także, gdy głęboka cisza zalegała
wszystko, a noc w swoim biegu dosięgała połowy, wszechmocne Słowo

[Boga] nieba, z
królewskiej stolicy, jak miecz ostry niosąc
[…]
nieodwołalny rozkaz, jak srogi wojownik
runęło w pośrodek zatraconej ziemi.
Tak,
to właśnie owej nocy, która zajaśniała blaskiem betlejemskiej
gwiazdy i zabrzmiała radosnym śpiewem Aniołów, obwieszczających
zdumionym pasterzom chwałę Boga, ukazującą się „w pośrodku
zatraconej ziemi” – Bóg także dokonał wielkich rzeczy
dla dobra człowieka.
I
jeśli weźmiemy pod uwagę słowa Jezusa z Jego dzisiejszej
przypowieści: A Bóg czyż nie weźmie w obronę swoich
wybranych, którzy dniem i nocą
wołają do
Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko
weźmie ich w obronę
to chyba możemy
powiedzieć, że noc jawi się nam tu jako wyjątkowy czas Bożego
działania.
Owszem, czytając uważnie Pismo Święte zauważymy
z pewnością, że Bogu nigdy nie czyniło żadnej różnicy,
czy działać w nocy, czy w pełnym blasku dnia, bo przecież Bóg
nie musi się niczego krępować i z niczym przed nikim ukrywać. Sam
Jezus mówi o tym dzisiaj, wspominając o ludziach, którzy dniem
i nocą
do Boga wołają, z prośbą o pomoc.
Skoro
zatem człowiek woła dniem i nocą, to i Bóg działa
dniem i nocą, niemniej jednak noc daje możliwość
działania dyskretnego, może bardziej skupionego, osłoniętego
przed spojrzeniami ciekawskich, może dokonującego się głębiej
w sercu…
Może… Trudno to stwierdzić na pewno, natomiast na
pewno możemy stwierdzić, że Jezus właśnie nocą chętnie
rozmawiał ze swym Ojcem,
nocą też rozmawiał z prawym
faryzeuszem Nikodemem, szczerze poszukującym prawdy o życiu i o
zbawieniu…
Jest
więc w atmosferze nocy coś tajemniczego, a z drugiej strony coś
niezwykłego,
co pozwala – pomimo jej ciemności – dostrzec w
jaśniejszym blasku działanie Boga. Bo ta właśnie atmosfera
sprzyja głębszemu skupieniu i wyciszeniu. Świat wówczas
śpi i nie zagłusza dyskretnego głosu Boga, a swoimi sztucznymi
świecidełkami i tanimi odblaskami nie przysłania blasku chwały
Bożej… Jest coś niezwykłego w atmosferze nocy…
Dlatego
i dla nas noc może być czasem i przestrzenią do nawiązywania
głębokiej więzi z Bogiem.
Oczywiście, noc została nam przez
Boga dana nade wszystko jako czas odpoczynku, co także znajduje
swoje wyraźne umocowanie z Bożym słowie, niemniej jednak dobrze
wiemy, że są takie noce, kiedy sen nie przychodzi, bo
zmartwienia, bo problemy, bo ból straszny wewnętrznie tak nas
gnębi, że pomimo największych usiłowań – nie sposób zasnąć.

Wtedy
zamiast rozmyślać o tych swoich problemach i samemu poszukiwać ich
rozwiązania, zamiast się wewnętrznie „nakręcać” i „dołować”,
trzeba całym sercem wołać do Boga! Właśnie w taką noc.
Ale i w dzień też. Tak, jak mówił Jezus: dniem i nocą!
Bo właśnie ta – powiedzielibyśmy – święta natarczywość, to
błogosławione natręctwo zjednuje wreszcie człowiekowi
przychylność Boga. I nie dlatego tak się dzieje, że Bóg chce się
nami pobawić, chce nasze karki przygiąć do ziemi i pokazać nam,
„kto tu rządzi”, lub że sprawia mu przyjemność widok naszego
cierpienia. Nie! Bóg chce nas nauczyć bezgranicznej ufności w
Jego moc, potęgę i miłość.
Chce, abyśmy poprzez to
natarczywe wołanie, owo święte natręctwo – powoli, ale jednak
skutecznie – samych siebie przekonywali, że poza Bogiem nikt
nam nie jest w stanie pomóc!
I
właśnie do takiego przekonania mają nas doprowadzić wszelkie
odniesienia do Boga – nasze modlitwy, refleksje, konkretne
działania – podejmowane dniem i nocą. Bo każdy
czas jest dobry, aby się do Boga zwrócić. On słucha nas i
oczekuje w każdym czasie – nie tylko w trakcie porannego i
wieczornego „paciorka”. On jest do naszej dyspozycji zawsze, o
każdej porze, dniem i nocą.
Pojawia
się natomiast inne pytanie – to, które sam Jezus dzisiaj
postawił: Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi,
gdy przyjdzie?
Otóż, właśnie…
Głęboko
w Bożą moc wierzyła i dlatego chętnie w każdym czasie zwracała
się do Pana z dziecięcą ufnością Patronka dnia dzisiejszego,
Błogosławiona Karolina Kózka.
Urodziła
się ona
w
podtarnowskiej wsi
Wał–Ruda, 2 sierpnia 1898 roku,

jako czwarte z jedenaściorga dzieci. Pięć dni później otrzymała
Chrzest Święty w kościele parafialnym w Radłowie. Jej rodzice
posiadali niewielkie gospodarstwo. Pracowała z nimi na roli.
Wzrastała
w atmosferze żywej i autentycznej wiary,

która wyrażała się we wspólnej rodzinnej modlitwie wieczorem i
przy posiłkach, w codziennym śpiewaniu „Godzinek”,
częstym przystępowaniu do Sakramentów i
uczestniczeniu we Mszy Świętej

także w dzień powszedni.
Ich
uboga chata była nazywana „kościółkiem”. Krewni i sąsiedzi
gromadzili się tam często na
wspólne czytanie Pisma Świętego, żywotów
Świętych
i religijnych czasopism.

W Wielkim Poście śpiewano tam „Gorzkie
Żale”,
a w okresie Bożego Narodzenia – kolędy.
Karolina
od najmłodszych lat ukochała modlitwę i starała się wzrastać w
miłości Bożej. Nie
rozstawała się z otrzymanym od matki różańcem – modliła się
nie tylko w ciągu dnia, ale i w nocy.

We wszystkim była posłuszna rodzicom, z miłością i troską
opiekowała się licznym młodszym rodzeństwem.
W
1906 roku rozpoczęła naukę
w ludowej szkole podstawowej,

którą ukończyła w 1912 roku. Potem uczęszczała jeszcze na tak
zwaną naukę dopełniającą trzy razy w tygodniu. Uczyła się
chętnie i bardzo dobrze, z
religii otrzymywała zawsze najwyższe oceny,

była pracowita i obowiązkowa.
Duży
wpływ na duchowy rozwój przyszłej Błogosławionej miał
jej
wuj, Franciszek Borzęcki, człowiek bardzo religijny

i zaangażowany w działalność apostolską i społeczną. Karolina
pomagała mu w prowadzeniu
świetlicy i biblioteki,

do której przychodziły często osoby dorosłe i młodzież.
Prowadzono tam kształcące rozmowy, śpiewano pieśni religijne i
patriotyczne, deklamowano utwory wieszczów.
Karolina
odkrywała w sobie talent katechetyczny.

Nie poprzestawała na tym, że poznała jakąś prawdę wiary lub
usłyszała ważne słowo – zawsze
spieszyła, by przekazać je innym.

Z potrzeby serca katechizowała
swoje rodzeństwo i okoliczne dzieci,

śpiewała z nimi pieśni religijne, odmawiała Różaniec i
zachęcała do życia według Bożych przykazań. Wrażliwa
na potrzeby bliźnich, chętnie zajmowała się chorymi i starszymi.

Odwiedzała ich, oddając im różne posługi i czytając pisma
religijne. Przygotowywała w razie potrzeby na przyjęcie Wiatyku i
Namaszczenia Chorych.
Zginęła
w wieku zaledwie siedemnastu lat,
na
początku pierwszej wojny światowej, w
dniu 18 listopada 1914 roku.

Carski żołnierz uprowadził ją przemocą i bestialsko zamordował,
gdy broniła się, pragnąc zachować dziewictwo. Nie było świadków
samego momentu śmierci. Po kilku dniach, 4 grudnia 1914 roku, w
pobliskim lesie znaleziono
jej zmasakrowane zwłoki.

Pogrzeb
Karoliny był wielką manifestacją wiary okolicznej ludności,
która z wielkim przekonaniem mówiła, że uczestniczy w pogrzebie
męczennicy. Karolinę pochowano w parafialnym kościele we wsi
Zabawa. W dniu 10 czerwca 1987 roku, Jan Paweł II w Tarnowie
ogłosił ją Błogosławioną.
Wpatrzeni
w jej świetlany przykład, ale też zasłuchani w Boże słowo
dzisiejszej liturgii, zastanówmy się:
– Czy
stać mnie na taką ufność wobec Boga, by błagać Go o pomoc dniem
i nocą?
– Czy
zbyt łatwo nie poddaję się i nie rezygnuję z tej modlitwy, w
przekonaniu, że Bóg i tak mnie nie wysłucha?
– Czy
moje nastawienie do życia, do ludzi, do świata – i także do Boga
– jest optymistyczne, czy jednak pesymistyczne?

Czy
jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?

11 komentarzy

  • Nie wiedzieć czemu ja na porannej Mszy Świętej słyszałam I Czytanie z 3 Listu Św.Jana, wychwyciłam to tylko dlatego, że oczekiwałam fragmentu z Księgi Mądrości. Nic to Słowo, to Słowo!
    Nie mogę się oprzeć i przeczytać rozważań medytacyjnych do dzisiejszej Ewangelii autorstwa ks. Krzysztofa Wonsa SDS ze strony: http://niezbednik.niedziela.pl/artykul/1923/O-co-prosze-O-silna-wiare-w-Boga-ktory

    "O co proszę? O silną wiarę w Boga, który troszczy się o mnie i o dar wytrwałej modlitwy.

    Siądę blisko Jezusa, aby posłuchać Jego przypowieści. Opowiada ją dla mnie. Chce rozpalić we mnie ducha modlitwy. Wyobrażę sobie Jego spojrzenie utkwione we mnie i usłyszę pełne zachęty słowa: „Zawsze powinieneś się modlić i nie ustawać” (w. 1).

    Wpatrzony w Jezusa wysłucham uważnie przypowieści (ww. 2-5). Zatrzymam się na Jego słowach: „Słuchajcie…” (w. 6). Przypowieść z życia wzięta przez kontrast pomaga mi zrozumieć, jak owocna jest modlitwa „nieustanna”.

    „A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych?” (w. 7). Jezus dotyka tym zdaniem wszystkim moich wątpliwości, niewiary. Przyznam się szczerze do moich zwątpień, zniechęceń. Oddam Mu je.

    „Czy będzie zwlekał…” (w. 7). Przywołam sytuacje, w których ogrania mnie lęk, że Bóg się spóźni, że nie zdąży ze swoją łaską. Jezus zapewnia mnie, że Bóg nie zwleka. On zawsze jest przed czasem.

    Jezus zostawia mi jeszcze inne zapewnienie: Bóg prędko bierze w obronę (w. 8). Ważna jest jednak moja pełna wiary modlitwa: „dniem i nocą”. Będę prosił o wytrwałą i stanowczą wiarę w Jego skuteczne działanie w moim życiu.

    Wsłucham się w pytanie Jezusa, którym kończy swoją katechezę. Zobaczę Jego zatroskaną twarz. Jego Słowa uczą mnie pokory. Wiara jest darem bardzo kruchym. Nigdy nie mogę być pewny siebie. Bez modlitwy nie ustrzegę jej w sobie.
    Uchwycę się mocno dłoni Jezusa i będę powtarzał…"

  • Noc jest dla mnie czasem, kiedy wreszcie mogę być sam na sam z Bogiem, własnymi myślami, kiedy mogę odetchnąć w spokoju po całym dniu. Dlatego lubię noce, a jeszcze kiedy jest okazja popatrzeć w rozgwiezdżone niebo z modlitwą na ustach to już wogóle jest super,co prawda kiedy ma człowiek jakieś trudności to jakoś mocniej w takiej sytuacji w nas uderzają i czasem życie wydaję się ciężarem ponad nasze siły.I zawsze kiedy w takie noce tak patrzę w niebo to staje mi przed oczami obraz Pana Jezusa w Ogrodzie Oliwnym i to, że on też wtedy miał o czym myśleć, wiedząc co go czeka..
    Przesyłam nocne pozdrowienia 🙂

    • Piękne skojarzenie; Twoja nocna modlitwa i Jezusa nocna modlitwa w Ogrójcu. Na pewno spotkanie z Jezusem wyjątkowe. Pozdrawiam Cię. Życzę też tych spotkań więcej również w dzień np. z Jezusem przemienionych na górze Tabor, bądź wczesnym rankiem u grobu ze Zmartwychwstałym.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.