Przeprawmy się na drugą stronę!

P
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, jak od zawsze wiemy – to, co dobre, szybko się
kończy. I dlatego nie wiemy, kiedy upłynął nasz czas w
Szklarskiej Porębie. Przecież dopiero co przyjechaliśmy – a tu
już trzeba wracać… Dzisiaj około 15:00 wyjedziemy w kierunku
naszej części świata…
To
był naprawdę bardzo dobry czas – i może właśnie dlatego tak
szybko upłynął. Były i narty, i górskie wędrówki, i wodne
szaleństwa w Cieplicach. Nade wszystko jednak – była codzienna
Msza Święta, poranne modlitwy z dzieleniem się Słowem, Różaniec,
Koronka do Bożego Miłosierdzia, Litania Loretańska, Litania do
Świętego Jana Pawła II… I była godzinna adoracja Najświętszego
Sakramentu w najgłębszej ciszy…
Niech
Bóg będzie uwielbiony za ten wspaniały czas! I za dobroć obecnych
Gospodarzy tego domu, Państwa Anny i Tomasza Marczewskich, ale i
poprzednich: Państwa Haliny i Karola Orłowskich, którzy chociaż
się stąd wyprowadzili, to jednak dwa razy dzwonili do nas i
dopytywali, czy aby nam tu na pewno niczego nie brakuje. Nie, niczego
nam nie brakowało – no, może właśnie poza obecnością Państwa
Orłowskich, bo zawsze byli, kiedy się tu przyjeżdżało, a teraz
mieszkają kilkaset kilometrów stąd. Jednak sercem byli z nami cały
czas.
Jak
zapewniałem, codziennie pamiętałem o Was w modlitwach, tak samo
będzie i dziś w drodze powrotnej.
Przypominam
jednocześnie o modlitwie w intencji rekolekcji ewangelizacyjnych
rodzin, odbywających się w Surgucie. To bardzo ważna sprawa –
zechciejmy ją duchowo wesprzeć.
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Sobota
3 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: 2 Sm 12,1–7a.10–17; Mk 4,35–41

CZYTANIE
Z DRUGIEJ KSIĘGI SAMUELA:
Pan
posłał do Dawida proroka Natana. Ten przybył do niego i
powiedział: „W pewnym mieście było dwóch ludzi, jeden był
bogaczem, a drugi biedakiem. Bogacz miał owce i bydła wiele, biedak
nie miał nic, prócz jednej małej owieczki, którą nabył.
On
ją karmił i wyrosła przy nim wraz z jego dziećmi, jego chleb
jadła i piła z jego kubka, spała u jego boku i była dla niego jak
córka. Raz przyszedł gość do bogacza, lecz jemu żal było brać
coś z owiec i własnego bydła, czym mógłby posłużyć gościowi,
który doń zawitał. Zabrał więc owieczkę owemu biednemu mężowi
i przygotował ją człowiekowi, co przybył do niego”.
Dawid
oburzył się bardzo na tego człowieka i powiedział do Natana: „Na
życie Pana, człowiek, który tego dokonał, jest winien śmierci.
Nagrodzi on za owieczkę w czwórnasób, gdyż dopuścił się czynu
bez miłosierdzia”.
Natan
oświadczył Dawidowi: „Ty jesteś tym człowiekiem. Dlatego
właśnie miecz nie oddali się od domu twojego na wieki, albowiem
Mnie zlekceważyłeś, a żonę Uriasza Chetyty wziąłeś sobie za
małżonkę. To mówi Pan: «Oto Ja wywiodę przeciwko tobie
nieszczęście z własnego twego domu, żony zaś twoje zabiorę
sprzed oczu twoich, a oddam je twojemu współzawodnikowi, który
będzie obcował z twoimi żonami wobec tego słońca. Uczyniłeś to
wprawdzie w ukryciu, jednak ja obwieszczę tę rzecz wobec całego
Izraela i wobec słońca»”.
Dawid
rzekł do Natana: „Zgrzeszyłem wobec Pana”. Natan odrzekł
Dawidowi: „Pan odpuszcza ci też twój grzech, nie umrzesz. Lecz
dlatego, że owym czynem pobudziłeś wrogów Pana do wielkiej
zniewagi, syn, który ci się urodzi, na pewno umrze”. Natan udał
się potem do swego domu.
Pan
dotknął dziecko, które urodziła Dawidowi żona Uriasza, tak iż
ciężko zachorowało. Dawid błagał Boga za chłopcem i zachowywał
surowy post, a wróciwszy do siebie, całą noc leżał na ziemi.
Dostojnicy jego domu, podszedłszy do niego, chcieli go podźwignąć
z ziemi: bronił się jednak i w ogóle z nimi nie jadał.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Przez
cały dzień Jezus nauczał w przypowieściach. Gdy zapadł wieczór
owego dnia, rzekł do uczniów: „Przeprawmy się na drugą stronę”.
Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także
inne łodzie płynęły z Nim.
Naraz
zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź
się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu.
Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: „Nauczycielu, nic Cię to nie
obchodzi, że giniemy?” On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do
jeziora: „Milcz, ucisz się”. Wicher się uspokoił i nastała
głęboka cisza.
Wtedy
rzekł do nich: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak
wiary?” Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: „Kim
właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?”

Że
też musiał się Dawid posunąć aż do takiego czynu! To znaczy –
wcale nie musiał. Nikt mu nie kazał. Ale się jednak posunął.
Dokonał tak odrażającego przestępstwa, a dokładniej: całej
serii przestępstw,
bo kiedy zapałał żądzą do Batszeby, żony
Uriasza Chetyty, to potem kolejne działania były podporządkowane
już tylko temu jednemu: żeby ją zdobyć! A to wiązało się
z koniecznością pozbycia się jej męża, który z przyjaciela, w
tym momencie stał się śmiertelnym konkurentem – i w ten sposób
cała spirala zła coraz bardziej się nakręcała,
grzech powodował następny grzech, a Dawid coraz bardziej brnął w
moralne bagno.
On,
któremu Bóg tak dużo dał, któremu tak bardzo zaufał,
którego z pasterza owiec uczynił królem Izraela, którego wspierał
we wszelkich działaniach, także – w pokonywaniu kolejnych wrogów.
Ten właśnie Dawid, tak bardzo obdarowany, zaszczycony, doceniony i
wyniesiony na piedestały – tak boleśnie zawiódł
Boga,
ale i swoich najbliższych, swoich przyjaciół… Chyba z
nadmiaru tej dobroci i tego szczęścia, którym go Pan obdarzył…
Trzeba
aż było zimnego prysznica, a nawet całego wiadra zimnej wody na
głowę, aby Dawid otrząsnął się i zobaczył, co się
dzieje: co zrobił i jak daleko już zabrnął, jak bardzo dał się
opanować grzechowi, jak misternie ułożył sobie cały plan
krętactwa i podstępu, oby tylko zaspokoić swą żądzę i spełnić
niską zachciankę. Wszystko to, w tym jednym momencie, w którym
stanął przed nim Prorok, runęło jak domek z kart. Natan –
w imieniu Boga – zdemaskował całe zło. A dokładniej: to
sam Dawid tego dokonał.
Kiedy
bowiem Prorok podszedł go bardzo sprytnie, opowiadając symboliczną
historię biedaka, pozbawionego jedynej owcy i poddając ją pod osąd
Dawida – co było dla Dawida właściwie codziennością, bo ciągle
musiał rozstrzygać różne sprawy swoich poddanych – wówczas
okazało się, że jego ocena całego wydarzenia była bardzo
obiektywna, ale i niezwykle surowa.
Tylko nie wiedział, że
wypowiadając tak surową ocenę bogacza, ograbiającego biedaka z
jedynej owcy, wydaje wyrok na samego siebie.
Nie
wiedział o tym, bo gdyby od początku wiedział, że opowiedziana
przez Proroka historia dotyczy jego samego, z pewnością znowu
zacząłby kluczyć, kombinować,
krętaczyć, aby tylko odsunąć
od siebie groźbę kary. A tymczasem, nie wiedząc, kogo sprawa
dotyczy, ocenił ją obiektywnie. Tak, jak na to zasługiwała.
I wyszło to, co wyszło: ocenił sam siebie.
Ale
to wszystko spowodowało, że zaczął na nowo trzeźwo myśleć. Ten
wstrząs był mu bardzo potrzebny, bo od tego momentu zaczął się
jego powrót do Boga,
zaczęło się jego nawrócenie, zaczął
być tym samym Dawidem, któremu Pan uprzednio zaufał i którego
obdarzył tyloma łaskami, tyloma zaszczytami. Wiemy, że już odtąd
niczym nie zawiódł Boga, pozostał wierny Bogu do końca swoich
dni, wypełniając dokładnie Jego wolę. Potrzeba jednak było
takiego mocnego wkroczenia Pana Boga, potrzeba było mocnego
potrząśnięcia Dawidem, aby już dalej nie brnął w zło.
I
aby – przez porównanie do wydarzenia, opisanego w dzisiejszej
Ewangelii – wyciszyć burzę, którą akurat to on sam wywołał.
Kiedy się to stało, czyli kiedy Dawid zmienił swoje myślenie
i postanowił powrócić do Boga, to powróciła też w jego życiu
harmonia, pokój i spokój, a jego panowanie znowu stało się
wielkim, mocnym i skutecznym. Możemy powiedzieć, że Bóg
właśnie w ten sposób uciszył potężną burzę,
jaka rozpętała się w życiu Dawida, a tak dokładniej – którą
on sam rozpętał.
Ileż
takich burz, moi Drodzy, jest w naszym życiu – takich, które my
sami rozpętujemy…
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie
pozwalamy Jezusowi ich uciszyć, bo zamiast natychmiast wycofać
się ze zła,
które uczyniliśmy; przeprosić za nie, naprawić
i zacząć wszystko od nowa, to my brniemy wciąż dalej i dalej,
dodając zło do zła i coraz bardziej komplikując swoją sytuację,
pogrążając się coraz bardziej w odmętach absurdu. A
wystarczyłoby tylko przyznać się, przeprosić, wycofać – i
zacząć wszystko od nowa.
I burza by ucichła. Jezus by ją
wyciszył.
Bo
On ma moc uciszać nasze życiowe, zewnętrzne i wewnętrzne
burze i – co najważniejsze – chce to czynić! Tylko
żebyśmy jeszcze my chcieli… Abyśmy pomogli Jezusowi w
uzdrawianiu nas samych…
W
tym kontekście pomyślmy:
– Czy
mam odwagę przyznać się do zła i jak najszybciej z niego wycofać?
– Czy
nie szukam łatwych, pokrętnych usprawiedliwień dla swego zła, nie
starając się choćby o próbę zrozumienia słabości innych?
– Czy
przed każdą Spowiedzią robię dokładny rachunek sumienia?

Wtedy
rzekł do nich: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak
wiary?”…

6 komentarzy

  • Dobrze jest mieć Jezusa na swojej łodzi życia. On nakieruje, gdy błądzimy, On uciszy gdy burze szaleją w nas i wokół nas, zareaguje, pouczy, pomoże gdy potrzeba, bo dobry jest nasz Pan, bo dobry jest nasz Bóg. Wystarczy zawołać " Panie ratuj", bo giniemy, bo nie dajemy rady,bo…

  • "Pan dotknął dziecko, które urodziła Dawidowi żona Uriasza, tak iż ciężko zachorowało"…
    – Dlaczego Pan to zrobił, proszę Pana? Co Panu, proszę Pana, zawiniło dziecko, gdy według Pana, proszę Pana, winni byli rodzice? Czy to, proszę Pana, etyczne?

  • Jak często potrafimy poprawnie ocenić sytuacje, która nas nie dotyczy, innych ludzi i zło którego się dopuszczają, a siebie na każdym kroku usprawiedliwiamy, szukamy wymówek. Dawid jak pokazuje dzisiejszy fragment, też potrafił ujrzeć zło i bardzo surowo je ocenić, nie wiedząc jednak, że ocenia sam siebie. Bóg otworzył mu oczy na własne zakłamanie, a skruszony Dawid przyznał się do grzechu i pogodził się z karą, jaka na niego spadła. Szkoda, że kara ta spowodowała śmierć niewinnego dziecka, czego podobnie jak marsjanin nie rozumiem do końca.Postawa Dawida jest jednak przykładem wielkiej pokory w zderzeniu z karą za grzechy i ukazuje, że głęboka wiara potrafi wyprowadzić człowieka z najgorszych otchłani grzechu. »Wtedy rzekł do nich: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” «

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.