Już zbudowałem Ci dom…

J
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Agata
Witek, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych
Wspólnot, oraz Agata Bogusz, moja Uczennica z Liceum w Żelechowie,
zaangażowana w ówczesną działalność młodzieżową w tejże
Parafii. Życzę Solenizantkom, by były dobre i jednocześnie
odważne – tak, jak Ich Patronka. Zapewniam o modlitwie!
I
życzę Wszystkim błogosławionego dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Poniedziałek
5 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Św. Agaty, Dziewicy i Męczennicy,
do
czytań: 1 Krl 8,1–7.9–13; Mk 6,53–56
CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Salomon
zwołał starszyznę Izraela, wszystkich naczelników pokoleń,
przywódców rodów Izraelitów, aby zgromadzili się przy królu
Salomonie w Jerozolimie na przeniesienie Arki Przymierza Pana z
Miasta Dawidowego, czyli z Syjonu. Zebrali się więc u króla
Salomona wszyscy Izraelici w miesiącu Etanim, na Święto Namiotów
przypadające w siódmym miesiącu. Kiedy przyszła cała starszyzna
Izraela, kapłani wzięli Arkę i przenieśli Arkę Pana, Namiot
Spotkania i wszystkie święte sprzęty, jakie były w namiocie.
Przenieśli je kapłani oraz lewici.
A
król Salomon i cała społeczność Izraela zgromadzona przy nim
przed Arką składali wraz z nim na ofiarę owce i woły, których
nie rachowano i nie obliczono z powodu wielkiej liczby. Następnie
kapłani wprowadzili Arkę Przymierza Pana na jej miejsce do
sanktuarium świątyni, do Miejsca Najświętszego, pod skrzydła
cherubów, gdyż cheruby miały tak rozpostarte skrzydła nad
miejscem Arki, że okrywały Arkę i jej drążki z wierzchu. W Arce
nie było nic, oprócz dwóch kamiennych tablic, które Mojżesz tam
złożył pod Horebem, gdy Pan zawarł przymierze z Izraelitami w
czasie ich wyjścia z ziemi egipskiej.
A
kiedy kapłani wyszli z Miejsca Świętego, obłok wypełnił dom
Pana. Kapłani nie mogli pozostać i pełnić swej służby z powodu
tego obłoku, bo chwała Pana napełniła dom Pański.
Wtedy
przemówił Salomon:
Pan
powiedział, że będzie mieszkał w chmurze. Już zbudowałem Ci dom
na mieszkanie, miejsce przebywania Twego na wieki”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Gdy
Jezus i uczniowie Jego się przeprawili, przypłynęli do ziemi
Genezaret i przybili do brzegu.
Skoro
wysiedli z łodzi, zaraz Go poznano. Ludzie biegali po całej owej
okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych tam, gdzie, jak
słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy do
osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby choć
frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć. A wszyscy, którzy
się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie.
Chociaż
to bardzo dalekie porównanie, to jednak możemy dostrzec
podobieństwo Arki Przymierza, wniesionej dziś do
jerozolimskiej świątyni i umieszczonej w najświętszym miejscu –
do tabernakulum, czyli najważniejszego miejsca,
serca każdej naszej świątyni.
Jako
rzekliśmy, porównanie to niezbyt doskonałe, a nawet bardzo
niedoskonałe, bo przecież w Arce Przymierza znajdowały się
jedynie dwie kamienne tablice z zapisanym na nich Dekalogiem;
tablice będące – to prawda – czytelnym i wyrazistym symbolem
obecności Pana wśród swego ludu, ale jednak tylko symbolem;
natomiast tabernakulum to miejsce przebywania żywego Jezusa,
ukrytego pod postaciami eucharystycznymi. Niemniej jednak możemy –
i w jednym, i w drugim przypadku – mówić o wielkim pragnieniu
Boga, by być pośród swego ludu.
Jak
pamiętamy, już sam fakt wystawienia świątyni jerozolimskiej
był owocem tego wielkiego Bożego pragnienia, wyrażonego wprost
przez Boga do Dawida, dlatego niczym dziwnym nie jest, że kiedy już
świątynia rzeczywiście stanęła w pełnej krasie, to Bóg
chciał swoją obecność zaznaczyć
bardzo mocno i ponad wszelką
wątpliwość, co się też dokonało w momencie, kiedy wniesiono tam
Arkę Przymierza.
Jak
usłyszeliśmy w pierwszym czytaniu, kapłani wprowadzili Arkę
Przymierza Pana na jej miejsce do sanktuarium świątyni, do Miejsca
Najświętszego.
[…] A kiedy kapłani wyszli z
Miejsca Świętego, obłok wypełnił dom Pana. Kapłani nie mogli
pozostać i pełnić swej służby z powodu tego obłoku, bo chwała
Pana napełniła dom Pański.
Nikt więc już nie mógł
mieć żadnych wątpliwości, że Pan naprawdę uznał to miejsce
za swoje
i że naprawdę w ten sposób chciał być pośród
swego ludu.
Jednak,
jak dobrze wiemy, nie była to jedyna forma Jego obecności.
Najbardziej wyraźną bowiem i czytelną była ta, o której słyszymy
w dzisiejszej Ewangelii – i w całej Ewangelii – a polegająca na
tym, że Boży Syn stał się Człowiekiem i jako taki
przemierzał ziemię, nauczając ludzi i uzdrawiając chorych,
wskazując wszystkim drogę do zbawienia. Ta forma Jego obecności
była najbardziej – powiedzielibyśmy – możliwa do
dostrzeżenia.
Ale
i my dzisiaj, chociaż nie widzimy Jezusa w takiej postaci, w jakiej
widzieli Go ludzie Jemu współcześni, to jednak nie jesteśmy
pozbawieni daru Jego obecności.
Jako rzekliśmy, jest On obecny
we wszystkich świątyniach katolickich na świecie – w
tabernakulum, gdzie przebywa pod postaciami eucharystycznymi. Ale
jest też obecny w swoim Słowie, w Sakramentach, jest obecny
w swoich wyznawcach – i w całym swoim Kościele, który
jest właśnie znakiem Jego aktywnego działania w świecie. Jest
obecny w życiu każdej i każdego z nas.
Jest
obecny, bo bardzo chce być obecny – bardzo zależy Mu na
tym, aby być z nami, aby nam pomagać na drodze do zbawienia, aby
nam błogosławić. Naszym zadaniem zaś jest odkrywanie tej
obecności.
Mamy na tyle wyostrzać wzrok i czujność serca, aby
nie przegapić żadnego Jego wyjścia do nas. Aby nie utracić
żadnej możliwości spotkania…
Aby
Go zawsze dostrzegać – począwszy od tej Jego obecności
sakramentalnej w tabernakulum i w świątyni, poprzez tę
najbardziej „codzienną” obecność w przeróżnych
sytuacjach, które przeżywamy, jak i znaków, które widzimy. Dla
mieszkańców ziemi Genezaret takim znakiem były liczne uzdrowienia.
A co dla nas jest takim najbardziej czytelnym znakiem?
A
co nim było dla Patronki dnia dzisiejszego, Świętej Agaty,
Dziewicy i Męczennicy?
Jej
imię etymologicznie oznacza: „dobra”, „dobrze
urodzona”, „ze szlachetnego rodu”.
Wiadomości o niej
czerpiemy zasadniczo z akt jej męczeństwa. W pierwszych
wiekach chrześcijaństwa istniał bowiem zwyczaj, że sporządzano
akta Męczenników. Większość z nich nie doczekała – niestety –
do naszych czasów.
Akta
męczeństwa Agaty pochodzą dopiero z V wieku i według nich
urodziła się ona w Katanii na Sycylii, około 235 roku. Po
przyjęciu Chrztu postanowiła poświęcić się Chrystusowi i żyć
w dziewictwie. Jej wyjątkowa uroda zwróciła uwagę Kwincjana,
namiestnika Sycylii, który zaproponował jej małżeństwo. Agata
jednak odmówiła,
czym wzbudziła
w odrzuconym senatorze nienawiść i pragnienie zemsty.
Trwały wówczas prześladowania chrześcijan, zarządzone przez
cesarza Decjusza.
Kwincjan
aresztował Agatę. Próbował ją zniesławić przez
pozbawienie jej dziewiczej niewinności, dlatego oddał ją pod
„opiekę” pewnej rozpustnej kobiety. Kiedy te zabiegi spełzły
na niczym, namiestnik skazał Agatę na tortury, podczas
których odcięto jej piersi. W tym jednak czasie miasto nawiedziło
trzęsienie ziemi, wynikiem czego zginęło wielu pogan.
Przerażony namiestnik nakazał
zaprzestać mąk, gdyż dostrzegł w tym karę Bożą. Ostatecznie
Agata poniosła śmierć, rzucona na rozżarzone węgle, 5
lutego 251 roku.
Jej
ciało chrześcijanie złożyli w bezpiecznym miejscu poza miastem. W
następnych wiekach kolejni Papieże wystawili ku
jej czci
kilka świątyń. Dowodzi
to wielkie
go
szacunku,
jak
im
otaczano ją w owych czasach.
Obecnie
ciało Agaty znajduje się w katedrze w Katanii.
Wpatrując
się w przykład jej świętości, a jednocześnie wsłuchując się
uważnie w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zastanówmy się:

Czy
zawsze z najwyższym szacunkiem, miłością i wdzięcznością
zauważam obecność Jezusa w tabernakulum?

Gdzie
jeszcze – poza świątynią – dostrzegam Jego obecność i jak na
nią reaguję?

Czy
moja postawa jest dla innych znakiem obecności Jezusa?

Pan
powiedział, że będzie mieszkał w chmurze. Już zbudowałem Ci dom
na mieszkanie, miejsce przebywania Twego na wieki!

1 komentarz

  • "Już zbudowałem Ci dom na mieszkanie, miejsce przebywania Twego na wieki!"…
    Z tym "na wieki", jak z wieloma zamierzeniami króla – mądrali, nie za bardzo wyszło… Pierwsza Świątynia nie przetrwała 400 lat, druga stała 500… Czy to ma być in saecula saeculorum…Po ludzku – sporo…
    Reszta to Salomonowe przechwałki… Nic więcej …Jedyne co mu wyszło, to zebranie gigantycznego haremu i "zbudowanie" podwalin pod rozbicie państwa na dwa zwalczające się zajadle państewka…Kto chce, niech chwali królewską megalomanię.Inni niech raczej historii się uczą.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.