Jeden duch i jedno serce!

J

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, przeżyjmy z radością
i bardzo pobożnie dzisiejsze Święto Bożego miłosierdzia. 
     Niech
Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

2
Niedziela Wielkanocna, B,
do
czytań: Dz
4,32–35; 1
J 5,1–6; J
20,19–31

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Jeden
duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących. Żaden nie
nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne.
Apostołowie z wielką mocą świadczyli o zmartwychwstaniu Pana
Jezusa, a wszyscy mieli wielką łaskę.
Nikt
z nich nie cierpiał niedostatku, bo właściciele pól albo domów
sprzedawali je i przynosili pieniądze ze sprzedaży, i składali je
u stóp apostołów. Każdemu też rozdzielano według potrzeby.

CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO
JANA APOSTOŁA:
Najmilsi:
Każdy, kto wierzy, że Jezus jest Mesjaszem, z Boga się narodził i
każdy miłujący Tego, który dał życie, miłuje również tego,
który życie od Niego otrzymał. Po tym poznajemy, że miłujemy
dzieci Boże, gdy miłujemy Boga i wypełniamy Jego przykazania,
albowiem miłość względem Boga polega na spełnianiu Jego
przykazań, a przykazania Jego nie są ciężkie.
Wszystko
bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat, tym właśnie
zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara. A kto
zwycięża świat, jeśli nie ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem
Bożym?
Jezus
Chrystus jest Tym, który przyszedł przez wodę i krew, i Ducha, nie
tylko w wodzie, lecz w wodzie i we krwi. Duch daje świadectwo: bo
Duch jest prawdą.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
JANA:
Było
to wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia. Tam, gdzie przebywali
uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Jezus
wszedł, stanął pośrodku i rzekł do nich: „Pokój wam!” A to
powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem
uczniowie ujrzawszy Pana.
A
Jezus znowu rzekł do nich: „Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał,
tak i Ja was posyłam”. Po tych słowach tchnął na nich i
powiedział im: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie
grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im
zatrzymane”.
Ale
Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy
przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: „Widzieliśmy
Pana!”.
Ale
on rzekł do nich: „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu
gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę
ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę”.
A
po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz domu i
Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął
pośrodku i rzekł: „Pokój wam!” Następnie rzekł do Tomasza:
„Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i
włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz
wierzącym”.
Tomasz
Mu odpowiedział: „Pan mój i Bóg mój!”
Powiedział
mu Jezus: „Uwierzyłeś, bo Mnie ujrzałeś; błogosławieni,
którzy nie widzieli, a uwierzyli”.
I
wiele innych znaków, których nie zapisano w tej księdze, uczynił
Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus
jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię
Jego.

Szczelnie
zamknięte, wręcz zaryglowane, drzwi jakiegoś pomieszczenia, w
którym przebywali uczniowie, a o którym to pomieszczeniu nic tak
naprawdę nie wiemy… Szczelnie zamknięte, wręcz zaryglowane,
serca uczniów…
Szczelnie zamknięte, wręcz zaryglowane, serce
Tomasza… I otwarte serce Jezusa… I Jego spojrzenie otwarte
i pełne miłości… I Jego rany otwarte…
Tak
w dużym skrócie przedstawiał się kontekst wydarzeń, opisanych w
odczytanym przed chwilą fragmencie Ewangelii Janowej. Słyszymy tam
bowiem o zderzeniu się tych dwóch rzeczywistości: owego ludzkiego
zamknięcia
i Bożego otwarcia.
Otwarcia na człowieka. I – jak słyszeliśmy – jedna z
tychże opcji przeważyła. Jeszcze nie tak do końca, bo ostateczne
i już niczym nie pohamowane wyjście Apostołów na świat dokonało
się w chwili zesłania Ducha Świętego, ale już dzisiaj
dowiadujemy się, że kiedy Jezus
wszedł, stanął pośrodku i rzekł do 
[zgromadzonych]:
„Pokój wam!” A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok.
Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana.

Jednakże
wtedy nie było wśród nich Tomasza. Nie podzielał
więc on ich radości, kiedy po ośmiu dniach – czyli tak, jakby
dzisiaj – przyszedł na to miejsce i dowiedział się, co się
tydzień wcześniej stało. I dopiero ponowne pojawienie się samego
Jezusa i Jego mocne słowa: Podnieś
tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją
do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym


sprawiły,
że z pełnego zachwytu serca wypowiedział słowa: Pan
mój i Bóg mój!

Jak
wiemy, Tomasz już od tego momentu pozostał
Jezusowi wierny

do końca swego życia, podobnie zresztą jak Piotr, który swego
Mistrza w godzinie Męki zdradził, albo inni Apostołowie, którzy
wtedy od Niego uciekli. Po Zmartwychwstaniu wszyscy oni – mówiąc
dzisiejszym potocznym językiem – ogarnęli
się, określili swoje miejsce przy Jezusie

i miejsce Jezusa w swoim życiu. Doszli do wniosku, że ma to być
miejsce pierwsze – i temu wyborowi pozostali
już wierni.
Trzeba
jednak było tych spotkań – jeśli je można tak nazwać: spotkań
paschalnych

– w czasie których Jezus przekonywał wszystkich po kolei, że
naprawdę żyje i naprawdę, realnie,
tu i teraz, jest z nimi.

Tak, bardzo realnie jest nimi – tak realnie, że aż można
Go dotknąć

i poczuć, że to nie zjawa jakaś; tak realnie, że aż ręce
można włożyć w rany…

Tak realnie dzisiaj obecności Jezusa doświadczył Tomasz, a my
wszyscy, chociaż trochę krytycznie wypowiadamy się o nim i
nazywamy go niedowiarkiem, albo niewiernym Tomaszem, to chyba jednak
w
głębi serca jesteśmy mu wdzięczni

za tę jego dociekliwość, bo dzięki niej i my bardziej
przekonujemy
się, że Jezus żyje.

Naprawdę żyje! My też jakby dotykamy owych ran razem z Tomaszem,
by razem z nim powtórzyć: Pan
mój i Bóg mój!
Tak,
Apostołowie po doświadczeniu spotkania ze swym Zmartwychwstałym
Mistrzem, pozostali
Mu już wierni do końca swego życia.
Znakiem
tej wierności i trwania przy Panu było to, że kiedy odszedł On
już w swej postaci widzialnej do Nieba, a oni pozostali na ziemi,
aby tu kontynuować i rozwijać Jego dzieło, wówczas – jak nas
dziś informuje Autor Dziejów Apostolskich – jeden
duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących. Żaden nie
nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne.
Apostołowie z wielką mocą świadczyli o zmartwychwstaniu Pana
Jezusa, a wszyscy mieli wielką łaskę. Nikt z nich nie cierpiał
niedostatku, bo właściciele pól albo domów sprzedawali je i
przynosili pieniądze ze sprzedaży, i składali je u stóp
apostołów. Każdemu też rozdzielano według potrzeby.

A
zatem, wiara w Jezusa, bliskość z Nim, miłość do Niego –
potwierdzona
konkretem!
Miłość do Jezusa potwierdzona
konkretem
miłości wzajemnej

pomiędzy Jego uczniami; potwierdzona konkretem miłości
do drugiego człowieka!

A
do tego,
ten wspaniały i chyba niepowtarzalny duch wspólnoty, który
jednoczył tamtą Wspólnotę młodego Kościoła – chyba nie do
odtworzenia już nigdy potem.
Chociaż
bowiem chrześcijanie zawsze powinni tworzyć – i często
rzeczywiście tworzyli i nadal tworzą – wspólnotę
miłości,
to
jednak tamta,
pierwsza Wspólnota,
była
ze wszech miar niepowtarzalna! Bo oni wszyscy jeszcze żyli
bliskością Pana, który na ich oczach chodził po tym świecie,
nauczał, uzdrawiał i wskrzeszał, a w określonym momencie historii
oddał swoje życie w zbawczej Ofierze Ojcu i
zmartwychwstał.
Oni
to wszystko namacalnie przeżyli. Oni wszyscy – ręką Tomasza –
dotknęli
Jezusowych ran.

I dlatego ponieśli potem w świat to niezwykłe przesłanie miłości.

Swoją
postawą potwierdzili prawdziwość słów Apostoła Jana, zawartych
w drugim dzisiejszym czytaniu, iż każdy,
kto wierzy, że Jezus jest Mesjaszem, z Boga się narodził i każdy
miłujący Tego, który dał życie, miłuje również tego, który
życie od Niego otrzymał. Po tym poznajemy, że miłujemy dzieci
Boże, gdy miłujemy Boga i wypełniamy Jego przykazania, albowiem
miłość względem Boga polega na spełnianiu Jego przykazań, a
przykazania Jego nie są ciężkie.
Oczywiście,
że przykazania Boże nie są tak naprawdę ciężkie dla tego, kto
chce je ze szczerego serca wypełniać. Zresztą, taki ktoś może
również liczyć na pomoc z Nieba! Oto bowiem – jak dalej poucza
Apostoł – wszystko
[…],
co
z Boga zrodzone, zwycięża świat, tym właśnie zwycięstwem, które
zwyciężyło świat, jest nasza wiara.

A bohaterowie pierwszego czytania zdają się dopowiadać, że –
owszem – wiara,
ale wyrażona w konkrecie:

w konkrecie postawy, w konkrecie miłości bliźniego.
My
dzisiaj, w Drugą Niedzielę Wielkanocy, tę miłość, pochylającą
się nad człowiekiem i niosącą mu wszelkie dobro, nazywamy
miłosierdziem.
Wszak
wolą samego Pana było, aby ta właśnie niedziela była Świętem
Jego miłosierdzia. I tak jest – co zawdzięczamy szczególnemu
posłannictwu
Siostry Faustyny Kowalskiej i Papieża Jana Pawła II.
Rozważamy
dziś głęboko w sercu ową
niezwykłą tajemnicę, wczytując się w teksty dzisiejszej liturgii
Słowa i odkrywamy, że prawdziwe miłosierdzie to nic innego, jak to
właśnie, co nawzajem
okazywali sobie Apostołowie i uczniowie,

tworzący tamtą
jedyną w swoim rodzaju i niepowtarzalną wspólnotę. Trzeba
tylko razem z Tomaszem dotknąć
Jezusowych ran

– nie wstydząc się tego wcale, ale czyniąc to z wielką wiarą i
przeogromną miłością – aby potem tym doświadczeniem miłości,
okazanej nam przez Jezusa, dzielić się z ludźmi. W konkrecie
codzienności. I
to jest właśnie miłosierdzie.
Niech
zatem dzisiejszy nasz udział we Mszy Świętej, przyjęcie
Komunii Świętej,

nasze zasłuchanie w Boże słowo, odmówienie Koronki do Bożego
miłosierdzia, kontemplacja
obrazu
Jezusa Miłosiernego, przeżycie w skupieniu Godziny miłosierdzia –
niech to wszystko razem będzie takim naszych duchowym
dotknięciem ran Jezusowych,

abyśmy tym ubogaceni, mogli powtórzyć: Pan
mój i Bóg mój!

I
już od powrotu z kościoła do domu, a także jutro, w szkole i w
pracy, a nade wszystko w naszej rodzinnej codzienności – żyli
miłosierdziem! Bożym miłosierdziem! I tym ludzkim

– które w Bożym ma swoje źródło…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.