Co to znaczy, co nam mówi?…

C

Szczęść
Boże! Witam i pozdrawiam u progu nowego dnia, zapowiadając z
radością, że jutro u nas – słówko z Syberii!
Niech
Pan sam pomnoży dobro, jakie dzisiaj będziemy podejmowali!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Czwartek
6 Tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 18,1–8; J 16,16–20

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Paweł
opuścił Ateny i przybył do Koryntu. Znalazł tam pewnego Żyda,
imieniem Akwila, rodem z Pontu, który z żoną Pryscyllą przybył
niedawno z Italii, ponieważ Klaudiusz wysiedlił z Rzymu wszystkich
Żydów. Przyszedł do nich, a ponieważ znał to samo rzemiosło,
zamieszkał u nich i pracował; zajmowali się wyrobem namiotów. A
co szabat rozprawiał w synagodze i przekonywał tak Żydów, jak i
Greków.
Kiedy
Sylas i Tymoteusz przyszli z Macedonii, Paweł oddał się wyłącznie
nauczaniu i udowadniał Żydom, że Jezus jest Mesjaszem. A kiedy się
sprzeciwiali i bluźnili, otrząsnął swe szaty i powiedział do
nich: „Krew wasza na waszą głowę, jam nie winien. Od tej chwili
pójdę do pogan”.
Odszedł
stamtąd i poszedł do domu pewnego „czciciela Boga”, imieniem
Tycjusz Justus. Dom ten przylegał do synagogi. Przełożony
synagogi, Kryspus, uwierzył w Pana z całym swym domem, wielu też
słuchaczy korynckich uwierzyło i przyjmowało wiarę i chrzest.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Jeszcze chwila, a nie będziecie
Mnie oglądać, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie”.
Wówczas
niektórzy z Jego uczniów mówili miedzy sobą: „Co to znaczy, co
nam mówi: «Chwila, a nie będziecie Mnie oglądać, i znowu chwila,
a ujrzycie Mnie»; oraz: «Idę do Ojca»?” Powiedzieli więc: „Co
znaczy ta chwila, o której mówi? Nie rozumiemy tego, co mówi”.
Jezus
poznał, że chcieli Go pytać, i rzekł do nich: „Pytacie się
jeden drugiego o to, że powiedziałem: «Chwila, a nie będziecie
Mnie oglądać, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie»? Zaprawdę,
zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat
się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz
zamieni się w radość”.

To
jedna z kilku przynajmniej sytuacji, opisanych na kartach Pisma
Świętego, w których Dobra Nowina skierowana zostaje do pogan w
obliczu tego, że Żydzi nie chcą jej przyjąć.
Oto bowiem
Paweł wyraźnie chce przekonać właśnie Żydów, że Jezus jest
Mesjaszem. Jaka jest ich reakcja? Słyszymy to dokładnie: bluźnią
i sprzeciwiają się
wszystkiemu, co mówi do nich Apostoł. I w
takiej właśnie sytuacji padają te znamienne słowa: Krew
wasza na waszą głowę, jam nie winien. Od tej chwili pójdę do
pogan.
To
chyba dość ważne wskazanie dla wszystkich rozgorączkowanych –
przepraszam za to wyrażenie – „domorosłych apostołów”,
którzy za wszelką cenę, często nachalnie i bez względu na
okoliczności, próbują nawracać innych i po swojemu zbawiać
świat.
Owszem, nie można im często odmówić bardzo
szlachetnych pobudek, dobrych intencji i szczerego zaangażowania,
ale sposób wykonania tego, za co się zabierają, musi budzić
duże zastrzeżenia.
I to nie tylko z naszej, dzisiejszej
perspektywy patrząc, ale już Paweł postanowił radykalnie
rozstrzygnął tę kwestię i zwyczajnie odszedł
od tych, którzy uparcie nie chcieli go słuchać!
Owszem,
on sam pouczał w swych listach, że trzeba – w sprawach głoszenia
Dobrej Nowiny – nastawać w porę i nie w porę, ale na
pewno nigdy nie chciał tłamsić i ograniczać czyjejś wolności, a
tym samym: odpowiedzialności za własne życie. I dzisiaj też
trzeba by powiedzieć takich nachalnym „apostołom”: uszanujcie
wolność człowieka!
Nie uszczęśliwiajcie nikogo na siłę!
Pozwólcie ludziom być dorosłymi i odpowiedzialnymi za swój
własny los! Oszem, zachęcajcie i przekonujcie – ale nic na
siłę!
Oto
dzisiaj Żydzi z Macedonii odrzucili szansę, jaką im dano. Ale już
na przykład przełożony synagogi, Kryspus, uwierzył w Pana z
całym swym domem.
A zatem, nie wszyscy Żydzi byli
przeciwni! Jeżeli nawet przełożony synagogi uwierzył, to jednak
siła apostolskiego oddziaływania była bardzo duża!
Zatem,
nie odkryjemy tu niczego nowego i nie zaskoczymy z pewnością
nikogo, jeśli powiemy, że w każdej tego typu sprawie wszystko tak
naprawdę rozgrywa się w sercu konkretnego człowieka. Tak,
nawrócenie konkretnego człowieka w o wiele mniejszym stopniu zależy
od zewnętrznych okoliczności i możliwości, niż od
nastawienia serca człowieka.
Zobaczmy,
bohaterowie dzisiejszego pierwszego czytania mieli możliwość
uwierzenia!
Paweł sam do nich przyszedł, a nawet zrezygnował z
pracy, którą się przez jakiś czas zajmował, aby oddać się
tylko i wyłącznie głoszeniu Dobrej Nowiny. Można było skorzystać
i przyjąć – a można było odrzucić. I jedni skorzystali
– a inni odrzucili. Owszem, nie zawsze i nie wszyscy takie
możliwości mają.
Wiemy
dobrze, że i dziś na świecie jest wiele takich miejsc – my,
Członkowie tej blogowej Rodziny wiemy to najlepiej – w których
słowo Boże nie jest na co dzień głoszone, bo kapłan
dociera tam raz na jakiś czas. I jak to się dzieje – możemy z
dużym zdziwieniem spytać – że niejednokrotnie wiara tych
ludzi i otwartość na Boga jest większa,
aniżeli tych, którzy
mają Mszę Świętą, Boże słowo i Sakramenty na wyciągnięcie
ręki! Odpowiedź kryje się właśnie w sercu człowieka:
otwartym, lub zamkniętym na Boże słowo, na Boże działanie.
Naturalnie,
ta paradoksalna prawidłowość nie zawsze zachodzi, bardzo często
zewnętrzne trudności faktycznie wpływają na osłabienie wiary.
Ale niespodzianki również się zdarzają. Bo to właśnie zależy
od nastawienia człowieka, od otwartości jego serca – żeby to
jeszcze raz mocno powtórzyć.
W
dzisiejszej Ewangelii mamy aż dwukrotnie do czynienia ze zderzeniem
ludzkiego myślenia
i postrzegania rzeczywistości – z
tym Bożym. Owa chwila, o której mówił Jezus, to wyraźne
nawiązanie do tej prawdy, że u Boga nie ma czasu i że wiele lat
naszego życia na ziemi, albo nawet wiele wieków czy tysiącleci, to
dla Boga właśnie jedna chwila, przeto ponowne przyjście
Pana dokona się właśnie w czasie, który Bóg sam wskaże i który
na pewno nie będzie przez ludzi w żaden sposób określony,
przewidziany lub zmierzony.
To jedno zderzenie spojrzenia Bożego
z ludzkim.
A
drugie – zawarte zostało w tych słowach Jezusa: Zaprawdę,
zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat
się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz
zamieni się w radość.
Otóż, właśnie! Cierpienia i
wyrzeczenia ludzi wiernych Chrystusowi będą przez świat zupełnie
zlekceważone. Ale to właśnie ci wierni Chrystusowi na końcu będą
się weselić.
Jeżeli
zatem przypominamy sobie w tym momencie nasze polskie przysłowie, że
ten się śmieje, kto się śmieje ostatni, to możemy
powiedzieć, że akurat tutaj ma ono zastosowanie. Bo ci, którzy
tylko po ludzku będą się weselić, mogą na wieczną radość nie
zasłużyć.
Moi
Drodzy, to zderzenie rzeczywistości Bożej i ludzkiej ciągle się
dokonuje także w naszej codzienności. Widzimy to na każdym
kroku i słyszymy – chociażby w ten sposób, że w kościele,
słuchając Bożego słowa, modląc się, przyjmując Komunię
Świętą, wchodzimy w rzeczywistość, która nijak się ma
do tej, do której wchodzimy, kiedy opuszczamy świątynię. Nasze
rozmowy z Bogiem – i rozmowy z najbliższymi, z rodziną: czy
utrzymane są w tym samym tonie?
Czy może kościół sobie, a
życie sobie?…
Tymczasem,
wielkie i wspaniałe rzeczy będą się dokonywały w sercach tych,
którzy obie te rzeczywistości będą przynajmniej starali się
pogodzić.
To na tym w praktyce polega owa otwartość serca, o
której mówiliśmy na początku. Ci, którzy przyjmowali słowo,
głoszone przez Pawła, to byli ludzie odważni, którzy nie
bali się swego życia i swoich prywatnych odczuć podporządkować
Bogu i w swym sercu miejsce dla Niego znaleźli. Ci zaś,
którzy nie znaleźli w swoim sercu miejsca dla Boga i mieli tam
tylko miejsce dla samych siebie i swoich racji – ci potrafili tylko
sprzeciwiać się i bluźnić.
Bo
największym dramatem człowieka jest, jeśli w swoim sercu nie ma
miejsca dla nikogo innego – poza sobą samym…
W
której z tych grup widziałbym dzisiaj siebie?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.