Dialog z Bogiem – i z człowiekiem

D

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym
dziewięćdziesiąte urodziny przeżywa mój Dziadek, Edmund
Jaśkowski. Niestety, Dziadek jest już w takim stanie, że nie wie o
tym swoim jubileuszu… Niech Pan ma Go w swojej opiece, niech też
obdarza siłami, cierpliwością i wytrwałością Rodzinę, która
się Nim opiekuje.
Urodziny
przeżywa także Anna Komoszyńska, należąca w swoim czasie do
jednej z młodzieżowych Wspólnot. Niech Jej Pan udziela swoich
darów.
Oboje
Jubilatów otaczam modlitwą!
Moi
Drodzy, życzę Wam wszystkim pięknej niedzieli! Przeżyjmy ją w
radości! W Miastkowie dzisiaj, pod nieobecność Księdza
Proboszcza, z pomocą duszpasterską przybył Ksiądz Doktor Adam
Kulik, Profesor naszego Seminarium, mój Kolega z czasów
seminaryjnych. Już teraz dziękuję Mu za tę pomoc.
Na
przeżywanie dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg
Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

15
Niedziela zwykła, B,
do
czytań: Am 7,12–15; Ef 1,3–14; Mk 6,7–13

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA AMOSA:
Amazjasz,
kapłan w Betel, rzekł do Amosa: „«Widzący», idź, uciekaj
sobie do ziemi Judy. I tam jedz chleb, i tam prorokuj. A w Betel
więcej nie prorokuj, bo jest ono królewską świątynią i
królewską budowlą”.
I
odpowiedział Amos Amazjaszowi: „Nie jestem ja prorokiem ani nie
jestem uczniem proroków, gdyż jestem pasterzem i tym, który nacina
sykomory. Od trzody bowiem wziął mnie Pan i Pan rzekł do mnie:
«Idź, prorokuj do narodu mego, izraelskiego»”.

CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:
Niech
będzie błogosławiony Bóg i Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa,
który napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na
wyżynach niebieskich w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przed
założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego
obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych
synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku
chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym.
W
Nim mamy odkupienie przez Jego krew, odpuszczenie występków według
bogactwa Jego łaski. Szczodrze ją na nas wylał w postaci wszelkiej
mądrości i zrozumienia, przez to, że nam oznajmił tajemnicę swej
woli według swego postanowienia, które przedtem w Nim powziął dla
dokonania pełni czasów, aby wszystko na nowo zjednoczyć w
Chrystusie jako Głowie: to, co w niebiosach, i to, co na ziemi.
W
Nim dostąpiliśmy udziału my również, z góry przeznaczeni
zamiarem Tego, który dokonuje wszystkiego zgodnie z zamysłem swej
woli, po to, byśmy istnieli ku chwale Jego majestatu, my, którzyśmy
już przedtem nadzieję złożyli w Chrystusie. W Nim także wy
usłyszeliście słowo prawdy, Dobrą Nowinę o waszym zbawieniu. W
Nim również uwierzyliście i zostaliście naznaczeni pieczęcią
Ducha Świętego, który był obiecany. On jest zadatkiem naszego
dziedzictwa w oczekiwaniu na ostateczne odkupienie, które nas uczyni
własnością Boga ku chwale Jego majestatu.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus
przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch.
Dał im też władzę nad duchami nieczystymi.
I
przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski:
ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. „Ale idźcie obuci
w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien”.
I
mówił do nich: „Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam,
aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i
nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z
nóg waszych na świadectwo dla nich”.
Oni
więc wyszli i wzywali do nawrócenia. Wyrzucali też wiele złych
duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali.

Gdy
do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie.
Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać,
wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo
dla nich.
Bardzo
jasne wskazanie Jezusa – wskazanie dotyczące sytuacji
całkowicie niekomfortowej, sytuacji trudnej,
jaką
niewątpliwie jest odrzucenie, zlekceważenie głoszonego słowa, czy
też samej osoby głoszącego… Co w takiej sytuacji robić? Jezus
zdaje się mówić: „Nie nalegaj, nie przekonuj, nie stawaj na
głowie, ale po prostu – w wymownym geście – strząśnij pył z
nóg na świadectwo dla nich”. Ja myślę, że taki gest, takie
honorowe wycofanie się
z
rozmowy, z całej sytuacji, musi
na każdym zrobić bardzo mocne wrażenie.
Ale
czy tylko o samo wrażenie chodzi? Czy chodzi tylko
o uniesienie się honorem
i
udowodnienie temu drugiemu, że jeśli ty jesteś taki, to ja ci
teraz pokażę? Czy
chodzi o to, aby odpłacić
„pięknym za nadobne”

i postawić na swoim, żeby wszyscy wiedzieli, kto tu ostatecznie
rządzi?
Chyba
nie, bo nawet w dzisiejszym pierwszym czytaniu odnajdujemy wskazanie
zupełnie inne. Oto Amazjasz, kapłan z Betel, wyraźnie domaga się
od Proroka Amosa, mówiącego w imieniu Boga, aby tego zaprzestał,
aby gdzie indziej głosił swoje mądrości. Kategorycznie
mówi do niego: Widzący,
idź, uciekaj sobie do ziemi Judy. I tam jedz chleb, i tam prorokuj.
A w Betel więcej nie prorokuj, bo jest ono królewską świątynią
i królewską budowlą
.

Jaka
była odpowiedź Amosa? Taka, że jednak będzie głosił, bo to sam
Pan zlecił
mu to zadanie: Idź,
prorokuj do narodu mego, izraelskiego.

A więc jednak…
Jak
zatem połączyć przesłanie obu czytań, jeżeli jeszcze dodatkowo
zauważymy, że i sam Jezus głosił swoją naukę bez
względu na to, czy się to komuś podobało, czy nie;

wcale nie starając się zresztą o to, aby się komukolwiek podobało
i żeby Go oklaskiwano. Także Święty Paweł w jednym ze swoich
Listów mówi, aby głosić
naukę, nastawać w porę i nie w porę,
przekonywać,
zachęcać, wskazywać dobrą drogę…
Jak to zatem jest? Mówić
– czy nie mówić? Upominać – czy nie upominać?
Walczyć
o dobro w ludzkich sercach – czy jednak się poddać?
Myślę,
że pomocą w poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie, jest dzisiejsze
drugie czytanie, z Listu Pawła Apostoła do Efezjan. Oto Apostoł
wyśpiewuje pieśń
pochwalną na cześć Boga, który
jeszcze przed założeniem świata wybrał nas,
chciał
nas, chciał nas ludzi dla nas samych,
stworzył nas nie dla jakichś innych istot żywych, tylko te właśnie
inne istoty żyjące i wszystko inne, co stworzył – stworzył
dla nas, dla ludzi, dla konkretnego człowieka.

Chciał bowiem, aby ten stworzony przez Niego człowiek był w pełni
szczęśliwy, aby był święty i nieskalany – jak mówi dzisiejsze
drugie czytanie.
I
w tymże drugim czytaniu słyszeliśmy dalej: Z
miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez
Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale
majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym.

W Nim mamy odkupienie, w Nim mamy bezmiar łaski, jaką Bóg na nas
przez Jezusa wylał. A wszystko to dokonało się i dokonuje według
postanowienia, które Bóg
powziął na samym początku,

kiedy już myślał
o nas i chciał naszego dobra, chciał naszego zjednoczenia w
Chrystusie…
Jaka
na tę miłość Boga ma być nasza odpowiedź? Słyszeliśmy w
drugim
czytaniu:
j
samo istnienie człowieka jest odpowiedzią na miłość Boga.
Ale
nie tylko to.
Także to, że naszą
nadzieję pokładamy w Bogu. Ponadto,
Apostoł stwierdza:
W Nim
[to
znaczy – w Chrystusie]
także wy
usłyszeliście słowo prawdy, Dobrą Nowinę o waszym zbawieniu. W
Nim także uwierzyliście i zostaliście naznaczeni pieczęcią Ducha
Świętego
.
Właśnie! Usłyszeliście
– uwierzyliście!
To
jest najkrótsze
streszczenie tego
wszystkiego, o czym tu dzisiaj mówimy.
Chodzi
bowiem o to, że między
Bogiem a człowiekiem toczy się nieustanny dialog.

A właściwie – Bóg pragnie, aby ten dialog się toczył. I
dlatego On wychodzi pierwszy. Wypowiada
swoje Słowo.
Stwarza
człowieka,
obdarza
go swoją ojcowską miłością, darzy życzliwością.
A co na to człowiek?
Powinien
tę miłość przyjąć, odpowiedzieć na nią swoją wdzięcznością,
a całym swoim życiem głosić
chwałę Pana Boga i czynić dobro innym.

Jak to jednak było i jest
w rzeczywistości, to my – niestety – dobrze wiemy… Człowiek
niejednokrotnie ten dialog zrywał.
Odwracał się plecami do swojego Boga. Rezygnował z Bożej miłości.

W Starym Testamencie nieraz słyszymy, że Bóg – chcąc dobra
człowieka – zawierał
z nim przymierze,
niejako
umowę, układ, w której niczego
nigdy nie chciał dla siebie,

a zawsze miał na uwadze dobro człowieka. Taki układ, takie
przymierze, można by streścić krótko w ten sposób, że Bóg
oczekiwał od człowieka, aby ten był blisko Niego, aby Go słuchał
i chodził drogami przez Niego wskazanymi, a
za to Bóg obiecywał człowiekowi swoją łaskę, opiekę i miłość.

A więc wszystko w tej umowie było nastawione na
dobro człowieka.
I co
się często okazywało?
A
to, że człowiek nie
potrafił –
a
może częściej:
nie chciał – przymierza tego dotrzymać, zrywał je.

Bóg wówczas zawierał
nowe przymierze, wychodził z nową propozycją. Można by w końcu
chyba zaryzykować stwierdzenie, że Bóg
dosłownie napraszał się człowiekowi, aby ten był łaskaw wejść
z Nim w dialog.
Po
prostu, trudno wręcz pojąć taką sytuację. A jednak… A jednak
tak właśnie przedstawia się historia dialogu człowieka z Bogiem.
Tak było w Starym Testamencie, tak jest i dzisiaj.
Bo
i dzisiaj wszyscy mamy propozycję zbawienia. Jezus Chrystus, Pan i
Zbawiciel, wychodzi z tą
propozycją do każdego z nas.

My, katolicy, w przeciwieństwie do innych wyznań, nie
uznajemy tak zwanej predestynacji,

polegającej na tym, że człowiek z góry jest przeznaczony do
zbawienia, lub do potępienia, i nie ma żadnego znaczenia, czy żyje
dobrze, czy nie; czy zasługuje na nagrodę, czy na karę, bo i tak
otrzyma to, do czego jest
właśnie „z góry” przeznaczony.
My
wierzymy – gdyż taką naukę wyprowadzamy z Pisma Świętego –
że propozycja zbawienia w
takim samym stopniu, bez żadnej różnicy, skierowana jest do
wszystkich;
że szansa
zbawienia dana jest każdemu bez wyjątku człowiekowi. I
teraz widzimy, jak człowiek
odpowiada na tę propozycję. Oto bowiem
Jezus mówi
do człowieka, naucza go, upomina, wskazuje drogę…

Jednak
słowa te
często nie trafiają do ludzkiego serca, albo w tymże sercu
spotykają się z oporem.
Widzimy
dalej, że Jezus
zaprasza każdego z nas, abyśmy
w Sakramencie Pokuty oczyszczali się z grzechów, abyśmy pokonywali
w sobie zło.
Dobrze
jednak wiemy,
że
wielu z nas robi niejako łaskę Jezusowi, iż
czasami, przy wielkiej okazji, do Spowiedzi przystąpi… A niektórzy
nawet i na to się nie zdobędą. A jeśli idzie o przygotowanie do
Spowiedzi, to już w ogóle sytuacja
alarmująca, bo wyliczone
dwa lekkie „grzeszki” po trzech miesiącach od ostatniej
Spowiedzi – to
nie jest zbyt poważne traktowanie
przebaczającej
miłości Jezusa!
Jezus
także
oczekuje na
spotkanie z człowiekiem we Mszy Świętej,
chce
do niego skierować swoje Słowo i nakarmić eucharystycznym
Chlebem. I cóż się
okazuje? Bardzo często człowiek „nie ma czasu” na to spotkanie
ze swoim Bogiem, „nie ma czasu” na Mszę Świętą, a jeżeli już
ten czas jakoś przypadkiem znajdzie, albo ktoś go zachęci, to da
do zrozumienia, że w tej chwili ogromnie się poświęca i
robi wielką łaskę Panu Bogu.

A niektórzy wprost to zaproszenie lekceważą.
I
to właśnie wtedy, kiedy człowiek konsekwentnie, pomimo wielu
zaproszeń, pomimo wielu okazji i propozycji zdecydowanie
wszystko to odrzuca, odsuwa do siebie wyciągniętą z miłością
Bożą rękę
– to Bogu
nie pozostaje nic innego, jak tę jego wolę uszanować.
Bo
Bóg
zaprasza – ale nie zmusza!
Zachęca
– ale nie nakazuje! Proponuje – ale nie uszczęśliwia na siłę!
Człowiek ma zawsze wolny wybór!
To
sam Bóg obdarzył go tą wolnością, bo chciał go potraktować
bardzo poważnie, chciał także w ten sposób okazać mu swoją
miłość. I teraz musi wręcz bezradnie
patrzeć,
jak
człowiek tę miłość – w sposób wolny właśnie –
odrzuca, jak sam skazuje się na potępienie.

I nic nie może zrobić! To ogromny paradoks! I
wielki dramat Pana Boga!
Bo
Bóg wychodzi pierwszy, wychodzi ze swoją propozycją, wychodzi ze
swoim darem. I teraz
od człowieka zależy, co
z tym darem zrobi.

Niestety, bardzo często człowiek ten dar odrzuca.
Takie
jednak są prawa dialogu pomiędzy dwiema
osobami, iż
obie muszą się w ten dialog zaangażować. Nie
ma dialogu, kiedy jedna osoba mówi, a druga nic nie mówi. To jest
monolog, nie dialog.
I
nie ma dialogu, kiedy jedna osoba mówi, a druga odwraca się do niej
plecami. To nie dialog, to jest… właściwie to nawet nie wiem, co
to jest! W dialogu muszą brać udział obie strony, obie strony w
równym stopniu muszą się w ten dialog zaangażować. Jedna
strona nie zrobi tego, co ma od siebie zrobić druga strona.
Jedna
strona – sama jedyna – nie poprowadzi dialogu.
Także
Bóg, który wychodzi pierwszy ze swoją propozycją, ze swoim pełnym
miłości zaproszeniem, nie zrobi tego,
co ma zrobić człowiek. Czy
dlatego, że nie może? Nie! Dlatego, że nie chce zmuszać człowieka
do dialogu z sobą.

Czeka, aż człowiek sam się zdecyduje, aż zrozumie, przekona się,
odważy…
Tak
samo, moi Drodzy,
jest w dialogu pomiędzy ludźmi. Nieraz skarżymy się, że
upominamy tego drugiego,
zachęcamy,
żeby
się modlił, żeby chodził do kościoła, a
on nic!
Niejedna matka
już „morze łez” wylała nad tym, że nie może przekonać
własnego syna, żeby nie pił, żeby się zmienił, żeby zaczął
wreszcie poważnie traktować swoje życie. Niejedna
żona zamartwia się tym,

że mąż za często zagląda do kieliszka, że nie interesuje się
domem i dziećmi, że już bardzo dawno nie był u Spowiedzi i u
Komunii Świętej… „Co
robić, proszę
Księdza?”
– często słyszę
pytanie. „Co jeszcze mogę ze swojej strony zrobić, jak przekonać,
jak zachęcić, jakich sposobów użyć?”.
Zawsze
wtedy odpowiadam, że trzeba się modlić – i zachęcać,
przekonywać, rozmawiać. Nawet bardzo zdecydowanie upomnieć, innym
razem może jakimś dobrym słowem,
uśmiechem,
humorem, zachętą… Zawsze trzeba wyczuć okoliczności, kontekst,
nastawienie człowieka… Jednak – i to trzeba jasno powiedzieć –
nic się tu nie da zrobić na siłę!
Właśnie
dlatego, że ta druga strona, ten drugi człowiek –
musi się przekonać do tego,
aby wejść w dialog z Bogiem, aby świadomie i dobrowolnie
odpowiedzieć na Boże zaproszenie. Nie
można go do tego w żaden sposób zmusić, nie można tu –
niestety – niczego zrobić od razu.
On
sam musi dojść do pewnych dobrych przemyśleń, do pewnych dobrych
postanowień – i w dialog z Bogiem się włączyć.
Dlatego
może czasami dobrze jest strząsnąć
proch z nóg na świadectwo dla takiego człowieka –
jak
to wskazuje dzisiaj Jezus w Ewangelii – może tak dobrze by było
pozostawić człowieka z samym sobą,
z
jego przekonaniami, żeby doświadczył na sobie skutków swojej
postawy i żeby sam się przekonał, że daleko tak nie zajdzie.
To
jest bardzo trudne dla
matki, czy żony, czy też dla innych bliskich
patrzeć jak ktoś się stacza, jak ktoś się pogrąża.

Dlatego każdy pijak, pomimo tego, że lekceważy rodzinę, zwykle ma
rzeczy poprane i obiad do stołu podany. A może by go tak zostawić,
na zasadzie: poradź
sobie sam?…
Nie
wiem! Nie mam tutaj żadnych gotowych rozwiązań, bo każda sytuacja
jest inna. Wydaje się jednak, że czasami trzeba zastosować
rozwiązania radykalne – w taki sposób, jak czynił to Pan Bóg w
Starym Testamencie: nie
karał człowiek jakoś szczególnie, tylko po prostu
pozw
alał
mu doświadczyć skutków jego własnego działania.
Jego
własnej głupoty.
I
to już wystarczyło.
Trzeba
nam więc wchodzić w dialog takim trudnym człowiekiem, wyciągać
do niego rękę, proponować, zapraszać. Także – modlić się za
niego. A kiedy on nie odpowiada – po prostu czekać. Bo nic
się nie da zrobić na siłę. A więc czekać – i modlić się.
I nie tracić cierpliwości. Nie tracić nadziei, że z Bożą
pomocą ten drugi wreszcie wejdzie w dialog. Ale jeśli nie wejdzie –
to nie obwiniać się o to, że nic nie wychodzi. Podkreślmy
jeszcze raz: w dialog muszą się zaangażować obie strony, bo
jedna nie może zrobić tego, co ma zrobić druga. Jedna strona nie
przeprowadzi dialogu.
Zatem,
jeżeli na nasze starania i wysiłki ktoś odpowiada niechęcią,
oporem, nieraz też i złością – nic nie możemy zrobić!
Trzeba nam się z tym pogodzić, nie ustawać w modlitwie,
czekać z wyciągniętą ręką, nie tracić ani na moment nadziei –
ale z pewnością się o to nie obwiniać! Pan Bóg powoli i na
spokojnie znajdzie drogę dotarcia do takiego serca, ale na
pewno bardzo potrzebny jest tu nasz pełny z Nim dialog – właśnie
z Bogiem.
Żeby
się nie okazało, że narzekamy na kogoś, kto nie chce wejść z
nami w dialog, a taką samą postawę my przyjmujemy wobec Boga!
Jeżeli będziemy sami trwali w pełnym zjednoczeniu z Bogiem, to z
Jego pomocą będziemy skutecznie pomagali innym w przełamywaniu
oporów i wchodzeniu w dialog z Bogiem i ludźmi. Trwajmy zatem w
pełnej, codziennej, prawdziwej – jedności z Bogiem!

2 komentarze

  • Życzę Drogiemu Jubilatowi , by czas oczekiwanie na spotkanie z Chrystusem twarzą w Twarz, był czasem w którym Boże błogosławieństwo i Boża łaska i Boże miłosierdzie wylewały się szczodrze każdego dnia. Amen.

    Swojej imienniczce zaś życzę by to spotkanie z Chrystusem żywym, żyjącym dokonywało się już teraz każdego dnia, aby z miłością i radością dzieliła obecny czas z bliźnimi, których Bóg stawia jej na drodze.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.