Wstań – i jedz!

W

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy w dniu dzisiejszym
urodziny przeżywa Pan Karol Orłowski, poprzedni nasz Gospodarz w
Szklarskiej Porębie, z którym zresztą – jak i z Jego Żoną,
Panią Haliną – mogliśmy przez tydzień spotykać się, jako że
zastępowali przez ten czas młodych Gospodarzy w prowadzeniu domu.
To dało nam okazję do złożenia wczoraj, przed wyjazdem życzeń
urodzinowych. I także tą drogą przesyłam najlepsze życzenia –
radości i nadziei!
Urodziny
przeżywa dziś także Klaudia Kołodziejczuk, angażująca się, w
swoim czasie, w działalność Wspólnot młodzieżowych. Była także
w Szklarskiej Porębie, na jednym z wyjazdów. Życzę Klaudii, aby
zawsze była blisko Jezusa.
Oboje
Jubilatów zapewniam o modlitwie!
Podobnie
zresztą, jak Pielgrzymów, którzy albo już docierają na Jasną
Górę, albo – tak, jak Pielgrzymi z Podlasia – dotrą niedługo.
Niech Im Pan błogosławi.
A
na dzisiejszą niedzielę nam wszystkim – niech
błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

19
Niedziela zwykła, B,
do
czytań: 1 Krl 19,4–8; Ef 4,30–5,2; J 6,41–51

CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Eliasz
poszedł na pustynię na odległość jednego dnia drogi.
Przyszedłszy, usiadł pod jednym z janowców i pragnąc umrzeć,
rzekł: „Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie
jestem lepszy od moich przodków!” Po czym położył się tam i
zasnął.
A
oto anioł, trącając go, powiedział mu: „Wstań i jedz!”
Eliasz spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk i dzban z wodą.
Podniósł się więc, zjadł i wypił, i znowu się położył.
Powtórnie
anioł Pana wrócił i trącając go, powiedział: „Wstań, jedz,
bo przed tobą długa droga!”. Powstawszy zatem, zjadł i wypił.
Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i
czterdzieści nocy, aż do Bożej góry Horeb.

CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:
Bracia:
Nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście
opieczętowani na dzień odkupienia.
Niech
zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew,
wrzaskliwość, znieważanie – wraz ze wszelką złością. Bądźcie
dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni. Przebaczajcie sobie
nawzajem, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie.
Bądźcie
więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane i postępujcie drogą
miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas
w ofierze i dani na wdzięczną wonność Bogu.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Żydzi
szemrali przeciwko Jezusowi, dlatego że powiedział: „Jam jest
chleb, który z nieba zstąpił”. I mówili: „Czyż to nie jest
Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę znamy? Jakżeż może On
teraz mówić: «Z nieba zstąpiłem»?”
Jezus
im odpowiedział: „Nie szemrajcie między sobą. Nikt nie może
przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie
posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Napisane jest u
Proroków: Oni wszyscy będą uczniami Boga. Każdy, kto od Ojca
usłyszał i nauczył się, przyjdzie do Mnie. Nie znaczy to, aby
ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział
Ojca. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, ma
życie wieczne.
Jam
jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To
jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze.
Ja
jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa
ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje
ciało za życie świata”.

Chleb,
którym Jezus karmi ludzi, daje życie wieczne. To jest
pokarm, który naprawdę wzmacnia człowieka. Tak sam Jezus
mówi w dzisiejszej Ewangelii. A w pierwszym dzisiejszym czytaniu
słyszymy, że chleb, który został w nocy podarowany Eliaszowi,
dodał mu nie tylko ludzkich sił, iż przez czterdzieści dni
mógł iść do Bożej góry Horeb, ale także – co też ważne, a
może nawet ważniejsze – przywrócił mu nadzieję!
Bo
Eliasz już nawet żyć nie chciał. Dosyć miał wszystkiego!
Skarżył się: Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie,
bo nie jestem lepszy od moich przodków!
Zapewne, tak
po cichu myślał co innego: pewnie myślał o tym, że jego praca
nie przynosi owoców, że jego nawoływanie nie wywiera żadnych
skutków. Dosyć miał takiego życia! Dlatego prosił o
śmierć. Możemy powiedzieć, że to znak wielkiej desperacji.
Z
drugiej jednak strony, trzeba zauważyć, że to pokazuje nam, jak
bardzo „ludzki”
był Prorok Eliasz. Chociaż
bowiem był Prorokiem Bożym, to jednak skarżył się na zwykłe,
ludzkie zmęczenie, opuszczenie, brak nadziei… Jakże dobrze to
rozumiemy! Jak bardzo zbliża to Eliasza do nas! Ileż razy
możemy szczerze powiedzieć, że przeżywamy dokładnie to samo!
I
dlatego Jezus, rozumiejąc te nasze przeżycia i dylematy, daje nam
Chleb, który nie tylko zapewni nam życie wieczne, o czym
dzisiaj tak wyraźnie sam mówi w Ewangelii. Ten święty Pokarm
wzmocni nas także w doczesności. I nam także przywróci
nadzieję i sens życia. Trzeba tylko ten Pokarm przyjmować i żyć
tą siłą, tą mocą wewnętrzną, którą on daje.
Jezus
zaprasza nas do jego spożywania. Może nie czyni tego w taki sposób,
w jaki Bóg przez Anioła zachęcił Proroka Eliasza do posilenia się
chlebem, chociaż może powinien nas czasami w taki
właśnie sposób zmobilizować.
Jeżeli bowiem idzie o Eliasza,
to – jak słyszeliśmy w pierwszym czytaniu – Bóg uczynił to
dość zdecydowanie i bezceremonialnie!
Nie
prowadził długich wielowątkowych dyskusji, tylko kiedy Prorok
chciał umierać, wówczas Anioł, trącając go, powiedział
mu: „Wstań i jedz!”.
Pokarm już był podany,
stał tuż obok, Eliasz miał tylko wstać i zjeść. No to wstał i
zjadł. znowu się położył. Ale i
tym razem nie dane mu było poleżeć i pobiadolić, bo powtórnie
anioł Pana wrócił i trącając go, powiedział: „Wstań, jedz,
bo przed tobą długa droga!”.
Wiemy, że i tym razem
Eliasz wstał, i tym razem Boga posłuchał, a wówczas okazało się,
że pokarm, który wcześniej spożył, dał mu siły do wędrówki,
trwającej czterdzieści dni i czterdzieści nocy, aż do Bożej
góry Horeb.
Naturalnie,
ten pokarm nie był tym samym Pokarmem, który daje nam Jezus. Ale
był jego zapowiedzią, bo skutki, jakie wywołał,
przypominają te, które wywołuje przyjmowanie Chleba
eucharystycznego: daje siły, wewnętrzną moc, a nade wszystko –
przywraca nadzieję, radość i sens życia,
motywację do dobrego działania, a ponadto – Pokarm Jezusowy daje
życie wieczne, czego nie sprawia żaden inny pokarm.
I
dlatego trzeba go przyjmować – trzeba przyjmować Pokarm z ręki
Jezusa!
Nie ma sensu głodzić własnej duszy! I nie ma sensu po
omacku szukać rozwiązania swoich problemów, nie warto zapełniać
pustki we własnym sercu i własnej duszy jakimiś doraźnymi
sposobami,
kiedy Jezus proponuje nam rozwiązanie mocne i
skuteczne. Jedyne skuteczne. Czy jednak naprawdę trzeba, żeby Jezus
i nas tak solidnie trącił w bok – jak Anioł Boży
Eliasza – i pokazał, co mamy robić i jak mamy się ratować z
trudnej sytuacji?
Święty
Paweł zachęca dzisiaj w drugim czytaniu Efezjan, ale i nas
wszystkich, gdy pisze: Nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego,
którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia. Niech
zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew,
wrzaskliwość, znieważanie – wraz ze wszelką złością. Bądźcie
dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni. Przebaczajcie sobie
nawzajem, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie.
Otóż,
właśnie! Przyjmowanie Ciała Pańskiego w Komunii Świętej musi
się wiązać w określoną postawą. Nie można bowiem
bezwiednie tylko „przełykać” kawałka chleba, nie myśląc
nawet o tym,
co i jak się w tym momencie dokonuje. Tu naprawdę
trzeba zaangażowania serca i przyjęcia właściwej postawy. A wtedy
owoce będą imponujące!
I
to nie tylko w naszym życiu, ale w całym naszym otoczeniu – owoce
takiej postawy będą naprawdę piękne! Bo człowiek tak intensywnie
wewnętrznie napełniony będzie nie tylko sam stał mocno „w
pionie”, ale i innym pomoże
dźwigać się z ich słabości,
wahań, dylematów i załamań. Dlatego tak bardzo trzeba, abyśmy
rozwiązywanie wszelkich problemów rozpoczynali, moi Drodzy,
od uporządkowania swoich własnych relacji z Bogiem.
Dlatego
jeżeli uskarżamy się, że mamy problemy w rodzinie, bo ktoś tam
pije, a ktoś inny do kościoła nie chodzi, a znowu ktoś inny
awanturuje się, a znowu „ktoś tam – coś tam”, a sami
by
liśmy u Spowiedzi pół roku temu i do Komunii
Świętej nie przystępujemy od kilku miesięcy, to zawsze wtedy
warto sobie postanowić, że rozwiązywanie  tychże problemów rodzinnych i w
swoim otoczeniu rozpoczniemy właśnie od uporządkowania swojej
relacji z Jezusem.
 Swojej relacji! Naprawdę! To powinien być zawsze pierwszy
krok.
A
zatem: postanawiamy, że Spowiedź już od teraz będzie nie
rzadziej, jak co miesiąc,
i stała Komunia Święta. Na każdej
Mszy Świętej. Jeżeli zaś w ciągu tego rzeczonego miesiąca
zdarzy się jakiś grzech ciężki, tak że nie można już będzie
przystępować do Komunii Świętej – to jak najszybciej do
Spowiedzi! Jak najszybciej!
Po to, by móc dalej przyjmować
Komunię Świętą.
A
jeżeli wszystko toczyć się będzie w miarę dobrze – oczywiście,
grzechy powszednie, niestety, będą się zdarzały, ale z nich
staramy się na bieżąco dźwigać, przepraszając za nie Jezusa –
to przy takim ogólnie dobrym nastawieniu i działaniu przez
miesiąc zwykle możemy przyjmować Komunię Świętą.
Potem się
spowiadamy, przez co nie tylko uwalniamy się od grzechów, ale też
duchowo się wzmacniamy, uodparniamy się na
zło, wyczulamy swe serce i swe sumienie na podstępne pokusy
szatana.
I
stale przyjmujemy Komunię Świętą. Stale.
Każdego dnia, kiedy
uczestniczymy we Mszy Świętej. A nawet, możemy dwukrotnie w
ciągu dnia przyjąć Komunię Świętą,
pod warunkiem wszakże,
iż drugi raz przyjmujemy w ramach uczestnictwa w całej Mszy
Świętej, od początku do końca. Znaczy to, że pierwszy raz
możemy przyjąć na Mszy Świętej lub poza nią,
jednak drugi
raz – tylko uczestnicząc w całej Mszy Świętej. I – oczywiście
– zachowując godzinny post eucharystyczny przed przyjęciem
Komunii Świętej. Jeżeli nie stwierdzamy grzechu ciężkiego, to
tak możemy przez miesiąc. Potem robimy porządek w duszy,
spowiadamy się
– i nadal przystępujemy do Komunii Świętej.
Oczywiście,
nie zapominając o modlitwie i o kształtowaniu właściwej
postawy
– o czym już sobie wspomnieliśmy. Bo nie chodzi tu –
żeby to jeszcze raz mocno wyakcentować – o mechaniczne
przełykanie białego opłatka.
Tu chodzi o prawdziwe, pełne
miłości spotkanie z żywym Jezusem. Tu chodzi o posilanie się
Pokarmem,
który w wieczności da życie z Bogiem, a tu, na
ziemi, przywróci i podtrzyma sens życia, da motywację do dobrego
działania, da radość i nadzieję!
Moi
Drodzy, podkreślmy to jeszcze raz z całą mocą: Nie ma innego
sposobu na radzenie sobie z codziennym problemami – tak własnymi,
jak i rodzinnymi, sąsiedzkimi, społecznymi – jak włączenie w
ich rozwiązywanie samego Jezusa.
Dlatego daremnie upomina swoje
dzieci, które przestały chodzić do kościoła, taka matka, która
sama do Spowiedzi przystępuje co pół roku, albo i co trzy
miesiące, i niezbyt często przystępuje do Komunii Świętej. Darmo
daje dobre rady – często bardzo słuszne! – swoim bliskim i
znajomym, których wiara słabnie, ten, kto sam traktuje Spowiedź
i Komunię Świętą jako powinność
przy okazji jednych lub
drugich Świąt.
I
darmo uskarża się na niewłaściwą postawę innych, kto sam
traktuje swój kontakt z Bogiem jedynie na zasadach formalnych.
Zawsze, ale to zawsze trzeba zacząć od pogłębienia, a może
odnowienia – swojej osobistej relacji z Jezusem, co
konkretnie wyrazi się w stałym przyjmowaniu Komunii Świętej i
systematycznej Spowiedzi.
Po
to, aby i samemu stać na mocnym fundamencie, i innym pomóc się
dźwignąć.
Zobaczmy, dlaczego Jan Paweł II, albo inni wielcy
ludzie, wielcy Święci, byli w stanie dźwigać cały świat?
Dlaczego? Co mieli w sobie takiego wielkiego i mocnego?
Sami
z siebie nie mieli nic.
Byli takimi samymi ludźmi, jak my
wszyscy. Ale byli bardzo mocno zjednoczeni z Jezusem,
codziennie karmili się Jego Chlebem. Jeżeli oni tak mogli – to i
my możemy. Bo czym wytłumaczyć to, że tak wielu ludzi na tak
wielu Mszach Świętych, w których uczestniczy, nie przystępuje
do Komunii Świętej?
Czekają do rekolekcji, żeby się
wyspowiadać. Czym to wytłumaczyć? Czy ktoś z nich mógłby tu
przyjść i jakoś to sensownie wyjaśnić?
Czemu nie przyjmują
systematycznie Ciała Pańskiego pomimo że nie mają żadnych
przeszkód, a tylko trzeba przystąpić do Spowiedzi Świętej?…
Czym wytłumaczyć to, że nie przystępują stale?…
Moi
Drodzy, warto – naprawdę, warto zapraszać Jezusa zawsze do swego
serca! Warto karmić się Jego Chlebem! A wtedy i my także –
będziemy w stanie dźwignąć innych. A chociażby nawet i
cały świat!

5 komentarzy

  • Tłok na blogu jak w godzinach szczytu komunikacyjnego w centrum pustyni Negew. A przecież chodzi o problem w chrześcijaństwie chyba najistotniejszy – o zbawienie.
    Padło pytanie…
    „- Czy ktoś z nich mógłby tu przyjść i jakoś to sensownie wyjaśnić?”…
    A tu , a "zaangażowanych" aktywistów brak…
    Spróbuję ja…
    Próba dotyczy wszakże nas – sporej części ludzi „w pewnym wieku”. Młodzi niech sami wytłumaczą, jeśli zechcą [w co wątpię].

    Otóż:

    1. Ilość ”komuniopobrań” nie przechodzi w jakość Wiary, a obecny sposób jej "pobierania" jest sprzeczny z wielowiekową Tradycją [na którą tak lubicie się powoływać].

    2. Jest rok 1952… Moja Pierwsza Komunia Święta, lecz przed nią… rachunek sumienia [to dla myślącego dziecka ogromnie przeżycie i…stres niesamowity, pamiętny przez długie lata]… potem spowiedź [kto wie czy nie stres jeszcze większy]… no i wreszcie najważniejszy i jakże wspaniały – do dziś niezapomniany akt – Sakrament Komunii… Potem przechodzą lata młodzieńcze i dorosłe, lecz podejście pozostaje, a w całym cyklu Komunia ma poczesne miejsce, jest zdarzeniem najdonioślejszym i odświętnym jednocześnie [już przez sam choćby marginalny przecież fakt, że tego dnia należało być na czczo od przebudzenia – bez napoju nawet]… a już na pewno nie jest faktem zwyczajnym…

    3. A potem rok 1964 i zmiany posoborowe… I wcale nie idzie tu o wyparcie mszy po łacinie odprawianej, język to rzecz dziesięciorzędna niemal… Zaczyna się epoka spektakli mszalnych, podczas których w miejsce kapłana celebrującego przedtem uroczyście Ofiarę, kręci się teraz obok niego przy ołtarzu lub zasiada w su,to zdobionych krzesłach kilku pozornie zaaferowanych jagomościów w różnym wieku, a potem rozpoczyna się akcja „zaliczanie komuniobrania”. Mszy i samej Komunii odebrano podniosłość, spauperyzowano ją i „sprowadzono do parteru”…

    4. Komunia w „dawnym stylu” to jak pobyt w doskonałej restauracji, przy wyśmienitym i uroczystym menu, ze znającym swój zawód szefem sali… Ta obecna to wpadnięcie do baru szybkiej obsługi [rekordzistki konsumują nawet kilka razy dziennie] na dietetyczną przekąskę bez zobowiązań, gdy – jak kto chce – nawet rąk może nie myć przed posiłkiem. Ważne jest, że klient był – i ile razy był… A Komunia bez Spowiedzi?… – Próba zjedzenia jajka bez rozbicia skorupki… No to się „ciamka”… A co wrażliwsi starą się ograniczać w tym względzie ogólną nadaktywność do rozsądnego ich zdaniem minimum.
    – Czy prowadzi się może jakąś swoistą Księgę Guinessa z danymi osobowymi rekordzistów? Mogłaby być pouczająca jaj lektura…
    I ta medialna – internetowa teraz atmosfera "zawodów"…. – Który kościół rozda więcej?… – Kto [zazwyczaj która „wierna”] przyjmie więcej i częściej?
    – Która diecezja rozda tego „specyfiku” więcej? Tak, bo to już nie jest Eucharystyczny Chrystus lecz…swego rodzaju typowa firmowa przekąska – masówka…
    Zamiast fachowca w drzwiach stoi młodszy kelnerczyk i zachęca:
    – U mnie więcej, u mnie szybciej, u mnie skuteczniej…
    A najdziwniejsze, że z tego go Firma rozlicza, zaś bywających tu coraz rzadziej ów chcący zrobić dobre wrażenie na szefostwie kelnerczyk strofuje, poucza, gromi… i wyrokuje o ich – jego zdaniem fatalnej – przyszłości. Chleb Samemu Decydentowi odbiera… A nazywa moralizatorstwo „dyskusją”.

    5. Tak oto funkcję Świątyni Pańskiej przejął bar szybkiej obsługi bez gwarancji zachowania u części bywających w nim zdrowia psychicznego po oferowanej usłudze, a Komunię – zdawkowe małe co nieco…
    Ot, polska specyfika…

  • CIĄG DALSZY:

    6. Poważnie zaś…
    – Czy to jeszcze jest czy już nie jest Religia, do której zostałem [w całkowitej nieświadomości] w momencie chrztu przyjęty i przy której już świadomie przez dziesięciolecia trwam?
    – Czy to ta sama Wiara, w której zostałem wychowany, której wszystkie [z wyjątkiem ostatniego namaszczenia] dostępne mi sakramenty przyjąłem?
    – Czy Msza to w dalszym ciągu ta sama Ofiara, skoro bardzo rzadko pada tu termin „Bóg Ojciec” a nadmiernie często „Ojciec Rydzyk”? – Czyżby ten pierwszy został zastąpiony w Katechizmie przez Tego Drugiego lub karnie emerytowany? Przez kogo? Dlaczego?
    – Czy Wiara rzeczywiście polega na bezrefleksyjnym przyjmowaniu wszystkiego, co człowiek-kapłan człowiekowi-wierzącemu w uszy wciska w akcie swobodnej interpretacji?

    7. Ja się przez te dziesięciolecia w swej Wierze nie zmieniłem. A nie jestem bynajmniej jakimś protrydenckim lub sedewakantystycznym oszołomem…

    8. Więc kto [no to akurat wiadomo] przy niej „majstruje”? Po co? Z czyjego mandatu? Dlaczego zamiast ją pogłębiać – spłyca i czyni z niej na siłę bezrozumną Magię?

    AzK

    P.S. A tera szybciutko mi toto wybanować, wykasować, bo przecie na tym blogu „dyskusja|” polega na aprobowaniu wszystkiego, co P.T. Autor do wierzenia i wykonania nieomylnie zapodał, a nie na jakimś głupim traceniu czasu na grzeszną polemikę, skoro i tak wszystko pozostanie „jak Pan Bóg przykazał”.
    Amen.

    P.P.S.
    Bóg łaskaw, że tego bloga niemal nikt nie czyta, choć podobno w K`Lechistanie na stu Prawdziwych Polaków – 99,99% Prawdziwych Wierzących… To ewentualnie mogłoby niby dać do myślenia nad przyczyną tego blogostanowego marazmu, choć niekoniecznie musi…
    A szkoda… To mogło być niezłe forum dyskusyjne. Dys-ku-syj-ne – nie indoktrynacyjne.

    – Więc jak?
    – Aborcja?
    I w razie potrzeby można spuścić pieska!
    – A że coraz mniej ludzi bierze na serio to, co na serio brać powinno?
    – Kościół [czytaj – kler] się jakoś wyżywi.
    Czysty absurd…

    – Fiat voluntas Tua…

    • No dobrze,na razie dokonales krytyki.Co w takim razie proponujesz,jakies reformy,cos bys zmienił?Jak chcialbys zeby bylo?

    • Może stałych komentatorów zniechęcają do aktywności twoje wpisy i stała w nich niechęć do KK. Gdyby jeszcze wynikała ona z jakiejś formy troski o kierunek, w którym KK idzie (ten wpis jest chyba pierwszy, który dotyka tego problemu), ale nie – ty jedziesz po wazystkich i wszystkim co z KK jest związane poza tym co tobie odpowiada politycznie czyli postawy tischnerowsko- życińsko – piorunkowo- polakowo – nyczowe :), każda inna postawa kapłańska to zło wcielone :D.

    • Może bym się odniósł do niektórych kwestii, poruszonych w tym dość długim wpisie, bo z niektórymi postulatami można się zgodzić – gdyby nie ta chamska złośliwość, a wręcz nienawiść, jaka przebija z każdego zdania. Na takim poziomie nie zamierzam dyskutować. Nie dlatego, że nie dopuszczam zdania innego, niż moje. Nie. Nie dopuszczam chamstwa!
      Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.