Jaki Ten niebieski – tacy i niebiescy!

J

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym
urodziny przeżywa Kinga Kaltenberg, należąca w swoim czasie do
jednej z młodzieżowych Wspólnot. Życzę Jubilatce, aby każdego
dnia stawała się coraz bardziej człowiekiem Bożym – jak o tym
dzisiaj jest mowa w Bożym słowie. Zapewniam o modlitwie!
Moi
Drodzy, dzisiaj Parafię w Miastkowie odwiedzi Ksiądz Adam
Przywuski, niegdyś – wieloletni Kierownik Pieszej Pielgrzymki
Podlaskiej, za czasów którego zostałem włączony do Kierownictwa,
jako Szef Bazy Pielgrzymki. Dzisiaj Ksiądz Adam jest Proboszczem i
Kustoszem Sanktuarium w Latyczowie, na Ukrainie.

A
przybędzie do tutejszej Parafii, aby ochrzcić małego Adasia, Syna
Włodzimierza, którego z kolei jak także poznałem w tamtym czasie
na Pielgrzymce, jako posługującego w centralnym serwisie
pielgrzymkowego nagłośnienia. Współpracowaliśmy w Bazie
Pielgrzymki. Cieszę się z tego dzisiejszego Chrztu, a także – ze
spotkania z tak dostojnym i czcigodnym Duszpasterzem!
Na
głębokie i radosne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was
błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

7
Niedziela zwykła, C,
do
czytań: 1 Sm 26,2.7–9.12–13.22–23; 1 Kor 15,45–49; Łk
6,27–38

CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:
Saul
wyruszył ku pustyni Zif, a wraz z nim trzy tysiące wyborowych
Izraelitów, aby wpaść na trop Dawida na pustyni Zif.
Dawid
wraz z Abiszajem zakradli się w nocy do obozu; Saul właśnie spał
w środku obozowiska, a jego dzida była wbita w ziemię obok głowy.
Abner i ludzie uśpieni leżeli dokoła niego. Rzekł więc Abiszaj
do Dawida: „Dziś Bóg oddaje wroga twojego w moc twoją. Teraz
pozwól, że przybiję go dzidą do ziemi, jednym pchnięciem,
drugiego nie będzie trzeba”. Dawid odparł Abiszajowi: „Nie
zabijaj go! Któż bowiem podniósłby rękę na pomazańca
Pańskiego, a nie doznałby kary?”.
Zabrał
więc Dawid dzidę i dzbanek z wodą od wezgłowia Saula i poszli
sobie. Nikt ich nie spostrzegł, nikt o nich nie wiedział, nikt się
nie obudził. Wszyscy spali, gdyż Pan zesłał na nich twardy sen.
Dawid
oddalił się na przeciwległe wzgórze i stanął na wierzchołku
góry, z daleka, a dzieliła go od nich spora odległość.
Wtedy
Dawid zawołał do Saula: „Oto dzida królewska, niech przyjdzie
który z pachołków i weźmie ją. Pan nagradza człowieka za
sprawiedliwość i wierność; Pan dał mi ciebie w ręce, lecz ja
nie podniosłem ich przeciw pomazańcowi Pańskiemu”.


CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Stał się pierwszy człowiek, Adam, duszą żyjącą, a ostatni Adam
– Chrystus – duchem ożywiającym.

Nie
było jednak wpierw tego, co duchowe, ale to, co ziemskie; duchowe
było potem. Pierwszy człowiek z ziemi ziemski, drugi Człowiek z
nieba. Jaki ów ziemski, tacy i ziemscy; jaki Ten niebieski, tacy i
niebiescy.
A
jak nosiliśmy obraz ziemskiego człowieka, tak też nosić będziemy
obraz Człowieka niebieskiego.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów „Powiadam wam, którzy słuchacie:
Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was
nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie
się za tych, którzy was oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w
policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu
i szaty. Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się od tego,
który bierze twoje. Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie
i wy im czyńcie.
Jeśli
bowiem miłujecie tylko tych, którzy was miłują, jakaż za to dla
was wdzięczność? Przecież i grzesznicy miłość okazują tym,
którzy ich miłują. I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam
dobrze czynią, jaka za to dla was wdzięczność? I grzesznicy to
samo czynią. Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których
spodziewacie się zwrotu, jakaż za to dla was wdzięczność? I
grzesznicy grzesznikom pożyczają, żeby tyleż samo otrzymać.

Wy
natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i
pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda
będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest
dobry dla niewdzięcznych i złych. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec
wasz jest miłosierny.
Nie
sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie
będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone.
Dawajcie, a będzie wam dane: miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną
i opływającą wsypią w zanadrze wasze. Odmierzą wam bowiem taką
miarą, jaką wy mierzycie”.

Słowa
dzisiejszej Ewangelii to chyba jedne z najtrudniejszych słów
w całym nauczaniu Jezusa Chrystusa. Zachęta tam zawarta brzmi wręcz
nieprawdopodobnie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół, dobrze
czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy
was przeklinają i módlcie się za tych, którzy was oczerniają
.
Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi.
Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu i szaty. Daj każdemu, kto
cię prosi, a nie dopominaj się od tego, który bierze twoje.


Jak
to zrobić?
I czy to w ogóle możliwe? Czy to się opłaca?

W
zasadzie wiemy, że ewangelicznego przesłania nie bierze się
dosłownie i wiemy, że nie o to chodzi, aby całkowicie
zrezygnować ze swojej obrony;
nie o to chodzi, aby nie mieć
swego zdania, aby nie mieć twarzy, aby zupełnie zrezygnować ze
swego – po to, aby zadowolić tego drugiego. Te słowa Jezusa,
podobnie jak i wszystkie inne, trzeba nam rozumieć w kontekście
całego Jego nauczania.
Ale nie zmienia to faktu, że są to słowa
bardzo wymagające
i – jeśli tak można powiedzieć –
podnoszące poprzeczkę niezwykle wysoko tym
wszystkim, którzy mienią się być chrześcijanami.

W
jakimś sensie, chociaż nie był chrześcijaninem, to jednak owo
ewangeliczne przesłanie zrealizował Dawid, o którym mowa w
pierwszym czytaniu, z Księgi Samuela. Pomimo, że król Saul,
wiedziony zazdrością i innymi niskimi uczuciami, zamierzał go
zabić, nastając na niego z trzema tysiącami
wojska, ten nie stracił szacunku, a nawet miłości do
Saula
jako króla,
jako pomazańca Bożego.
I kiedy miał możliwość dokonania
na nim zemsty – co nawet byłoby z ludzkiej perspektywy
uzasadnione, bo można by to uznać za konieczną obronę własną –
to jednak nie zrobił mu nic złego.

Widać,
że miłował swego nieprzyjaciela, dobrze uczynił temu, kto go
nienawidził; błogosławił temu, który go przeklął i często
przeklinał. Bardzo to
konkretny przykład
realizacji tego, czego Jezus nauczał
dzisiaj
w Ewangelii,
chociaż Dawid tego nie słyszał i nie był
chrześcijaninem. Był jednak człowiekiem Bożym
człowiekiem, który tak naprawdę bardzo liczył się z Bogiem. I
dlatego winę Saula pozostawił do rozstrzygnięcia właśnie Bogu, a
sam zajął w całej sprawie postawę bardzo dojrzałą i
jednoznaczną. Warto uczyć się od niego, ale także od wielu
Świętych, takiej postawy.

Wcześniej
jednak warto podjąć głęboką refleksji nad tym, jak
te słowa Jezusa
zastosować w naszej, konkretnej sytuacji.
Bo chociaż pouczenie, które słyszymy, jest konkretne i nie mamy
wątpliwości, co Jezus powiedział, to jednak inaczej te słowa
będą się odnosiły
do każdej
każdego
z nas indywidualnie.
Zastosujemy je bowiem adekwatnie do
okoliczności, w jakich realizujemy swoje powołanie
do świętości;
do
sytuacji rodzinnej i zawodowej, w jakiej się znajdujemy, a wreszcie
– do tego, wśród jakich ludzi żyjemy.

Bez
względu jednak na te wszystkie okoliczności, zawsze będzie
chodziło o to, aby się stawać człowiekiem w mniejszym stopniu
ziemskim, a w jak największym stopniu człowiekiem niebieskim
– jak to obrazowo przedstawił Paweł Apostoł w drugim dzisiejszym
czytaniu. Nie: „niebieskim ptakiem”, czyli marzycielem,
oderwanym od rzeczywistości, ale człowiekiem niebieskim
w biblijnym rozumieniu tego pojęcia.
Będzie
tu zatem chodziło o jakąś generalną zmianę myślenia, a
może lepiej – o ciągłe zmienianie myślenia, o ciągłe
przeobrażanie swego stylu życia, stylu
mówienia, działania…
Właśnie po to, aby już nie być
człowiekiem ziemskim, a coraz bardziej stawać się człowiekiem
Bożym, człowiekiem niebieskim,
człowiekiem
zorientowanym na Niebo;
człowiekiem, który – co prawda –
żyje tu, na ziemi i bardzo twardo po niej stąpa, ale którego
serce, umysł, pragnienia, są coraz bliżej Nieba, coraz
bliżej Jezusa.

Jeżeli
tak nam się uda zorientować serce, jeżeli tak nam się uda
pokierować naszymi pragnieniami, jeżeli uda nam się styl życia,
styl działania i myślenia przeobrazić na ten niebieski,
wtedy już w konkretnej sytuacji, w jakiej się znajdziemy, będziemy
potrafili zastosować zasadę Jezusa,
ukazaną
w dzisiejszej Ewangelii.
A jest ona dosyć jasna: stawiać
sobie wysokie wymagania i zawsze dawać więcej, dawać z miłością!
Jezus
bowiem mówi: Jeśli bowiem miłujecie tylko tych, którzy was
miłują, jakaż za to dla was wdzięczność? Przecież i grzesznicy
miłość okazują tym, którzy ich miłują. I jeśli dobrze
czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to dla was
wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią. Jeśli pożyczek
udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to
dla was wdzięczność? I grzesznicy grzesznikom pożyczają, żeby
tyleż samo otrzymać.

Właśnie,
dać tyle, ile się otrzyma w zamian, to żadna sztuka. Dać
więcej – to o wiele trudniejsze.
I dobrze czynić tym, którzy
się odwdzięczą – to potrafi każdy. Ale dobrze czynić i nie
oglądać się za wdzięcznością – to potrafi tylko prawdziwy
chrześcijanin,
przyjaciel Jezusa. A
zatem
dawać
więcej, dawać z miłością, stawiać sobie wyższe wymagania…

Stawać się w ten sposób człowiekiem niebieskim, nie tylko
ziemskim. Oto przesłanie Jezusa, zawarte w dzisiejszych czytaniach.

Przy
czym, zaznaczmy też sobie bardzo jasno: tu nie chodzi o naiwne
pozwolenie na to, aby ktoś nam – w przysłowiowy sposób –
„wszedł na głowę”. Nie chodzi też o to, aby dać się
lekceważyć, ośmieszyć czy pozwolić zszargać swoją opinię.

I
dlatego zarówno człowiek ziemski, jak i ten niebieski – a więc
prawdziwy chrześcijanin – w
razie potrzeby
staną w obronie swojej godności i upomną
się o właściwe traktowanie.
Jednak gdyby to nie przyniosło
zamierzonych skutków, człowiek ziemski przechodzi do złości,
odwetu, zemsty, podczas kiedy prawdziwy chrześcijanin oddaje
sprawę Bogu i chociaż może po ludzku ma poczucie krzywdy, to
jednak modli się za swojego krzywdziciela, nie żywiąc do niego
nienawiści.

Podobnie
też obaj – zarówno człowiek ziemski, jak i prawdziwy
chrześcijanin – pożyczą komuś pieniądze i obaj uczynią to
rozsądnie,
nie „rozrzucając
się” na prawo i lewo.
Przy czym człowiek ziemski zrobi to
w sposób wyrachowany, żądając zwrotu co do ostatniego grosika,
doliczając nieraz przy tym procent, nie mówiąc już o tym, że nie
stać go na to, aby z miłością coś komuś po prostu dać.

Prawdziwy
chrześcijanin
pożycza rozsądnie, licząc się z groszem –
tym bardziej, że zazwyczaj nie „spada on z nieba” i trzeba na
niego ciężko zapracować. Jednak zawsze stara się on wziąć
pod uwagę sytuację konkretnego człowieka,
nieraz starając się
mu przy tym bezinteresownie pomóc.

I
dobrze czynić
potrafi zarówno człowiek ziemski, jak i
prawdziwy chrześcijanin. Przy czym kiedy człowiek ziemski czyni to
bardzo ostrożnie, patrząc, na ile mu się to opłaca i co w zamian
otrzyma, o tyle prawdziwy chrześcijanin czyni to
bezinteresownie. I chociaż cieszy się przejawami wdzięczności, a
nawet po ludzku się ich spodziewa, to jednak jeśli ich nie
otrzyma –
też nie przestaje czynić dobra, a
otrzymanie wdzięczności nie jest głównym motywem jego działania.

Podobnie
także,
na temat ludzi i ich postępowania wypowiada się
zarówno człowiek ziemski, jak i prawdziwy chrześcijanin. Przy czym
człowiek ziemski bardzo surowo osądza drugiego, widząc zasadniczo
tylko jego wady i potępiając go, podczas kiedy prawdziwy
chrześcijanin,
nawet jeżeli wypowiada się krytycznie, to
jednak stara się widzieć sprawę z różnych stron, starając się
przy tym także zrozumieć motywy działania owego człowieka i
zastanawiając się, czy sam w danej sytuacji nie postąpiłby
podobnie.

Dlatego
w jego postawie nie ma miejsca na żadne potępianie kogokolwiek,
jest natomiast jeszcze większy impuls do modlitwy za człowieka,
o którym wypowiada swe krytyczne sądy. Bo może przyczyną złego
postępowania takiego człowieka jest to właśnie, że nikt się za
niego nie modli, nie ma on wokół siebie prawdziwie życzliwych
ludzi.

I
wreszcie – może się tak zdarzyć, że zarówno człowiek ziemski,
jak i prawdziwy chrześcijanin, w jakiejś sytuacji stracą
cierpliwość i zdenerwują się.
Wówczas człowiek ziemski
rozpętuje prawdziwą burzę, dając do woli upust swojej furii, nie
licząc się ze słowami, które przy tej okazji wypowie, a potem
długo chodząc zagniewanym i obrażonym na cały świat, oczekując
wielokrotnych przeprosin. Prawdziwy chrześcijanin
ponieważ jest człowiekiem – też może cierpliwość stracić,
jednak stara się jak najszybciej wyciszyć zdenerwowanie, jak
najszybciej nad całą sprawą przejść do porządku dziennego,
wyciągając – oczywiście – z całej sytuacji jakieś konkretne
wnioski dla siebie czy dla innych. Czasami po prostu całą sprawę
obraca w żart.

I
może się tak przytrafić, że zarówno człowiek ziemski, jak i
prawdziwy chrześcijanin – staną w obliczu jakiegoś wyraźnego
i bardzo konkretnego zła ze strony ludzi.
Człowiek ziemski
wówczas łatwo przekreśli takiego kogoś, nosząc w sercu długo
uraz do niego i rozpowiadając o tym na prawo i lewo. Prawdziwy
chrześcijanin
powie w oczy, o co chodzi, upomni konkretnie, ale
z miłością – i jak najszybciej postara się zapomnieć o całej
sprawie, a zło przebaczyć.

Moi
Drodzy, myślę, że jeszcze tak długo moglibyśmy snuć te
rozważania i wskazywać na różnice w postępowaniu człowieka
ziemskiego i człowieka niebieskiego,
którego tu nazywaliśmy
prawdziwym chrześcijaninem. I musimy bardzo jasno sobie powiedzieć,
że nikt z nas nie jest tak do końca człowiekiem tylko ziemskim
– na szczęście!
Ale też nikt z nas nie jest tak do końca
człowiekiem niebieskim – niestety!
Odnajdujemy w sobie tak
jedną, jak i drugą postawę, a o tym, która bierze górę, to
chyba decyduje sytuacja, w jakiej się znajdujemy. I może być tak,
że w jednej sytuacji zajmiemy stanowisko bardzo bliskie
Ewangelii,
podczas kiedy za kilka minut, w sytuacji innej,
przyłapiemy się na tym, że jednak myślimy jeszcze bardzo, bardzo
po ziemsku…
Nie
ma się oczywiście czym załamywać lub zniechęcać, trzeba się

po prostu brać do pracy,
aby
zmieniać swój styl z ziemskiego na niebieski. Uczmy się od Dawida,
uczmy się od wielu Świętych, którzy chociaż na ziemi żyli,
to
jednak
do Nieba całym
życiem zmierzali. Nie bójmy się w tej sprawie postawić sobie

wysokich wymagań, aby dawać z siebie zawsze więcej – i zawsze z
miłością!
Moi
Drodzy, warto. Naprawdę warto. Choćby z tego powodu, że Jezus
dzisiaj powiedział: Odmierzą
wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie…

2 komentarze

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.