Powroty… powroty… powroty…

P

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym, w Parafii Miastków Kościelny,
rozpoczynają się Rekolekcje wielkopostne. Będzie je prowadził
Ksiądz Andrzej Karwowski, Pracownik Kurii siedleckiej. Proszę o
modlitwę w intencji tego jakże ważnego wydarzenia w życiu każdej
parafii.

I
jeszcze jedna sprawa, moi Drodzy. Jak wiecie, obecnie ważą się
losy planowanego strajku nauczycieli. Sprawa ta bezpośrednio dotyczy
także mnie, bowiem w szkole, w której pracuję, także mają się
odbyć egzaminy gimnazjalne i egzaminy ósmoklasisty. I nie wiadomo,
jak to będzie.

Wiadomo,
że w referendum, które odbyło się w naszej Szkole, spośród
wszystkich, którzy wzięli w nim udział (niektórzy tego dnia byli
nieobecni, a referendum odbyło się tylko w tym jednym dniu),
jedynie ja byłem wprost przeciwny strajkowi. I dlatego zapewniłem
Dyrektora Szkoły, że choćbym miał być we wszystkich możliwych
komisjach, to pomogę w przeprowadzeniu egzaminów.
Swoje
zaś stanowisko w całej sprawie wyraziłem w piśmie, które wczoraj
wręczyłem Dyrektorowi, Pani koordynującej w naszej Szkole
działania ZNP, oraz – do wiadomości – Księdzu Proboszczowi. W
najbliższych dniach będę to swoje stanowisko upubliczniał w
Szkole, do wiadomości wszystkich moich Współpracowników.

A
ponieważ ma ono charakter listu otwartego, przeto zamieszczam je
także tutaj, pod rozważaniem.
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Piątek
3 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Oz
14,2–10;
Mk
12,28b–34

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA OZEASZA:

To
mówi Pan: „Wróć, Izraelu, do Pana Boga twojego, upadłeś bowiem
przez własną twą winę! Zabierzcie ze sobą słowa i nawróćcie
się do Pana. Mówcie do Niego: «Przebacz nam całą naszą winę, w
ten sposób otrzymamy dobro za owoc naszych warg. Asyria nie może
nas zbawić, nie chcemy już wsiadać na konie ani też mówić „nasz
Boże” do dzieła rąk naszych. U Ciebie bowiem znajdzie litość
sierota».

Uleczę
ich niewierność i umiłuję z serca, bo gniew mój odwrócił się
od nich. Stanę się jakby rosą dla Izraela, tak że rozkwitnie jak
lilia i jak topola rozpuści korzenie. Rozwiną się jego latorośle,
będzie wspaniały jak drzewo oliwne, woń jego będzie jak woń
Libanu.

I
wrócą znowu, by usiąść w mym cieniu, a zboża uprawiać będą,
winnice sadzić, których sława będzie tak wielka jak wina
libańskiego. Co ma jeszcze Efraim wspólnego z bożkami? Ja go
wysłuchuję i Ja nań spoglądam. Ja jestem jak cyprys zielony i
Mnie zawdzięcza swój owoc. Któż jest tak mądry, aby to pojął,
i tak rozumny, aby to rozważył? Bo drogi Pana są proste: kroczą
nimi sprawiedliwi, lecz potykają się na nich grzesznicy”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jeden
z uczonych w Piśmie zbliżył się do Jezusa i zapytał Go: „Które
jest pierwsze ze wszystkich przykazań?”

Jezus
odpowiedział: „Pierwsze jest: «Słuchaj, Izraelu, Pan, Bóg nasz,
Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim
sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją
mocą». Drugie jest to: «Będziesz miłował bliźniego swego jak
siebie samego». Nie ma innego przykazania większego od tych”.

Rzekł
Mu uczony w Piśmie: „Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś
powiedział, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go
całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego
jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i
ofiary”.

Jezus
widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: „Niedaleko
jesteś od królestwa Bożego”. I nikt już nie odważył się
więcej Go pytać.

Propozycja,
z jaką Bóg zwraca się dziś do swego ludu – za pośrednictwem
Proroka Ozeasza – jest wyrazem Jego wielkiej miłości i troski o
zbawienie narodu wybranego. Mówi bowiem Bóg: Wróć, Izraelu,
do Pana Boga twojego, upadłeś bowiem przez własną twą winę!


My
dzisiaj dobrze wiemy, że to nie jedyne takie wezwanie,
skierowane przez Boga do człowieka. Można by nawet zaryzykować
stwierdzenie, że cała historia relacji Boga ze swoim narodem i
narodu wybranego z Bogiem – to ciągłe jego odchodzenie
od Boga, ciągłe wzywanie do nawrócenia, kierowane przez Boga,
nieustannie dającego szansę swemu ludowi – i te ciągłe powroty…
powroty… powroty…

Tak,
moi Drodzy, historia zbawienia – to historia ciągłych powrotów
człowieka do swego Boga. Dzisiaj słyszymy, co Bóg proponuje
człowiekowi w momencie, kiedy ten do Niego powróci. I nie można tu
mówić o jakimś mamieniu człowieka. Nie, to są bardzo realne i
wiarygodne obietnice,
potwierdzone tyloma działaniami Boga,
podejmowanymi na przestrzeni wieków, kiedy to udowadniał On i swoją
wszechmoc, i swoją troskę
o człowieka.

I
dzisiaj takiej właśnie konkretnej postawy – nie słów – Bóg
oczekuje od człowieka. Wszak słyszymy: Zabierzcie ze sobą
słowa i nawróćcie się do Pana.
A kiedy człowiek
tak postąpi – co się wówczas stanie? Bóg zapewnia: Uleczę
ich niewierność i umiłuję z serca, bo gniew mój odwrócił się
od nich. Stanę się jakby rosą dla Izraela, tak że rozkwitnie jak
lilia i jak topola rozpuści korzenie. Rozwiną się jego latorośle,
będzie wspaniały jak drzewo oliwne, woń jego będzie jak woń
Libanu.

Wcześniej
zaś Prorok wkłada niejako w usta ludu, błagającego swego Boga o
przebaczenie, takie oto słowa: Asyria nie może nas zbawić,
nie chcemy już wsiadać na konie ani też mówić „nasz Boże”
do dzieła rąk naszych. U Ciebie bowiem znajdzie litość sierota.

Tak, bardzo zależało Bogu, aby tym słowom towarzyszyło mocne
przekonanie ludu, że żadna Asyria, żadne ziemskie mocarstwo, żadna
ludzka władza, żadne ludzkie koterie i układy – nie zdołają
go zbawić. Dlatego zamiast poszukiwać takich
doraźnych szans, które na dalszą metę nic dobrego nie przyniosą,
najlepiej od razu powrócić do Boga. Wejść na Jego drogi. A
On dzisiaj zapewnia: Drogi Pana są proste: kroczą nimi
sprawiedliwi, lecz potykają się na nich grzesznicy.

Gdybyśmy
się natomiast zastanawiali, którędy to przebiega droga Boża i jak
na nią wejść, to z pomocą przychodzi sam Jezus, który dzisiaj w
Ewangelii wskazuję tę chyba najważniejszą ze swoich dróg
– a tak naprawdę jedyną, w której niejako schodzą się
wszystkie inne: drogę miłości Boga i bliźniego. By to
wyrazić i objawić swemu ludowi – czyli także nam – Jezus
połączył w jedno dwa przykazania, istniejące już w Starym
Testamencie, ale zawsze oddzielnie.

Dzisiaj
Jezus uczynił z nich niejako jedno, nierozłączne przykazanie.
Powiedział: Pierwsze jest: «Słuchaj, Izraelu, Pan, Bóg
nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym
swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą
swoją mocą». Drugie jest to: «Będziesz miłował bliźniego
swego jak siebie samego». Nie ma innego przykazania większego od
tych.
Zwróćmy uwagę na ostatnie zdanie z tej
wypowiedzi: Nie ma innego przykazania większego od tych.
Zatem, te dwa – to jedno przykazanie. I to jeszcze w
dodatku największe.

I
to jest ta jedyna droga, moi Drodzy, którą powinniśmy wytrwale
i cierpliwie kroczyć
, by osiągnąć zbawienie. A jeśli
zdarzyłoby się z niej zejść i pobłądzić na jakichś bezdrożach
– to właśnie na tę drogę trzeba nam ciągle powracać… Ciągle
powracać…

Bo
chyba możemy szczerze powiedzieć, że także naszą relację z
Bogiem kształtują ciągłe powroty… powroty… powroty…
Oby nam się one nigdy nie znudziły! Obyśmy nigdy nie przestali
powracać! Bo Bóg – na pewno! – zawsze będzie czekał. I ciągle
będzie powtarzał: Wróćtutaj wstawmy
swoje imię – do Pana Boga twojego, upadłeś bowiem
przez własną twą winę! Zabierzcie ze sobą słowa i nawróćcie
się do Pana.
Jak
konkretnie realizuję to wezwanie szczególnie teraz, w
Wielkim Poście?…

STANOWISKO
W SPRAWIE PLANOWANEGO STRAJKU

PRACOWNIKÓW
OŚWIATY

Szanowni
Państwo,
zabierając
głos w sprawie strajku Nauczycieli, mam świadomość, że moja
sytuacja i pozycja zasadniczo różni się od sytuacji Pracowników
Szkoły. Dlatego moje stanowisko jest wyrazem spojrzenia na cały
problem z pozycji kapłana i duszpasterza, a w dalszej perspektywie –
także nauczyciela. I właśnie z tej pozycji patrząc, w całości
zgadzam się ze stwierdzeniem, że Nauczyciele i Pracownicy oświaty
powinni lepiej zarabiać. Powiedzmy jeszcze więcej: powinni jak
najlepiej zarabiać.


bowiem rzeczywiście najbardziej wykształconą grupą społeczną, a
ponadto ich praca niesie ze sobą wiele trudności i wyrzeczeń,
związanych chociażby ze zmianą podejścia dużej części rodziców
do procesu wychowania swoich dzieci: rodzice coraz mniej wymagają od
swoich dzieci, coraz mniej wymagają od siebie, a coraz więcej
właśnie od nauczyciela, zgłaszając przy tym coraz większe
żądania i pretensje – tak, jakby to właśnie nauczyciel miał
dopełnić braków wychowawczych, które dziecko wyniosło ze swego
rodzinnego domu.

Także
zachowanie samych uczniów stanowi coraz większe wyzwanie dla
nauczyciela, można bowiem odnieść wrażenie, że uczeń dzisiaj ma
coraz więcej praw, podczas kiedy nauczyciel – odwrotnie
proporcjonalnie – ma coraz więcej obowiązków. I coraz więcej
odpowiedzialności.

Prawdą
jest również, że czas pracy nauczyciela jest – w rzeczy samej –
trudny do oszacowania, bo poza godzinami, przepracowanymi w szkole,
wiele godzin poświęca na pracę poza jej murami – czy to
przygotowując się do zajęć, czy to sprawdzając zeszyty i prace
uczniów, czy też wreszcie organizując dla nich różne zajęcia
pozalekcyjne, spotkania i wyjazdy.

Wszystkie
te aspekty należy zauważyć, podkreślić i docenić.
Trzeba
jednak zauważyć i rozważyć drugi aspekt problemu. A podejmując
się tego, chcę wspomnieć, jak na początku lat dziewięćdziesiątych
ubiegłego wieku – kiedy sam jeszcze byłem uczniem I Liceum
Ogólnokształcącego im. Józefa Ignacego Kraszewskiego w Białej
Podlaskiej – środowisko nauczycielskie również podejmowało
inicjatywy strajkowe. Zapytaliśmy wówczas – jako Klasa – naszą
Nauczycielkę języka francuskiego, czy nasi Nauczyciele będą
strajkować. Pani Ewa Machaj – która choć nie była naszym
Wychowawcą, była dla nas dużym Autorytetem – odpowiedziała
wówczas, że chociaż wiele argumentów przemawia za strajkiem, to
jednak nasi Nauczyciele, w prowadzonych w swoim gronie rozmowach,
zgodnie uznali, że choć ze zgłaszanymi przez środowisko
postulatami należy się zgodzić, popierać je i dążyć do ich
realizacji, to jednak szkoła nie jest odpowiednim miejsce na strajk.
Bo – i tu cytat z wypowiedzi Pani Profesor – „jakich postaw
uczylibyśmy Was w ten sposób?”
Przyznaję,
że zachowałem głęboko w sercu to zdanie, przy różnych okazjach
i dyskusjach powraca ono do mnie i wciąż daje do myślenia,
stanowiąc także inspirację do wyrażenia tego dzisiejszego
stanowiska.
Opieram
je w dużej mierze na stanowisku Episkopatu Polski, który w obliczu
narastających w naszej Ojczyźnie konfliktów i napięć,
opublikował – w dniu 14 marca 2019. – List społeczny, w którym
stwierdza między innymi:

Żyjemy
w zróżnicowanym społeczeństwie. Spory czy rywalizacje są w nim
czymś naturalnym. „Kościół dobrze wie, że w historii
nieuchronnie powstają konflikty interesów pomiędzy różnymi
grupami społecznymi i że wobec nich chrześcijanin musi często
zająć stanowisko zdecydowane i konsekwentne” (CA, nr 14). Godziwe
zaangażowanie w konflikt polityczny czy społeczny może być formą
walki o wolność, sprawiedliwość, słuszne prawa słabszych czy
wyzyskiwanych.
Spór
polityczny powinien być „zmaganiem się o coś”. W kontekście
walki związków zawodowych o sprawiedliwość społeczną i o
uprawnienia ludzi pracy, św. Jan Paweł II pisał: „walka ta
powinna być traktowana jako normalne staranie o właściwe dobro,
[…] nie jest to natomiast walka przeciwko innym. Jeśli w sprawach
spornych przybiera również i taki charakter, to dzieje się to z
uwagi na dobro społecznej sprawiedliwości, a nie «dla walki» albo
też dla wyeliminowania przeciwnika” (LE, nr 20). Jest to „walka
szlachetna”, która nie ma nic wspólnego z walką klas społecznych
czy stronnictw politycznych. Gorzej, jeśli „zmaganie się o coś”
zostaje zdominowane przez „zmaganie się z kimś”. Wówczas
polityka przestaje być roztropną troską o dobro wspólne. Staje
się wyłącznie walką o władzę – mniej lub bardziej
wyrafinowaną grą.” Tyle ze stanowiska Episkopatu.
I
w tym chociażby kontekście należy zauważyć, że strajk – w
formie, w jakiej jest planowany – ma się odbyć pod sztandarami
człowieka, który zdaje się rozgrywać kosztem środowiska
nauczycielskiego, ale i kosztem uczniów, swoje polityczne ambicje.
Jego hasła trafiły na podatny grunt – niezadowolenia wielu
Pracowników oświaty z obecnej sytuacji – ale trudno nie zauważyć,
że całą inicjatywą kieruje człowiek, który ostatni raz stanął
przy tablicy jako nauczyciel w roku 1995, którego pensja
czterokrotnie przewyższa średnią pensję nauczyciela i który
podejmuje działania wtedy, kiedy władzę sprawuje nieprzychylna mu
opcja polityczna. Także od tego, która opcja polityczna aktualnie
rządzi, uzależnia on swoje, często sprzeczne ze sobą, poglądy na
oświatę. A wypowiedziana ostatnio przez niego groźba zablokowania
promocji uczniów do następnych klas dopełnia całego obrazu.
Te
okoliczności, znajdujące szeroki oddźwięk w opinii publicznej,
odbierają całej inicjatywie znaczną część wiarygodności.
Ponadto, w wypowiedziach internautów, zamieszczanych na różnych
forach internetowych, oraz w rozmowach z tak zwanymi „zwykłymi
ludźmi”, jakie w ostatnich dniach intensywnie prowadzę, starając
się wyrobić sobie w miarę obiektywne spojrzenie na problem, słyszę
stwierdzenia, że ludzie ci – moi rozmówcy, nierzadko także
mający wyższe wykształcenie – pracują po wiele godzin na dobę,
często wcześnie wyjeżdżając z domu i późno do niego wracając,
żeby zarobić podobną kwotę, albo i mniejszą.

Na
fali całego napięcia, jakie wywołała omawiana sytuacja, ludzie ci
wypominają środowisku nauczycielskiemu elastyczny czas pracy,
niemal trzymiesięczny czas wolny od zajęć; ponadto wymieniane są
i inne kwestie, jak chociażby ta, dlaczego nie różnicować
podwyżki, w zależności od osiąganych wyników pracy: dlaczego
tyle samo ma otrzymać nauczyciel, który całe serce wkłada w
wykonywanie swojej pracy, jak i ten, który – jak się ktoś
wyraził – „odkłada torbę z materiałami do szkoły po powrocie
z pracy i bierze ją do ręki następnego dnia rano”, a jego
uczniowie w większości muszą brać korepetycje.

Podkreślam:
abstrahując od oceny powyższych poglądów, stwierdzam ich
nasilenie się w ostatnich dniach. Wiele osób porównuje po prostu
sytuację nauczycieli do swojej sytuacji i stwierdza, że w wielu
aspektach jest to sytuacja gorsza.

Ale
głównym i najmocniejszym argumentem, stawianym w kontekście
omawianego problemu, jest zarzut organizowania całego protestu w
czasie tak ważnym dla ucznia, jak zakończenie pewnego etapu nauki i
związanych z tym egzaminów. Dlatego do przeżyć, związanych z
przygotowaniem się do egzaminów, dochodzą i te, związane z
niepewnością, czy w ogóle się one odbędą. W tym kontekście,
opuszczenie uczniów przez nauczycieli w tak ważnym momencie jest
porównywane do odejścia lekarza od łóżka pacjenta. Oczywiście,
każde porównanie jest w jakimś stopniu wadliwe, ale zawód
nauczyciela ciągle jeszcze postrzegany jest jako misja – podobnie,
jak wspomniany zawód lekarza, pielęgniarki, strażaka, policjanta i
wreszcie także księdza. A jeśli tak, to należy postawić pytanie,
czy tak pojmowaną misję można postrzegać tylko i wyłącznie
przez pryzmat zarobków?

Mam
świadomość, jak trudne pytanie stawiam i jakie opory może ono
wywołać. Dlatego zastrzegam jeszcze raz, że jestem za jak
najlepszym wynagradzaniem Nauczycieli i Pracowników oświaty.
Problem natomiast, o rozważenie którego ośmielam się Państwa
prosić, brzmi: czy stawianie nawet bardzo słusznych postulatów –
winno się odbywać za wszelką cenę? Czy strajk w tej formie, w
jakiej jest planowany, nie stanie się jednak – jak ostrzegał Jan
Paweł II w cytowanej powyżej wypowiedzi – inicjatywą „przeciwko
komuś”? I to akurat nie przeciwko rządowi – jak jest to
zamierzone – ale przeciwko uczniom?
A
jeśli tak, to czy nie zachodzi obawa, że rodzice, którzy – jak
to wcześniej było wspomniane – są dziś w dużej części wręcz
przewrażliwieni na punkcie swoich dzieci, nie wykorzystają tego
faktu w jakiś sposób przeciwko środowisku nauczycielskiemu? Czy w
takiej małej społeczności, jak nasza, gdzie niemalże wszyscy
wszystkich znają, nie spowoduje to potężnych konfliktów i
wzajemnej wrogości, której potem być może przez lata nie da się
do końca wyciszyć? Czy tego typu działanie nie spowoduje jeszcze
bardziej odczuwalnego spadku prestiżu nauczyciela, który to spadek
już teraz Państwo sami dostrzegają?

Stawiam
te pytania, mając na uwadze katolicką naukę społeczną Kościoła,
która stwierdza, że strajk jest działaniem jak najbardziej
uprawnionym, a niekiedy wręcz koniecznym, jednak po spełnieniu
dwóch warunków: w sytuacji, kiedy wszystkie inne sposoby zaradzenia
problemowi zostały wykorzystane i nie przyniosły efektu, oraz w
sytuacji, gdy warunki bytowe pracownika są naprawdę bardzo złe. Co
do pierwszego warunku, to trzeba stwierdzić, że pewne działania
zostały przez rządzących podjęte. Oczywiście, powinny być one
bardziej intensywne i przynieść bardziej wyraźne, wymierne efekty,
ale przypomnijmy, że w poprzednich latach i takich nie było. To
odnośnie do pierwszego warunku. Odnośnie do drugiego – nie jestem
uprawniony do wypowiadania jakichkolwiek opinii lub przypuszczeń,
każdy sam to w sumieniu oceni.
Drodzy
Państwo,
przedstawiam
to swoje stanowisko jako kapłan i duszpasterz, któremu leży na
sercu dobro całej naszej społeczności, nie tylko szkolnej. A jako
jedyna osoba, która wśród wszystkich Pracowników naszej Szkoły,
biorących udział w referendum, zagłosowała wprost przeciw
strajkowi – stwierdzam, że biorąc pod uwagę wszystkie wymienione
okoliczności, w całości podtrzymuję swoje stanowisko. Zaznaczam,
że czynię to w pełnej wolności, nie ulegając żadnych naciskom
czy sugestiom zewnętrznym, nie mam też w tej sprawie żadnych
wskazań ze strony swoich kościelnych przełożonych. Kieruję się
wyłącznie imperatywem serca, który w tym tak ważnym momencie nie
pozwala mi milczeć.

Proszę,
aby przyjęli Państwo to moje stanowisko jako głos w dyskusji. A
jako duszpasterz, proszę o spokojne rozważenie raz jeszcze, głęboko
w sercu i w sumieniu, wszystkich racji „za” i „przeciw”.
Czynię to także dlatego, że właśnie jako duszpasterz nieraz
przyjmuję wyznania młodzieży, która przyznaje się do
niewłaściwego odnoszenia się do swoich nauczycieli. Szczerze
obawiam się, że będzie mi trudno teraz korygować te postawy i
domagać się od uczniów szacunku wobec nauczycieli, jeżeli ci w
jakimś sensie opuszczą swoich uczniów w tak ważnym momencie ich
życia.
Drodzy
Państwo, skądinąd wiem, że wielu z Państwa naprawdę głęboko
przeżywa całą sytuację i jest ona dla niejednego prawdziwym
dylematem, co należy zrobić, jak postąpić. Szczególnie – o
czym też wiem – przeżywają to ci z Państwa, którzy są także
Rodzicami Dzieci, mających zdawać egzaminy.

Dlatego
zapewniając o mojej wielkiej życzliwości dla wszystkich Państwa i
wdzięczności za naszą dotychczasową współpracę, oraz za
życzliwość, jakiej ze strony Państwa codziennie doświadczam,
bardzo proszę, by tę jakże trudną, ale jakże bardzo ważną
kwestię raz jeszcze szczerze i na spokojnie zechcieli Państwo
przemyśleć, biorąc pod uwagę możliwie wszystkie okoliczności
oraz możliwe do przewidzenia skutki.

Myślę,
że refleksję tę warto wesprzeć modlitwą do Ducha Świętego –
o potrzebne światło i dobrą myśl, do podjęcia jak najwłaściwszej
decyzji w tym jakże ważnym i decydującym momencie.

Ks.
dr Jacek Jaśkowski
Katecheta
w Szkole Podstawowej z Oddziałami Gimnazjalnymi

w
Miastkowie Kościelnym
Duszpasterz
Parafii Nawiedzenia N.M.P.

w
Miastkowie Kościelnym

9 komentarzy

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.